piątek, 28 lutego 2014

Dwudziesty ósmy: Ogłuchłeś? NIE-SPO-DZIAN-KA!

 CRISTINA

   Dziś Hiszpanie mieli grać z Holandią, ale już bez Isco, który pewnie jest teraz w Madrycie już z Lolą, chociaż ja nie mam od nich żadnej informacji, jeszcze... Alkad miasta zrobił nam wszystkim niespodziankę, bo na głównym rynku kazał rozstawić duży telebim i urządzić strefę kibica. Umówiłam się z tatą, że tam pójdziemy, bo mama postanowiła zostać i urządzić sobie wieczór z ciotką, mieszkającą w Kanadzie i rozmawiać z nią przez Internet. 
 Wieczorem zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie tato. 
   - Kochanie, a gdzie podziałaś swoją koszulkę? - zapytał. 
   - No przecież naga nie jestem. - spojrzałam na niego pytająco, pokazując swój top. 
   - Chodzi mi o reprezentacyjną. - wskazał na swoją, był ubrany w T-shirt, który dostał ode mnie i Thiago na czterdzieste piąte urodziny 'Malave 45'. 
   - Tato, przecież dobrze wiesz jak jest. - przewróciłam oczami. 
   - A ty jesteś cholernie uparta, tak jak swoja matka. - spojrzał na mnie ostro. - Jak obie sobie coś ubzduracie to jest wam ciężko cokolwiek przegadać. - pokręcił głową. - Nie wierzę w to, że ten chłopak mógłby cię tak skrzywdzić. - mówił. Lubił Thiago i to bardzo. Znajdywali wspólne tematy do rozmów i tata cieszył się, że jego mała córeczka jest z nim szczęśliwa, a teraz? 
   - Szoruj! - wskazał na górę. - Masz minutę! - jedynie pokręciłam głową i wróciłam do swojego starego pokoju, gdzie wtedy rezydowałam. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby pakując się, włożyć do torby tą koszulkę, no ale już jest... Tak więc przebrałam czarny top na bordowy trykot z dziesiątką i imieniem Thiago. Zeszłam na dół. 
   - Może być? - zapytałam. 
   - Jeszcze się uśmiechnij i możemy iść. - puścił do mnie oczko, stojąc w progu tarasu, gdzie mama rozmawiała z ciotką. Powiedział jej, że idziemy po czym objął mnie ramieniem i wyszliśmy z domu. - Cristina, obiecaj mi, że do niego zadzwonisz. - powiedział, gdy szliśmy. 
   - Co wyście się wszyscy na to uparliście? Najpierw Lola, potem mama i teraz ty? 
   - Uwierz, zależy nam na tym. Chcemy żebyś była szczęśliwa z facetem, którego kochasz. 
   - Nawet jeżeli mnie okłamuje? - zapytałam i spojrzałam na ojca. 
   - Cris. - westchnął. - On cię nie okłamuje! Nie strzeliłby dla ciebie gola. - pocałował mnie w czoło. Właśnie weszliśmy na rynek miasta i podeszliśmy pod samą barierkę przy ekranie. 
   - Cristina? - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Isco, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. 
   - A ty nie powinieneś być teraz w Madrycie z Lolą? - zapytałam, gdy za nim pojawił się drugi chłopak, podobny do niego, więc zapewne był jego bratem. 
   - To ona jest już w Madrycie? - odpowiedział mi pytaniem.
   - No tak! Poleciała do ciebie. - powiedziałam nadal zdziwiona.
   - Braciszku, a dlaczego nie przedstawiasz mi takich ładnych dziewczyn? - wyszczerzył się ten chłopak. Czyli dobrze myślałam, że był jego bratem.
   - Bo jest zajęta. - odparł Isco, witając się z moim tatą.
   - Nic nie wiadomo. - mruknęłam pod nosem.
   - Wiadomo, wiadomo. Vincente Malave. - tata podał dłoń chłopakowi. - Moja córka, Cristina.
   - A ta Cristina! - wyszczerzył się. - Antonio. - przedstawił się. 
   - Idź lepiej sprawdź czy nie ma cię gdzie indziej - zwrócił się do niego Francisco i spojrzał na mnie. - Jak to poleciała do mnie? Nie spotkaliśmy się.
   - Tak to. Musieliście się minąć. - powiedziałam.  
   - Możliwe - mruknął i spojrzał na telebim, bo właśnie zaczynał się mecz. - Może zobaczymy się po meczu i pogadamy?
   - Ej, powiem Loli - wtrącił się jego brat ze śmiechem.
   - Miałeś iść. - Isco przewrócił oczami, a ja spojrzałam na na ekran, gdzie akurat pokazywali Thiago, który wymienia się proporczykiem z kapitanem zawodników z Holandii. - Rozmawiałaś z nim? - usłyszałam jeszcze.   
   - Nie - pokręciłam głową.
   - Powinnaś - mruknął i spojrzał na Antonio. - Nie musisz mnie pilnować. Jestem już dużym chłopcem!
   - Ale ja chce spędzić trochę czasu z moim młodszym braciszkiem - wyszczerzył się i objął go ramieniem. Wyglądali epicko.
   - Dobra, mecz się zaczął. Później porozmawiamy. - uśmiechnęłam się lekko. 
   - Ok - skinął głową i obserwował wydarzenia na boisku.
   Ja sama stanęłam przy swoim tacie i obserwowałam poczynania zawodników z obu krajów. Chociaż w pierwszej połowie było bardzo wiele akcji dla obu drużyn, to skończyła się zerowym remisem. W drugiej najpierw strzelili Holendrzy, ale po chwili Rodrigo wyrównał wynik. Jakieś piętnaście minut spokoju i znów piłkarze w pomarańczowych strojach strzelili gola. Wokoło słyszałam tylko krzyki zawodu i przekleństwa. De Gea również był podenerwowany i rozstawiał obrońców, a Thiago zagrzewał chłopców do dalszej walki. I skutecznie, bo pięć minut później Tello strzelił swojego gola. Wtedy rozległ się krzyk radości i wrzawa. Teraz wszyscy prosili tylko kolejnego gola dla Hiszpanii. I stało się. Znów końcówka meczu i stadion oraz cały rynek wiwatował, a swoją bramkę upolował Alvaro, którą znów zadedykował tej tajemniczej dziewczynie. Intrygowało mnie to i coraz bardziej chciałam się dowiedzieć kim ona była! Wszyscy śpiewali, krzyczeli, a nawet petardy poszły w ruch, tak jakby to był jakiś wielki finał.
   - Tato, ja wrócę później. - powiedziałam, gdy zauważyłam, że Isco zmierza w naszym kierunku.
   - No dobrze. - odparł z uśmiechem i kiwnął głową do Isco.
   - Odprowadzę ją później. - uśmiechnął się.
   - Może przegadasz jej żeby zadzwoniła do tego chłopaka, bo ja już nie mam siły do swojej córki. - pokręcił głową, a Isco się roześmiał.
   - Zajmę się tym - zwrócił się do niego.
   - No to już nie przeszkadzam. Do zobaczenia. - powiedział i odszedł w stronę osiedla.
   - Przed siebie? - zapytałam.
   - Możemy iść i przed siebie. - zaśmiał się Alarcon. 
   - Nawet nie próbuj mnie przekonywać do rozmowy z Thiago - powiedziałam od razu.
   - Dlaczego? Cris zrozum, że on tam chodzi przybity, że nie chcesz mu uwierzyć. 
   - Tu nie chodzi o to.. Ja po prostu nie jestem jeszcze gotowa.
   - Ale na co? - zapytał i spojrzał na mnie z ciekawością. - Thiago nie zrobił nic złego. 
   - A czy ja mam pewność? Nie mam jej.
   - A gdzie zaufanie? - przewrócił oczami.
   - Jest, ale... - zmarszczyłam nos i czoło. - Te zdjęcia... 
   - Te zdjęcia nic nie znaczą. Przecież się nie całowali! 
   - Jestem o niego zazdrosna, po prostu! - mruknęłam pod nosem. 
   - Uwierz, że doskonale cię rozumiem - jęknął i przejechał dłonią po plaży. - To głupie uczucie.
   - Myślisz, że oboje zawaliliśmy przez tą głupotę?           
   - Ty nic nie zawaliłaś. Wystarczy, że odbierzesz telefon od Thiago i wszystko będzie w porządku - posłał mi ciepły uśmiech.    
   - Teraz się trochę boję. - spuściłam głowę. - U was też ta kłótnia była niepotrzebna...
   - Gdybym wiedział, że to się może tak skończyć to nigdy bym nic nie powiedział. Żałuje każdego mojego słowa, które jej wtedy powiedziałem - mruknął całkiem poważnie. 
   - Więc nie pozostaje ci teraz nic, jak tylko porozmawiać z żoną. I uwierz, że warto. - uśmiechnęłam się do niego i usiedliśmy w parku, tym samym, w którym widziałam Thiago, gdzie poznałam Rafę. 
   - Ty coś wiesz, prawda? - spojrzał na mnie przenikliwie. - Lola mówiła ci, co zamierza zrobić? Wypełniła już papiery rozwodowe? - zaczął nawijać jak najęty.
   - Uwierz, wtedy mój ton byłby całkiem inny. Ona cię kocha głupku! - zaśmiałam się. 
   - Ja ją też kocham - uśmiechnął się szeroko. - Ale kiedy mówiła, że żałuje naszego ślubu.. Uwierzyłem jej.
   - I popełniłeś głupotę, taką samą jaką ja gdy uwierzyłam w te zdjęcia. 
   - Musimy to naprawić. Ja nie mogę stracić Loli, a ty Thiago.
   - Jutro do niego zadzwonię. - szepnęłam. 
   - Cieszę się, że udało mi się ciebie do tego przekonać - puścił mi oczko.
   - Powiedzmy. - powiedziałam. - Wszyscy na mnie napieracie, więc sama zaczęłam wierzyć w to, że to nieprawda. 
   - Bo tak jest. Thiago świata poza tobą nie widzi! - zaśmiał się cicho.
   - A ty poza Lolą. - uśmiechnęłam się. - Cholera, Ibizie zawdzięczamy wszystko. - wyszczerzyłam się.  
   - I Bartrze! Pamiętasz jak przywalił ci z piłki? - zaczął się głośno śmiać.
   - Proszę cię! - zaczęłam się głośno śmiać. - Lola wtedy zachwycała się waszymi gołymi klatami, a ja udawałam, że was nie widzę. 
   - To był fajny czas. Pamiętam naszą pierwszą imprezę..
   - Bardzo podobał mi się wtedy Thiago, ale nie chciałam się sama przed sobą do tego przyznać, bo byłam z Tylerem... - zamyśliłam się. - Jestem ciekawa jakby to wszystko wyglądało, gdybyśmy już po tamtych wakacjach się związali, ty z Lolą i ja z Thiago.  
   - Myślę, że nie miałbym wtedy obrączki na palcu - spojrzał na swoją dłoń i uśmiechnął się lekko. - A ty nie zmarnowałabyś roku.
   - Myślałam, że to będzie dobre, że wróciłam i byłam z Tylerem... Myślałam, że zapomnę o Thiago, ale się nie dało...  
   - Ale na szczęście pojechaliśmy tam drugi raz. To było przeznaczenie - mruknął cicho.
   - I wiesz kto się uparł na tą Ibizę? - zaczęłam się śmiać. - Tyler i Noel! 
   - I obaj wyszli na tym najgorzej - również zaczął się śmiać. - Noel to dupek. Najchętniej obiłbym mu mordę.
   - Zostaw go już. - przewróciłam oczami. - Ma za swoje. Jego dziewczyna jest teraz twoją żoną! - wybuchnęłam śmiechem. 
   - Jeszcze nią jest - mruknął smutno.
   - A ten dalej swoje. Isco, wyluzuj! - uderzyłam go lekko w ramię. - Nie rozwiedziecie się. Ja ci to mówię. Lola ma dla ciebie niespodziankę. - puściłam do niego oczko. 
   - Jaką? - zaciekawił się. - Mów szybko!
   - Ogłuchłeś? NIE-SPO-DZIAN-KA! Czyli nie mogę ci nic powiedzieć. 
   - Będę udawał, że nic nie wiem!
   - Bujaj się! - pokazałam mu język. - Nic ode mnie nie wyciągniesz!
   - No ej! Bo ja nie wiem kiedy się zobaczę z Lolą - próbował mnie przekonać. - Zostawiłem jej karteczkę w domu, ale nadal nie dała znaku życia.     
   - Może chce ci sprawić kolejną niespodziankę? - wzruszyłam ramionami. - Do mnie też się nie odzywa. - szepnęłam. - Ale nie martwimy się! I z Lolą i z Thiago jest dobrze. 
   - Masz rację - uśmiechnął się szeroko. - Lepiej będzie, jeśli cię odprowadzę, co?  
   - Chodźmy. - uśmiechnęłam się. - Jutro dam ci znać jak zadzwonię do Thiago. 
   - I bardzo dobrze. Wujek Isco musi wszystko wiedzieć.
   - Wujek Isco? - zaśmiałam się pod nosem. - Ty jeszcze poczekaj z tym przydomkiem może, co? Ja nic nie planuję na razie. 
   - Nie podoba ci się? Wujek Isco bardzo ładnie brzmi! - zarechotał głośno.
   - Poinformuję cię kiedy będziesz się mógł tak nazywać, no chyba, że twój brat coś wykombinuje wcześniej i wtedy staniesz się już wujkiem. 
   - On sobie nawet żony nie znajdzie - machnął ręką. 
   - Przestań, to w końcu twój jedyny brat, biologiczny! Nie licząc tych przyszywanych z drużyny. 
   - Nie przypominaj mi, że to mój brat - pokazał mi język.
   - Dobra, zostańmy przy tym, że nosicie tylko to samo nazwisko. - śmiałam się. - Czasami mam wrażenie, że Thiago też wstydzi się Rafinhy.  
   - Dziwisz się mu? Czasem jest gorszy od Bartry! - powiedział i spojrzał na ławkę, która stała naprzeciwko ulicy, którą szliśmy.
   - Lola? - zdziwiłam się, patrząc w kierunku ławki, która stała tuż przy wejściu na moje osiedle. Siedziała na niej blondynka. 
   - Twój tata powiedział, że gdzieś razem wyszliście, a ja postanowiłam tutaj zaczekać - odpowiedziała cicho.   
   - Wiecie co? Ja już tu chyba nie będę potrzebna. - uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek Isco, a później podeszłam do Loli i zrobiłam to samo. - Twój mąż czeka na niespodziankę. - zaśmiałam się i puściłam do niej oczko. 
   - Ale ja zrobiłam coś strasznego - wyszeptała. Widziałam w jej oczach łzy.
   - Co się stało? - przestraszyłam się i usiadłam obok niej. Isco stał jak zaczarowany i patrzył na nią. - Coś z... - urwałam.
   - Nie. Z tym wszystko jest okej. Chodzi o Mario - powiedziała, a po jej policzkach zaczęły płynął łzy. - Isco, przepraszam - skierowała te słowa w jego stronę.

ISCO

   - Co się stało? - zapytałem i podszedłem bliżej swojej żony.
   - Lola, nie płacz. - mówiła Cristina. - Na spokojnie powiedz co się stało.  
   - Był u nas dziś w mieszkaniu - spojrzała na mnie.
   - Zrobił ci coś?! - zapytałem podniesionym głosem.
   - Nie, nie... - szeptała. Pochyliła się i schowała twarz w dłoniach.
   - Więc? - drążyłem. 
   - Powiedział, że się we mnie zakochał. A ja dałam mu do tego powód! - powiedziała w końcu.  
   - Powód? Lola kochanie, o czym ty mówisz? - złapałem za jej dłoń i ścisnąłem. 
   - Całowałam się z nim. I nie chodzi mi o plan filmowy - mruknęła, cały czas płacząc. Nie wiedziałem, co powiedzieć. To zabolało. Cristina przygryzła wargę i oparła się o drewno za plecami. Przejechała ręką po włosach, ale po chwili przysunęła się do Loli i mocno ją przytuliła, patrząc na mnie tak, jakby chciała mi powiedzieć, że to ja powinienem to zrobić. 
   - Nie spodziewałem się tego - wyszeptałem.
   - Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię zranić - powiedziała blondynka.
  Zebrałem się w sobie. Koniec zazdrości. Koniec tej kłótni. Całowała się z Casasem... To mnie przygwoździło, ale ją kocham. Kocham ją najbardziej na świecie. Przysunąłem się i objąłem ją. Cris wstała i pokazała bym później zadzwonił. Po woli odeszła w stronę swojego domu. 
   - Lola - powiedziałem i przechyliłem jej głowę tak, by patrzyła na mnie. - Kocham cię i nic tego nie zmieni. Nic nie zmieni mojej decyzji.
   - To znaczy, że nadal chcesz ze mną być? - zapytała, lekko się uśmiechając.
   - Chcę być z tobą teraz, jutro i na zawsze. - mocniej ją przytuliłem. 
   - Ja z tobą też. Kocham cię - wyszeptała i musnęła moje usta swoimi. - Brakowała mi ciebie - dodała po chwili.
   - Mi ciebie też. - powiedziałem. - Lola? Cristina coś wspominała o jakiejś niespodziance? 
   - Ah, tak - mruknęła i chwyciła moją dłoń. Po chwili położyła ją na swoim brzuchu. - Zobacz, co zmajstrowałeś - zaśmiała się cicho.
   - Co? To znaczy, że ty.. - nie mogłem uwierzyć.
   - Tak, Isco. Jestem w ciąży - uśmiechnęła się szeroko.      
   - To znaczy, że będę... - otworzyłem szeroko usta. - Będę ojcem! - wstałem i zacząłem krzyczeć na całe gardło. - Będę ojcem!
   - Isco, przestań! - zaśmiała się i podeszła do mnie. - Jest późno i niektórzy pewnie śpią!
   - A co mnie to obchodzi? - zapytałem i zabrałem ją na ręce. - Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie!
   - Czekaj. - zatrzymałem się i wyjąłem swój telefon z kieszeni. Dzwoniła Cris, więc odebrałem.
   - Wiesz głupku, że siedząc w domu cię słyszymy? - śmiała się.
   - Oj przesadzasz! - odparłem.  
   - Cris, on oszalał - zapiszczała moja żona, którą przytulałem.  
   - Słychać! Dobra, to ja wam nie przeszkadzam. - śmiała się do słuchawki. - Mówiłam, że tak będzie! Pa! - dorzuciła i się rozłączyła. 
   - Musimy powiedzieć moim rodzicom! - powiedziałem i przyłożyłem sobie komórkę do ucha. - Brat, gdzie jesteś? - zapytałem i puściłem oczko do blondynki. - Przyjedź po mnie - dodałem po chwili.  
   - Przyjedzie? - zapytała uśmiechając się do mnie. 
   - Oczywiście - odpowiedziałem jej i pocałowałem w usta. - Będzie zaskoczony, kiedy zobaczy nas razem.
   - Twoi rodzice wiedzą o naszej kłótni? 
   - Wiedzą, ale tym bardziej się ucieszą z twojej obecności. - uśmiechnąłem się i położyłem dłonie na jej talii. - Już nie mogę się doczekać kiedy nie będę mógł cię objąć. - wyszczerzyłem się.
   - Chcesz żebym już była gruba? - udała obrażoną. 
   - Będę miał więcej ciała do kochania - odpowiedziałem ze śmiechem.
   - Mnie to wcale nie cieszy! Nie chce być gruba!
   - Na pewno później szybko schudniesz - pocałowałem ją w policzek i ścisnąłem jej dłoń, bo zauważyłem samochód mojego brata. - Mam nadzieje, że stęskniłaś się za Antonio.
   - Nawet nie wiesz jak bardzo. - zaśmiała się, gdy zaparkował pod nami i wyskoczył z samochodu.
   - Lola?! Jak dobrze jest cię widzieć przy boku tego kretyna! - wyszczerzył się. 
   - Uważaj sobie na słowa! - oburzyłem się.
   - Ciebie też dobrze widzieć - powiedziała i przytuliła się do niego.
   - Dobra, jedźmy do domu, bo mamy dobre wieści - zakomunikowałem i chwyciłem żonkę za dłoń.      
   - Och! No to nie mogę się doczekać, naprawdę! - klasnął w dłonie i wsiedliśmy do środka. Ruszył, ale ciągle o czymś nawijał, a ja ciągle patrzyłem w lusterko, by zobaczyć moją kochaną Lolę. 
   - Antonio, a ty masz już kogoś? - zapytała go, uśmiechając się szeroko.
   - Ja? Nie, nie - pokiwał przecząco głową.
   - Jak tylko sobie kogoś znajdziesz, to przyprowadź ją do mnie - wyszczerzyłem się. - Już ja sobie z nią porozmawiam!
   - Chyba nie będziesz miał na to czasu - zaśmiała się blondynka.
   - On ją pozna na samym końcu! Żeby mi jej nie wystraszył! - kiwał palcem. - A to dlaczego nie będzie miał czasu? 
   - Bo będę się zajmował żoną - odparłem szybko i odwróciłem się do niej. Po chwili złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.
   - Ej, przestańcie!    
   - A co, zazdrosny może jesteś? - wyszczerzyłem się. 
   - Nie. Po prostu mam wrażenie, że zaraz zrobicie tutaj coś, czego nie chciałbym oglądać - zaśmiał się cicho.    
   - Antonio, no bez przesady. - dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
   - Właśnie, ty się tam lepiej skup na drodze. - powiedziałem.
   - Właśnie to robię, ale wy mnie rozpraszacie! - oburzył się.
   - Nie zwracaj na nas uwagi - powiedziała Lola i znowu wpiła się w moja usta. Wcale nie dziwiło mnie to, że nie mogliśmy się od siebie oderwać. Jakiś czas później mój brat już parkował samochód na podjeździe pod naszym rodzinnym domem. Wysiadłem i otworzyłem drzwi Loli, podając jej dłoń.
   - Rodzice na pewno się ucieszą. - mówił Antonio. 
   - Oby - uśmiechnęła się lekko Lola.
   - Zobaczysz, że tak będzie - powiedziałem pewnie i udałem się za bratem do domu.
   - Mamy gościa! - wydarł się, a w korytarzu stanęli nasi rodzice. 
   - Lola, dziecko! - zawołała mama i od razu się do niej przytuliła. - Ja wiedziałam, że długo nie będziecie się na siebie gniewać. 
   - To i tak było zbyt długo - powiedziała, kiedy rodzice przestali ją ściskać.
   - Mamy wam coś ważnego do powiedzenia - objąłem ją ramieniem. 
   - No to zamieniamy się w słuch. - uśmiechnął się mój tato i objął mamę ramieniem.
   - Ja też z chęcią posłucham. - szczerzył się Tony. 
   - Jestem w ciąży - wypaliłem, a cała trójka się na mnie spojrzała. - Znaczy się Lola jest - poprawiłem się szybko, a blondynka zachichotała.
   - Paco, słyszałeś? Zostaniemy dziadkami! - ucieszyła się mama.
   - Jasne, że słyszałem. A ty gamoniu słyszałeś? - spojrzał na mojego brata. - Jest młodszy od ciebie, a ma już żonę i dziecko w drodze!        
   - Bo nie potrafi używać gumek! - odpowiedział szybko, a mama spojrzała na niego zszokowana.
   - Tak właściwie to ich nie używamy - dodała Lola ze śmiechem.
   - No i prawidłowo. W końcu jesteście małżeństwem. - zaśmiał się tata.  
   - Lepiej chodźcie na kolacje!
   - O tak. Umieram z głodu - wyszczerzyła się Lola. - A mama tak dobrze gotuje - dodała.
   - Właśnie. Rozmawiałaś już z rodzicami? - zapytał ją mój ojciec.
   - Nie jeszcze nie. Szczerze mówiąc, to boję się tej rozmowy. - odparła z lekkim smutkiem.
   - Nie masz się czego bać. Jeśli chcesz, to polecę do nich z tobą - pocałowałem ją w policzek.
   - Obowiązkowo, Francisco - mruknął ojciec. - Musisz wspierać swoją żonę.
   - I przede wszystkim się nią opiekować. - uśmiechnęła się mama.  
   - Isco jest najwspanialszym mężem na świecie - odparła Lola i pogłaskała mnie po dłoni. - Wiem, że będzie o nas dbał.
   - Dziękuje, kochanie - uśmiechnąłem się szeroko i usiedliśmy przy stole.

***
Jeej, to już 28 rozdział! Już trochę minęło, ale przed Nami wszystkimi jeszcze trochę tego jest :P 
I tak w ogóle to Del Bosque dziś powołał Thiago do reprezentacji *.* 

Martin, przez Ciebie leżę i nie wstaję! 

wtorek, 18 lutego 2014

Dwudziesty siódmy: Ale jak to?! Przecież się kochacie!

 CRIS

    Siedziałyśmy przed włączonym telewizorem i czekałyśmy na początek meczu Hiszpanów. Lola od wczoraj ciągle mówi mi o Thiago, że powinnam z nim na spokojnie porozmawiać, że na pewno spotkali się przypadkiem i tak dalej i dalej. Ale ja na razie wiem jedno, że swojego zdania nie zmienię.
     Na ekranie w końcu pojawiła się zielona murawa boiska w Gijon, w Asturii. 
     - Zaraz ich zobaczymy. - szepnęłam i wtedy od razu pojawiła się transmisja z kamery, stojącej w tunelu.     Na samym początku stał Thiago, z opaską kapitańską na ramieniu i trzymającego proporczyk z herbem kraju. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Tęskniłam za nim. - I są. - dodałam i westchnęłam, przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej.
    - No są, są - odpowiedziała i cały czas wpatrywała się w ekran. - Jacy poważni - zaśmiała się cicho.
    - Zawsze piłkarze, stojący w tunelu są poważni, no a przynajmniej zawsze gdy widziałam ich przed rozpoczynającym się meczem. - uśmiechnęłam się lekko. - Chcą wygrać. - dodałam. 
    - Musimy to oglądać? - zapytała, kiedy na ekranie pojawiła się jej mąż.
    - Zobaczyłam Thiago i nie zapytałam o to. - spojrzałam na nią. - Nie zwracaj na niego uwagi. O patrz, Bartra oczywiście musi o czymś gadać z Tello! - wskazałam.
    - Tęsknię za nimi - uśmiechnęła się szeroko. - Myślisz, że kolejne wakacje też spędzimy na Ibizie?
    - Nasza trójka i banda kretynów? - wskazałam na nas i jej brzuch. 
    - Myślisz, że to będzie córeczka? - pogłaskała swój płaski brzuch.
    - Nie wiem. - uśmiechnęłam się, patrząc jak drużny Hiszpanii i Niemiec wychodzą na boisko. - Za niedługo się dowiesz. 
    - Teraz jest jeszcze malutka, ale za kilka miesięcy da mi popalić - zaśmiała się cicho.
    - Zawsze siłę w nogach może odziedziczyć po tacie. - uśmiechnęłam się. - Więc już ci współczuję. 
    - Nie strasz mnie, proszę - powiedziała i spojrzała na ekran. - Uwielbiam hymny.
    - Ja też. - zaśmiałam się i patrzyłam jak kamera po kolei nagrywa twarze znanych mi piłkarzy. Pierwszy, drugi, trzeci... Dziesiąty, czyli bramkarz. Wiedziałam, że gdy twarz Davida przeminie właśnie zobaczę Thiago. Niby patrzył w górę, ale musiałam utkwił wzrok w jego oczach. Wyrażały smutek, ale i odwagę. 
    - Może jednak zdecydujesz się z nim porozmawiać? - mruknęła cicho blondynka.
    - Nie wiem, Lola. - mruknęłam. - Odpuszczę sobie kilka dni i polecę do Malagi, do rodziców. - spojrzałam na nią. 
    - Myślę, że to jest dobry pomysł - uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na ekran. - Patrz, gol! - krzyknęła.
    - Pięknie Alvaro! - uśmiechnęłam się. - W trzeciej minucie! - ciągnęłam uradowana. 
    - Myślisz, że kogoś ma?
    - Chyba tylko kota! Ale w końcu mógłby sobie kogoś znaleźć! Nawet jego druga połówka, Amat już kogoś ma! 
    - Kiedy będę w Madrycie to przypilnuję, aby znalazł jakąś ładną dziewczynę - puściła do mnie oczko. Zauważyłam, że cały czas trzymała dłonie na swoim brzuchu.
    - Ej, będzie dobrze! - złapałam ją za dłoń. - Biegnij! - zawołałam, bo tworzyła się kolejna akcja, ale niestety piłka poleciała wysoko nad bramką. 
    - Denerwuje się wszystkim. Nawet tym głupim meczem - jęknęła. - A co będzie, jeśli Isco stwierdzi, że nasze małżeństwo to naprawdę farsa?
    - Chyba się nie słyszysz! - uniosłam głos.
    - Rozmawiałam wczoraj z chłopakami i powiedział tylko ''cześć, Lola''.
    - Dlaczego ja nic nie wiem, że z nim rozmawiałaś?!
    - A czy to ważne? - zapytała.
    - Kto zadzwonił do kogo? - pytałam. Nie rozumiem dlaczego nie powiedziała mi, że rozmawiała z nim!
    - Thiago do mnie zadzwonił, bo się o ciebie martwi, Cris.
    - Teraz się o mnie martwi? - prychnęłam.
    - On cię kocha! I spotkał Julie całkiem przypadkiem - próbowała mnie przekonać, że Thiago jest taki wspaniały. - Nigdy by cię nie zdradził.
    - Taka jesteś pewna? - zapytałam spokojnie, patrząc jak piłka ciągle wędruje od zawodnika do zawodnika na środku pola. 
    - Jestem - pokiwała twierdząco głową. - Słyszałam jego głos i wiem, że się martwi. Proszę, porozmawiaj z nim.
    - Najpierw chcę pojechać na trochę do rodziców. - szepnęłam. Resztę pierwszej połowy obejrzałyśmy w ciszy, oprócz słów zawodu czy nerwów, skierowanych do piłkarzy. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1. Gdzieś w połowie drugiej tury 45 minut, poczułam jak cała się spinam, gdy Thiago manewrował z piłką przed samym polem karnym. Chciałam wyskoczyć i siąść przed samym ekranem telewizora.
    - Jestem zmęczona. Chyba pójdę się położyć - mruknęła cicho Lola.
    - Nie wytrzymasz do końca? Już niedługo. - powiedziałam, nie odrywając wzroku od ekranu. - Cholera, gol! - pisnęłam. Gol Thiago!
    - Zobacz, strzelił dla ciebie! - Lola uderzyła mnie delikatnie w ramie i wskazała dłonią na ekran. Thiago pokazał na palcach ''C'' i po chwili przesłał całusa do kamery. 
    - Może zrobił to tak po prostu? - wzruszyłam ramionami. Chciałam pokazać swoją obojętność, ale w środku chciałam skakać ze szczęścia.
    - Jasne, jasne. Piłkarz nigdy nie celebruje bramki tak po prostu - pokazała mi język.
    - Może masz i trochę racji... - westchnęłam i oparłam głowę na łokciu, gdy ciągle pokazywali powtórki tej akcji, a komentatorzy zachwalali talent Alcantary.
    - Ja zawsze mam rację - szturchnęła mnie łokciem i pokazała mi język. - Tylko mi nie mów, że się nie cieszysz. - dodała, kiedy zobaczyła mój wzrok.
    - Cieszę się. - szepnęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam. 
    - Wiedziałam - odpowiedziała zadowolona i wstała z kanapy. - Muszę coś zjeść - pognała do kuchni.
    - Okay. - mruknęłam i wbiłam wzrok w ekran. Wróciła po dziesięciu minutach, gdy mecz już praktycznie dobiegał do końca. Było pewne, że mecz skończy się wynikiem 2:1, bo Niemcy biegali już bez sił. Została ostatnia minuta z doliczonego czasu, a po raz kolejny przy niemieckiej bramce kłębiło się od bordowych koszulek. - Nawet i obrońcy tam są. - zaśmiałam się, widząc skupione miny takiego Bartry czy Martina. - GOL! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam piłkę w siatce. W tym tłumie nawet nie widziałam kto ją kopnął. 
    W tym momencie na ekranie pojawił się Isco, który najwyraźniej był strzelcem bramki. Lola o mało nie udusiła się babeczką, którą nadal jadła.
    - Przełącz to! - powiedziała szybko.
    - No chyba śnisz! - zawołałam, odsuwając pilot daleko od niej. - Patrz co on robi! - wyszczerzyłam się, gdy pocałował miejsce, gdzie widniała jego obrączka. 
    - Pocałował palec - mruknęła cicho i wpakowała do buzi ostatni kawałek.
    - Nie palec, a obrączkę! Lola, gol był dla ciebie. 
    - No i co? Powinnam skakać z radości? - warknęła. Zwalam ten jej cały humor na ciążę, bo inaczej tego nie da się wytłumaczyć. Wczoraj płakała i mówiła, że chce rzucić aktorstwo i być z Isco, a dziś zachowuje się całkiem inaczej.
    - Pieprzone huśtawki nastrojów. - wypaliłam. - Tak Lola, powinnaś! Tak nie zachowuje się facet, który chce się rozwieść z żoną!
    - A może to był pożegnalny gol? - zapytała głupkowato i wlepiła wzrok w ekran, na którym pojawiła się młoda dziennikarka, Alvaro, Thiago i Isco.
    - Dobry Wieczór, państwu - powiedziała uśmiechnięta brunetka. - Dziś przeprowadzę krótki wywiad z strzelcami bramek.
    - Nie waż się przełączać. - warknęłam, gdy blondynka chciała sięgnąć po pilot.
    - Panowie, każdy z was jakoś zadedykował swojego gola. Kim są adresaci lub adresatki? - uśmiechała się dziewczyna. 
    - Zadedykowałem swojego gola mojej dziewczynie - uśmiechnął się szeroko Alvaro. Thiago i Isco spojrzeli na niego zaskoczeni.
    - To ty kogoś masz?! - wypalił Alarcon.
    - Bo to była tajemnica. - wyszczerzył się i objął obu ramieniem, bo stał po środku.
    - Nie przyznał się! - pisnęłam. - Trzeba go będzie przemaglować! 
    - Musimy ją poznać! - wyszczerzyła się blondynka. Bardziej ucieszyła się z tego, że Vazquez ma dziewczynę, niż z gola własnego męża.
    - Ale teraz wy się pochwalcie - powiedział Alvaro i spojrzał na Isco.
    - Cóż, to chyba nie jest żadna tajemnica - mruknął i wskazał na obrączkę.
    - No to gratulujemy. - zaśmiała się dziennikarka. - I życzymy szczęścia.
    - Przyda się. - uśmiechnął się lekko. To było pewnie, że Isco nie chciał żadnego rozwodu. Chciał o nich walczyć! Ale Isco to Isco, trzeba będzie znów im pomóc!
    - Rozumiem, a Thiago?
    - Strzeliłam bramkę dla Cristiny, najcudowniejszej dziewczyny na świecie - powiedział, uśmiechając się szeroko.
    - Cieszymy się, że nasi piłkarze odnoszą sukcesy i mają je z kim świętować. Pozdrawiamy wszystkie trzy dziewczyny - powiedziała brunetka.
    - Słyszałaś? Cristiny, a nie Julii - zwróciła się do mnie Lola.
    - Męczą go teraz pewnie jakieś wyrzuty sumienia, dlatego. - drążyłam nadal, a ona tylko przewróciła oczami. Ja miałam dość tego, że ona jest pokłócona z Isco, a ją meczy moja sprawa z Thiago. Wtedy kamera skierowała się na chwilę na nogę Isco, którą próbował odciążać.
    - Isco, gdy tu podchodziłeś, utykałeś, co się stało? - zapytała dziennikarka. 
    - W ostatniej akcji meczu ktoś mnie zaatakował od tylu. Nie wygląda to za dobrze, więc prawdopodobnie opuszczę zgrupowanie - odpowiedział, a Lola zrobiła zmartwioną minę.
    - Wrócisz do domu, do żony - uśmiechnęła się szeroko dziennikarka.
    - Dobrze mu to zrobi. - uśmiechnął się Thiago.
    - Zrobimy tak, ja pojadę do Malagi, a ty wracasz do Madrytu, do Isco! - postanowiłam.  
    - Nie, ja nie jestem jeszcze gotowa. Co ja mu powiem?
    - Wszystko powinno się jakoś potoczyć samo. - wzruszyłam ramionami. - Wierzę w to, że będziecie razem, bardzo szczęśliwi. Będziecie wspaniałymi rodzicami.
    - Jak na razie sobie tego nie wyobrażam, ale muszę z nim w końcu porozmawiać - westchnęła i popatrzyła na ekran. - Jeszcze ta kontuzja.
    - Na pewno szybko wydobrzeje. - powiedziałam. To co, jutro się pakujemy i obieramy kierunek na Hiszpanie? 
    - Tak - uśmiechnęła się lekko. - Ja porozmawiam z Isco, a ty pojedziesz do rodziców i później zadzwonisz do ukochanego - poinstruowała.
    - Ale..
    - Bez żadnego ale. Zrobisz to, co ci powiem.
    - Nie zadzwonię do niego. - mruknęłam cicho.
    - Cris! - jęknęła i wstała z kanapy. - Musimy stawić czoła naszym problemom.
    - Na razie chcę to przeczekać. - szepnęłam i oparłam głowę o poduszkę. 
    - Czekanie jest gorsze. Uwierz mi!
    - Pojadę do domu i wtedy zobaczę. - powiedziałam, wyłączając telewizor. - Idziemy spać?
    - Tak. Jestem wykończona - odparła i spojrzała na swój brzuch. - Mam dość wymiotów.
    - Rozumiem. No to chodźmy. - wstałam i zgasiłam światło w dużym pokoju. Ja skierowałam się do sypialni, a ona do gościnnego pokoju. Zdjęłam ubrania i zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do szafy by wyjąć jakąś piżamę, a gdy otworzyłam drzwiczki, z półki sama spadła koszulka Thiago, w której czasami spałam. Wzięłam ją do ręki i bez zastanowienia ubrałam na siebie. Wgramoliłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Wtuliłam się w koszulkę i poczułam jak łza spływa mi po policzku. Po kilku chwilach zasnęłam.

ISCO

    Od razu po meczu zrobili mi badania. Było wiadome, że nie będę mógł mógł zagrać w kolejnym meczu ani trenować, więc puścili mnie do domu. Mogłem zostać i polecieć rano, ale wolałem to zrobić teraz. Wiedziałem, że Loli nie ma w domu i to był też jeden z powodów.
    Cztery godziny później byłem już w Madrycie. Taksówką skierowałem się do naszego mieszkania. Przez szyby obserwowałem stolicę, która tętniła życiem. Wszyscy wyglądali na zadowolonych i szczęśliwych, tylko ja byłem jakiś niewyraźny.
    W domu przywitała mnie głucha cisza, której i tak się spodziewałem. W salonie leżało nasze rozdarte na pół zdjęcie i roztrzaskana lampa. Nie zdziwił mnie fakt, że tego nie posprzątała. Ja też jakoś nie miałem na to ochoty. Zabrałem szybki prysznic i położyłem się w gościnnej sypialni. Nie miałem ochoty spać u nas.
   Następnego dnia postanowiłem polecieć do rodziców. Potrzebowałem spokoju i wydawało mi się, że rodzinny dom jest tym, czego potrzebuje. Spakowałem swoje rzeczy i posprzątałem całe mieszkanie. Nie chciałem, aby Lola przypominała sobie o naszej kłótni, więc usunąłem lampę. Nasze zdjęcie skleiłem i zostawiłem jej na kartce krótką wiadomość.
                                                     ''Ja nadal tego chcę, a ty? Isco.''
    Byłem pewien swoich uczuć. Kochałem Lole i chciałem z nią być na zawsze. Nasza ostatnia kłótnia była pozbawiona sensu. Ona miała pracę, a ja powinienem to zaakceptować. Teraz żałuję tamtego wieczoru.
   Zamknąłem mieszkanie i udałem się na lotnisko. Czterdzieści minut później byłem już w Maladze. Antonio miał mnie odebrać i zabrać do Benaldameny.
    - Braciszku! - usłyszałem jego krzyk i spojrzałem w tamtą stronę.
    - Cześć, Antonio - uśmiechnął się szeroko i poklepałem go po plecach.
    - Ty kaleko jeden! - zaśmiał się. - Jak to mówią, gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała. - cytował. - Ale twój gol to był pierwsza klasa. 
    - To nie moja wina! - oburzyłem się i wskazałem na nogę. - Pieprzony Niemiec mi to zrobił! Dzięki, Antonio. Starałem się - wsiadłem do jego samochodu.
    - Wiadomo dla kogo. Lola nadal siedzi na tym planie? 
    - Nie. Poleciała do Cris - uśmiechnąłem się lekko.
    - Na babskie pogaduszki? - zaśmiał się i odpalił swój wóz.
    - Pewnie też. Cris poprztykała się z Thiago, a poza tym pomiędzy nami też nie jest kolorowo. - mruknąłem. 
    - Jak to? - zdziwił się. - Nic nie powiedziałeś starszemu braciszkowi!
    - Dlatego przyleciałem.
    - No to opowiadaj!
    - Po prostu nie podobało mi się to, że ciągle przebywała na planie plus to, że byłem zazdrosny o Casasa. Poprosiłem ją żeby dzień przed moim wyjazdem wróciła wcześniej byśmy mogli zjeść wspólnie, ale i tak przyszła późno. - wpatrywałem się w obraz za oknem.
    - Takie rzeczy się zdarzają. To nic takiego - powiedział i poklepał mnie po ramieniu. - Kobiety takie już są.
    - Zastanawiamy się nad rozwodem - mruknąłem cicho, a on z wrażenia aż zahamował.
    - Co?! - krzyknął. - Posrało was?
    - Ale ja go nie chcę. Kocham ją. - dodałem szybko. 
    - To chyba pomyliłeś samoloty. Powinieneś być teraz w Manchesterze!
    - Antonio, to nie jest takie proste - jęknąłem. - Dałem jej tydzień na przemyślenie tego wszystkiego.
    - Ja was chyba ukrzyżuję, jeżeli postanowicie się rozwieść. - pokręcił głową. - Za niedługo ten tydzień się skończy i macie się pogodzić. Rodzice na wnuki liczą. 
    - Lola nie chce nawet słuchać o dzieciach. Niech na to nie liczą - mruknąłem.
    - Ja mam cię uczyć, jak się dzieci robi? - wyszczerzył się i zaparkował pod domem.
    - O ile dobrze wiem to sam ich jeszcze nie posiadasz. - przewróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. 
    - Bo się dobrze zabezpieczam!
    - Rodzice w domu? - zapytałem.
    - Tata nie, ale mama tak. Od razu zauważyła, że coś nie jest tak - poinformował mnie. Weszliśmy do domu i poczułem zapach domowego jedzenia.
    - No jesteście w końcu! - postać naszej mamy wyłoniła się z kuchni, przyciągając za sobą znakomite zapachy jej potraw. - Dlaczego nie ma z wami Loli?
    - Ma dużo pracy - odpowiedziałem i przytuliłem się do niej, całując ją w czoło.
    - Nie powinna tyle pracować. - skrzywiła się. - A ty siadaj, już! Nie będziesz mi tu tej nogi przeciążał! - popchnęła mnie na fotel do salonu.
    - Mamo, nie przesadzaj. Mogę chodzić - uśmiechnąłem się szeroko. Lubiłem tutaj wracać, bo to był mój prawdziwy dom.
    - Kiedy obiad? - zapytał Antonio. - Razem z Isco umieram z głodu.
    - Dokładnie - poparłem go.
    - Poczekajcie jeszcze pół godzinki na tatę. Zjemy wspólnie. - uśmiechnęła się i poklepała nas po plecach. - Jak za dawnych dobrych czasów. - uśmiechnęła się. - Tylko faktycznie brakuje twojej żony. - spojrzała na mnie. 
    - Może i już jej nigdy nie zobaczysz - dodał mój brat, a ja miałem ochotę go zamordować.
    - Ona dużo pracuje. Kręci nowy film z Mario.
    - Powinieneś na niego uważać, bo to przystojny chłopak i może ci ją zabrać - zaśmiała się cicho.
    - Oj nie przesadzajcie. - przewróciłem oczami. - Chociaż faktycznie, jestem o nią zazdrosny.
    - Wcale ci się nie dziwię, syneczku. Lola to piękna kobieta - usiadła obok mnie. - Ale widzę, że coś jest nie tak, Francisco - położyła dłoń na moim ramieniu.
    - O, zwierz się mamusi a ja pójdę podjadać do kuchni - powiedział Antonio i nas opuścił.
    - Pewnie poleciałabym za nim i zaczęła bić szmatą po rękach, ale to teraz nie ważne. Isco co się dzieje? - zapytała.
    - Boję się, że Lola będzie się chciała rozwieść. - opuściłem głowę. 
    - Ale jak to?! Przecież się kochacie!
    - Kochamy, ale denerwuje mnie to, że jej nie ma nigdy w domu tylko pracuje, a ona ma dość tej mojej zazdrości. 
    - Isco.. Takie rzeczy da się pogodzić - powiedziała łagodnie. - Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale prawdziwa miłość wszystko przezwycięży - posłała mi lekki uśmiech. - Mam z nią porozmawiać?
    - Nie mamo, ale dziękuję. - uśmiechnąłem się. - Sam to zrobię gdy wróci od swojej przyjaciółki z Anglii.
    - A ja myślałam, że się wnuka doczekaliśmy!
    - Wiesz, też chciałbym mieć z nią dziecko, ale sama widzisz jaką mamy sytuację.
    - Macie jeszcze na to czas - wstała i skierowała się w stronę kuchni. - Ona cię kocha. Widziałam to w jej oczach - powiedziała jeszcze i odeszła.
      Bardzo chciałem żeby to wszystko było prawdą. Chciałem być szczęśliwy, chciałem żeby Lola była szczęśliwa, chciałem żebyśmy byli oboje szczęśliwi, razem. Chwilę później wrócił tato i wtedy w końcu zasiedliśmy do wspólnego posiłku.

LOLA

    Cris wręcz zmusiła mnie do powrotu do Madrytu. Nie mogłam się jej przeciwstawić, więc wpakowałam się do samolotu i po kilku godzinach lotu byłam już w stolicy Hiszpanii.
Jadąc taksówką do domu zastanawiałam się co powiem Isco. Jednego byłam pewna: nie chciałam rozwodu. Jest i będzie jedynym mężczyzną w moim życiu. Kocham go tak bardzo, że rozrywa mnie od środka. Tamta kłótnia była jakąś pomyłką.
    Podziękowałam oraz zapłaciłam kierowcy i udałam się windą na górę. Dłonie mi drżały, a w brzuchu wszystko wirowało. Możliwe, że było to spowodowane ciążą.
    Nacisnęłam na klamkę od mieszkania i chciałam wejść do środka, ale okazało się, że drzwi są zamknięte. Poszukałam klucze w torebce i szybko od kluczyłam. Isco musiał być w mieszkaniu, bo posprzątał rozbitą lampę oraz cały ten syf, który tu był. Skierowałam swoje kroki do sypialni i sprawdziłam, czy są jego rzeczy, tak na wszelki wypadek. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Wróciłam do salonu i zauważyłam nasze wspólne zdjęcie i małą, białą karteczkę. Usiadłam na kanapie i wzięłam to do ręki. Francisco skleił zdjęcie, które podarłam i zostawił krótką wiadomość.
''Ja nadal tego chce, a ty? Isco''.
    - Oczywiście, że chce - wyszeptałam i poczułam, że na moim policzku pojawiła się łza. W tym samym momencie do mieszkania zadzwonił dzwonek. Szybko schowałam zdjęcie oraz karteczkę i wytarłam policzek, otwierając drzwi.
    - Cześć, Lola - zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Casasa. - Można?
    - Jasne. Wejdź, wejdź - odpowiedziałam i wpuściłam go do środka. - Napijesz się czegoś?
    - Nie, nie. Ja tylko na chwilę.
    - Coś się stało? - zapytałam.
    - Dowiedziałem się od reżysera, że wzięłaś kilka dni wolnego. To chyba ja powinienem zadać to pytanie - spojrzał na mnie.
    - Wszystko jest okej. Musiałam zobaczyć się z przyjaciółką.
    - Na pewno? Myślałem, że uciekasz przede mną - uśmiechnął się czarująco.
    - Dlaczego miałabym przed tobą uciekać?
    - Nasz ostatni pocałunek..
    - Przestań - przerwałam mu. - To była pomyłka. Ja mam męża, którego kocham.
    - To nie powstrzymało cię przed oddaniem mojego pocałunku, Lola - zauważył i podszedł do mnie. - Zakochałem się w tobie.
    - Bredzisz.
    - Nie planowałem tego! - westchnął i schował twarz w dłoniach. - Jest mi głupio, bo Francisco to mój dobry znajomy.
    - Zostaw mnie w spokoju - powiedziałam pewnie. - W przyszłym tygodniu będę na planie, by dokończyć film. Tam się zobaczymy.
    - I porozmawiamy? - zapytał z nadzieją.
    - Nie mamy o czym, Mario. Jestem szczęśliwa z swoim mężem.
    - Nie wierzę ci. Ostatnio niechętnie wracałaś do domu!
    - Jestem w ciąży - mruknęłam, chociaż po chwili tego żałowałam. To Isco powinien dowiedzieć się, jako pierwszy, ale trudno.
    - Cóż.. To lepiej sobie pójdę - odpowiedział smutno i skierował się w stronę drzwi. - Jeśli by się wam nie udało, to zadzwoń - dodał jeszcze i wyszedł.
    A ja usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. W moim życiu panował istny burdel, którego nie potrafiłam ogarnąć. Powinnam porozmawiać z Isco i opowiedzieć mu o wszystkim. Ale boję się jego reakcji. Boje się, że zostawi mnie i nasze dziecko.


***

Cześć! Tu Moniika.

Oddaje Wam kolejny rozdział, który nie jest chyba najgorszy :) 



PS. Jeśli kogoś interesuje moja twórczość, to na dzień dzisiejszy blogi są zawieszone. Nie wiem kiedy tam się coś pojawi (może już nigdy). 

środa, 12 lutego 2014

Dwudziesty szósty: Czerwony Diabeł i dwie piękne kobiety!

CRISTINA

   Minął miesiąc o powrotu do domu. Szczerze przyznam, że długo nie zabawiłam w Barcelonie, ogólnie w Hiszpanii. Mój facet podpisał kontrakt z najlepszą brytyjską drużyną i jest szczęśliwy, chociaż wiem, że już tęskni za rodziną i przyjaciółmi z Blaugrany. Gdy zapytał się czy zamieszkam z nim w Anglii, bez najmniejszego zawahania się zgodziłam. Kocham go i chcę być przy nim.
 Na razie kupiliśmy niewielkie mieszkanie w centrum Manchesteru, ale Thiago obiecał mi, że kiedyś dostanę dom z dużym ogrodem, taki o jakim marzę. Załatwiłam sobie kontynuację swoich studiów i przyznam, że zaczyna nam się tu układać, z dala za rodzina, za którą tęsknimy. Na razie nie mieliśmy tu za wielu znajomych, jedynie David, bramkarz. Dobry kolega Thiago z reprezentacji Hiszpanii. Również bardzo pozytywny chłopak, który już rok temu życzył Alcantarze przeprowadzki do Premier League.
 Praktycznie codziennie, późnym wieczorem wybieraliśmy się na wspólne spacery po mieście. Objęci, trzymając się za rączkę mogliśmy tak przemierzać spore kilometry. Zatrzymaliśmy się na środku długiego mostu. Oparłam się o balustradę, a Thiago objął mnie w pasie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Po obu brzegach rzeki odbijały się światła latarni, które wyglądały jak gwiazdy na ciemnej tafli wody.
   - Wiesz, cieszę się, że znów pojechałam wtedy na Ibizę, spotkałam ciebie, później w zgodzie rozeszłam się z Tylerem i teraz stoję tu razem z tobą. - uśmiechnęłam się, opierając o jego tors i zaciągając się perfumami.
   - Ja też się cieszę. Najważniejsze, że jesteśmy razem - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
   - Za tydzień gracie towarzyski z Barceloną. - spojrzałam na niego. - Jak się czujesz?
   - Dziwnie - mruknął pod nosem. - Trudno będzie mi zagrać przeciwko swoim przyjaciołom. 
   - Rozumiem cię. Ja się cieszę, że spotkam się na trybunach z Violą, Lloreną i Maite. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Będziesz traktował Rafe ulgowo, czy nie będzie dla niego litości? - śmiałam się.
   - Dla niego nigdy nie mam litości! - zaśmiał się głośno. - Chciałabyś wrócić do Hiszpanii? Do rodziców?
   - Bardzo za nimi tęsknię, ale myślę, że się przyzwyczaję. Wiele dzieci mieszka daleko od swoich rodziców. Minęły trzy tygodnie odkąd tu jesteśmy, a ja czuję się jakbym nie widziała ich rok. 
   - Też tak mam, ale wszystko wynagradzasz mi ty - pocałował mnie w czubek nosa. - Po meczu z Barceloną wylatuje na zgrupowanie Hiszpanii. Mogłabyś wtedy polecieć do domu.
   - Mogłabym, ale przypominam ci o moich studiach. - uśmiechnęłam się lekko. - Może uda mi się ich namówić, żeby nas tu odwiedzili?
   - To jest bardzo dobry pomysł!
   - Mogliby sobie w końcu zrobić wolne, bo całe życie ucieka im przez tą klinikę. Nigdy nie byli w Wielkiej Brytanii, a teraz mieliby szansę.
   - Moglibyśmy zorganizować jakieś spotkanie z moimi rodzicami - uśmiechnął się szeroko. - Lepiej, aby poznali się wcześniej, bo później może być gorzej niż u Loli i Isco.
   - Oj przestań, masz wspaniałych rodziców, a moi od razu cię polubili. Ale to dobry pomysł, żeby przyjechali tu w jednym czasie. Tak rodzinnie. 
   - Czyli zorganizujemy coś, kiedy wrócę z zgrupowania. A co u naszych gołąbeczków? Lola jest już w tej ciąży?
   - Na razie jeszcze mi o tym nic nie wiadomo. - zaśmiałam się. - Ale nie martw się, jeszcze u niej z Isco wywalczymy tego dzieciaka. - dodałam zadowolona. 
   - Oby - zaśmiał się i spojrzał na mnie. - A kiedy my wywalczymy dzieciaka?
   - Następny? - wybuchnęłam śmiechem. - Chcesz już być tatusiem?
   - A dlaczego by nie? Jestem starszy od Isco - zauważył.
   - Ale ja mam tyle samo lat co Lola. - uśmiechnęłam się. - Przyjdzie na to czas, chociaż nawet jeżeli teraz by się przydarzyło to cieszyłabym się. - pocałowałam go w policzek.
   - Ja też! Od zawsze marzyłem o dużej rodzinie, bo sam z takiej pochodzę.
   - Ja jestem jedynaczką, ale bardzo lubię dzieci, a twój brat jest słodki! - uśmiechnęłam się.
   - Nasze dzieci będą jeszcze słodsze - puścił do mnie oczko.
  Uśmiechnęłam się i oparta o mojego faceta, przymknęłam oczy. Chciałam stworzyć z nim rodzinę i mieć dzieci, ale to może jeszcze troszeczkę poczekać. Wszystko ułożyło się z naszymi rodzicami i z tego jesteśmy zadowoleni. Jednak wiele par tak zaczyna, ale później...
   - Thiago? - mruknęłam, otwierając oczy. Spojrzał na mnie pytająco. - A co jeżeli nam się nie uda? Coś się zepsuje?
   - Dlaczego miałoby się zepsuć? - zapytał i przytulił mnie. - Zobacz ile razem przeszliśmy.. Ten rok rozłąki, rozstanie z Tylerem. To wszystko nie było łatwe.
   - Wiem... Chcę po prostu żebyś przy mnie był. - odwróciłam się i przytuliłam do niego. 
   - Przecież wiesz, że będę. Zawsze.
   - Kocham cię. - szepnęłam.
   - Ja ciebie też - odpowiedział i pocałował mnie w usta.
   - Chłodno się robi. Wracajmy już, dobrze? - zaproponowałam. To nie była Hiszpania, gdzie o tej porze było jeszcze bardzo ciepło, lecz Wielka Brytania, całkiem inny klimat i strefa. 
   - Jak chcesz - mruknął i chwycił mnie za dłoń.
 Ruszyliśmy w stronę naszego mieszkania. Po dziesięciu minutach wchodziliśmy do naszej sypialni. Ułożyłam się obok mojego chłopaka i mocno w niego wtuliłam. Przymknęłam powieki i odpłynęłam.

LOLA

  Czas szybko leciał. Na planie filmowałam spędzałam całe dnie, nieraz zostawałam nawet na noc, bo musieliśmy coś poprawić. Zdawałam sobie sprawę, że zaniedbuje męża, ale chciałam się spełniać zawodowo. A ten film na pewno bardzo wiele mi da. Mario cały czas mi pomaga, daje rady. Świetnie się dogadujemy i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Był późny wieczór, a ja dopiero wracałam do domu. Isco miał jutro wyjechać na zgrupowanie i rano obiecałam mu, że będę wcześniej i zjemy wspólnie kolacje, ale niestety, nie udało się. Miałam nadzieje, że nie będzie zły, bo ostatnio i tak nie mamy czasu, by ze sobą rozmawiać.
Weszłam do domu i zobaczyłam siedzącego Isco na kanapie. Siedział przy małej lampce, która ledwo oświetlała nasz salon, jednak udało mi się dojrzeć stolik, który był przygotowany na kolacje. Zdjęłam szpilki i podeszłam cicho do kanapy, kładąc dłonie na ramionach swojego męża.
   - Francisco, przepraszam - wyszeptałam.
   - Robisz to za każdym razem, Lola - mruknął.  
   - Wiem i jest mi z tego powodu bardzo głupio. Ale dzisiaj miałam z Mario tyle na głowie, że całkowicie zapomniałam - powiedziałam i chciałam mu usiąść na kolanach, ale się odsunął. Niedobrze. - Znowu jesteś zazdrosny - prychnęłam zła i wstałam z kanapy. - Ja też mam tego serdecznie dosyć. 
   - Tak, jestem zazdrosny, ale i nie tylko! Całymi dniami nie ma cię w domu, nocami z resztą też. Okay, rozumiem, że praca, ale gdy raz chciałem spędzić z tobą trochę czasu, bo wyjeżdżam, to też zawalasz. 
   - Nie moja wina, że wyjeżdżasz! Ja też mogłabym mieć pretensje o twoją pracę, ale nie mam - podniosłam głos.  
   - Tylko w naszym przypadku, to ja jestem częstszym gościem w tym mieszkaniu, niż ty. 
   - Jak skończymy ten film, to wszystko wróci do normy. Ale nie myśl sobie, że zamkniesz mnie w mieszkaniu, bo nie mam zamiaru być kurą domową!
   - Lola, nie chodzi o to! Chcę mieć po prostu swoją żonę. A ten wasz reżyser przesadza! Pracujesz dniami i nocami, non stop! Nie masz nawet czasu porządnie się wyspać ani zjeść, a tym bardziej nie wspomnę o jakiejkolwiek dłuższej rozmowie ze mną!  
   - Musisz wiedzieć, że mój świat nie kręci się wokół ciebie - warknęłam i spojrzałam na niego. Był wściekły. 
   - Dobrze! Tylko tak zwyczajnie też się o ciebie martwię!
   - Martwisz? - zapytałam z kpiącym uśmieszkiem. - Wydaje mi się, że bardziej chodzi ci o to, że spędzam dużo czasu z Casasem. Od zawsze byłeś zazdrosny!
   - A dziwisz się? Spędzasz z nim więcej czasu niż z własnym mężem! - patrzył na mnie z wściekłością.  
   - Bo mam pracę, na której mi zależy, Isco. Ty też nie zrezygnowałbyś dla mnie z piłki.
   - Jeżeli trzeba by było, to pewnie i to bym zrobił. - warknął i wyszedł na balkon.  
   - Nie wierzę w to - wyszłam za nim. - Nie rozumiem, jak możesz mieć do mnie pretensje po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam!
   - Niby co takiego zrobiłaś? - zapytał.
   - Zostawiłam Nowy Jork i swoich rodziców. To chyba dużo!
   - Może od razu powiedz, że żałujesz swojej decyzji, co? - spojrzał na mnie z wyrzutem. 
   - Może - mruknęłam i oparłam się o balustradę. Byłam wściekła i mówiłam rzeczy, o których nawet nigdy nie myślałam.
   - Okay. - skinął głową. - Czyli to wszystko potoczyło się jednak za szybko?
   - Chyba tak. Byłam wtedy zraniona przez Noela i chciałam mieć po prostu kogoś obok.
   - Czyli jestem zastępstwem za Noela?! - krzyknął wściekły i wszedł do mieszkania. Po chwili usłyszałam trzask. 
   - Super. - przejechałam otwartą dłonią po twarzy, ciężko wzdychając. 
  Weszłam do środka i zobaczyłam roztrzaskaną lampę oraz ramkę z naszym wspólnym zdjęciem na panelach. Isco siedział na kanapie i wpatrywał się w sufit.
   - Jestem takim idiotą. Nie powinienem ci się oświadczać - mruknął cicho. Zabolały mnie jego słowa, jednak nie chciałam mu tego pokazać. Byłam aktorką i potrafiłam tłumić w sobie emocje.  
   - Nie mów tak. - powiedziałam cicho.  
   - A jak mam mówić? Jakbyś się czuła, gdybym ci powiedział, że jesteś moją żoną, bo chciałem mieć kogoś blisko po zerwaniu z Monicą? No jak?! - zapytał z wyrzutem. 
   - Isco, przestań. - powiedziałam przez zęby. 
   - No to odpowiedz!  
   - I bez tego czuje się okropnie, bo okazuje się, że moje małżeństwo to jakaś pomyłka.
   - Widzę, że podczas tej naszej kulturalnej - zaakcentował - wymiany zdań, możemy się wiele dowiedzieć!
   - To akurat twoja wina. Wróciłam późno do domu, a ty już urządzasz sceny! Nie jestem twoją własnością, Isco - krzyknęłam i podniosłam nasze ślubne zdjęcie. Przez chwilę się w nie wpatrywałam.
   - Wiesz... Wydawało mi się wtedy, że naprawdę tego chcesz. - powiedział ciszej. 
   - Mnie też, bo straciłam cię na rok. Teraz jest zupełnie inaczej - pokręciłam głową i podarłam zdjęcie na pół.
   - Czyli co? Tak jak chciała twoja mama? Chcesz rozwodu?  
   - Nie wiem, Isco - wyszeptałam i poczułam na swoich policzkach łzy. Nie panowałam już nad tą całą sytuacją, bo jeszcze chwilka i stracę najważniejszą osobę w moim życiu. 
   - Więc się dowiedz. Masz na to tydzień. - powiedział i wstał. - Idę się przespać do Vazqueza.  
   - Okej - skinęłam głową i patrzyłam jak wychodzi z mieszkania z walizką. Nie zrobiłam ani nie powiedziałam nic, by go zatrzymać. Po prostu pozwoliłam mu odejść.

CRISTINA

   Stałam w holu lotniska, mocno tuląc się do mojego chłopaka. Miał wyjechać na tydzień, ale ja już cholernie za nim tęskniłam, pomimo tego, że nadal był obok. 
   - Muszę już iść. - powiedział i lekko się uśmiechnął. - Będę tęsknić. - ucałował moje czoło. 
   - Uwierz, ja jeszcze bardziej. - przewróciłam oczami, a wtedy rozległo się wezwanie pasażerów lotu do Madrytu. - Leć i ustrzel dla mnie gola. - uśmiechnęłam się. 
   - Dla ciebie, zawsze. - wyszczerzył się i wpił w moje usta. - Zadzwonię jak wyląduje. 
   - Koniec tych miłości. - tuż obok nas pojawił się David, klepiąc Thiago po ramieniu. 
   - Pilnuj mi go tam. - zaśmiałam się do bramkarza. 
   - Posterunkowy De Gea melduje się na służbie. - zasalutował zabawnie. - A teraz porywam ci faceta, bo zaraz nam zamkną terminal. - uśmiechnął się. 
   - Pa! - zawołał Alcantara i jeszcze raz wpił się w moje usta, ale został odciągnięty przez Hiszpana. Pomachałam im jeszcze i pozostałam w tym miejscu do momentu, kiedy nie zniknęli mi z oczu. Wyszłam przed budynek i już miałam kierować się na parking do samochody Thiago, który mi zostawił, gdy zauważyłam znajomą blondynkę z walizką, próbującą złapać wolną taksówkę. 
   - Lola? - zawołałam i ruszyłam w jej stronę. Spojrzała na mnie i jakby odetchnęła z ulgą. - Lola, co ty tutaj robisz?! - zapytałam, przytulając ją.
   - Wszystko popsułam. Boże, jestem taka głupia! - mruknęła cicho.
   - Jaśniej, po woli i od początku, co? - spojrzałam na nią pytająco. 
   - Pokłóciłam się z Isco. Zaczęło się pretensjami o moją pracę i Casasa, a skończyło na tym, że żałuje ślubu.   
   - Lola... - westchnęłam i mocno ją przytuliłam. - Chodźmy do samochodu. - chwyciłam za rączkę jej walizki. 
   - Mamy tydzień na przemyślenie wszystkiego. Czuje, że to koniec - rozpłakała się.
   - Chyba nie chcesz dać swojej mamie satysfakcji, co? - zapytałam, pakując jej torbę do bagażnika. - Musisz walczyć o niego, bo go kochasz, prawda?  
   - To oczywiste, że go kocham. Ale wczoraj naprawdę miałam tego dość - westchnęła i wsiadła do samochodu.
   - Kochana, nie obraź się, ale on też ma trochę racji. - odpaliłam silnik. - Nie widywał cię całymi dniami i brakowało mu ciebie. 
   - Ale taką mam pracę. Myślałam, że to rozumie - mruknęła smutno i zaczęła wycierać swoje mokre policzki.
   - Posłuchaj, będzie dobrze. - podałam jej paczkę chusteczek za schowka. - Wróci to porozmawiacie na spokojnie.  
   - A jeśli on stwierdzi, że chce tego rozwodu?  
   - Nie wygaduj głupot, Lola! - spojrzałam na nią z wyrzutem. - On poza tobą przecież świata nie widzi!
   - Ale powiedzieliśmy sobie tylko okropnych rzeczy.. Nawet nie został w domu na noc.
   - Musiał to wszystko przemyśleć. Z resztą, chłopaki go tam ustawią do pionu!  
   - Lepie będzie, jeśli zrezygnuje z bycia aktorką - uśmiechnęła się lekko. - Nie chce go stracić.
   - Ale ty zawsze o tym marzyłaś... - westchnęłam i zatrzymałam się na światłach. - Pogodzicie to jakoś, wierzę w was.  
   - Przepraszam, że ci się tak zwalam na głowę. Ale nie chciałam lecieć do rodziców.
   - I bardzo dobrze zrobiłaś! Ja też nie będę siedzieć sama. - uśmiechnęłam się i złapałam ją za dłoń. - Będzie dobrze, wierzę w to. 
   - Dziękuję. Jesteś wspaniałą przyjaciółką - posłała mi szeroki uśmiech.
Przyjechałyśmy do mieszkania. Oprowadziłam ją po całym, ponieważ go jeszcze nie widziała. Później usiadłyśmy na balkonie i przez połowę dnia i wieczór, wspominałyśmy nasze szczeniackie lata, tak jak obiecałyśmy, ani słowa o piłkarzach. Później padłyśmy od razu na moim dużym łóżku.
  Rano nagle zerwałam się, bo poczułam jak Lola przeze mnie przeskakuje i wybiega z pokoju. Co jest?! Wstałam i wyszłam za nią. Zamknęła się w łazience.
   - Lola, wszystko w porządku? - zapukałam.  
   - Tak, wszystko okej - powiedziała, ale usłyszałam, że wymiotuje. Nacisnęłam na klamkę. Na szczęście się nie zamykała. Weszłam, a ona klęczała przy sedesie, odgarniając swoje włosy.
   - Chyba jednak nie okay... - mruknęłam i odciągnęłam jej jasne kosmyki na bok.  
   - No jednak nie. Nie wiem co mi jest - jęknęła.
   - Może się czymś zatrułaś? - zapytałam.
   - Na pewno tak. Albo to z przemęczenia, bo ostatnio dużo pracuje.
   - Albo... - zaczęłam. - Lola, a może...
   - A może co? - zapytała i spojrzała na mnie. - Nie, to niemożliwe - dodała szybko.
   - Może jednak? - spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem. - Dlaczego nie? 
   - Ostatnio nie mieliśmy na to czasu.
   - Tylko to się nie musiało przytrafić ostatnio. - położyłam dłoń na jej ramieniu. - Może jeszcze zanim wpadłaś w ten wir kręcenia tego filmu?
   - Boże - szepnęła i znów zaczęła wymiotować. - To jest możliwe - dodała, kiedy skończyła.
   - To poczekaj. Szybko się ogarnę i pobiegnę po test dla ciebie, a po drodze kupię baterię do pilota, bo mam dość tego ciągłego latania do telewizora. - pocałowałam ją w czoło i wróciłam do swojego pokoju, otwierając szafę i wyjmując z niej czyste ubrania. Szybko się ubrałam i wyszłam z domu, kierując się do pobliskiej apteki. Kupiłam ten test i ruszyłam do kiosku, by kupić baterie.
   - Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do kobiety. - Poproszę dwie baterie.
   - Tak, oczywiście. - schyliła się, by wyjąć całe opakowanie spod lady. Rozpakowywała je i ciągle się mi przyglądała.
   - Coś nie tak? - zapytałam zdezorientowana.
   - Ja już chyba gdzieś panią widziałam. - mruknęła, kładąc dwa paluszki na ladę. Chwyciłam za nie i włożyłam do torebki. - Już wiem! - zawołała, tak jakby przynajmniej odkryła nowy kontynent. Zaczęła grzebać w stosie gazet tuż obok niej. Chwyciła za jedno plotkarskie czasopismo i zaczęła je kartkować. - O tu! - rozłożyła je przede mną i wskazała. Praktycznie cała strona była wysypana mniejszymi i większymi zdjęciami... Nawet nie patrzyłam na podpisy czy nagłówek, zdjęcia całkowicie mnie zaskoczyły. Rzuciłam kobiecie banknot i wzięłam gazetę. Zamknęłam ją i wpakowałam do torby. Chciałam to na spokojnie zobaczyć w domu. To było... Wstrząsające! Wpadłam do mieszkania i usiadłam na kanapie, w pośpiechu wysypując wszystko z torebki. Otworzyłam gazetę i zobaczyłam zdjęcia Thiago. Na niektórych był ze mną, a na innych z Julią.. I z tego co było tu napisane, to oni widzieli się wczoraj. Spojrzałam na kolorowy nagłówek, który brzmiał ''Czerwony Diabeł i dwie piękne kobiety!''. Nie mogłam w to uwierzyć.  
   - Cristina, co się dzieje? - Lola usiadła obok mnie i spojrzała pytająco.
   - Prócz tego, że mój facet spotyka się ze sobą byłą, to nic! - krzyknęłam i schowałam twarz w dłoniach. - Przynajmniej mogliby się z tym kryć, żebym się nie dowiedziała o tym z gazet! - krzyczałam z bezsilności i poczułam łzy na swoich policzkach. 
   - Pokaż mi to - mruknęła i sięgnęła po gazetę. Przez chwilę oglądała w ciszy. - Przecież to jakiś szmatławiec. Oni kłamią.
   - Te zdjęcia też?! 
   - To akurat mógł być przypadek, prawda? 
   - Tu całuje go w policzek, a on się uśmiecha! - wskazałam na jedno ze zdjęć. - Może przez ten czas ciągle miał z nią kontakt?!
   - A co miał robić? Płakać? - zapytała i spojrzała na mnie. - Cris, zadzwoń do niego!
   - O nie! - przeczesałam palcami swoje włosy. - Nie będę do niego dzwonić ani odbierać! Może faktycznie mnie z nią zdradza?!
   - Przestań gadać głupoty! On cię kocha!
   - A jak kłamał?! No spójrz, wyglądają na szczęśliwych, że to nie jest ich pierwsze spotkanie! Przecież on mówił, że go skrzywdziła, bo tak naprawdę podobał się jej Rafinha! - wstałam i podeszłam do okna. 
   - Twoje domysły są niedorzeczne, Cristina - powiedziała i stanęła obok mnie. - Po prostu z nim porozmawiaj.
   - Nie. - pokręciłam głową. - Pewnie mu jeszcze przeszkodzę w czymś ważnym. - wycedziłam przez zęby. - Lepiej zrób ten test. - wskazałam na pudełeczko, które wypadło z mojej torebki. 
   - Boję się wyniku - szepnęła i chwyciła pudełko. - Trzymaj kciuki - posłała mi lekki uśmiech i wesżła do łazienki.    
  Jeżeli okaże się, że Lola jest w ciąży, to tego dnia przynajmniej to będzie radosną nowiną. Może w końcu przestaliby się ciągle sprzeczać? Życzę im by byli razem szczęśliwi. Ale co ze mną i Thiago? Zdradza mnie ze swoją byłą dziewczyną? To niedorzeczne, ale te zdjęcia nie kłamią! Piszą tam, że najpierw o jego związku dowiedzieli się z filmiku z Instagramu, a później mnie z nim widywali i bardzo do siebie pasujemy, a teraz kilka zdjęć, gdzie jego była i on, jakby nigdy nic się do siebie uśmiechają. To raniło i to bardzo. Może to trwało, a tylko ja byłam taka głupia, żeby tego nie zauważyć?! Wytarłam mokre policzki i podeszłam pod drzwi łazienki.
   - Lola? - zapukałam.
   - Co? - zapytała. Było słychać, że płacze.
   - I jak? - bez zastanowienia wtargnęłam do pomieszczenia. Blondynka siedziała na krawędzi wanny i ściskała w dłoni test. Usiadłam obok niej i objęłam ramieniem. 
   - Jestem w ciąży - wyszlochała i schowała twarz w dłoniach.  
   - Ej, to wspaniała wiadomość! - przytuliłam ją. 
   - Zapomniałaś, że właśnie zastanawiam się z Isco nad rozwodem? - dalej płakała. - I jeszcze ten film.
   - Nie weźmiecie rozwodu! Przynajmniej wy bądźcie szczęśliwi! - spojrzałam na nią surowym wzrokiem. - Film już jest prawie na finiszu, więc... Ja nie widzę problemu!
   - Po prostu nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Jestem jeszcze za młoda - wzruszyła ramionami i wstała z wanny. - Pójdę się położyć. Nikomu nie mów o ciąży, zwłaszcza Isco.
   - Jasne. - uśmiechnęłam się lekko i odprowadziłam ją wzrokiem do pokoju. Wstałam i wróciłam do salonu. Leżący na stoliku mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz - Thiago... Odwróciłam wzrok i wyszłam na balkon, kładąc się na miękkim leżaku.  

MARC

  Wreszcie zgrupowanie! Cieszyłem się, bo znowu możemy spotkać się w naszym gronie, pograć, powygłupiać się trochę i pośmiać. Od zawsze lubiłem przyjeżdżać na zgrupowanie i zaszyć się w męskim towarzystwie. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Nikomu nie było do śmiechu, bo Isco nie odzywał się prawie wcale, a Thiago chodził cały czas z telefonem. Podobno Cris nie odbierała i się martwił. Na dodatek z Ikerem zerwała dziewczyna i nie miał humoru. A ja się tym wszystkim przejmowałem, bo uważałem ich wszystkich za braci.
   - Chłopaki, nie mogę patrzeć na wasze smętne miny - powiedziałem i rozsiadłem się wygodnie w pokoju Isco. Na początku dzielił go z Thiago, ale rozdzieliśmy ich, bo ciągle zamulali. Aktualnie oglądaliśmy tu film.
   - W takim razie się nie patrz... - mrukną Isco, wpatrzony w ekran.
   - Ej, bo znowu na treningu was trener okrzyczy, że jesteście gdzieś całkiem indziej! - najpierw spojrzałem na Alarcona, a później na Thiago.  
   - Siedź cicho, okej? Nie mam ochoty gadać - warknął ten pierwszy.
   - Dobrze mówił - poparł go Thiago.
   - Mam tego dosyć - powiedziałem twardo i wyłączyłem telewizor. - Co się z wami dzieje? Jutro mamy bardzo ważny mecz!
   - Damy radę z meczem. - powiedział nasz el capitano.
   - Byłoby lepiej gdyby w końcu Cris odebrała, a Isco się spiął i zadzwonił do Loli! - powiedziałem pewnie.  
   - Nie mam zamiaru do niej dzwonić. Nie będę im przeszkadzał - warknął wściekły. - No Loli i Mario - dodał, kiedy trafił na mój pytający wzrok.
   - Coś ty się tak uwziął na tego Casasa? Znów zazdrosny? Ja tu od trzech dni nie mogę się dodzwonić do Cristiny i nie wiem co się z nią dzieje! - Thiago podniósł głos.  
   - To zadzwoń do Loli i zapytaj się o co chodzi - powiedziałem inteligentnie.
   - To nie jest takie głupie... - zauważył, wyjął telefon i po chwili spojrzał na Isco, który już nie reagował na nic, nawet na Vazqueza, który w tym momencie wszedł do pokoju.  
   - Dzwoń, jeśli chcesz. Mnie to nie obchodzi - mruknął cicho.
   - A co się dzieje? - zapytał Alvaro i usiadł na fotelu.
   - Thiago będzie dzwonił do Loli żeby dowiedzieć się co z Cris! - odpowiedziałem mu. 
   - O, to jest dobry pomysł - powiedział i poklepał Isco po plecach. - A ty nie chcesz z nią porozmawiać?
   - Nie - odpowiedział szybko.
   - I nic jej od ciebie nie przekazać? - zapytał Thiago.  
   - Nie - powiedział i wyszedł z pokoju.
   - Z nim nie idzie się dogadać - mruknął i spojrzałem na Alacantare. - Dalej, dzwoń!
   - Tak, tak. Już. - powiedział i wykręcił numer. - Lola? Hej, słuchaj nie wiesz co się dzieje z Cristiną?
   - Ej, daj ją lepiej na głośnik! - zawołałem, a on przekręcił oczami i to zrobił.  
   - Hej - mruknęła cicho. - U Cris? Wszystko jest okej.
   - Więc dlaczego nie odbiera moich telefonów? Martwię się o nią. Nie daje żadnego znaku, że żyje. - powiedział smutno.
   - Thiago, szukam cię i szukam! - do pokoju wpadł zziajany Cristian. Ja mu mówiłem, żeby rano tyle nie jadł, a on nie! To teraz sapie biedaczek! - Patrz co tu mam! - dodał, siadając i rzucając na łóżku gazetę. 
   - Ale żyje - powiedziała. - Właśnie, gazeta. Obejrzyj ją.
   - Ale po co? - zdziwił się, a ja z Alvaro zaczęliśmy rozrywać pomiędzy sobą to czasopismo. - Przestańcie, bo podrzecie! - krzyknął Brazylijczyk.
   - Od razu pokieruję was na ósmą stronę. - mruknęła cicho Lola.  
   - Thiago, jak mogłeś?! - krzyknąłem i pokazałem mu zdjęcia. 
   - Jasna cholera! - krzyknął. - Lola, proszę cię, powiedz mi, że to nie było powodem tego, że Cris nie odbiera! Uwierzyła w to?!
   - Niestety tak - westchnęła. - Próbowałam ją nakłonić, aby z tobą porozmawiała, ale jest uparta. Tak samo jak Francisco.  
   - Lola posłuchaj. Julię spotkałem na ulicy, przywitała się i wymieniłem z nią kilka słów. Minęło dwa lata odkąd już nie jestem z nią. Poza tym, nie mógłbym wywinąć czegoś takiego Cristinie. - mówił podenerwowany, a my z Cristianem i Alvaro siedzieliśmy i słuchaliśmy.  
   - Spróbuje z nią porozmawiać, ale niczego nie obiecuje, Thiago.
   - Dziękuję. - szepnął.
   - A co z tym drugim upartym osłem?! - wypalił Vazquez.
   - Przeniosłem się do jego pokoju, ale ten dalej zamula! - zawołałem.  
   - Zostawcie go samego. Tak będzie najlepiej - powiedziała cicho blondynka.
   - No i w tym momencie jest sam, bo gdzieś poszedł. - powiedział Tello.
   - Ty też powinnaś z nim porozmawiać. - dorzucił Thiago. 
   - Porozmawiam, ale jak wróci. Teraz mam zbyt wiele na głowie - westchnęła. W tym momencie do pokoju wszedł Isco.
   - Czyli ten film masz na głowie? - zapytałem.
   - Nie, jestem u Cristiny, w Manchesterze. - powiedziała, a Isco po prostu usiadł obok.  
   - To co takiego masz na głowie? - dopytywał Vazquez. Zapewne robił to dlatego, aby Isco się trochę uspokoił.
   - Moje małżeństwo, które się sypie, Alvaro - warknęła. - Muszę wszystko sobie poukładać i dowiedzieć się, czego chce.
   - Widzisz głupku! Nie zadaje się z Casasem! - Cristian rzucił w niego poduszką.
   - Emmm... Isco tam jest? - zapytała zmieszana.  
   - Jest - odparłem szybko, a ten zmroził mnie wzrokiem.
   - Ale domyślam się, że nie chce ze mną rozmawiać - powiedziała smutno. - Rozumiem.
   - Odezwałbyś się przynajmniej. - burknął Thiago do przyjaciela.  
   - Cześć, Lola - odezwał się w końcu.
   - Cześć - odpowiedziała i nastała cisza.
   - A coś więcej? - chciałem to jakoś rozruszać.
   - Nie... - odpowiedziała nagle. - Muszę kończyć, bo Cris wychodzi z łazienki. Pa chłopaki.  
   - Pamiętaj, o rozmowie, dobrze? - dorzucił jeszcze Thiago.  
   - Obiecuje, że z nią porozmawiam - odparła szybko i się rozłączyła.
   - Ale z ciebie dupek, Isco - zwróciłem się do niego. - I ty chcesz mi powiedzieć, że ją kochasz?
   - Miałeś okazję żeby z nią porozmawiać, a ty nic! - zawołał Alvaro.  
   - Przez telefon? Przy wszystkich? - zapytał i spojrzał na nas. - To jest poważna sprawa.
   - No to trzeba było wziąć telefon i gdzieś pójść! - Thiago przewrócił oczami.  
   - Porozmawiamy w domu. Teraz nawet nie wiem, co miałbym jej powiedzieć!
   - Teraz przede wszystkim to skupcie się na treningach i tym meczu, okay? - zapytał Vazquez.  
   - Okej - Isco pokiwał głową. - Jutro musimy wygrać - uśmiechnął się lekko.
   - I wtedy możecie dalej zamulać, choć wcale wam tego nie życzymy! - zawołał Tello. - Tak, więc dziewczyny i żony zaczekają!
   - Jak to mówią, jak kocha to poczeka. - wyszczerzyłem się.   
   - Gorzej jak nie kocha, nie? 
   - Nie gderaj! - skarcił Cristian. - My akurat mamy szczęście, bo nasze kobiety nas kochają! I Viola i Llorena i Cris i Lola! - wymieniał, a na końcu Alvaro tylko odchrząknął.
   - Ciebie Vazquez to mamusia kocha. - zaśmiałem się, a ten pokręcił głową.  
   - Raczej kot - dodał ze śmiechem Isco. Chyba pierwszy raz na tym zgrupowaniu zobaczyłem jak się śmieje. Może to dlatego, że usłyszał Lolę? 

***
Tak jak wspominałam pod wcześniejszym rozdziałem, zmiana w karierze transferowej Alcantary :P
Jest ciąża, ale są i nieporozumienia :D Za dobrze by było, gdyby było tam jak w bajce! 

 No i mój ukochany głupek ma dziś urodziny ♥ Wszystkiego najlepszego, Rafa! Wracaj szybko do "DOMU" ♥

sobota, 1 lutego 2014

Dwudziesty piąty: A wy zbudujcie dom!

CRISTINA

  Siedziałam na miejscu pasażera i wpatrywałam się w przemijający krajobraz, bawiąc się telefonem, który przewracałam w kółko. Przygryzałam dolną wargę i wsłuchiwałam się w piosenki, lecące z radia. 
   - Kochanie, o czym myślisz? - zapytał nagle Thiago, który kierował samochodem. 
   - O Loli. Dzisiaj jej rodzice mieli być na kolacji w Alarconów. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że jej mama w końcu zrozumie, że Lola jest szczęśliwa z Isco. - dodałam i spojrzałam na chłopaka. 
   - I ja też jej tego życzę, bo są fajną parą. - lekko się uśmiechnął. - Tak jak my. - dodał i się wyszczerzył. 
   - Tak Thiago, tak jak my. - uśmiechnęłam się. 
   - Lubię gdy się uśmiechasz. Masz wtedy na policzkach takie słodkie dołeczki. - mówił, wpatrując się w drogę. - Kocham je. - spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, ciągle się uśmiechałam. Nagle przyłożył nadgarstek do ust i zębami pociągnął za sznureczek bransoletki. - Powinienem ci ją w końcu oddać. - powiedział.
   - Nie musisz. 
   - Miałem ją by mi o tobie przypominała, a teraz jesteś ze mną. 
   - Zawsze przynosiła mi szczęście i teraz chcę żeby przynosiła je tobie. Zatrzymaj ją. Będziesz ci o mnie przypominała na meczach wyjazdowych. - zaśmiałam się. 
   - Jesteś cudowna. - powiedział i przysunął się do mnie, wpijając w moje usta. 
   - Thiago! - śmiałam się. - Ty lepiej patrz na drogę! - uderzyłam go lekko w ramię. 
   - Nie martw się. A co do bransoletki... Faktycznie, przynosiła mi szczęście. - uśmiechnął się. 
   - Może do niej zadzwonię? - zapytałam po chwili. 
   - Spróbuj. Też chętnie się dowiem jak tam sprawy. - puścił do mnie oczko, a ja wybrałam numer przyjaciółki. Po trzech sygnałach usłyszałam głos męża mojej przyjaciółki.
   - Halo? - wyszeptał.
   - Hej, i jak tam kolacja? - zapytałam.  
   - Lepiej nie pytaj. Lola jest załamana - westchnął cicho. - Gracia mnie nie zaakceptuje.
   - Cholera. - szepnęłam. Thiago na mnie spojrzał. Jedynie pokręciłam głową. - Wiedziałam, że mama Loli była zawsze trudna, no ale myślałam, że odpuści.  
   - Jest jeszcze gorzej. Zażądała naszego rozwodu - prychnął z pogardą.
   - Proszę cię! Zobaczy, że jesteście razem naprawdę szczęśliwi, to powinna odpuścić!
   - Gdybyś zobaczyła wyraz jej twarzy.. Nie mam pojęcia dlaczego mnie tak nie lubi. Przecież uszczęśliwiam jej córkę, prawda?
   - Prawda. A co z Lolą teraz?  
   - Śpi - powiedział, a ja byłam pewna, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Dużo płakała, ale udało mi się ją jakoś uspokoić. 
   - Może gdyby Gracia zobaczyła, że działasz na nią lepiej niż proszek uspokajający, to może by trochę złagodniała. - prychnęłam. - Isco posłuchaj, ożeniłeś się z Lolą, a nie z jej rodzicami. Ważne, że jesteście razem i się kochacie.
   - Jak moja dziewczyna ładnie mówi. - uśmiechnął się Thiago i skradł mi całusa w policzek.
   - Nie tylko ładnie, ale i z głową. - szepnął Isco. - Cris, masz rację. 
   - Cris? - usłyszałam głos przyjaciółki.
   - Tak. Chcesz z nią porozmawiać? - zapytał ją jej mąż.
   - Tak - odpowiedziała i było słuchać, że go pocałowała. - Hej, Cris - przywitała się.
   - Cześć Lola. - uśmiechnęłam się do telefonu. - Jak się czujesz? 
   - Chciałabym powiedzieć, że dobrze - powiedziała smutno. - Moja mama jest bardzo uparta i czuje, że nie zmieni zdania.
   - Będzie dobrze Lola. Ważne, że masz Francisco przy sobie.  
   - Wiem. I cieszę się, że mnie wspiera. Jest wspaniałym mężem - znów go pocałowała. - Mam świetnych teściów. I przystojnego szwagra - zaśmiała się cicho. 
   - I dobrze. - zaśmiałam się. - My właśnie jedziemy do Barcelony. Poznam rodziców Thiago. Trochę się boję, a Thiago się ze mnie śmieje! 
   - Nie martw się. Jego rodzice są na pewno tak samo cudowni jak on. 
   - Oby. - zaśmiałam się.
   - A co? - zapytał Brazylijczyk.
   - Lola mówi, że na pewno twoi rodzice są tacy cudowni jak ty. - uśmiechnęłam się szeroko.
   - To niech jeszcze doda, że szaleni jak Rafa i zgodzę się z tym w stu procentach. - uśmiechał się.  
   - Myślałem, że to ja jestem cudowny - usłyszałam głos Alarcona.
   - Jesteś - zaśmiała się moja przyjaciółka. - A zostajecie w Barcelonie?
   - Na razie tak. - odparłam. - Wy kiedy jedziecie do Madrytu? 
   - Jutro, ale może jeszcze wrócimy do Malagi - powiedziała. - Mam też spotkanie dotyczące mojego nowego filmu. Już nie mogę się doczekać!
   - Będę trzymać za ciebie mocno kciuki, ale teraz ty trzymaj za mnie, bo właśnie wjeżdżamy do Barcelony!  
   - Będzie dobrze! Zobaczysz - zaśmiała się cicho. - Isco życzy powodzenia i upojne nocy w willi przyszłych teściów!
   - Powiedz mu żeby spadał na drzewo! - zaśmiałam się.
   - Nigdy - również zaczęła się śmiać. - Kiedy wyrwiesz się od ukochanego?  
   - Jak na razie to nie mam najmniejszego zamiaru. - uśmiechnęłam się. - A co, tobie się już znudziło? 
   - Nie, nie - zaprzeczyła szybko. - Ale skoro obie jesteśmy w Hiszpanii, to możemy widywać się częściej.
  - Nie, bo jesteś tylko moja - powiedział Isco. Najwidoczniej musiał cały czas być blisko niej.
   - Będzie sensacja, kobiety dwóch piłkarzy z rywalizujących ze sobą klubów się przyjaźnią. - wybuchnęłam śmiechem. - Poza tym, powiedz Isco, że ja byłam i tak pierwsza!
   - On jest zazdrosny nawet o kobiety - jęknęła, ale po chwili się roześmiała. - Ale i tak znajdę dla ciebie dużo czasu!
   - Ja dla ciebie również! - uśmiechnęłam się. - Isco będzie cię musiał puszczać do Barcelony! Ja będę miała na co dzień takiego Bartrę! Ha!  
   - Ale będziesz miała fajnie! Mnie pozostaje tylko Alvaro!
   - Znajdź mu tam dziewczynę! - zawołałam od razu. - O i Woodiego poznasz!  
   - Myślisz, ze Isco pozwoli mi się ruszyć z domu? - zaśmiała się.
   - Nie plotkujcie - zaśmiał się piłkarz.
   - On niech tam lepiej siedzi cicho.
   - Cris, dojeżdżamy.
   - Słyszałaś? Masz może coś do przekazania Rafie, bo zapewne zaraz go zobaczę? - zaśmiałam się.  
   - Nie, nie. Powodzenia! - powiedziała i rozłączyła się. 
   - Gotowa? - zapytał Thiago, skręcając w uliczkę.
   - Nie wiem. - mruknęłam i schowałam telefon do torebki.  
   - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się szeroko i wyszliśmy z samochodu. - Wszyscy już na nas czekają - puścił do mnie oczko.
   - I chyba to najbardziej mnie przeraża. - otworzyłam szeroko oczy.
   - Skarbie, wdech i wydech. - zaśmiał się i objął mnie w pasie, gdy staliśmy przed drzwiami. - Nawet mój tata wyszedł ze swojego mieszkania i przyjechał. - pocałował mnie w policzek.  
   - To dobry znak?
   - Tak, dobry. Pomimo tego, że nadal przyjaźni się z mamą, przyjeżdża tu tylko żeby zabrać Thaise. A tak to, trzeba go wołami przyciągnąć, żeby chwilę posiedział. - powiedział i nacisnął dzwonek do drzwi. 
   - To się cieszę - mruknęłam i chwyciła jego dłoń. Po chwili w drzwiach pojawił się Raf razem z młodszą siostrą.
   - Zapraszamy - wyszczerzył się i otwarł szeroko drzwi.
   - Hej, jestem Thaisa. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i podała mi swoją dłoń, którą uścisnęłam. Te szerokie uśmiechy to są chyba u nich rodzinne.
   - Cristina. - przedstawiłam się, a po chwili młodszy z braci mocno mnie przytulił na powitanie. - Thiago, wyobraź sobie, że nawet babcia jest! - zaśmiał się. 
   - Ale jak to? - przestraszyłam się, a Rafael się głośno zaśmiał.
   - Nie strasz jej, głupku - warknął Thiago.
   - Spokojnie, nasza rodzinka jest do wszystkich nastawiona bardzo pozytywnie! - wyszczerzył się i objął mnie ramieniem. - Trzeba ci zrobić mocne wejście. - poruszył brwiami.
   - Może jednak nie? - zapytałam z nadzieją i wtedy to Thiago mnie objął.  
   - Nie przejmuj się jego głupim gadaniem - zwrócił się do mnie i weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy już na nas czekali. Pierwsza podeszła do mnie jego mama, która wyściskała mnie jak swoją najlepszą przyjaciółkę.
   - Tyle nam o tobie opowiadali - uśmiechnęła się szeroko.
   - Same najlepsze rzeczy! - dorzucił Rafa.
   - Tak, ten to się najwięcej produkował. - zaśmiał się postawny mężczyzna, który właśnie wstał z kanapy i do nas podszedł.
   - Właśnie, moja mama Valeria i tata Iomar, lub jak kto woli Mazinho - przedstawił Thiago. - To jest właśnie Cristina. 
   - Miło nam cię poznać - ucałował moją dłoń.
   - Mnie również - odparłam nieśmiało. Myślałam, że będzie gorzej, ale jego rodzice okazali się naprawdę miłymi ludźmi. Następnie przedstawiono mnie ich babci oraz mężowi Valerii. Usiadłam na kanapie pomiędzy Thiago i Thaisą.
   - To może opowiedzcie jak było na Ibizie, jak w Maladze u twoich rodziców? - zapytał Mazinho.
   - Ale ja wam już opowiadałem o Ibizie. - wtrącił Raf.
   - Daj im się wypowiedzieć, co? - mężczyzna lekko trzepnął w głowę swojego syna. 
   - Było dobrze, tato. Rodzice Cris są w porządku - wyręczył mnie w odpowiedzi mój ukochany.
   - To dobrze. - odparł i wtedy do salony przydreptał zaspany chłopiec, przecierając swoje oczka.
   - Thiago! - uśmiechnął się i podbiegł. Wdrapał się na jego kolana.
   - Cześć mały. - Thiago zmierzwił mu włosy. Chłopiec się rozglądnął i po chwili utkwił wzrok we mnie.
   - Cześć. - powiedział. - Jesteś Cristina? - zapytał podejrzliwie, celując we mnie palcem.
   - Tak, to ja. - uśmiechnęłam się do niego. - Ty pewnie jesteś Bruno. Dużo o tobie słyszałam.
   - Naprawdę? - zdziwił się. - Ale to dobrze, że jesteś Cristina, bo nie lubiłem Julii. - dodał. - Pobawisz się ze mną klockami? - zapytał po chwili, wyciągając do mnie dłoń. Spojrzałam po wszystkich, uśmiechali się.
   - Chyba tak. - uśmiechnęłam się, a chłopiec pociągnął mnie za sobą.
   - Ej, to wy może już majstrujcie jakiegoś dzieciaka? Z Bruno wam idzie doskonale. - wyszczerzył się Rafinha.
   - Ty to sobie zmajstruj jakiś mózg - mruknął do niego ojciec, a cała rodzina się roześmiała. 
   - Masz rację, przyda mu się. - zaśmiała się Valeria. Wtedy już kroczyłam za Bruno po schodach i weszliśmy do jego pokoju. Kazał mi usiąść na puchowym dywanie, a sam wyrzucił z plastikowego pudełka klocki. Usiadłam więc i zdjęłam szpilki, odkładając je na bok. Po chwili drzwi się uchyliły i do pomieszczenia wkroczył mój uśmiechnięty chłopak. Usiadł obok nas.
   - I co, było tak źle?  
   - Nie. Jest lepiej, niż przypuszczałam - uśmiechnęłam się szeroko. - Niepotrzebnie się stresowałam.
   - Mówiłem ci - rzucił i pocałował mnie w czoło. - Może pobawię z wami? Boję się, że brat poderwie mi dziewczynę - puścił oczko do Bruno.
   - Zapraszamy. Przyda nam się jakiś dodatkowy budowniczy. - uśmiechnęłam się. - Prawda? - zwróciłam się do Bruno.
   - Tak. Ja zbuduję garaż, a wy zbudujcie dom! - zawołał i zabrał się do pracy.
   - Dziś tu zostaniemy, a jutro pokażę ci moje mieszkanie, które niestety nadal dziele z Rafą i Dos Santosem. 
   - Mam nadzieje, że macie w nim posprzątane - mruknęłam ze śmiechem.
   - Tego zagwarantować ci nie mogę, bo dawno tam nie byłem. - zaśmiał się. - Ale to nie problem, zbudujemy nowy, prawda? - wskazał na kolorowe klocki. - Bruno, spójrz, co tam jest? - wskazał na okno, a chłopiec tam popatrzył. Zrobił to celowo, bo wtedy wpił się w moje usta.
   - Ale nic tam nie ma! - zawołał Bruno, a Thiago się wtedy odczepił.
   - Może mi się zdawało? - wzruszył ramionami i wrócił do budowania, ciągle na mnie spoglądając. Jest cudownym starszym bratem, a nawet nie wyobrażam sobie jakim może być ojcem. Cieszę się, że tu jestem, że jestem z Thiago.

ISCO

  Po męczącym dniu w Maladze udaliśmy się do stolicy Hiszpanii, by poszukać sobie mieszkanie, w którym uwijemy własne gniazdko. Ustaliliśmy jednak, że na razie zostaniemy w moim mieszkaniu, które najmniejsze nie jest. Lola starała się ukrywać uśmiechem to, że ciągle przejmuje się swoją matką. Ja nie byłem taki głupi i doskonale wiedziałem, że jest jej ciężko. Mnie też było, bo zawsze chciałem, aby Lola była szczęśliwa. A jeżeli ma być w pełni szczęśliwa, to jej rodzice muszą zaakceptować nasze małżeństwo.
   - Z kim będziesz miała to spotkanie? - zapytałem, kiedy stała przed lustrem i poprawiała swoje włosy. Miała na sobie czarną spódnicę, wiśniową bluzkę na ramiączkach oraz szpilki.
   - Z Mario Casasem. Nie mówiłam ci?
   - Nie - pokręciłem przecząco głową i podszedłem do niej. Delikatnie pocałowałem jej nagie ramie i zmierzałem w stronę szyi. - Mogę pójść z tobą? - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
   - A co? Masz zamiar wystąpić ze mną w tym filmie? - zaśmiała się.  
   - Jestem kiepskim aktorem - uśmiechnąłem się szeroko. - Ale dawno nie widziałem Casasa.
   - I pewnie chcesz się koledze pochwalić, że stałam się twoją żoną? - obróciła się i objęła moją szyję. 
   - I że ma cię nie podrywać - dodałem i musnął jej usta swoimi. 
   - Zazdrośnik! - zaśmiała się. - Jeżeli chcesz...
   - To zależy, czy ty chcesz, abym tam z tobą poszedł - spojrzałem na nią. - Nie chce ci przeszkadzać w pracy.
   - Usiądziesz sobie grzecznie w kącie i będziesz mnie pilnował. - uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie w czubek nosa. Odwróciła się w stronę lustra i zaczęła poprawiać rzęsy.  
   - Już się tak nie poprawiaj. Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi!
   - Modliszce też tak mówiłeś? - zapytała, a ja przewróciłam oczami.
   - Ja nie wspominam o Noelu, a ty o Monice, ok? - podszedłem i pocałowałem ją w czoło.  
   - Dobrze - pokiwała głową i wzięła do ręki malutką torebeczkę. - Możemy już jechać - dodała z uśmiechem i złapała mnie za dłoń. Złapałem za kluczyki i swój portfel i wyszliśmy z mieszkania, schodząc na dół do samochodu. Otworzyłem jej drzwi, by mogła wsiąść do środka. Podziękowała mi jej najpiękniejszym uśmiechem. Obszedłem samochód i usiadłem za kierownicą. 
   - To gdzie mam jechać? - zapytałem i odpaliłem samochód.
   - Do tej kawiarni obok Bernabeu.
   - Dobrze - pokiwałem głową i ruszyliśmy w drogę. Jazda zajęła nam dosłownie kilka minut, bo moje mieszkanie było blisko stadionu.
Zaparkowałem przed samym lokalem. Wysiedliśmy i przepuściłem ją przodem, otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. W kącie sali, przy oknie czekał już na nas Mario.
   - Cześć. Wy razem? Jaka niespodzianka! - wstał uśmiechnięty. 
   - Od tygodnia jesteśmy małżeństwem - Lola uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy stoliku. Ja zrobiłem tak samo.
   - Serio? To przez tą galę?
   - Nie, nie. My już się trochę znamy - odparłem i zamówiłem dwie mrożone kawy, bo Mario już coś pił.  
   - A na gali, tak jakbyście się dopiero poznali! - zaśmiał się. - No, ale gratuluję wam!  
   - Dzięki - odpowiedziałem.
   - Ale lepiej mów o co chodzi z tym filmem. Dlaczego akurat ja do tej głównej roli? - zapytała go blondynka.
   - Reżyser stwierdził, że ostatni film wyszedł nam rewelacyjne i chce tylko ciebie! 
   - No widzisz, jesteś doceniana. - uśmiechnąłem się do swojej żony.  
   - Ale zaczynają ją doceniać. Film będzie kręcony w Madrycie, ale prawie całymi dniami.
   - To nie jest problem - odpowiedziała szybko blondynka. Była widocznie podekscytowana tą rolą.
   - A kogo ona tam będzie grała? - zapytałem z ciekawości.
   - Moją kochankę - wyszczerzył się Casas.
   - Kochankę? - zapytałem cicho. Już mi się to nie podobało!  
   - Kochanie, to tylko film - powiedziała Lola i pogłaskała moją dłoń. - A co na to Blanca? Że będziesz musiał ją opuścić na te dwa miesiące? - zwróciła się do Mario.
   - Nie jesteśmy już razem - odparł z uśmiechem. - To był szybki romans. 
   - Szkoda. Wydawało się, że jesteście fajną i zgraną parą. - uśmiechnęła się blondynka, ciągle dotykając mojej dłoni.  
   - Bo zagraliśmy kilka wspólnych filmów. Kiedy jesteś na planie to zbliżasz się do osoby, z którą kręcisz film - uśmiechnął się lekko. - Ale nie martw się, Isco. Nie zabiorę ci Loli - puścił mi oczko, a we mnie aż zawrzało. Znałem Mario bardzo długo, więc próbowałem się nie wściekać. 
   - Jasne. - uśmiechnąłem się. - A kiedy zaczynacie? - zapytałem szybko. 
   - Za kilka dni. Ale reżyser musi jeszcze porozmawiać z Lolą, by ustalić jakieś szczegóły.
   - Z tym nie powinno być problemów - powiedziała z szerokim uśmiechem. Pierwszy raz od wczoraj uśmiechnęła się szczerze.
   - Tak mi się teraz przypomniało.. - mruknąłem cicho. - Miałem się spotkać z Moratą - dodałem po chwili.
   - Mam jechać z tobą? - zapytała mnie moja żona.
   - Jeśli chcesz.
   - Okej. Mario, jakby coś to zadzwoń - powiedziała i pożegnaliśmy się z aktorem. Do samochodu udaliśmy się w ciszy.
   - Jesteś zazdrosny - zauważyła Lola. - I nie byłeś umówiony na żadne spotkanie, Isco.
   - Nie, zdaje ci się. - mruknąłem pod nosem.
   - Isco, wiem co widzę.
   - No dobra, tak, jestem!  
   - Znowu będziemy przez to przechodzić? - westchnęła i zakryła twarz w dłoniach. - Przecież wiesz, że cię kocham.
   - Wiem. I nie popełnię tego błędy, co z Noelem, ale jestem zazdrosny o swoją kobietę. To normalne. 
   - No tak, ale jestem aktorką i będziesz zazdrosny o każdego mężczyznę, który będzie na planie?  
   - Na pewno o tego, który będzie cię dotykał.
   - Isco, ja tak zarabiam! Musisz być przygotowany na to, że Mario będzie mnie też dotykał - powiedziała zła. Nie chciałem się kłócić, więc po prostu milczałem, ale najwidoczniej jej się to nie spodobało. - No, powiedz coś!
   - Ale co mam powiedzieć?!  
   - Nie chce, aby to tak wyglądało. Jesteśmy małżeństwem i powinieneś mi ufać - jęknęła.
   - Ufam ci, ale taki już jestem.
   - W takim razie to zmień! 
   - Spróbuje - uśmiechnąłem się do niej lekko, a ona pogłaskała mnie po kolanie.
   - No to się bardzo cieszę. - uśmiechnęła się. - Co teraz robimy, mój mężu?  
   - A co byś chciała? - zapytałem z cwanym uśmieszkiem.
   - Możemy pojechać do kina na przykład? - uśmiechnęła się.  
   - Wolałabym wrócić do nas.
   - A co takiego chcesz robić w domu? - zaśmiała się zaczepnie.  
   - To, co robiliśmy w nocy - puściłem do niej oczko i skręciłem w uliczkę, która prowadziła pod nasz apartamentowiec.
   - No ja nie wiem... - pokręciła niewinnie głową. - Musiałbyś mi przypomnieć co robiliśmy w nocy. - poruszyła brwiami. 
   - Przypomnę, kiedy będziemy w domu - uśmiechnąłem się szeroko.
   - Wolałabym teraz - przygryzła dolną wargę.
   - W samochodzie, na parkingu? - zaśmiałem się. - Skarbie, uzbrój się w cierpliwość. 
   - Gdybyś miał większy samochód.. - westchnęła i przybliżyła się do mnie. - I to nie moja wina, że tak na mnie działasz - wyszeptała mi do ucha i włożyła rękę pod moją koszulkę.
Zaparkowałem samochód pod apartamentowcem i ucałowałem żonę w dłoń. Praktycznie pośpiesznie wyszliśmy z auta i objęci ruszyliśmy w stronę budynku. Rzuciłbym się na nią już pewnie w klatce, ale przeszkodziła nam nasza starsza sąsiadka, która akurat schodziła po schodach z wnuczką. Ledwo przekroczyliśmy próg mieszkania, kiedy Lola uwiesiła mi się na szyi i wpiła w moje usta. 
   - Co ci się tak śpieszy? - zapytałem ze śmiechem, kiedy objęła mnie nogami w pasie i zaczęła pozbywać się mojej koszulki.
   - Nie podoba ci się? - zapytała, odrywając się na chwile od moich ust.
   - A czy mi się kiedykolwiek nie podobało? - poruszyłem brwiami i zaniosłem ją do naszej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku i zawisłem nad nią.  
   - Chyba zawsze ci się podoba, bo tak fajnie mruczysz - zapytała i pozbyła się swojej bluzki.
   - Nie mruczę - szybko zaprzeczyłem.
   - Mruczysz - dodała ze śmiechem i znów wpiła się w moje usta.
   - Niech ci będzie. - zaśmiałem się i włożyłem ręce pod jej bluzkę. Po chwili już jej nie miała, a ja zniżyłem się, by pocałować skórę na jej brzuchu.  
   - Uwielbiam, kiedy to robisz - wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy. 

LOLA

  Obudziłam się wtulona w ramiona swojego męża. Resztę dnia spędziliśmy w łóżku ciesząc się sobą. To było normalne, bo całkiem niedawno się pobraliśmy i teraz myślimy ciągle o jednym. Pocałowałam jego dłoń, którą mnie obejmował i delikatnie schyliłam się do torebki, z której zabrałam swój telefon. Chciałam wykorzystać to, że Isco jeszcze śpi i zadzwonić do przyjaciółki.
   - Cześć - przywitałam się, kiedy usłyszałam jej głos.
   - No cześć. Co słychać? 
   - Wszystko okej - odpowiedziałam szeptem. - A co u was? 
   - Też w porządku. Stwierdzam, że wczoraj niepotrzebnie się bałam.
   - Wiedziałam, że tak będzie! Teściowie okazali się być w porządku? - zapytałam i pogłaskałam męża po głowie.
   - Teściowie w porządku, a rodzeństwo jeszcze lepsze. Wyobraź sobie, że nawet poznałam ich babcie. - zaśmiała się. 
   - To teraz czekam na ślub! I dzieci - również się zaśmiałam.
   - Rafa jak tylko zobaczył, że dogaduję się z Bruno, to od razu zaczął ględzić o dzieciach! - mówiła. - Thiago ma genialne podejście do maluchów.  
   - No to na co czekasz?! Bierz go do sypialni! 
   - W tym momencie jestem sama w mieszkaniu, bo Thiago pojechał z Jonathanem i Rafą po zakupy. Jak na mieszkanie, w którym króluje trójka facetów, to nie jest tak źle. - śmiała się.  
   - To całkiem odwrotnie niż mieszkanie Isco. Kiedy tu weszliśmy to myślałam, że mieszka tu jeszcze kilku innych chłopaków - powiedziałam na tyle głośno, że Isco otworzył oczy. - Śpij dalej - mruknęłam do niego i pocałowałam go w czoło.
   - Czyżby bestia się przebudziła? - zaśmiała się Cristina. - O, wrócili też i panowie. Czekaj, pójdę na balkon.  
   - Jest zmęczony - powiedziałam i poczułam jak Francisco przytula mnie do siebie. Bardziej już się chyba nie dało! - O, a widziałaś się już Bartrą?
   - Tak! Rano wpadł tu jak burza! Mieszkają z Violą w sąsiednim apartamentowcu.  
   - Zaczynam żałować, że mieszkam w Madrycie! 
   - Ty masz tam Vazqueza. A! Mów jak z tym filmem!  
   - W przyszłym tygodniu zaczynamy kręcić! Będę kochanką Casasa - zachichotałam i spojrzałam na swojego męża, który nam się przysłuchiwał. Teraz nie wyglądał na zazdrosnego, bo trzymał mnie w swoich ramionach i byłam cała jego.
   - Ej, zazdroszczę! - zaśmiała się.
   - Czego zazdrościsz? - usłyszałam w tle głos Thiago. Musiał wyjść za nią na balkon.
   - Lola znów zagra z Casasem.
   - I jej zazdrościsz? Mam się obrazić?
   - Ty i tak jesteś moim numerem jeden. - zaśmiała się Cris. - Słyszysz co ja tu z nim mam?  
   - Ja mam gorzej! - jęknęłam. 
   - Czyżby Isco nadal był zazdrosny? - zgadywała. I trafiła!
   - Tak. I to bardzo, bardzo - powiedziałam i popatrzyłam jak Isco kieruje się do łazienki. Zupełnie nagi. - Mieliśmy dziś małe spięcie - dodałam cicho.
   - Ale mam nadzieję, że już jest dobrze? - zapytała.  
   - Tak. Zdążyliśmy się już pogodzić - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
   - Tylko żeby potem z tego dzieci nie było. - zawołał Alcantara.
   - Siedzi tu przy mnie i podsłuchuje! - zaśmiała się Cris. - Ja tam z chęcią bym została ciocią, czemu nie?  
   - Dlaczego od razu myślicie, że godziliśmy się w łóżku?! - oburzyłam się. - I dlaczego życzysz mi ciąży?!
   - Ciąży? - mój mąż wychylił głowę z łazienki.  
   - Zawsze mogliście się godzić na kanapie. - Cris wybuchnęła śmiechem.   
   - Jesteś okropna! - krzyknęłam i wstałam z łózka. Szybko podeszłam do Isco i musnęłam jego policzek. - Nie planuje ciąży - wyszeptałam mu do ucha. 
   - Nie jestem okropna! Ja tylko stwierdzam fakty. Jesteście małżeństwem, to teraz w następnej kolejności jest dziecko. - śmiała się.  
   - Ale jesteśmy małżeństwem kilka dni!
   - Oj tam, czepiasz się! - marudziła. - Z chęcią zobaczę takie małe zawiniątko na twoich ramionach.
   - Ej! - oburzyłam się. - Ja nie chce żadnego dziecka!
   - Ale ja chcę - dodał mój mąż.
   - No widzisz. Zgadzam się z twoim mężem!  
   - Akurat on ma mało do gadania - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Oj chyba się mylisz. - mruknął Thiago.
   - Ej, nie podsłuchuj! - skarciła swojego chłopaka.  
   - Właśnie! My nawet nie możemy normalnie rozmawiać, bo ci od razu słuchają!
   - Kontrolują nas. - zaśmiała się dziewczyna.  
   - Musimy! - powiedział Isco, który zabrał mi komórkę.  
   - Ej! - zawołała. Zapewne Thiago zrobił to samo. 
  - Siema, stary. Co słychać? - usłyszałam głos swojego męża, który rozłożył się na naszym łóżku.
   - Prócz tego, że pewnie w tym roku przenoszę się do Anglii to nic. - zaśmiał się. 
   - Czytałem o tym gdzieś. Przenosiny dobrze ci zrobią - powiedział, a ja usiadłam obok niego. 
   - Moja Cris tu już siedzi z założonymi rękami, a jak sytuacja z Lolą?  
   - Lolą czy jej rodzicami? - zapytał, spoglądając na mnie. 
   - Z Lolą. O jej rodzicach już słyszałem.  
   - Z Lolą wszystko okej - objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. - Cieszymy się sobą.
   - Ja ci mówię, bierz się za planowanie potomstwa. - śmiał się.  
   - Jeszcze trochę i ci zadzwonię, że zostaniesz wujkiem - tym razem to on zaczął się śmiać.
   - Ale gadasz bzdury - jęknęłam i odebrałam mu telefon. - Żadnego potomstwa nie będzie - powiedziałam do komórki.
   - Nie bądź taka! Ja rozumiem, że nie chcesz mieć w domu takiego drugiego Isco, no ale mała Lola byłaby fajna!
   - Daj mi to lepiej! - zareagowała Cristina i zabrała mu telefon. - Zmykaj do chłopaków, raz, raz! - wyganiała go.  
   - Nie dadzą mi spokoju - zachichotałam, bo Isco właśnie całował mnie po szyi. Jego zarost delikatnie muskał moją skórę. 
   - Masz rację. Nie damy ci spokoju, dopóki nie urodzisz ślicznego babaska! - ciągnęła Cristina. Kiedy oni w końcu przestaną?!
   - Nie urodzę i koniec!
   - Poczekamy, zobaczymy.  
   - Tego mi życzysz?! Ja chce się spełniać! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Isco, który robił dziwne miny.  
   - Zawsze możesz się spełnić z brzuszkiem, już to słyszałaś.  
   - Po moim trupie! Nie chce być gruba!
   - Będziesz piękna, a nie gruba! - zaśmiał się Isco.
   - Błagam, tylko jeszcze nie wyjeżdżaj z tekstem, że poczekasz na mnie! - wypaliła Cris. - Masz męża, wspaniałą pracę i tylko do pełnego szczęścia brakuje wam dzidziusia! 
   - Nic nam nie brakuje do szczęścia! - zaśmiałam się cicho.
   - Tak tylko mówisz. - śmiała się. - Ej Lola, muszę kończyć. Faceci tam coś wyrabiają w tej kuchni.
   - Okej. Miłego dnia! - pożegnałam się i wtuliłam w ramiona Isco.

***
Cieszymy się, bo Moniika wróciła do żywych! :)
Taaak, Anglia! Rozdziały były pisane zanim Thiago podjął decyzję, więc jest tu trochę zmiana z klubem i opóźniona rok :) Widzicie jak mnie nie słucha? Wybrał Bayern, phiii! 

Czas też na coś innego - pożegnanie wspaniałego człowieka. 
Takiego go zapamiętajmy.
RIP LUIS ARAGONES