niedziela, 8 czerwca 2014

Epilog: Istny cyrk!

CRISTINA

   Nadszedł czas świąt, ten magiczny czas. Pierwszy dzień spędziliśmy w Barcelonie z jednymi dziadkami, a późniejszy czas postanowiliśmy spędzić w Maladze. Tak było w kratkę, rok w rok. Jedne święta dłużej w Barcelonie, drugie w Maladze. Tak to jest, gdy jedni rodzice mieszkają na jednym końcu kraju, a drudzy na drugim. Bliźniaki pomimo już swoich osiemnastu lat, lubiły odwiedzać dziadków... No dobra, Rafaela zawsze ciągnęło tam nie tylko do dziadków, więc weekendy często tu spędzał. Victor miał już 11 lat i faktycznie coraz bardziej przypominał Thiago. 
  Obiad i połowę popołudnia pierwszego dnia pobytu w Andaluzji spędziliśmy u moich rodziców, a później ruszyliśmy w odwiedziny do Loli i Isco. 
 Od razu na dzień dobry dzieci wyparowały z domu, no prawie wszystkie... Raf i Maria zaproponowali, że wyjdą na rynek. Widać było, że coś kombinowali, ale dla nie poznaki zabrali Rosario, Victora, Alvaro, Fan i Tulio. Leo i Nalie, czyli najmłodsze i ostatnie pociechy Alarconów chciały zostać w domu. I tak siedzieli w swoim pokoju i się bawiły, a nasza czwórka siedziała w salonie i wspominaliśmy stare czasy, gdy jak to mówią - byliśmy piękni i młodzi. 
   - Kiedy to wszystko tak zleciało, co? - zaśmiałam się do nich. 
   - Nie mam pojęcia. Nie mogę uwierzyć, że mam już 40 lat - mruknęła Lola i wtuliła się w ramię męża.
   - No proszę cię! - zaśmiałam się i wtuliłam w ramię mojego męża, jednego z trenerów w szkółce La Masi, który przy okazji ma Vicotra pod swoim bacznym, ojcowskim okiem. 
   - Ale taka prawda. Codziennie muszę jej powtarzać, że jest piękna, bo inaczej czuje się staro - odezwał się Isco, za co dostał po głowie.
   - Dzieci cicho, ja i tak tu jestem najstarszy, a nie lamentuje jak wy - Thiago pokręcił głową.
   - Kobiety to bardzo przeżywają. Ja tam się tym nie przejmuje - Alarcon wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko.
   - No, bo z facetami jest inaczej niż z nami! - oburzyłam się na żarty.
   - Właśnie. My przynajmniej przez całe swoje życie nie latamy za piłką - Lola pokazała im język.
   - Ale latacie za nami - wyszczerzył się Isco i wtedy do domy wpadła nasza banda. No dobra, nie było ich ze dwie godziny. Nie wiem czy mieli to jakoś uzgodnione, czy coś, ale najmłodsi od razu rozbiegli się na górę, a Ros, Maria i Rafael zostali w progu pokoju.
   - No to zaczynamy przedstawienie. - mruknęła moja córka i usiadła obok mnie, kładąc głowię na moim ramieniu. - Trzymaj tatę - szepnęła mi na ucho, a ja dosyć mocno się zdziwiłam. 
   - Co tam, dzieciaki? - zapytała Lola.
   - Mamo, nie jesteśmy już dziećmi - mruknęła Maria i przewróciła oczami. Razem z Rafą podeszli do nas bliżej. - Musimy wam o czymś powiedzieć.
   - Stało się coś? - zdziwił się Thiago i spojrzał pytająco na naszego syna. 
   - Stało - ten pokiwał głową i ścisnął dłoń swojej dziewczyny.
   - Tato, tylko nie krzycz - Maria zwróciła się do Isco, który milczał. - Jestem w ciąży - powiedziała, zamykając oczy. Nastała chwilowa błoga cisza. Ja, Thiago, Lola i Isco nie mogliśmy uwierzyć, a jedynie Rosario patrzyła na to jak na jakiś teatrzyk. Musiała o wszystkim wcześniej wiedzieć. 
   - Alcantara coś ty zrobił mojej córce?! - wykrzyczał Isco. - To wy w ogóle już seks uprawiacie?!
   - Tato, miałeś nie krzyczeć - szepnęła jego córka.
   - Jak mam nie krzyczeć?! Maria, masz 18 lat! - krzyczał. Całe szczęście, że Lola trzymała go za rękę.
   - Rafael - zaczęłam spokojnie i spojrzałam na niego. - Naprawdę zostaniecie rodzicami? 
   - Tak - skinął głową. - I zdecydowaliśmy się na ślub.
   - Zaraz, zaraz - odezwał się Thiago, kręcąc głową. - Wy to wszystko przemyśleliście? Nie za szybko? Jesteście młodzi! 
   - Ale się kochamy. I będziemy mieli dziecko - uśmiechnął się lekko.
   - Dzieci mają dzieci - prychnął pod nosem Isco.
   - Przypominam ci, że ty też mnie spłodziłeś, gdy byłeś młody! - warknęła w jego stronę Maria.
   - Coś ty powiedziała?! - momentalnie wstał. - Własnemu ojcu będziesz kazania prawiła? Ja z twoją matką byliśmy już po ślubie i mieliśmy trochę więcej lat! A na dodatek oboje na siebie zarabialiśmy. 
   - Isco, przestań! Przecież im pomożemy! - odezwała się Lola. 
   - No jasne! Gówniarze sobie myślą, że jak mają bogatych rodziców to mogą robić co chcą! - ciągle krzyczał.
   - Isco! - krzyknęłam i wstałam. - Bo pewnie gdyby tobie się przytrafiło to twoi rodzice by ci nie pomogli?
   - No nie wierzę, teraz będziecie się kłócić nawzajem? - odezwał się Rafael, który ciągle trzymał za dłoń Marię. 
   - No tak - pokiwał głową. - Teraz ich jeszcze pogłaskajcie po głowach i mówcie, że dobrze zrobili! 
   - Nikt nie mówi, że dobrze zrobili, no ale stało się - powiedział Thiago i spojrzał na tamtą dwójkę.
   - Tato, ty też zrobiłbyś mi taką scenę gdybym tam siedziała? - wtrąciła Ros, patrząc na swojego ojca. 
   - Nie wiem, Ros - mruknął tylko.
   - Ja w to nie wierzę! - prychnął Isco i przejechał dłonią po twarzy. - Muszę się napić - dodał i wyszedł z salonu. Spojrzałam wtedy na syna i Marię, która miała łzy w oczach, a chłopak ją przytulał. Jedynie cicho westchnęłam i popatrzyłam na Lolę.
   - Słoneczko, nie przejmuj się ojcem. Wiesz jaki on jest - powiedziała i wstała z kanapy. - Pójdę do niego, aby nie zrobił głupoty. Jutro ma przecież konferencję w klubie.
   - Zostaw - powiedział Thiago, wstając. - Ja za nim pójdę - ruszył, po drodze klepiąc po ramieniu Rafe.            
    - Nie musicie brać ślubu ze względu na dziecko. Nikt was do tego nie zmusza - odezwała się Lola, która wróciła nas swoje miejsce. Poklepała miejsce obok siebie i Maria usiadła obok niej, a Rafa obok mnie.
   - Chyba pójdę zobaczyć co u dzieciaków - powiedziała lekko zmieszana Ros i wyszła z pomieszczenia.
   - Ja z waszym ojcem też jeszcze nie byłam po ślubie, gdy się urodziliście. - powiedziałam do syna. 
   - Wiem, ale chcemy być razem - odpowiedział spokojnie. 
   - Ale to nie przeszkadza w byciu razem - pokręciłam głową.
   - No i Cris z Thiago są tego przykładem - dodała Lola. - Ożenili się dopiero rok później. 
   - Nie wiem, mamo. Boję się reakcji taty na to wszystko kiedy ochłonie - mruknęła smutno Maria.
   - Będzie dobrze. Thiago z nim pogada. - powiedziałam i najpierw spojrzałam na dziewczynę, później na syna i lekko pokręciłam głową. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że już zostanę babcią!
   - Niczym się nie martwicie. Isco jest wybuchowy, ale ja umiem nad nim zapanować - Lola uśmiechnęła się lekko i przytuliła córkę. - Będzie teraz zajęty posadą trenera w klubie, więc spokojna głowa. Ja się wszystkim zajmę.
   - Dzięki mamo - kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko do Rafaela. Pamiętam jak lata temu śmialiśmy się z nich, że coś pomiędzy nimi będzie i jest... Nawet bardzo dużo! I znów ten istny cyrk!


ISCO

   Kiedy Maria zakomunikowała nam, że jest w ciąży o mało nie padłem na zawał. Moja mała córeczka w ciąży?! Nie mogłem w to uwierzyć. Poniosły mnie emocje, jak zwykle. Ale chyba to nic dziwnego. Maria i Rafa mieli dopiero po 18 lat. Cały świat stał przed nim otworem, a oni zaliczyli wpadkę. W ogóle zdziwił mnie fakt, że uprawiają już seks!
  Wyszedłem z salonu i skierowałem się do swojego biura. Od kiedy zostałem trenerem Malagi spędzam tam dużo czasu. Otwarłem butelkę whiskey i wziąłem porządnego łyka. Po chwili dołączył do mnie Thiago.
   - Stary, podziel się - mruknął, a ja podałem mu butelkę.          
   - Co o tym wszystkim sądzisz? - zapytałem i spojrzałem na niego. 
   - Myślę, że to o dużo za wcześnie, ale to nasze dzieci. Potrzebują naszego wsparcia.
   - No, ale ja sobie w ogóle nie wyobrażam, że moja córka była już w facetem. - pokręciłem głową.
   - Wiesz, teraz młodzież szybciej dorasta - zauważył i upił kolejny łyk. Oddał mi butelkę. 
   - Najchętniej to zamknąłbym ją w pokoju i dał szlaban do końca życia!
   - Jak gdyby już nie patrzeć to oni już są pełnoletni - podrapał się po głowie. 
   - Chyba przesadziłem, co? - spojrzałam na niego i upiłem łyk.
   - Chyba trochę - skinął głową. - Powinniśmy im teraz pomóc, a nie krzyczeć. Już przecież i tak nic nie zrobimy. 
   - Ale ja się po prostu wkurzyłem! Nie wiem jak ja to przeżyje - przejechałem dłonią po twarzy.
   - Nie masz wyjścia. Zostaniemy dziadkami - pokręcił nosem i upił łyk. - I tak będę musiał sobie jeszcze porozmawiać z tym swoim synem.
   - A ja z Marią, ale tak na spokojnie.
   - Tylko w twoim przypadku to na serio powinno być na spokojnie.
   - I będzie - pokiwałem głową. - Zabiorę ze sobą żonę i porozmawiamy z nią. W końcu zostaniemy dziadkami - uśmiechnąłem się lekko.
   - Trochę mnie jeszcze zastanawia ta wizja ich ślubu - mruknął.
   - Przejdzie im - machnąłem ręką. - Teraz tak gadają, bo bali się naszej reakcji.
   - Może i racja... - pokręcił głową. - Cris mnie zabije - zaśmiał się i wskazał na w połowie już pustą butelkę.
   - Nie wiedziałem, że boisz się swojej żonki - zaśmiałem się cicho.
   - Nie chodzi o to - uśmiechnął się. - Trochę się zdziwi, gdy poczuje ode mnie alkohol.
   - W tej sytuacji wypada, Thiago - mruknąłem i znów się napiłem.
   - Opijamy wnuka? - zaśmiał się, a ja podałem mu butelkę.
   - Chyba nie mamy wyboru - jęknąłem.
   - Isco, będzie dobrze - poklepał mnie po ramieniu.
   - To moja malutka córeczka. Nie spodziewałem się, że tak szybko zostanę dziadkiem!
   - Ja też nie! Zaskoczyli nas.
   - Przecież ja sam mógłbym zostać jeszcze ojcem - zaśmiałem się cicho.
   - Lola to już na serio by cię utłukła - zaczął się śmiać.
   - Przecież bliźniaki urodziły się już dawno temu - puściłem do niego oczko. - Muszę to przemyśleć!
   - Oj ty głupku... - pokręcił głową. - Lepiej nastawiaj się na bawienie wnuka, a nie.
   - Racja. Myślisz, że to będzie chłopiec? - wyszczerzyłem się.
   - Tak jakoś w mojej rodzinie zawsze pierwszy był chłopiec. Mój ojciec, ja i mój Rafa - spojrzał na mnie.
   - No to zobaczymy. Oby był chłopiec!
   - Zobaczymy. - odparł. - Byle wszystko było w porządku i dali sobie radę.
   - Z naszą pomocą na pewno dadzą.
  
THIAGO

    Gdy wyszliśmy z gabinetu Isco i pojawiliśmy się z powrotem w salonie, Isco zabrał Marię i Lolę na górę do sypialni, by pogadać, a ja z Cris i naszym synem zostaliśmy w salonie. Cristina od razu wyczuła, że coś wypiłem, bo dziwie na mnie popatrzyła, ale to już nie było ważne w tym momencie. Ważne było by porozmawiać poważnie z Rafaelem. Ja usiadłem po jednej stronie chłopaka, a moja żona po drugiej, siedzieliśmy bokiem, by na niego patrzeć.  
   - Rafa, wiesz, że nie musicie się z niczym śpieszyć. I my, i rodzice Marii wam pomożemy. - zaczęła Cris. 
   - Wiem. I chciałbym zabrać ze sobą Marię do Barcelony, bo przecież trenuję, ale nie wiem co na to wszystko wujek Isco. - mruknął pod nosem.
   - To mu się na pewno nie spodoba, ale powinien zrozumieć. Sam zabrał ciocię Lolę do Madrytu - powiedziałem.
   - Wiem - skinął głową. - Chcę się po prostu nią zaopiekować. 
   - I to stawia cię w bardzo dobrym świetle. Cieszymy się, że jesteś taki odpowiedzialny - Cris pogłaskała go po ramieniu.  
   - Miałem po prostu dobry wzór do naśladowania - zaśmiał się i spojrzał na mnie. 
   - Tylko ja nie spłodziłem dziecka w tym wieku - przewróciłem oczami i zaśmiałem się cicho. - Ale zastanów się nad tym ślubem.
   - Sami jeszcze musimy o tym porozmawiać - skinął głową. - To jednak jest decyzja, nie? 
   - I to bardzo poważna. Jesteście tacy młodzi - jęknęła moja żona.
   - Wiem, ale jesteśmy razem i... - wzruszył ramionami. - Stało się. Chwilę myśleliśmy nad tym, jak wam o wszystkim powiedzieć.  
   - A który to miesiąc? - zapytałem.
   - Połowa drugiego - odparł ze spuszczoną głową. 
   - No to nieźle. Dobrze, że już chociaż pełnoletni byłeś - odpowiedziałem mu.       
   - Jak wpadliśmy to już byłem - podrapał się po głowie z lekkim uśmieszkiem. 
   - Ja się boję myśleć od kiedy wy razem sypiacie - odezwała się Cris.
   - Tak, więc mamo nie pytaj - pokręcił głową, a ja sam zaśmiałem się pod nosem.
   - Dobrze, że wcześniej wam się nie przydarzyło - poklepałem go po ramieniu. 
   - Bo inaczej wujek Isco by mnie zabił! 
   - Znając Isco, nie zaprzeczę - pokręciłem głową. 
   - Ale chyba nie będzie nas chciał rozdzielić, co? - zapytał mnie mój syn.
   - Myślę, że już zdążył sobie to przetrawić i pogodzić - uśmiechnąłem się do niego i spojrzałem po chwili na swoja żonę. Przejmowała się tym wszystkim.  
   - No to dobrze - uśmiechnął się i również spojrzał na Cris. - Mamo, nie martw się tym wszystkim. Jakoś damy sobie radę.
   - Wierzę w to, bo wyrosłeś na super, no praktycznie już faceta - zaśmiała się. 
   - Potrzebuje was teraz - złapał nas za dłonie. - I dziękuje, że nie wpadliście w taki szał jak ojciec Marii.   
   - Nie ma sprawy, synu - poklepałem go po ramieniu, a on najpierw przytulił swoją matkę i później mnie.
  
LOLA

   Udałam się razem z mężem i córką na górę, do naszej sypialni. Widziałam, że Isco wlał w siebie trochę alkoholu, ale przymknęłam na to oko. Musiał jakąś odreagować tą bombę, która na nas spadła. Usiadł na łóżku i przygarnął mnie do siebie, a Maria usiadła na krześle, które stało przy mojej toaletce. Było widać, że jest zestresowana i smutna z powodu swojego ojca. Isco źle zareagował, ale powinna się z tym liczyć.
   - Więc, jak ty sobie to wyobrażasz? - zapytał, spoglądając w jej stronę. 
   - Chcę być z Rafą i przede wszystkim urodzić jego dziecko - powiedziała patrząc pewnie na niego. 
   - Tylko mi tu nie pyskuj - odwarknął.
   - Isco, spokojnie - szepnęłam i pogłaskałam go po dłoni, na której miał obrączkę.
   - Po prostu odpowiadam - mruknęła ciszej. - Tato zrozum to - poprosiła. 
   - Próbuje, ale to nie jest takie łatwe. Jesteś moją córką i chce wszystkiego co najlepsze dla ciebie - pokiwał głową i mocno mnie przytulił. - Miałaś racje, że mama i ja również mieliśmy wcześnie dziecko, ale oboje skończyliśmy już szkoły i mogliśmy pracować. A ty?
   - Też skończę, ale już z brzuszkiem - uśmiechnęła się lekko. - I chciałabym być blisko Rafaela - zaczęła niepewnie temat. 
   - Nawet nie ma takiej opcji - odpowiedział od razu.
   - Ale Isco - zaczęłam i posłałam mu groźne spojrzenie. - Kochają się i będą mieli dziecko. Dlaczego więc mają żyć osobno?
   - Rafa powiedział, że chce mnie zabrać ze sobą do Barcelony i tam skończyłabym ten ostatek szkoły. 
   - A twój ojciec mówi, że zostajesz w Maladze - powiedział poważnie mój mąż. 
   - Ale Rafa gra w Katalonii, a chcę być przy nim! - jęknęła. 
   - A przy rodzicach to już nie?! - prychnął zły.
   - Ale skarbie, oni się kochają! Nie zapominaj, że my też chcieliśmy mieszkać ze sobą, chociaż moi rodzice nie byli zadowoleni. Proszę, zgódź się dla mnie - mruknęłam mu cicho do ucha.                 
   - Ja nie wiem czy Cris i Thiago się na to godzą. 
   - Isco, są naszymi przyjaciółmi i rodzicami Rafy. Na pewno się zgodzą - powiedziałam i spojrzałam na niego. Widziałam, że powoli się łamał. Isco jest wybuchowy i uparty, ale dla mnie jest w stanie zrobić wszystko. - Więc jak, mój mężu? 
   - Sam już nie wiem - zaczął kręcić nosem. - Ale jakby coś ci się działo, wracasz szybko do Malagi! - uniósł palec do góry. 
   - Jasne, tato - uśmiechnęła się lekko.
   - Jestem z ciebie taka dumna - zwróciłam się do męża i wstałam. Podeszłam do córki i mocno ją przytuliłam. - Niczym się nie martw. Wszystko załatwię. Z tatą też, bo mam swoje sposoby - puściłam do niej oczko.
   - Okej, nie wnikam - zaśmiała się. 
   - Jestem za młody na bycie dziadkiem - powiedział z wyrzutem Isco. - Przecież sam mógłbym jeszcze zostać ojcem! - dodał po chwili.
   - Ale nie zostaniesz! - odparłam szybko, mierząc go wzrokiem. 
   - Porozmawiamy o tym w nocy - puścił do mnie oczko.
   - Czuje się zgorszona, tato. Jesteście obleśni!
   - Wy też jakoś to dziecko zmajstrowaliście, prawda? - spojrzał na nią. 
   - No tak - skinęła nieśmiało głową.
   - Więc przestań mi tu psioczyć - wstał i podszedł do nas. 
   - Cieszę się po prostu, że już nie krzyczysz - uśmiechnęła się lekko. 
   - Twoja mama potrafi zdziałać cuda. Mam nadzieje, że Rafa kocha cię tak samo jak ją - powiedział i przytulił mnie od tyłu.            
   - Przecież od dziecka trzymaliśmy się razem i tak już zostało. 
   - Ale to może być tylko przyzwyczajenie. Kochanie, różnie to bywa, a ja nie chce byś cierpiała - spojrzał na nią.
   - Tato, nawet jak nie widzę to jeden dzień to tęsknię, a gdy jest obok czuję się bezpiecznie - spojrzała na niego. - Może i to jest przyzwyczajenie, ale go też kocham.  
   - No dobrze, dobrze. Rozumiem to - mruknął i wyciągnął ręce w jej stronę. - Chodź tu do mnie. 
  Przytuliła się do swojego ojca, a ja na ten widok szeroko się uśmiechnęłam. 
   - Chodźmy już może na dół, co? Alcantarowie już pewnie też pogadali. - pomasowałam ramię córki.  
   - Jasne - odpowiedział mój mąż i złapał nas za dłonie. - A wyprasujesz mi później koszulę na spotkanie?
   - Już to dawno zrobiłam - przewróciłam oczami i skierowałam się w stronę drzwi.   
   - A no to dziękuję - wyszczerzył się i zeszliśmy na dół, gdzie Rafa śmiał się z czegoś z Thiago. Gdy nas zauważył, od razu uśmiechnął się do mojej córki.  
   - I jak? - zapytał niepewnie, patrząc się na nią.
   - Jeśli twoi rodzice się zgodzą, to Maria może zamieszkać w Barcelonie - odezwał się Isco.
   - Może zamieszkać z nami. Nic jej nie będzie - uśmiechnął się Thiago. 
   - No to dobrze. To chyba już wszystko mamy ustalone? - zapytałam i uśmiechnęłam się lekko.
   - Myślę, że tak - Cris skinęła głową. 
   - No to ja znikam do kuchni, by podgrzać jedzenie, a wy siadajcie do stołu. Zawołajcie dzieciaki - powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni. Całe szczęście, że wszystko się tak zakończyło. Isco musiał zrozumieć, że nasza córka dorasta i musi wyfrunąć z rodzinnego domu. Lepiej byłoby, gdyby nie robiła tego w takich okolicznościach, ale trudno. Takie jest życie.
A my? Nadal kochamy się tak bardzo jak kilkanaście lat temu. Niczego nie żałowałam, bo codziennie budzę się obok faceta, którego kocham ponad życie.  

***
Tak wyszło, że dodajemy wszystko naraz :)
Nie ukrywamy, że opowiadanie jest dosyć długie, ale mamy nadzieję, że Wam się jednak podoba :)
Pozdrawiamy ;*