CRISTINA
Właśnie przekroczyliśmy próg
naszego pokoju hotelowego. Odłożyliśmy walizki w kąt i oboje z
szerokim uśmiechem, wyszliśmy na balkon. Oparłam się o barierkę
i spojrzałam w dal na plażę. Poczułam dłonie mojego chłopaka na
talii i po chwili jego brodę, którą oparł o moje ramię.
- Jest pięknie. -
uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
- Cieszę się, że jestem
tu z tobą. - zaśmiałam się.
- Mamy dla siebie calutki
tydzień, jak na razie. Później balujemy razem z Lolą i Noelem. -
zaczął nami bujać, a ja przymknęłam powieki. Gdy Tyler podał
pomysł byśmy pojechali razem na Ibizę, nie wiedziałam co myśleć.
Czy wracając do tego miejsca wszystko stanie mi przed oczami, czy
jednak może będzie dobrze, bo będę z nim? - Co będziemy dziś
robić? - zapytał, przesuwając czubkiem nosa po mojej szyi.
- Może chodźmy się
przejść? - zachichotałam.
- A już myślałem, że
zaproponujesz byśmy zostali w hotelu. - zrobił smutną minkę, a ja
się zaśmiałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Sam mówiłeś, że
będziemy sami cały tydzień. - puściłam do niego oczko i
pociągnęłam w stronę wyjścia.
Najpierw przeszliśmy się
brzegiem plaży, smażąc się promieniami słonecznymi. Później
poszliśmy do miasta. Kupiliśmy lody i usiedliśmy przy fontannie,
podbierając sobie nawzajem różne smaki deseru.
- Tu był gdzieś taki
fajny sklep z ubraniami... - zaczęłam się rozglądać.
- Kochanie, sklep z
ubraniami? Chcesz mnie wykończyć na starcie? - otworzył szeroko
oczy i spojrzał na mnie błagalnie.
- Oj od razu wykończyć...
- zaśmiałam się. - Tobie też coś kupimy. - chwyciłam za jego
dłoń i słodko się uśmiechnęłam.
- No dobra, ale nie
siedźmy tam pół dnia! - pogroził mi palcem. Wstał i ruszyliśmy
w stronę ciągu budynków.
- Cristina! - usłyszałam
znajomy głos, gdy przeglądaliśmy z Tylerem wieszaki z ubraniami.
Ledwo zdążyłam się odwrócić, a już byłam przez kogoś mocno
ściskana. Dopiero po chwili zorientowałam się kto to był.
- Marc! - pisnęłam z
szerokim uśmiechem na twarzy. - Jak miło cię widzieć! -
dorzuciłam. - Poznaj, to mój chłopak Tyler, a to Marc. - podali
sobie dłonie. - Jesteś sam czy przyjechałeś z kimś?
- Miałbym przyjechać
sam? Żartujesz?! - zaśmiał się. - Jesteśmy wszyscy, a nawet z
nadwyżką. - wyszczerzył się wskazując za siebie. Zbliżała się
do nas grupa chłopaków i dziewczyn. Pierwszą osobą jaką
zauważyłam... Nie, to nie był Thiago... Jego zobaczyłam jako
drugiego. Była to ciemnowłosa dziewczyna, przyklejona do ramienia
Isco. Pocieszył się chłopak, ale nieodpowiednio! Otworzyłam
szeroko oczy ze zdziwienia,
- Isco, jak mogłeś
zamienić Messiego na to zapchlone coś?! - nie hamowałam się, a
ona zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół. Przy niej nigdy tego
nie robiłam, a sama zauważyłam, że ostatnimi czasy nie byłam
taka jak jeszcze rok temu. Nie rozklejałam się z byle powodu i to
co chciałam powiedzieć, mówiłam. Stałam się odważniejsza i
pewniejsza siebie. Alarcona zamurowało, a dziewczyna spojrzała na
mnie z mordem w oczach.
- Monica! - zawołał
Tyler i zaczął się z nią witać, a ja przewróciłam oczami.
- To wy się znacie? -
zdziwił się Francisco.
- Tyler to mój kuzyn. -
zapiszczała, a mi się w kieszeni nóż otwierał.
- Nie martw się, my też
za nią nie przepadamy... - usłyszałam za sobą i odwróciłam się.
Był to Alvaro. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go na powitanie.
- Gdybym mogła, wydrapała
bym jej oczy. - szepnęłam mu do ucha, a on się zaśmiał. Dalej
przywitałam się z Ignacio, Cristianem i Martinem. Później
przedstawili mi Llorenę, dziewczynę Tello, Maitę, partnerkę
Martina oraz uwaga, dziewczynę Marca - Violę. No dla mnie to był
największy szok. Bartra ma dziewczynę! Ale nawet jak stali obok
siebie to wyglądali ze sobą idealnie. Oboje ciągle się
uśmiechali. Na samym końcu stali Thiago i Rafael, coś do siebie
szeptali. Gdy na nich spojrzałam, oni spojrzeli na mnie. Pomimo
wszystkiego, posłałam im lekki uśmiech. Obaj odpowiedzieli tym
samym.
- Naprawdę, bardzo miłe
spotkanko. - powiedziała Monica i znów przylgnęła do Isco, a
Tyler stał obok i cieszył się jak małe dziecko, że zobaczył
swoją kuzynkę.
- Ej, tylko Loli tu
jeszcze brakuje! - zawołał Alvaro.
- Lola przyjedzie, ale za
tydzień i z Noelem. - wypalił Tyler.
- Super. - powiedział
Isco, ściskając usta i poruszając brwiami.
- I w końcu będziemy
mogły poznać obie dziewczyny, o których w zeszłym roku się tyle
osłuchałyśmy. - Maite zwróciła się do Lloreny.
- Masz rację. - odparła
Lopez. - Ja to już po woli zaczynałam się robić zazdrosna. -
puściła do mnie oczko.
- Monica, długo już
jesteście razem? - spojrzałam na nią, z dalszą chęcią mordu.
- Od półtora miesiąca,
a co? - odparła, wyszczerzając zęby.
- Nie, nic, nic... -
mruknęłam. Powiedziałabym coś, ale... A z resztą, co mi tam?! -
Cudownie razem wyglądacie, ale ja jednak preferuje widok Isco z
blondynką u boku. - szeroko się uśmiechnęłam i sama ruszyłam w
stronę wyjścia ze sklepu. Po chwili dogonił mnie mój chłopak,
obejmując mnie ramieniem.
- Kiedy w końcu z Monicą
przestaniecie sobie skakać do gardeł? - westchnął. - Ona jest
moją jedyną kuzynką, a ty kobietą. Nawet fajnie, że spotyka się
z Isco.
- Tyler... Oj, nie lubię
jej i tyle. - mruknęłam.
- Chcą żebyśmy dziś
wieczorem z nimi poszli na imprezę. Zgadzasz się?
- Może... Jeżeli nie
będę miała ciągle przed sobą twojej kochanej kuzyneczki, to może
i dobrze będę się bawić... - westchnęłam. - Straciłam ochotę
na zakupy. Chodźmy coś zjeść. - powiedziałam. Odwróciłam się
tylko na chwilę i jak na złość zobaczyłam jedynie starszego
Alcantarę. Za pierwszym razem jakby spłynęło to ze mnie jak woda
wylana z wiaderka, ale teraz? Teraz coś zabolało.
LOLA
Leżałam w łóżku razem z
Noelem i oglądaliśmy ostatni odcinek naszego ulubionego serialu,
kiedy rozdzwonił się mój telefon. Nie chciało mi się wstać, ale
kiedy brunet zakomunikował, że dzwoni Cristina to szybko
przyłożyłam sobie telefon do ucha.
- Cześć, Kochana - zaświergotałam radośnie i wtuliłam się w ramię swojego chłopaka. - Jak tam na Ibizie? Słoneczko świeci?
- Cześć, Kochana - zaświergotałam radośnie i wtuliłam się w ramię swojego chłopaka. - Jak tam na Ibizie? Słoneczko świeci?
- Świeci, grzeje i wszystko to co ma
gwarantować. - powiedziała szybko, tonem jakby była czymś
zdenerwowana. - Pamiętasz ukochaną kuzyneczkę Tylera?
- Tą, której nie cierpisz? Kojarzę -
odpowiedziałam i posłałam Noelewi szeroki uśmiech.
- Tak, ta. Jest tu i już działa mi na
nerwy. Wydrapałabym jej oczy i ty pewnie też zaraz będziesz mieć
na to wielką ochotę.
- Dlaczego? Zrobiła coś złego? -
zapytałam, mając złe przeczucia. Głos Cristiny pokazywał, że
jest zła i smutna, co mnie zmartwiło.
- Prócz tego, że przyczepiła się do
naszych przyjaciół, a w szczególności do jednego, to nic. -
warczała.
- Możesz mówić jaśniej? Pojechała
razem z wami? - dopytywałam się.
- Jaśniej? Twój Isco sobie ją teraz
pewnie puka. - była zła, zła i to cholernie. - Jest tu też Marc,
Cristian i Martin ze swoimi dziewczynami, plus Ignacio i Alvaro. I
wiesz kto jeszcze? - mówiła podniesionym tonem, jakby miała o coś
pretensje.
- Poczekaj chwilkę - wyszeptałam i
zakomunikowałam Noelowi, że idę do drugiego pokoju. Podniosłam
swoją chudą pupę i skierowałam się do własnej garderoby.
Usiadłam na puszystym dywanie i skuliłam nogi. - Jak to Isco ją
teraz puka? - zapytałam, próbując się nie rozpłakać. Przez cały
ten czas próbowałam o nim nie myśleć i nie czytać o nim w
internecie. Sądziłam, że to zamknięty rozdział, ale pomyliłam
się. - Jest tam też Thiago, prawda? Dlatego jesteś taka zła?
- Nie, skaczę ze szczęścia. Lola,
obiecałyśmy sobie, że zapominamy o nich... Teraz go zobaczyłam
i... A Isco jest z Monicą. - powiedziała łamiącym się głosem.
- Bo zapomniałyśmy - powiedziałam
pewnie. Chciałam i musiałam jej pokazać, że musimy być silne. -
Cris, nie łam się. Jesteś tam z Tylerem, swoją wielką miłością.
A jeśli Isco kogoś ma, to powinnam mu życzyć powodzenia, prawda?
- westchnęłam i poczułam na swoim policzku samotną łzę.
- Masz rację. Wiesz, dziś zdałam
sobie sprawę, że brakowało mi tych kretynów. - zaśmiała się. -
Marc ma śliczną dziewczynę! Udało mu się w końcu! - mówiła
weselej. - I idziemy z Tylerem z nimi dziś na imprezę. Trzymaj
kciuki żebym nie zabiła tej czarnej suki.
- Marc ma dziewczynę?! Naprawdę? -
zaśmiałam się cicho i westchnęłam głośno. - Mi też ich
brakuje. Myślisz, że będą chcieli się ze mną zobaczyć? -
zapytałam i wstałam z dywanu. - I zostaw ją w spokoju. Ona
uszczęśliwia Isco - dodałam poważnie.
- Chyba tylko w łóżku. - prychnęła.
- Pytali o ciebie, więc chcą żebyś tu była.
- To boli, wiesz? Ja spałam tylko z
Isco - jęknęłam i oparłam głowę o ścianę. - To miłe. Ja
również chce się nimi zobaczyć - na mojej twarzy pojawił się
lekki uśmiech.
- Wybacz. - mruknęła. - Jak myślisz,
w co mam się ubrać na tą imprezę? I najchętniej dopiekłabym tej
całej Monice.
- Jak to w co?! W najlepszą sukienkę,
jaką masz! - zapiszczałam i przypomniałam sobie nasze zakupy w
Nowym Jorku, kiedy mnie odwiedziła. - Chyba zabrałaś te nowe
sukienki, co?
- Tak, wzięłam je. - zaśmiała się.
- Zaraz coś sobie wybiorę.
- No i super! Ja już jestem spakowana
- uśmiechnęłam się szeroko. - Szkoda, że mnie dziś z wami nie
będzie, ale Noel musi zostać w Nowym Jorku i uporać się z
rozwodem rodziców. Bardzo to przeżywa i powinnam go wspierać.
- Rozumiem. Pozdrów go. - powiedziała.
- Lola, czekam na ciebie. Chłopcy też. - zaśmiała się. - Musisz
poznać dziewczyny. Na pierwszy rzut oka wydają się fajne, no z
wyjątkiem kuzynki Tylera!
- Zadzwoń później i mi wszystko
opowiedz, dobrze? Pozdrów chłopaków i powiedz, że bardzo się za
nimi stęskniłam! Szczególnie za Bartrą - powiedziałam i wyszłam
z garderoby. Noel siedział w kuchni z kubkiem kawy. - Cris pozdrawia
- wyszeptałam mu do ucha i przytuliłam się do niego. Uśmiechnął
się szeroko i dał znak, bym też ją pozdrawiała. - Noel również
pozdrawia - powiedziałam do komórki.
- Jasne, podziękuj. Ja już będę
kończyć. Idę sobie coś przygotować do przebrania. - mówiła. -
Pa Lola. Do usłyszenia.
Usiadłam obok Noela i posłałam mu
lekki uśmiech. Było mi go bardzo szkoda, bo ostatnio przeszedł
bardzo wiele. Jego rodzina właśnie się rozpadła, a on nie wie, co
robić.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze. Masz mnie - chwyciłam go za dłoń.
- Wiem. I to jest najważniejsze - odpowiedział i ucałował moją dłoń.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze. Masz mnie - chwyciłam go za dłoń.
- Wiem. I to jest najważniejsze - odpowiedział i ucałował moją dłoń.
CRISTINA
Wybrałam jedną z sukienek i
przebrałam się. Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w kierunku klubu
na plaży, gdzie się umówiliśmy. Po dziesięciominutowym spacerku
byliśmy z Tylerem już na miejscu. Jak się okazało, tamci też już
byli. Zajęli dwa ogromne narożniki. Przywitaliśmy się z nimi i
usiedliśmy do przy tym, gdzie było miejsce. Na szczęście nie był
to stolik, gdzie siedział Thiago ze swoim bratem, ale na
nieszczęście była tam Monica! Przy tamtym stoliku siedzieli bracia
Alcantara, Martin z Maite, Camacho i Cristian z Lloreną, a przy
naszym Marc z Violą, Isco z czarną pajęczycą, Alvaro no i nasza
dwójka. Faceci oczywiście wpadli w temat piłki nożnej, Mo łasiła
się do Alarcona i ciągle przytakiwała to jemu, to Tylerowi. Ja
natomiast znalazłam wspólny język z dziewczyną Bartry. Jacy oni
są do siebie podobni! Oboje lubili rozmawiać, śmiać się i gadać
od rzeczy. Violi to się rzadko zdarzało, ale Marc to już robi,
nawet o tym nie wiedząc!
- Długo jeszcze będziecie
gadać o tej piłce? - wtrąciła się Violetta w pewnym momencie.
- Skarbie, to nie zależy
od nas. To tak samo przychodzi... - jęknął Marc i ucałował ją w
sam czubek nosa.
- No, bo chciałabym
zatańczyć! - jęknęła czerwonowłosa.
- Tańczyć? Ktoś tu chce
tańczyć?! U mnie też przynudzają, więc zapraszam. - tuż przy
naszym stoliku, jak na zawołanie pojawił się Rafael i wyciągnął
Violę. Ta tylko pokazała język swojemu chłopakowi i poszła za
Alcantarą.
- Tyler... - powiedziałam.
Mógłby się domyślić! Ten tylko skorzystał z okazji i przysunął
się do Bartry, ciągle trajkocząc coś o jakimś ważnym meczu dla
Barcelony. A to niby kobiety to wielkie plotkary! Ja mu o tym jeszcze
przypomnę, naprawdę!
- Trudno kochanieńka,
będziesz się nudzić. - szepnęła jadowicie Monica, siedząca
teraz obok mnie. Nie dość, że to mnie wkurza samą obecnością,
to śmie się jeszcze odzywać.
- Na to wygląda. -
warknęłam.
- Udało mi się, wdrożyć
w świat sławy, a ty tkwisz przy moim kuzynie. Jestem lepsza. -
śmiała się, patrząc mi prosto w oczy! Miałam ochotę chwycić za
jej kudły i je wyszarpać. Co ona sobie wyobraża?!
- A bądź sobie nawet i z
księciem Williamem. Ja przynajmniej mam szczerych przyjaciół. -
spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Poszłabym zatańczyć.
- powiedziała głośno i spojrzała na mnie. Nikt jakby nie
usłyszał. Chłopcy rozmawiali dalej. Chciała tym coś udowodnić?
Zaśmiałam się w duchu.
- Nudzi mi się. -
jęknęłam.
- To chodź, zatańczymy!
- zerwał się Alvaro i pociągnął mnie na parkiet. Kątem oka
śledziłam Monicę. Siedziała naburmuszona. - Ma minę jakby
wdepnęła w psie gówno. - zaśmiał się.
- Czyli widzę, że
kochacie ją tak samo jak ja. - odparłam, gdy ten obracał mnie
wokół mojej osi.
- Proszę... Lata za Isco
jakby jej góry i niebo obiecał. Znalazł taką cizię i ma. Szkoda
mi tylko Loli, gdy tu przyjedzie i zobaczy z czym on się teraz
zadaje. - mówił.
- Racja. Rozmawiałam już
z nią o tym.
- I?
- Powiedziała sobie, że
chce o nim zapomnieć.
- A ty i Thiago? - zapytał
cicho po chwili. Spuściłam wzrok.
- A co ma być? Nic.
- Dobra, nie wnikam. -
puścił do mnie oczko. Po skończonej piosence, podziękował za
taniec i wrócił do stolika. Ja z tego zrezygnowałam. Klub był na
takim jakby podwyższeniu nad brzegiem plaży. Usiadłam na skraju
drewnianych schodów. Było tu pusto i ciszej, więc mogłam
przynajmniej usłyszeć swoje myśli. Vazquez zapytał o Alcantarę.
Nie wiem czy wie o tym co się wydarzyło w zeszłym roku, ostatniej
nocy, ale... Czy to było widać, że Thiago mi się podobał?
Wpatrywałam się w ciemne niebo i księżyc, który odbijał się w
tafli wody.
- Można? - usłyszałam i
spojrzałam do góry. Obok mnie stał właśnie Thiago.
- Tak. - powiedziałam
niepewnie. Usiadł obok i również utkwił wzrok na horyzoncie.
- Jak się masz? - zapytał.
- Dobrze. A ty? - odparłam cicho.
Przyznaję, czułam się niezręcznie.
- Wszystko okej. Jakoś leci - na jego
twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Ładna z was para - dodał po
chwili milczenia.
- Dzięki. - szepnęłam, bo co mu
miałam odpowiedzieć? Mój wzrok dziwnie przeniósł się na jego
nadgarstek prawej ręki. Nosił moją bransoletkę. Co to mogło
oznaczać? Znalazł ją i szkoda mu było wyrzucać? Mógł dać
siostrze albo mamie, a on ją tak po prostu nosił. Zorientował się,
że ją zauważyłam. Również na nią zerknął.
- Mam nadzieje, że nie jesteś zła,
że ją zatrzymałem - odezwał się.
- Skądże, nie! Zgubiłam ją i
okazała się twoim znaleziskiem. - odwróciłam wzrok, byle nie
spojrzeć na jego twarz i w oczy.
- Cieszę się - powiedział i
delikatnie chwycił mnie za brodę i pokierował nią tak, bym
spojrzała na niego. - Wiele o tym wszystkim myślałem. Możemy o
tym porozmawiać? - zapytał.
- Ciągle rozmawiamy. -
powiedziałam i znów uciekłam swoim wzrokiem. Bałam się mu
spojrzeć w oczy. Jeszcze chyba nigdy się tak niczego nie bałam!
- Ale nie o tym, co się wtedy stało.
Uciekłaś i zostawiłaś mnie tam samego. Bez żadnych wyjaśnień..
- wyczułam w jego głosie smutek i trochę złości. I wcale mu się
nie dziwiłam.
- Jeżeli o to chodzi, to nie żałuję.
Też wtedy tego chciałam, ale rano miałam mętlik w głowie i
zdecydowałam się jak najszybciej wrócić do domu. - powiedziałam
i poczułam, że pojedyncza łza spływa mi po policzku. - Ja miałam
swoje życie, poukładane i spokojne, ale... - spuściłam głowę.
- Ale postanowiłaś się od tego
wyrwać i pobawić mną?
- Nie! - odparłam automatycznie. Mógł
tak pomyśleć. - Żyłam sobie spokojnie w Maladze z chłopakiem,
ale na wakacjach poznałam ciebie i... - przymknęłam powieki. -
Proszę, nie utrudniaj mi tego jeszcze bardziej. - schowałam twarz w
dłoniach.
- Myślisz, że dla mnie to wszystko
jest łatwe? - zapytał z wyrzutem. - Jestem w tobie zakochany! I
uwierz, nie jest mi łatwo patrzeć na ciebie i twój perfekcyjny
związek!
- A mi jest łatwo? - zapytałam z
wyrzutem. - Wtedy w Maladze, wszystko stanęło mi przed oczami.
Cholera, nawet w uśmiechu twojego brata, widziałam twój uśmiech!
- Więc dlaczego nie zostawisz Tylera i
nie spróbujesz ze mną? Co cię powstrzymuje?
- Z Tylerem mi się układa. Nie
potrafiłabym z nim zerwać. - spojrzałam na niego. Był smutny, a
ja miałam ochotę się do niego przytulić. Gdyby nie to, że jest
tam Tyler, pewnie bym to zrobiła.
- To chyba wszystko, co chciałem
wiedzieć - mruknął smutno. - Nie martw się, nie powiem nic
twojemu chłopakowi. Chce, byś była szczęśliwa - uśmiechnął
się i odszedł.
W tym momencie miałam ochotę
wybuchnąć płaczem. Znów. Kocham go. I właśnie teraz sobie to
uświadomiłam, tak naprawdę. Chciał wszystko tylko wyjaśnić i
nic nie kombinować, bym była szczęśliwa z innym. Kocha mnie.
Powiedział to. Ale czy ja teraz będę w pełni szczęśliwa z
Tylerem? Wyjęłam z kopertówki paczkę chusteczek higienicznych, by
wytrzeć łzy. Przez przypadek wytrąciłam swój telefon. Na
wyświetlaczu widniało powiadomienie o wiadomości od Loli. Pytała
jak tam impreza i czy Monica nadal żyje. Nie bawiłam się w
odpisywanie. Od razu wykręciłam jej numer. Odebrała zaraz po
pierwszym sygnale.
- Lola ratuj. - powiedziałam przez łzy.
- Lola ratuj. - powiedziałam przez łzy.
- Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?!
- Ja nie potrafię się oszukiwać. Ja
go kocham.
- Cristina.. - westchnęła. -
Rozmawiałaś z nim?
- Przed chwilą. - kiwnęłam głową.
- On... Ja... - jąkałam się. - Powiedział, że mnie kocha, ale
nic nie zrobi, bo chce mojego szczęścia.
- Ja też pragnę twojego szczęścia,
dlatego przylecę jak najszybciej i ogarnę cię! Kochasz Tylera i to
się liczy - w jej głosie było słychać niepewność. Chyba sama
siebie przekonywała co do racji jej słów.
- Kocham, ale... Ja już sama nie wiem.
Czuję się gorzej niż wtedy po nocy spędzonej z Thiago. Jakbym
dostała kamieniem w głowę.
- Może powinnyśmy wybrać inne
miejsce na wakacje? Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na spotkanie
z Isco.
- Zacznijmy od tego, że to Tyler z
Noelem uparli się na Ibizę, więc to im podziękuj! A z resztą
skąd miałam wiedzieć, że oni znów tu będą? Że znów Thiago
zrobi mi z mózgu paćkę i zaraz nie będę nawet wiedzieć jak się
nazywam!
- Cris, uspokój się. Miałyśmy o
nich zapomnieć, pamiętasz? - zapytała. - Za godzinę będę miała
samolot.
- Przylecisz, naprawdę?! A co z
Noelem? - otworzyłam szeroko oczy.
- Doleci do nas. On jest dużym
chłopcem i sobie poradzi, a ty zagubioną dziewczynką, która mnie
potrzebuje - powiedziała poważnie.
- Dziękuję ci. - szepnęłam. - Muszę
się ogarnąć i wracać, bo będą się niepokoić.
- Trzymaj się. Niedługo będę -
mruknęła i rozłączyła się.
Wstałam i wyrzuciłam do kosza
zużyta chusteczkę. Zrobiłam kilka kroków, ale po chwili zostałam
odciągnięta przez kogoś do baru.
- Jeszcze tam nie wrócisz, chyba, że
chcesz żeby zaczęły się pytania dlaczego płakałaś? - paplał
młody Brazylijczyk, Rafa. Zamówił dwie setki. - Płacząca
dziewczyna i to jeszcze przez mojego brata... To zawsze przeze mnie
dziewczyny płakały. - powiedział i podał mi kieliszek. Wypiłam
alkohol jednym przechyleniem kieliszka. Skrzywiłam się.
- Bywa. - mruknęłam.
- Zapewne zachwalał bym teraz swojego
brata, ale nie chcę żebyś mi się tu jeszcze bardziej rozpłakała,
więc zapraszam do tańca. - wyciągnął dłoń. Rafa był szalony i
zabawny, to było pewne. Porwał mnie w tłum tańczących. Do
stolika wróciłam dopiero po dziesięciu minutach, bo po drodze
odbili mnie jeszcze Cristian i Marc, ale na końcu i tak jeszcze
zatańczyłam z Alcantarą. Stwierdził, że już nic po mnie nie
widać, więc możemy spokojnie wracać. Tak, zdecydowanie był
szalony. Przy stoliku, nie żebym się rozglądała, ale ani przy
jednym, ani przy drugim nie było Thiago. Ulotnił się. Może nawet
i lepiej?
***
Powrót na Ibizę! Jaramy się ♥
I mamy tu teraz większą liczbę bohaterów :D I tak, jest już Viola - Nataleczka, if you know what I mean?