sobota, 10 maja 2014

Trzydziesty trzeci: Chciałbym, abyś zagrała główną rolę w moim nowym filmie.

 LOLA

   Kilka dni później mieliśmy więcej czasu dla siebie, bo Maria nocowała u swojej koleżanki ze szkoły. Na głowie miałam Alvaro i Franciscę, ale akurat teraz obydwoje mieli drzemkę. Rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV, by zobaczyć co nowego dzieje się w świecie.
   - O, nie widziałam tego odcinka - powiedziałam sama do siebie i odstawiłam pilot na szklany stolik. Nie dane mi było jednak obejrzeć pocałunku Julii z Hugo, bo rozdzwoniła się moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz i byłam trochę zdziwiona, bo wyświetlił mi się numer reżysera, z którym kiedyś pracowałam. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
   - Halo? Lola? - usłyszałam męski głos.
   - Tak, to ja. Witaj, Hektor - uśmiechnęłam się lekko.
   - Cześć - przywitał się. - Cieszę się, że nie zmieniłaś numeru, bo mam do ciebie bardzo dobrą propozycję.
   - Tak? Jaką? - zaciekawiłam się. Od kilku lat nie grałam w filmach i nawet o tym myślałam, ale postanowiłam go wysłuchać.
   - Chciałbym, abyś zagrała główną rolę w moim nowym filmie.
   - Mówisz poważnie? - zapytałam, robiąc duże oczy.
   - Jak najbardziej. Podesłałabym ci scenariusz i wtedy dałabyś mi odpowiedź, co?
   - Nie wiem, Hektor. Ja mam rodzinę - odpowiedziałam.
   - Dam ci kilka dni na przemyślenie. Lola, zależy mi, abyś to właśnie ty zagrała główną rolę - mówił przekonująco. - Podeślę ci scenariusz. Do usłyszenia - dodał i po chwili się rozłączył.
Odłożyłam telefon na stolik i uśmiechnęłam się pod nosem. To było miłe, że do mnie zadzwonił i pomyślał o mnie, ale na tą chwilę powinnam odmówić.
   - Hej, kto dzwonił? - usłyszałam głos Isco, który właśnie schodził z walizką po schodach.
   - Mój były reżyser.
   - Serio? Czego chciał?
   - Mam zagrać u niego w filmie - mruknęłam cicho.
   - O! To ciekawe. I? - usiadł obok mnie.  
   - I nic - wtuliłam się w niego. - Ma mi podesłać scenariusz. 
   - Chciałabyś zagrać? 
   - Myślę, że tak - pokiwałam głową. - Ale nie wiem czy jeszcze potrafię to robić. Miałam długą przerwę. 
   - A co z dziećmi? 
   - Przecież mają ojca, prawda? - uśmiechnęłam się lekko.
   - A jeżeli nie da się nam tego połączyć z moimi treningami, meczami i twoimi zdjęciami? 
   - To wtedy z tego zrezygnuje - pogłaskałam go po policzku. - Rodzina jest dla mnie najważniejsza. 
   - Dla mnie też jesteście najważniejsi! - musnął moje wargi. - Wieczorem mam samolot! - jęknął i mocno mnie przytulił. 
   - I znowu zostaniemy sami - westchnęłam smutno.
   - Rodziny będą mogły nas odwiedzać - poinformował mnie. - Mam nadzieje, że przylecicie.
   - Myślę, że tak. - uśmiechnęłam się. - Na finale będziemy na pewno!
   - Cieszy mnie to - pocałował mnie w szyję. - Bo będę naprawdę tęsknił - wyszeptał. 
   - My też będziemy tęsknić. Tak, bardzo, bardzo! - mocno go przytuliłam. 
   - Dzieci na pewno - uśmiechnął się szeroko. - Nadal jesteś pewna, że nie potrzebujesz nikogo do pomocy?
   - Tak. Dam sobie z nimi radę.
   - Jeżeli coś, to wiesz, że możesz poprosić o pomoc moją mamę, albo po prostu pojechać od razu do nich. 
   - To tylko trójka dzieci. Przecież nie wyjeżdżasz pierwszy raz - uśmiechnęłam się lekko i wstałam z kanapy. - Spakowałeś wszystko?
   - Myślę, że tak.
   - Będę musiała sprawdzić - zaśmiałam się.
   - Oj nie jestem aż tak zapominalski! - zaśmiał się.
   - Wcale! A komu musiałam ostatnio dowieźć buty na trening? 
   - Nie przypominam sobie nic takiego - wyszczerzył się i porwał mnie w swoje ramiona. - Ty też czasem czegoś zapominasz. Na przykład posolić ziemniaków - pokazał mi język i posadził na kuchennym blacie. 
   - Zdarza się. - pokręciłam głową. - Wtedy jecie niesłone i nie narzekacie.
   - Gdybyśmy zaczęli, pewnie wyskomlalibyśmy się w jakiejś restauracji! - wyszczerzył się. 
   - Moje jedzenie jest lepsze niż to z restauracji! - objęłam jego szyję. - I nawet nie zaprzeczaj - dodałam ze śmiechem.
   - Nie miałem nawet takiego zamiaru - puścił do mnie oczko.
   - Więc masz szczęście, pożyjesz trochę dłużej. - wyszczerzyłam się i wpiłam w jego usta. 
   - Wiedziałem, że ten blat się nam do czegoś przyda - mruknął pomiędzy naszymi pocałunkami. 
   - No widzisz, to dlatego tak się wtedy na niego uparłam.
   - Chyba będę musiał ci za to podziękować - uśmiechnął się cwanie i pozbył się swojej koszulki. Przejechałam paznokciami po jego klatce piersiowej i na chwilę wstrzymałam oddech. Minęło całe siedem lat odkąd się poznaliśmy, a on działa na mnie tak samo.
   - Kotku, nie możemy - pocałowałam go w policzek.
   - Dlaczego? Dzieci śpią. - mruknął mi do ucha. 
   - Kobiece sprawy - wyszczerzyłam się.
   - Ja ci dam kobiece sprawy! - zaśmiał się i zaczął mnie łaskotać. 
   - Przecież bym cię nie oszukała - zaczęłam się śmiać.
   - Oczywiście! Ja dokładnie wiem kiedy ty masz kobiece sprawy - spojrzał na mnie i zabrał na mnie ręce. - Nie oszukasz mnie - dał mi całusa w usta.
   - Koniec tego dobrego. Sprawdzę twoja walizkę - uśmiechnęłam się lekko i jeszcze musnęłam jego usta. Isco postawił mnie na podłogę.
   - Dobra, chodź - chwycił mnie za dłoń i skierowaliśmy się w stronę salonu. 

CRISTINA

  Obudziłam się z nadzieją, że za chwilę obok zobaczę swojego męża, ale miejsce obok było puste. Rozejrzałam się i w kącie zobaczyłam spakowane walizki, które stoją tam już od wczoraj. Zawsze jest mi smutno, gdy Thiago ma wyjechać na jakieś dłuższe zgrupowanie. Mnie, ale i dzieciom, które za nim tęsknią. Najpierw ma jechać do stolicy, a później już z całą kadrą na mecze swojej grupy do Warszawy.
   Usłyszałam brzęk naczyń, który wydobywał się z kuchni. Wstałam i narzuciłam na siebie T-shirt Thiago. Wyszłam z pokoju i skierowałam się właśnie do kuchni. Tam zastałam Thiago, stojącego przy blacie i robiącego sobie kawę. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego nagich, czekoladowych pleców, bowiem był w samych spodniach dresowych. 
   - Czemu mnie nie obudziłeś? Zrobiłabym ci śniadanie. - oparłam podbródek na jego ramieniu. 
   - Za słodko spałaś. - zaśmiał się i cmoknął mnie w sam czubek nosa.
   - Ale uwielbiam patrzeć na twoją twarz, kiedy się budzę - wyszeptałam mu do ucha.
   - A ja uwielbiam patrzeć na ciebie całą. - zalał kawę wrzątkiem i odsunął kubek dalej od krawędzi, odwracając się do mnie przodem i opierając o szafki. 
   - Szkoda, że musisz wyjechać - mruknęłam smutno i oparłam głowę na jego ramieniu.
   - Też bym tu chętnie z wami został, ale ktoś musi zdobyć mistrzostwo dla kraju i przy okazji zarobić na zachcianki swojej żony. - zaśmiał się.
   - A to dobra, leć. - wyszczerzyłam się.
   - Ej!
   - Żartowałam! - mocno się do niego przytuliłam. 
   - Zarezerwowałem wam już pokój w hotelu niedaleko naszego. Reszta rodzin też tam będzie mieszkać - uśmiechnął się lekko. - Chciałbym, abyście byli obok mnie.     
   - Będziemy, a przede wszystkim powinniśmy być ciągle tu. - wskazałam na jego głowę i szeroko się uśmiechnęłam. 
   - I tu - wskazał na swoje serce i pocałował czubek mojego nosa. - Ale to mi nie wystarcza. Muszę mieć was blisko siebie!
   - Przyjedziemy pokibicować tatusiowi. - wyszczerzyłam się. - I niech tatuś zdobędzie dla nas ładne bramki. 
   - O to się nie musicie martwić. Czuje, że jestem w formie - wyszczerzył się.
   - Yhymmm i chyba miałam okazję się o tym przekonać dziś w nocy. - zaśmiałam się, przygryzając dolną wargę. 
   - Podobało ci się? - wyszeptał mi do ucha.
   - Bardzo - pokiwałam twierdząco głową.      
   - Bardzo mnie to cieszy. - musnął delikatnie moje usta. - Jestem szczęśliwy, bo was mam i to mnie napędza, wiesz?
   - Wiem. - uśmiechnęłam się. - I zawdzięczaj to Bartrze. - głośno się zaśmiałam. 
   - Wiesz ile razy już mu za to dziękowałem? - zaśmiał się cicho. - Nie tylko ja, bo Isco też.
   - No tak, ale tylko ja to wtedy dość boleśnie odczułam! 
   - Wieczorem czułaś się już całkiem dobrze. Doskonale pamiętam tamte wakacje!
   - Bo w twojej obecności zawsze dobrze się czuje. - zaśmiałam się. - A ja pamiętam jak zaprowadziłeś mnie na tamto wzgórze, pierwszy raz pocałowałeś, a później lunął deszcz!
   - A ja bardziej pamiętam dalszą część - uśmiechnął się figlarnie i wsunął dłonie pod koszulkę, którą miałam na sobie.
   - Chodzi ci może o tą samotną pobudkę? - poruszyłam brwiami. 
   - Ej, jesteś dla mnie okropna - pokazał mi język. - To akurat nie było fajne!
   - Lubię się z tobą droczyć. Zawsze mogłeś stwierdzić, że cię wtedy wykorzystałam i pozostawiłam. - zaśmiałam się. 
   - To był naprawdę ciężki rok - oparł swoje czoło o moje. - Ale było warto czekać. Teraz mam najcudowniejszą żoną na świecie - ucałował mnie w oba policzki.
   - Ale jakoś to wszystko przetrwaliśmy. - uśmiechnęłam się i wtedy usłyszeliśmy trzask frontowych drzwi, a w progu pojawił się mój szwagier.
   - Ja myślałem, że mój braciszek będzie już zwarty i gotowy, a on tu się jeszcze mizia z żonką. - zaśmiał się, kręcąc głową.
   - Samolot mam...
   - Za półtora godziny. - dokończył Rafael, a Thiago zerwał się jak z procy i pobiegł do łazienki. Zaczęłam się głośno śmiać. Faktycznie Rafa miał rano przyjechać i go podrzucić na lotnisko.
   - A gdzie są te małe diabełki? - zapytał Alcantara i zabrał się za kawę swojego starszego brata. 
   - Jeszcze śpią i nawet nie waż mi się ich budzić - pogroziłam mu palcem.
   - To nie pożegnają się z tatusiem?
   - Siedzieli wczoraj do późna we trójkę, więc niech teraz pośpią. - uśmiechnęłam się. 
   - No tak. A może spakujesz dzieci i polecimy razem do Brazylii? - zapytał mnie mój kochany szwagier.
   - A wiesz, że to wcale nie jest taki głupi pomysł? 
   - No widzisz! Dzieci się ucieszą na wakacje z wujkiem - wyszczerzył się.
   - A mamusia sobie chwilę odpocznie i poplotkuje z twoją wybranką. - wskazałam na niego. 
   - Tylko te plotki - przewrócił oczami. - Pogadaj z nią o ciąży i tych bzdurach, bo ona się trochę tym martwi.                 
   - Nie masz się o co martwić. Mam już to za sobą, więc co nieco wiem. - powiedziałam i wtedy Thiago wypadł z łazienki w samym ręczniku i pobiegł do sypialni. Zaczęłam się śmiać. 
   - Spóźni się! Na bank! - wyszczerzył się Raf. 
   - Bez niego nie pojadą, a najwyżej na treningach sobie więcej pobiega. 
   - Nie byłoby tak, gdybyś go nie rozpraszała - puścił do mnie oczko.         
   - Tak, zwal teraz wszystko na kobietę! - zaśmiałam się i rzuciłam w niego ścierką. 
   - No a na kogo? - zapytał zadziornie. 
   - Ty to się lepiej martw o siebie, co? 
   - A coś ty taka nerwowa, co? - zapytał ze śmiechem. - Może chcesz mi coś powiedzieć? - spojrzał wymownie na mój brzuch.
   - Ale ty jesteś głupi - roześmiałam się.
   - Masz rację, jest głupi. - do kuchni wkroczył Thiago, naciągając na siebie koszulkę. Udało mu się wyrobić! No cud!
   - Policzymy się w samochodzie - zwrócił się do niego i wstał z krzesła. - Musimy już jechać.         
   - Dobra. - skinął głową. - Pa kochanie. - przytulił mnie i pocałował w czoło. Uśmiechnęłam się szeroko o wyszłam za nimi do korytarza. Pomachałam mu jeszcze i puściłam całusa w powietrzu. Wyszli, a ja z uśmiechem wróciłam do swojej sypialni by się przebrać. 
                    
 LOLA

  Wieczorem usiadłam przy kominku i wzięłam do ręki scenariusz. Hektor się naprawdę postarał i dostałam go już dziś. Widocznie bardzo mu zależy, bym to właśnie ja zagrała w tym filmie. Dzieci już spały, więc mogłam na spokojnie zapoznać się z zawartością. Moim partnerem miałby być Mario Casas i wiedziałam, że to już będzie duży problem dla Isco. Okazało się, że Hektor chciałby, aby w naszym filmie zagrała nasza córka Maria. Hmm, bardzo interesujące. To była bardzo korzystna oraz fajna propozycja i naprawdę chciałabym zagrać w tym filmie. Mam dość ciągłego siedzenia w domu i bycia kurą domową. Chciałam wrócić do pracy. Ale z drugiej strony miałam Isco oraz trójkę moich diabełków.
 Postanowiłam poradzić się Cristiny, bo tak naprawdę to tylko ona mogła mi pomóc z podjęciem decyzji. Sięgnęłam po komórkę i wystukałam jej numer.
   - Hej, Cris - powiedziałam, kiedy usłyszałam jej głos. 
   - Cześć Lola. Co słychać? Pożegnałaś już tego swojego faceta? 
   - Niestety już tak. A ty Thiago? - zapytałam ze śmiechem.
   - Też. O mały włos, a by nie zdążył, ale i tak całą wina musiała spaść na mnie. - zaśmiała się. 
   - Bo jestem pewna, że maczałaś w tym palce - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Tak, ty się zmówiłaś z Rafaelem? 
   - Ja? Nie, nie - zaśmiałam się cicho. - Po prostu wiem jak to wygląda. Też mam męża!
   - Niech będzie. - zaśmiała się. - Mów co tam słychać u dzieci. 
   - Wszystko dobrze. Ale tęsknią już za tatusiem, zwłaszcza Maria. A twoje jak? Zdrowe?
   - No pewnie! I mam zamiar zabrać je na kilka dni do Sao Paulo z Rafą i Katiną. Takie wakacje. 
   - Oo, no to całkiem fajnie! Ja dostałam propozycje zagrania w filmie - powiedziałam.
   - Wow! Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. Co to za film? 
   - O rodzinie, która ma problemy z alkoholem. Przemoc i takie tam sprawy. 
   - Dla ciebie coś nowego. A co na to Isco? 
   - Nie mówiłam mu jeszcze o szczegółach, ale czuje, że nie będzie zadowolony - westchnęłam cicho. - Mam zagrać z Casasem.
   - Z Mario? Oj uwierz, nie chcę widzieć ani słyszeć jego reakcji.     
   - Ja też, ale jestem na to skazana. Isco to typ zazdrośnika i nic tego nie zmieni.
   - Licz się od razu z tym, że mam dziwne przeczucie, że Mario cały nie wyjdzie w starciu z twoim mężem. 
   - Myślę, że po tylu latach już mu przeszło. Ale Mario to akurat najmniejszy problem - jęknęłam.
   - To znaczy?  
   - Musiałabym się przeprowadzić do Barcelony na pół roku. Dodatkowo Hektor chciałby, aby Maria zagrała ze mną w filmie - wyjaśniałam jej. 
   - Coś mi się zdaje, że będziesz to musiała powiedzieć Isco na raty, bo za jednym razem to byłoby dla niego za dużo!
   - I tak się nie zgodzi - prychnęłam.
   - Thiago by się wkurzał, a co dopiero Isco! 
   - A ja naprawdę chciałabym spróbować - wyszeptałam. - To jest dla mnie duża szansa.
   - Nie dziwię ci się. Więc spróbuj porozmawiać o tym na spokojnie z Isco. 
   - A ty wiesz jak z nim wygląda spokojna rozmowa? Bo ja nie wiem!
   - No, ale jakoś musisz mu to powiedzieć. 
   - Wiem. Najgorsze jest to, że Hektor czeka na moją odpowiedź i będę musiała pogadać z Isco przez telefon - mruknęłam smutno. - Nie wiem czy zgodzi się na taką rozłąkę z dziećmi.        
   - Ciężko to widzę. - skrzywiła się. - Tak czy siak, musisz spróbować. 
   - Chyba, że podrzucę dzieci teściom i polecę do niego na jeden dzień.
   - To niegłupi pomysł. Może od razu chłopaki mu jakoś przegadają? 
   - Chciałabym mieć już to za sobą. Już dziś czułam między nami napięcie, kiedy mu powiedziałam, że Hektor dzwonił.
   - Isco nie powinien cię ograniczać. Nie po to się męczyłaś tyle, żeby teraz siedzieć w domu. 
   - Masz rację. Bez względu na jego zdanie i tak przyjmę tą propozycje - zgodziłam się.      
   - Wiesz, że to może być dla was wszystkich trudne? 
   - Wiem - pokiwałam głową. - Ale ja od sześciu lat zajmuję się tylko dziećmi i domem. Nie miałam ani jednego dnia przerwy.
   - Rozumiem cię. Dlatego powinniście jakoś dojść z Isco do porozumienia z tym.  
   - A co u ciebie i Thiago? - zapytałam z uśmiechem.
   - Można powiedzieć, że wspaniale. Chociaż mój mąż ostatnio zrobił się za bardzo wylewny. - zaśmiała się do telefonu. 
   - No to powinnaś się cieszyć!
   - Cieszę się i stwierdzam, że jest bardzo dobrze. 
   - No i to jest najważniejsze. Jesteście dla siebie stworzeni - uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy. Udałam się na górę, by zobaczyć czy dzieci spokojnie śpią.
   - Teraz też tak myślę, bo mam wspaniałego męża, który jest za razem cudownym mężczyzną i ojcem. 
   - Ale nam się trafiło, co? Obie mamy cudownych mężów i wspaniałe dzieci - zaśmiałam się cicho.
   - Moje dzieci to akurat za bardzo wdały się w Alcantarów! - uśmiechała się. 
   - Prawda - przytaknęłam i najpierw sprawdziłam co u mojej najmłodszej pociechy. - Moje dzieci są spokojne za mną.
   - Ciesz się, bo mały Rafa wdał się w dużego Rafe!
   - Powinnam ci współczuć? - zaśmiałam się i zajrzałam do Marii, która nie spała. - Poczekaj chwilę - szepnęłam do telefonu. - Dlaczego nie śpisz? Znowu nie możesz zasnąć? - zapytałam, a ona pokiwała główką. Usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam. - Dobra, jestem.
   - Mamusiu, z kim rozmawiasz? - zapytała moja córka.
   - A kogo ja tam słyszę? - zapytała radośnie Cristina. - Powiedz jej, że Rosario z Rafaelem dawno już śpią. 
   - Z ciocią Cris. Mówi, że Raf i Rosa dawno śpią - pocałowałam ją w główkę.
   - Mogę z nią chwilkę porozmawiać? - zapytała, a ja oddałam jej telefon. -Cześć, ciociu! -przywitała się radośnie.
   - Cześć skarbie, a czemu ty jeszcze nie śpisz? 
   - Nie mogę spać - odparła smutno. - Tata do mnie dzisiaj nie zadzwonił i nic przeczytał bajki. 
   - Kochana, tatuś jest zmęczony i pewnie już dawno chrapie razem z wujkiem Thiago. - zaśmiała się. 
   - Ale obiecał, że zadzwoni! - oburzyła się. 
   - Jutro rano pewnie zadzwoni, a ty musisz być wypoczęta, żeby móc z nim rozmawiać. 
   - Jeśli chcesz to możesz dziś spać ze mną na miejscu tatusia - uśmiechnęłam się do niej.
   - Ciociu, ja idę spać z mamusią! Dobranoc! - powiedziała radośnie i oddała mi telefon.
   - No dobrze, ja już też będę kończyć i bo i tak rano muszę dokończyć pakowanie. Bliźniaki są podekscytowane wakacjami w Brazylii!
   - Wcale się nie dziwię. Bawcie się dobrze!
   - Dzięki! W razie czego mów jak tam sprawy. I jeżeli będziesz u Isco to wyściskaj ode mnie chłopaków.
   - Szczególnie jednego? - zaśmiałam się i chwyciłam Marię za rączkę. Zabrała swojego misia i udałyśmy się do mojej sypialni.
   - Można tak powiedzieć, ale ja i tak go lepiej wyściskam jak się zobaczymy.
   - Dobra, dobra. Kończę już, bo moja księżniczka musi spać. Dobranoc - pożegnałam się i rozłączyłam.
 Maria wgramoliła się na łóżko i od razu położyła na miejscu Isco. Nie minęło kilka minut a spała jak suseł.         
              
*** 
Zaczyna się dziać, znów :)