wtorek, 27 sierpnia 2013

Czwarty: Kto to Woody?

CRIS

      Po tańcu z Alvaro, dopadł mnie jeszcze Tello, a później już wróciliśmy do reszty. O dziwo nie było tam mojej przyjaciółki, a chłopcy co do jednego byli obecni. Zapytałam więc o Lolę. Najpierw spojrzałam na Isco, ale ten tylko dopił swojego drinka, patrząc w dal. Okay... On ma dziwne humorki. Spojrzałam więc na resztę. Od pijanego już Marca, dowiedziałam się, że wyrwał ją jakiś koleś. Najpierw zagadał do niej przy barze, a później odbił ją biednemu Francisco w tańcu. Alarcon zmierzył go wzrokiem, ale nic nie powiedział. Po chwili dołączyła do nas nasza zguba. Podeszła z jakimś przystojniakiem, który podziękował za taniec i odszedł.
       - Kto to? - szepnęłam do niej.
       - Ma na imię Noel i fajnie się rusza. - odparła uśmiechnięta. - No to co robimy? - zwróciła się do piłkarzy.
       - Wiem! - wyrwał się Bartra. - Zagrajmy w butelkę! - zaproponował z pijackim uśmieszkiem.
       - Kretynie, tu? Teraz? Pomiędzy ludźmi? - skrytykował go Cristian.
       - No wiesz?! Zawsze musisz mnie zgasić... - powiedział obruszony.
       - Nie no, całkiem niegłupi pomysł. - Martin podrapał się po głowie. - Możemy iść na plażę.
       - O! No widzisz Cristian, ten to mnie zawsze zrozumie... - odparł zadowolony Bartra i zawiesił się na Montoyi. - Kocham cię Martinku.
       - Ej stary, nic nie mam przeciwko związkom homoseksualnym, ale ja w stu procentach jestem raczej hetero. - skrzywił się.
       - Tak czy siak idziemy na plażę! - zawołał ożywiony Marc.
       - Musimy tylko zrobić zapasy. - Alvaro klasnął w dłonie i pobiegł razem z Camacho po jakiś alkohol. Jedynie co, to pokręciłam głową ze śmiechem. Marc już zacierał ręce. Matko, ile on jeszcze w siebie wleje? Już i tak ledwo się trzyma. Spojrzałam na każdego. Rozmawiali o czymś z Lolą. Spojrzałam na Thiago, a on patrzył na mnie! Zmieszałam się i podeszłam do Loli, by wdrążyć się w jej rozmowę z resztą.
    - A jak gramy? W pytania i zadania? - zapytała Lola i spojrzała na piłkarzy.
    - Tak - pokiwał głową Thiago. - Ale jeśli nie będziecie chciały odpowiadać albo czegoś zrobić to..
    - To co?
    - To ściągacie jedną rzecz z siebie - dopowiedział Isco.
    - Gra na fanty? Może jednak nie? - skrzywiłam się, lekko wystraszona.
    - Jak to nie? Fajnie będzie. - wyszczerzył się Marc.
    - Jakbyś nie zauważył, to ja mam mało rzeczy na sobie - warknęła Lola, której najwidoczniej też nie spodobał się ten pomysł.
    - Ale nam wcale, a wcale to nie przeszkadza. - wyszczerzył się Isco. - Czyli boisz się, że pojawią się takie pytania, na które nie będziesz chciała odpowiedzieć? - szturchnął ją ramieniem.
    - Nie.. Ja po prostu dmucham na zimne - uśmiechnęła się do niego głupkowato i spojrzała na mnie. - Cris, my nie musimy się na to zgadzać, prawda?
    - Czemu nie? Dzięki temu jest szansa, że lepiej się poznamy. - odparł pewnie Thiago zanim zdążyłam otworzyć usta. Skubaniec spojrzał na mnie i mrugnął powieką.
    - Chyba wiem o jakie poznanie wam chodzi - mruknęła cicho blondynka i uśmiechnęła się lekko. - Ale niech będzie. My nie jesteśmy tchórzami!
    - No to załatwione. Możemy już iść na plażę, a Alvaro z Ignacio nas najwyżej dogonią. - postanowił Martin. - Chodźcie. - wstał ze swojego krzesełka i machnął ręką.
    - No to idziemy  - westchnęła Lola i udałyśmy się za piłkarzami.  - Crisitina! - przywołała mnie do siebie. - Noel chce się jutro ze mną zobaczyć - powiedziała podekscytowana.
    - Zgodziłaś się? A co z Isco? - zdziwiłam się, bo myślałam, że on się jej podoba, a Noel zaraz pójdzie w odstawkę.
    - Jeszcze się nie zgodziłam, ale później chce go odszukać na tamtej imprezie i z nim pogadać - uśmiechnęła się szeroko. - A z Isco nic  - dodała szeptem.
    Jedynie pokręciłam głową. W niektórych momentach ją rozumiem, a w innych się gubię. Taka już jest nasza Lola. Dotarłyśmy za piłkarzami na skrawek jakiejś plaży, gdzie było pusto, a chwilę później dołączyli Vazquez z Camacho z wypakowanymi reklamówkami. Wtedy Marcowi aż zaświeciły się oczy. Usiedliśmy w okręgu. Po jednej stronie miałam Marca, a po drugiej Thiago. To on usiadł obok mnie! Naprzeciw mnie usadowiła się Lola, pomiędzy Isco, a Cristianem.
    - Zaczynajmy. - Marc zatarł ręce i zakręcił pustą butelką, którą zwinął z baru. W tym samym czasie każdy częstował się puszkami piw, które były w workach.
    - No i dlaczego ja?! - zapytała obudzona blondynka, kiedy przód butelki wskazał na nią.
    - Masz szczęście - puścił do niej oczko Isco.
    - No to prawda czy wyzwanie? - Marc poruszył zabawnie brwiami.
    - Może na początek pytanie - powiedziała nieśmiało. Wszyscy piłkarze spojrzeli na uśmiechniętego Bartrę, który już nie mógł się doczekać, aż zada jej pytanie.
    - Podoba ci się Isco? - wypalił, a wtedy wszystkie pary oczu zostały skierowane na moją przyjaciółkę, która jakby zamarła.
    - Zdejmuję bransoletkę! - powiedziała z uśmiechem i położyła złoty przedmiot na piasek.
    - Ej, czyli jest coś na rzeczy! - zaśmiał się obrońca.
    - Ma do tego prawo, prawda? - stanęłam w jej obronie.
    - No dobra, Lola, kręć. - powiedział Marc. Wtedy Lola nachyliła się żeby zakręcić butelką, a Isco jakby nie odrywał od niej wzroku. No cholera, ona mu się podoba, a on jej! Ja jej muszę to jakoś wbić do jej blondwłosego łba!

LOLA

    Ja to mam szczęście, prawda? Marc oczywiście musiał zakręcić, że wypadło na mnie! I na dodatek zapytał się o Isco. Mogłam powiedzieć, że mi się podoba i tracę przy nim zmysły, ale nie. Ja wolałam się pozbyć bransoletki, by nic więcej z tego nie wyszło.
    Teraz była moja kolej, więc schyliłam się, by zakręcić butelką. Czułam na sobie palące spojrzenie Alarcona, ale ignorowałam go. Ignorowałam, chociaż siedział obok mnie.
    Niestety moje szczęście znów dało o siebie znać, bo butelka wskazała właśnie na niego. Hiszpan uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie wyczekująco.
    - Dajesz, Lola! - usłyszałam krzyk Marca, który wlewał w siebie coraz więcej alkoholu.
    - Czyli powtórka. Pytanie czy zadanie? - spojrzałam na niego, a właściwie na jego wielkie i śmiejące się oczy.
    - Niech będzie zadanie - mruknął.
    - Pocałuj ją! Pocałuj! - darł się Marc, który naprawdę przeginał. Miałam ochotę do niego podejść i przywalić mu w łeb.
    - To ja zadaje zadanie, nie wy! - warknęłam i spojrzałam na niego. - Hmm.. - zamyśliłam się.
    - Z twoimi ruchami, to będziemy do jutra grać - odezwał się i schylił się w moją stronę. Nim się zorientowałam nasze usta złączyły się w pocałunku.
    - Zgłupiałeś?! - odskoczyłam od niego i zaczęłam wycierać usta. - On gra nie fair - zwróciłam się do reszty.
    - Marc ci tylko postanowił pomóc w wyborze zadania dla Isco. - wyszczerzył się Tello, a ja przyłożyłam sobie z otwartej dłoni w czoło. Spojrzałam na Cristinę. Uśmiechała się, a mnie od środka skręcało.
    - Oby to było ostatni raz - warknęłam i spojrzałam na Francisco. - Teraz twoja kolej.
    - Bójcie się, bójcie - powiedział zadowolony i zakręcił butelką tak, że wypadło na moją przyjaciółkę. - Pytanie czy zadanie?
    - Niech będzie pytanie. - odpowiedziała Cristina i spojrzała wyczekująco na chłopaka.
    - Uwaga, chłopcy, bo teraz będzie nasze ulubione pytanie. Jesteś dziewicą? - wyszczerzył się, a Cris zrobiła ogromne oczy.
    - Przecież ma chłopaka!
    - No ale może chciała zachować czystość? - wtrąciłam się.
    - Tak, racja mam chłopaka i... - zaczęła.
    - Takiego, że z wyglądu pewnie każda dziewczyna chciałaby stracić z nim dziewictwo, ale jest głupi. - zaśmiałam się.
    - Wcale nie! - warknęła szatynka.
    - Kogo to obchodzi, jak wygląda? Odpowiadaj na pytanie - powiedział Isco, poruszając zabawnie brwiami.
    - Świntuch - warknęłam do niego.
    - Nie. - powiedziała cicho Cris.
    - Ale co nie? - wtrącił Marc.
    - No nie jestem. - powiedziała jeszcze ciszej.
    - I o to nam chodziło. Twoja kolej. - Isco podał jej szklaną butelkę.
    - Oby nie wypadło na mnie - wyszeptałam i spojrzałam na przyjaciółkę. Na jej twarzy malowały się rumieńce, jednak nikt oprócz mnie chyba tego nie zauważył. No, może jeszcze Thiago, który bacznie ją obserwował.
    Odgarnęła kosmyk włosów z policzka i upiła łyk piwa z puszki. Zakręciła butelką i padło na Alvaro.
    - Pytanie czy zadanie? - zapytała.
    - Pójdę twoim śladem i też wybiorę pytanie. - odparł, otwierając już drugą puszkę.
    - Hmmm... Czy jest w twoim życiu ktoś, za kogo wskoczyłbyś nawet w ogień?
    - Tak! Woody! - odpowiedział od razu. Chłopcy zaczęli się turlać na piasku ze śmiechu, a my z Cris popatrzyłyśmy to na siebie, to na poważnego Vazqueza.
    - Kto to Woody? - zapytałam.
    - Jego kot! - odparł roześmiany Ignacio.
    - Serio?! Kot?! - zapytałam ze śmiechem i dołączyłam do chłopaków, którzy się śmiali. Cris poszła w moje ślady.
    - To nie jest zabawne - westchnął Alvaro i popatrzył na nas. - Kręcę!
    - Tylko zrób to umiejętnie i z głową. - mruknął Martin. Zakręcił i znów padło na mnie!
    - No dlaczego?! Ja to mam pecha - warknęłam. - Dawaj pytanie.
    - No więc Lola... Twoja największa miłość?
    - Yyy.. Może oddam buta? - zapytałam nieśmiało.
    - Nie szalej, bo nie masz za dużo na sobie - uśmiechnęła się do mnie Crisitina.
    - Dobra. Moja największa miłość to Paco.
    - Potwierdzam. Odpowiedziała szczerze. Kochała go jak cholera. - dorzuciła od siebie szatynka, tylko zastanawiam się... Po co?!
    - Siedź cicho! - krzyknęłam wręcz. - To teraz ja będę kręcić - uśmiechnęłam się do reszty.
    - Nie, czekaj. Co to za Paco? - zainteresował się Isco i spojrzał na moją przyjaciółkę.
    - Nie powinnam. Jeżeli zechce to sama ci powie. - wskazała na mnie. - No Lola, kręć!
    - No już - powiedziała i zakręciła tak, że padło na Thiago. Spojrzała na niego oraz mnie i uśmiechnęła się szeroko. - Co wybierasz? - zapytała go.
    - Będę odważny i wybiorę zadanie. - kiwnął głową, a ja zaczęłam myśleć nad zadaniem dla naszego ciasteczka.
    - Marc, może mi pomożesz? - uśmiechnęłam się do niego.
    - Pewnie! - odpowiedział zadowolony. - Chcesz buziaka czy od razu numerek? - zapytał przyjaciela.
    -  Marc, może już przestaniesz pić? - zapytał. - Czekam na zadanie od Loli, a nie od ciebie.
    - Nudzisz - westchnął Marc i zabrał łyka piwa.
     - No to ją pocałuj! - wskazałam na Cristinę, a ta od razu otworzyła szeroko oczy.
    - Nie! - krzyknęła, patrząc na mnie wzrokiem zabójcy. Chłopak, który wcześniej leżał oparty o swoje łokcie, podniósł się i chwycił za dłoń mojej przyjaciółki. Pocałował jej wierzch.
    - Ej, to miała byś porządna wymiana śliny! - wtrącił niezadowolony Barta.
    - Ciesz się, że ma chociaż to. Dobra, kręć dalej - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
    Thiago chwycił za nasz wskaźnik szczęśliwca i zakręcił. Padło na Marca, który zaczął cieszyć się jak jakieś małe dziecko.
    - No dobra, pytanie czy zadanie? - zaśmiał się Alcantara.
    - Ja jestem odważny i biorę zadanie - powiedział zadowolony. - Każcie mi kogoś pocałować!
    - Chyba butelkę - rzucił zaczepnie Isco.
    - Dobra Marc, pocałuj butelkę! - śmiał się Thiago, a ten kretyn za nią chwycił i zaczął całować. To wyglądało wprost epicko. I znów tego wieczoru turlaliśmy się ze śmiechu.
    - Marc, ty jesteś po prostu cudowny! - śmiałam się głośno i nie mogłam przestać. - Ale kręć!
    - Jasne księżniczko. - ukłonił się i zakręcił. - O! - zawołał, gdy szyjka butelki zatrzymała się... ZNÓW NA MNIE!
    - O nie - jęknęłam. - Jak wszyscy biorą zadania to i ja też!
    Marc spojrzał na mnie zadowolony i zatarł ręce.
    - Ściągaj to bialutkie coś, co masz na sobie - powiedział całkiem serio.
    - CO?! - krzyknęłam.
    - No, ściągaj! - powiedział Vazquez, który najwidoczniej chciał COŚ zobaczyć.
    - Ale ja nie będę się przed wami rozbierać!
    - Jezu, kobieto - westchnął Isco i podszedł do mnie. Odpiął guziczki, które były z tyłu i tak właśnie zostałam w samych spodenkach i białym staniku.
    - Ładnie ci - puścił do mnie oczko, a reszta zaczęła się śmiać.
    - To nie jest zabawne! Siedzę w staniku wśród bandy facetów! - warknęłam i sięgnęłam po butelkę. - Jeżeli to będzie Marc, to się jakoś zemszczę... - powiedziałam bardziej do siebie i właśnie wycelowałam w Cristinę.
    - Pytanie. - odparła od razu.
    - Hm.. Moja kochana przyjaciółeczko - uśmiechnęłam się szeroko. - Który z obecnych tutaj piłkarzy jest najprzystojniejszy?
    - Każdy z nich tu jest przystojny. - uśmiechnęła się.
    - Ale Lola zapytała tylko o jednego. - wyszczególnił Martin.
    - No dobra... - mruknęła i odłożyła swój kapelusz obok mojej bransoletki oraz gorsetu.
    - Chyba znam odpowiedź. - odchrząknęłam, zakrywając dłonią buzię, a ona spiorunowała mnie wzrokiem.
    - Co wy takie tajemnicze jesteście, co? - zapytał Isco i spojrzał na Cris. - Proszę, wyceluj we mnie, bo później chce się dowiedzieć czy Lola również nie jest dziewicą - uśmiechnął się bezczelnie.
    - Ej, tak nie wolno! - oburzyłam się, a szatynka zachichotała cicho i zakręciła butelką.
    - Proszę bardzo! - zaśmiała się gdy faktycznie wypadło na Francisco.
    - Ej! - zawołałam z wyrzutem.
    - No to był przypadek. - zaśmiała się.
    - To szybko dawaj mi pytanie, bo zaraz będę kręcił!
    - Wygląd zewnętrzny twojej idealnej kobiety? - poruszyła zabawnie brwiami.
    - Brunetka, ciemne oczy, szeroki uśmiech i długie, długie nogi - powiedział z szerokim uśmiechem.
    - Prawda. Nie lubi blondynek - pokiwał głową Camacho.
    - Ignacio! - warknął i spojrzał na niego gniewnie. - Zamknij się.
    - Przecież sam tak mówiłeś - mruknął.
    - Mało ważne. Uwaga, bo kręcę - powiedział zadowolony i przesunął butelkę palcem tak, by wskazała na mnie. - O, Lola! Nie spodziewałem się.
    - Jasne. A co zrobisz, jeśli wybiorę zadanie?
    - Będę kazał ściągnąć ci spodenki - poruszył brwiami i dlatego skapitulowałam. - Więc, jesteś dziewicą?
    - Jestem - mruknęłam cicho.
    - Czas to zmienić, co? - zapytał głupkowato Marc.
    - Grajmy dalej - jęknęłam i unikałam wzroku Isco, który non stop mi się przyglądał.
    Piłkarze wymyślali kolejne głupie pytania oraz zadania, z którymi czasem trudno było nam sobie poradzić, ale dałyśmy radę. Kiedy miałam w sobie za dużo alkoholu, to stałam się śmielsza i nie pilnowałam się. Mówiłam wszystko, o co tylko zapytali.


***

Mam nadzieje, że się podoba. Właśnie piszemy epilog opowiadania i cóż.. Trochę smutno! 

Od Coppernicany: #AnimsThiago ♥



czwartek, 22 sierpnia 2013

Trzeci: Ej, ty zazdrosny jesteś!

 LOLA

    Wróciłyśmy do hotelu, zjadłyśmy szybki obiad i odpoczywałyśmy w pokoju. Znaczy się ja leżałam na łóżku, a Cris siedziała na leżaku na balkonie i świergotała z Tylerem. Robiło mi się niedobrze, kiedy wymieniali się jakimiś słodkimi zwrotami. ''Tak, kochanie, ja też cię kocham''. Można było zemdleć od tej słodkości!
    Rozłożyłam się wygodnie na łóżku i przymknęłam oczy.. W mojej głowie wciąż siedział Isco, którego nie rozumiałam. Na początku było wszystko okej, nawet żartował, a później tak po prostu wyszedł.
    Nie mogłam się pozbyć z głowy jego uśmiechu, którym mnie tak często obdarzał. Czułam te cholerne motylki w brzuchu, kiedy tylko o nim pomyślałam. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie jest to na pewno nic dobrego!
    - Cris - jęknęłam, wstając z łóżka i wychodząc na balkon. - Przestań już romansować.
    - Słuchaj Tyler, muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze, tak? - mówiła do telefonu. - Całusy, pa. - dorzuciła i odłożyła komórkę. - Co tam? - w końcu zwróciła się do mnie.
    - Mam pewien pomysł.. Może zaprosimy chłopaków na dzisiejszą imprezę na plaży? - zapytałam, uśmiechając się do niej szeroko.
    - Ty to serio mówisz? - mocno się zdziwiła. - Jeszcze przedtem nie chciałaś ich widzieć, a w szczególności Isco.
    - Całkiem serio! - pokiwałam twierdząco głową. - Chciałabym z nim porozmawiać. Myślisz, ze jest na mnie zły?
    - Nie wiem dlaczego miałby być zły. - wzruszyła ramionami. - Jestem tylko ciekawa dlaczego się tak zmył.
    - Ja też. I dlatego musimy się z nimi spotkać!
    - Za szybko zmieniasz zdanie moja droga. Chcesz do nich zadzwonić? Z tego co wiem, to masz tylko numer Isco.
    - Ty możesz do niego zadzwonić - powiedziałam szybko i zabrałam swój telefon do ręki. - Podać ci numer?
    - Mam dzwonić do twojego faceta? Nie będziesz zazdrosna? - zaśmiała się.
    - To nie jest mój facet, okej? Jeśli chcesz, to możesz go sobie zabrać - prychnęłam zła i wróciłam do pokoju. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jej głupich uwag.
    - Ej! No daj ten numer. - wpadła do pokoju zaraz za mną. - Żartowałam tylko.
    - Dobra - westchnęłam i podałam jej ciąg cyfr. - Zadzwoń i zapytaj, czy mają ochotę na wspólne wyjście - uśmiechnęłam się lekko.
    - Znając tą gromadkę, to zgodzą się bez zawahania. W szczególności Isco. - zaśmiała się i pokazała mi język, przykładając komórkę do ucha.
    - Widziałaś, że nie był dziś w najlepszym humorze - wyszeptałam i czekałam, aż zacznie rozmowę.
    - Halo, Isco? - mówiła. - Cześć, z tej strony Cristina... Dzwonię by zapytać czy nie macie ochoty gdzieś razem wyjść. Może jakaś imprezka na plaży? Na przykład dziś? Okay. No to do zobaczenia. - zakończyła rozmowę z uśmiechem na ustach. - No i się zgodzili. - powiedziała.
    - To świetnie! - zapiszczałam i podskoczyłam ze szczęścia. - Znaczy się to nic takiego - uspokoiłam się, kiedy zauważałam, że Cris dziwnie się na mnie patrzy.
    - Ty masz jakieś huśtawki nastrojów, serio... Może wczoraj, w drodze do domu jednak zdążyliście zmajstrować jakiegoś małego bobasa? - zapytała, nie odrywając wzroku ode mnie.
    - Zgłupiałaś?! Ja się tylko z nim całowałam! I to bez języczka - westchnęłam i podeszłam do swojej walizki. - W co ja mam się ubrać? - zapytałam sama siebie.
    - Idziemy na plażę, więc byle było ci wygodnie. - wzruszyła ramionami i sama pierwsza zajęła łazienkę.
    - Muszę wyglądać zabójczo! Rozumiesz? ZABÓJCZO - powtórzyłam dobitnie i wybrałam rzeczy z walizki.


ISCO
    Zdziwiłem się telefon od Cristiny.. Sam fakt, że ona nas zaprosiła był dziwaczny. Najpierw ledwo chciała wyjść z nami na drinka, później na lody, a teraz sama chce, byśmy z nimi poszli. Zgodziłem się, bo widziałem, że chłopacy polubili ich towarzystwo. Ja w sumie też.
    - Idziemy dziś na imprezę na plaży - krzyknąłem do nich z balkonu. Właśnie wylegiwałem się w słońcu, by moje ciało nabrało trochę koloru.
    Przy okazji rozmyślałem o Loli, która była dla mnie zagadką. Kiedy byliśmy na drinku to nie odrywaliśmy od siebie wzorku, miałem wrażenie, że jej się podobam i może coś między nami być, ale dziś była zupełnie oschła. Może wstydziła się tego pocałunku a może po prostu wczoraj była pijana? Sam już nie wiem.
    - Stary, musimy pogadać - obok mnie usiadł mój dobry przyjaciel, Ignacio.
    - O co chodzi? - zapytałem i spojrzałam na niego.
    - O przedtem. Wybiegłeś z tej lodziarni aż się kurzyło.
    - Wydaje ci się - westchnąłem i założyłem na nos okulary przeciwsłoneczne.
    - Tak Isco, ale bujać to ja, nie mnie. - zdjął mi je i nałożył na swoją głowę. - Mów co ci na sercu leży. - rozłożył się, czekając na moją odpowiedź.
    - Nic mi nie leży na sercu. Po prostu byłem zmęczony po wczorajszym drinku i dzisiejszych zakupach - odpowiedziałem spokojnie. - Oddawaj okulary, pajacu!
    - Nie oddam, dopóki nie dowiem się prawdy! - zakomunikował i przytrzymał swoją zdobycz, tak bym nie mógł mu jej odebrać.
    - Ale ty jesteś pierdolnięty - jęknąłem cicho i nabrałem powietrza. - Dobra, powiem ci. Całowałem się wczoraj z Lolą.
    - O! - wyszczerzył się. - No dobrze, ale nadal nie mogę zrozumieć dlaczego wybiegłeś?
    - Czy ty widzisz jak ona się zachowuje? Nawet nie powiedziała mi, że jest z Nowego Jorku! - oburzyłem się i wstałem z leżaka. - Na dodatek rozmawia ze wszystkimi, tylko nie ze mną.
    - Ej, ty zazdrosny jesteś. - Camacho wybuchnął śmiechem. Mi do śmiechu nie było wcale. Ani ciut, ciut!
    - Nie mam być o kogo zazdrosny. Jeśli chcesz, to możesz sobie ją zabrać. Już mnie nie interesuje - uśmiechnąłem się lekko.
    - Yhmmm, czyli nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli któryś z nas na dzisiejszej imprezie zacznie z nią tańczyć, tak bardziej osobiście? - drążył, byle sprowokować.
    - Nie, oczywiście, że nie - odparłem spokojnie, jednak w środku wszystko się we mnie gotowało.
    - Nie martw się. - wstał i poklepał mnie po ramieniu. - Żaden z nas tego nie zrobi, bo widzimy jak ci się podoba.
    - Wcale mi się nie podoba! Nie lubię blondynek!
    - Ahaaaa. Stary, no sorry, ale jakoś musisz wytłumaczyć swoje zachowanie. Co jej powiesz jeżeli zapyta o to, że wyszedłeś?
    - Że dzwoniła do mnie dziewczyna i musiałem z nią pogadać? - odparłem z szerokim uśmiechem. - Myślę, że to dobra wymówka.
    - To ty masz dziewczynę? - zaśmiał się głośno. - Kłamczuszek. - wyszczerzył się.
    - Nie mam, ale zaraz mogę kogoś mieć! I nie śmiej się, bo to jest poważna sprawa - oburzyłem się. - Taki z ciebie przyjaciel?
    - Tak, wiem że najlepszy. - poruszył brwiami. - Chcę tylko dla ciebie dobrze.
    - Skoro chcesz dobrze, to przestań rzucać jakieś głupie komentarze. Wkurzyłem się i wyszedłem, tyle - skwitowałem.
    - No dobra, bo mnie tu zaraz pobijesz... - odsunął się o krok. - I tak, wiem swoje, że Lola ci się podoba.
    - Jak zwykle pierdolisz głupoty - westchnąłem i zabrałem mu swoje okulary. - A jeśli jesteśmy przy pierdoleniu. Muszę dziś coś zaliczyć także zajmijcie się Cris i Lolą - puściłem mu oczko.
    - Buntownik. - zaśmiał się. - O Cristinę to się nie martw, bo Thiago zrobi to pewnie z przyjemnością... A Lola? Dobrze wiemy, że to ją najchętniej byś zaliczył.
    - Daj już mi spokój z tą Lolą, dobra? Ale jeśli będzie chętna, to czemu by nie? - wyszczerzyłem się.
    - No i jesteśmy przy punkcie wyjścia. - klasnął w dłonie. - Lola jest twoja. - wyszczerzył się.
    - Nie jest moja. Całowaliśmy się, bo była pijana, nic więcej.
    - A ty wykorzystałeś sytuację. Więc czemu nie doszło do czegoś więcej?
    - Sama rzucała jakimiś tekstami! - zamachałem rękoma. - Zastaliśmy Cris w pokoju i się skończyło.
    - Biedak się napalił i nie wyszło. - dlaczego on ciągle musi się ze mnie nabijać?
    - Nie byłem napalony! Gdyby tak było to wynajął bym pokój i zrobił to - odpowiedziałem.
    - Dobra Isco, rób co chcesz. Lepiej idź i zrób się na bóstwo, jeżeli chcesz tam jakąś wypaczyć. - zaśmiał się i wszedł do pokoju.
    - Taki mam zamiar - mruknęłam sam do siebie i również wszedłem do środka.


THIAGO


 Siedzieliśmy już przy barze z chłopakami. Każdy z nas delektował się tym co sobie zamówił. Czekaliśmy na Lolę i Cristinę. Ja nie mogłem się doczekać nadejścia tej drugiej. Cris wydawała mi się inna niż pozostałe dziewczyny, na które natrafiałem. Podobała mi się i to bardzo. Znakomicie prowadziło się z nią rozmowę i czułem, że ta konwersacja mogłaby się nigdy nie kończyć. Był jeden problem. Podobno miała chłopaka.
  W końcu zobaczyłem je. Zaczęły się rozglądać. Cristian pomachał do nich, by nas zauważyły. Podziałało. Po chwili stały już koło nas. Nie mogłem oderwać wzroku od szatynki, ponieważ wyglądała idealnie. Miała na sobie jasnoniebieską bluzkę i białe szorty, a na głowie spoczywał kapelusz. Zamówiły po drinku i zajęły wolne miejsca. Trafiło się, że Cristina zajęła krzesełko obok mnie.
  - Ładnie wyglądasz. - zagadałem, a ona niepewnie na mnie spojrzała.
  - Dziękuję. - odparła i spuściła lekko głowę.
  - Może masz ochotę zatańczyć? - zapytałem, wskazując na parkiet. Podniosła głowę i już miała coś powiedzieć, kiedy wyręczyła ją jej przyjaciółka.
  - Idź, idź. - prawie zepchnęła ją z krzesła.
  - Dziękuję za pomoc Lolu. - spojrzała na nią wrogo.
  - Jeżeli nie chcesz... - zacząłem smutno.
  - Nie, chodźmy. - lekko się uśmiechnęła. Wstałem i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. Położyła na niej swoją. Miała takie delikatne i drobne dłonie... Przeszliśmy razem w stronę miejsca, gdzie inni tańczyli. Okręciłem ją wokół jej własnej osi, a na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Taki mi się podobał. Muzyka nagle się zmieniła. Na wolniejszą i spokojniejszą. Przybliżyłem się do niej o pół kroku.
  - Mogę? - zapytałem, zbliżając twarz do jej ucha, a ona niepewnie skinęła głową. Właśnie, ta jej niepewność... Była tajemnicza i za razem słodka. Położyłem dłonie na jej biodrach, a ona swoje na moich ramionach. Spojrzałem w jej oczy, ale to nie trwało długo, bo od razu spuściła wzrok. Miała duże i brązowe oczy. Piękne. 

CRISTINA
 

  Zaproponował wspólny taniec, a ja nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Lola praktycznie zepchnęła mnie ze swojego miejsca i nakazała iść i z nim zatańczyć. No dobrze. Gdy stanęliśmy na prowizorycznym parkiecie, okręcił mnie wokół osi. Zawsze to lubiłam, więc się uśmiechnęłam. Nagle muzyka się zmieniła. Skojarzyło mi się to z tradycyjnym przytulańcem! Dlaczego?! Podszedł bliżej, a ja poczułam, że tętno w żyłach automatycznie przyśpieszyło tempa.
  - Mogę? - szepnął mi do ucha, a ja skinęłam głową. Przeszły mnie dreszcze. Poczułam jego dłonie na swojej talii. Ten dotyk definitywnie źle na mnie działał! Chcę do Tylera! Nie żeby coś mi się działo, ale... Cholera, będąc tu, rzadziej myślę o własnym chłopaku, a częściej o nowo poznanym piłkarzu! Tak nie powinno być. Położyłam swoje dłonie na jego ramionach i spojrzałam na jego twarz i pierwsze co zauważyłam były jego brązowe tęczówki... Którymi również patrzył prosto w moje oczy! Spuściłam wzrok. Przełknęłam ślinę i oparłam czoło o jego tors. Poczułam zapach jego słodkich perfum. Zaciągnęłam się nimi, ale tak by nie zorientował się, że to właśnie robię. Wtedy położył rozprostowaną dłoń na dolnej części moich pleców. Poczułam dziwny, ale błogi spokój. Nie obchodziło mnie wtedy nic. Bujałam się w rytm melodii z Thiago, a raczej powinnam tak teraz trwać z Tylorem!
  Piosenka się skończyła, a my zamiast się od siebie oderwać, staliśmy w identycznej postawie. Co było dziwne, Thiago jeszcze bardziej się przybliżył.
  - Dziękuję za taniec. - szepnął mi wprost do ucha, a ja przymknęłam powieki. Hipnotyzował swoim głosem.
  - Może odbijamy? - usłyszałam obok głos Vazqueza. - lekko zdezorientowana odsunęłam głowę od torsu Alcantary i spojrzałam na napastnika, a zaraz znów na Thiago. Uśmiechnął się tylko.
  - Jasne. - odparłam i zaczęłam tańczyć z Alvaro. Teraz już z głośników leciały szybkie, latynoskie rytmy. Przez jego ramię zauważyłam jak Thiago wraca do baru. Stwierdzam, że ma niebiańsko seksowny tyłek. Cristina! Ty zawsze musisz o czymś myśleć, a później sama siebie karcić. 

LOLA


    Impreza na plaży była nawet spoko. Siedzieliśmy przy barze i popijaliśmy drinki, a później Cris poszła tańczyć z właścicielem cudownego uśmiechu - Thiago. Oczywiście musiałam ją do tego namówić, bo biedaczka cały czas ma w głowie swojego frajerskiego chłopaka. Przecież jego tutaj nie ma, więc o niczym się nie dowie. A taniec to nie jest zdrada!
    Przy barze zostałam z resztą piłkarzy. Rozmawiałam z Alvaro i Ignacio, którzy żartowali sobie z Isco. Jednak ten nie odpowiadał na ich zaczepki i zaczęło się robić nudno. Na szczęście podszedł do nas, a może w sumie tylko do mnie, wysoki brunet o oczach koloru oceanu. Był po prostu niesamowity!
    - Hej. Jestem Noel - przywitał się i pocałował moją dłoń, którą mu podałam.
    - Lola - odpowiedziałam, czując, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Uśmiechnął się do mnie szeroko i puścił mi oczko.
    - Masz niezłą obstawę - spojrzał na piłkarzy.
    - To tylko znajomi - odparłam szybko. Zauważyłam, że Isco patrzył na niego jak na jakiegoś nieudacznika.
    - Fajnie. To może zatańczymy? - zapytał, posyłając mi uśmiech.
    - Ona ma już partnera do tańca - odezwał się Francisco, który nagle pojawił się obok nas. - Prawda, Lola? - zwrócił się do mnie.
    - Nic mi o tym nie wiadomo.
    - To teraz już wiesz - uśmiechnął się szeroko i chwycił moją dłoń, prowadząc do miejsca wyznaczonego do tańca.
    - A nie mówiłem?! - usłyszałam jeszcze krzyk Camacho, który śmiał się w najlepsze.
    - O co ci chodzi? - krzyknęłam, kiedy zaczęliśmy tańczyć.
    - O nic.
    - Serio? Chciałam zatańczyć z Noelem - odparłam wściekła.
    - Wczoraj chciałaś się całować ze mną - powiedział, patrząc mi w oczy. Spuściłam wzrok i uśmiechnęłam się głupkowato.
    - Tak, to było wczoraj.
    - Ok. Rozumiem - odparł smutno. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc po prostu zamilkłam.
    Podczas naszego tańca zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Kilkudniowy zarost dodawał mu kilku lat, ale jego oczy.. Cholera, miały coś w sobie. Mogłabym w nie patrzeć cały czas. Zauważyłam, że on również mi się przygląda. Uśmiechnęłam się lekko, bo właśnie doszłam do wniosku, że kompletnie się od siebie różnimy. On ma ciemne włosy - ja blond, on brązowe oczy - ja niebieskie, ale oboje uśmiechaliśmy się w ten sam sposób.
    - Isco.. - wychrapałam i spojrzałam w jego oczy. - Dlaczego dzisiaj wyszedłeś z lodziarni?
    - To skomplikowane - odparł i zamyślił się na chwilę. Nie chciałam na niego naciskać. - Może to po prostu zostawmy?
    - Jeśli tego chcesz, to okej - uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku. - Przepraszam, że tak się dzisiaj zachowywałam, ale u mnie też to jest skomplikowane.
    - Nie szkodzi - odpowiedział i zbliżył swoją twarz do mojej. Wiedziałam do czego zmierza i nie zaprotestowałam, co mnie zdziwiło. Może naprawdę tego chciałam?
    - Odbijany - usłyszałam męski głos obok nas. Okazało się, że był to Noel, którego poznałam przy barze.
    - Zobaczymy się później - zwróciłam się do Isco i posłałam mu słodki uśmiech. Skinął głową i odszedł w stronę baru.
    Ja zaczęłam tańczyć z Noelem.
 _________________________________________
 Podoba nam się fakt, że polubiliście to opowiadanie, bo my razem z Moniiką też je uwielbiamy! :) 

 Moniika chciała też Was zaprosić na swoje opowiadania [hiszpańskie-pocałunki], gdzie możemy poczytać sobie o Davidzie Villi oraz [beso-suerte] - opowiadanie o Isco! 
 Jeżeli mowa już o Guaje - VILLA, VILLA MARAVILLA ♥
Atleti grało wczoraj super, ale liczyłam na to, że Barca pokaże się od najlepszej strony! Czekamy na drugi mecz! :)
 JARAJMY SIĘ! MISIEK SIĘ OGOLIŁ ♥

sobota, 17 sierpnia 2013

Drugi: Podobno nie szukałaś faceta?

 CRIS

     Otworzyłam oczy i zobaczyłam wnętrze naszego hotelowego pokoju. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam swoją przyjaciółkę. Spała jak zabita, a że zapewne będzie miała sporego kaca, nie mam zamiaru jej na razie budzić. Zwlekłam się z łóżka, wzięłam kilka swoich rzeczy i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i się przebrałam. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Gdy wychodziłam z łazienki, Lola nadal spała, więc postanowiłam, że zamówię śniadanie do pokoju. Sięgnęłam po słuchawkę telefonu i wybrałam numer. Złożyłam zamówienie, więc zostało mi tylko czekanie. Odwracając się, zobaczyłam, że Lola się przeciąga. Próbuje wstać, ale zamiast tego, jęczy.
       - A mówiłam, nie pij tyle. - zaśmiałam się.
    - To nie jest śmieszne - odezwała się i złapała się za głowę. - Mam kaca. Moralnego też - dodała po chwili.
    - Nie dziwię ci się. Ja sobie siedzę, a tu otwierają się drzwi i widzę ciebie i Isco, całujących się. Podobno nie szukałaś faceta? - zmarszczyłam brew i spojrzałam na nią.
     - Bo tak jest! To przez ten alkohol. Czułam się przy nim.. Dziwnie - jęknęła i wstała z łóżka. - Potrzebuje drinka.
    - Może nie na czczo? Zaraz przyniosą śniadanie. - usiadłam na rogu swojego łóżka. - Zaraz... Czułaś się przy nim dziwnie? - uśmiechnęłam się pod nosem. - Sprecyzuj to.
    - Nie wiem czy dam radę coś zjeść - na jej twarzy pojawił się grymas. - Czułam się tak, jak przy Paco. To chore, bo wcale go nie znam - pokręciła przecząco głową.
    - Ej, to nie jest chore! Ja też tak się czułam na początku przy Tylerze i co wyszło? Jestem z nim szczęśliwa. - stwierdziłam.
    - Zapomniałaś, że ja mieszkam w Nowym Jorku?
    - Zawsze możesz wrócić do Hiszpanii. Dla tego chłopaka dobrze, a i dla mnie lepiej, bo miałabym cię bliżej. - wstałam, bo właśnie ktoś pukał do drzwi. Otworzyłam, a do pokoju wjechał pracownik hotelu z naszym śniadaniem. Podziękowałam i dałam mu napiwek. Wyszedł, a ja wróciłam do przyjaciółki. - Tak czy inaczej, powinnaś się zakochać! - spojrzałam na nią, a ta tylko nakryła twarz poduszką
    - Nie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł. Dobrze jest mi samej - uśmiechnęła się lekko i sięgnęła po dzbanek z sokiem. - Wiem jedno: nie mogę się już nigdy więcej zobaczyć z tym chłopakiem.
    - Dlatego, że prawdopodobnie podoba ci się bardziej niż powinien? Idziesz na prościznę Lola.
    - Ja po prostu spotykam się z facetami tylko raz. Skończyłam z związkami - uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie. - A jak spacer z Thiago?
    - Tak jakby zaliczyłam wtopę, bo stwierdziłam, że musi mieć dziewczynę, a jednak jej nie ma... A tak to normalnie. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, a później odprowadził mnie pod hotel. - włożyłam do buzi kawałek pomidora z talerza.
    - Romantycznie - puściła do mnie oczko i roześmiała się. - Podoba ci się?
    No i nastała wtedy chwilowa cisza, bo nie wiedziałam co odpowiedzieć.
    - Ten... - zaczęłam plątać.
    - Podoba? - niecierpliwiła się.
    - No przystojny to on jest... - stwierdziłam.
    - To chyba jednak ty powinnaś się zakochać w odpowiednim facecie - westchnęła i wstała z łóżka. Podeszła do szafki i wyciągnęła z niej świeże rzeczy.
    - Tylko, że ja już kocham odpowiedniego faceta. - przewróciłam oczami. - Ogarnij się i może gdzieś wyjdziemy? Jest za gorąco żeby siedzieć w hotelu. - zaproponowałam.
    - Ok - pokiwała głową i poszła do łazienki.




LOLA

    Po pół godzinie wyszłyśmy z hotelu i udałyśmy się na małe zakupy. Było gorąco, więc obie miałyśmy na sobie sukienki, które zasłaniały to, co najważniejsze. Szłyśmy do sklepu w całkowitej ciszy, bo ja jakoś nie byłam rozmowna.
    Myślałam o Isco, który cały czas siedział mi w głowie. Jego uśmiech i oczy, które są wręcz niesamowite! Cały czas czułam jego wargi na swoich, co doprowadzało mnie to szału. Ja nie chciałam się w nikim zakochiwać.. Nie chciałam? Raczej nie mogłam, bo przecież mieszkam na drugim końcu świata. A na powrót do Hiszpanii moi rodzice by się nie zgodzili.
    Weszłyśmy do ogromnego sklepu z ciuchami. Wyglądał jak supermarket, bo wszędzie były półki i regały z wieszakami. Od razu skierowałyśmy się do działu z okularami przeciwsłonecznymi, bo moje gdzieś mi zginęły.
    - O, te są ładne - wskazałam palcem na jedną parę i przymierzyłam ją. - Jak wyglądam?
    - Może być - odparła Cris i również zaczęła przymierzać.
    - Cristina.. - jęknęłam, spoglądając na grupkę chłopaków, którzy się zbliżali do tego samego działu. Tak, to byli ONI.
    - Co? - zapytała i również spojrzała w ich stronę. - Chodź, przywitamy się - powiedziała i chwyciła mnie za rękę.
    - Zgłupiałaś?! Musimy się schować! - odparłam i pociągnęłam ją w głąb sklepu.
    Jedyne, czego mi teraz nie potrzeba to akurat spotkanie z tym chłopakiem!
    - Czemu schować?! Chciałaś kupić okulary. - zdziwiła się, gdy ciągnęłam ją pomiędzy kolejne półki.
    - Chciałam, ale nie wiedziałam, że tu będzie Isco - warknęłam.
    - Czyli faktycznie chcesz go unikać? - zapytała.
    - A myślałaś, że robię sobie jaja? Ja się wczoraj z nim całowałam!
    - To nie przestępstwo. - mruknęła, przeglądając bluzki na wieszakach. - Jesteś kobietą, a on facetem. Raczej pocałunek to normalne zjawisko. - nabijała się. - Odrobina miłości ci nie zaszkodzi.
    - Cris, nie nabijaj się ze mnie - westchnęłam i podeszłam do niej. - Nie chce się z nim spotkać. Mogłabyś chociaż spróbować to zrozumieć?
    - No dobra, okay. - uniosła dłonie w geście przegranej. - No to chodź do działu z sukienkami, tam chyba nie zawitają.
    - Mam taką nadzieje - uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam za przyjaciółką.


CRIS

      Przemierzyłyśmy cały ten sklep w dłuż i wszerz. Starałyśmy się być jak najdalej od piłkarzy. Lola za bardzo bała się zakochać, czego do końca na serio nie rozumiałam. Paco to przeszłość, a ona powinna już o tym dawno zapomnieć i przynajmniej spróbować być szczęśliwa z innym facetem. Francisco to raczej miły chłopak i widać było, że Lola mu się podobała. Wtedy w klubie pożerał ją wzrokiem.
      Lola tak jak zamierzała, wybrała parę okularów przeciwsłonecznych i jeszcze jakąś sukienkę. Ja kupiłam top i szorty, czyli zestaw, w którym zawsze czuję się najbardziej komfortowo. Na sukienkę stawiam tylko wtedy, gdy już naprawę trzeba, albo tak jak dziś, czyli namawia mnie na to moja przyjaciółka.
       - To możemy iść już do kasy? - zapytałam.
       - No chyba tak, a tamci gdzie są?
       - Widziałam ich przedtem przy butach, ale to faceci, więc zapewne dawno się już ulotnili z tego sklepu. - przewróciłam oczami.
       - No to chyba możemy. - odparła i razem ruszyłyśmy w kierunku lady. Ustawiłyśmy się w kolejce i cierpliwie czekałyśmy na swoją kolej. Przeglądałyśmy drobne błyskotki, które zawsze kuszą przy kasie, gdy usłyszałyśmy głośny śmiech. Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy grupkę mężczyzn, którzy wychodzili z jednej alejki i stanęli tuż za nami.
       - O! Cześć dziewczyny. - wyszczerzył się Alvaro.
       - Hej. - odparłam i spojrzałam na Lolę. Automatycznie pobladła i otworzyła szeroko oczy, po chwili na jej twarzy malował się szok, a zaraz ciężko przełknęła ślinę. W takim stanie to chyba jeszcze nigdy jej nie widziałam.
       - Miło tak się znów spotkać, prawda? - zapytał Isco, a ta tylko skinęła głową. Nadeszła nasza kolej przy kasie, więc pociągnęłam dziewczynę za sobą. Kasjerka wczytała kody i wystawiła rachunek.
       - Może dzisiaj też dacie się gdzieś wyciągnąć? Co wy na to? - zapytał Thiago, gdy płaciłyśmy. Uśmiechał się, a ja stwierdziłam, że ma zajebisty uśmiech, a tak nie powinno być!
       - Zobaczymy. - odparłam, zauważając, że Lola unika wzroku Isco jak ognia. Usłyszałam, że mój telefon zaczął dzwonić, więc wyjęłam go z torebki. - Musimy iść. Miło było. - posłałam im uśmiech. - To Tyler. - zwróciłam się do przyjaciółki i pociągnęłam ją za sobą.
       - Miałyśmy ich nie spotkać. - jęknęła, gdy wychodziłyśmy ze sklepu.
       - Racja, lepiej gdybyśmy ich w ogóle nie spotkały. - mruknęłam i odebrałam połączenie, a przed oczami ciągle miałam obraz uśmiechniętego Brazylijczyka.
       - Cześć kochanie. - usłyszałam w słuchawce.
       - Cześć. Jak tam w Maladze? - zapytałam.
       - W porządku. Chciałem cię przeprosić Cris. - zaczął. - Miałaś rację. Masz prawo do tego, by spędzić trochę czasu z Lolą. - mówił, a ja automatycznie się uśmiechnęłam.
       - Dziękuję, że to zrozumiałeś. - odparłam cicho. To było rzadkie zjawisko. Mój chłopak przyznał się do błędu!
       - Wiesz, że tęsknię za tobą? - zapytał.
       - Ja też za tobą tęsknię. - odparłam i usłyszałam jak ktoś woła mojego chłopaka.
       - Kochanie, przepraszam, ale szef mnie woła. Zadzwonię po pracy. Kocham cię.
       - Ja ciebie też. - uśmiechnęłam się i rozłączyłam się.
       - Jesteście przesłodzeni... - usłyszałam narzekanie Loli, czyli wiem, że jestem w normalnym świecie.
       - Cristina! Lola! Jak dobrze, że was złapaliśmy jeszcze. - ze sklepu wyszli piłkarze.
       - No, bo tak pomyśleliśmy... - zaczął Martin.
       - Żebyście z nami poszły na lody! - wypalił podekscytowany Marc.
       - Lody? - zapytałyśmy równo.
       - No takie śmietankowe,  czekoladowe, truskawkowe, jakie która lubi. - dorzucił Alvaro.
       - Wiecie, my się troszeczkę śpieszymy... - zaczęła niepewnie Lola.
       - Nie prawda. - powiedział pewnie Isco. - Nie dajcie się prosić. - uśmiechnął się do mojej przyjaciółki. Ona mu się podoba, a on jej! Powinna przynajmniej spróbować się z nim umówić!
       - Ale... - ciągnęła.
       - No chodźcie. - Cristian z Marciem przejęli nasze torby, a my zostałyśmy pociągnięte dalej przez Isco, Martina i Thiago.


LOLA

    Nie wiem jak to się stało, ale poszłyśmy razem z piłkarzami na lody. Rozsiedliśmy się wygodnie przy stoliku i każdy z nas zamówił sobie swój ulubiony smak. Ja oczywiście wybrałam miętowy.
    Siedziałam obok Cristiny i Isco, który cały czas się we mnie wpatrywał i posyłał mi uśmiechy. Większość z nich ignorowałam, chociaż w moim brzuchu roiło się od motyli. Zrobiło mi się bardzo gorąco, kiedy przypadkowo dotykał mojej ręki lub nogi pod stołem.
    - Do kiedy tutaj będziecie? - zapytał się Marc, który zdążył się już umazać lodami czekoladowymi.
    - Dwa tygodnie - odpowiedziałam cicho. - Rzadko się widujemy.
    - Naprawdę? - zapytał zdziwiony Isco. - Wyglądacie na prawdziwe przyjaciółki.
    - Bo nimi jesteśmy, ale ja od trzech lat mieszkam w Nowym Jorku - odparłam, spoglądając w jego stronę. Po prostu nie mogłam się oprzeć!
    - Zawsze chciałem tam polecieć! - wtrącił się Ignacio. - Słyszałem, że mają tam dobre kluby - puścił mi oczko.
    - To prawda - zaśmiałam się cicho. - Jeśli się kiedyś zdecydujesz odwiedzić Nowy Jork, to zadzwoń.
    - Chętnie!
    - Tak, super - mruknął Francisco i odszedł od stolika. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie wyglądał na zadowolonego.
    - W jakich klubach gracie? - zapytała Cris, aby rozluźnić atmosferę.
    - Ja, Marc, Martin i Cristian gramy w FC Barcelonie - odpowiedział jej z czarującym uśmiechem Thiago. Wyglądało na to, że spodobała mu się moja przyjaciółka!
    - A ja w Getafe - dodał Alvaro.
    - Isco i ja w Maladze, ale on ma zamiar zmienić klub - mruknął Ignacio.
    - Dlaczego? - zainteresowałam się.
    - Jest dobry.
    - Nie wkręcaj kitów - usłyszałam jego głos. - Ja już będę leciał do hotelu, bo jestem zmęczony - dodał po chwili i pożegnał się z Cris. Mnie nawet nie podał ręki.
    - O co mu chodzi? - zapytałam szeptem przyjaciółkę.
    - Nie wiem. Może o Nowy Jork? - odpowiedziała cicho i wzdrygnęła ramionami. - Idź za nim.
    - Nie - odpowiedziałam hardo i zwróciłam się do chłopaków. - Wasz kolega jest chyba trochę nerwowy.
    - No zachował się trochę dziwnie.. Pójdę z nim pogadać - odezwał się Camacho, który po chwili również nas opuścił.
    Cristina rozmawiała z resztą chłopaków, a ja milczałam. Nie rozumiałam zachowania Isco i nie rozumiałam też siebie. Skoro chce go unikać, to dlaczego jest mi teraz smutno, że podszedł sobie bez pożegnania?


***

Cześć i czołem :D

Coppernicana przeżywa, że chyba będzie musiała kupić Thiago maszynkę do golenia. Hmm, jakby co to ja się dorzucę :D

A tu coś ode mnie: Kocham ligę angielską, Manchester United i wszystkie moje Diabełki ♥
Trzymajcie kciuki za Malagę!


PS. Zdradzę Wam, że piszemy 53 rozdział tego opowiadania, ale cii.. :D

czwartek, 8 sierpnia 2013

Pierwszy: Cholera, zabiłem ją!

 Lola

 Po ponad dziesięciu godzinach lotu wylądowałam na Ibizie. Taksówką udałam się do hotelu, w którym razem z Cristiną zarezerwowałam wspólny apartament z dwoma ogromnymi łóżkami, piękną łazienką oraz oddzielnym balkonem. Rodzice sypnęli trochę kasą, to obie mogłyśmy zaszaleć.
Na miejscu zjawiłam się pierwsza, więc postanowiłam wybrać sobie łóżko obok dużego okna. Uwielbiałam w nocy spoglądać w niebo i obserwować spadające gwiazdy. Zawsze wtedy wypowiadałam marzenie, które jak na razie się nie spełniło.
 Kiedy wypakowywałam swoje rzeczy z walizki drzwi od pokoju się otwarły i do pokoju weszła Cristina. Wyglądała jak zwykle pięknie.. Jej długie brązowe włosy opadały na ramiona, a oczy idealnie współgrały z kolorem sukienki, którą miała właśnie na sobie.
 - Ale się stęskniłam! - zapiszczałam i przytuliłam ją.
Tak bardzo się cieszyłam, że mogłyśmy się spotkać po takim długim czasie. Zdałam sobie sprawę, że nasze długie rozmowy telefoniczne nie mogły mi jej zastąpić.
 - Ja też. Te dwa tygodnie będą najlepsze w naszym życiu. Zobaczysz!
 - Oby tak było - pokiwałam głową i wróciłam do rozpakowywania rzeczy. - Zajęłam łóżko koło okna.
 - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się szeroko i wbiegła na swoje łóżko. - Wygodne! - zachichotała.
 - Tyler nie ma nic przeciwko naszym wspólnym wakacjom? - zapytałam, zerkając w jej stronę. Z ust Crisitiny znikł uśmiech. - Pokłóciliście się? - dodałam.
 - Trochę.
 - Trochę? O co poszło?
 - O nasze wakacje. Jest zły, że go zostawiłam i takie tam - jęknęła.
 - Typowy Tyler - mruknęłam cicho.
 Od zawsze nie przepadałam za ukochanym mojej przyjaciółki. Z Tylera zawsze było ciacho, ale niestety jego mózg nie myślał. Nie wiem nawet czy on go ma.
 - On nie jest taki zły, wiesz? Kocham go.
 - Nie rozumiem ludzi, którzy stawiają miłość na pierwszym miejscu. Co masz po tym kocham? Same kłótnie nie i nic więcej - powiedziałam i usiadłam obok niej.
 - To nie są same kłótnie. Kiedy wracam do domu to widzę jego uśmiechniętą twarz i to mi wystarcza - na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. - Zrozumiesz, kiedy się zakochasz.
 - Zapomnij - westchnęłam i sięgnęłam po papierosa. - Idę zapalić na balkon.
 - Rzuć to w końcu - usłyszałam jeszcze jej głos.
 Mój stosunek do facetów zmienił się, kiedy w szkole średniej jeden chłopak z szkoły złamał mi serce. Przez dłuższy czas nie mogłam się pozbierać, dlatego postanowiłam, że nigdy więcej nie będę już cierpieć przez jakiegoś głupiego samca, który nie liczy się z moimi uczuciami. Dobrze było mi samej i marzyłam, by tak zostało.
 - Nadal masz uraz przez Paco? - zapytała mnie Cristina, która do mnie dołączyła.
 - Nie, to już stara sprawa - pokiwałam przecząco głową i wysiliłam się na uśmiech. - Po prostu chce się realizować jako aktorka.
 - A jak ci idzie?
 - Jest dobrze. Wystąpiłam już w kilku produkcjach, ale na razie to nic wielkiego.
 - Nie mogę się doczekać aż zobaczę cię na wielkim ekranie - uśmiechnęła się szeroko i przytuliła się do mnie. - Ale rzuć te świństwo - dodała, kiedy wypuściłam w jej stronę dym.
 - Daj spokój!
 - Nie. To nie jest zdrowe, Lola.
 - I co z tego?
 - Chcesz mieć raka płuc?!
 - Nie przesadzaj - jęknęłam i weszłam do środka. Wiedziałam, że zaraz zacznie się kazanie pt. ''Palenie jest złe. Będziesz miała raka!''
 - Lola, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
 - Pewnie. Chodźmy na plaże - puściłam do niej oczko i sięgnęłam po swoje bikini.

Cristina

  Miło jest tak leżeć i wygrzewać się w słońcu, nie przejmować się niczym i czuć się wolnym. Chociaż nie potrafię myśleć o niczym... Gdy wylądowałam na miejscu, napisałam wiadomość do Tylera, że już jestem. Nie odpisał. Czyli nadal jest zły? Mam do niego zadzwonić czy poczekać, kiedy on to zrobi? Na razie chyba poczekam. Niech zobaczy, że też potrafię być uparta i stanowcza.
Wybrałyśmy z Lolą wolne miejsce na plaży i od pewnego czasu już sobie tu leżymy. Wiem, że blondynka bacznie obserwuje grupkę chłopaków, którzy grają w piłkę bliżej wody. Ja po prostu leżałam na kocu z nałożonymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie i wpatrywałam się w niebieskie i bezchmurne niebo.
  - Cristina, zaczyna się dziać. - szepnęła mi do ucha. - Ten najprzystojniejszy zdjął koszulkę! - dodała. - Ajć, jaką ma klatę. Zobacz. - wyszczerzyła się.
  - Lola... - westchnęłam. - Ja swoją idealnie wyrzeźbioną klatę zostawiłam w Maladze.
  - No, ale popatrzeć tylko możesz, prawda? - zapytała z wyrzutem, a ja ciężko westchnęłam i zsunęłam okulary na głowę. Lekko się podniosłam i... Ból i ciemność.
  - Cholera, zabiłem ją! - dopiero po chwili zaczęłam słyszeć jakieś odgłosy. Niby blisko mnie, ale jakby w oddali.
  - Przestań pierdolić! - skarcił go drugi głos. Oba należały do jakichś mężczyzn.
  - No, ale się nie rusza! - jęknął pierwszy. - Może zrobić jej usta, usta? - gdy to usłyszałam, automatycznie otworzyłam oczy i zerwałam się do pozycji siedzącej. Nie będzie jakiś obcy facet dotykał moich warg swoimi! Tamci od razu zamilknęli i zdziwieni spojrzeli na mnie.
  - Cristina, ty żyjesz! - usłyszałam radosny krzyk Loli, która po chwili zaczęła mnie dusić w uścisku. Wtedy dopiero poczułam jak bardzo boli mnie głowa. Dotknęłam prawej części swojego czoła i poczułam jeszcze większy ból. Skrzywiłam się i spojrzałam do góry. Nad nami stało kilku chłopaków, wszyscy bez koszulek i wpatrywali się na nas.
  - Lola, zaraz przestanę, jeżeli nie przestaniesz mnie dusić. - wydukałam, a ona od razu się oderwała, przepraszając mnie. - Co mi się stało? - zapytałam, zasłaniając otwartą ręką słońce, by nie raziło mnie po oczach.
  - Piłka. - odpowiedział jeden.
  - Sama tego nie zrobiła, więc który jest temu winny? - przesunęłam wzrokiem po każdym z osobna, a wtedy jak na komendę każdy pokazał na stojącego pośrodku bruneta.
  - No, ale ja nie chciałem. Przepraszam! - powiedział, przeskakując z nogi na nogę jakby miał jakieś owsiki.
  - Będziesz miała pamiątkę. Guza! - odezwała się Lola. - Chyba musimy wrócić do hotelu, by przyłożyć ci do tego jakiś lód. - stwierdziła, oglądając moje czoło. Podała mi dłoń i pomogła wstać. Wzięła oba koce oraz nasze torby. Ruszyłam po woli za nią w stronę naszego hotelu.
  - Ej! - zawołał jeden z chłopaków, który stał w winnej grupce. Obie się odwróciłyśmy. Przed nami stanął wysoki brunet z kilkudniowym zarostem. - Może dacie się gdzieś zaprosić wieczorem w zamian za zadośćuczynienie? - wskazał niepewnie na moje czoło.
  - Jeżeli się tego pozbędę... - powiedziałam i wtedy spojrzałam na Lolę. Patrzyła tylko na niego. Może to tego chciała mi pokazać?
  - Jasne. - odparła od razu, a ja zmierzyłam wzrokiem. Nie wiem czy gdziekolwiek chcę wieczorem wychodzić!
  - Może zapiszesz mi swój numer? Dalibyśmy wam znak o której i gdzie, okay? - zwrócił się bardziej do mojej towarzyszki, a ta od razu wygrzebała z torby długopis, a ten nadstawił rękę. Napisała mu swój numer na ręce! - Odezwiemy się! - zawołał i porwał się pędem w stronę przyjaciół.
  - Lola! - spojrzałam na nią.
  - No co? Słodki jest... Chodź, musimy się jakoś pozbyć tego twojego kolosa. - spojrzała na guza i skrzywiła się.

Lola

 Wróciłyśmy do hotelu i zajęłyśmy się czołem Cristiny. Szczerze mówiąc.. Nie wyglądało to za dobrze, ale lód doskonale sobie z tym poradził. Cris co chwilę jęczała, że wygląda okropnie i że do końca wakacji nie wyjdzie z naszego apartamentu. Oczywiście skwitowałam to głośnym śmiechem.
Może głupio to zabrzmi, ale z jednej strony cieszyłam się, że ten niezdarny koleś przywalił jej w głowę. Dzięki temu mamy możliwość bliższego poznania tych przystojniaków.
 Właśnie szykowałyśmy się do wyjścia. Chłopak z plaży odezwał się i zaprosił nas na drinka. Znaczy się.. Wszyscy nas zaprosili, ale tylko ten mnie interesował.
 - Jesteś gotowa? - zapytałam przyjaciółkę.
 - Jestem, a czy muszę iść? - zapytała, wychodząc z łazienki. - Ten gość praktycznie gapił się na ciebie, ja byłam tam zbędna. - dodała.
 - Oczywiście, że musisz! To przecież ty jesteś poszkodowaną - uśmiechnęłam się lekko i zlustrowałam ją z góry do dołu. - Prezentujesz się całkiem dobrze - puściłam jej oczko. - A ten chłopak.. Patrzył się, bo chciał numer.
 - Wpadłaś mu w oko i tyle... Pewnie gdyby piłka uderzyła w twoje czoło, zająłby się tobą jak małą dziewczynką. - gestykulowała rękami. - No właśnie, jestem poszkodowaną, więc mogę zostać. - usiadła na rogu łóżka.
 - Nie mów tak. Dobrze wiesz, że ja nie pakuje się w ramiona mężczyzn - odparłam spokojnie i poprawiłam swoją sukienkę. - Jak wyglądam? - zapytałam.
 - Czarująco. - puściła do mnie oczko. - A czy faktycznie muszę iść? - skrzywiła się z nadzieją, że jej odpuszczę.
 - I o to chodzi - uśmiechnęłam się szeroko. - Tak, Cris, musisz iść. Chcesz mnie zostawić samą z bandą facetów?!
 - No nie, ale równie dobrze mogłaś się nie godzić... - palnęła, tak jak to ona miała w zwyczaju. - Właśnie, ich jest banda, a nas tylko dwie!
  - Jak to nie godzić? To drink na przeprosiny, nic więcej - mruknęłam i wzdrygnęłam ramionami. - Obiecuje ci, że jeśli nie będzie ci się podobać, to wrócimy do hotelu i obejrzymy romantyczną komedie z popcornem i lodami, ok? - uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niej.
 - No i to zmienia postać rzeczy! - kiwnęła głową. - Więc możemy iść, ale nie długo! A co do filmu, to Titanic odpada! Wiesz, że irytuje mnie ten film! - przewróciła oczami.
 - Ale ja kocham ten film! Kiedy Rose żegna się z Jackiem.. To wzruszająca chwila - zrobiłam smutną minkę i chwyciłam ją za rękę. - Ale miejmy nadzieje, że ci faceci są mili.
 - Bla, bla, bla... Powiedzmy, że ci ufam. Chodźmy. Nie lubię się spóźniać. - powiedziała i wyszłyśmy z naszego pokoju.
 - Dobrze, że bar jest niedaleko hotelu i nie musimy daleko iść. Szpilki nie są do chodzenia - powiedziałam, kiedy byłyśmy już w hallu recepcji. Oddałyśmy klucz od apartamentu i wyszłyśmy na zewnątrz. Okazało się, że chłopacy przyszli pod nasz hotel. Wszyscy wyglądali cholernie seksownie. - Jak miło - szepnęłam do przyjaciółki i podeszłyśmy do nich.
 - Cześć dziewczyny. - wyszczerzył się każdy z nich.
 - Tak właściwie to pasowałoby się wam przedstawić, prawda? - zaśmiał się ten, któremu zostawiłam swój numer.
 - Racja - mruknęłam cicho i spojrzałam na niego.
 - Jestem Francisco, ale mówcie mi Isco - powiedział, spoglądając w moją stronę. - To jest Ignacio, Alvaro, Marin i Cristian.
 - Ja jestem Marc i jeszcze raz przepraszam za tą piłkę - odezwał się winowajca całego zajścia na plaży.
 - No i zostałem tylko ja. Thiago - powiedział ostatni, który posłał nam szeroki uśmiech.
 - Trochę was dużo, ale mam nadzieje, że zapamiętam wszystkie imiona. Jestem Lola - przedstawiłam się i spojrzałam na przyjaciółkę.
 - Ja jestem Cristina i nie gniewam się. - spojrzała na winowajce swojego guza, a tuż potem na właściciela szerokiego uśmiechu, Thiago.
 - To dobrze, bo to było przypadkowo. Naprawdę - zamachał rękoma.
 - Ty sam jesteś jakiś przypadkowy - zaśmiał się Isco i spojrzał na nas. - To jak? Możemy iść do baru?
 - Pewnie - odparłam i ruszaliśmy w drogę.

Cristina

  Siedzieliśmy wszyscy w klubie przy jednym narożniku. Każdy z nas miał przy sobie szklankę z zamówionym drinkiem. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z żartów młodych piłkarzy, bo jak się okazało, byli zawodowymi zawodnikami. Było nawet w porządku. Przynajmniej nie byłam skazana na Titanica, bo wiem, że i tak Lola postawiłaby na swoim. Moja przyjaciółka siedziała pomiędzy Ignacio i Isco, a ja po jednej stronie miałam mojego zamachowca, który z każdym kolejnym łykiem alkoholu coraz częściej mnie przepraszał i Thiago, z którym dosyć dobrze mi się rozmawiało. I chyba to nasza dwójka najmniej tu wypiła. Widziałam, że Lola też już ma za dobry humor.
  - Może już wystarczy? - skierowałam to pytanie do blondynki, która sięgała po kolejną szklankę z trunkiem.
 - Nie, mamo - odpowiedziała mi ze śmiechem. - Nie jestem pijana. Jeszcze!
 - Lola, ale za chwilę będziesz, a raczej to ja będę skazana na odholowanie cię do łóżka. - powiedziałam z wyrzutem. Tak będzie! Tak też było jeszcze w Hiszpanii. Pamiętam jak pierwszy raz spróbowałyśmy wódki. Odpłynęła i to ja musiałam, po cichu odprowadzić ją do domu.
 - Myślę, że wśród nas znajdzie się chętny - powiedział Cristian.
 - Ty chyba jesteś zajęty, co? - odpowiedział mu Isco.
 - Sama dojdę do łóżka. Jestem już dużą dziewczynką - puściła do mnie oczko i wypiła zawartość swojej szklanki.
 - Spokojnie, pomogę ci jeżeli będzie trzeba. - usłyszałam głos Thiago. Lekko się do niego uśmiechnęłam. Był miły... Tylko, że ja już mam Tylera!
 - Ej, ja też! Muszę jakoś przeprosić, nie? - wyrwał się Marc, a wszyscy spojrzeli na niego jak na kretyna. Niech on już przestanie przepraszać!
 - Marc, jesteś taki słodki - Lola uśmiechnęła się do niego szeroko i zamówiła sobie kolejną porcję alkoholu.
 - I tak to jest mówić jak do ściany... - mruknęłam sama do siebie i dopiłam swojego drinka.
 - Więc nie patrz na to co robi. - znów usłyszałam głos Brazylijczyka. Spojrzałam na niego. - Chcesz się przejść, przewietrzyć?
 - Ja też chcę! - wtrącił Marc, ale Thiago od razu go uziemił, podając mu swoją, jeszcze prawie całą szklankę z alkoholem.
 - To jak? - zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zgodzić się czy też nie.
 - No idź! Nic nikomu nie powiem - powiedziała blondynka i puściła do mnie oczko. - Isco, napijesz się ze mną? - zwróciła się do chłopaka.
 - Ale... - zaczęłam.
 - Odprowadzimy ją później. - odezwał się Ignacio, a ja skinęłam głową. Niech ma! Chciała szalone wakacje, niech je ma.
 - Więc idziemy? - zapytał Thiago, a ja znów skinęłam głową. Oboje wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z lokalu.
  Szliśmy chwilę w ciszy. Była trochę krępująca. Nawet nie trochę! Bardzo. Idę sobie deptakiem z obcym facetem, który zaproponował mi spacer. Normalka...
 - Na długo tu przyjechałyście? - zapytał nagle.
 - Dwa tygodnie. Dawno się nie widziałyśmy, więc chciałyśmy spędzić trochę czasu razem. - odparłam zgodnie z prawdą. - A wy?
 - Szczerze mówić, to sam nie wiem. Wróciliśmy ze zgrupowania, więc trzeba było wymyślić jakieś wakacje. Padło na męski wyjazd. - powiedział.
 - Twoja dziewczyna nie była o to zazdrosna? - zapytałam, byłam pewna, że kogoś ma. W końcu był przystojny, miły i dobrze się z nim rozmawia.
 - Nie mam nikogo. - odparł i spojrzał na mnie.
 - O, przepraszam. Więc cofam pytanie. - założyłam kosmyk włosów za ucho. Lekka wpadka, wynikająca z błędnych obliczeń...
 - W porządku, a ty? Masz kogoś?
 - Yhymm. - przytaknęłam. - Mój chłopak nie był zadowolony z tego wyjazdu. Nie lubią się z Lolą, więc zrezygnowałam z jakiegokolwiek przemycenia go tutaj.
 - Chyba nawet dobrze... - szepnął bardziej do siebie.
 - Słucham?
 - Nie, nic, nic. Tak sobie. Czasem lubię mówić do siebie. - zaśmiał się. - Spójrz tam. - wskazał kierunek. Popatrzyłam. Zobaczyłam horyzont morza, gdzie jakby zatapiało się w nim pomarańczowo-czerwone słońce. Widok zapierał dech w piersiach.
 - Wow. - jedyne co z siebie wydusiłam.
 - Piękne, prawda? - uśmiechnął się.
 - Cudowne. - powiedziałam, a on wyjął telefon i uwiecznił ten obraz na zdjęciu.
 - To co, idziemy dalej? - zapytał, a ja po prostu po woli ruszyłam. 

Lola

 Po jakimś czasie zaczęło mi szumieć w głowie. Cristina wyszła z tym brazylijskim ciachem, a mnie zostawiła na pastwę losu reszty bandy. Dobra, będę szczera, nie miałam nic przeciwko temu. Cieszyłam się, że moja przyjaciółka wyszła z innym facetem, bo miałam dość jej Tylera.. No i wpadł mi w oko ten przystojniak, który siedział obok mnie. Jednak starałam się tego nie okazywać, bo nie chciałam się z nikim umawiać.
 - Muszę wracać - jęknęłam i chciałam wstać, ale za pierwszym podejściem mi to nie wyszło. Za drugim było już lepiej. - Chyba za dużo wypiłam - dodałam po chwili.
 - Potrzebujesz pomocy? - zapytał Martin, unosząc brwi do góry.
 - Nie, dam sobie radę - odparłam i tak niefortunnie stanęłam, że wylądowałam na kolanach Isco. - Przepraszam - uśmiechnęłam się do niego słodko.
 - Nie szkodzi. Pomogę ci - odparł i objął mnie ręką w pasie.
W moim brzuchu pojawiło się stado motyli, których wcale nie chciałam czuć. Ostatni raz tak było, kiedy Paco mnie całował lub dotykał. Czułam się trochę dziwnie.
 - Okej. Wiesz, gdzie jest mój hotel - powiedziałam i ruszyliśmy w drogę. Okazało się, że nie jestem w stanie sama iść, więc Francisco zabrał mnie na ręce.
 - Odprowadzę ją i wrócę do nas - powiedział do swoich kolegów i uśmiechnął się do mnie. - Cieszę się, że jesteś leciutka, jak piórko - skierował te słowa do mnie.
 - Chce być aktorką. Muszę być chuda - odpowiedziałam mu ze śmiechem i wtuliłam swoją twarz w jego szyję. - Zimno mi - wyszeptałam, kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
 - Niestety nie mam żadnej bluzy.
 - Nie szkodzi. Jesteś gorący - palnęłam, zanim pomyślałam.
Piłkarz zaśmiał się cicho i zamilknął. Czułam się dziwnie.. Może to przez ten alkohol?
 - Jaki masz numer pokoju? - zapytał, kiedy byliśmy już w hotelu. - Zaprowadzę cię tam.
 - 10 - odparłam.
 - Ok - pokiwał głową i ruszył na górę. - Miejmy nadzieje, że Cristina już wróciła i nie będę musiał cię przebierać w piżamkę - zaśmiał się cicho.
 - Wolę spać nago - wyszeptałam prosto do jego ucha.
 - Brzmi ciekawie - odpowiedział i lekko musnął moje usta swoimi. To muśnięcie zamieniło się w namiętny pocałunek, który przerwała nam Cris, bo właśnie przekroczyliśmy próg pokoju.

***

 No i mamy pierwszy rozdział, który mamy nadzieję, że się Wam podobał :)
Mamy już tu wszystkich! 
Ej ludzie, świat się kończy - Monika ogląda mecze Realu dla Romana, a ja Bayernu dla Thiago O.o Ale co się nie robi dla ukochanych?
O, powstała zakładka z informowanymi, więc jeżeli chcecie to się tam wpisujcie, a nie zapomnimy o Was!