niedziela, 26 stycznia 2014

Dwudziesty czwarty: Przecież wiesz jak to jest się zakochać!

 LOLA

    Po spotkaniu z moimi rodzicami byłam przybita. Wiedziałam, że mamie nie spodoba się to, że wyszłam za mąż, ale nie sądziłam, że zareaguje tak źle. Tata dziś jej się przeciwstawił, ale to nic nie pomogło. Mama zawsze wychodziła na swoje i dostawała to, czego chciała. Jednak teraz tak nie będzie, bo ja nie zamierzam zrezygnować z Francisco.
    - Kochanie, uśmiechnij się - powiedział Isco i położył swoją dłoń na moim kolanie. Właśnie byliśmy w drodze do jego rodzinnego miasta Benaldameny.
    - Myślę o moich rodzicach. - szepnęłam.
    - Domyśliłem się - westchnął. - Ale może twoja mama jeszcze zmieni zdanie? Miejmy nadzieje, że twój ojciec z nią porozmawia.
    - Ona nie zmieni zdania. Nie słyszałeś tego?
    - Słyszałem, ale jesteś jej jedyną córką. Coś musi się w niej złamać. - stwierdził Isco, zmieniając bieg.
    - Może kiedyś, ale na pewno nie teraz - mruknęłam, czując na swoich policzkach łzy. - Jednak będę silna, bo to ty jesteś dla mnie najważniejszy.
    - Hej skarbie, nie płacz. - powiedział i złapał za moją dłoń, uniósł ją do góry i ucałował jej wierzch.
    - Nie powinnam, bo zaraz spotkamy się z twoimi rodzicami - powiedziałam i obejrzałam się w lusterku. - Wyglądam okropnie.
    - Dla mnie zawsze jesteś piękna. - powiedział uśmiechnięty.
    - Jesteś cudowny, wiesz? - zapytałam i zabrałam się za poprawianie makijażu. - Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, abyśmy się u nich zatrzymali?
    - Uwierz, gdy moja mama słyszy słowo 'hotel', dostaje jakiegoś napadu! - śmiał się. - Mam duży dom, a i na moim starym łóżku spokojnie się zmieścimy.
    - Czyli dziś zobaczę twój stary pokój? - zapytała z uśmiechem, przysuwając się do niego.
    - Tak - pokiwał głową i skradł mi szybkiego całusa w usta.
    - Aż jestem ciekawa jak wygląda. - zaśmiałam się.
    - Nie domyślasz się jak może wyglądać pokój chłopaka, kochającego piłkę nożną? - wyszczerzył się.
    - Nie - zachichotałam cicho. - Ale myślę, że na ścianach masz pełno plakatów piłkarzy!
    - I gołych kobiet - puścił mi oczko, a ja walnęłam go w ramię.
    - Dopilnuję, żebyś to pościągał.
    - Oj dobra. - pokręcił głową. - I w końcu poznasz Messiego!
    - Już nie mogę się doczekać! Zabierzemy go do nas? Do Madrytu? - zapytałam.
    - Pytanie... - uśmiechnął się. - To oczywiste. Byłem na Ibizie, więc samego nie mogłem go zostawić. Rodzice się nim opiekowali.
    - Super! Mamy już dziecko - wyszczerzyłam się i pogłaskałam go po policzku.
    - Jesteśmy na miejscu - powiedział i zatrzymał samochód. W tym momencie w moim brzuchu poczułam dziwny skurcz. I nie był on przyjemny.
    - Dziwnie się poczułam. - szepnęłam.
    - Hej, nie bój się - odpiął swój pas i odwrócił się w moją stronę. - Moi rodzice cię pokochają - dodał i pocałował mnie w czoło.
    - Myślisz? - zapytałam, a on się zaśmiał i mi przytaknął. Wysiadł z samochodu i obszedł go, otwierając mi drzwi.
    - Madame, zapraszam. - wyszczerzył się.
    - Isco, ja tam nie idę - westchnęłam i zakryłam twarz w dłoniach. - Boję się.
    - Nie masz czego. Dalej, chodź - odpowiedział i podał mi dłoń, którą niechętnie złapałam.
    - Francisco! W końcu! - usłyszeliśmy damski głos, dobiegający od budynku. - Pokaż mi tą swoją żonę! - kobieta zbiegła po kilku schodkach i po chwili już przy nas stała.
    - Mamo! - zawołał i mocno ją przytulił. - To jest Lola - objął mnie w talii i ucałował w policzek.
    - Jakaś ty piękna! - puściła do mnie oczko i wycałowała w oba policzki. - Wchodźcie do środka. Reszta już na was czeka.
    - Mówiłem, że będzie dobrze. - szepnął mi do ucha, a ja poczułam się odrobinę lepiej. Ruszyliśmy po woli za kobietą. Weszliśmy do środka, a tam w korytarzu czekało na nas dwóch mężczyzn. Jak się domyślałam, ojciec i brat mojego męża. Już mieliśmy do nich podejść, kiedy nagle z jakiegoś pomieszczenia wypadł dorosły, biszkoptowy labrador.
    - Messi! - ucieszył się Isco i przykucnął przy nim, głaszcząc go po łbie.
    - Cześć, psinko - uśmiechnęłam się szeroko i dołączyłam do Isco. - Jest śliczny.
    - To akurat po swoim panu - puścił do mnie oczko, nie przestając go głaskać.
    - Synu, może przedstawiłbyś mi synową? - zapytał jego ojciec, który chyba ma na imię Paco. Nie pamiętam dokładnie.
    - A tak właśnie... - zmieszał się Isco i wstał. Zrobiłam to samo. - Tato, to jest Lola, moja żona. - uśmiechnął się. - Lolu, to mój tata, Paco, a dalej brat Antonio.
    - Miło mi was poznać - powiedziałam nieśmiało i uścisnęłam ich dłonie.
    - Jest niezła - powiedział Antonio i szturchnął ręką Francisco.
    - Uważaj sobie, to żona twojego brata - Paco pogroził mu palcem.
    - Zapraszam na obiad, bo na pewno jesteście głodni - powiedziała jego mama i udaliśmy się do jadalni, gdzie usiadłam obok Isco, a naprzeciwko nas siedział Antonio z mamą. Ojciec, jako głowa rodziny siedział na środku.
    - Oczywiście cieszymy się, że nasz syn postanowił się ożenić, ale zastanawia nas to, czemu tak nagle na to wpadliście? - zapytał ojciec Isco.
    - Musiałem ją sobie zaklepać, bo kręciło się wokół niej dużo niepożądanych kolesi - odpowiedział mu ze śmiechem mój mąż.
    - To nieprawda - zachichotałam cicho. - Gdyby nie jego zazdrość, to pewnie to spotkanie miałoby miejsce rok temu.
    - Isco zawsze był porywczy. - zaśmiała się Maria. - Zawsze mu tylko piłka w głowie, ale jak widać, znalazł i odpowiednią kobietę dla siebie.
    - Mamo, prawda, że jest piękna? - zapytał i szybko pocałował mnie w policzek. - I utalentowana! Lola jest aktorką.
    - Czekaj, czekaj.. - mruknął Antonio i zmrużył oczy. - To ty jesteś tą aktorką z gali? Przez którą mój brat nie mógł spać?
    - Nie mogłeś spać? - zapytałam go ze śmiechem.
    - Wcale nie! - uniósł się i zmierzył wzrokiem swojego brata.
    - Właśnie, że tak! - Antonio uśmiechnął się szeroko. - Pamiętam jakby to było dziś! Nie mógł przez ciebie spać i jeść.
    - To nie jest prawda - dodał szybko.
    - Isco... - zaśmiałam się i przytuliłam go, nie miał zadowolonej miny. Chyba miał ochotę udusić Antonio.
    - Spójrzcie na nich, jak oni pięknie razem wyglądają! - rozmarzyła się ich mama.
    - Będą mieli piękne dzieci - wyszczerzył się Antonio.
    - Na razie ich nie planujemy - uśmiechnęłam się lekko.
    - Lolu, a twoi rodzice już wiedzą o tym, że wyszłaś za mąż? - zapytał senior Alarcon.
    - Tak - pokiwałam twierdząco głową. - Jak na razie nie są z tego powodu zadowoleni.
    - Delikatnie to ujęłaś - dodał Isco.
    - Jak to? - przestraszyła się Maria.
    - Moja mama inaczej wyobrażała sobie mojego męża. I mój ślub też - westchnęłam i spojrzałam na Isco.
    - Powiedziała, że nigdy mnie nie zaakceptuje - mruknął i złapał moją dłoń. - Dlatego cieszymy się, że wy nie macie nic przeciwko - spojrzał na swoich rodziców.
    - Najważniejsze żeby nasz syn był szczęśliwy i kochał tą kobietę, a ona jego. W waszym przypadku nic tu nie brakuje. - zauważył Paco.
    - Może my porozmawiamy z twoimi rodzicami? - zaproponowała Maria, a jej mąż przytaknął.
    - Wątpię, aby moja mama chciała z kimś o tym rozmawiać. Ona już taka jest - powiedziałam.
    - Ale mogliby spróbować, prawda? I tak nie mamy już nic do stracenia.
    - Zaproście ich na kolacje - uśmiechnęła się Maria.
    - Co ty na to, kochanie? - Isco na mnie spojrzał.
    - Porozmawialibyśmy spokojnie, jak rodzice z rodzicami.
    - No nie wiem... - westchnęłam. - Rodzice mojej przyjaciółki już próbowali i nic z tego nie wyszło.
    - Musimy spróbować, Lola. Nie mogę patrzeć, jak się tym zamartwiasz - mój mąż pogłaskał mnie po policzku i posłał mi ciepły uśmiech.
    - Niech będzie - zgodziłam się.
    - Nie sądziłem, że ślub komplikuje całe życie - rzucił Antonio ze śmiechem.
    - Nawet nie wiesz jaki twój będzie skomplikowany, kiedy zacznę wyciągać twoje brudy przy twojej narzeczonej. - wyszczerzył się Isco do brata.
    - A może ja mam powiedzieć coś ciekawego o tobie? - zapytał z szerokim uśmiechem. - W sumie to wystarczy, że zajrzy do twojego pokoju i będzie chciała rozwodu.
    - Zdążyłem ją uprzedzić. - zaśmiał się Francisco.
    - Ja już wam przygotowałam gościnny pokój. Nie będziecie się gnieść w małym łóżku. - zakomunikowała ich mama.
    - To łóżko nie jest małe! - oburzył się jej syn.
    - Spałeś na nim, jak byłeś małym chłopcem - zaśmiał się jego ojciec. - Twoja żona nie będzie spała w tym zagraconym pokoju.
    - Nie ma odwrotu. Będziecie spać w gościnnym. - powiedziała Maria.
    - To nawet i dobrze. Nie będzie musiała oglądać moich plakatów - Isco uśmiechnął się do mnie szeroko.
    - Ale ja chce zobaczyć twój pokój - puściłam mu oczko.
    - Oj uwierz, nie chcesz. - poradził mi Antonio, kręcąc głową.
    - Dlaczego? Co ty tam masz? - zapytałam swojego męża.
    - Nic takiego - powiedział i pocałował mnie w usta.
    - Pamiątki z czasów, kiedy był jeszcze piękny i młody. - śmiał się jego brat, a matka spiorunowała go wzrokiem.
    - Nadal taki jest - powiedziałam z uśmiechem.
    - Zmienisz zdanie - mruknął Antonio i wstał od stołu. - Wybaczcie, ale jestem umówiony.
    - Na randkę? - zapytał Paco.
    - Tato, jestem od niego straszy - wskazał na brata. - I chyba nie muszę się tłumaczyć, co?
    - Nie no, tak pytam. Może za chwilę drugi syn oznajmi nam, że zyskaliśmy kolejną synową. - zaśmiał się mężczyzna i puścił do nas oczko.
    - To niemożliwe - powiedział Isco i objął mnie ramieniem. - Jego żadna by nie chciała.
    - Francisco, nie mów tak - mruknęła jego mama z uśmiechem i również wstała od stołu. - Nie wracaj późno, Antonio - pogłaskała starszego syna po ramieniu i weszła do kuchni.
    Rodzice i brat Isco okazali się wspaniałymi ludźmi. Od razu mnie zaakceptowali i traktowali jak nowego członka rodziny. Nie było pretensji i krzyku, tak jak u mnie. Cieszyłam się, że u nich zostaniemy na kilka dni. Cieszyłam się też, że moi rodzice zgodzili się przyjechać na kolacje do rodziców Francisco.

CRIS

    Następnego dnia, zaraz po śniadaniu chciałam pójść po swoje rzeczy do mieszkania. Postanowiłam, że pójdę sama. Pomiędzy Tylerem i Thiago niby nie było żadnych spięć, ale i tak chciałam iść tam sama. Swojego chłopaka zostawiłam pod opieką rodziców. Pożyczyłam samochód ojca i pojechałam. Na miejscu byłam po kilku minutach. Wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi mieszkania. Od progu powitał mnie Loco, który radośnie szczekał i merdał ogonem. Przykucnęłam i zaczęłam go głaskać oraz mówić do niego. Po chwili z kuchni wyłoniła się postać Tylera. Oparł się o framugę, założył ręce i przyglądał się nam z lekkim uśmiechem.
    - Dzień dobry. - powiedział.
    - Cześć. - podniosłam się i spojrzałam na niego. - Przyszłam się spakować. - dodałam. - Mogę? - wskazałam na drzwi do sypialni.
    - Tak, jasne. - odpowiedział, a ja weszłam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam chować swoje ubrania do toreb.
    - Może pomóc? - zaproponował, wchodząc do sypialni po jakimś czasie.
    - Jeżeli chcesz. - powiedziałam. Wyjmowałam rzeczy z szafy i podawałam mu, a on chował je to torby. Panowała niezręczna cisza. - Tyler... - przerwałam i spojrzałam na niego. - Znajdziesz kogoś odpowiedniego dla siebie. - powiedziałam, a on się tylko lekko uśmiechnął.
    - Cris, nie przejmuj się mną. Już się z tym pogodziłem. Jest dobrze. - odpowiedział.
    - Na pewno? - zapytałam.
    - Tak! - uśmiechnął się. Wróciliśmy do pakowania rzeczy. Dwie i pół godziny później pakowaliśmy torby do bagażnika samochodu. Gdy zamknęłam klapę, przykucnęłam jeszcze przy labradorze, który wybiegł za nami z klatki.
    - Co z nim robimy? - zapytałam i spojrzałam na góry na chłopka.
    - Nie wiem. - wzruszył ramionami i wbił wzrok w psa.
    - Chciałbyś żeby został? - zapytałam niepewnie, a on zacisnął usta i kiwnął głową. - Jasne. - uśmiechnęłam się. - Słyszysz Loco? Zostajesz z Tylerem. Masz się nim opiekować, zrozumiano? - mówiłam do pupila, a ten na końcu radośnie zaszczekał. Wstałam i spojrzałam na Carrerę.
    - Trzymaj się i pozdrów Thiago. - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń. Zignorowałam ją i po prostu wspięłam się na palcach i przytuliłam go.
    - Dziękuję. - powiedziałam. - Dziękuję za wszystko, Tyler. - uśmiechnęłam się.   
    - Odezwij się czasem. - odpowiedział.
    - Jasne. - puściłam do niego oczko. Wsiadając za kierownicę, pomachałam mu jeszcze. To trochę dziwne, zamykać rozdział, który trwał tak długo. Ale jest dobrze, tak jak jest. Mam Thiago i cieszę się z tego powodu.
     Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni, skąd dobiegały mnie głosy mamy i mojego chłopaka.
    - Jestem. - uśmiechnęłam się i usiadłam Thiago na kolanach.
    - Wszystko okay? - szepnął, a ja skinęłam głową i pocałowałam go w policzek.
    - Cris słuchaj, przez to, że jesteś z Thiago to nasza klinika będzie miała lepsze powodzenie! - zaśmiała się mama.
    - Dlaczego? - zdziwiłam się i najpierw spojrzałam na nią, a później na Thiago.
    - Byłem tam chwilę. - powiedział cicho.
    - I ta chwila wystarczyła żeby jedna dziewczyna zaczęła piszczeć, jej koleżanka zemdlała, a inni szeptali 'czy to ten piłkarz?'. - zaśmiała się moja rodzicielka.
    - Żartujecie! - przekręciłam głowę.
    - Nie. - zaśmiał się Alcantara. - Jeszcze nie miałem takiego przypadku, żeby ktoś mdlał na mój widok!
    - To była twoja zwariowana fanka, jak się domyślam. - przytuliłam go.
    - E, mi wystarcza jedna. - zaśmiał się, a ja musnęłam jego usta.
    - To ja może pójdę do kliniki i zobaczę czy ojciec ma ruch. - zaśmiała się mama i zostawia nas samych w domu. Objęłam szyję Thiago i znów wpiłam się w jego usta.


LOLA

    Już za kilka minut do domu rodziców Isco mają zawitać moi. Denerwuje się tym tak bardzo, że chyba dziś nic nie zjem, chociaż Maria świetnie gotuje. Chciałam jej pomóc przygotować kolacje, ale stwierdziła, że ja i tak mam tyle stresu związanego z kolacją z rodzicami, że mam tylko ładnie wyglądać. I tak też zrobiłam. Przebrałam się w ulubioną sukienkę mojej mamy oraz sandałki na szpilce. Dobrałam do tego złotą bransoletkę, czarne kolczyki i oczywiście mój pierścionek zaręczynowy oraz obrączkę. Włosy spięłam w wysokiego koka i byłam gotowa.
    Zeszłam na dół i zobaczyłam mojego męża wystrojonego w ciemne jeansy, czerwoną koszulę w kratkę i białe trampki. Wyglądał rewelacyjnie.
    - Denerwujesz się? - zapytał, kiedy stanęłam obok niego.
    - Bardzo - odpowiedziałam i złapałam jego dłoń. Przy nim czułam się o wiele lepiej, byłam spokojniejsza. - Boje się, że coś pójdzie nie tak.
    - Wszystko będzie dobrze - mruknął, całując mnie w czoło. - O, chyba już są - dodał, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
    - Wszystko jest gotowe. - z kuchni wyłoniła się Maria.
    - Otworzę. - szepnął Isco i ruszył do drzwi.
    - Oby wszystko poszło dobrze - powiedziałam sama do siebie i postanowiłam zaczekać na nich tutaj.
    - Proszę. Niech państwo wejdą - usłyszałam głos męża.
    - Boję się. - wypuściłam powietrze z płuc i poczułam jak Maria pociera dłonią o moje ramię. Po chwili zobaczyłam moich rodziców, a za nimi mojego męża.
    - Witamy. - uśmiechnęła się Maria i od razu do nich podeszła. - Jestem Maria, a to mój mąż Paco. - obok pojawił się również i pan domu.
    - Miło nam - odpowiedział mój ojciec z lekkim uśmiechem. - Jestem Emilio, a to Gracia - wskazał na mamę, która uśmiechnęła się sztucznie.
    - Zapraszamy do jadalni - powiedział Isco i wskazał im drogę.
    - Dziękujemy. - odparł tata i przepuścił przodem mamę, która spojrzała na mnie tylko przez ułamek sekundy. Zasiedliśmy przy stole. Ojciec Isco na przodzie, a Maria po drugiej stronie. Ja siedziałam obok Isco, a naprzeciw siebie miałam tatę, obok którego siedziała mama. Uśmiechał się do mnie pocieszająco.
    - Więc.. Państwo akceptują ten związek? - zapytała mama i spojrzała na nas, a po chwili przeniosła wzrok na państwo Alarcon.
    - Małżeństwo - warknął Isco.
    - Są razem szczęśliwi, więc dlaczego nie mielibyśmy tego akceptować? - Paco najpierw spojrzał na syna, a później na moją mamę.
    - Ponieważ ten ślub nie powinien mieć miejsca. Są zbyt młodzi i może teraz są szczęśliwi, ale później będą żałować, a tego nie chce dla mojej córeczki. Chce, aby wzięli rozwód - powiedziała twardo.
    - Mamo.. - jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.
    - Co mamo? - warknęła. - Nie rozumiesz, że chcę dla ciebie dobrze?
    - Chcesz wszystko zepsuć. Ja jestem szczęśliwa z Francisco!
    - To tylko wakacyjna miłość, nic więcej - zaśmiała się ironicznie.
    - Wakacyjna miłość, która przetrwała rok rozłąki? - wtrącił Isco.
    - Niech pani da im szansę. - powiedziała Maria z uśmiechem.
    - Przez ten rok Lola była szczęśliwa z Noelem. Pewnie go kojarzysz.. Taki wysoki i przystojny. Jest adwokatem - zwróciła się do Alarcona, a ja poczułam jak wszystko się we mnie gotuje.
    - Gracia - warknął tata i uśmiechnął się do Isco przepraszająco.
    - Może niech pani teraz wskaże i wymieni co w takim razie brakuje mojemu synowi? - Paco odłożył sztućce i oparł głowę na dłoniach.
    - Myślę, że do końca mojego życia nie skończyłabym tej listy - uśmiechnęła się triumfująco. - Przyjechałam tutaj tylko dlatego, aby zabrać swoją córkę. Nic więcej.
    - Ale ja nigdzie nie jadę - odezwałam się.
    - Lola zamieszka ze mną w Madrycie. - odezwał się mój mąż.
    - Lola wróci do Nowego Jorku z swoimi rodzicami. Porozmawiamy z Noelem i postaramy się o szybki rozwód.
    - Czy pani nie rozumie?! - wydarł się Isco i wstał od stołu. - Lola jest moją żoną i zamieszka ze mną w Madrycie. Nie ma innej opcji.
    - Kochanie, uspokój się - szepnęłam.
    - Widzisz? Później tak będzie na ciebie krzyczał - mama zwróciła się do mnie.
    - Na nią głosu nigdy nie podniosę, może pani być pewna. - odparł i usiadł.
    - Teraz tak mówisz - westchnęła i zakryła twarz w dłoniach. - Ja nie wiem co się stało z naszą córką, Emilio - zwróciła się do taty.
    - Nic się nie stało! Po prostu chce być z mężczyzną, którego kocham. Nie możesz kierować moim życiem, mamo.
    - Może powinnyście porozmawiać tylko we dwie? - zaproponował tata.
    - Porozmawiasz ze mną na spokojnie? - spojrzałam na nią z nadzieją.
    - Skoro musimy - mruknęła i wstała z krzesła.
    Zaprowadziłam ją do gościnnej sypialni, którą zajmujemy z Isco. Usiadłam na rogu łóżka, a mama obok mnie.
    - Posłuchaj i bardzo proszę, nie przerywaj mi. Nie wrócę do Noela, ponieważ mnie zranił. Isco poznałam już rok temu i wydał mi się wspaniałym facetem. Z dnia na dzień zaczęłam się w nim zakochiwać coraz bardziej i bardziej. Jestem z nim szczęśliwa i moim marzeniem w tej chwili jest to, byś to zaakceptowała.
    - Nie zaakceptuje tego piłkarza, zrozumiałaś? Nigdy!
    - A ty gdy poznałaś tatę? Przecież wiesz jak to jest się zakochać!
    - Wiem jak to jest, Lola - warknęła i spojrzała na mnie. - Ale ja i twój ojciec wzięliśmy ślub po kilku latach znajomości.
    - Mi wystarczył rok żeby się przekonać, że nie mogę bez niego żyć.
    - Jakoś wcześniej potrafiłaś! - zamachała rękoma. - Ten cały Isco nie jest dla ciebie odpowiedni. Po jakimś czasie mu się znudzisz, Lola - dodała, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
    - Ja tak nie myślę mamo. - spuściłam głowę. - Po prostu tu zrozum.
    - Nie zrozumiem - pokręciła przecząco głową. - Czuje, jakbym straciła swoje jedyne dziecko.
    - Nie mów tak, mamo.
    - Po prostu nie potrafię tego zaakceptować Lola. - wstała i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą
    Wstałam i podeszłam do lusterka, by zetrzeć łzy z policzków. Poprawiłam szybko makijaż i wróciłam na dół do jadalni. Isco od razu do mnie podszedł i mocno przytulił.
    - Co się stało? - zapytał.
    - Nic - odpowiedziałam szybko.
    - Przecież widzę, Lola? - spojrzał na moją twarz. - Płakałaś. - szepnął i kciukiem przesunął po moim policzku.
    - To nie ma znaczenia - uśmiechnęłam się lekko i wróciliśmy do stołu.
    - Jeśli moja żona jeszcze raz będzie przez panią płakać, to nie ręczę za siebie - syknął Isco w stronę mojej mamy.
    - Synu, spokojnie. - powiedział cicho Paco.
    - Słyszał pan? Grozi mi. - mama zmroziła go wzrokiem.
    - Bo moja żona płakała - nie spuszczał z niej wzroku. - Nie pozwolę, by ktokolwiek ją ranił. Nawet własna matka.
    - Francisco, przestań. - szepnęłam i złapałam go za dłoń.
    - Nie przestanę, bo widzę jak cię to męczy. - spojrzał na mnie.
    - Ale nie pogarszaj sprawy, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Jeśli moja mama nie chce nas zaakceptować, to trudno.
    - To znaczy, że się nas wyrzekasz?! - podniosła głos.
    - Pani zrobiła to pierwsza. - Isco powiedział z pogardą.
    - To twoja wina. Gdybyś miał trochę oleju w głowie, to byś ją zostawił!
    - Żeby została zraniona przez kolejną ważną dla niej osobę? - zapytał.
    - Skoro byliście tak bardzo w sobie zakochani, to dlaczego rozstaliście się rok temu? - zapytała, a my zamilkliśmy. Rodzice Isco oraz moi wpatrywali się w nas.
    - Przez Noela. - szepnęłam ze spuszczoną głową.
    - Tak naprawdę to była moja wina - usłyszałam głos Isco. - To przez moją głupotę i zazdrość.
    - Wiedziałam - prychnęła. - I myślisz, że on się zmienił? - spojrzała na mnie.
    - Ufam mu mamo i wiem, że zrobi wszystko żebyśmy się znów nie rozstali.
    - Emilio, ona wygaduje takie głupoty, że nie mogę już tego więcej słuchać - westchnęła i spojrzała na rodziców Isco. - Dziękujemy za gościnę i kolację.
    - Nie powinna pani tak traktować własnej córki - powiedział Paco.
    - Proszę mnie nie pouczać, dobrze? - teraz to jego zmierzyła wzrokiem.
    - Dobrze. My się zajmiemy Lolą - odpowiedział i posłał mi szczery uśmiech.
    - To już państwa wybór. Do widzenia - powiedziała i wyszła, nawet na mnie nie patrząc.
    Zabolało mnie to, więc szybko odeszłam od stołu i wbiegłam po schodach na górę do pokoju, który zajmowałam z Isco. Położyłam się i płakałam. Nie mogłam przestać.
    - Lola, kochanie - usłyszałam głos Isco i po chwili poczułam, jak mnie przytula. - Nie płacz, proszę.
    - Kocham cię - pogłaskałam go po policzku i mocno się w niego wtuliłam. 

***

Przepraszam. Musiałam sobie poukładać kilka spraw.

piątek, 10 stycznia 2014

Dwudziesty trzeci: Gdzie zgubiłaś Tylera?

LOLA

  Prawie cały następny dzień po ślubie spędziłam z Isco w łóżku, ciesząc się sobą i naszym szczęściem. Cristina i reszta dziewczyn wyciągnęły mnie tylko na zakupy, by wypytać o szczegóły nocy poślubnej, ale nie byłam skora do opowiadań. Chciałam zachować tą wspaniałą noc tylko dla nas.
  Jednak kolejnego dnia nie mogliśmy spędzić w hotelowym pokoju, dlatego udaliśmy się z resztą na plażę. Miałam na sobie jednoczęściowy strój, klubową koszulkę swojego męża, sandałki oraz kapelusz. Isco rozłożył nasz koc obok Marca oraz Violi i zaczęliśmy się opalać.
   - A gdzie jest reszta? - zapytałam, rozglądając się po plaży. Brakowało Thiago, Cristiny oraz Martina i Maite.
   - Montoya czeka na swoją damę w pokoju - odpowiedział mi Ignacio, który niedaleko nas budował zamek z Alvaro i Tello.
   - A tamta dwójka? - pytałam dalej.
   - Tam - Bartra wskazał palcem na dalszą część plaży. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam radosną przyjaciółkę, która trzymała Thiago za rękę. Nie mogłam w to uwierzyć! 
   - Gdzie zgubiłaś Tylera? - wyszczerzył się Cristian.
   - Od dawna w Maladze. - odparła i usiadła niedaleko mnie, a obok niej Thiago, który ciągle trzymał jej dłoń.  
   - Jak to od dawna? - zapytałam, przytulając się do Isco. - Dlaczego ja nic o tym nie wiem? - spojrzałam na Cris.
   - No, to znaczy od wczorajszego wieczora. - uśmiechnęła się i oparła o Thiago. 
   - I tak powinnam wiedzieć! - oburzyłam się.
   - Lola, przecież musieli się nacieszyć sobą - mruknął Isco, który wstał i podszedł do chłopaków, by pomóc im z tym zamkiem.    
   - Wy tu sobie pogadajcie. - uśmiechnął się Thiago, wstając, gdy zauważył, że podchodzą do nas Viola i Llorena. - Ja idę do chłopaków. - wstał i odszedł do nich.
   - Gdzie zgubiłyście Maite i Martina? - zapytała Cris. 
   - Są w pokoju - odpowiedziałam im i ciągle spoglądałam w stronę męża. Nadal nie mogłam uwierzyć, że jest tylko mój! - No, opowiadaj - zwróciłam się do przyjaciółki. 
  - Tyler mi się wczoraj oświadczył. - powiedziała i spojrzała po nas. 
   - Posrało go czy co? - zapytałam.
   - Ale odrzuciłaś je, prawda? - zwróciła się do niej Viola.
   - Gdybym przyjęła, siedziałabym tu teraz z Tylerem, a nie z Thiago. - uśmiechnęła się. - Powiedziałam mu, że nie mogę za niego wyjść, bo kocham innego faceta. - wytłumaczyła.
   - A on co? - pytała Llorena.
   - Przyjął to na klatę, jak to mówią. - westchnęła.  
   - Czyli okazał się dojrzałym facetem? - zapytałam ze śmiechem, patrząc jak nasi wybrankowie rzucają się piaskiem.
   - Jak widać. - uśmiechnęła się. - Cieszę się, że udało mi się w końcu do tego przyznać.  
   - A ja się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwa - mruknęłam i mocno ją przytuliłam.
   - Właśnie! - zawtórowała mi Llorena.
   - Jesteśmy! - usłyszeliśmy radosny głos Maite, która usiadła obok mnie. Martin od razu podszedł do naszych 'dzieciaków'.
   - Coście tacy spóźnieni? - zaśmiałam się.
   - Nie mogliśmy się wygramolić z łóżka. - powiedziała.
   - A, rozumiemy. - zaśmiała się Cristina.  
   - Ja to doskonale rozumiem - wyszczerzyłam się. 
   - Ty tak! - Cris szturchnęła mnie ramieniem. Wtedy chłopcy do nas wrócili.
   - Już się stęskniliście? - wyszczerzyła się Viola.
   - Ej, jakiś dzieciak zepsuł nam zamek. - zawołał Marc i usiadł smutny przy czerwonowłosej. Isco zajął miejsce obok mnie, a Thiago za Cris i się przysunął, a ona oparła się o jego tors.  
   - To zbudujcie nowy? - zaproponowałam i pocałowałam Alarcona w policzek. - Ale bez mojego faceta. Teraz jest tylko mój.
   - Już go trzymasz pod pantoflem? - zaśmiał się Thiago.
   - Ty też niedługo tak będziesz miał - mruknął Isco i wskazał na moją przyjaciółkę.
   - Wcale nie. - zaśmiała się dziewczyna i odwróciła głowę. Thiago skorzystał na sytuacji i wpił się w jej usta, namiętnie całując.
   - Mam to! - zawołał Rafa. - Zaraz cały Instagram dowie się, że mój braciszek nie jest już do wzięcia! Jego zwariowane fanki załamią się, kiedy zobaczą filmik jak się całujecie! - śmiał się wpatrując się w swój telefon. - Okay, oboje oznaczeni. - wyszczerzył się.  
   - Nie rób tego jego fanką! - zaśmiał się Isco.
   - Właśnie. Będą bardziej niż załamane - dodał Marc. - Moje fanki do teraz nie mogą się pozbierać.
   - Przecież ty ich nie masz - pokazał mu język Vazquez. 
   - To było wredne! - zaśmiała się Maite. - Jak to nie ma fanek?! Ma! - wstała i pocałowała Marca w policzek.
   - Właśnie! Ma i to takie najwierniejsze. - zaśmiałam się i zrobiłyśmy to samo z Violą, Lloreną i Cristiną.
   - Ha! No widzisz! Pięć, ale za to jakich! - Marc poruszył brwiami.  
   - Mnie wystarczy jedna - usłyszałam głos swojego męża i poczułam jak mnie przyciąga do siebie. Pogłaskał mnie czule po policzku i po chwili pocałował namiętnie.
   - Jesteście okropni. Zaczynam tęsknić za kotem! - jęknął Alvaro.
   - Trzeba ci znaleźć dziewczynę, Vazquez! - zaśmiał się Thiago.
   - Tak właśnie! - dorzucił Martin.
   - Ej, ten filmik robi furorę! W przeciągu kilku minut mam już ponad pięćset polubień! - wrzasnął Rafael i spojrzał na mnie i Isco. - Wy też musicie się pochwalić swoim małżeństwem. - wyszczerzył się i poruszył brwiami.  
   - Nie mamy zamiaru się niczym chwalić, prawda? - zapytałam Isco, który uśmiechał się szeroko.
   - Prawda - pokiwał głową i spojrzał na młodszego Alcantarę. - Żadnych zdjęć! I filmików też nie - pogroził mu palcem.
   - Ej no! Fanki Isco powinny wiedzieć, że już nie mają szans! - jęknął Marc.  
   - Nie chce im łamać serca - wyszczerzyłam się i złapałam go za dłoń. - Ale możesz zrobić zdjęcie obrączek. Nic więcej!
   - O, dobry pomysł! - poparł mnie mój mąż.
   - Co to za zdjęcie bez twarzy?! - oburzył się Raf. - Isco, pochwal się piękną żoną!
   - Jeszcze będę miał wiele okazji do tego. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w usta. Sam wyjął telefon i zrobił zdjęcie naszych dłoni z obrączkami. - Poszło. - zaśmiał się.
   - Czyli te wakacje uważamy za udane? - zapytał Ignacio. 
   - Jeśli o mnie chodzi to są one najpiękniejsze - odparłam z uśmiechem. 
   - Moje trochę z przygodami, ale też tak uważam. - Cris wtuliła się w Thiago. 
   - Isco, a kiedy macie zamiar powiedzieć swoim rodzicom, że wzięliście ślub? - zapytał nas Tello. Spojrzałam na niego przerażona i nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać reakcji moich rodziców.
   - Lepiej będzie, jeśli zabiorę resztę swoich rzeczy z mieszkania Noela, a później porozmawiam z rodzicami - jęknęłam tylko.
   - Tylko bądź delikatna. Znam twoją mamę i zaczynam się o nią martwić. - zaśmiała się Cris.  
   - Czuje, że nie będą zadowoleni - westchnęłam i wtuliłam się w ramiona Isco.
   - Moi jakoś to przeżyją. Będą się cieszyć, że jestem szczęśliwy - powiedział zadowolony.
   - A jak będzie u was? - zapytała Viola, patrząc na Alcantarę i moją przyjaciółkę.
   - Thaisa właśnie napisała mi SMS-a w związku z tym filmikiem, więc nasi rodzice już wiedzą. - wyszczerzył się Raf.
   - No to mamy już ich z głowy. - uśmiechnął się Thiago.
   - A twoi, Cris? - zapytał Tello.
   - Ona ma fajnych rodziców, więc będą się cieszyć. - puściłam jej oczko.
   - Plus to, że mama o wszystkim od początku wiedziała. - lekko się uśmiechnęła.
   - Czyli tylko Lola i Isco będą mieli problemy - wyszczerzył się Bartra. - Jeśli chcecie to udostępnię wam filmik z jachtu, aby im pokazać, że znacie się już od roku.
   - To nie jest najlepszy pomysł - zachichotałam cicho. - Na razie nie musimy się tym martwić, bo polecieli na wakacje do Malagi.
   - Czyli czytaj, siedzą u moich rodziców, piją kawkę i plotkują o cudowności i przyszłości swoich córek. - zaśmiała się Cristina.  
   - Zapewne planują nam śluby z Noelem i Tylerem. Zawsze marzyłyśmy o podwójnym, prawda?
   - O, tak! - zaśmiała się. - No to teraz się trochę przeliczą. - zachichotała. 
   - Ja myślę, że mnie polubią - wyszczerzył się Isco i pocałował mnie w nagie ramię. - Jeśli chcesz, to najpierw powiemy twoim rodzicom, a później moim. Mieszkają 15 kilometrów od Malagi.
   - Najpierw wolę zabrać swoje rzeczy od Noela - uśmiechnęłam się lekko.
   - Czyli lecicie prosto do USA? - zapytał Igancio.  
   - Ja muszę załatwić kilka spraw w Madrycie, więc Lola poleci sama - odpowiedział mu Isco.
   - Puszczasz ją samą do byłego chłopaka?! - wrzasnął Bartra. Spojrzałam na Francisco, który uśmiechnął się tylko i westchnął. 
   - A mam wyjście? Ufam jej, a poza tym... - złapał za moją dłoń i uniósł do góry. - To ją zobowiązuje. - wskazał na obrączkę.   
   - Zabiorę tylko swoje rzeczy i przylecę do Madrytu, by poszukać nam jakieś gniazdko - uśmiechnęłam się szeroko. - A w ogóle Noel to zamknięty rozdział.
   - Ja też muszę zabrać swoje rzeczy od Tylera. - mruknęła Cristina.
   - No właśnie, a wy co planujecie? - zainteresował się Cristian.
   - Zabieram ją do Barcelony. - uśmiechnął się Thiago i pocałował dziewczynę w policzek.  
   - A ja sądziłem, że masz zamiar się gdzieś przenieść - zauważył Isco. - Może czas na jakiś transfer?
   - Może taki jak ty? Do Realu? - prychnął Bartra.
   - Gram tam już od roku i naprawdę mi się podoba, więc dajcie już spokój. 
   - Na razie są wakacje, więc jestem w Barcelonie. - odpowiedział Alcantara.
   - Jeżeli będzie trzeba to pojadę za nim nawet i na koniec świata. - zaśmiała się Cris.  
   - O! I Cristina bardzo mądrze mówi. Kobieta powinna być przy swoim mężczyźnie - usłyszałam głos swojego męża.
   - I akceptować każdą jego decyzję. - dorzucił Martin i pocałował Maite w policzek.  
   - Koniec tego dobrego - powiedziałam i wstałam z koca. - Idziesz, kochanie? - złapałam go za dłoń i skierowaliśmy się do morza. Reszta poszła w nasze ślady.

CRIS

  Minął tydzień odkąd jestem w pełni szczęśliwą osobą, bo jestem z facetem, którego bardzo kocham. Wysiedliśmy we trójkę z samolotu na lotnisku w Maladze, ja, Thiago i Ignacio. Na Camacho czekał kolega, który miał go odebrać i przy okazji podwieźć mnie i Thiago oraz nasze bagaże do domu moich rodziców. Wczoraj wieczorem rozmawiałam z mamą i uprzedziłam ją, że przyjadę z nowym facetem. Wiedziała, bo podobno spotkała Tylera i dziwiła się, że jest już w domu, beze mnie. 
 Samochód zatrzymał się pod domem. Podziękowaliśmy kierowcy, pożegnaliśmy się z piłkarzem i ruszyliśmy w stronę mojego rodzinnego domu. U mnie tradycja to tradycja, więc po prostu nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi, nie pukając. 
   - Jesteśmy! - zawołałam, odkładając torbę w kąt holu. Z salonu wyleciała moja mama i zaczęła mnie przytulać. 
   - Skarbie, jak miło cię widzieć! - zawołała i po chwili spojrzała na Brazylijczyka. - Młody, przystojny, wysportowany... To musi być Thiago! - zaśmiała się. 
   - Tak mamo, to jest właśnie Thiago. - uśmiechnęłam się. 
   - Velma Malave, miło mi. - wyciągnęła dłoń w jego kierunku. 
   - Thiago Alcantara. - chciał ją uścisnąć, ale ta go przytuliła na powitanie. Chłopak był zaskoczony, a ja zaczęłam się śmiać. 
   - No dobra, to chodźmy do salonu, bo akurat mamy gości. - mama wskazała na pomieszczenie, skąd wcześniej wyszła. Skierowaliśmy się za nią. W środku od razu podbiegłam do taty i go przytuliłam. Gośćmi okazali się rodzice Loli, tak więc nadal odpoczywali w Maladze. Przedstawiłam Vincente - mojemu tacie i państwu Rosales mojego Thiago i usiedliśmy z nimi przy stole, a mama przyniosła dwa dodatkowe talerzyki na jej popisową szarlotkę. 
   - My ciągle myśleliśmy, że jesteś z tym Tylerem. - odezwała się Gracia, mama Loli. 
   - Ponieważ do niedawna byłam, ale... - zacięłam się. 
   - Los przynosi wiele niespodzianek. - dokończyła moja mama, uśmiechając się do mnie i Thiago. 
   - A państwo już może rozmawiali z Lolą? - zapytałam. 
   - Nie, a czemu? - odparł Emilio Rosales. 
   - Tak pytam. - uśmiechnęłam się. Czyli rozumiem, że jeszcze nie wiedzą o swoim zięciu? Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać pod stołem wiadomość do Loli, czy wrócili już z Nowego Jorku. 
   - Ale Lola też już wróciła z Ibizy, tak? - zapytała jej mama. 
   - Tak, naturalnie. I zaraz tu będzie. - uśmiechnęłam się, czytając zwrotnego SMS-a. 
   - Jak to? Jest w Maladze? - zdziwił się Emilio i właśnie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Pierwsza zerwała się moja mama, a ja pobiegłam za nią. Otworzyła drzwi, a w progu stanęła blondynka, trzymająca dłoń swojego męża. 
   - Lola, jak miło cię widzieć. - uśmiechnęła się moja mama. 
   - Panią też dobrze widzieć - przywitała się z nią i weszła do środka. - Są tu może moi rodzice? - zapytała.
   - Tak - odpowiedziała im i zaprowadziła ich do salonu.
   - Jak emocje przed spotkaniem z teściami? - szepnęłam do Isco, gdy szłam za nimi do salonu.  
   - Jestem przerażony - odparł zupełnie poważnie. 
   - Dasz radę. - zaśmiałam się i poklepałam go po plechach. Weszliśmy do pomieszczenia, a rodzice Loli, na widok Isco lekko się zdziwili.
   - Witaj Lola. - odpowiedziała Gracia, gdy blondynka całowała policzek rodzicielki, a tamta ciągle patrzyła się na młodego chłopaka. 
   - Moja malutka córeczka - powiedział ojciec blondynki i mocno ją przytulił. Lola od zawsze była jedyną i ukochaną córeczką Emilio.
   - Gdzie Noel? - zapytała jej mama.
   - Mamo - warknęła Lola i spojrzała na mnie. Zapewne chciała, bym dodała jej odwagi.
   - Co mamo? Pytam ci się, gdzie jest twój chłopak - powiedziała twardo Gracia.
   - Mamo, ja nie mam chłopka. - pokręciła głową. - Mam... - zaczęła niepewnie. - Męża. I to właśnie on, Isco. - powiedziała i zamknęła oczy, czekając na reakcję rodziców. Isco wtedy chwycił jej dłoń, by dodać jej otuchy. 
   - To jakiś żart, prawda? Trenujesz do nowej roli? - na twarzy jej mamy pojawił sie nerwowy uśmiech. - Bo jeśli to jest prawda, to obiecuje ci, że już jutro będziesz po rozwodzie!
   - Gracia, przestań. To nasza córka - Emilio próbował ratować sytuację. Lola przytuliła się do Isco, który wyglądał na naprawdę przestraszonego.
   - Nie obchodzi mnie to! Kim w ogóle jest ten chłopak?! - spojrzała na Alarcona z pogardą.
   - Nazywam się Francisco Alarcon i jestem piłkarzem - odezwał się w końcu.   
   - Pani Gracio, Lola jest z nim szczęśliwa. - powiedziałam cicho, siadając obok Thiago i łapiąc go za dłoń.
   - Piłkarz to nie jest odpowiedni zawód dla mężczyzny, mającego rodzinę. - zmroziła go wzrokiem. - Poza tym moja córka jest jeszcze bardzo młoda! 
   - Ale ja jestem z nim szczęśliwa - powiedziała Lola. - I nie będziesz kierować moim życiem!
   - Uważaj na słowa - warknęła. - Jeszcze dzisiaj skontaktujemy się z prawnikiem.
   - Pani nie słyszała? Lola jest ze mną szczęśliwa - warknął Isco. - Nie rozdzieli nas pani. Nigdy.
   - Gracio, nie powinnaś tak reagować. - wtrąciła moja mama. - Przedtem sama mówiłaś, że pragniesz szczęścia dla Loli. - mówiła spokojnie. - Piłkarz czy nie piłkarz... Ważne, że go kocha i chce z nim być, prawda? Moja Cristina też ma teraz piłkarza, a my nie mamy nic przeciw temu, bo wierzymy, że to dobry chłopak. - dodała i uśmiechnęła się w naszą stronę.  
   - Nie mogę w to uwierzyć, że rzuciłaś Noela dla jakiegoś piłkarzyka! - wydarła się. - A ten ślub? Chyba ci się w głowie poprzewracało, bo nie tak cię wychowaliśmy! Nie jesteś już naszą córką.
   - Mamo, proszę, nie mów tak - wyszeptała Lola i zaczęła płakać. - Zawsze będą waszą córką.
   - Będziesz, kiedy skończysz zachowywać się jak dziecko - powiedziała i spojrzała na swojego męża. - Emilio, idziemy stąd. 
   - Nie, ja nigdzie nie idę. - powiedział mężczyzna, a ja myślałam, że się przesłyszałam. Ojciec Loli chyba po raz pierwszy sprzeciwił się swojej żonie. Wstał, podszedł do córki i ją przytulił.  
   - Velma, masz jakieś proszki? Od tego wszystkiego źle się poczułam - westchnęła Gracia i zakryła twarz w dłoniach.
   - Wszystko okej, mamo? - zapytała ją blondynka.
   - Nie, nie jest okej! - znów podniosła głos. - Nawet mój własny mąż jest przeciwko mnie! 
   - Tylko dlatego, że próbujesz zniszczyć szczęście naszej jedynej córki. Ona kocha tego chłopaka - spojrzał na Isco. - Nie pozwoliłaś im nawet nic wytłumaczyć, tylko od razu wielkie pretensje.  
   - Ale ile oni się znają? Tydzień, dwa? I już ślub? - krzyczała. - Cristina też tyle potrzebowała żeby wymienić sobie chłopaka? - teraz to i mnie wmurowało. Przepraszam bardzo, za kogo ona nas ma?  
   - Gdybyś nie krzyczała, to powiedziałabym ci, że znam Isco od roku, ale ty jak zwykle nikogo nie słuchasz! - Lola również zaczęła krzyczeć.
   - Spokojnie, kochanie - Alarcon próbował ją uspokoić.
   - I nie naskakuj na moją przyjaciółkę, bo nic o niej nie wiesz!
   - Obie pojechałyście na Ibizę ze swoimi chłopakami, a wracacie z kimś innym. To normalne nie jest. - prychnęła.
   - Gracia posłuchaj, dziewczyny są już dorosłe. Mają po dwadzieścia jeden lat i chyba już same mogą decydować o swoim życiu. - w końcu głos zabrał mój tato. - Oboje z Velmą całkowicie akceptujemy decyzję Cristiny, czy jest z Tylerem czy też z Thiago. Też powinnaś uszanować decyzję Loli.  
   - Nigdy nie zaakceptuje tego piłkarza - warknęła i szybko opuściła dom moich rodziców.
   - Super - blondynka zaczęła płakać. - Wiedziałam, że będzie źle, ale nie sądziłam, że aż tak. 
   - Przepraszam skarbie, no ale muszę... - mruknął jej ojciec, całując ją w czubek głowy.
   - Jasne, idź za nią. - Lola lekko się uśmiechnęła i ścisnęła dłoń Emilio.
   - Wiedz, że dla mnie jesteś najważniejsza córeczko. - uśmiechnął się do niej i do Francisco, a po chwili wybiegł za swoją żoną.
   - Może uda mu się coś wskórać? - zapytałam z nadzieją.
   - Mama nie zmieni zdania - pokręciła głową i spojrzała na moich rodziców. - Przepraszam za to przedstawienie. My już sobie pójdziemy.
   - Nie, nic się nie stało. - moja mama wstała i położyła na jej ramieniu swoją rękę. - Usiądźcie, porozmawiamy, opowiecie jak było na Ibizie. - uśmiechnęła się do nich i do nas.  
   - Nie chcemy przeszkadzać. Na pewno państwo chcą spędzić trochę czasu z córką i przyszłym zięciem - odezwał się Francisco.
   - Lola zawsze była dla nas jak taka druga córka, więc nie ma problemu. - uśmiechnął się mój tata.
   - Zostańcie. - powiedziałam i wskazałam na wolne miejsca przy stole.  
   - Dziękujemy - powiedziała Lola i usiadła razem z swoim mężem.
   - No to opowiadajcie! - zarządziła moja mama. - Wasze zejścia, ślub, z kim tam byliście. - uśmiechała się.  
   - Ślub to najlepsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła - odpowiedziała Lola, szeroko się uśmiechając. - Poleciałam na Ibizę z Noelem, ale okazało się, że mnie zdradził i..
   - I wtedy zdała sobie sprawę, że kocha tylko mnie - dokończył za nią Isco. 
   - Nie zapominajmy, że ja od początku nie lubiłam Noela! I co? I miałam rację! - zaśmiałam się. - Ja ci mówiłam już rok temu, że powinnaś być z Isco. 
   - A ja ci mówiłam, że powinnaś być z Thiago - pokazała mi język.
   - Lola dawała ci dobre rady. - zaśmiał się mój Brazylijczyk.
   - Ale potrzebowałam roku żeby je przetrawić. - odparłam. - Poza tym, teraz jestem bardzo szczęśliwa. - uśmiechnęłam się szeroko.  
   - Wszyscy są szczęśliwi i to jest najważniejsze - mruknęła blondynka i spojrzała na zegarek. - Wybaczcie, ale zaraz mamy spotkanie z rodzicami Isco. Nie chce się spóźnić.
   - Jasne. Trzymamy kciuki, ale mamy nadzieję, że twoi rodzice tak nie zareagują jak Gracia. - mój tato zwrócił się do Alarcona.  
   - Oni już wiedzą, że mam żonę, tylko jeszcze jej nie poznali. Ale jestem pewien, że pokochają ją tak bardzo jak ja - odpowiedział mu.
   - Dziękujemy za gościnę, ale na nas już czas. - odezwała się Lola i wszyscy wstaliśmy od stołu i odprowadziliśmy ich do wyjścia. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do salonu.
   - Więc.. Thiago, jakie masz zamiary względem mojej córki? - tata zwrócił się do niego. 
   - Ammmmm... - typowe ojcowskie pytanie, które zaskoczyło mojego chłopaka, gdy siadaliśmy na kanapie. Moi rodzice usiedli naprzeciw nas, a tata objął mamę ramieniem. - Na razie chcę ją porwać do Barcelony, a później się jej pewnie oświadczę. - uśmiechnął się i najpierw spojrzał na mnie, a później na moich rodziców. 
   - Brzmi dobrze - zaśmiała się moja mama. - Ale chciałabym moją córeczkę bliżej siebie.   
   - Będę was odwiedzać. - uśmiechnęłam się. - Poza tym, istnieją komórki i internet.
   - Ale zawsze byłaś kilka ulic dalej. Jednak nie ma znaczenia, gdzie będziesz, bo ważne jest to, że jesteś szczęśliwa - odezwał się tata.
   - Zgadzam się. Cała promieniejesz - dodała mama.  
   - Bo z Thiago mogłabym nawet mieszkać i w Wigwamie na jakimś pustkowiu. - zaśmiałam się i przytuliłam do niego. 
   - A co robią twoi rodzice? - zapytał tata.   
   - Moja mama była siatkarką, ale później zrezygnowała dla rodziny, a tata zawodowo grał w piłkę. Teraz zajmuje się sprawami moimi i mojego młodszego brata, który też gra. - odpowiedział.
   - I także mieszkają w Katalonii? 
   - Tak, ale nie są razem. - Thiago kiwnął głową. 
   - Rozumiemy, że wzięli rozwód, tak? - zapytała mama. 
   - Tak, ale przyjaźnią się. 
   - Prócz brata, masz jeszcze jakieś rodzeństwo? - zapytał tato. 
   - Jeszcze młodszą siostrę i brata, ale on jest już synem mojej mamy z drugiego małżeństwa. - wytłumaczył. 
   - A jest szansa na jakiś karnet na mecze? - uśmiechnął się tata. 
   - Oczywiście. - zaśmiał się Thiago. 
   - Dobra chłopie. Witamy w rodzinie. - uśmiechnął się tato i podał dłoń Thiago, który ją uścisnął. Wszystko było na dobrej drodze. Dobrze wystartowaliśmy, więc musi być idealnie. 

***
Thiago i Cristina zadowoleni, ale już troszeczkę gorzej z Isco i Lolą! Jak to się dalej potoczy? :P
Do następnej :)

sobota, 4 stycznia 2014

Dwudziesty drugi: Kocham cię, Lola

LOLA

   Nadszedł dzień mojego ślubu. Denerwowałam się jak cholera, chociaż w głębi serca czułam, że robię dobrze, bo wychodzę za mężczyznę swojego życia. Od zawsze inaczej wyobrażałam sobie ten dzień, ale nie mogłam narzekać. Żałowałam tylko, że nie będzie tutaj moich rodziców.
    Cała ceremonia i wesele były bardzo skromne. Byliśmy tylko my i nasi przyjaciele, którzy od początku w nas wierzyli. Miałam na sobie krótką sukienkę z koronki oraz białe sandałki. Francisco miał na sobie garnitur, w którym prezentował się cudownie. Nie mogłam się na niego napatrzeć.
    Po krótkiej ceremonii, która odbyła się na plaży udaliśmy się do hotelu, gdzie miało się odbyć wesele. Dobra, to było jakiś mini wesele, bo było nas tylko czternastu.
    - W końcu jesteś tylko moja - wyszeptał mi do ucha Isco, kiedy usiedliśmy przy stoliku. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i pogłaskałam go po zarośniętym policzku.
    - Kocham cię - powiedziałam, nie mogąc przestać się uśmiechać.
    - Ja ciebie też. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, pocierając swoim nosem o mój. Skinęłam głową i musnęłam lekko jego usta.
    - Nie mogę uwierzyć, że jestem twoją żoną.
    - Ja też nie. Jeszcze tydzień temu wszystko było skończone, a teraz trzymam cię za rękę.
    - Życie potrafi zaskakiwać - odparłam i spojrzałam na Marca, który właśnie się do nas zbliżał.
    - Isco, czy mogę porwać twoją piękną żonę do tańca?
    - Jasne - odpowiedział i puścił moją dłoń. Wstałam od stolika i udałam się na parkiet z Bartrą. Po kilku minutach dołączyli do nas Tyler z Cristiną oraz Alvaro z Rafinhą.
    - Mam dla was ciekawy prezent - wyszczerzył się obrońca.
    - Tak? Jaki? - zaciekawiłam się.
    - Zmontowałem dla was fajny filmik.
    - Marc.. - warknęłam i spojrzałam na niego groźnie.
    - To na pamiątkę! Pokażecie swoim dzieciom - mówił podekscytowany.
    - Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się. W tej chwili poczułam na swojej tali męskie dłonie. Po zapachu rozpoznałam, że to mój mąż.
    - Marc, idź do swojej kobiety - zwrócił się do przyjaciela i chwycił mnie za dłoń. - Zatańczy pani ze mną? - zapytał, spoglądając na mnie.
    - Z panem zawsze - odparłam i przytuliłam się do niego. Akurat z głośników poleciała wolna piosenka. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam o tym wszystkim rozmyślać.

 CRIS


    - Można odbić? - usłyszałam, gdy tańczyłam z Tylerem. Obejrzałam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Thiago. Spojrzałam na Carrerę, a on skinął głową i odszedł do stolika, gdzie siedzieli Camacho, Alvaro i Rafinha, który puścił do nas oczko. Thiago chwycił moją dłoń, a ja się uśmiechnęłam. Drugą położyłam na jego ramieniu i spojrzałam w jego oczy.
    - Cieszę się, że Lola z Isco są szczęśliwi. - powiedziałam.
    - Ja też. W końcu są razem. - lekko się uśmiechnął.
    - My też będziemy... - zaczęłam.
    - Ciiii. Ufam ci. - szepnął. - Wiesz, Rafa obiecał mi, że zajmie się Tylerem. - nachylił się do mojego ucha.
    - I co w związku z tym? - uśmiechnęłam się zalotnie.
    - No nie wiem. Masz jakiś pomysł? - poruszył brwiami.
    - Może... Pokoje na górze są wolne. - puściłam do niego oczko i ruszyłam do wyjścia do głównego holu. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic. Chciałam go mieć dla siebie. Zatęskniłam za jego ciałem i pocałunkami. Ten się odwrócił i spojrzał na brata, który kiwnął głową. Rozumieli się bez słów? Pierwsza wyjechałam windą na drugie piętro i czekałam na niego. Kiedy pojawił się i on, złapał za moją dłoń i szybkim krokiem zmierzaliśmy do jego pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły, wpiłam się w jego usta.
    - W końcu jesteśmy sami. - zaśmiał się i objął mnie w pasie. - Kocham cię, wiesz? - szepnął i delikatnie musnął moje usta.
    - Wiem i ja ciebie też kocham. - przygryzłam dolną wargę. - Obiecałam sobie, że nawet by się waliło i paliło, to jutro powiem o wszystkim Tylerowi. - położyłam dłoń na jego policzku i spojrzałam w oczy.
    - Nie mówmy o nim, dobrze? - uśmiechnął się i poczułam jak rozsuwa zamek na plecach mojej krótkiej, groszkowanej sukienki. Zaśmiałam się i zdjęłam szpilki, automatycznie robiąc się niższa.
    - Teraz najlepiej nic nie mówmy. - wyszczerzyłam się i oboje położyliśmy się na łóżku, nie odrywając do siebie swoich spragnionych warg. Zaczęłam rozpinać guziki jego białej koszuli i potem obdarowywałam pocałunkami jego nagi tors. Następnie on przejął inicjatywę, biorąc górę i zawisnął nade mną. Zaśmiałam się i przyciągnęłam jego twarz, by złączyć się w pocałunku.
      Leżeliśmy oboje w hotelowym łóżku, przytuleni do siebie. Czułam jak wodzi opuszkami palców po mojej nagiej skórze. Uśmiechałam się pod nosem i mocno go przytulałam. Chciałam, żeby to trwało wiecznie. Chciałabym by tak było zawsze, zasypiając i budząc się. Przy nim.
    - Dobrze mi tu z tobą. - mruknął i pocałował mnie w czubek głowy.
    - Wiesz, że od godziny nie ma nas na dole? - zaśmiałam się spoglądając na zegarek. - Pewnie zastanawiają się gdzie jesteśmy. Cholera... I Tyler pewnie też. - mruknęłam i schowałam głowę w jego ramieniu.
    - Nie martw się. Chłopaki się nim zajęli. - posłał mi lekki uśmiech.
    - I tak chyba musimy się im tam jeszcze pokazać. - uśmiechnęłam się, podciągając bliżej jego twarzy. - Wstajemy? - zapytałam i szybko pocałowałam go w usta.
    - A zatańczysz jeszcze ze mną? - zapytał zaczepnie i mocno mnie ścisnął.
    - Zatańczę, tylko mnie puść. - śmiałam się.
    - No dobra. - cmoknął mnie w sam środek nosa i puścił. Wstałam i zaczęłam zbierać swoją bieliznę i resztę odzieży. Weszłam do łazienki, by tam na spokojnie się ubrać i poprawić swój makijaż. Gdy wyszłam, Thiago akurat zapinał guziki swojej koszuli. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Dopięłam za niego ostatnie guziki i musnęłam jego usta. - Dziękuję. - uśmiechnął się. - Gotowa?
    - Raczej tak.
    - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się i objął mnie w pasie, po woli zmierzając do wyjścia z pokoju.
     Do pomieszczenia, gdzie przebywała reszta również weszliśmy osobno, tak na wszelki wypadek... Weszłam pierwsza i od razu skierowałam się do stolika gdzie siedział Tyler. Żywo dyskutował o czymś z chłopakami.
    - O, kochanie! - wyszczerzył się, już lekko bełkocząc po pijacku. - A wiesz, że właśnie dowiedziałem się, że...
    - Dobrze, dobrze. - przerwałam mu. - Rozmawiajcie sobie dalej, a ja wracam do Loli. - wyszczerzyłam się i po prostu poszłam szukać przyjaciółki. Czyli mam rozumieć, że nawet nie zauważył mojej nieobecności? Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na wolnym miejscu przy stoliku, który oblegały dziewczyny.
    - Cris, czemu masz taką pomiętą tą sukienkę? - wyszczerzyła się Llorena, a ja zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam ją oglądać.
    - I gdzie ty tyle byłaś? - dorzuciła się panna młoda.
    - Wchodzi Thiago, czyli można się domyślić. - zaśmiała się Viola.
    - Zastosowali taktykę osobnego wejścia. - dodała Maite.
    - Halo, a ja tu nadal jestem. Wiecie, tak tylko pragnę wam przypomnieć. - spojrzałam na każdą.
    - Opowiadaj, jak było?! - blondynka nachyliła się w moją stronę.
    - Ty się lepiej martw o swoją noc poślubną. Thiago na pewno się nią dobrze zajął. - wyszczerzyła się Llorena, a ja schowałam twarz w dłoniach, bo poczułam, że się rumienię, a reszta wybuchnęła śmiechem.

LOLA

    Siedziałam przy stoliku z dziewczynami, kiedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Isco, który wlał już w siebie trochę alkoholu. Od razu to zauważyłam, bo miał taki dziwny błysk w oku.
    - Przepraszam dziewczyny, ale porywam swoją kobietę - powiedział zadowolony.
    - A co jeżeli ci jej nie oddamy? - wyszczerzyła się Llorena.
    - Musimy skonsumować swoje małżeństwo i musicie mi ją oddać - odparł pewnie i przysunął sobie krzesło, na którym po chwili usiadł. - Ale mogę na nią poczekać - dodał.
    - Nie ma tu jej rodziców, więc ja muszę ci robić wykład! - Cristina pomachała mu widelcem przed samym nosem. - Masz ją szanować i dbać o nią! Zrozumiano?!
    - Oczywiście - wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek. - To najważniejsza kobieta w moim życiu!
    - Oby tak było - dorzuciła Maite.
    - Bo inaczej do śmiechu ci już nie będzie! - dorzuciła Viola.
    - I dzieci szybko nie majstruj. - zaśmiała się Cristina.
    - Zrobię to nawet dzisiaj!
    - Chyba oszalałeś! - zachichotałam cicho i spojrzałam na niego groźnie. - Jestem za młoda na dzieci.
    - Tak, tak - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
    - Ale ja serio mówię. - jęknęłam i spojrzałam błagalnie na dziewczyny.
    - My już na to wpływu nie mamy. - Maite rozłożyła ręce. Po chwili dołączyła do nas reszta, no może z wyjątkiem Camacho, Rafy i Tylera, którzy prawie spali przy tamtym stole, a Thiago pewnie stanął za Cris i oparł dłonie na jej krześle.
    - O czym wy tu tak dyskutujecie? - zapytał Alvaro.
    - Lola nie chce mieć ze mną dzieci - powiedział smutno Isco.
    - Teraz nie chce - sprostowałam i pogłaskałam go po dłoni, na której miał założoną obrączkę. - Najpierw kupimy sobie mieszkanie w Madrycie i odniesiemy sukces, a później weźmiemy się za powiększanie rodziny.
    - Może Isco już domaga się swoich małych kopii? - zaśmiał się Thiago.
    - Dopiero co wzięliśmy ślub! - zaśmiałam się głośno i spojrzałam na swojego męża. Nie wyglądał na szczęśliwego.
    - On tylko udaje. - Martin machnął ręką. - I tak postawi na swoim.
    - Ej, a mogę być ojcem chrzestnym?! - wyszczerzył się Bartra.
    - Ale ja nie jestem w ciąży! I nie planuje w niej być! - oburzyłam się, a Isco tylko lekko się uśmiechnął.
    - A nie mówiłem, że udaje?! - wtrącił Montoya.
    - Miejcie i nawet drużynę piłkarską. Będziemy mieć kogo szkolić. - wyszczerzył się Tello i pocałował w policzek swoją dziewczynę. - My będziemy mieć taką drużynę, no nie?
    - Skarbie, ale chyba jak znajdziesz sobie taką naiwną co ci tyle urodzi. - szeroko się uśmiechnęła.
    - Właśnie! - dodałam ze śmiechem. - Kobiety nie są tylko od rodzenia dzieci!
    - Masz rację! - tuż za mną pojawiła się trójka, przytulonych do siebie pijanych facetów, Tyler, Ignacio i młodszy Alcantara.
    - Mają nam jeszcze gotować, prać i prasować. - dorzucił Camacho.
    - Chyba sobie śnicie - prychnęłam pod nosem. - Ja nie mam zamiaru być kurą domową!
    - Jak to nie?! - zapytał Isco.
    - A może ustalicie sobie to na osobności, bo przy nas to wyczuwam pierwszą małżeńską kłótnie. - wyszczerzył się Marc.
    - Ja nie mam zamiaru niczego ustalać, bo wszystko jest już postanowione - usłyszałam Isco.
    - Wcale nie jest - powiedziałam i spojrzałam na niego. Ten tylko się uśmiechnął i pocałował mnie.
    - Na nas już chyba czas - dodał z uśmiechem.
    - Potrzebujesz konkretnych argumentów, żeby wyjść z tego cało Isco. - zaśmiał się Thiago.
    - Trzymamy kciuki! - dorzucił Martin.
    - Już ja sobie poradzę z moją żonką - puścił do nich oczko i zabrał mnie na ręce.
    - Ej, ale gdzie my idziemy?! Przecież możemy jeszcze zostać!
    - Nie możemy, skarbie. - pocałował mnie w policzek. - Idziemy do takiego przytulnego miejsca. - wyszczerzył się.
    - Do łóżka! - krzyknął Marc, a reszta się roześmiała. Czyli właśnie nadeszła pora na naszą noc poślubną. Czułam się jakby miał to być nasz pierwszy raz!
    - To powinien ją zabrać na jacht - puścił do nas oczko Tello.
    - Dajcie już im spokój. - zaśmiała się Viola.
    - Każdy facet w dniu swojego ślubu myśli tyko o jego zakończeniu. - zaśmiała się Llorena.
    - Ej, wcale nie! - oburzył się Marc. - Ja tam jeszcze lubię tańczyć!
    - Ja już myślę o zakończeniu od kilku dni - mruknął zaczepnie Isco i zaczął całować moją szyję. - Bawicie się dobrze! - rzucił jeszcze do reszty.
    - Będziemy! - zawołał Tyler i podszedł do Cristiny, wziął ją na kolana i usiadł na jej krześle, opierając głowę o jej ramię. Thiago wtedy oddalił się o kilka kroków.
    - Pamiętajcie! Ja chcę być chrzestnym! - krzyknął jeszcze Bartra.
    - Spadaj! - pokazałam mu język i przytuliłam się do Isco, który skierował się w stronę schodów.
    - Zmęczona? - szepnął mi do ucha.
    - Tak - skinęłam głową. - To był długi i męczący dzień - uśmiechnęłam się lekko. - Ale jestem cholernie szczęśliwa.
    - Też jestem szczęśliwy, bo cię mam. - uśmiechnął się. - Teraz już zawsze będziemy razem. - powiedział, otwierając drzwi pokoju.
    - Wiem o tym - odparłam i wpiłam się w jego usta. - Kocham cię - dodałam, patrząc mu prosto w oczy.
     Przeniósł mnie przez próg hotelowego pokoju i położył dopiero na łóżku. Wrócił by zamknąć drzwi i podszedł do łóżka, zdejmując marynarkę swojego garnituru. Patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Był moim mężem, tylko moim!
    - Ja też cię bardzo kocham. - szepnął i zawisnął nade mną.
    - I co teraz? - zapytałam z szerokim uśmiechem, zabierając się za rozpinanie jego koszuli. Nie pozostał mi dłużny i wsunął dłonie pod moją sukienkę.
    - Teraz moja droga, chcę cię znowu uwieść. - poczułam jego usta na swojej szyi. Odchyliłam głowę, by dać mu więcej miejsca.
    - Ciekawe czy ci się znowu uda. - zaśmiałam się zalotnie.
    - Zobaczymy. - wyszczerzył się, a jego dłonie powędrowały do rozpięcia mojej sukienki.
    - Ja już to wiem - mruknęłam cicho.
    - I co? - zapytał i zsunął ze mnie sukienkę. - To już ci nie będzie potrzebne - dodał z uśmiechem i przeniósł swoje usta na mój dekolt.
    - To, tobie raczej też nie. - uśmiechnęłam się i pomogłam zdjąć mu koszulę.
    - Nic mi nie będzie potrzebne - powiedział i wstał. Szybko pozbył się spodni od garnituru i znów nade mną zawisł.
    - Chyba o czymś zapomniałeś - zamruczałam mu do ucha.
    - Bokserek pozbędziesz się ty - wyszeptał i zaczął mocować się z zapięciem od mojego stanika.
    - A co, sam sobie nie poradzisz? - zaśmiałam się i wsunęłam swoje palce w jego włosy.
    - Zostawię tą przyjemność tobie - puścił do mnie oczko i rzucił mój stanik w kąt. Momentalnie jego usta pojawiły się na moich piersiach, a z moich ust wydostał się cichy pomruk. Przesunęłam więc drugą dłoń na jego pośladek i wsunęłam pod bokserki. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i po chwili zaczął zjeżdżać z pocałunkami niżej, wzdłuż mojego brzucha, do krawędzi koronkowych majteczek.
    - Już czuje, że to będzie najlepsza noc w moim życiu - wyszeptałam cicho.
    - Będzie. Obiecuje - odparł i zsunął zębami moje majtki.
    - Trzymam za słowo. - powiedziałam i zaczęłam się się śmiać, ponieważ przesunął policzkiem po moim udzie, łaskocząc mnie swoim zarostem. 
    - Nie śmiej się - uśmiechnął się szeroko.
    - Bo mogłeś się chociaż ogolić!
    - Nie narzekaj - westchnął i sam pozbył się swoich bokserek. - Wybacz - wyszczerzył się.
    - Wybaczam. - zaśmiałam się i kiwnęłam palcem by przybliżył się do mnie. - I co teraz panie mężu? - zapytałam zalotnie i pogłaskałam go po policzku.
    - Zaraz zobaczysz, co dalej - powiedział i pocałował mnie w usta.
    - Czekam. - zaśmiałam się. Po chwili wbiłam paznokcie w jego nagie plecy, bo poczułam mojego męża. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło i przeszły mnie dreszcze.
    - Kocham cię, Lola - szeptał, poruszając się w rytm naszych ciał. Z moich ust wydobywały się jęki, które pokazywał, jak jest mi z nim dobrze.

CRIS 

       Nadchodził wieczór, a ja przez cały dzień tylko byłam chwilę z dziewczynami na zakupach, pod pretekstem wyciągnięcia z Loli szczegółów z nocy poślubnej. I tak powiedziała prawie co nic. Siedząc w hotelu, myślałam nad tym jak powiem o wszystkim Tylerowi, który przedtem był chwilę z chłopakami. Pewnie chcieli tego samego, co my od Loli. W tym momencie był w łazience, a ja przeglądałam wiadomości na tablecie.
    - Kochanie, a może się gdzieś przejdziemy? Jest taki ładny wieczór. - uśmiechnął się, wychodząc z toalety.
    - Wiesz, że też chciałam to zaproponować? - odwzajemniłam uśmiech i odłożyłam tablet do pokrowca. Wstałam i wzięłam swoją torbę oraz kapelusz. Wyszliśmy na plażę, gdzie o tej porze kłębiło się od zakochanych par.  Tyler obejmował mnie ramieniem i prowadził gdzieś. W końcu zaproponował byśmy usiedli na piasku. Usiedliśmy więc naprzeciw siebie po turecku, a on złapał za jedną moją dłoń.
    - Wiesz... Wczorajsze wydarzenie dało mi wiele do myślenia. - uśmiechnął się tajemniczo.
    - To znaczy? - zdziwiłam się.
    - Ślub Loli i Isco. Myliłem się co do tego, że twoja przyjaciółka była szczęśliwa z Noelem. Widzę, że dopiero teraz szczerze się uśmiecha i jest prze szczęśliwa.
    - No widzisz, ja mam zawsze rację. - zaśmiałam się.
    - Fakt, ale pomyślałem, że chciałbym byśmy też byli tacy szczęśliwi. Co ty na to? - poruszył brwiami i sięgnął do kieszeni swoich spodni, a mnie ogarnął niepokój. Mam nadzieję, że nie zmierza... - Zostaniesz moja żoną? - uśmiechnął się i otworzył małe pudełeczko, w którym był mały, srebrny pierścionek z oczkiem. Otworzyłam szeroko oczy i zakryłam usta ręką. Nie, to nie może być prawda. On nie może mi się oświadczyć! - Wiem, że to dla ciebie niemałe zaskoczenie, ale wystarczy odpowiedzieć. - dodał uśmiechnięty.
    - Tyler... Ja nie mogę. - wstałam i odwróciłam się do niego tyłem. Nastała chwila ciszy. Tyler musiał trawić to, co właśnie usłyszał. Po chwili jednak wstał i podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłoń.
    - Cristina, ja rozumiem, że jesteś jeszcze młoda, ale nie musimy się śpieszyć. - powiedział.
    - Nie chodzi o to. - odwróciłam się i spojrzałam na niego już mokrymi oczami. - Nie jestem z tobą szczera, Tyler. Okłamuję cię... - szepnęłam. - Od roku. - dodałam po chwili, a ten pokręcił głową i patrzył na mnie zaskoczony.
    - O czym ty mówisz?
    - Zakochałam się, Tyler. Kocham kogoś innego i przez ten rok myślałam, że uda mi się o nim zapomnieć przy tobie, ale na próżno. - spuściłam głowę.
    - Nie, żartujesz, tak? - zapytał z nadzieją, a ja pokręciłam głową.
    - Chciałabym żartować, ale nie. - odpowiedziałam, a on przykucnął i przejechał ręką po swojej twarzy.
    - Robiłaś ze mnie durnia? - krzyknął.
    - Tyler, to nie tak. - przykucnęłam przy nim. - Nie wiedziałam, że on tutaj będzie. Uwierz, chciałam być z tobą, ale to jest silniejsze ode mnie.
    - Thiago? - zapytał po prostu, a ja na niego spojrzałam. - Przecież widzę, jak on na ciebie patrzy. - szepnął. - Wszyscy wiedzieli, prawda?
    - Wiedzieli. - kiwnęłam głową.
    - Wiązałem z tobą swoją przyszłość i chciałem żebyś była szczęśliwa. To było i jest dla mnie najważniejsze. - spojrzał na morze. - Nie powinienem stawać na twojej drodze do szczęścia, prawda? Z resztą, po co te pytania? Odpowiedź jest jedna. Nie powinienem. - zaśmiał się pod nosem. - Ale cię kocham i chcę żebyś była szczęśliwa. - szepnął i wstał. - Więc życzę ci szczęścia. - pocałował mnie w czubek głowy i po woli odszedł. Nie wiedziałam co mam teraz myśleć, jak to wszystko rozumieć. To już koniec? Koniec mnie i Tylera? Odszedł i życzył mi szczęścia?

 THIAGO

    Siedziałem sam przy barze i sączyłem drinka. Myślałem o mnie i o Cristinie, kobiecie dla której całkowicie straciłem głowę, dla której jestem gotowy na wszystko. Co jeżeli zrezygnuje i zdecyduje się jednak zostać z Tylerem? Nie wiem. Wrócę i nadal będę sam? Po chwili ktoś dosiadł się obok mnie i zamówił najmocniejszego drinka. Spojrzałam na niego. To był Tyler.
    - Oświadczyłem się jej. - powiedział i jednym łykiem wypił alkohol. Poprosił znów o to samo. - Ale w odpowiedzi usłyszałem, że kocha innego. - zaśmiał się kpiąco. Nie mogłem nic powiedzieć. Widziałem wkurzonego faceta, ale od środka rozpierała mnie radość. Powiedziała mu! - Zastanawiam się tylko dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej.
    - Bała się twojej reakcji. - szepnąłem i upiłem łyk swojego drinka. - To nie było dla niej łatwe.
    - Szczególnie w momencie, gdy zapytałem czy zostanie moją żoną. - zaśmiał się pod nosem. - Wiedziałem, że to by było za piękne, gdyby się zgodziła. - skinął głową i znów przechylił szklankę na raz. - Setkę. - zwrócił się do barmana. - Posłuchaj, jeżeli dowiem się, że przez ciebie choć raz płakała, postaram się, żebyś już więcej nie zagrał w piłkę. - wypił wódkę i poklepał mnie po plecach. Ruszył dalej.
    - Tyler! - zawołałem za nim.
    - Nie martw się. Idę się pakować i sprawdzić powrotny samolot. - odpowiedział i pomachał. Odwrócił się i odszedł. Kochał ją, na tyle by pozwolić odejść. Teraz to ja poczułem się winny ich rozstaniu. "Ale miłość jest jak huragan, nie wybiera jednego domu, który ma zniszczyć... Niszczy wszystko co ma na swojej drodze."
     Wstałem i ruszyłem do swojego hotelu. Trzymałem w ręce komórkę, ale nie wiedziałem czy mam zadzwonić czy nie. Wszedłem do budynku i windą wyjechałem na górę. Wszedłem do pokoju, który dzieliłem z bratem. On leżał na swoim łóżku i bawił się telefonem. Zauważył mnie i wskazał na wyjście na balkon.
    - Ktoś na ciebie czeka. - powiedział. Skinąłem głową i ruszyłem tam. Na balkonie, oparta o barierkę stała moja Cristina i patrzyła przed siebie. Tak, mogłem już powiedzieć, że moja. Stanąłem obok niej, a ona się uśmiechnęła i oparła głowę o moje ramię.
    - Rozmawiałam z Tylerem. - szepnęła.
    - Wiem, widziałem się z nim w barze. - odparłem, a ona lekko przestraszona zaczęła oglądać moją twarz. - Czego szukasz? - zaśmiałem się.
    - Siniaka, rozcięcia... Czegokolwiek?
    - Nasza rozmowa była bardzo kulturalna. - uśmiechnąłem się i delikatnie musnąłem jej usta. Poczułem jak się uśmiecha. - W końcu. - powiedziałem.
    - Yhmmm. - mruknęła. - Ale teraz martwię się o Tylera. - od razu posmutniała.
    - Cris, poradzi sobie. Jest dużym chłopcem. - westchnąłem. - Powiedział, że wraca do Malagi.
    - Wiem, że da radę. - powiedziała cicho. - Tak czy siak pozostaje moim przyjacielem. - powiedziała i wyjęła telefon z torby, który właśnie dzwonił. - Tyler. - szepnęła i odebrała. Powiedział, że za dwie godziny ma samolot i udało mu się kupić jeszcze bilet. Chciał się spotkać jeszcze z naszą dwójką. Zgodziliśmy się i wyszliśmy na to spotkanie.
     Siedział już na jednej z ławek przy deptaku, a obok niego leżała duża torba z jego rzeczami.
    - Hej. - szepnęła Cris i usiadła obok niego.
    - Hej, chciałem się pożegnać. - powiedział i lekko się uśmiechnął.
    - Wszystko w porządku? - zapytała.
    - Tak. - skinął głową i uśmiechnął się do nas. - Fajnie razem wyglądacie. - dodał.
    - Przestań. - spojrzała na niego. - Prze...
    - Nawet się nie waż. - przerwał jej. - Nie przepraszaj mnie za to, że się zakochałaś, bo to normalna i ludzka rzecz. Ważne, że jesteście teraz razem i powiedziałaś mi o tym sama, a nie dowiedziałem się od kogoś innego. - wstał i pocałował ją w czoło. - My się już rozgadaliśmy. - zwrócił się do mnie i wyciągnął dłoń.
    - Jasne. - uścisnąłem ją.
    - Nie chcę urywać kontaktu. Przyjaźnimy się, prawda? - zapytała cicho Cristina.
    - Oczywiste. - zaśmiał się. - Idę. Właśnie moja taksówka podjechała. - uśmiechnął się i ruszył do samochodu. Pomachał jeszcze i wsiadł.
    - A tak się martwiłaś. - objąłem ją ramieniem.
    - I tak nadal się martwię. Mam nadzieję, że znajdzie sobie jakąś odpowiednią dziewczynę dla siebie. - złapała mnie za rękę i wstała. Również wstałem.
    - Znajdzie i będzie szczęśliwy, tak jak my. - uśmiechnąłem się.
     Ruszyliśmy przed siebie i doszliśmy do hotelu Cristiny. Weszliśmy na górę i przekroczyliśmy próg pokoju. Położyliśmy się obok siebie i Cris mocno mnie przytuliła.
    - Dobranoc. - szepnęła.
    - Miłych snów. - odparłem, całując ją w czubek głowy. Zamknąłem oczy. Byłem szczęśliwy.

***

Taki fajny, słodki rozdział!
Lepszego momentu na oświadczyny nie mogłyśmy wybrać :D