czwartek, 31 października 2013

Trzynasty: To będzie najlepsze rozwiązanie

    CRIS

    Otworzyłam oczy, ale jednak od razu je zamknęłam, przez uciążliwe promienie słoneczne. Moja głowa spoczywała na nagim torsie, który opadał i unosił się przy oddechu. Cicho przełknęłam ślinę i spojrzałam na jego twarz. Spał, uśmiechając się. Wyglądał tak niewinnie i słodko.
     To chyba była najpiękniejsza noc w moim życiu. Przyznaję, że jeszcze nigdy się tak nie czułam. Za razem był delikatny, ale i czasem porywczy. Zagłębiał się w każdy skrawek mojego ciała, jakby chciał mieć mnie tylko i wyłącznie dla siebie. Thiago jest cudownym facetem, który potrafi zadbać o kobietę i stwierdzam to poprzez jego zachowanie od początku naszej znajomości. Każda by chciała mieć takiego mężczyznę, a on uparł się na mnie. Podoba mi się, uwielbiam jego towarzystwo, rozmowy, chcę by był obok, a może i nawet się w nim zakochałam, ale... Muszę wracać do swojego życia, do codzienności. Wakacyjna przygoda za chwilę pryśnie jak bańka mydlana. To co się wydarzyło na Ibizie, na niej pozostanie. I tak powinno być. Wiem, że to co teraz zrobię będzie samolubne i go skrzywdzę, ale tak musi być.
      Wyślizgnęłam się spod kołdry i weszłam po cichu do łazienki. Moje ubrania były już na szczęście suche, więc się ubrałam. Gdy wyszłam z łazienki Thiago nadal spał, nawet nie drgnął. Podeszłam na palcach i jeszcze raz na niego spojrzałam. Nie chciałam go tu zostawić, ale rozum dyktował mi coś innego. Błagam, tylko żeby teraz się nie obudził. - przeszło mi przez myśl, gdy się nad nim pochylałam. Delikatnie musnęłam jego wargi. Ostatni raz.
      Wyszłam z pokoju, przemierzając korytarz szybkim krokiem. Potem winda i przejście przez hol. Gdy wyszłam z budynku, szybkim krokiem ruszyłam w stronę hotelu, gdzie mieszkałam ze swoją przyjaciółką.
       - Cristina, jesteś silna. - szeptałam do siebie. - Nie rozklejaj się. - mruczałam, czując, że w oczach mam już łzy. - Cholera. - warknęłam i się rozpłakałam. Złapałam za lewy nadgarstek, gdzie zawsze spoczywała moja bransoletka. Nie było jej! Przecież nie mogłam jej zgubić! Zatrzymałam się i odwróciłam. Hotel był już kawałek za mną. Nie mogłam już wrócić. Thiago by się obudził i co wtedy? Już jej nie odzyskam. 
     W połowie drogi, wyjęłam telefon z plecaka.
       - To będzie najlepsze rozwiązanie. - stwierdziłam, mówiąc do siebie i wykręciłam numer na lotnisko. - Dzień dobry, chciałabym zapytać czy dziś są jakieś loty do Malagi lub innych pobliskich jej miast?
       - Akurat samolot dokładnie lądujący w Maladze, wystartuje za cztery godziny.
       - Są wolne miejsca? - zapytałam.
       - Sekundka, sprawdzę... Tak, jest jeden wolny bilet. Czy chciałaby go pani...
       - Tak. Rezerwuję go. - przerwałam jej. - Na nazwisko Malave, Cristina Malave.
    Wpadłam do hotelu i nie czekając na windę, pobiegłam po schodach. Do naszego pokoju wpadłam dosłownie jak burza. Nie dość, że cała zapłakana to wyglądająca jak strach na wróble! Dopadłam swoje torby i zaczęłam wrzucać do nich wszystkie moje rzeczy.
    - Cholera. - zawołałam, gdy męczyłam się z zaciętym zamkiem jednej z pustych toreb.
    - Co ty robisz? - zapytała Lola, która właśnie się obudziła.
    - Pakuję się. Nie widać? - pociągnęłam nosem.
    - Widać. Cris, co się stało? - wstała z łóżka i podeszła do mnie. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, chwyciła mnie za rękę i posłała pytające spojrzenie. - Gdzie byłaś w nocy? - zadała kolejne pytania.
    - Z Thiago. - szepnęłam, przeczesując palcami swoje włosy. Cała drżałam. - Lola, to nie powinno się wydarzyć. - zapłakałam i przytuliłam się do niej. - A najgorsze było to... Z resztą, nie ważne.
    - Ty spałaś z Thiago?! - zapytała zszokowana i przytuliła mnie mocniej. -Nie martw się, wszystko będzie dobrze - dodała po chwili.
    - Zaczynam nienawidzić siebie samej za to, że tego chciałam. - jęknęłam. - To był po prostu moment, w którym o wszystkim zapomniałam i chciałam z nim być!
    - Wiedziałam, że coś pomiędzy wami jest. Ale szczerze? Nigdy nie myślałam, że pójdziesz na całość - uśmiechnęła się lekko. - Jednak rozumiem, że wracasz do Malagi?
    - Wracam. Chcę zapomnieć o tym co tu było. Chcę zapomnieć o nim. Muszę wrócić do domu, do Tylera. Tak, to będzie dobre rozwiązane. -  wytarłam łzy, kiwając głową i spojrzałam na nadgarstek. - Zapomniałam, że ją zgubiłam. - szepnęłam.
    - Rozumiem, bo sama jestem w takiej samej sytuacji, ale na mnie nie czeka stęskniony facet. Myślisz, że uda ci się to zatuszować? - zapytała i usiadła na moim łóżku. - A bransoletką się nie martw, kupię ci nową w Nowym Jorku.
    - Muszę to zatuszować! Miej nadzieję, że jak tylko stąd wyjadę, to myślenie o nim minie tak szybko, jak jeżdżą te samochody, które naprawia mój chłopak! Mam dość! - usiadłam na skraju łóżka i schowałam twarz w dłoniach. - Szkoda mi jej, bo miałam ją od zawsze... Była takim moim talizmanem, ale trudno. Zdarza się.
    - Wszystko będzie dobrze - wyszeptała i pogłaskała mnie po włosach. - Te wakacje to jakaś katastrofa - jęknęła.
    - Lola, boję się. Boję się, że sobie z tym nie poradzę. Nie wiem czy potrafię okłamać Tylera, że nic tu się nie stało! Co jeżeli nie będzie pomiędzy nami tak jak wcześniej?
    - Będzie, jeśli tylko tego chcesz. Jestem aktorką i mogę dać ci kilka fajnych rad - puściła do mnie oczko, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyglądała na mniej przygnębioną, niż wczoraj.
    - Lepiej pomóż mi się spakować. Mam już załatwiony lot za trzy godziny. Nie mogę się spóźnić. - wstałam i znów podeszłam do toreb. - Zostajesz do końca rezerwacji pokoju, czy też chcesz wrócić do domu?
    - Wracam. W nocy się spakowałam - mruknęła i wskazała na walizkę, która stała niedaleko jej łóżka. - Widziałam się wczoraj z Isco - powiedziała po chwili.
    - Błagam, powiedz, że się pogodziliście! Niech przynajmniej jedna z nas wróci cała w skowronkach i bez moralnego kaca, że zdradziła swojego faceta z kimś, kogo zna półtora tygodnia! - spojrzałam na nią. Rozmawiali, a nie kłócili się. Czyli nie skakali sobie do gardeł! Czyżby była szansa...
    - To była raczej pożegnalna rozmowa - westchnęła smutno. Z jej twarzy momentalnie znikł uśmiech. - Wiesz, powiedział, że mnie kocha.
    - Lola... - podeszłam do niej i ją przytuliłam. Westchnęłam. - Będzie dobrze. Powiedział ci, że cię kocha? Tak po prostu? Dlaczego mi się nie wydaje, że w tym momencie nie zaczęłaś skakać ze szczęścia? - spojrzałam na nią podejrzliwie.
    - Dosiadł się do mnie na plaży i ja go przeprosiłam za ten pocałunek z Noelem, a on powiedział, że mnie kocha. Tak po prostu - wzruszyła ramionami. - Ale powiedziałam mu, że to wszystko już jest skończone - dodała ze łzami w oczach. - Ja też muszę wrócić do swojego dawnego życia, jak ty.
    - Ja muszę i to kategorycznie. - westchnęłam. - Ciągle przed oczami mam jego widok, śpiącego... Tak po prostu uciekłam. Lola, damy radę? - spojrzałam na nią.
    - Oczywiście, że tak. Jesteśmy silne - odpowiedziała pewnie. - Muszę się zbierać, bo niedługo mam samolot. Spędzie tam ponad dziesięć godzin - skrzywiła się.
    - Pomożesz mi jeszcze raz dwa z moimi rzeczami? - zapytałam.
    - Co to za pytanie? Jasne, że tak - odparła i zaczęła składać moje rzeczy.
    - Dzięki. - odparłam i wstałam. Dobrze mieć przy sobie taką przyjaciółkę. Sama bym sobie teraz nie poradziła. Obie wspieramy się nawzajem. Miałyśmy tu odpoczywać, a nie martwić się piłkarzami.


THIAGO

       Obudziłem się i od razu mocno rozciągnąłem. Zdałem sobie sprawę,  że obok mnie powinna być... Nie, nie miałem na myśli pustki. Leżałem sam.
       - Cristina? - podniosłem się. Odpowiedziała mi głucha cisza. Wstałem i zajrzałem do łazienki. Pusto. Nie było ani jej, ani jej  rzeczy. Oparłem się o ścianę, odchylają głowę i zamykając oczy. Westchnąłem i zsunąłem się na podłogę. A czego ja mogłem się spodziewać? Że zastanę ją obok siebie, słodko śpiącą, że znów będę ją mógł pocałować i będziemy razem szczęśliwi? Przecież dobrze wiedziałem, że zatracam się w dziewczynie, na którą w Maladze czeka chłopak. Odkąd ją poznałem, ciągle o niej myślę i to nie daje mi spokoju. Chciałem ją bardziej poznawać. W końcu zaprzyjaźniliśmy się i mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Czułem się jak w siódmym niebie, gdy na tym wzgórzu odwzajemniła mój pocałunek. Zrobiłem to, ponieważ każda kończyna mojego ciała razem z umysłem krzyczała, żebym to zrobił. Później to w hotelu było niesamowite. Zrozumiałem, że to ona jest tą jedyną, z którą chciałbym spędzić każdą chwilę. Wiedziałem, że ona musi coś do mnie czuć. Było nam razem za dobrze.
     Wstałem i zacząłem się ubierać, kiedy w białej pościeli mignęło mi coś niebieskiego. To była jej bransoletką. Automatycznie uśmiechnąłem się pod nosem i włożyłem do kieszeni spodenek. Zszedłem na dół i wymeldowałem się. Dość szybkim krokiem przemierzałem odległość jaka dzieliła mnie z hotelem, w którym  zatrzymały się dziewczyny. Gdy już tam dotarłem i byłem pod ich drzwiami, zacząłem pukać. Odpowiadała mi cisza. Nacisnąłem na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zbiegłem po schodach na dół i zatrzymałem się przy recepcji, przy której siedziała młoda blondynka.
       - Przepraszam, ale czy wie pani może czy z hotelu wychodziły dwie młode dziewczyny, szatynka i blondynka? One mieszkają w pokoju numer dziesięć.
        - Ten pokój już jest wolny. Te panie z rana się wymeldowały i wsiadły z walizkami do taksówki. - odpowiedziała. Uciekła? Podziękowałem i  wyszedłem z budynku. Zacząłem do niej dzwonić, ale miała wyłączony  telefon. Lola tak samo. Cholera!
     Całkowicie przybity wróciłem do  swojego hotelu. Wszedłem do apartamentu, gdzie w głównym pomieszczeniu siedziała szóstka moich przyjaciół.
       - Thiago, gdzieś ty był?! - Marc zerwał się na równe nogi, ale ja minąłem go bez słowa. Wyszedłem na balkon i oparłem się o balustradę. Wbiłem wzrok w podłogę. Po chwili drzwi się otworzyły i dołączył do mnie Isco, oparł się obok i spojrzał na mnie.
    - Co tam, stary? - zapytał.
    - Nic. - mruknąłem. - Dziewczyny podobno wyjechały. - dodałem.
    - Nie jestem pewien czy jeszcze mnie obchodzą - westchnął i zakrył twarz w dłoniach.
    - Czyli całkowicie odpuściłeś? - zapytałem, nie podnosząc głowy.
    - Widziałem się z Lolą i wszystko sobie wyjaśniliśmy. To koniec i odpuściłem - odparł cicho.
    - To choć tyle, że sobie wyjaśniliście... - westchnąłem, odwracając się przodem do barierki i opierając o nią łokcie.
    - Wolałbym sobie teraz planować naszą przyszłość, ale trudno. Takie jest życie - powiedział i spojrzał na mnie. - Co z tobą? Wyglądasz na przybitego.
    - Czuję się... Nawet nie wiem jak się czuję. - przejechałem otwartą dłonią po twarzy. - Isco, ja z nią spałem. - spuściłem głowę.
    - Z kim? Lolą?! - krzyknął.
    - Całkiem cię popieprzyło? - spojrzałem na niego. - Poszedłem się wczoraj spotkać z Cristiną, spacerowaliśmy, ale później złapał nas deszcz, więc uciekliśmy do pierwszego lepszego hotelu, no a tam... I teraz to ona uciekła!
    - Czekaj.. - mruknął i widać było, że zbiera myśli. - Pieprzyłeś się z Cristiną?! Ona ma chłopaka! - powiedział oburzony.
    - Wiem, że ma! - podniosłem głos. - Nie zrobiłbym jej tego wbrew niej samej! - spojrzałam na niego z wyrzutem. - Gdyby powiedziała, że nie chce, uszanowałbym to. Nigdy bym jej nie skrzywdził, za bardzo ją... - zająknąłem się.
    - Ją co? - zapytał, wpatrując się we mnie. - Mów normalnie, a nie urywasz w połowie!
    - To dziwne, co teraz powiem, ale chyba się w niej... - znów przerwałem. - zakochałem. - westchnąłem.
    - Gdybym sam się nie zakochał, to pewnie bym cię wyśmiał, ale w tej sytuacji całkowicie cię rozumiem. I co zamierzasz? Polecisz do niej?
    - Musiałbym przetrząsnąć całą Malagę, by ją znaleźć, a nawet jeżeli to co wtedy? Stanąłbym w progu jej mieszkania, które otworzyłby jej chłopak i co dalej? Uciekła bez słowa, więc raczej nie chce mieć już ze mną nic wspólnego. To była jaj decyzja.
    - Ja mógłbym ci pomóc - powiedział całkiem serio. - Uciekła, bo doszło do niej, ze zdradziła chłopaka, ale jeśli to z tobą zrobiła, to widocznie musiała coś do ciebie czuć. Dlaczego chcesz odpuścić? - zapytał. W jego słowach było trochę prawdy, ale ja i tak miałem swoje zdanie.
    - Nie będę jej do niczego zmuszał. - powiedziałem cicho. - Jeżeli chce być tym Tylerem... Niech będzie. Nie będę wchodził jej w drogę.
    - I pasuje ci to?
    - Nie, nie pasuje. - odparłem. - Nie chcę już o tym mówić. Wracajmy do chłopaków. - wskazałem na pokój. - I ani słowa.
    - Dobra. Jak sobie życzysz - odpowiedział i weszliśmy do pokoju.


LOLA

    Po kilkugodzinnym locie i przywitaniu z rodzicami, udałam się do klubu razem z moimi dwoma koleżankami - Sarą i Sereną. Oczywiście wybrałyśmy ten klub, co zawsze, bo wszyscy nas tutaj doskonale znali. Nasza trójka uważana jest za imprezowiczki, ale ja się z tym nie zgadzam. Lubimy wychodzić się dobrze zabawić, ale nie codziennie.
    Usiadłyśmy przy naszym ulubionym stoliku z drinkami w dłoniach i opowiadałyśmy sobie nasze wakacje. Sara była na Florydzie razem z swoim nowym chłopakiem, a Serena odwiedziła Sidney z rodzicami i siostrą. Przemilczałam fakt, że poznałam na Ibizie Isco, w którym się zakochałam, bo dziewczyny zadawały by zbyt wiele pytań, które na pewno by mnie zabolały. Może później im o wszystkim opowiem.
    - Czyli nadal tylko ja mam swojego księcia? - zapytała Sara, uśmiechając się szeroko.
    - Bycie singielką jest lepsze, prawda? - mruknęła do mnie druga przyjaciółka i puściła oczko.
    - Tak, tak - pokiwałam twierdząco głową i zanurzyłam usta w szklance. Potrzebowałam alkoholu, by móc spędzić miło ten wieczór. - Ale nie mówmy już o wakacjach. Kto idzie na parkiet? - dodałam po chwili. Sara wskazała głową na stolik obok, przy którym siedział jej chłopak, a Serena stwierdziła, że nie ma ochoty tańczyć. Zostawiłam torebkę i sama ruszyłam na parkiet.
    Nie musiałam długo czekać na chłopaka, który chciał ze mną zatańczyć. Kołysałam się w rytm piosenki i poczułam na swoich biodrach męskie dłonie. Co dziwne - poczułam, że tego kogoś znam. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam uśmiechniętą twarz Noela.
    - Prześladujesz mnie? - zapytałam ze śmiechem i ucałowałam go w oba policzki.
    - Może troszkę - odpowiedział i chwycił mnie za dłoń. - Kiedy wróciłaś?
    - Dzisiaj.
    - I już impreza? Nie jesteś zmęczona?
    - Nie. Próbuje o kimś zapomnieć - powiedziałam smutno, a on kiwnął głową na znak zrozumienia.
    - Może mógłbym ci pomóc o nim zapomnieć? - zapytał, przechylając mnie do tyłu. Jego dłonie wędrowały po całym moim ciele.
    - Może - odparłam i kątem oka zauważyłam, jak moje przyjaciółki nas obserwują. - Muszę wracać, ale zadzwonię do ciebie.
    - Będę czekać.
    - Co jest? - zapytałam je, kiedy znalazłam się obok stolika. Wpatrywały się we mnie z dziwnymi uśmieszkami na ustach.
    - Mówiłaś, że nikogo nie poznałaś na Ibizie - odpowiedziała blondynka.
    - Bo taka jest prawda.
    - Nie kłam, Lola. Widziałyśmy zdjęcia w twoim telefonie - powiedziała Serena i pokazała mi moje zdjęcie z Isco, na którym się całujemy.
    - To mój kolega.
    - Tak?
    - Bliski kolega - dodałam i usiadłam między nimi. - Nie chce o nim rozmawiać, dobrze? To była wakacyjna przygoda, nic więcej.
    - Lola! To nie wyglądało na wakacyjną przygodę - warknęła Serena. - Macie zdjęcie jak jesteście nadzy!
    - Nie byliśmy nadzy, tylko w pościeli - zauważyłam. - I w ogóle kto pozwolił grzebać wam w moim telefonie? Nie spodziewałam się tego po was - powiedziałam wściekła i zabrałam swój telefon oraz torebkę.
    Szybko wyszłam z klubu i oparłam się o ścianę, przymykając oczy. Miałam ochotę zadzwonić do Francisco i powiedzieć mu, że cholernie za nim tęsknie i chce, by przyjechał, ale nie mogłam.  Wiedziałam, że rozmawianie o Isco będzie mi sprawiało ból, ale nie sądziłam, że aż taki. Teraz czułam się okropnie i wiedziałam, że będzie tak przez najbliższe tygodnie, a nawet miesiące.


CRIS

      Wysiadłam z samolotu i od razu poczułam, że jestem w domu, znajoma okolica, powietrze, a nawet ludzie. Na miejscu udałam się do lotniskowego  sklepiku by kupić nową kartę z numerem. Zamówiłam taksówkę i podałam kierowcy adres mieszkania, mojego i Tylera. Siedziałam na tylnym miejscu  i włączyłam telefon. Od razu przyszła mi setka wiadomości o nieodebranych połączeniach od Thiago. Zacisnęłam mocno wargi i na chwilę  przymknęłam powieki. Poczułam, że łzy podchodzą mi do oczu. Mocno westchnęłam i zaczęłam je wszystkie usuwać. Jeden SMS nie był powiadomieniem, lecz zwykła wiadomość. Zamyśliłam się chwilę i jednak ją wczytałam. "Cristina wiedz, że Cię kocham." - przeczytałam, a wargi same mi zadrżały. Jeszcze nigdy nie poczułam się tak jak teraz, słysząc takie wyznanie. Nie było tak nawet, gdy usłyszałam to z ust Tylera, choć wtedy miałam ochotę skakać z radości. Zaczęłam płakać.
       - Wszystko w porządku? - zapytał taksówkarz, patrząc w wsteczne lusterko.
       - Tak, wszystko jest okay. - załkałam.
       - Na pewno?
        - Tak! Niech pan jedzie. - oparłam głowę o szybę i odciągnęłam tylną klapkę telefonu. Wyjęłam baterię i starą kartę sim. Złamałam ją na pół, odsunęłam lekko szybę i ją wyrzuciłam. Chcę zapomnieć o tym urlopie!
       Stanęłam przed drzwiami mieszkania i położyłam obie torby na ziemi. Wyjęłam klucze i zaczęłam kręcić nimi w zamku. Ręce mi się trzęsły, a w oczach nadal miałam łzy. Po chwili usłyszałam, że po drugiej stronie ktoś kręci przy zamku. Drzwi się otworzyły, a w progu stanął mój chłopak.
       - Cris, ty już?! - uśmiechnął się szeroko, a ja wpadłam w jego ramiona. - Czemu płaczesz? Stało się coś? - zapytał.
        - Nie. - pokręciłam głową. - Po prostu się za tobą stęskniłam. -  schowałam twarz w jego szyi, a on głaskał mnie delikatnie dłońmi po plecach.
        - Ja też bardzo tęskniłem. - pocałował mnie w czubek głowy. Usłyszałam ciche szczekanie. Odsunęłam się od niego i spojrzałam pytająco. Ruszyłam do dużego pokoju, skąd dochodził ten dźwięk. Na kanapie leżał sobie prześliczny biszkoptowy szczeniak labradora. Przykucnęłam przy nim i pogłaskałam go po główce, a ten przekręcił się na plecy i zaczął bawić się łapkami.
       - Cześć, ale ty jesteś śliczny. - uśmiechnęłam się, ocierając łzy.
       - Jest twój. To miała być niespodzianka. - obok mnie pojawił się Tyler i objął ramieniem.
       - Dziękuję. Jak się wabi?
       - Jeszcze nie ma imienia. Czekałem z tym na ciebie. - uśmiechnął się.
       - Hmmm... - zamyśliłam się. - Może Loco?
       - Może nie kracz? Jak będzie szalony to mi wszystkie buty pogryzie! - jęknął.
        - Nie marudź! - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Dlaczego Loco? Miałam zapomnieć o tych wakacjach, ale nie mogłam zapomnieć o tych  świrach, jakimi byli Marc, Cristian czy Alvaro, bo oni przodowali! Loco, to właśnie przez nich!
     Wróciłam do Malagi i chciałabym żeby wszystko było jak dawniej. WSZYSTKO!


***

Praca wykańcza. Pozdrawiam :)


PS. Też Wam się wydaje, że za mało tu Isco? :p

niedziela, 27 października 2013

Dwunasty: Bo za tobą szaleję.

 CRISTINA

  - Lola, ja wychodzę. - powiedziałam, wychodząc z łazienki. 
  - Z kim? - zapytała, podnosząc wzrok. 
  - Z Thiago. Kazał mi się ubrać wygodnie, bo podobno idziemy na długi spacer. - wzruszyłam ramionami, nakładając okulary na nos i biorąc do ręki swój czarny plecaczek. 
  - Och, randka się zapowiada. - zaśmiała się. 
  - Lola przestań. Ja się z nim tylko przyjaźnię. - przewróciłam oczami. 
  - No niech ci będzie. Idź już, bo widzę jak bardzo chcesz go zobaczyć. 
  - Spadaj na drzewo. - pokazałam jej język. - Pa. - zawołałam i wyszłam z pokoju. Alcantara czekał przed hotelem. Miał na sobie jasne, jeansowe spodenki i biały T-shirt w serek. Wyglądał naprawdę fajnie. Gdy mnie tylko zobaczył, uśmiechnął się. Zrobiłam to samo, bo to trudne nie odpowiedzieć mu tym samym. 
  - Gotowa na podbój okolicy? - zaśmiał się. 
  - Jasne! - odpowiedziałam. - Tak właściwie, to gdzie my idziemy? 
  - Chcę ci pokazać fajne miejsca na Ibizie. I wasz i nasz pobyt dobiega po woli końca, więc trzeba ten czas jakoś spożytkować, mam rację? 
  - Masz, masz. - zaśmiałam się. 
  - A jak tam Lola? - zapytał nagle. 
  - Przygnębiona, ale daje radę. Tak myślę. A Isco? 
  - Siedzi ciągle zamknięty w pokoju. Chłopcy tam obmyślają plan, jak go stamtąd wybawić i wypchnąć na świeże powietrze. Ciekawe czy im się uda. 
  - Oby. - mruknęłam. Wtem rozdzwonił się jego telefon. 
  - Przepraszam. - mruknął i wyjął telefon z kieszeni. - Mama. - szepnął. - Halo. Tak, wszystko gra. Jest dobrze. U chłopaków też. W tym momencie idę na plażę, bo w hotelu można się upiec. - wtem kiwnął palcem żebym się przybliżyła, a on odsunął telefon od ucha i włączył głośnik. 
  - Cześć Thiago! - usłyszeliśmy wołanie małego dziecka. 
  - Hej Bruno. Co u ciebie? Jak w przedszkolu? - zaśmiał się Thiago. Czyli to był jego najmłodszy brat. 
  - Bardzo fajnie. Wiesz, pani się dziś pytała kim chcemy być w przyszłości i wiesz co odpowiedziałem? Że chcę być piłkarzem jak moi bracia! - wykrzyczał podekscytowany. 
  - No to wspaniale, ale najpierw zapytaj mamy czy wytrzyma z kolejnym piłkarzem w rodzinie. - zaśmiał się, a w tle słychać było kobiecy głos, mówiący, że nie będzie miała wyjścia. - Thiago, kiedy wracasz? Znudziła mi się już zabawa z Rafą. - chłopiec wyraźnie posmutniał.
  - Za kilka dni będę cały twój, obiecuję. - zaśmiał się. 
  - O! Thaisa wróciła! Idę z nią układać puzzle! - zawołał i już go nie było słychać. 
  - Dobra synku, nie będziemy ci już przeszkadzać. Baw się dobrze. Pa. - usłyszeliśmy głos jego mamy. 
  - Dzięki, pa. Pozdrów resztę. - odpowiedział i się rozłączył. 
  - Twój brat jest kochany. - stwierdziłam rozczulona. 
  - To jest taka pozytywka, która nakręca nawet największego gbura. Pokochałabyś go od razu. - zaśmiał się. 
  Po tej rozmowie stwierdzam, że naprawdę Thiago jest mocno przywiązany do swojej rodziny i to było piękne. Mało kiedy dorosłe dzieci mają taki kontakt z młodszym rodzeństwem czy samymi rodzicami. 
  Przyznam, że chyba nigdy się tyle nie nachodziłam. Zajrzeliśmy w każdy zakamarek miasta i wylądowaliśmy na plaży po innej stronie wybrzeża. Usiedliśmy na piasku i obserwowaliśmy chmury, ich kształty. To było... To po prostu było słodkie leżeć beztrosko, wpatrywać się w niebo i śmiać się ze swoich pomysłów oraz skojarzeń. 

ISCO

  Następnego dnia nie mogłem usiedzieć na miejscu.. Chodziłem z kąta w kąt i ciągle myślałem o Loli. Gdyby nie wczorajszy wypad na plaży, to dziś obudziłbym się obok mojej blondynki. Przywitałaby mnie swoim szerokim uśmiechem i dała słodkiego całusa, ale niestety tak się nie stało. Obudziłem się sam.
 Żałowałem tylko tego, że nie powiedziałem jej, jak wiele znaczyły dla mnie te wspólne dni i jak bardzo ją kocham. Znaliśmy się krótko, ale jednego byłem pewien: zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia i pokochałem od naszego pierwszego pocałunku. Lola była zupełnie inna od wszystkich.. Żywiołowa, uśmiechnięta i pełna życia.
   - Isco, weź się ogarnij, bo nie mogę na ciebie patrzeć - powiedział Ignacio, który cały czas mnie pilnował. W ogóle wszyscy mnie pocieszali i chcieli dać dobre rady, ale powiedzmy sobie szczerze, dobrych rad w tym przypadku był nie mogło.
   - Ja też nie mogę na siebie patrzeć - odpowiedziałem po chwili i spojrzałem w lustro. Naprawdę wyglądałem jak strach na wróble.
   - Chcesz pogadać? - zapytał.
   - Nie. Wszystko jest w porządku - posłałem mu wymuszony uśmiech.
   - Ciągle siedzisz w tym pokoju. Powinieneś gdzieś wyjść - cały czas jęczał mi nad głową.
   - Daj mi spokój, dobra? Nie chce wychodzić i znów zobaczyć jak Lola całuje się z tym całym Noelem.
   - Przyznaje, to nie był fajny widok, ale nie możesz załamywać się przez jakąś dziewczynę - powiedział poważnie. -Pójdziemy na plażę, okej?
   - Sam się przejdę - mruknąłem i szybko opuściłem nasz apartament.
  Miałem zamiar przejść się do centrum, ale coś mnie podkusiło i rzeczywiście udałem się na plaże. Znalazłem całkiem puste miejsce i uśmiechnąłem się sam do siebie. Te wakacje miały być odskocznią od męczących Mistrzostw Europy, a stały się moim koszmarem. Na początku imprezowaliśmy, a później spotkaliśmy Lolę i Cristinę. Ta pierwsza kompletnie zawróciła mi w głowie.. A teraz? Teraz siedzę ze złamanym sercem na plaży sam jak palec. Co za ironia.
Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem znajomą postać. Niedaleko mnie siedziała Lola, która najwyraźniej również nie mogła usiedzieć w pokoju. Nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale wstałem i skierowałem się w jej stronę. Bez słowa usiadłem obok niej, a na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie.
   - Co ty tutaj robisz? - zapytała po kilku minutach ciszy. Przez te kilka minut uświadomiłem sobie, że chciałbym ją teraz trzymać w swoich ramionach i całować jej malinowe usta.
   - Siedzę - odparłem cicho, wpatrując się w jej twarz. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na mnie.
   - Przepraszam - wyszeptała. Zauważyłem w jej oczach łzy i mimowolnie dotknąłem jej policzka. - Wiem, że to niczego nie zmieni, ale żałuje tego pocałunku z Noelem. To było głupie posunięcie z mojej strony.
   - Szkoda, że to niczego nie zmieni - mruknąłem smutno. - Lola, muszę ci coś powiedzieć.
   - Zamieniam się w słuch.
   - Kocham cię - powiedziałem poważnie i spojrzałem w jej błękitne oczy. - Żałuje, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. Żałuje, że wybuchłem na plaży i żałuje, że to wszystko się tak potoczyło.
   - A jest coś, czego nie żałujesz? - zapytała, posyłając mi lekki uśmiech.
   - Przecież wiesz, że tak - odparłem i pocałowałem ją. Zaskoczyła mnie, bo oddała pocałunek, który po chwili zmienił się dziki taniec naszych języków.
   - Muszę iść - mruknęła, kiedy się od siebie osiągnęliśmy. Wstała i spojrzała na mnie. - Ja ciebie też kocham, Isco. I będę żałować każdego dnia, że to wszystko się tak potoczyło.
   - Moglibyśmy coś zmienić.. - mruknąłem.
   - Nie, Isco. Zbyt wiele się wydarzyło. Ja muszę wracać do Nowego Jorku i zapomnieć. Żegnaj - powiedziała i odeszła.
 A ja siedziałem jak taki dupek i nie zrobiłem nic. Nawet nie próbowałem jej przekonać, chociaż wiedziałem, że mnie kocha.

 CRISTINA

   - Pozwolisz się gdzieś zaprowadzić? - zapytał i spojrzał na mnie z uśmiechem.
   - A nie uprowadzisz mnie? - zaśmiałam się.
   - Obiecuję ci, że nie. - odpowiedział.
   - W takim razie się zgadzam. - pomógł mi wstać.
   - Ale musisz zamknąć oczy. - uśmiechnął się. - I nie podglądać.
   - No dobrze. Ufam ci, ale co to za miejsce? - no właśnie, ufam mu i nie wiem czy to prawidłowe.
   - Znalazłem go rok temu, gdy byłem tu z bratem i kumplem. Ej, nie podglądaj! - zaśmiał się, gdy chciałam lekko podnieść powiekę. Musiał mi się ciągle przyglądać.
   - Już nie otworzę oczu. - powiedziałam roześmiana.
   - No ja myślę. - odparł i złapał mnie za rękę. Prowadził mnie po woli i kierował, ostrzegał przed schodkami, kamieniami i innymi trudnościami. Nie wiem ile minęło czasu, ale stanęłam, a Thiago puścił moją dłoń. - Możesz otworzyć oczy. - szepnął. Zrobiłam to po woli. Zobaczyłam przed sobą horyzont i słońce, zachodzące za niego. Rozchyliłam usta i otworzyłam szeroko oczy. Zaparło mi dech w piersiach. Staliśmy na jakimś kamienistym wzgórzu, z którego było wszystko widać w zmniejszonej wersji.
   - Cudowne. - wydusiłam jedynie.
   - Takie jak ty. - odparł. Spojrzałam na niego. Był poważny i ciągle wpatrywał się w moją twarz. Po chwili poczułam jak jego dłoń ociera się o moją. Zrobił krok, zbliżając się do mnie. Stanął przede mną, zasłaniając mi widok. Teraz to on nim był. Spojrzałam w jego oczy. Nie wiem co w nich zobaczyłam, ale jedno było pewne. Zależało mu. Przyparł swoje czoło do mojego, a ja przymknęłam powieki. Zrobił to, co myślałam, że zrobi, pozwalając mu na to. Delikatnie musnął moje wargi, a ja w tym momencie poczułam jak tracę grunt pod stopami. Moje ciało przeszedł dreszcz i poczułam lekki zawrót głowy. Położył dłonie na moich biodrach i czekał na moją odpowiedź. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego twarz. Co można było z niej wyczytać? Nadzieję, troskę i niewinne uczucie. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale wspięłam się na palcach i go pocałowałam. Znów chciałam poczuć smak jego słodkich i miękkich ust.
  Poczuła na swoich ramionach kilka mokrych kropel, a po chwili nawet i więcej. Oderwałam się od Thiago.
   - Pada. - szepnęłam, nabierając powietrza. Wtem błyskawica przeszyła niebo na wskroś.
   - Chodź. Musimy się schować. - złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Biegliśmy wąską ścieżką, prowadzącą w dół. Padało coraz szybciej, a my byliśmy naprawdę daleko od naszych hoteli. Zbiegliśmy na plażę, a z niej w stronę zabudowań. Wpadliśmy do pierwszego lepszego hotelu. Ja dyszałam, bo przyznaję się bez bicia, że moja kondycja nie jest idealna. Deszcz zdążył nas przemoczyć, nie zostawiając na nas suchej nitki.
   - Musisz się wysuszyć, bo znów będziesz chora. - powiedział i pociągnął mnie do recepcji. Wynajął pokój i w ciszy wyjechaliśmy na najwyższe piętro. Pokój znajdował się na samym końcu korytarza, po prawej stronie.
Weszliśmy do środka i Thiago zaświecił światło. Od razu wszedł do łazienki i wyciągnął z niego jeden ręcznik. 
   - Zajmij łazienkę, a ja się tu wysuszę. - wskazał na pokój. Skinęłam głową i weszłam do łazienki. Spojrzałam na półkę, na której leżały czyste ręczniki. Tylko one. Szlafroki musiały być gdzieś schowane w szafach. Czyli będę musiała tam wyjść jedynie owinięta ręcznikiem?
Zdjęłam mokre ubrania i rozłożyłam je obok. Dokładnie się wysuszyłam i okręciłam białym, puchowym ręcznikiem z logiem tego miejsca. Zamiast wyjść, usiadłam na zamkniętej desce klozetowej i zaczęłam wszystko analizować. Byłam z Thiago na tym wzgórzu, zrobiło się cholernie romantycznie i on mnie pocałował! Ughhh! To było... To było cudowne! Wiem, że nie powinnam tak myśleć, ale... Tak po prostu wtedy moje serce zaczęło szybciej bić, a w brzuchu przebudziło się stado motyli. Cholera no! Jest jeszcze gorzej, bo chcę teraz wyjść i go zobaczyć! Wstałam i wyszłam do pokoju, szczelnie okręcona materiałem. Stał przy oknie, jedynie w ręczniku okręconym wokół pasa. Usłyszał, że wyszłam, bo odwrócił się. 
   - Przepraszam, że tak, ale nie mogłem znaleźć szlafroka. - wskazał na ręcznik. 
   - Nie szkodzi, ja też... - zacięłam się i złożyłam usta w cienką linię. - Thiago, dlaczego to przedtem zrobiłeś? - zapytałam niepewnie. Westchnął i podrapał się po głowie. Podniósł wzrok i po prostu do mnie podszedł, ciągle patrząc w moje oczy. Spuścił na chwilę wzrok. Przejechał delikatnie wierzchem dłoni po mojej ręce, zaczynając od odsłoniętego ramienia i kończąc na nadgarstku. Poczułam jak moje ciało ogarniają dreszcze i przyjemne ciepło. Ponownie podniósł swój wzrok, zbliżył się do mnie.
   - Bo za tobą szaleję. - pochylił głowę nad moją twarzą, delikatnie ocierając czubkiem swojego nosa o mój. Wtedy już całkowicie odpłynęłam. Jego pożądający wzrok wbity był w moje wargi. Lekko je rozchyliłam, co uznał za pozwolenie. Delikatnie je muskał, co chwila przestając. Złapał mnie w talii i mocniej przysunął do siebie. Czułam teraz jego miarowy oddech na swoich ustach i wyraźnie słyszałam rytm, który wystukiwało jego serce. Byłam jakby nim zahipnotyzowana. Cholera, chciałam tego! Podobał mi się od początku, a później chciałam by był obok. Chciałam czuć jego dotyk, jego bliskość. Odchyliłam głowę i pozwoliłam by obsypywał moją szyję pocałunkami. Po chwili znów wpił się w moje usta i poczułam jak unosi mnie do góry. Oplotłam go nogami w biodrach i czułam jak mnie przenosi. Rano zapewne będę tego wszystkiego żałować, ale niech się już dzieje. Ułożył mnie delikatnie, pod sobą, na hotelowym łóżku. Czułam jego usta, wędrujące wzdłuż mojego obojczyka, aż do krawędzi białego ręcznika, który zasłaniał mój biust. Położyłam dłonie na jego plecach i oddałam się rozkoszy. Poczułam jego ciepłą dłoń na swoim udzie, zmierzającą po woli ku górze, rozchylając coraz bardziej ręcznik. Zsunął go ze mnie, sprawiając, że leżałam teraz pod nim całkiem naga. Zaczął zjeżdżać z pocałunkami coraz niżej, pieszcząc przy tym moje nabrzmiałe już piersi. Gdy dotknął dłonią wewnętrzną stronę mojego uda, czułam, jak od środka cała się już gotuję. Jęknęłam cicho, lecz po chwili znów poczułam smak jego warg.
   - Thiago. - jęknęłam cicho do jego ucha, wplątując wolną dłoń w jego włosy.
   - Powiedz, a nic się nie wydarzy. - szepnął, patrząc mi prosto w oczy. Najpierw rozpala mnie do granic, a później sypie takimi tekstami. Sprawił, że nie myślałam o niczym, a temat Tylera nawet nie przeszedł mi przez głowę.
   - Pragnę cię. - sapnęłam mu do ucha. Uśmiechnął się słodko i znów wpił się w moje usta, które już go pożądały.
  Poczułam go. Poczułam jak nasze ciała łączą się w jedno. Wygięłam się w łuk, mocniej ściskając jego dłoń. Druga powędrowała na jego plecy, wbijając mocno paznokcie w jego skórę. Co teraz się liczyło? Nasze namiętne pocałunki, ciała tańczące w jednym rytmie i to, że jesteśmy tu sami. Liczyłam się ja i on - liczyliśmy się tylko my. Liczyła się ta chwila.

***
Pasuje coś napisać dotyczącego rozdziału? :D To zostawiam dla Was! :D Thiago + Cristina = ?

Co dalej? 
Visca el Barca, Viva Catalonya! ♥
A Monika jest szczęśliwa, że Franek wczoraj nie zagrał, bo On tak naprawę gdzieś tam w środku nadal jest Cule <3

No i ALLELUJA! Rozpływam się, bo Bruno z Thaisą odwiedzili moją kochaną kalekę w Monachium ♥

niedziela, 20 października 2013

Jedenasty: Isco, ogarnij!

 LOLA

    Całą grupką udaliśmy się na plażę. Był piękny, słoneczny dzień i dlatego korzystaliśmy z pogody. Wylegiwałam się obok Isco, który co chwilę robił mi zdjęcia. Jeśli ktoś nas obserwował, to na pewno był pewien, że jesteśmy parą. Skradaliśmy sobie czułe całusy i obdarzaliśmy się ukradkowymi spojrzeniami.
    Cristina leżała między chłopakami, którzy się o to kłócili. W końcu wylądowała obok Thiago (dlaczego mnie to nie dziwi?) i Marca, który stwierdził, że tak bardzo martwił się o nich w nocy, że należy mu się teraz nagroda.
    - Ale mi gorąco - jęknęłam i spojrzałam na puste butelki wody. - I nie ma nic do picia - zakomunikowałam im.
    - Chcesz iść do wody? - zapytał mnie Tello, a Isco posłał mu mordercze spojrzenie.
    Tak.. Isco to typ zazdrośnika. Na każdy korku musiał podkreślać, że nie jestem już do wzięcia. Nawet swoim przyjaciołom! To było trochę słodkie, ale również i wkurzające.
    - Nie. Przejdę się do sklepu po wodę - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko do Francisco. - Zaraz wracam - pocałowałam go w policzek i wstałam z koca, zabierając pieniądze z torby.
    - Wiesz, że nie chce jej poderwać, nie? - usłyszałam jeszcze głos Cristina.
    - Wiem - odpowiedział Isco i roześmiał się.
    Miałam szczęście, że sklep znajdował się niedaleko, bo inaczej umarłabym z pragnienia. Zabrałam kilka butelek z lodówki i stanęłam przy kasie. Po chwili zapłaciłam i mogłam już wracać do przyjaciół, ale mignęła przede mną znajoma twarz. To był Noel!
    - Cześć, Noel - pokiwałam mu i podeszłam do niego. Ten ucałował mnie w oba policzki i uśmiechnął się szeroko. - Co u ciebie? Kiedy wracasz do Nowego Jorku?
    - Za kilka dni. A ty?
    - Ja też - pokiwałam głowa. - Spotkamy się jeszcze?
    - Jak przyjaciele? - zapytał i wskazał głową na Isco, który nam się przyglądał.
    - Przeszkadza ci to? - zmarszczyłam brwi.
    - Nie, wcale. Zadzwonię do ciebie - odpowiedział z uśmiechem i przytulił mnie. - Do zobaczenia.
    - Do zobaczenia - powiedziałam i wróciłam do Isco, który miał minę jakby ktoś pozabijał mu całą rodzinę.
    - Dobrze, że kupiłaś wodę, bo umieram z pragnienia - powiedziała Cris i wyciągnęła dłoń po butelkę, którą jej podałam.
    - Nie jestem pewien czy poszła tam po wodę - warknął Isco. O tak.. Jego zazdrość właśnie dała o sobie znać.
    - Co? Coś ty powiedział?
    - To, co słyszałaś - odparł poważnie i wstał. - Widziałem jak z nim flirtowałaś!
    - Ty kompletnie zgłupiałeś - roześmiałam się.
    - Ona jest za bardzo zaślepiona tobą, żeby z nim flirtować. - wtrąciła Cristina i spojrzała w naszym kierunku.
    - Właśnie widziałem - krzyknął zły. - Może chcesz tam wrócić i znów się do niego poprzytulać? - zwrócił się do mnie.
    - Przytuliliśmy się na pożegnanie. Jak przyjaciele - dałam nacisk na ostatnie słowo.
    - No to idź do swojego nowego przyjaciela! - uniósł się i zacisnął usta.
    - Isco, ogarnij! - zawołał Thiago.
    - Co w ciebie wstąpiło?! - dołączył się Alvaro.
    - Nie wtrącajcie się - powiedział zjadliwie.
    - Wiesz co? Z chęcią bym do niego poszła, bo on przynajmniej na mnie nie krzyczy!
    - No to dlaczego jeszcze tu jesteś? - zapytał.
    - Bo... - zacięłam się. - Bo może cię kocham durniu! Nie pomyślałeś o tym? - poczułam jak łzy zbierają mi się do oczu. Isco jest wybuchowy i to bardzo! Zazdrosny? Jeszcze bardziej. Nie czekałam na jego reakcję, tylko wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku hotelu.
    - Lola, zaczekaj. - usłyszałam za sobą głos przyjaciółki.
    - Na co mam czekać? Aż mi powie, że byłam tylko jego zabawką? A może że zdradziłam go z Noelem?!
    - Kto wie - mruknął na tyle głośno, abym usłyszała.
    - Fuck! Nie miałam go za takiego! - pisnęła zaskoczona Cristina i złapała mnie za ramię. - Chodź, wracamy do hotelu.
    - Dziewczyny! - za nami pojawili się Thiago, Alvaro i Marc. Martin, Cristian i Ignacio stali przy Alarconie i coś mu mówili.
    - Gdzie idziecie? - zapytał Marc ze smutną minką.
    - Do hotelu - odpowiedziała Cris.
    - Dajcie nam spokój - mruknęłam, czując, że na moich policzkach pojawiły się łzy.
    - Lola, on nie chciał. - bronił go Vazquez. - Wiesz, że on jest wybuchowy.
    - Za bardzo. - warknęła Cristina i pociągnęła mnie za sobą.
    - Właśnie, że chciał! Wykorzystał mnie - powiedziałam smutno. - Przekażcie Isco, że to koniec. Nie chce mieć z nim nic wspólnego - dodałam po chwili.
    - Ale.. Ale jesteś tego pewna? - zapytał zszokowany Bartra.
    - Tak - odparłam pewnie.
    - Trzymaj się! - zawołał i mocno mnie przytulił. Nie wytrzymałam i łzy poleciały mi stróżką po policzkach.
    - Cristina, chcę iść do pokoju. - oderwałam się od Bartry i pognałam pierwsza.
    - Do zobaczenia - pożegnała się z resztą i dołączyła do mnie.
    Kiedy dotarłyśmy do hotelu rozpłakałam się na dobre. Było mi przykro, bardzo przykro. Rzuciłam się na łóżko z płaczem i nie mogłam przestać.


CRIS

       Odkąd weszłyśmy do pokoju, Lola ciągle płakała. Rzuciła się na swoje łóżko i w pościel wylewała łzy. Nie mogłam tak bezczynnie patrzeć, jak mojej przyjaciółce kraje się serce. Po woli położyłam się obok niej i mocno ją przytuliłam.
        - Ciii. On nie jest wart tych łez. - mówiłam, głaszcząc ją po włosach. Nadal łkała, a ja nie wiedziałam co mam robić. - Wszystko będzie dobrze,  słyszysz?
    - Dobrze? - zapytała, cały czas płacząc. - Byłam taka głupia, że zwróciłam na niego uwagę.
    - Skarbie, czasu już nie cofniesz, a sama mówiłaś, że nie żałujesz tych chwil z nim. - powiedziałam, a ona jeszcze głośniej zapłakała. - Jednak okazał się egoistycznym dupkiem, który widział tylko czubek swojego nosa. - szepnęłam sama do siebie.
    - Ale jak mogłam do tego dopuścić? Jak mogłam się zakochać w kimś takim?!
    - Nikt nie wiedział, że tak będzie. Przecież wszyscy wam kibicowaliśmy, byliście tu parą idealną.
    - Ale już nie jesteśmy. I nigdy nie będziemy - nadal płakała. - Najgorsze jest to, że ja go naprawdę kocham.. Cris - jęknęła. - Gdybym wiedziała, że tak zareaguje, to nigdy bym nie poszła do Noela!
    - To nie jest twoja wina. Z jednej strony to lepiej, że zobaczyłaś co teraz wyrabia z zazdrości, niż później gdy będziesz musiała pocałować drugiego aktora na planie. - zauważyłam.
    - Masz rację - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Szkoda tylko, że to ja teraz płaczę, a nie on.
    - Faceci są gruboskórni, rzadko płaczą!
    - Ale wolałabym wiedzieć, że chociaż trochę cierpi - westchnęła.
    - Spokojnie. - pocałowałam ją w czubek głowy. Właśnie rozległo się pukanie do drzwi. - Może to on.
    - Nie chcę go widzieć! - powiedziała z lekkim strachem w oczach.
    - Poczekaj. - wstałam i podeszłam do drzwi. - Kto tam? - zapytałam.
    - Thiago. Jestem sam. - wyprzedził moje pytanie. Spojrzałam na Lolę. Skinęła głową, więc otworzyłam i wpuściłam go.
    - Jak się trzyma? - zapytał i posłał mi lekki uśmiech. - Przyniosłem ci czekoladki na poprawę humoru - zwrócił się do Loli.
    - To miłe. Bardzo dziękuje - odpowiedziała.
    - Proszę. - uśmiechnął się i usiadł na rogu mojego łóżka. - Jak się czujesz? - zapytał.
    - Kiepsko. I głowa mnie boli. - mruknęła.
    - Chcesz jakieś proszki? - zapytałam.
    - Nie.. To mi przejdzie za jakiś czas. Muszę tylko zapalić - blondynka wstała z łóżka i sięgnęła po paczkę papierosów. Wyjęła jednego i odpaliła go zapalniczką.
    - Rzuć to w cholerę! - warknęłam. Najchętniej to bym jej go wyrwała z ręki i wyrzuciła. Stanęła w progu balkonu. - Jak Isco? - szepnęłam do chłopaka.
    - Wpadł jak burza do hotelu i zamknął się w pokoju. Nikogo nie wpuszcza i nie odzywa się. - odpowiedział i się skrzywił. - Szkoda ich. Jego zazdrość i głupota zwyciężyła.
    - Najchętniej to bym mu przywaliła, wiesz? Nie mogę patrzeć jak ona cierpi - wskazałam na przyjaciółkę.
    - On też cierpi, tylko nie chce się do tego przyznać - odpowiedział.
    - Wiecie co? Muszę się napić - usłyszałam głos Loli, która zgasiła papierosa w popielniczce i podeszła do swojej walizki. - Wybieram się na imprezę - zakomunikowała nam.
    - Samej cię nie puszczę! - zawołałam od razu.
    - Nie martw się. Zadzwonię po Noela - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Skoro Isco powiedział, że z nim flirtowałam, to powinnam to zrobić.
    - Lola! - zawołałam, a jej już nie było. - I co ja mam z nią teraz zrobić?! - opadłam na łóżko, wypuszczając z siebie całe powietrze.
    - Najlepiej zostawić. - odparł, kładąc się obok mnie. Automatycznie poczułam jego ciepło i zapach perfum.
    - Zostawić? - zdziwiłam się.
    - Powinna sobie sama z tym poradzić, tak samo Francisco. Są już dorośli. - stwierdził. I chyba nawet miał trochę racji.
    - Myślisz? - zapytałam, a on skinął głową. - Nie wiem, Thiago! - jęknęłam, zakrywając twarz w dłoniach.
    - Nie będziesz jej ciągle niańkować. Da radę. Oboje wiemy, że jest silna. - spojrzał na mnie. - Co robisz jutro?
    - To zależy od tego co zrobi Lola. - westchnęłam.
    - W takim razie daj znać. Czasem mam dość ciągłego, męskiego towarzystwa. - puścił do mnie oczko.
    - Jasne. Dzięki Thiago. - uśmiechnęłam się.
    - Za co? - zapytał.
    - Za to, że tu jesteś i ze mną rozmawiasz. Sama pewnie bym tu sfiksowała. - mruknęłam.
    - Nie ma za co. - dodał. - Może masz ochotę iść do nas zamiast siedzieć tu sama?
    - Czemu nie. - kiwnęłam głową. Jakoś nie uśmiecha mi się tu siedzieć sam na sam ze ścianami. Podniosłam się i chwyciłam za ucho torby. Wyszliśmy.
    Kilkanaście minut później byliśmy się już w apartamencie chłopaków. Igancio, Cristian, Martin i Alvaro oglądali jakiś film, a Marc siedział smutny na łóżku.
    - Co się stało? - zapytałam go.
    - Jest mi smutno, bo Isco i Lola są smutni.
    - Lola? - z drugiego pokoju wyłoniła się głowa Isco. Rozejrzał się po pokoju z nadzieją, że pewnie ją zobaczy, ale nic takiego nie miało miejsca. - Wracam tam - powiedział sam do siebie.
    - Widzisz? A to miały być takie fajne wakacje! - jęknął Bartra.
    - Może powinnam z nim porozmawiać? - zapytałam niepewnie, spoglądając na każdego.
    - A obiecasz mi, że nic mu nie zrobisz? - zapytał Thiago.
    - Bądź dla niego delikatna - dodał Marc, który naprawdę wyglądał na zatroskanego.
    - Postaram się go nie uszkodzić... - westchnęłam i ruszyłam w stronę jego pokoju. Zapukałam i nacisnęłam na klamkę. Drzwi były zamknięte. - Isco, możemy pogadać?
    - O czym? - otwarł drzwi i wpuścił mnie do środka.
    - A tak sobie o pogodzie. - powiedziałam z ironią w głosie, przekraczając próg. - A jak myślisz? - spojrzałam na niego.
    - Myślę, że przyszłaś pogadać o swojej przyjaciółce - mruknął oschle.
    - O tobie także. - powiedziałam i usiadłam na krześle. - Isco posłuchaj, ja naprawdę miałam jeszcze nadzieję, że ona się jeszcze złamie i wróci do Hiszpanii, dla ciebie. Nie mogłeś tych scen zazdrości zachować do siebie? Uwierz, nie zdradziłaby cię.
    - Nie zrobiłem tego specjalnie, dobra? Ja taki jestem i już - powiedział. - Nie chciałem jej zranić! Szaleje za nią i zrobiłbym wszystko, aby móc się z nią widywać nawet w tym cholernym Nowym Jorku.
    - No to może teraz idź i ją znajdź? Czy może ta wasza pieprzona, męska duma ci na to nie pozwala? - uniosłam głos i wstałam z miejsca.
    - Ona mi tego nie wybaczy - powiedział pewnie. - A jak się trzyma? - zapytał.
    - Hektolitry łez, szybki papieros i nagła adrenalina wystarczą czy wymieniać dalej? - burknęłam.
    - O matko.. Gdzie ona jest? W hotelu? - wstał z łóżka i podszedł do drzwi.
    - Nie wiem. Wyszła i tyle ją widziałam. - powiedziałam. - Co chcesz zrobić?
    - Porozmawiać z nią. Muszę coś zrobić, bo inaczej tutaj sfiksuje - westchnął.
    - Brawo! Idziemy jej szukać. - zawołałam i otworzyłam drzwi, a pod nimi, niczym domek z kart posypali się piłkarze. - Nie będę wam prawić kazać na temat, że tak raczej nie można,bo nie ma czasu. Słyszeliście? Idziemy jej szukać.
    - Mogę zrobić to sam. Naprawdę - odezwał się Isco.
    - Sam to nigdy jej nie znajdziesz! Mogę się założyć, że poszła na imprezę - powiedział zadowolony Bartra.
    - Idziemy wszyscy! - zawołał Alvaro i zaczęliśmy się przeciskać w drzwiach.
    - Panowie, ogarnijcie! Nie wszyscy na raz! - przewróciłam oczami i wyszłam pierwsza, a za mną Isco, tamci dreptali za nieszczęśliwie zakochanym Alarconem.
    - Tutaj jest pełno klubów. Nie mam pojęcia gdzie mogła pójść - odezwał się Tello, który myślał racjonalnie. - Może się podzielimy i wtedy ją znajdziemy?
    - To chyba nie będzie potrzebne - mruknął Isco.
    - No to może ja i Martin pójdziemy na te przy plaży od lewego brzegu. - Vazquez zaczął dzielić. - Marc z Cristianem i Camacho pójdą do centrum, a wy - wskazał na mnie, Thiago i Isco, bierzecie prawy brzeg.
    - Powiedziałem, że to nie będzie potrzebne - warknął wściekły Isco. - Jesteście ślepi czy co? - zapytał i cały czas patrzył się w jedno miejsce.
    - O, Lola! - zawołał Marc a blondynka spojrzała się nas nas. Nie była sama. Obok niej stał wysoki brunet, który uśmiechał się do niej szeroko. To był Noel.
    - I tak z nią porozmawiam - powiedział Francisco i już chciał do niej podejść, kiedy blondynka pocałowała swojego nowego ''przyjaciela''. I wcale nie wyglądało to na przyjacielski pocałunek.
    Isco pokręcił głową i szybko wbiegł do hotel, z którego przed chwilą wyszliśmy. Widać było, że był zły i to bardzo. Wcale mu się nie dziwiłam, bo Lola zrobiła właśnie największą głupotę w swoim życiu.
    - Boże, to moja wina.. - wymamrotałam. - Ja chciałam dla nich dobrze, chciałam, aby się pogodzili - mówiłam, czując się za to wszystko odpowiedzialna.
    - Hej, to nie jest twoja wina - powiedział Thiago i mocno mnie przytulił. I wcale nie miałam nic przeciwko, bo czułam się okropnie.


LOLA

    Nie wiem co się ze mną stało.. Może to przez nadmiar tych wszystkich uczuć, ale potrzebowałam porządnie zabalować. Na swojego kompana wybrałam Noela, na złość Isco, który i tak zapewne się o tym nie dowie. A jeśli się dowie, to trudno. Sam tego chciał!
    Zadzwoniłam do bruneta, który od razu zgodził się zabrać mnie na wspaniałą imprezę, na której był kilka nocy temu. Akurat tak się przytrafiło, że ten klub mieścił się niedaleko hotelu, w którym zatrzymali się piłkarze. Rozdzielał mnie ból od środka, kiedy przypomniałam sobie Francisco, ale musiałam być silna.
    - O, Lola! - usłyszałam męski głos i spojrzałam w tamtą stronę. Stała tam moja przyjaciółka w towarzystwie piłkarzy, w tym Isco. Teraz jest już jego przyjaciółką?! Jak mogła mi to zrobić?! Doskonale wiedziała, jak bardzo mnie zranił!
    Nie myśląc za dużo ujęłam w swoje ręce twarz Noela i pocałowałam go. Wiedziałam, że przez to Isco utwierdzi się w swojej wersji, ale to nie miało już znaczenia. Przez to wszystko co powiedział na plaży.. I tak bym do niego nie wróciła.
    - Za co to? - zapytał z uśmiechem Noel, kiedy się od niego oderwałam. Spojrzałam w stronę Cris, która stała i kręciła głową. Czyżby nie spodobał jej się pocałunek? Dodam tylko, że Isco już tam nie było.
    - Nie wiem - pokręciłam głową. - Wiesz co, Noel.. Darujmy sobie tą imprezę, okej?
    - Ale jak to? Co się stało?
    - Po prostu źle się poczułam - mruknęłam.
    Tak naprawdę to czułam się źle z powodu tego pocałunku. Nie wiem po co to zrobiłam i chyba już zaczynam żałować.
    - Lola, widzę, że coś się stało. Chodzi o tego piłkarza, prawda? - zapytał, a ja przytaknęłam. - Kochasz go?
    - Bardzo - wyszeptałam, czując, że do moich oczu zaczynają się zbierać oczy. - Ja muszę wracać..
    - Odprowadzę cię - powiedział i spojrzał na mnie z czułością. - Jeśli go kochasz, to walcz o niego. Człowiek zakochuje się tylko jeden raz na całe życie.
    - Tym próbujesz mnie pocieszyć?
    - Nie. Próbuje cię przekonać do tego, abyś z nim szczerze porozmawiała.
    - On widział nasz pocałunek.
    - To ja z nim porozmawiam. Powiem mu, że to był impuls i nie wiedziałaś co robisz.
    - Noel, nie trzeba. Ale dziękuje - mruknęłam i posłałam mu lekki uśmiech. - Trafię do hotelu sama. Na razie - pożegnałam się i szybko pognałam w stronę hotelu. Jedyne o czym marzyłam to papieros.


CRIS

    - Wiesz, to zawsze było tak, że próbowałam ją wyciągnąć z tarapatów czy kryć przed jej rodzicami...  Dziś też chciałam pomóc i myślałam, że się uda. - szłam wolnym krokiem wzdłuż chodnika. Po prostu chciałam się przejść, a Thiago zaproponował, że mi potowarzyszy. Okazał się również znakomitym słuchaczem. Wylewałam swoje żale, opowiadałam mu o mnie i Loli, a ten po prostu słuchał. - Gdy zakochała się w Paco, świata poza nim nie widziała. Była młodsza, więc rodzice ciągle ją kontrolowali. Wiele razy mówiła, że nocuje u mnie, a tak naprawdę spotykała się z tym chłopakiem. W nocy faktycznie do mnie przychodziła, ale późno. Zawsze zostawiałam jej otwarte okno w łazience na dole, a moi rodzice wiedzieli co się święci. Ja miałam inaczej, bo mieli do mnie większe zaufanie, niż rodzice Loli do niej. Później dowiedziała się, że jej rodzice chcą wyjechać, a dzień później Paco chciał ją wykorzystać. Wpadła w nocy, cała zapłakana, budząc moją mamę, bo tata wtedy był na jakimś szkoleniu w Madrycie. Spędziłyśmy z nią cała noc, kiedy w końcu wyciągnęłyśmy z niej co się stało. Strasznie było mi  jej szkoda. Postanowiła pojechać z rodzicami do Stanów i zapomnieć. To ją trochę zmieniło, ale gdy przyjechałyśmy tu i poznała Isco, miałam wrażenie, że stara Lola wraca. Ciągle się uśmiechała i była szczęśliwa, ale nie, bo musiało się spieprzyć... - westchnęłam.
    - Oni sami są tego winni. Oboje są uparci i drążą do swojej wersji. - odezwał się Brazylijczyk.
    -  Masz rację, ale i tak mi ich szkoda. I Loli i Isco, bo naprawdę to się mogło udać. Lola w końcu byłaby szczęśliwa, czego bardzo bym chciała.
    -  Za bardzo przejmujesz się innymi. Pomyśl czasem o swoim szczęściu. -  uśmiechnął się. - Jak zareagowałaś na informację, że twoja przyjaciółka  zamieszka na innym kontynencie?
    - Było mi smutno, bo znałyśmy się od dziecka i wszystko, zawsze razem robiłyśmy, ale wiedziałam, że tak będzie dla niej lepiej.
    - Byłaś już wtedy z Tylerem? - zapytał nagle, a ja na niego spojrzałam.
    - Trochę później. Mieszkał z rodzicami niedaleko mnie, chodził do tej samej szkoły, tylko do klasy wyżej. Czasem wracałam z nim po lekcjach,  zaprzyjaźniliśmy się trochę, ale gdy Lola wyjechała, to on mnie wspierał i próbował jakoś ją zastąpić. Później tak wyszło, że staliśmy się parą. Dorzucę jeszcze fakt, że Lola nigdy go nie cierpiała! Miała do niego jakieś uprzedzenie.
    - Co powiedziała, gdy dowiedziała się, że jesteście razem? - zaśmiał się.
    - Najpierw nie wierzyła, później mnie wyśmiała, ale zaakceptowała to. -  odparłam. - Powiedziała, że jeżeli go... - zacięłam się.
    - Go kochasz? - dopowiedział, a ja skinęłam głowa. Dziwnie było mi rozmawiać z nim o moich uczuciach do Tylera, szczególnie teraz, gdy to właśnie on siedzi mi w głowie! Byliśmy już pod moim hotelem. Nawet nie wiem kiedy tutaj doszliśmy.
    - Dzięki, że mnie odprowadziłeś i wysłuchałeś. - szepnęłam.
    - Nie ma sprawy. Zobaczymy się jutro? - zapytał z nadzieją.
    - Myślę, że tak. - skinęłam głową. - Pa. - wspięłam się na palcach i pocałowałam go w policzek.
    - Pa. I pamiętaj, zatroszcz się też o swoje szczęście, nie tylko innych. - szepnął, a ja się odwróciłam i ruszyłam w stronę wejścia. Miał trochę racji. Nie miałam dużo czasu dla siebie. W Maladze zawsze pomagałam rodzicom, troszczę się o nasze mieszkanie i o Tylera. Rzadko kiedy mam czas by gdzieś sama wyjść czy nawet posiedzieć i w spokoju pomyśleć. Przy samych drzwiach się odwróciłam i spojrzałam na niego. Nadal tam stał. Ani drgnął. Pomachałam mu, a on się uśmiechnął i zrobił to samo. Weszłam do środka. Wyjechałam windą na piętro i znalazłam nasz pokój. Lola już w nim była. Siedziała na łóżku i wpychała w siebie czekoladki, które wcześniej przyniósł Thiago.
    -  Nic nie mów. - warknęła, nawet na mnie nie patrząc. Weszłam od razu do łazienki i rozebrałam się. Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. To miały być idealne i beztroskie wakacje, a wyszło całkiem odwrotnie. Kłótnia Isco i Loli plus to, że ciągle myślę o Alcantarze, zamiast o Tylorze. Idealnie.


***

Tu Monika! Wróciłam z pracy i dodaje rozdział, który.. Nie jest moim ulubionym :D


UMIERAM

niedziela, 13 października 2013

Dziesiąty: Co to jest ten cały spalony?

Cristina

  Na początku oboje byliśmy jakoś spięci. Szliśmy obok siebie w ciszy. Dopiero gdy doszliśmy do dość tłocznego placu, gdzie w jednym miejscu kilkoro nastolatków tańczyło breakdance, rozkręciliśmy się. Zaczęliśmy ich komentować, śmiać się i bić brawo. Później poszliśmy na plażę i tak po prostu chodziliśmy i rozmawialiśmy. O pogodzie, o tym, że chłopcy dopiero co wrócili z wygranych mistrzostw, a nawet o Isco i Loli. Oboje stwierdziliśmy, że do siebie pasują, ale też zgodziliśmy się przy tym, że Lola to uparciuch! 
 Gdy się już troszkę bardziej ściemniło, Thiago zaproponował, żebyśmy poszli coś zjeść. Przystałam, bo faktycznie poczułam się głodna. Oboje zamówiliśmy rybę i białe wino. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Szczerze? Coraz pewniej i lepiej czuję się w jego towarzystwie. Rozmawiamy o wszystkim, a nawet jeżeli drugie widzi, że jakoś temat się kończy, zaczynamy następny i tak w kółko.
   - Słuchaj, bo Tyler raz mnie wziął na mecz, nawet nie wiem kto grał, ale widział, że nic nie kumam. Później już chodzi na mecze sam. Mogę o coś zapytać? - mówiłam niepewnie. 
   - Jasne. Zamieniam się w słuch. - upił łyk wina. 
   - Należę do tych dziewczyn, które są zielone w tym temacie, więc... Co to jest ten cały spalony? - zapytałam śmiertelnie poważnie, a ten zaczął się uśmiechać pod nosem. 
   - Spróbuję ci to zademonstrować. - zaczął przestawiać wszystko to, co znajdowało się na naszym stoliku. - Spójrz. Sól to Bartra, a pieprz to Montoya, ponieważ są obrońcami. - ustawił ich. - Moja komórka to ja, a twoja to ty. Ja jestem pomocnikiem, a ty w tym momencie robisz za napastnika, czyli za zadanie masz strzelanie bramek. - gdy mówił o piłce, jego oczy się świeciły. Musiał to naprawdę kochać. Przestawiał wszystko i coś tłumaczył, ale ja nie słuchałam. Wpatrywałam się po prostu w niego, w każdy jego ruch. - Rozumiesz? - zapytał w pewnym momencie, a ja się ocknęłam. 
   - Ymmmm... - mruknęłam i zmarszczyłam czoło.
   - Panienka, może i by zrozumiała, gdyby słuchała, a nie wpatrywała się ciągle w tego przystojnego młodzieńca. - obok nas siedziało jakieś starsza para, a to powiedział mężczyzna. 
   - A pamiętasz jak ty mi też tłumaczyłeś czym jest ten spalony? Też tak miałam i nadal nie wiem czym jest. - zaśmiała się kobieta. - Jak to fajnie być takim młodym i zakochanym. - dodała i puściła do mnie oczko. Cholera, zarumieniłam się! 
   - Może powtórzę? Ale teraz się skup. - uśmiechnął się. Przecież ja cały czas byłam skupiona, no tylko że na nim... - Biegniesz do bramki, a ja podaję ci piłkę. Jeżeli wyminiesz Marca oraz Martina i jesteś już za nimi, a ja w tym momencie kopnąłem piłkę, to jest spalony, ale jeżeli kopnę ją zanim ich wyprzedzisz, to nie ma spalonego. - mówił. 
   - Po woli ogarniam. - kiwnęłam głową.
   - Będziesz musiała się wybrać na mecz i to zobaczyć. 
   - Barcelony, żeby zobaczyć cię w akcji? - zaśmiałam się. 
   - Mecze Barcelony zawsze są pasjonujące, ale nie wiadomo czy mnie tam zobaczysz. 
   - Czemu? - zdziwiłam się. 
   - Możliwe, że zmienię klub, ale jeszcze nic nie wiem. Chciałbym więcej grać, a później zostać powołany na Mistrzostwa w 2014 roku. Taki mój teraźniejszy cel. 
   - Rozumiem. Jesteś facetem z pasją i ambicjami. To się ceni. - spojrzałam na swój zegarek. - Późno się już robi. Powinnam wracać do hotelu. 
   - Jasne. Odprowadzę cię. 
   - Nie musisz. Dam radę. - uśmiechnęłam się. 
   - No przestań. Taki obowiązek faceta. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - mówił pewnie. 
   - Okay. - wzięłam do ręki torebkę i chciałam wyjąć portfel. 
   - Przestań. Ja zapłacę. - wyjął banknot i zostawił na stole. - Chodź. - wstał z uśmiechem. 
   - Ale... - zająknęłam się. 
   - To ja cię zaprosiłem, więc ja stawiam. 
 Ja sama siebie po woli przestawałam rozumieć. Gdy go nie widzę, wmawiam sobie, że nie powinnam się z nim w ogóle spotykać, że to jest złe, ale gdy już z nim jestem, chcę żeby to trwało. Genialnie mi się z nim rozmawia i rozumiemy się.  
 Całą drogę do hotelu, o dziwo, rozmawialiśmy o piłce. Po prostu opowiadał o tym, a mi po woli zaczynało się to podobać. Odprowadził mnie pod samiusieńkie drzwi. 
   - Dziękuję za wieczór. - powiedział. 
   - Ja też dziękuję. W końcu dowiedziałam się czym jest spalony. - zaśmiałam się. 
   - Fakt. Dobranoc i do zobaczenia. - powiedział. 
   - Dobranoc. - szepnęłam i nacisnęłam na klamkę. Uchyliłam lekko drzwi, ale od razu je zamknęłam, po cichu. Uniosłam głowę i zaczęłam wszystko analizować. 
   - Stało się coś? - zdziwił się Brazylijczyk. 
   - Nie... Wiesz co? - odwróciłam się i usiadłam na podłodze. - Ja tu jednak zaczekam aż skończą. On zdziwiony spojrzał na nasze drzwi, a później na mnie. 
   - Aaa, rozumiem. - usiadł obok mnie. - Poczekam z tobą. - uśmiechnął się. 
   - Nie musisz. 
   - Ale chcę. - odparł i spojrzał na mnie. - Zapomniałam ci dziś coś ważnego powiedzieć. 
   - Co takiego? - zdziwiłam się.
   - Pięknie wyglądasz. - powiedział spokojnie, a mnie automatycznie ogarnęła fala gorąca.
   - Dziękuję. - szepnęłam. Nastała cisza. Niezręczna cisza. - Masz może jakiś pomysł na temat do rozmowy?
   - Może zagrajmy w pytania? Zadajemy je sobie na zmianę i odpowiadamy szczerze. Co ty na to? - zaproponował. 
   - Czemu nie? - przekręciłam głową. - Zaczynaj. 
   - Długo znasz się z Lolą? 
   - Praktycznie od małego. Podczas gry w butelkę, odmówiłeś odpowiedzi na temat zerwania ze swoją dziewczyną. Powiesz o co chodziło? 
   - Mało kto wiedział o co właściwie poszło. Rozstaliśmy się w ciszy. Z Julią byłam przez pół roku, a dopiero potem mi się przyznała, że była ze mną tylko i wyłącznie dlatego, by zwrócić na siebie uwagę mojego brata. - przewrócił oczami. 
   - Żartujesz sobie? - otworzyłam szeroko oczy. - Nie mów, że teraz on z nią jest?
   - Przestań. Nie zrobiłby mi tego. Z resztą, sam mówił że mu się nie podoba, a po tym wszystkim ją wyśmiał. - kiwnął głową. - Ty jesteś szczęśliwa ze swoim chłopakiem? 
   - Myślę, że tak. - odparłam. - Różnie jest, tak jak w każdym związku, ale myślę, że jestem z nim szczęśliwa. - odpowiedziałam, a on spuścił głowę. Czyli się tym przejął? - Prócz brata, masz jeszcze jakieś rodzeństwo? 
   - Mam trójkę rodzeństwa. Rafael ma 20 lat i też jest piłkarzem, gra w Barcelonie, później Thaisa, gra w koszykówkę, ma 15 lat no i Bruno, syn z drugiego małżeństwa mojej mamy. Jest jeszcze mały, ma 5 lat i jest pociesznym dzieckiem. Uwielbiam całą trójkę. A ty, masz rodzeństwo? 
   - Nie. - pokręciłam głową. - Jestem jedynaczką. Co robią twoi rodzice? 
   - Mama wcześniej grała zawodowo w siatkówkę, a później zajęła się nami. Tata był piłkarzem, a teraz zajmuje się sprawami moimi i Rafy. Twoi? 
   - Oboje są weterynarzami. Często pomagam im w ich prywatnej klinice, którą mają przy domu. Staję na recepcji lub asystuję w gabinecie. 
   - Ale jednak wybrałaś ekonomię? - zapytał, a ja skinęłam głową. 
   - Jesteś Brazylijczykiem, a grasz w reprezentacji Hiszpanii. Czemu tak? 
   - Urodziłem się we Włoszech, a wychowałem w Hiszpanii i fakt, jestem Brazylijczykiem. Moja mama stwierdziła, że w Brazylii mnie nie docenili, ale później dali szansę Rafinhi. 
   - A teraz grasz i zdobywasz trofea z Hiszpanią. - uśmiechnęłam się. 
   - I jestem kapitanem. 
   - Gratuluję. 
   - Dzięki. Twoje marzenie? - zapytał, a ja tak właściwie się zacięłam. Nigdy nie stawiałam sobie pytania 'Co chcę osiągnąć w życiu?' 
   - Po prostu być szczęśliwa. - wzruszyłam ramionami. - A twoje marzenie, prócz zagrania na tych mistrzostwach? 
   - Ehhh... - westchnął i odchylił głowę, opierając ją o ścianę. - Znaleźć wspaniałą dziewczynę, stworzyć z nią rodzinę, założyć dom i mieć dzieci. Dzieci są słodkie. - zaśmiał się na końcu. 
   - Przyznaję. Ostatnio straciłam głowę dla córki mojej kuzynki. Zostałam jej chrzestną. Mała jest słodka i taka genialna. To jest radość. 
   - Może sama powinnaś o takim pomyśleć? - zapytał roześmiany. 
   - Wiesz... Może jeszcze poczekam. - pokazałam mu język. - Ile im tam jeszcze zejdzie? - zajęczałam. 
   - Na to pytanie już niestety ci nie odpowiem. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Marc

   - Panowie, mam dla was wyśmienitą propozycję! - zawołałem, zacierając dłonie. 
   - Jaką? - zapytał Camacho, który siedział obok mnie.
   - Nie ma Isco, więc na luzie możemy jeszcze raz i dokładniej zobaczyć jego podboje! - wyszczerzyłem się.  
    - Pewnie! - odpowiedział uśmiechnięty Alvaro. - Podłączaj telefon!
   - Dajcie spokój, co? To jego sprawa co robi i z kim - odparł Montoya. Tak, niezły z niego pantoflarz i nudziarz!
   - Martin po części ma rację, no ale przecież co zakazane, smakuje najlepiej. - zaśmiał się Cristian. - Jesteś przegłosowany, więc wybacz Monti.
   - Dobra, dobra. Ja też z chęcią obejrzę - wyszczerzył się.
   - No i to mi się podoba! - odpowiedziałem i podłączyłem telefon. Na ekranie mojego laptopa ukazał się obraz. - Ma niezłe cycki - powiedziałem. 
   - Ciesz się, że Isco cię nie słyszy. - Ignacio wybuchnął śmiechem.
   - Ej, mogłeś to bliżej dać. - grymasił Vazquez. Tak! Jakbym podszedł bliżej to zły Isco zauważyłby biednego Marca i pewnie wyrzucił za burtę, a tak to niech się przynajmniej cieszą z tego co mają!
   - Jak miałem dać bliżej? No jak? Zauważyli by mnie!
   - Wątpię.. Byli bardzo zajęci. Sobą rzecz jasna - odpowiedział ze śmiechem Cristian. - Nie wierzę, że była dziewicą.
   - O tym tylko i wyłącznie Isco się przekonał. - wtrącił Martin.
   - Ej, ja też mogłem! Kto by nie poleciał na wspaniałego Marca Bartrę?! - wypiąłem pierś do przodu. 
   - Wierz mi lub nie, ale większość kobiet ma cię za totalnego idiotę - zarechotał Vazquez. Pff! I on się uważa za mojego przyjaciela! - Stary, na ciebie to by nawet mucha nie poleciała. - dorzucił. 
   - Zobaczycie! Jeszcze będą miał najpiękniejszą dziewczynę na świecie! - oburzyłem się.  
   - Tak, tak - zaśmiał się Monti.
   - Wiecie co? Wkurzyliście mnie i koniec oglądania! - chciałem odłączyć, ale Ignacio zamachał rękoma.
   - Cicho, bo dochodzą! Wyłączysz w najlepszym momencie - wyszczerzył się.
   - Właśnie. Daj obejrzeć, bo niektórym brakuje - powiedział Tello.  
   - To idź sobie pofapaj do gazety, albo leć do tej swojej Llorenki! - zmierzyłem go wzrokiem. 
   - Ty.. Uważaj sobie! - Cristian podniósł głos.
   - Nie boję się ciebie - zaśmiałem się.
   - Chłopaki, dajcie spokój - usłyszałem głos Alvaro. - Nie dziwi was to, że nie ma ani Thiago ani Isco? A jest już trochę późno.  
   - Każdy z nich spędza miły wieczór z ładną dziewczyną, więc... - zaczął Camacho.
   - Ej, ale ja się będę o nich martwić! - jęknąłem. - Może ich ktoś porwał i zażąda okupu?! - zacząłem panikować.
   - Szkoda, że ciebie nikt nie porwał... - zauważył Tello. Kolejny przyjaciel, wbijający nóż w plecy.
   - Nie wiem czy dorzuciłbym się do okupu. - Montoya pokręcił nosem. Martin, ty też?!  
   - Jesteście okropni! Nienawidzę was! - wyjęczałem. - Ja naprawdę boję się o naszych przyjaciół. Może powinienem do nich zadzwonić?
   - Ja ci tylko radzę, nie dzwoń do Isco, on i tak już chce cię poćwiartować, a jeżeli przerwiesz mu... No wszyscy wiemy co, to nic z ciebie nie zostanie. - zauważył inteligentnie Ignacio.
   - Więc zrobisz to rano. - dodał Alvaro. 
   - Rano?! On ma zamiar wrócić rano?! - oburzyłem się. O nie, tego to już za wiele! Nie dość, że rozdziewiczył biedną Lolę na jachcie, to teraz będzie miał ją do dmuchania?! Nie zgadzam się! - Nie, muszę to zrobić teraz.
   - Zostaw ten cholerny telefon - westchnął Montoya.
   - To może zadzwonię do Thiago?
   - Nie! - wszyscy się wydarli.   
   - No, ale dlaczego nie mogę zadzwonić do Thiago?! - oburzyłem się. Przecież on nie rozdziewicza Cristiny, bo przyznała się przy butelce, że już się kochała! 
   - Bo na pewno chciałby spędzić miły wieczór z miłą dziewczyną - odparł inteligentnie Alvaro. Od kiedy on taki mądry?!
   - Róbcie co chcecie, ja idę spać - powiedział Camacho i wstał z kanapy. - Dobranoc, mamusiu - skierował te słowa do mnie.
   - Słodkich snów, Ignacio - odpowiedziałem.  
   - Ej to jak Marc jest mamusią, to kto będzie tatusiem? - Cristian podrapał się po głowie. 
   - Lola. Mówiła, że chce mieć ze mną dzieci - odpowiedziałem poważnie.
   - No tak, sorry! - Cristian podniósł dłonie do góry.
   - Więc dorobiliście się już siódemki pociech! Sześciu mega przystojnych synów i gorącą córkę. - wyszczerzył się Vazquez.    
   - Ale czy to oznacza, że Isco kocha się z własną matką? - zapytał Tello. - Ej, to jest karalne!
   - Nie pierdol głupot, Tello - odparłem. 
   - Ja tylko stwierdzam bardzo realne fakty! - oburzył się napastnik.
   - Ej no dobra, ale ja nadal się o nich martwię! - zawołałem.
   - Idź się lepiej połóż spać, to ci przejdzie to macierzyństwo. - zaśmiał się Martin. Dlaczego oni zawsze muszą się ze mnie naśmiewać?! Martwię się o mojego każdego przyjaciela! To źle?  
   - Ale oni nie są już dziećmi. Jutro wstaniesz i na pewno będą już w hotelu - uśmiechnął się szeroko Alvaro. - Dobranoc, Marc. Spierdalaj stąd! - warknął. 
   - Znęcacie się nade mną psychicznie, wiecie?! Ja się przejdę! - uniosłem palec i im pogroziłem. Skierowałem się do pokoju, gdzie spał Ignacio. - Ej, weź się posuń, bo jak ich nie ma to sam nie zasnę, albo będą mi się koszmary śniły!  
   - Bartra, spadaj. Chcę spać i to sam - jęknął.
   - Zawsze śpisz z Isco i ci to nie przeszkadza.
   - Bo on nie jest takim świrem!
   - Ty również jesteś przeciwko mnie?! - zapytałem. Miałem tego dość!
   - Nie, Marc. Zostań - powiedział po chwili i zrobił mi miejsce. 
   - Dziękuję. Jednak jesteś dobrym przyjacielem. - uśmiechnąłem się. - Dobranoc. - okryłem się kołdrą i przymknąłem powieki.  
  
 Lola

Obudziłam się wtulona w Isco, który już nie spał, tylko delikatnie gładził mnie opuszkami palców po moich nagich plecach. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i podniosłam głowę, by złożyć na jego ustach całusa.
   - Dzień dobry - wyszeptałam, patrząc w jego oczy.
   - Bardzo, bardzo dobry - odpowiedział i wpił się w moje usta. Jego pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze i okręciliśmy się tak, że teraz to on był nade mną.
   - Isco, nie możemy - wychrypiałam, próbując wydostać się z władania jego dłoni oraz ust. - Cristina śpi obok - dodałam, kiedy napotkałam jego zaskoczony wzrok.
   - Przecież jej nie ma - odparł spokojnie.
   - Jak to nie ma?! - przestraszyłam się i odsunęłam od niego. Szybko wstałam i spojrzałam na łóżko przyjaciółki.. Faktycznie, nie było jej. I najgorsze było to, że jej łóżko było nie tknięte, czyli nie wróciła na noc.
   - Wyglądasz cudownie - usłyszałam jeszcze głos Francisco. Dopiero teraz do mnie doszło, że stoję przed nim nagusieńka. Niby nie miałam się czego wstydzić, bo przecież mnie taką widział, ale i tak szybko naciągnęłam na siebie jego koszulę.
   - Mógłbyś przestać? - rzuciłam w jego stronę i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. - Gdzie ona może być?
   - Lola.. - jęknął i podszedł do mnie. - Uspokój się. Była z Thiago na kolacji, pewnie coś wypili i..
   - I co?
   - I może też wylądowali w jednym z hotelowych pokoi? - uśmiechnął się szeroko i chwycił moją twarz w swoje dłonie. - Wyglądasz naprawdę seksownie, kiedy się denerwujesz - powiedział zmysłowo do mojego ucha.
   - Przestań! - jęknęłam i odsunęłam się od niego. Byłam zbyt denerwowana, aby teraz z nim romansować. - A może ktoś ją napadł? Zgwałcił? - do głowy zaczęły napływać mi coraz gorsze historie.
   - Daj spokój. Zaraz ją znajdziemy - powiedział i naciągnął na siebie bokserki. - Próbowałaś się do niej dodzwonić?
   - Jesteś geniuszem - mruknęłam i sięgnęłam po swój telefon. Wybrałam jej numer i przyłożyłam sobie komórkę do ucha. - Jest sygnał - mruknęłam spokojnie.
   - A ja słyszę jakąś muzyczkę - powiedział Isco i otworzył drzwi od pokoju.
Moim oczom ukazała się śpiąca Cristina w towarzystwie Thiago.
   - Są nasze zguby - powiedziałam ze śmiechem i dałam przyjaciółce pstryczka w nos.
   - Co? Jak? Gdzie?! - zerwała się nagle.
   - Miło się spało na korytarzu? - zapytałam. 
   - Wiesz... - spojrzała na Thiago. - Gdyby było bardziej wygodnie... - zaśmiała się cicho i potrząsnęła nim. - Thiago, pobudka. 
   - To trzeba było pożyczyć od niego ramię - odezwał się Isco i spojrzał na kumpla. - Wstawaj, śpiochu!  
   - Już... - mruknął, przeciągając się.
   - Że nikt was stąd nie zmiótł... - zaśmiał się Isco.
   - Na przykład taka wredna sprzątaczka. - zaśmiałam się.
   - Mieliśmy szczęście, ale to i tak przez was. - Cristina pokazała mi język.  
   - A niby dlaczego przez nas?! - oburzyłam się. - Drzwi były otwarte.
   - Właśnie - poparł mnie Isco i objął mnie w pasie. - Wchodźcie do środka. 
   - Może dlatego, że zajmowaliście się dogłębnie sobą? - z ust Cristiny popłynęła ironia. 
   - Może.. - mruknęłam nieśmiało i spojrzałam na Isco, który uśmiechał się szeroko.   
   - Moje łóżeczko! - zawołała i rzuciła się na pościelone łóżko, a ja się zaśmiałam. 
   - To ja zamówię śniadanie - mruknęłam i już miałam chwycił słuchawkę od telefonu, kiedy poczułam na swojej tali męskie dłonie.
   - Ja zamówię, a ty idź się ubrać - powiedział Isco. - Stary, jak się spało na podłodze? - zagadał do Thiago.  
   - Twardo. - zaśmiał się pod nosem. - Ale w miłym towarzystwie. 
   - Bartra zrobi ci później masaż - zarechotał i przeniósł swój wzrok na mnie. - Kochanie, chciałbym odzyskać swoją koszulę, bo paraduje w bokserkach przed twoją przyjaciółką.
Zaraz.. Czy ja się przesłyszałam czy on powiedział do mnie ''kochanie''?!
   - No już, już - mruknęłam i wyciągnęłam jakieś rzeczy z walizki.
   - Isco i tak nie zwracam na ciebie uwagi, moim jedynym skarbem w tym momencie jest to łóżko. - wymamrotała.
   - A ja myślałam, że coś innego lub ktoś. - lubiłam jej dogryzać.  
   - Ale i tak wolałbym się ubrać - mruknął. - Właśnie, ja też tak myślałem! - spojrzał wymownie na swojego przyjaciela.
   - Ty podobno miałeś śniadanie zamawiać. - podniosła głowę i spojrzała wrogo na niego. 
   - Ups, zapomniałem - wyszczerzył się. 
   - No to się za to zabierz, a ja idę się przebrać. - zaśmiałam się i weszłam do łazienki. 
   - Thiago, będziemy mieli przechlapane jak wrócimy - usłyszałam głos Isco. Musiałam zostawić drzwi otwarte, abym wiedziała o czym rozmawiają!     
   - Przechlapane? - zdziwił się Brazylijczyk.
   - Coście nabroili? - zaśmiała się moja przyjaciółka. 
   - Nie wróciliśmy na noc do hotelu. Po tym jak Bartra pokazał im filmik z jachtu.. Będzie piekło!  
   - No sorry Isco, ale to tylko po tym ty będziesz miał piekło. Mi się tylko oberwie za to, że nie dałem znać mamusi Marcowi, że nie będę spał w swoim łóżeczku. - zaśmiał się Thiago.
   - Ja już to sobie wyobrażam jak chłopcy mu dogryzają. - wtrąciła Cristina. Nie ma to jak oparcie w niej!  
   - O wilku mowa - westchnął Isco i odebrał swój dzwoniący telefon. - Marc, spierdalaj, nie będę ci się tłumaczył. Jak wrócę to cię poćwiartuje i dam Nine do zjedzenia! - warknął.
   - Co ty taki nerwowy? - zapytał go Thiago.
   - Bo mnie wkurwił. Podobno chłopcy urządzili sobie seans z filmem z jachtu.
   - Tego jachtu? - zapytałam, kiedy wyszłam z łazienki. Podałam mu jego koszulę i pocałowałam przelotnie w usta.
   - Tak, ale nie martw się tym.
   - Jak mam się nie martwić?! Wszyscy widzieli jak uprawiamy seks! - oburzyłam się.
   - Ja nie widziałam - wyszczerzyła się Cris. - I chyba muszę zadzwonić w tej sprawie do Marca.
   - Kochana! Ty się tu za bardzo wycwaniłaś! - zawołałam, łapiąc się pod boki. Tamta się tylko zaśmiała.
   - I tak z nim pogadam. - pokazała mi język.  
   - Jesteś okropna - odparłam i spojrzałam na Isco. W ogóle nie przejmował sie tym, ze ktoś nas oglądał!
   - Chodź - chwycił mnie za dłoń i pognał w stronę łazienki. - Pomożesz mi się ubrać - puścił do mnie oczko i weszliśmy do pomieszczenia. 
   - Powtórka z nocy? - usłyszeliśmy głos Cristiny.
   - Niewyżyci. - zaśmiał się Thiago. 
   - Nie, wcale nie! - krzyknęłam jeszcze, a Isco zaśmiał się głośno. - Przestań - dodałam, kiedy jego dłonie wylądowały pod moją koszulką.
   - Możecie zatkać uszy - powiedział do nich i wpił się w moje usta.
   - Lola! Jesteście obrzydliwi! - jęknęła Cristina. - Idę na to śniadanie na dół! - dodała.
   - Czekaj, pójdę z tobą. - usłyszeliśmy głos Thiago i po chwili zamykające się drzwi do pokoju. 
    - I znów mam cię tylko dla siebie - wyszeptał to między pocałunkami. - Co mam z tobą zrobić? - zapytał na głos.
   - Zostawić w spokoju - odpowiedziałam ze śmiechem. - Ubieraj się i też schodzimy na dół, bo jestem głodna.
   - Ja też jestem głodny, ale czego innego - odpowiedział z uśmieszkiem i wpakował mnie pod prysznic. - Tutaj jeszcze tego nie robiliśmy - dodał, a ja dałam za wygraną.   

***
No to witam! Zmęczona Monika sobie śpi, a ja dodaję rozdział! 
Kocham scenę z Cris, Thiago i spalonym :D

Rafael Alcantara made my day *.* Zreetweetował mojego tweeta! Jaram się i nie mogę przestać!
Awww *.* Kto nie kocha tego pacana, który jara się zdjęciem brata?
Rafa w Monachium ♥