piątek, 22 listopada 2013

Szesnasty: Jak mogłeś zamienić Messiego na to zapchlone coś?!

 CRISTINA

  Właśnie przekroczyliśmy próg naszego pokoju hotelowego. Odłożyliśmy walizki w kąt i oboje z szerokim uśmiechem, wyszliśmy na balkon. Oparłam się o barierkę i spojrzałam w dal na plażę. Poczułam dłonie mojego chłopaka na talii i po chwili jego brodę, którą oparł o moje ramię. 
   - Jest pięknie. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. 
   - Cieszę się, że jestem tu z tobą. - zaśmiałam się. 
   - Mamy dla siebie calutki tydzień, jak na razie. Później balujemy razem z Lolą i Noelem. - zaczął nami bujać, a ja przymknęłam powieki. Gdy Tyler podał pomysł byśmy pojechali razem na Ibizę, nie wiedziałam co myśleć. Czy wracając do tego miejsca wszystko stanie mi przed oczami, czy jednak może będzie dobrze, bo będę z nim? - Co będziemy dziś robić? - zapytał, przesuwając czubkiem nosa po mojej szyi. 
   - Może chodźmy się przejść? - zachichotałam. 
   - A już myślałem, że zaproponujesz byśmy zostali w hotelu. - zrobił smutną minkę, a ja się zaśmiałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. 
   - Sam mówiłeś, że będziemy sami cały tydzień. - puściłam do niego oczko i pociągnęłam w stronę wyjścia. 
 Najpierw przeszliśmy się brzegiem plaży, smażąc się promieniami słonecznymi. Później poszliśmy do miasta. Kupiliśmy lody i usiedliśmy przy fontannie, podbierając sobie nawzajem różne smaki deseru.
   - Tu był gdzieś taki fajny sklep z ubraniami... - zaczęłam się rozglądać. 
   - Kochanie, sklep z ubraniami? Chcesz mnie wykończyć na starcie? - otworzył szeroko oczy i spojrzał na mnie błagalnie. 
   - Oj od razu wykończyć... - zaśmiałam się. - Tobie też coś kupimy. - chwyciłam za jego dłoń i słodko się uśmiechnęłam. 
   - No dobra, ale nie siedźmy tam pół dnia! - pogroził mi palcem. Wstał i ruszyliśmy w stronę ciągu budynków. 
   - Cristina! - usłyszałam znajomy głos, gdy przeglądaliśmy z Tylerem wieszaki z ubraniami. Ledwo zdążyłam się odwrócić, a już byłam przez kogoś mocno ściskana. Dopiero po chwili zorientowałam się kto to był. 
   - Marc! - pisnęłam z szerokim uśmiechem na twarzy. - Jak miło cię widzieć! - dorzuciłam. - Poznaj, to mój chłopak Tyler, a to Marc. - podali sobie dłonie. - Jesteś sam czy przyjechałeś z kimś?
   - Miałbym przyjechać sam? Żartujesz?! - zaśmiał się. - Jesteśmy wszyscy, a nawet z nadwyżką. - wyszczerzył się wskazując za siebie. Zbliżała się do nas grupa chłopaków i dziewczyn. Pierwszą osobą jaką zauważyłam... Nie, to nie był Thiago... Jego zobaczyłam jako drugiego. Była to ciemnowłosa dziewczyna, przyklejona do ramienia Isco. Pocieszył się chłopak, ale nieodpowiednio! Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia,
   - Isco, jak mogłeś zamienić Messiego na to zapchlone coś?! - nie hamowałam się, a ona zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół. Przy niej nigdy tego nie robiłam, a sama zauważyłam, że ostatnimi czasy nie byłam taka jak jeszcze rok temu. Nie rozklejałam się z byle powodu i to co chciałam powiedzieć, mówiłam. Stałam się odważniejsza i pewniejsza siebie. Alarcona zamurowało, a dziewczyna spojrzała na mnie z mordem w oczach. 
   - Monica! - zawołał Tyler i zaczął się z nią witać, a ja przewróciłam oczami.
   - To wy się znacie? - zdziwił się Francisco. 
   - Tyler to mój kuzyn. - zapiszczała, a mi się w kieszeni nóż otwierał. 
   - Nie martw się, my też za nią nie przepadamy... - usłyszałam za sobą i odwróciłam się. Był to Alvaro. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go na powitanie. 
   - Gdybym mogła, wydrapała bym jej oczy. - szepnęłam mu do ucha, a on się zaśmiał. Dalej przywitałam się z Ignacio, Cristianem i Martinem. Później przedstawili mi Llorenę, dziewczynę Tello, Maitę, partnerkę Martina oraz uwaga, dziewczynę Marca - Violę. No dla mnie to był największy szok. Bartra ma dziewczynę! Ale nawet jak stali obok siebie to wyglądali ze sobą idealnie. Oboje ciągle się uśmiechali. Na samym końcu stali Thiago i Rafael, coś do siebie szeptali. Gdy na nich spojrzałam, oni spojrzeli na mnie. Pomimo wszystkiego, posłałam im lekki uśmiech. Obaj odpowiedzieli tym samym. 
   - Naprawdę, bardzo miłe spotkanko. - powiedziała Monica i znów przylgnęła do Isco, a Tyler stał obok i cieszył się jak małe dziecko, że zobaczył swoją kuzynkę. 
   - Ej, tylko Loli tu jeszcze brakuje! - zawołał Alvaro. 
   - Lola przyjedzie, ale za tydzień i z Noelem. - wypalił Tyler. 
   - Super. - powiedział Isco, ściskając usta i poruszając brwiami. 
   - I w końcu będziemy mogły poznać obie dziewczyny, o których w zeszłym roku się tyle osłuchałyśmy. - Maite zwróciła się do Lloreny. 
   - Masz rację. - odparła Lopez. - Ja to już po woli zaczynałam się robić zazdrosna. - puściła do mnie oczko. 
   - Monica, długo już jesteście razem? - spojrzałam na nią, z dalszą chęcią mordu. 
   - Od półtora miesiąca, a co? - odparła, wyszczerzając zęby. 
   - Nie, nic, nic... - mruknęłam. Powiedziałabym coś, ale... A z resztą, co mi tam?! - Cudownie razem wyglądacie, ale ja jednak preferuje widok Isco z blondynką u boku. - szeroko się uśmiechnęłam i sama ruszyłam w stronę wyjścia ze sklepu. Po chwili dogonił mnie mój chłopak, obejmując mnie ramieniem. 
   - Kiedy w końcu z Monicą przestaniecie sobie skakać do gardeł? - westchnął. - Ona jest moją jedyną kuzynką, a ty kobietą. Nawet fajnie, że spotyka się z Isco.
   - Tyler... Oj, nie lubię jej i tyle. - mruknęłam. 
   - Chcą żebyśmy dziś wieczorem z nimi poszli na imprezę. Zgadzasz się? 
   - Może... Jeżeli nie będę miała ciągle przed sobą twojej kochanej kuzyneczki, to może i dobrze będę się bawić... - westchnęłam. - Straciłam ochotę na zakupy. Chodźmy coś zjeść. - powiedziałam. Odwróciłam się tylko na chwilę i jak na złość zobaczyłam jedynie starszego Alcantarę. Za pierwszym razem jakby spłynęło to ze mnie jak woda wylana z wiaderka, ale teraz? Teraz coś zabolało. 

 LOLA

   Leżałam w łóżku razem z Noelem i oglądaliśmy ostatni odcinek naszego ulubionego serialu, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Nie chciało mi się wstać, ale kiedy brunet zakomunikował, że dzwoni Cristina to szybko przyłożyłam sobie telefon do ucha.
   - Cześć, Kochana - zaświergotałam radośnie i wtuliłam się w ramię swojego chłopaka. - Jak tam na Ibizie? Słoneczko świeci?
   - Świeci, grzeje i wszystko to co ma gwarantować. - powiedziała szybko, tonem jakby była czymś zdenerwowana. - Pamiętasz ukochaną kuzyneczkę Tylera? 
   - Tą, której nie cierpisz? Kojarzę - odpowiedziałam i posłałam Noelewi szeroki uśmiech.
   - Tak, ta. Jest tu i już działa mi na nerwy. Wydrapałabym jej oczy i ty pewnie też zaraz będziesz mieć na to wielką ochotę. 
   - Dlaczego? Zrobiła coś złego? - zapytałam, mając złe przeczucia. Głos Cristiny pokazywał, że jest zła i smutna, co mnie zmartwiło.  
   - Prócz tego, że przyczepiła się do naszych przyjaciół, a w szczególności do jednego, to nic. - warczała. 
   - Możesz mówić jaśniej? Pojechała razem z wami? - dopytywałam się.  
   - Jaśniej? Twój Isco sobie ją teraz pewnie puka. - była zła, zła i to cholernie. - Jest tu też Marc, Cristian i Martin ze swoimi dziewczynami, plus Ignacio i Alvaro. I wiesz kto jeszcze? - mówiła podniesionym tonem, jakby miała o coś pretensje. 
   - Poczekaj chwilkę - wyszeptałam i zakomunikowałam Noelowi, że idę do drugiego pokoju. Podniosłam swoją chudą pupę i skierowałam się do własnej garderoby. Usiadłam na puszystym dywanie i skuliłam nogi. - Jak to Isco ją teraz puka? - zapytałam, próbując się nie rozpłakać. Przez cały ten czas próbowałam o nim nie myśleć i nie czytać o nim w internecie. Sądziłam, że to zamknięty rozdział, ale pomyliłam się. - Jest tam też Thiago, prawda? Dlatego jesteś taka zła?  
   - Nie, skaczę ze szczęścia. Lola, obiecałyśmy sobie, że zapominamy o nich... Teraz go zobaczyłam i... A Isco jest z Monicą. - powiedziała łamiącym się głosem. 
   - Bo zapomniałyśmy - powiedziałam pewnie. Chciałam i musiałam jej pokazać, że musimy być silne. - Cris, nie łam się. Jesteś tam z Tylerem, swoją wielką miłością. A jeśli Isco kogoś ma, to powinnam mu życzyć powodzenia, prawda? - westchnęłam i poczułam na swoim policzku samotną łzę.  
   - Masz rację. Wiesz, dziś zdałam sobie sprawę, że brakowało mi tych kretynów. - zaśmiała się. - Marc ma śliczną dziewczynę! Udało mu się w końcu! - mówiła weselej. - I idziemy z Tylerem z nimi dziś na imprezę. Trzymaj kciuki żebym nie zabiła tej czarnej suki. 
   - Marc ma dziewczynę?! Naprawdę? - zaśmiałam się cicho i westchnęłam głośno. - Mi też ich brakuje. Myślisz, że będą chcieli się ze mną zobaczyć? - zapytałam i wstałam z dywanu. - I zostaw ją w spokoju. Ona uszczęśliwia Isco - dodałam poważnie.
   - Chyba tylko w łóżku. - prychnęła. - Pytali o ciebie, więc chcą żebyś tu była.
   - To boli, wiesz? Ja spałam tylko z Isco - jęknęłam i oparłam głowę o ścianę. - To miłe. Ja również chce się nimi zobaczyć - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   - Wybacz. - mruknęła. - Jak myślisz, w co mam się ubrać na tą imprezę? I najchętniej dopiekłabym tej całej Monice. 
   - Jak to w co?! W najlepszą sukienkę, jaką masz! - zapiszczałam i przypomniałam sobie nasze zakupy w Nowym Jorku, kiedy mnie odwiedziła. - Chyba zabrałaś te nowe sukienki, co?
   - Tak, wzięłam je. - zaśmiała się. - Zaraz coś sobie wybiorę. 
   - No i super! Ja już jestem spakowana - uśmiechnęłam się szeroko. - Szkoda, że mnie dziś z wami nie będzie, ale Noel musi zostać w Nowym Jorku i uporać się z rozwodem rodziców. Bardzo to przeżywa i powinnam go wspierać.      
   - Rozumiem. Pozdrów go. - powiedziała. - Lola, czekam na ciebie. Chłopcy też. - zaśmiała się. - Musisz poznać dziewczyny. Na pierwszy rzut oka wydają się fajne, no z wyjątkiem kuzynki Tylera!
   - Zadzwoń później i mi wszystko opowiedz, dobrze? Pozdrów chłopaków i powiedz, że bardzo się za nimi stęskniłam! Szczególnie za Bartrą - powiedziałam i wyszłam z garderoby. Noel siedział w kuchni z kubkiem kawy. - Cris pozdrawia - wyszeptałam mu do ucha i przytuliłam się do niego. Uśmiechnął się szeroko i dał znak, bym też ją pozdrawiała. - Noel również pozdrawia - powiedziałam do komórki.  
   - Jasne, podziękuj. Ja już będę kończyć. Idę sobie coś przygotować do przebrania. - mówiła. - Pa Lola. Do usłyszenia. 
Usiadłam obok Noela i posłałam mu lekki uśmiech. Było mi go bardzo szkoda, bo ostatnio przeszedł bardzo wiele. Jego rodzina właśnie się rozpadła, a on nie wie, co robić.
   - Kochanie, wszystko będzie dobrze. Masz mnie - chwyciłam go za dłoń.
   - Wiem. I to jest najważniejsze - odpowiedział i ucałował moją dłoń.

CRISTINA

 Wybrałam jedną z sukienek i przebrałam się. Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w kierunku klubu na plaży, gdzie się umówiliśmy. Po dziesięciominutowym spacerku byliśmy z Tylerem już na miejscu. Jak się okazało, tamci też już byli. Zajęli dwa ogromne narożniki. Przywitaliśmy się z nimi i usiedliśmy do przy tym, gdzie było miejsce. Na szczęście nie był to stolik, gdzie siedział Thiago ze swoim bratem, ale na nieszczęście była tam Monica! Przy tamtym stoliku siedzieli bracia Alcantara, Martin z Maite, Camacho i Cristian z Lloreną, a przy naszym Marc z Violą, Isco z czarną pajęczycą, Alvaro no i nasza dwójka. Faceci oczywiście wpadli w temat piłki nożnej, Mo łasiła się do Alarcona i ciągle przytakiwała to jemu, to Tylerowi. Ja natomiast znalazłam wspólny język z dziewczyną Bartry. Jacy oni są do siebie podobni! Oboje lubili rozmawiać, śmiać się i gadać od rzeczy. Violi to się rzadko zdarzało, ale Marc to już robi, nawet o tym nie wiedząc! 
   - Długo jeszcze będziecie gadać o tej piłce? - wtrąciła się Violetta w pewnym momencie. 
   - Skarbie, to nie zależy od nas. To tak samo przychodzi... - jęknął Marc i ucałował ją w sam czubek nosa.  
   - No, bo chciałabym zatańczyć! - jęknęła czerwonowłosa. 
   - Tańczyć? Ktoś tu chce tańczyć?! U mnie też przynudzają, więc zapraszam. - tuż przy naszym stoliku, jak na zawołanie pojawił się Rafael i wyciągnął Violę. Ta tylko pokazała język swojemu chłopakowi i poszła za Alcantarą. 
   - Tyler... - powiedziałam. Mógłby się domyślić! Ten tylko skorzystał z okazji i przysunął się do Bartry, ciągle trajkocząc coś o jakimś ważnym meczu dla Barcelony. A to niby kobiety to wielkie plotkary! Ja mu o tym jeszcze przypomnę, naprawdę! 
   - Trudno kochanieńka, będziesz się nudzić. - szepnęła jadowicie Monica, siedząca teraz obok mnie. Nie dość, że to mnie wkurza samą obecnością, to śmie się jeszcze odzywać. 
   - Na to wygląda. - warknęłam. 
   - Udało mi się, wdrożyć w świat sławy, a ty tkwisz przy moim kuzynie. Jestem lepsza. - śmiała się, patrząc mi prosto w oczy! Miałam ochotę chwycić za jej kudły i je wyszarpać. Co ona sobie wyobraża?! 
   - A bądź sobie nawet i z księciem Williamem. Ja przynajmniej mam szczerych przyjaciół. - spojrzałam na nią z uśmiechem. 
   - Poszłabym zatańczyć. - powiedziała głośno i spojrzała na mnie. Nikt jakby nie usłyszał. Chłopcy rozmawiali dalej. Chciała tym coś udowodnić? Zaśmiałam się w duchu. 
   - Nudzi mi się. - jęknęłam. 
   - To chodź, zatańczymy! - zerwał się Alvaro i pociągnął mnie na parkiet. Kątem oka śledziłam Monicę. Siedziała naburmuszona. - Ma minę jakby wdepnęła w psie gówno. - zaśmiał się. 
   - Czyli widzę, że kochacie ją tak samo jak ja. - odparłam, gdy ten obracał mnie wokół mojej osi. 
   - Proszę... Lata za Isco jakby jej góry i niebo obiecał. Znalazł taką cizię i ma. Szkoda mi tylko Loli, gdy tu przyjedzie i zobaczy z czym on się teraz zadaje. - mówił. 
   - Racja. Rozmawiałam już z nią o tym. 
   - I? 
   - Powiedziała sobie, że chce o nim zapomnieć. 
   - A ty i Thiago? - zapytał cicho po chwili. Spuściłam wzrok. 
   - A co ma być? Nic. 
   - Dobra, nie wnikam. - puścił do mnie oczko. Po skończonej piosence, podziękował za taniec i wrócił do stolika. Ja z tego zrezygnowałam. Klub był na takim jakby podwyższeniu nad brzegiem plaży. Usiadłam na skraju drewnianych schodów. Było tu pusto i ciszej, więc mogłam przynajmniej usłyszeć swoje myśli. Vazquez zapytał o Alcantarę. Nie wiem czy wie o tym co się wydarzyło w zeszłym roku, ostatniej nocy, ale... Czy to było widać, że Thiago mi się podobał? Wpatrywałam się w ciemne niebo i księżyc, który odbijał się w tafli wody. 
   - Można? - usłyszałam i spojrzałam do góry. Obok mnie stał właśnie Thiago. 
   - Tak. - powiedziałam niepewnie. Usiadł obok i również utkwił wzrok na horyzoncie. 
   - Jak się masz? - zapytał.
   - Dobrze. A ty? - odparłam cicho. Przyznaję, czułam się niezręcznie.  
   - Wszystko okej. Jakoś leci - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Ładna z was para - dodał po chwili milczenia.
   - Dzięki. - szepnęłam, bo co mu miałam odpowiedzieć? Mój wzrok dziwnie przeniósł się na jego nadgarstek prawej ręki. Nosił moją bransoletkę. Co to mogło oznaczać? Znalazł ją i szkoda mu było wyrzucać? Mógł dać siostrze albo mamie, a on ją tak po prostu nosił. Zorientował się, że ją zauważyłam. Również na nią zerknął.  
   - Mam nadzieje, że nie jesteś zła, że ją zatrzymałem - odezwał się. 
   - Skądże, nie! Zgubiłam ją i okazała się twoim znaleziskiem. - odwróciłam wzrok, byle nie spojrzeć na jego twarz i w oczy.   
   - Cieszę się - powiedział i delikatnie chwycił mnie za brodę i pokierował nią tak, bym spojrzała na niego. - Wiele o tym wszystkim myślałem. Możemy o tym porozmawiać? - zapytał.
    - Ciągle rozmawiamy. - powiedziałam i znów uciekłam swoim wzrokiem. Bałam się mu spojrzeć w oczy. Jeszcze chyba nigdy się tak niczego nie bałam!
   - Ale nie o tym, co się wtedy stało. Uciekłaś i zostawiłaś mnie tam samego. Bez żadnych wyjaśnień.. - wyczułam w jego głosie smutek i trochę złości. I wcale mu się nie dziwiłam.  
   - Jeżeli o to chodzi, to nie żałuję. Też wtedy tego chciałam, ale rano miałam mętlik w głowie i zdecydowałam się jak najszybciej wrócić do domu. - powiedziałam i poczułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. - Ja miałam swoje życie, poukładane i spokojne, ale... - spuściłam głowę. 
   - Ale postanowiłaś się od tego wyrwać i pobawić mną?  
   - Nie! - odparłam automatycznie. Mógł tak pomyśleć. - Żyłam sobie spokojnie w Maladze z chłopakiem, ale na wakacjach poznałam ciebie i... - przymknęłam powieki. - Proszę, nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej. - schowałam twarz w dłoniach. 
   - Myślisz, że dla mnie to wszystko jest łatwe? - zapytał z wyrzutem. - Jestem w tobie zakochany! I uwierz, nie jest mi łatwo patrzeć na ciebie i twój perfekcyjny związek!
   - A mi jest łatwo? - zapytałam z wyrzutem. - Wtedy w Maladze, wszystko stanęło mi przed oczami. Cholera, nawet w uśmiechu twojego brata, widziałam twój uśmiech!    
   - Więc dlaczego nie zostawisz Tylera i nie spróbujesz ze mną? Co cię powstrzymuje?
   - Z Tylerem mi się układa. Nie potrafiłabym z nim zerwać. - spojrzałam na niego. Był smutny, a ja miałam ochotę się do niego przytulić. Gdyby nie to, że jest tam Tyler, pewnie bym to zrobiła. 
   - To chyba wszystko, co chciałem wiedzieć - mruknął smutno. - Nie martw się, nie powiem nic twojemu chłopakowi. Chce, byś była szczęśliwa - uśmiechnął się i odszedł.
  W tym momencie miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Znów. Kocham go. I właśnie teraz sobie to uświadomiłam, tak naprawdę. Chciał wszystko tylko wyjaśnić i nic nie kombinować, bym była szczęśliwa z innym. Kocha mnie. Powiedział to. Ale czy ja teraz będę w pełni szczęśliwa z Tylerem? Wyjęłam z kopertówki paczkę chusteczek higienicznych, by wytrzeć łzy. Przez przypadek wytrąciłam swój telefon. Na wyświetlaczu widniało powiadomienie o wiadomości od Loli. Pytała jak tam impreza i czy Monica nadal żyje. Nie bawiłam się w odpisywanie. Od razu wykręciłam jej numer. Odebrała zaraz po pierwszym sygnale.
   - Lola ratuj. - powiedziałam przez łzy.
   - Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?!
   - Ja nie potrafię się oszukiwać. Ja go kocham. 
   - Cristina.. - westchnęła. - Rozmawiałaś z nim?  
   - Przed chwilą. - kiwnęłam głową. - On... Ja... - jąkałam się. - Powiedział, że mnie kocha, ale nic nie zrobi, bo chce mojego szczęścia. 
   - Ja też pragnę twojego szczęścia, dlatego przylecę jak najszybciej i ogarnę cię! Kochasz Tylera i to się liczy - w jej głosie było słychać niepewność. Chyba sama siebie przekonywała co do racji jej słów.
   - Kocham, ale... Ja już sama nie wiem. Czuję się gorzej niż wtedy po nocy spędzonej z Thiago. Jakbym dostała kamieniem w głowę.   
   - Może powinnyśmy wybrać inne miejsce na wakacje? Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na spotkanie z Isco.
   - Zacznijmy od tego, że to Tyler z Noelem uparli się na Ibizę, więc to im podziękuj! A z resztą skąd miałam wiedzieć, że oni znów tu będą? Że znów Thiago zrobi mi z mózgu paćkę i zaraz nie będę nawet wiedzieć jak się nazywam! 
   - Cris, uspokój się. Miałyśmy o nich zapomnieć, pamiętasz? - zapytała. - Za godzinę będę miała samolot.    
   - Przylecisz, naprawdę?! A co z Noelem? - otworzyłam szeroko oczy. 
   - Doleci do nas. On jest dużym chłopcem i sobie poradzi, a ty zagubioną dziewczynką, która mnie potrzebuje - powiedziała poważnie.   
   - Dziękuję ci. - szepnęłam. - Muszę się ogarnąć i wracać, bo będą się niepokoić.  
   - Trzymaj się. Niedługo będę - mruknęła i rozłączyła się. 
 Wstałam i wyrzuciłam do kosza zużyta chusteczkę. Zrobiłam kilka kroków, ale po chwili zostałam odciągnięta przez kogoś do baru. 
   - Jeszcze tam nie wrócisz, chyba, że chcesz żeby zaczęły się pytania dlaczego płakałaś? - paplał młody Brazylijczyk, Rafa. Zamówił dwie setki. - Płacząca dziewczyna i to jeszcze przez mojego brata... To zawsze przeze mnie dziewczyny płakały. - powiedział i podał mi kieliszek. Wypiłam alkohol jednym przechyleniem kieliszka. Skrzywiłam się. 
   - Bywa. - mruknęłam. 
   - Zapewne zachwalał bym teraz swojego brata, ale nie chcę żebyś mi się tu jeszcze bardziej rozpłakała, więc zapraszam do tańca. - wyciągnął dłoń. Rafa był szalony i zabawny, to było pewne. Porwał mnie w tłum tańczących. Do stolika wróciłam dopiero po dziesięciu minutach, bo po drodze odbili mnie jeszcze Cristian i Marc, ale na końcu i tak jeszcze zatańczyłam z Alcantarą. Stwierdził, że już nic po mnie nie widać, więc  możemy spokojnie wracać. Tak, zdecydowanie był szalony. Przy stoliku, nie żebym się rozglądała, ale ani przy jednym, ani przy drugim nie było Thiago. Ulotnił się. Może nawet i lepiej? 

***
Powrót na Ibizę! Jaramy się ♥ 
I mamy tu teraz większą liczbę bohaterów :D I tak, jest już Viola - Nataleczka, if you know what I mean? 
Oraz pajęczyca, modliszka, czarna suka i tak dalej - Monica :D 
Powiem tak, będzie się działo!

No i jeszcze... Pep, masz jutro wystawić do gry tego zmarzlaka, rozumiemy się? 

sobota, 16 listopada 2013

Piętnasty: Dobra, chodź Villa


THIAGO

           Isco ciągle nagabuje mnie żebym przyjechał do niego do Malagi. Nabawił się kontuzji i tam spędza ten czas. Mówi, że mu się nudzi i potrzebuje towarzystwa kolegów. Wyjajczał, wyjajczął i mu się udało. Postanowiłem tam do niego pojechać, z racji, że dostaliśmy z drużyną kilka dni wolnego. Gdy mój brat usłyszał, że jadę, uparł się, że jedzie ze mną. Chociaż tyle, że nie musiałem się tłuc tyle drogi sam. Na miejscu byliśmy popołudniu i od razu spotkaliśmy się z Alarconem w parku, gdzie miał siedzieć ze swoim psem. Przywitaliśmy się i usiedliśmy we trójkę na jednej ławce, patrząc jak pies Isco biega wokół.
       - Masz spokój, ptaszki ci śpiewają.. Aż tak pragnąłeś naszego towarzystwa? - zaśmiałem się, poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie.
    - Nie potrzebował bym was, gdyby Messi potrafił mówić - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.
    - Oj Isco, Isco. - roześmiałem się i pokręciłem głową. - Jak tam ta twoja noga? - zapytałem, patrząc jak mój brat drapie labradora za uchem.
    - Jest w porządku. Za kilka dni będę mógł wrócić do treningów - mruknął. - Cieszę się, że mogłem odwiedzić rodzinę i przyjaciół.
    - Ej Isco, ty podobno tu na jakiejś gali byłeś? - wypalił Rafael.
    - To prawda - pokiwał głową. - Zostałem wyznaczony do przekazania nagrody dla Loli Rosales.
    - Co?! - prawie wrzasnąłem, bo właśnie piłem wodę z butelki, a przez to się oblałem! - A Lola czasem nie powinna być w Stanach?
     - Zagrała główną rolę z Mario Casasem. Kojarzysz go, nie? - zapytał ze śmiechem. - Przysiadłem się z nim do stolika Loli, Noela oraz Cristiny i jej chłopaka - dodał po chwili.
    - Loli i Noela? Oni są razem? - zdziwiłem się. Na słowo Cristina, lekko zamarłem, Raf na mnie spojrzał, ale mi to wcale nie pomogło.
    - Wierz mi, że byłem tak samo zaskoczony jak ty - westchnął, przecierając swoją twarz dłonią. - Ale pewnie raczej cię obchodzi jej przyjaciółka, co?
    - Isco, ty to specjalnie robisz, co? - zmrużyłem oczy.
    - Chcesz żeby mi brat znów w doła wpadł? - zaśmiał się Rafael. - Minęło tyle czasu, a on nie zapom... Nie chce zapomnieć. - wskazał na mój nadgarstek. Spoczywała na nim niebieska bransoletka z koralików. Tak, ta sama, którą zgubiła wtedy Cristina. Przypomina mi o kobiecie, którą pokochałem.
    - Nie muszę o niej mówić - powiedział i spojrzał na bransoletkę. - Nosisz damskie koraliki? - zaśmiał się i rzucił Messiemu piłkę, którą trzymał w dłoniach.
    - I wyobraź sobie, że nawet ich nie zdejmuję. - spojrzałem na niego. Wtedy usłyszeliśmy piskliwe szczekanie. Cała nasza trójka podniosła głowy i spojrzała przed siebie. Alejką nieopodal biegł labrador, taka mniejsza wersja psa mojego przyjaciela, a za nim szła objęta para. Widać było, że o czymś rozmawiali. Spojrzałem na dziewczynę i otworzyłem szeroko oczy, opierając się plecami o tył ławki. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Szczerze się uśmiechała. Wyglądała przepięknie.
     - O wilku mowa - mruknął Isco i pokiwał do chłopaka, który również go zauważył i zrobił to samo.
    - CO?! Kto to jest? - dopytywał się mój brat.
    - Cristina. - szepnąłem, spuszczając głowę i przygryzając dolną wargę. Najchętniej to zerwał bym się z tej ławki i tam do niej pobiegł!
    - To ona?! Nie widzę jej dobrze. - mruknął. - Ja muszę porządnie obczaić wybrankę serca mego starszego braciszka! - wyszczerzył się Raf. - Dawaj mi tego Xaviego. - spojrzał na Isco.
    - Jakiego znów Xaviego?! We łbie ci się popierdoliło? - spojrzał na niego jak na debila.
    - No psa. Chodź Iniesta! - złapał za smycz.
    - Do kurwy, nędzy! To Messi jest! - zawołał za nim Alarcon, już podburzony.
    - Dobra, chodź Villa. - zaśmiał się Brazylijczyk.
    - Mogę udusić twojego brata? Tak ładnie proszę! - Isco złożył do mnie ręce.
    - No przecież robię sobie jaja. Chcę żeby ten chwilowy gbur się uśmiechnął. - wskazał na mnie i pobiegł z psem w kierunku tamtych.
    - Wszystko okej? - zapytał mnie Isco, obserwując mojego brata i swojego psa.
    - Widzę Cristinę, w objęciach swojego chłopaka. Nie jest okej. - mruknąłem, pochylając się i oparłem łokcie na kolanach, chowając twarz w dłoniach.
    - Wiem jak się czujesz - westchnął. - Ale przynajmniej jest szczęśliwa, prawda?
    - Masz rację, tylko nie wiem co ten kretyn wymyśli... - wskazałem na Rafa, który coraz bardziej zbliżał się do pary.
    - Mam nadzieje, że mój pies wróci cały i zdrowy - wyszczerzył się i poklepał mnie po ramieniu. - Wiesz, ze znam jej chłopaka? 
     - Serio? - otworzyłem szeroko oczy. - Na Ibizie, wiedziałeś kto nim jest?  
    - Nie, nie wiedziałem nawet, że on kogoś ma, ale spotkaliśmy się na tej pieprzonej gali - wyjęczał.
    - Dobra... Ważne, że jest z nim szczęśliwa. - przejechałem dłonią po twarzy. - A jak z tobą po spotkaniu z Lolą?
    - Szczerze mówiąc to nie jest za dobrze. Była tak blisko mnie, a ja nawet nie mogłem jej pocałować!
    - Taki nasz marny los. - westchnąłem. - Kretyn z nimi gada! - spojrzałem na Rafinhę, który z nim stał i w najlepsze sobie gawędził. - Isco, znasz go... Nie skrzywdzi jej?
    - Tyler? Na pewno nie.. Na gali wyglądali na zakochanych - posłał mi lekki uśmiech. - Zupełnie jak Lola i Noel. 
     - Czyli nasze kobiety mają już swoich mężczyzn, innych? - spojrzałem na niego.
     - Niestety tak - odparł smutno i podrapał się do głowie. - Chyba czas zapomnieć i ruszyć dalej.

CRIS

       Wyszliśmy z Tylerem do parku, na spacer z naszym psem, który z dnia na dzień wydawał się być coraz większy. Złapałam go na smycz i przytulona do Tylera, wyszliśmy z budynku.
       - Cris, mogę o coś zapytać? - odezwał się po chwili ciszy.
       - Jasne, pytaj. - zdziwiłam się i spojrzałam na jego twarz.
       - Wiesz, bo na tej premierze miałem dziwne wrażenie, że Lola zna się z Isco. Wiesz coś o tym?
       - No, bo... - zamyśliłam się i westchnęłam. Nie wiedziałam czy mam go okłamać czy powiedzieć prawdę, ale nie całą. On wiedział kiedy kłamię. Przeważnie... - Poznaliśmy go na wakacjach. - powiedziałam cicho.
       - Serio? Czemu nic nie mówiłyście? I dlaczego udawaliście jakbyście się nie znali? - zmarszczył czoło.
       - To sprawa bardziej pomiędzy nim, a Lolą... - spuściłam wzrok.
    - To znaczy? Między nim a Lolą do czegoś doszło?
    - Jakby to ująć... Nie byli sobie obojętni.
    - To widać. Oboje nie mogli od siebie oderwać wzroku! - powiedział i skradł mi całusa w policzek. - Zupełnie jak my.
    - Od ciebie skarbie, nie da się oderwać wzroku. Jesteś na to za przystojny. - zaśmiałam się i mocniej go przytuliłam.
    - Ty jesteś piękniejsza - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Ale teraz już wiem dlaczego Noel był taki wściekły na gali. On wiedział o niej i Isco?
    - Lola poznała Isco i Noela praktycznie w tym samym czasie. - odpowiedziałam. - Noel wie o wszystkim i o ciągłych uczuciach do Alarcona także.
    - No to mu współczuje - mruknął. - Widziałaś ich wspólny taniec?
    - Trudno było tego nie zauważyć. - przewróciłam oczami. - Kochają się, więc się dziwisz? Gdyby nie zazdrość Isco praktycznie o wszystko, może jakoś dalej by się spotykali.
    - Znam Isco kilka ładnych lat - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Cieszyłbym się, gdyby był z Lolą.
    - Tyler... To na serio ty?! - zaśmiałam się. - Od kiedy ty się martwisz i troszczysz o Lolę? Wy się nie lubicie. - ciągle się śmiałam.
    - Ale lubię się z Isco! A w ogóle ona jest twoją przyjaciółką!
    - Bardzo się cieszę, że w końcu słyszę takie słowa od ciebie. - pokazałam mu język. Wtedy zauważyłam jak jakiś chłopak, pewnie w moim wieku podchodzi do nas. Na smyczy trzymał dorosłego labradora. I on i nasz Loco mieli identyczną sierść.
    - Jeny, ja pamiętam jak mój Messi był taki mały! - zawołał, patrząc na moją psinkę.
    - Messi? Nazwałeś psa Messi? - zachichotałam cicho.
    - Pewnie! - zamyślił się chwilę. - To dlatego, że cenię tego piłkarza! - wyszczerzył się. - A wasz, jak się zwie?
    - Loco. - odparł Tyler, a ja zauważyłam, że ten chłopak dziwnie mi się przygląda.
    - Jest szalony? - zapytał i po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. I mogłabym przysiąc, że już kiedyś taki widziałam!
    - Można tak powiedzieć. - uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie walniętego Bartrę.
    - Rafinha, mógłbyś oddać mi mojego psa? - obok nas pojawił się Isco. - Cześć - przywitał się z nami.
    - Mówił, że to jego pies. - zaśmiał się Tyler i podał dłoń Alarconowi.
    - Messi jest mój i tylko mój - uśmiechnął się szeroko i przywołał do siebie labradora. - Co słychać? Jak po gali?
    - Może być. - mruknęłam i się zamyśliłam. Rafinha? Identyczny uśmiech? Jeszcze raz spojrzałam na tego chłopaka. Tak, był do niego podobny! - Isco, dlaczego twój znajomy przywłaszczył sobie twojego psa?
    - Za bardzo kocham psy! - wypalił chłopak z ciemniejszą karnacją, a ja jedynie i podejrzliwie skinęłam głową.
    - To mój kumpel - odparł.
    - Tak. Jestem bratem Thiago Alcantary - powiedział z szerokim uśmiechem, wpatrując się we mnie.
    - Serio?! Facet wymiatał na mistrzostwach młodzików! - wypalił podekscytowany Tyler, a ja przygryzłam dolną wargę i spojrzałam w ziemię. - Skarbie, znasz go? - zapytał mnie.
    - Był razem z Isco na Ibizie. - odparłam, nie podnosząc głowy.
    - Wybraliśmy się na męski wypad i wpadliśmy na twoją dziewczynę z przyjaciółką - skierował te słowa do Tylera. - Ale były grzeczne - dodał ze śmiechem.
    - Mam taką nadzieję. - zaśmiał się Tyler i mocniej objął mnie ramieniem. Dlaczego właśnie poczułam, że miał cholerną ochotę coś palnąć o Loli, ale się powstrzymywał? - Widzicie, tyle tam się działo, a ja niestety nic nie wiedziałem. - dodał ze śmiechem. Podniosłam głowę i znów spojrzałam na młodszego Alcantarę, ale jednak mój wzrok utkwił kawałek za nim. W oddali stała samotna ławka, a na niej siedział chłopak. Thiago. Nie mogłam się pomylić. Patrzył w naszą stronę. Wyobraziłam sobie, że zostawiam ich tu i kroczę po woli do niego, siadam obok, a on mnie przytula i mówi, że już wszystko będzie dobrze. Jednak szybko wróciłam na ziemię i oparłam głowę o ramię Tylera.
    - To my już nie będziemy wam przeszkadzać. Chodź, Rafa - zwrócił się do przyjaciela. - Pozdrów Lolę ode mnie, ok? - dodał po chwili.
     - Tak, tak. Zrobię to. - odpowiedziałam kiwając głową.
    - Dzięki - uśmiechnął się lekko i oboje odeszli w stronę ławki, na której siedział Thiago.
    - Ej, rozumiem, że damskie sprawy możecie sobie ukrywać, ale mogłaś powiedzieć, że poznałaś tam piłkarzy. - zaśmiał się Tyler.
    - Myślisz, że wiedziałam, że są piłkarzami? - zaśmiałam się. - Przecież wiesz, że nie przepadam za tym sportem.
    - No tak, wybacz! Nadal nie pojęłaś czym jest spalony. - pocałował mnie w czubek nosa.
    - Musisz mi to kiedyś wytłumaczyć - odezwałam się. Nie chciałam się przyznawać, że już wiem.
    - A może zabiorę cię kiedyś na boisko, co? Raz z chłopakami możemy się umówić, że przyprowadzamy swoje dziewczyny i pokazujemy im na czym polega ten genialny sport, co ty na to? - zapytał i ruszyliśmy dalej. Zawsze raz w tygodniu Tyler umawiał się ze znajomymi i grali rekreacyjnie w piłkę.
    - Czemu nie? - zapytałam z uśmiechem. Kątem oka spojrzałam na ławkę, na której wcześniej siedział Thiago. Teraz już go tam nie było.
    - To się cieszę. - uśmiechnął się. - Ścigajmy się, kto pierwszy do tamtego dębu! - zawołał i ruszył.
    - Ej, to nie fer! - krzyknęłam i pobiegłam za nim, puszczając smycz. Nasz pies pobiegł za nami.

LOLA

    Pożegnałam się z Noelem, który wyszedł do pracy i nalałam sobie do kubka kawy. Usiadłam na wysokim krześle w naszej jadalni i odpaliłam papierosa. Tak, nadal jestem uzależniona i dobrze mi z tym. Spojrzałam na gazetę, w której było pełno zdjęć z gali.. Noel, ja, Cris, Tyler, Mario i.. Isco. Naprawdę chciałam o nim zapomnieć, ale zdałam sobie sprawę, że nie potrafię.
    Wzięłam do ręki swoją komórkę i wybrałam numer przyjaciółki. Zapewne na początku dostanę opierdol, bo u nich jest zupełnie inna godzina. Ale to nic.
    - Halo! - usłyszałam mocno zziajany głos przyjaciółki.
    - Coś ty taka? - zdziwiłam się.
    - Biegam. Odreagowuje dzisiejszy dzień.
    - Dlaczego? Miałaś pracowity dzień z Tylerem? - zaśmiałam się cicho i zaciągnęłam papierosem.
    - Niekoniecznie. Masz pozdrowienia od Isco. - westchnęła, zapewne gdzieś usiadła.
    - Pozdrów go też - mruknęłam automatycznie. - CO?! - dopiero po chwili doszło do mnie to, co powiedziała moja przyjaciółka.
    - No tak. Ale to i tak nie było najdziwniejsze... Poznałam niejakiego Rafaela Alcantarę... - mruknęła.
    - Czekaj.. Czy to nie jest brat Thiago? - zapytałam szeptem.   
     - Jest. Nie wiem czy mam już omamy, ale jego też chyba widziałam... Wiesz... Tak teraz myślę, że zapaliłabym papierosa albo napiła się wódki, by zapomnieć o dzisiejszym dniu.
     - Ja palę. Chcesz trochę? - zapytałam, lekko się uśmiechając. Napiłam się łyka kawy i wróciłam myślami do wieczoru z gali.. Pamiętam dokładnie, kiedy na scenie pojawił się Isco w idealnie przylegającym garniturze i czarującym uśmiechem. Wyczytał moje imię i nazwisko, jako najlepszy debiut roku a mnie sercr waliło jak dzwon. I wcale nie chodziło o nagrodę, tylko o to, że mnie dotykał i pocałował w policzki. To niby nic takiego, a ja cała drżałam.
    - Może chyba jednak nie... - mruknęła. - Zawsze mogę zadzwonić o Tylera, że zawitałam u rodziców i tam zostanę na noc, a tak naprawdę iść i się upić. To trochę takie za bardzo męskie, co?
    - Teraz żałuje, że mieszkam w Nowym Jorku, bo chciałabym się upić z tobą. Wyobrażasz to sobie? Znowu byś musiała mnie zbierać - zachichotałam, przypominając sobie sytuację, kiedy Cristina musiała mnie przemycić do domu.
    - Błagam, nie przypominaj mi tego! Pójdę się chyba jednak znów wypłakać do mamy. - stwierdziła.
    - Jak się czujesz? Jest źle czy bardzo, bardzo źle?
    - Gdy zobaczyłam jak Rafa się uśmiecha, zaraz przed oczami pojawił mi się Thiago! Później miałam pieprzone wrażenie, że go faktycznie widzę! Wyobrażałam sobie, że mnie przytula! Lola, jest bardzo źle! - podniosła głos.
    - Ja wiem i rozumiem to, ale zbyt długo przejmujemy się tym wszystkim. To już jest koniec i musimy wrócić do normalnego życia, wiesz? Koniec z Isco i Thiago - powiedziałam pewnie i zgasiłam papierosa w popielniczce. Wzięłam kubek z kawą do ręki i udałam się na balkon, by spojrzeć na Central Park z balkonu. - Mam dla ciebie małą niespodziankę!
    - O! Zamieniam się w słuch! - powiedziała i usłyszałam, że coś pije.
    - Dostałam fajną propozycję filmu i na kilka miesięcy przeprowadzam się z Noelem do Hiszpanii - powiedziałam z uśmiechem na ustach.
    - Serio?! - prawie zapiszczała. - To genialnie! Ejj! Cieszę się! Wiesz już gdzie dokładnie zamieszkacie? W jakim mieście?
    - Jeszcze nie wiemy nic dokładnie, ale jestem tym podekscytowana. Tęsknie za Hiszpanią! I cieszę się, ze będę miała przy sobie Noela, bo wspiera mnie w każdym momencie - weszłam do domu i spojrzałam na nasze zdjęcie, które wisiało w salonie. Wyglądaliśmy na naprawdę szczęśliwych.
    - To wspaniale! Tyler coś dziś zaczął mówić, że chciałby zaplanować nam jakieś wakacje. Ciekawa jestem co wymyśli.
    - Myślisz, że byłaby możliwość, abyśmy pojechali razem?
    - Noel z Tylerem się polubili, więc chyba nie widzę żadnego problemu. Kolejne wakacje razem Lola. Ja już zaczynam się bać. - zaśmiała się.
    - Nie zapominaj, że będę z nami najcudowniejsi faceci na świecie - uśmiechnęłam się szeroko. - Kocham Noela. I chce być z nim szczęśliwa!
    - I prawidłowa odpowiedź. Ty już teraz kończysz zamartwianie się, a ja dopiero rano...
    - Cris, bądź silna. Kochasz Tylera i chcesz z nim być. Nie pozwól, by jakiś piłkarz odebrał wam szczęście - mruknęłam do komórki. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale doszłam do wniosku, ze koniec z myśleniem o Isco. Koniec z nim i to na dobre.
    - I teraz nie wiem czy mam wracać do mieszkania czy iść do rodziców... Szkoda, że nie mogę się rozdwoić!
    - Proponuje zabukować bilet i przylecieć do mnie! Poszłybyśmy na zakupy i na imprezę.. Byłoby świetnie!
    - Pomysł niby dobry, ale przypominam ci, że ja też studiuję. - zaśmiała się do słuchawki.
    - Studia nie uciekną! Cris, nie daj się prosić! - zajęczałam.
    - Sama nie wiem... - westchnęła. - Niby cię tam jeszcze nie odwiedziłam... - czułam, że miękła.
    - Dobra, dobra. To pogadaj z Tylerem o wakacjach i daj mi znać. Do usłyszenia - zakończyłam rozmowę i skierowałam się w stronę łazienki.

***

Heeeeeeeeeeeeeeeej :)

Mam weekend wolny, co jest cudem, bo w hotelu jest nasza reprezentacja. Ale daję radę :)

Isco, nie wstydź się kamery :D


Coppernicana się cieszy, bo Thiago wrócił do treningów. My też się cieszymy, prawda? :))

sobota, 9 listopada 2013

Czternasty: Że Ci się oczy pocą!

THIAGO

  Prosto z lotniska, nie chciałem wracać do swojego pustego mieszkania. Niby mieszkałem tam z przyjacielem i bratem, ale Jonathan jest jeszcze w Meksyku, a Rafael jak zwykle pomieszkuje na wakacjach u mamy. Postanowiłem chyba po raz pierwszy w życiu wziąć z niego przykład. Podjechałem pod dom mojej mamy i jej męża. Nie myliłem się, bo samochód mojego brata stał na podwórzu. Nie wysilałem się na dzwonienie czy pukanie, bo zawsze tu ktoś jest. Po prostu wszedłem do środka i skierowałem się do dużego pokoju, ale tam nikogo nie było. Wyjrzałem przez tarasowe okno. Zagadka rozwiązana. Tam wszyscy siedzieli. I nawet ku mojemu zdziwieniu był tam mój ojciec, po rozwodzie z mamą nadal się przyjaźnią, a on sam skumplował się z Joanem. 
   - Thiago! - na dzień dobry usłyszałem wołanie najmłodszego brata, który puścił się pędem w moją stronę. 
   - Cześć brzdącu. - zaśmiałem się i wziąłem go na ręce. Podszedłem z nim do stolika, gdzie siedziała cała reszta. Najpierw podszedłem do mamy i pocałowałem ją w policzek, potem zmierzwiłem włosy Thaisie, która zaczęła jęczeć. Później podałem dłonie ojcu i Joanowi, a Rafaela, który siedział na leżaku, popchnąłem do basenu. Czyli normalne, rodzinne spotkanie. 
   - Gdybyś nie miał Bruno na rękach, zrobiłbym to samo! - pogroził mi palcem, wychodząc z wody. Reszta się tylko zaśmiała, a ten udał obrażonego. 
   - Opowiadaj, jak było na tej Ibizie? - zawołała moja siostra. 
   - Jak miało być? Gorąc, plaża, imprezy. Typowy męski wyjazd. - uśmiechnąłem się. 
   - Jeżeli męski wyjazd, to zapomniałeś o jednym. - wtrącił Rafael, wycierając się ręcznikiem. Spojrzałem na niego pytająco. - No o gorących laskach! Mam starszego brata uświadamiać?! - zawołał. 
   - Rafael! - skarciła go matka. Poczułem się jak w domu, w naszej zwariowanej rodzinie. 
  Wieczorem usiadłem sobie na spokojnie w salonie ze butelką piwa. Tata zabrał Thaisę na weekend do siebie, mama z Joanem poszli się przejść, Rafa gdzieś się szlaja, a Bruno siedział przy niskim stoliku i coś malował. Panowała cisza. Pomyślałem o Cristinie, co teraz robi, gdzie jest? Wyobrażałem sobie, że się uśmiecha. Przypomniałem sobie jak mnie pocałowała. Faceci nie płaczą, tak? Wspomnienia powodują to, że to powiedzenie idzie się pieprzyć. Poczułem jak po policzku spływa mi łza. Przecież ja nigdy się nie rozklejam! 
   - Thiago, dlaczego jesteś smutny? - Bruno wgramolił się na sofę i usadowił się tuż obok. 
   - Nie, nie jestem... - wytarłem łzę. 
   - Przecież widzę. - pokręcił główką. - I tylko nie mów tak jak czasem Thaisa, że ci się oczy pocą! - naburmuszył się, łapiąc się pod boki. 
   - Wszystko jest okay. Może pójdziesz na górę pobawić się klockami, co? - nagle do pomieszczenia wpadł Rafael,  ze swoim piwem w ręku. No tak, mama zostawiła Bruno pod naszą opieką, a delektujemy się piwem! 
   - No doooobra! - mruknął mały i już go nie było. 
   - Mi się już nie wymigasz. Co jest na rzeczy? - teraz to on chciał bawić się w przesłuchania. 
   - Nic się nie stało. 
   - Mam zawołać Bruno i zapytać go co to było, to co spływało ci po policzku? - wskazał na schody. - Jesteśmy braćmi, tak? Ty zawsze ze mnie wyciągałeś to, co mnie trapiło. Czas bym się odwdzięczył. 
   - Poznałem tam kogoś. - szepnąłem, wbijając wzrok w puchowy dywan na środku pomieszczenia. 
   - No i jesteśmy przy konkretach. Co dalej? 
   - Przyjechała tam z przyjaciółką, którą zainteresował się Isco, ale to całkiem inna i długa historia. Poznaliśmy się przez Bartrę, który przez przypadek uderzył ją piłką. Zaczęliśmy się spotykać całą paczką. Okazało się, że Cristina, bo tak ma na imię, ma już chłopaka. Spotykaliśmy się tylko po przyjacielsku, ale co ja poradzę na to, że coraz bardziej mi się podobała? 
   - Aż się pewnie zakochałeś? - zapytał Raf, a ja skinąłem głową. - Gdzie ona teraz jest?
   - Wróciła do Malagi. 
   - A ona coś do ciebie poczuła? - zapytał cicho. 
   - Myślę, że nie byłaby ze mną ostatniej nocy, gdyby nic do mnie nie czuła. - spojrzałem na niego. 
   - No to grubo. - stwierdził brat i wtedy usłyszeliśmy, że mama ze swoim mężem wrócili do domu. Przyłożyłem palec do ust, a ten skinął głową. 

 CRISTINA

  Siedziałam na recepcji w klinice weterynaryjnej rodziców, ponieważ pracownica musiała się na chwilę urwać, by móc pojechać na lotnisko po swoją mamę, która wracała z tygodnia spędzonego w Londynie u swojego drugiego dziecka. Poczekalnia była pełna właścicieli wraz z ich pupilami. Koty, psy, chomiki, a nawet żaba! Minął miesiąc od mojego pobytu na Ibizie. Spędzam każdą wolną chwilę ze swoim chłopakiem. Wychodzimy na spacery z naszym psem, do kina czy na obiadki do rodziców. Wszystko się normuje. Jest dobrze. Prawie nie myślałam o... Nie ważne! 
 Mama wyszła ze swoim ostatnim pacjentem, klepiąc młodą właścicielkę rudego persa po plechach. Stanęła chwilę obok mnie i zaczęła coś wpisywać do zeszytu z dyżurami, posyłając mi lekki uśmiech. Wtedy do kliniki wszedł mężczyzna, na oko tak koło trzydziestki, trzymając na rękach małego kundelka. 
   - Dzień dobry. Ja chciałem zapytać, czy jest szansa by weterynarz przyjął mnie dziś jeszcze? To znaczy mojego psa. - poprawił się szybko.  
   - Tak, tylko będzie pan musiał poczekać. - odparła moja mama. - Cris, zarejestruj pana. - dodała i wróciła do zeszytu. 
   - Jak się wabi piesek i jego wiek? - zapytałam. 
   - To suczka, Diva. Ma trzy lata. Zaczęła utykać, więc chciałbym sprawdzić czy to coś poważnego. - odpowiedział.
   - No dobrze, godność właściciela? - zapisywałam w kartotece. 
   - Thiago Morales. - odparł, ale w mojej głowie pozostała tylko pierwsza część tego co powiedział. Zaszumiało mi w głowie i ogarnęło mnie nagle takie dziwne uczucie. Poczułam, że zaczyna mi brakować tlenu. 
   - Przepraszam. - szepnęłam i wybiegłam z budynku. Przebiegłam przez ogród i wpadłam do rodzinnego domu. Thiago... Wystarczyło, że usłyszałam to imię, a wszystko wróciło. Wpadłam do łazienki i nabrałam wody w dłonie i ochlapałam swoją twarz. - Błagam, nie płacz. Nie płacz, Cris! - prosiłam samą siebie, ale jak na złość samej sobie, zaczęłam łkać. Zsunęłam się o podłogę i oparłam głowę o ścianę. Do pomieszczenia wpadła mama w swoim białym fartuchu. 
   - Kochanie, co się dzieje?! - usiadła obok mnie i mocno mnie przytuliła. 
   - Mamo, zrobiłam coś złego. - zapłakałam. 
   - Cristina, nie strasz mnie! Błagam! Co się stało? 
   - Zakochałam się. - skuliłam się jeszcze bardziej i wtuliłam w swoją rodzicielkę. Nie potrafiłam zahamować swoich łez. Wiedziałam, że mogłam jej to powiedzieć. Nigdy się na niej nie zawiodłam i całkowicie jej ufałam. 

LOLA

  W nocy nie mogłam spać.. Miałam ciężki dzień i powinnam być zmęczona, ale po prostu nie mogłam zasnąć. Usiadłam wygodnie na łóżku i zabrałam laptopa na kolana. Troszkę pobuszowałam po internecie, poczytałam kilka ploteczek i zaczynałam się nudzić. Wtedy do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
  Minął już miesiąc odkąd wróciłam z Ibizy i był to miesiąc przepełniony tęsknotą za piłkarzem. Nie było dnia, bym o nim nie myślała. W telefonie miałam jeszcze zapisane nasze wspólne zdjęcia. Prawie co wieczór je oglądałam i wracałam do tamtych chwil, kiedy byliśmy szczęśliwi.
Wpisałam w google ''Isco'' i przejrzałam kilka wiadomości na jego temat oraz zdjęć. Dowiedziałam się, że przeszedł do nowego klubu i jest szczęśliwy. Do moich oczy napłynęły łzy, których nie potrafiłam zatrzymać. Stwierdziłam, że przyda mi się odrobina płaczu.
 Postanowiłam zadzwonić do Cris, by z nią porozmawiać o tym wszystkim.. Byłam ciekawa czy ona również tęskni za Thiago, bo ja za Isco cholernie. Każdego dnia żałuje tamtej sceny na plaży, kiedy się pokłóciliśmy. Wybrałam numer przyjaciółki i czekałam, aż odbierze. Wiedziałam, że kiedyś to zrobi, bo przecież u nich jest dzień.
   - Cris? - zapytałam, kiedy usłyszałam damski głos.
   - Tak, to ja. Co się stało?
   - Boże, Cristina, ja tak bardzo za nim tęsknie - zaczęłam łkać.
   - Lola, błagam cię... Ja zaraz też, znów się rozpłacze. - usłyszałam jej smutny głos.  
   - A co się stało? - zapytałam z troską. 
   - Wygląda na to, że nam obu zebrało się na wspominki. - westchnęła ciężko. 
   - To tak bardzo boli.. Czasem mam ochotę zabukować bilet i lecieć do niego, by chociaż go zobaczyć. To chore, prawda?   
   - To nie jest chore Lola, ty go kochasz. Ja myślałam, że zapomnę o Thiago, ale dziś usłyszałam to imię i jak strzała wyleciałam z kliniki. Zostanę chyba na noc u rodziców. Nie chcę żeby Tyler mnie widział w takim stanie. 
    - Kocham i to tak bardzo, że aż mnie to boli - wyjęczałam, czując kolejne łzy na moich policzkach. - Jest aż tak źle? Może zostań na kilka dni u rodziców?
   - Gdyby to było na drugim końcu kraju to może i by przeszło, ale my mieszkamy kilka ulic dalej. - westchnęła. - Mnie też to boli, Lola. Ja wybucham płaczem na sam dźwięk jego imienia!  
   - Jest z nami naprawdę źle. Myślisz, że powinnam rzucić do wszystko i do niego pojechać? - zapytałam. Zaczynałam już świrować.. Całe moje ciało pragnęło jego dotyku i zrobiłabym wszystko, aby mnie tylko przytulił i znów powiedział, że mnie kocha. To niby tak mało, a znaczy tak wiele. 
   - Zrób to. Przynajmniej jedną z nas przestanie męczyć obsesja piłkarza. - powiedziała. 
   - On na pewno już o mnie zapomniał. O takim facecie marzy każdy dziewczyna, a ja po prostu byłam taka głupia - westchnęłam. - A jak ci się układa z Tylerem?  
   - Jest wspaniały. Układa nam się chyba jeszcze lepiej niż przed wyjazdem. Gdy pomyślę sobie, że go zdradziłam... - przerwała. - I widzisz?! Znów przybliżam się do tematu związanego z Alcantarą! 
    - A myślałaś o tym, aby mu o wszystkim powiedzieć?
   - Raz mi to przeszło przez myśl, ale nie mogę tego zrobić. Nie chcę go zranić.  
   - Nie wiem, co ci doradzić, bo nie jestem najlepsza w związkach - odpowiedziałam i zamknęłam laptopa, z którego cały czas spoglądał na mnie Isco. - Spotykam się z Noelem - dodałam po chwili. 
   - Od początku mu się podobałaś, ale jakoś on mi się nie podobał. - powiedziała. - Ale może uda ci się przy nim zapomnieć o Isco? 
   - Noel jest fajnym chłopakiem, ale na razie nie myślę o nim w tej kategorii.. Nadal kocham Isco.
   - Może jednak dasz mu szansę? - zapytała. - Powiedz lepiej jak tam twoja kariera? 
   - Zobaczymy co z tego wyjdzie - uśmiechnęłam się pod nosem. - Wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Dostałam ciekawą propozycje, ale na razie nie chce zapeszać.   
   - W takim razie gratuluję! Z chęcią zobaczyłabym cię na dużym ekranie. - zaśmiała się. Czyli po woli poprawia nam obu się humor. 
   - Jeśli będę miała premierę, to oczywiście zabieram cię ze sobą!  
   - No ja myślę! Trzymam cię za słowo. - powiedziała.    
   - Wtedy spełniło by się moje marzenie - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Kochana, muszę już kończyć, bo mama zaraz wstaje do pracy. Trzymaj się - pożegnałam się i szybko rozłączyłam naszą rozmowę. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i po chwili zasnęłam. 

   Od wakacji na Ibizie minęło sześć miesięcy. W zaledwie pół roku moje życie wywróciło się do góry nogami i byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Nadal studiowałam aktorstwo, ale zagrałam w kilku poważnych projektach i miałam też swoją premierę na wielkim ekranie. Byłam z siebie dumna, bo udało mi się osiągnąć mój cel. Nadal mieszkałam z rodzicami, ale większość czasu spędzałam w mieszkaniu Noela, z którym jestem od dwóch miesięcy. Na początku była to tylko przyjaźń, ale z czasem przerodziło się w to uczucie. Nie tak silne, jakim darzyłam Isco, ale zapewne było to coś więcej, niż przyjaźń.
  Właśnie dziś miała odbyć się premiera mojego filmu w Hiszpanii, a dokładnie w Maladze, w której się przecież wychowałam. Cieszyłam się na powrót do rodzinnych stron, bo będę mogła się spotkać z Cristiną, z którą nie widziałam się od naszych nieszczęsnych wakacji. I chociaż rozmawiałyśmy ze sobą przez telefon i internet, to z dnia na dzień brakowało mi jej coraz bardziej. Obiecałam sobie nawet, że nie będę nawet dogryzać Tylerowi, który zgodził się przyjść na galę filmową w Maladze. Byłam mu za to wdzięczna.
  Na galę udałam się w czerwonej sukni do samej ziemi bez ramiączek oraz czarnych szpilkach. Dobrałam do tego czarną kopertówkę oraz zestaw biżuterii Isco. Pamiętam, że mówił mi, że jeśli będą ją nosić, to mam o nim pomyśleć. I tak zamierzam zrobić.
Moje uczucia do Hiszpania nie zmieniły się, chociaż Noel starał się, bym o nim zapomniała. Przynajmniej próbował, ale ja nie potrafiłam tego zrobić i on doskonale o tym wiedział. Isco zawsze będzie kimś szczególnym w moim życiu i to się nie zmieni.
   - Kochanie, jesteś gotowa? - usłyszałam głos swojego chłopaka, który czekał na mnie w pokoju hotelowym.
   - Chwileczkę. Muszę poprawić włosy - odpowiedziałam i poprawiłam lekkie fale, które opadały mi na ramiona. Przejechałam jeszcze usta czerwoną szminką i byłam gotowa. - Jak wyglądam? - zapytała, kiedy wyszłam z łazienki. Noel stanął w miejscu i zaczął się we mnie wpatrywać, uśmiechając się szeroko.
   - Wyglądasz przecudownie - powiedział w końcu i podszedł do mnie. - Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie - wyszeptał mi do ucha i wpił się w moje usta.
   - Przestań, bo mi się zmaże szminka - pokazałam mu język i chwyciłam swoją torebeczkę. - Chodź, bo samochód już na nas czeka.
   - Dobrze - chwycił moją dłoń i zeszliśmy na dół.
  Dojazd na miejsce zajął nam zaledwie kilka minut. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się prosto na czerwony dywan, gdzie pozwało już kilka innych osób. Na przykład Mario Casas, który jest wielbiony przez Hiszpanów. Cieszyłam się, że mogłam go w końcu poznać, bo zagraliśmy razem w filmie.
  Zapoznawałam razem z Noelem i udaliśmy się do naszego stolika, bo najpierw miała się odbyć uroczysta kolacja. Obok nas miała siedzieć Cristina razem z Tylerem, ale jeszcze się nie pojawili.
   - Czuje się tu nieswojo - mruknął Noel.
   - Dlaczego? To nie jest nasze pierwsze wyjście - odparłam, posyłając mu szeroki uśmiech. Chciałam mu dodać otuchy, by nie czuł się spięty.
   - Ale pierwsze w Hiszpanii. Pójdę po szampana - powiedział i odszedł od stolika.
  Ja zaczęłam rozglądać się po sali, by zobaczyć kto został jeszcze zaproszony. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Isco. Nagle moje serce zaczęło łomotać jak oszalałe, a w brzuchu roiło się od motyli. Kiedy nasze spojrzenia się zetknął poczułam w środku dziwne uczucie. Nie potrafiłam tego opisać. Francisco uśmiechnął się do mnie lekko i przeniósł swój wzrok na mój nadgarstek, gdzie spoczywała bransoletka od niego. Musiałam przyznać, że w garniturze prezentował się niezwykle seksownie i pociągająco.. Aż zrobiło mi się gorąco, a miałam przecież odkryte ramiona. Spojrzałam jeszcze raz w jego stronę i wyczytałam z jego ust ''ślicznie wyglądasz'', co skwitowałam lekkim uśmiechem.
   - Już jestem, kochanie - po chwili obok mnie zjawił się Noel z dwoma kieliszkami szampana. Podał mi jednego i stuknął swoim o mój. - Za twój sukces - dodał i lekko musnął moje usta. Mimowolnie spojrzałam w stronę Isco, który wyglądał jakby właśnie stracił swoje serce.
   - Dziękuje - odpowiedziałam mu i pogłaskałam go po policzku. - Chodźmy poszukać Cris i Tylera, ok? - dodałam. Nie chciałam spędzić w tym pomieszczeniu ani chwili dłużej. Czułam na sobie palące spojrzenie Alarcona i to mnie rozpraszało, bo ciągle o nim myślałam.
   - Jasne. Już nie mogę się doczekać kiedy go poznam.
   - Polubisz go - mruknęłam i odstawiłam kieliszek na nasz stolik. Po chwili chwyciłam jego dłoń i skierowaliśmy się w stronę czerwonego dywanu, po którym właśnie kroczyła moja przyjaciółka z swoim ukochanym. Stanęliśmy z boku i czekaliśmy, aż do nas dołączą.
   - Cris, tak bardzo tęskniłam! - przytuliłam ją, kiedy pojawiła się obok. Później przywitałam się z Tylerem, który wyglądał naprawdę dobrze. - Miło cię widzieć - zwróciłam się do niego.
   - Ja ciebie również - odparł i spojrzał na mojego chłopaka. - To zapewne musi być Noel.
   - Tak, to on - uśmiechnęłam się. - Noel, to jest Tyler, chłopak Cristiny - dokonałam prezentacji. Przywitali się i postanowiliśmy usiąść przy stoliku.
   - Możecie przynieść nam coś do picia? - zwróciłam się do nich, a ci skinęli głową i odeszli. - Teraz możemy porozmawiać - dodałam po chwili i spojrzałam na przyjaciółkę.
   - Stało się coś? - zdziwiła się.
   - Spójrz za siebie, ale bądź dyskretna - wyszeptałam.
   - No dobra... - mruknęła i celowo upuściła swoją kopertówkę. Schyliła się i spojrzała tam, gdzie ją pokierowałam. Podniosła się automatycznie i spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. - Isco!
   - Wiem! Zdążyłam już go wcześniej zauważyć i czuje się niezręcznie - powiedziałam. - Mam nadzieje, że Noel na niego nie wpadnie, bo będzie kiepsko, prawda?
   - No nie wiem... - zmarszczyła czoło i znów tam spojrzała. - W garniturze wygląda całkiem, całkiem muszę przyznać. - mruknęła. - Chłopaki wracają. 
   - Przestań tak mówić! - jęknęłam i spojrzałam na Noela, który podał mi szklankę z sokiem. - Dzieje się tam coś ciekawego? - spytałam ich.
   - Nic godnego uwagi - powiedział i pocałował mnie w czoło.
   - Prawda - pokiwał głową Tyler.
   - Zatańczyłabym. - powiedziała i spojrzała na mnie.
   - W takim razie zapraszam. - odezwał się Tyler i wyciągnął dłoń w stronę mojej przyjaciółki.
   - Ja również. - uśmiechnął się do mnie Noel. 
Tańczyli wśród innych par. Uśmiechali się do siebie. W końcu byli zakochani, prawda?
   - Cris, chwilka przerwy. Właśnie chyba zauważyłem znajomego. - powiedział chłopak i pociągnął ją za sobą. - Isco! - zawołał do chłopaka, stojącego w kącie. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Wyglądali jakby się długo znali, bo zaczęli się ściskać na powitanie. - Poznaj, to jest moja dziewczyna Cristina, a to Francisco. Grał w naszej miejscowej drużynie piłkarskiej. - tłumaczył Tyler, a tamci udawali, że się nie znają.
   - Miło mi cię poznać. - uśmiechnął się Alarcon.
   - Mi również. - odpowiedziała cicho.
   - Co tu robisz Isco? - zawołał Carrera.
   - Właśnie chciałem iść po coś do picia. - zaśmiał się.
   - Ja też bym się czegoś napiła. - szepnęła Cristina.
   - To poczekajcie, pójdę. - zaproponował brunet i już go nie było.
   - Diabli cię tu zesłali Alarcon. - westchnęła, spoglądając na niego.
   - Nie mogłem przegapić tak ważnej chwili dla Loli. - odparł.
   - A nie myślałeś, że jeżeli się tu pojawisz, namieszasz jej znów w głowie? - zapytała, a on spojrzał na nią.
   - Jestem! - zawołał Tyler, pojawiając się z trzema szklankami. Podał je towarzyszom. - Hej, a może zawołam Noela i Lolę, powinniście się poznać. - wypalił.
   - Nie! - zawołała Cris, a on zdziwiony na nią spojrzał. - No to znaczy... Tańczą gdzieś, nie przeszkadzajmy im. - szeroko się uśmiechnęła.
   - Też racja. To my też zmykamy na parkiet, prawda? - zapytał i pożegnał się z piłkarzem. Pociągnął Cristinę w tłum ludzi.
  Wróciliśmy z parkietu do stolika, gdzie właśnie podano kolacje. Kiedy jedliśmy przy stoliku była kompletna cisza, która doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Ciągle zerkałam w stronę Isco, który siedział przy stoliku z Mario Casasem i kilkoma dziewczynami. Wszyscy wyglądali jakby się bardzo dobrze znali.
   - Długo już jesteście razem? - zapytał Noel i spojrzał na naszych zakochanych. 
   - Dwa i pół roku? - powiedział Tyler i spojrzał na Cristinę, by się upewnić. Skinęła głową. 
   - Isco, musisz kogoś poznać. Jest to aktorka, która odgrywa główną rolę w moim nowym filmie. Lola jest cudowna - usłyszałam głos Mario, który pojawił się razem z piłkarzem obok nas. - Możemy się przysiąść, prawda?
   - Tak - skinęłam niepewnie głową.   
   - No to idealnie. - Mario klasnął w ręce. - To jest Francisco Alarcon. Młody i utalentowany piłkarz, bla, bla, bla. - zaśmiał się, po czym się dosiedli. Spojrzałam na Cristinę, ona natomiast patrzyła na mnie lekko wystraszona. 
   - Przestań opowiadać głupoty - mruknął Francisco i posłał mi czarujący uśmiech. - Miło mi poznać taką piękną kobietę jak ty, Lola - dodał po chwili. Spojrzałam na Noela, który zaciskał już dłonie w pięść. Matko, niech ktoś coś zrobi!
   - Mówiłem, że jest wspaniała, prawda? - zapytał Mario. - To jest na pewno Cristina - spojrzał na moją przyjaciółkę i posłał jej lekki uśmiech. - Lola dużo tobie mówiła.
   - Mówiłem, że jest wspaniała, prawda? - zapytał Mario. - To jest na pewno Cristina - spojrzał na moją przyjaciółkę i posłał jej lekki uśmiech. - Lola dużo tobie mówiła.
   - To bardzo miłe - zwróciła się do mnie.
   - Słyszeliście o tym, że latem Isco razem z drużyną u-21 wygrał Mistrzostwa Europy? - zapytał Casas, który postanowił cały czas mówić o piłkarzu. Nie za bardzo mi to odpowiadało, bo cały czas czułam na sobie jego palące spojrzenie. Nie wystarcza mu, że cała się od środka?!
   - A niesamowity Thiago strzelił hatt tricka. Słyszałaś o nim, Cristina? - Isco zwrócił się do szatynki, która zrobiła ogromne oczy. Była zaskoczona tym, co powiedział Alarcon.
   - Kojarzę - mruknęła wymigując.
   - No oczywiście. Podobno nieźle działa na kobiety - puścił do niej oczko i uśmiechnął się szeroko.
   - Szkoda, że ty tak nie działasz, bo nadal jesteś sam, co? - odparła jadowitym tonem.
   - Nadal leczę złamane serce.
   - Nie martw się, stary. Znam na to dobre sposoby - Mario poklepał go po plecach. - Cristina, mogę cię prosić do tańca? - zwrócił się do mojej przyjaciółki. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową na Tylera. - Wybacz - zwrócił się do niego aktor. - Mogę?
   - Tak, oczywiście - odparł.
   - Jesteście razem? - zapytał Isco i wskazał na mnie oraz Noela.
   - Tak. Od kilku miesięcy - powiedział triumfalnie brunet i złapał mnie za dłoń. - Dobrze nam razem, prawda?
   - Prawda - pokiwałam głową i czekałam na reakcje piłkarza. Przez chwilę milczał, ale po chwili wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń.
   - Noel, porywam twoją kobietę do tańca - uśmiechnął się do niego szeroko. Spojrzałam niepewnie na swojego chłopaka, ale ten pokiwał głową na znak, że mam iść.
  Chwyciłam dłoń Isco i skierowałam się za nim na parkiet. Jak na złość z głośników zaczęła lecieć wolna piosenka. Piłkarz przysnął się do mnie bardziej i położył mi jedną dłoń na biodrze, a drugą trzymał w swojej dłoni.
   - Co ty odwalasz? Co ty w ogóle tutaj robisz? - warknęłam cicho.
   - Tęskniłaś? - wyszeptał do mojego ucha, ignorując moje pytania. - Bo ja bardzo, bardzo, bardzo, bardzo - dalej szeptał.
   - Przestań - jęknęłam, kładąc rękę na jego klatce piersiowej. - Proszę, nie utrudniaj mi tego, bo to bardzo ważny wieczór dla mnie - spojrzałam mu w oczy.
   - Dlatego tutaj jestem - odpowiedział, uśmiechając się. - Nie odpowiedziałaś na pytanie: tęskniłaś? - ponownie zadał pytanie, przysuwając się coraz bardziej.
   - TaaTaak - wyjąkałam i oparłam głowę na jego ramieniu. - Nie wiem co ty ze mną robisz, Alarcon - zaczęło robić mi się gorąco. - Twój dotyk mnie pali.
   - Ty robisz to samo ze mną - na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Twój chłopak nas obserwuje.
   - Domyślam się.
   - Nie martwisz się tym? - zapytał, a ja oderwałam się do niego i spojrzałam na Noela. Jego mina mówiła wszystko.. Nie chciał na to patrzeć.
   - Wracam do stolika - powiedziałam, ale piłkarz mnie przytrzymał. - Proszę cię, daj mi spokój.
   - Kochasz go? - zapytał, zmuszając mnie, abym patrzyła w jego brązowe tęczówki. Tak bardzi za nimi tęskniłam!
   - Nie tak jak ciebie, ale kocham - pokiwałam głową i wyrwałam się z jego uścisku. Podeszłam do Noela i ucałowałam go w oba policzki. - To nic nie znaczyło - powiedziałam do niego.
   - Potwierdzam. Zupełnie nic - dodał Isco, który właśnie usiadł przy stoliku. - Ale jeśli ją skrzywdzisz, to znajdę cię i zabiję.
   - Isco! - warknęłam.
   - Nikt jej tak bardzo nie zranił jak ty - syknął wściekły Noel i posadził mnie sobie na kolanach. - Kiedy zaczyna się premiera? - zapytał mnie.
   - Za kilka minut - odpowiedziałam, spoglądając na zegarek.
   - To pójdę poszukać Tylera, bo gdzieś poszedł - mruknął i usadził mnie na moim miejscu. - Ufam ci - wyszeptał mi do ucha.
   - Chciałbym cię teraz pocałować - usłyszałam głos Alarcona. - Wyglądasz przepięknie w tej sukni, ale najbardziej lubię cię w mojej białej koszuli. Pamiętasz to? - uśmiechnął się pod nosem.
   - Tak - mruknęłam cicho i wstałam z miejsca. - Pomogę Noelowi przy poszukiwaniach Tylera.
   - Kocham cię, Lola.. - wyszeptał, a do moim oczu napłynęły łzy. Szybkim krokiem odeszłam od stolika i skierowałam się w stronę swojego chłopaka, który stał przy barze.

*** 
 Myślę, że ciekawy rozdział :) Konfrontacja Lola - Isco po pamiętnych wakacjach, zaliczona! 
Monika jest załamana, bo Isco nie gra i zmęczona, bo reprezentacja wpada do hotelu, w którym pracuje! 
A ja nadal czekam na powrót Thiago na boisko, o!