LOLA
Kilka dni później mieliśmy więcej
czasu dla siebie, bo Maria nocowała u swojej koleżanki ze szkoły.
Na głowie miałam Alvaro i Franciscę, ale akurat teraz obydwoje
mieli drzemkę. Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV, by
zobaczyć co nowego dzieje się w świecie.
- O, nie widziałam tego odcinka - powiedziałam sama do siebie i odstawiłam pilot na szklany stolik. Nie dane mi było jednak obejrzeć pocałunku Julii z Hugo, bo rozdzwoniła się moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i byłam trochę zdziwiona, bo wyświetlił mi się numer reżysera, z którym kiedyś pracowałam. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? Lola? - usłyszałam męski głos.
- Tak, to ja. Witaj, Hektor - uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć - przywitał się. - Cieszę się, że nie zmieniłaś numeru, bo mam do ciebie bardzo dobrą propozycję.
- Tak? Jaką? - zaciekawiłam się. Od kilku lat nie grałam w filmach i nawet o tym myślałam, ale postanowiłam go wysłuchać.
- Chciałbym, abyś zagrała główną rolę w moim nowym filmie.
- Mówisz poważnie? - zapytałam, robiąc duże oczy.
- Jak najbardziej. Podesłałabym ci scenariusz i wtedy dałabyś mi odpowiedź, co?
- Nie wiem, Hektor. Ja mam rodzinę - odpowiedziałam.
- Dam ci kilka dni na przemyślenie. Lola, zależy mi, abyś to właśnie ty zagrała główną rolę - mówił przekonująco. - Podeślę ci scenariusz. Do usłyszenia - dodał i po chwili się rozłączył.
Odłożyłam telefon na stolik i uśmiechnęłam się pod nosem. To było miłe, że do mnie zadzwonił i pomyślał o mnie, ale na tą chwilę powinnam odmówić.
- Hej, kto dzwonił? - usłyszałam głos Isco, który właśnie schodził z walizką po schodach.
- Mój były reżyser.
- Serio? Czego chciał?
- Mam zagrać u niego w filmie - mruknęłam cicho.
- O, nie widziałam tego odcinka - powiedziałam sama do siebie i odstawiłam pilot na szklany stolik. Nie dane mi było jednak obejrzeć pocałunku Julii z Hugo, bo rozdzwoniła się moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i byłam trochę zdziwiona, bo wyświetlił mi się numer reżysera, z którym kiedyś pracowałam. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Halo? Lola? - usłyszałam męski głos.
- Tak, to ja. Witaj, Hektor - uśmiechnęłam się lekko.
- Cześć - przywitał się. - Cieszę się, że nie zmieniłaś numeru, bo mam do ciebie bardzo dobrą propozycję.
- Tak? Jaką? - zaciekawiłam się. Od kilku lat nie grałam w filmach i nawet o tym myślałam, ale postanowiłam go wysłuchać.
- Chciałbym, abyś zagrała główną rolę w moim nowym filmie.
- Mówisz poważnie? - zapytałam, robiąc duże oczy.
- Jak najbardziej. Podesłałabym ci scenariusz i wtedy dałabyś mi odpowiedź, co?
- Nie wiem, Hektor. Ja mam rodzinę - odpowiedziałam.
- Dam ci kilka dni na przemyślenie. Lola, zależy mi, abyś to właśnie ty zagrała główną rolę - mówił przekonująco. - Podeślę ci scenariusz. Do usłyszenia - dodał i po chwili się rozłączył.
Odłożyłam telefon na stolik i uśmiechnęłam się pod nosem. To było miłe, że do mnie zadzwonił i pomyślał o mnie, ale na tą chwilę powinnam odmówić.
- Hej, kto dzwonił? - usłyszałam głos Isco, który właśnie schodził z walizką po schodach.
- Mój były reżyser.
- Serio? Czego chciał?
- Mam zagrać u niego w filmie - mruknęłam cicho.
- O! To ciekawe. I? - usiadł obok
mnie.
- I nic - wtuliłam się w niego. - Ma
mi podesłać scenariusz.
- Chciałabyś zagrać?
- Myślę, że tak - pokiwałam głową.
- Ale nie wiem czy jeszcze potrafię to robić. Miałam długą
przerwę.
- A co z dziećmi?
- Przecież mają ojca, prawda? -
uśmiechnęłam się lekko.
- A jeżeli nie da się nam tego
połączyć z moimi treningami, meczami i twoimi zdjęciami?
- To wtedy z tego zrezygnuje -
pogłaskałam go po policzku. - Rodzina jest dla mnie najważniejsza.
- Dla mnie też jesteście
najważniejsi! - musnął moje wargi. - Wieczorem mam samolot! -
jęknął i mocno mnie przytulił.
- I znowu zostaniemy sami - westchnęłam
smutno.
- Rodziny będą mogły nas odwiedzać - poinformował mnie. - Mam nadzieje, że przylecicie.
- Rodziny będą mogły nas odwiedzać - poinformował mnie. - Mam nadzieje, że przylecicie.
- Myślę, że tak. - uśmiechnęłam
się. - Na finale będziemy na pewno!
- Cieszy mnie to - pocałował mnie w
szyję. - Bo będę naprawdę tęsknił - wyszeptał.
- My też będziemy tęsknić. Tak,
bardzo, bardzo! - mocno go przytuliłam.
- Dzieci na pewno - uśmiechnął się
szeroko. - Nadal jesteś pewna, że nie potrzebujesz nikogo do
pomocy?
- Tak. Dam sobie z nimi radę.
- Tak. Dam sobie z nimi radę.
- Jeżeli coś, to wiesz, że możesz
poprosić o pomoc moją mamę, albo po prostu pojechać od razu do
nich.
- To tylko trójka dzieci. Przecież
nie wyjeżdżasz pierwszy raz - uśmiechnęłam się lekko i wstałam
z kanapy. - Spakowałeś wszystko?
- Myślę, że tak.
- Będę musiała sprawdzić - zaśmiałam się.
- Myślę, że tak.
- Będę musiała sprawdzić - zaśmiałam się.
- Oj nie jestem aż tak zapominalski! -
zaśmiał się.
- Wcale! A komu musiałam ostatnio dowieźć buty na trening?
- Wcale! A komu musiałam ostatnio dowieźć buty na trening?
- Nie przypominam sobie nic takiego -
wyszczerzył się i porwał mnie w swoje ramiona. - Ty też czasem
czegoś zapominasz. Na przykład posolić ziemniaków - pokazał mi
język i posadził na kuchennym blacie.
- Zdarza się. - pokręciłam głową.
- Wtedy jecie niesłone i nie narzekacie.
- Gdybyśmy zaczęli, pewnie wyskomlalibyśmy się w jakiejś restauracji! - wyszczerzył się.
- Gdybyśmy zaczęli, pewnie wyskomlalibyśmy się w jakiejś restauracji! - wyszczerzył się.
- Moje jedzenie jest lepsze niż to z
restauracji! - objęłam jego szyję. - I nawet nie zaprzeczaj -
dodałam ze śmiechem.
- Nie miałem nawet takiego zamiaru - puścił do mnie oczko.
- Nie miałem nawet takiego zamiaru - puścił do mnie oczko.
- Więc masz szczęście, pożyjesz
trochę dłużej. - wyszczerzyłam się i wpiłam w jego usta.
- Wiedziałem, że ten blat się nam do
czegoś przyda - mruknął pomiędzy naszymi pocałunkami.
- No widzisz, to dlatego tak się wtedy
na niego uparłam.
- Chyba będę musiał ci za to
podziękować - uśmiechnął się cwanie i pozbył się swojej
koszulki. Przejechałam paznokciami po jego klatce piersiowej i na
chwilę wstrzymałam oddech. Minęło całe siedem lat odkąd się
poznaliśmy, a on działa na mnie tak samo.
- Kotku, nie możemy - pocałowałam go w policzek.
- Kotku, nie możemy - pocałowałam go w policzek.
- Dlaczego? Dzieci śpią. - mruknął
mi do ucha.
- Kobiece sprawy - wyszczerzyłam się.
- Ja ci dam kobiece sprawy! - zaśmiał
się i zaczął mnie łaskotać.
- Przecież bym cię nie oszukała -
zaczęłam się śmiać.
- Oczywiście! Ja dokładnie wiem kiedy ty masz kobiece sprawy - spojrzał na mnie i zabrał na mnie ręce. - Nie oszukasz mnie - dał mi całusa w usta.
- Oczywiście! Ja dokładnie wiem kiedy ty masz kobiece sprawy - spojrzał na mnie i zabrał na mnie ręce. - Nie oszukasz mnie - dał mi całusa w usta.
- Koniec tego dobrego. Sprawdzę twoja
walizkę - uśmiechnęłam się lekko i jeszcze musnęłam jego usta.
Isco postawił mnie na podłogę.
- Dobra, chodź - chwycił mnie za dłoń i skierowaliśmy się w stronę salonu.
- Dobra, chodź - chwycił mnie za dłoń i skierowaliśmy się w stronę salonu.
CRISTINA
Obudziłam się z nadzieją, że za
chwilę obok zobaczę swojego męża, ale miejsce obok było puste.
Rozejrzałam się i w kącie zobaczyłam spakowane walizki, które
stoją tam już od wczoraj. Zawsze jest mi smutno, gdy Thiago ma
wyjechać na jakieś dłuższe zgrupowanie. Mnie, ale i dzieciom,
które za nim tęsknią. Najpierw ma jechać do stolicy, a później
już z całą kadrą na mecze swojej grupy do Warszawy.
Usłyszałam brzęk naczyń,
który wydobywał się z kuchni. Wstałam i narzuciłam na siebie
T-shirt Thiago. Wyszłam z pokoju i skierowałam się właśnie do
kuchni. Tam zastałam Thiago, stojącego przy blacie i robiącego
sobie kawę. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego nagich,
czekoladowych pleców, bowiem był w samych spodniach dresowych.
- Czemu mnie nie obudziłeś?
Zrobiłabym ci śniadanie. - oparłam podbródek na jego ramieniu.
- Za słodko spałaś. - zaśmiał się
i cmoknął mnie w sam czubek nosa.
- Ale uwielbiam patrzeć na twoją
twarz, kiedy się budzę - wyszeptałam mu do ucha.
- A ja uwielbiam patrzeć na ciebie
całą. - zalał kawę wrzątkiem i odsunął kubek dalej od
krawędzi, odwracając się do mnie przodem i opierając o szafki.
- Szkoda, że musisz wyjechać -
mruknęłam smutno i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Też bym tu chętnie z wami został,
ale ktoś musi zdobyć mistrzostwo dla kraju i przy okazji zarobić
na zachcianki swojej żony. - zaśmiał się.
- A to dobra, leć. - wyszczerzyłam się.
- Ej!
- Żartowałam! - mocno się do niego przytuliłam.
- A to dobra, leć. - wyszczerzyłam się.
- Ej!
- Żartowałam! - mocno się do niego przytuliłam.
- Zarezerwowałem wam już pokój w
hotelu niedaleko naszego. Reszta rodzin też tam będzie mieszkać -
uśmiechnął się lekko. - Chciałbym, abyście byli obok mnie.
- Będziemy, a przede wszystkim
powinniśmy być ciągle tu. - wskazałam na jego głowę i szeroko
się uśmiechnęłam.
- I tu - wskazał na swoje serce i
pocałował czubek mojego nosa. - Ale to mi nie wystarcza. Muszę
mieć was blisko siebie!
- Przyjedziemy pokibicować tatusiowi.
- wyszczerzyłam się. - I niech tatuś zdobędzie dla nas ładne
bramki.
- O to się nie musicie martwić.
Czuje, że jestem w formie - wyszczerzył się.
- Yhymmm i chyba miałam okazję się o
tym przekonać dziś w nocy. - zaśmiałam się, przygryzając dolną
wargę.
- Podobało ci się? - wyszeptał mi do
ucha.
- Bardzo - pokiwałam twierdząco głową.
- Bardzo - pokiwałam twierdząco głową.
- Bardzo mnie to cieszy. - musnął
delikatnie moje usta. - Jestem szczęśliwy, bo was mam i to mnie
napędza, wiesz?
- Wiem. - uśmiechnęłam się. - I zawdzięczaj to Bartrze. - głośno się zaśmiałam.
- Wiem. - uśmiechnęłam się. - I zawdzięczaj to Bartrze. - głośno się zaśmiałam.
- Wiesz ile razy już mu za to
dziękowałem? - zaśmiał się cicho. - Nie tylko ja, bo Isco też.
- No tak, ale tylko ja to wtedy dość
boleśnie odczułam!
- Wieczorem czułaś się już całkiem
dobrze. Doskonale pamiętam tamte wakacje!
- Bo w twojej obecności zawsze dobrze
się czuje. - zaśmiałam się. - A ja pamiętam jak zaprowadziłeś
mnie na tamto wzgórze, pierwszy raz pocałowałeś, a później
lunął deszcz!
- A ja bardziej pamiętam dalszą część
- uśmiechnął się figlarnie i wsunął dłonie pod koszulkę,
którą miałam na sobie.
- Chodzi ci może o tą samotną
pobudkę? - poruszyłam brwiami.
- Ej, jesteś dla mnie okropna -
pokazał mi język. - To akurat nie było fajne!
- Lubię się z tobą droczyć. Zawsze
mogłeś stwierdzić, że cię wtedy wykorzystałam i pozostawiłam.
- zaśmiałam się.
- To był naprawdę ciężki rok -
oparł swoje czoło o moje. - Ale było warto czekać. Teraz mam
najcudowniejszą żoną na świecie - ucałował mnie w oba policzki.
- Ale jakoś to wszystko przetrwaliśmy.
- uśmiechnęłam się i wtedy usłyszeliśmy trzask frontowych
drzwi, a w progu pojawił się mój szwagier.
- Ja myślałem, że mój braciszek będzie już zwarty i gotowy, a on tu się jeszcze mizia z żonką. - zaśmiał się, kręcąc głową.
- Samolot mam...
- Za półtora godziny. - dokończył Rafael, a Thiago zerwał się jak z procy i pobiegł do łazienki. Zaczęłam się głośno śmiać. Faktycznie Rafa miał rano przyjechać i go podrzucić na lotnisko.
- A gdzie są te małe diabełki? - zapytał Alcantara i zabrał się za kawę swojego starszego brata.
- Ja myślałem, że mój braciszek będzie już zwarty i gotowy, a on tu się jeszcze mizia z żonką. - zaśmiał się, kręcąc głową.
- Samolot mam...
- Za półtora godziny. - dokończył Rafael, a Thiago zerwał się jak z procy i pobiegł do łazienki. Zaczęłam się głośno śmiać. Faktycznie Rafa miał rano przyjechać i go podrzucić na lotnisko.
- A gdzie są te małe diabełki? - zapytał Alcantara i zabrał się za kawę swojego starszego brata.
- Jeszcze śpią i nawet nie waż mi
się ich budzić - pogroziłam mu palcem.
- To nie pożegnają się z tatusiem?
- Siedzieli wczoraj do późna we trójkę, więc niech teraz pośpią. - uśmiechnęłam się.
- Siedzieli wczoraj do późna we trójkę, więc niech teraz pośpią. - uśmiechnęłam się.
- No tak. A może spakujesz dzieci i
polecimy razem do Brazylii? - zapytał mnie mój kochany szwagier.
- A wiesz, że to wcale nie jest taki
głupi pomysł?
- No widzisz! Dzieci się ucieszą na
wakacje z wujkiem - wyszczerzył się.
- A mamusia sobie chwilę odpocznie i
poplotkuje z twoją wybranką. - wskazałam na niego.
- Tylko te plotki - przewrócił
oczami. - Pogadaj z nią o ciąży i tych bzdurach, bo ona się
trochę tym martwi.
- Nie masz się o co martwić. Mam już
to za sobą, więc co nieco wiem. - powiedziałam i wtedy Thiago
wypadł z łazienki w samym ręczniku i pobiegł do sypialni.
Zaczęłam się śmiać.
- Spóźni się! Na bank! - wyszczerzył
się Raf.
- Bez niego nie pojadą, a najwyżej na
treningach sobie więcej pobiega.
- Nie byłoby tak, gdybyś go nie
rozpraszała - puścił do mnie oczko.
- Tak, zwal teraz wszystko na kobietę!
- zaśmiałam się i rzuciłam w niego ścierką.
- No a na kogo? - zapytał zadziornie.
- Ty to się lepiej martw o siebie,
co?
- A coś ty taka nerwowa, co? - zapytał
ze śmiechem. - Może chcesz mi coś powiedzieć? - spojrzał
wymownie na mój brzuch.
- Ale ty jesteś głupi - roześmiałam się.
- Ale ty jesteś głupi - roześmiałam się.
- Masz rację, jest głupi. - do kuchni
wkroczył Thiago, naciągając na siebie koszulkę. Udało mu się
wyrobić! No cud!
- Policzymy się w samochodzie -
zwrócił się do niego i wstał z krzesła. - Musimy już
jechać.
- Dobra. - skinął głową. - Pa
kochanie. - przytulił mnie i pocałował w czoło. Uśmiechnęłam
się szeroko o wyszłam za nimi do korytarza. Pomachałam mu jeszcze
i puściłam całusa w powietrzu. Wyszli, a ja z uśmiechem wróciłam
do swojej sypialni by się przebrać.
LOLA
Wieczorem usiadłam przy kominku i
wzięłam do ręki scenariusz. Hektor się naprawdę postarał i
dostałam go już dziś. Widocznie bardzo mu zależy, bym to właśnie
ja zagrała w tym filmie. Dzieci już spały, więc mogłam na
spokojnie zapoznać się z zawartością. Moim partnerem miałby być
Mario Casas i wiedziałam, że to już będzie duży problem dla
Isco. Okazało się, że Hektor chciałby, aby w naszym filmie
zagrała nasza córka Maria. Hmm, bardzo interesujące. To była
bardzo korzystna oraz fajna propozycja i naprawdę chciałabym zagrać
w tym filmie. Mam dość ciągłego siedzenia w domu i bycia kurą
domową. Chciałam wrócić do pracy. Ale z drugiej strony miałam
Isco oraz trójkę moich diabełków.
Postanowiłam poradzić się Cristiny, bo tak naprawdę to tylko ona mogła mi pomóc z podjęciem decyzji. Sięgnęłam po komórkę i wystukałam jej numer.
- Hej, Cris - powiedziałam, kiedy usłyszałam jej głos.
Postanowiłam poradzić się Cristiny, bo tak naprawdę to tylko ona mogła mi pomóc z podjęciem decyzji. Sięgnęłam po komórkę i wystukałam jej numer.
- Hej, Cris - powiedziałam, kiedy usłyszałam jej głos.
- Cześć Lola. Co słychać?
Pożegnałaś już tego swojego faceta?
- Niestety już tak. A ty Thiago? -
zapytałam ze śmiechem.
- Też. O mały włos, a by nie zdążył,
ale i tak całą wina musiała spaść na mnie. - zaśmiała się.
- Bo jestem pewna, że maczałaś w tym
palce - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak, ty się zmówiłaś z Rafaelem?
- Ja? Nie, nie - zaśmiałam się
cicho. - Po prostu wiem jak to wygląda. Też mam męża!
- Niech będzie. - zaśmiała się. -
Mów co tam słychać u dzieci.
- Wszystko dobrze. Ale tęsknią już
za tatusiem, zwłaszcza Maria. A twoje jak? Zdrowe?
- No pewnie! I mam zamiar zabrać je na
kilka dni do Sao Paulo z Rafą i Katiną. Takie wakacje.
- Oo, no to całkiem fajnie! Ja
dostałam propozycje zagrania w filmie - powiedziałam.
- Wow! Zaskoczyłaś mnie i to bardzo.
Co to za film?
- O rodzinie, która ma problemy z
alkoholem. Przemoc i takie tam sprawy.
- Dla ciebie coś nowego. A co na to
Isco?
- Nie mówiłam mu jeszcze o
szczegółach, ale czuje, że nie będzie zadowolony - westchnęłam
cicho. - Mam zagrać z Casasem.
- Z Mario? Oj uwierz, nie chcę widzieć
ani słyszeć jego reakcji.
- Ja też, ale jestem na to skazana.
Isco to typ zazdrośnika i nic tego nie zmieni.
- Licz się od razu z tym, że mam
dziwne przeczucie, że Mario cały nie wyjdzie w starciu z twoim
mężem.
- Myślę, że po tylu latach już mu
przeszło. Ale Mario to akurat najmniejszy problem - jęknęłam.
- To znaczy?
- Musiałabym się przeprowadzić do
Barcelony na pół roku. Dodatkowo Hektor chciałby, aby Maria
zagrała ze mną w filmie - wyjaśniałam jej.
- Coś mi się zdaje, że będziesz to
musiała powiedzieć Isco na raty, bo za jednym razem to byłoby dla
niego za dużo!
- I tak się nie zgodzi - prychnęłam.
- Thiago by się wkurzał, a co dopiero
Isco!
- A ja naprawdę chciałabym spróbować
- wyszeptałam. - To jest dla mnie duża szansa.
- Nie dziwię ci się. Więc spróbuj
porozmawiać o tym na spokojnie z Isco.
- A ty wiesz jak z nim wygląda
spokojna rozmowa? Bo ja nie wiem!
- No, ale jakoś musisz mu to
powiedzieć.
- Wiem. Najgorsze jest to, że Hektor
czeka na moją odpowiedź i będę musiała pogadać z Isco przez
telefon - mruknęłam smutno. - Nie wiem czy zgodzi się na taką
rozłąkę z dziećmi.
- Ciężko to widzę. - skrzywiła się.
- Tak czy siak, musisz spróbować.
- Chyba, że podrzucę dzieci teściom
i polecę do niego na jeden dzień.
- To niegłupi pomysł. Może od razu
chłopaki mu jakoś przegadają?
- Chciałabym mieć już to za sobą.
Już dziś czułam między nami napięcie, kiedy mu powiedziałam, że
Hektor dzwonił.
- Isco nie powinien cię ograniczać.
Nie po to się męczyłaś tyle, żeby teraz siedzieć w domu.
- Masz rację. Bez względu na jego
zdanie i tak przyjmę tą propozycje - zgodziłam się.
- Wiesz, że to może być dla was
wszystkich trudne?
- Wiem - pokiwałam głową. - Ale ja
od sześciu lat zajmuję się tylko dziećmi i domem. Nie miałam ani
jednego dnia przerwy.
- Rozumiem cię. Dlatego powinniście
jakoś dojść z Isco do porozumienia z tym.
- A co u ciebie i Thiago? - zapytałam
z uśmiechem.
- Można powiedzieć, że wspaniale.
Chociaż mój mąż ostatnio zrobił się za bardzo wylewny. -
zaśmiała się do telefonu.
- No to powinnaś się cieszyć!
- Cieszę się i stwierdzam, że jest
bardzo dobrze.
- No i to jest najważniejsze.
Jesteście dla siebie stworzeni - uśmiechnęłam się i wstałam z
kanapy. Udałam się na górę, by zobaczyć czy dzieci spokojnie
śpią.
- Teraz też tak myślę, bo mam
wspaniałego męża, który jest za razem cudownym mężczyzną i
ojcem.
- Ale nam się trafiło, co? Obie mamy
cudownych mężów i wspaniałe dzieci - zaśmiałam się cicho.
- Moje dzieci to akurat za bardzo wdały
się w Alcantarów! - uśmiechała się.
- Prawda - przytaknęłam i najpierw
sprawdziłam co u mojej najmłodszej pociechy. - Moje dzieci są
spokojne za mną.
- Ciesz się, bo mały Rafa wdał się
w dużego Rafe!
- Powinnam ci współczuć? - zaśmiałam
się i zajrzałam do Marii, która nie spała. - Poczekaj chwilę -
szepnęłam do telefonu. - Dlaczego nie śpisz? Znowu nie możesz
zasnąć? - zapytałam, a ona pokiwała główką. Usiadłam obok
niej i mocno ją przytuliłam. - Dobra, jestem.
- Mamusiu, z kim rozmawiasz? - zapytała
moja córka.
- A kogo ja tam słyszę? - zapytała radośnie Cristina. - Powiedz jej, że Rosario z Rafaelem dawno już śpią.
- A kogo ja tam słyszę? - zapytała radośnie Cristina. - Powiedz jej, że Rosario z Rafaelem dawno już śpią.
- Z ciocią Cris. Mówi, że Raf i Rosa
dawno śpią - pocałowałam ją w główkę.
- Mogę z nią chwilkę porozmawiać? - zapytała, a ja oddałam jej telefon. -Cześć, ciociu! -przywitała się radośnie.
- Mogę z nią chwilkę porozmawiać? - zapytała, a ja oddałam jej telefon. -Cześć, ciociu! -przywitała się radośnie.
- Cześć skarbie, a czemu ty jeszcze
nie śpisz?
- Nie mogę spać - odparła smutno. -
Tata do mnie dzisiaj nie zadzwonił i nic przeczytał bajki.
- Kochana, tatuś jest zmęczony i
pewnie już dawno chrapie razem z wujkiem Thiago. - zaśmiała się.
- Ale obiecał, że zadzwoni! -
oburzyła się.
- Jutro rano pewnie zadzwoni, a ty
musisz być wypoczęta, żeby móc z nim rozmawiać.
- Jeśli chcesz to możesz dziś spać
ze mną na miejscu tatusia - uśmiechnęłam się do niej.
- Ciociu, ja idę spać z mamusią! Dobranoc! - powiedziała radośnie i oddała mi telefon.
- Ciociu, ja idę spać z mamusią! Dobranoc! - powiedziała radośnie i oddała mi telefon.
- No dobrze, ja już też będę
kończyć i bo i tak rano muszę dokończyć pakowanie. Bliźniaki są podekscytowane wakacjami w Brazylii!
- Wcale się nie dziwię. Bawcie się
dobrze!
- Dzięki! W razie czego mów jak tam
sprawy. I jeżeli będziesz u Isco to wyściskaj ode mnie chłopaków.
- Szczególnie jednego? - zaśmiałam
się i chwyciłam Marię za rączkę. Zabrała swojego misia i
udałyśmy się do mojej sypialni.
- Można tak powiedzieć, ale ja i tak
go lepiej wyściskam jak się zobaczymy.
- Dobra, dobra. Kończę już, bo moja
księżniczka musi spać. Dobranoc - pożegnałam się i rozłączyłam.
Maria wgramoliła się na łóżko i od razu położyła na miejscu Isco. Nie minęło kilka minut a spała jak suseł.
Maria wgramoliła się na łóżko i od razu położyła na miejscu Isco. Nie minęło kilka minut a spała jak suseł.