LOLA
Nadszedł dzień mojego ślubu. Denerwowałam się jak cholera, chociaż w głębi serca czułam, że robię dobrze, bo wychodzę za mężczyznę swojego życia. Od zawsze inaczej wyobrażałam sobie ten dzień, ale nie mogłam narzekać. Żałowałam tylko, że nie będzie tutaj moich rodziców.
Cała ceremonia i wesele były bardzo skromne. Byliśmy tylko my i nasi przyjaciele, którzy od początku w nas wierzyli. Miałam na sobie krótką sukienkę z koronki oraz białe sandałki. Francisco miał na sobie garnitur, w którym prezentował się cudownie. Nie mogłam się na niego napatrzeć.
Po krótkiej ceremonii, która odbyła się na plaży udaliśmy się do hotelu, gdzie miało się odbyć wesele. Dobra, to było jakiś mini wesele, bo było nas tylko czternastu.
- W końcu jesteś tylko moja - wyszeptał mi do ucha Isco, kiedy usiedliśmy przy stoliku. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i pogłaskałam go po zarośniętym policzku.
- Kocham cię - powiedziałam, nie mogąc przestać się uśmiechać.
- Ja ciebie też. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, pocierając swoim nosem o mój. Skinęłam głową i musnęłam lekko jego usta.
- Nie mogę uwierzyć, że jestem twoją żoną.
- Ja też nie. Jeszcze tydzień temu wszystko było skończone, a teraz trzymam cię za rękę.
- Życie potrafi zaskakiwać - odparłam i spojrzałam na Marca, który właśnie się do nas zbliżał.
- Isco, czy mogę porwać twoją piękną żonę do tańca?
- Jasne - odpowiedział i puścił moją dłoń. Wstałam od stolika i udałam się na parkiet z Bartrą. Po kilku minutach dołączyli do nas Tyler z Cristiną oraz Alvaro z Rafinhą.
- Mam dla was ciekawy prezent - wyszczerzył się obrońca.
- Tak? Jaki? - zaciekawiłam się.
- Zmontowałem dla was fajny filmik.
- Marc.. - warknęłam i spojrzałam na niego groźnie.
- To na pamiątkę! Pokażecie swoim dzieciom - mówił podekscytowany.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się. W tej chwili poczułam na swojej tali męskie dłonie. Po zapachu rozpoznałam, że to mój mąż.
- Marc, idź do swojej kobiety - zwrócił się do przyjaciela i chwycił mnie za dłoń. - Zatańczy pani ze mną? - zapytał, spoglądając na mnie.
- Z panem zawsze - odparłam i przytuliłam się do niego. Akurat z głośników poleciała wolna piosenka. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam o tym wszystkim rozmyślać.
CRIS
- Można odbić? - usłyszałam, gdy tańczyłam z Tylerem. Obejrzałam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Thiago. Spojrzałam na Carrerę, a on skinął głową i odszedł do stolika, gdzie siedzieli Camacho, Alvaro i Rafinha, który puścił do nas oczko. Thiago chwycił moją dłoń, a ja się uśmiechnęłam. Drugą położyłam na jego ramieniu i spojrzałam w jego oczy.
- Cieszę się, że Lola z Isco są szczęśliwi. - powiedziałam.
- Ja też. W końcu są razem. - lekko się uśmiechnął.
- My też będziemy... - zaczęłam.
- Ciiii. Ufam ci. - szepnął. - Wiesz, Rafa obiecał mi, że zajmie się Tylerem. - nachylił się do mojego ucha.
- I co w związku z tym? - uśmiechnęłam się zalotnie.
- No nie wiem. Masz jakiś pomysł? - poruszył brwiami.
- Może... Pokoje na górze są wolne. - puściłam do niego oczko i ruszyłam do wyjścia do głównego holu. Nie obchodziło mnie w tym momencie nic. Chciałam go mieć dla siebie. Zatęskniłam za jego ciałem i pocałunkami. Ten się odwrócił i spojrzał na brata, który kiwnął głową. Rozumieli się bez słów? Pierwsza wyjechałam windą na drugie piętro i czekałam na niego. Kiedy pojawił się i on, złapał za moją dłoń i szybkim krokiem zmierzaliśmy do jego pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły, wpiłam się w jego usta.
- W końcu jesteśmy sami. - zaśmiał się i objął mnie w pasie. - Kocham cię, wiesz? - szepnął i delikatnie musnął moje usta.
- Wiem i ja ciebie też kocham. - przygryzłam dolną wargę. - Obiecałam sobie, że nawet by się waliło i paliło, to jutro powiem o wszystkim Tylerowi. - położyłam dłoń na jego policzku i spojrzałam w oczy.
- Nie mówmy o nim, dobrze? - uśmiechnął się i poczułam jak rozsuwa zamek na plecach mojej krótkiej, groszkowanej sukienki. Zaśmiałam się i zdjęłam szpilki, automatycznie robiąc się niższa.
- Teraz najlepiej nic nie mówmy. - wyszczerzyłam się i oboje położyliśmy się na łóżku, nie odrywając do siebie swoich spragnionych warg. Zaczęłam rozpinać guziki jego białej koszuli i potem obdarowywałam pocałunkami jego nagi tors. Następnie on przejął inicjatywę, biorąc górę i zawisnął nade mną. Zaśmiałam się i przyciągnęłam jego twarz, by złączyć się w pocałunku.
Leżeliśmy oboje w hotelowym łóżku, przytuleni do siebie. Czułam jak wodzi opuszkami palców po mojej nagiej skórze. Uśmiechałam się pod nosem i mocno go przytulałam. Chciałam, żeby to trwało wiecznie. Chciałabym by tak było zawsze, zasypiając i budząc się. Przy nim.
- Dobrze mi tu z tobą. - mruknął i pocałował mnie w czubek głowy.
- Wiesz, że od godziny nie ma nas na dole? - zaśmiałam się spoglądając na zegarek. - Pewnie zastanawiają się gdzie jesteśmy. Cholera... I Tyler pewnie też. - mruknęłam i schowałam głowę w jego ramieniu.
- Nie martw się. Chłopaki się nim zajęli. - posłał mi lekki uśmiech.
- I tak chyba musimy się im tam jeszcze pokazać. - uśmiechnęłam się, podciągając bliżej jego twarzy. - Wstajemy? - zapytałam i szybko pocałowałam go w usta.
- A zatańczysz jeszcze ze mną? - zapytał zaczepnie i mocno mnie ścisnął.
- Zatańczę, tylko mnie puść. - śmiałam się.
- No dobra. - cmoknął mnie w sam środek nosa i puścił. Wstałam i zaczęłam zbierać swoją bieliznę i resztę odzieży. Weszłam do łazienki, by tam na spokojnie się ubrać i poprawić swój makijaż. Gdy wyszłam, Thiago akurat zapinał guziki swojej koszuli. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Dopięłam za niego ostatnie guziki i musnęłam jego usta. - Dziękuję. - uśmiechnął się. - Gotowa?
- Raczej tak.
- Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się i objął mnie w pasie, po woli zmierzając do wyjścia z pokoju.
Do pomieszczenia, gdzie przebywała reszta również weszliśmy osobno, tak na wszelki wypadek... Weszłam pierwsza i od razu skierowałam się do stolika gdzie siedział Tyler. Żywo dyskutował o czymś z chłopakami.
- O, kochanie! - wyszczerzył się, już lekko bełkocząc po pijacku. - A wiesz, że właśnie dowiedziałem się, że...
- Dobrze, dobrze. - przerwałam mu. - Rozmawiajcie sobie dalej, a ja wracam do Loli. - wyszczerzyłam się i po prostu poszłam szukać przyjaciółki. Czyli mam rozumieć, że nawet nie zauważył mojej nieobecności? Uśmiechnęłam się pod nosem i usiadłam na wolnym miejscu przy stoliku, który oblegały dziewczyny.
- Cris, czemu masz taką pomiętą tą sukienkę? - wyszczerzyła się Llorena, a ja zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam ją oglądać.
- I gdzie ty tyle byłaś? - dorzuciła się panna młoda.
- Wchodzi Thiago, czyli można się domyślić. - zaśmiała się Viola.
- Zastosowali taktykę osobnego wejścia. - dodała Maite.
- Halo, a ja tu nadal jestem. Wiecie, tak tylko pragnę wam przypomnieć. - spojrzałam na każdą.
- Opowiadaj, jak było?! - blondynka nachyliła się w moją stronę.
- Ty się lepiej martw o swoją noc poślubną. Thiago na pewno się nią dobrze zajął. - wyszczerzyła się Llorena, a ja schowałam twarz w dłoniach, bo poczułam, że się rumienię, a reszta wybuchnęła śmiechem.
LOLA
Siedziałam przy stoliku z dziewczynami, kiedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam uśmiechniętego Isco, który wlał już w siebie trochę alkoholu. Od razu to zauważyłam, bo miał taki dziwny błysk w oku.
- Przepraszam dziewczyny, ale porywam swoją kobietę - powiedział zadowolony.
- A co jeżeli ci jej nie oddamy? - wyszczerzyła się Llorena.
- Musimy skonsumować swoje małżeństwo i musicie mi ją oddać - odparł pewnie i przysunął sobie krzesło, na którym po chwili usiadł. - Ale mogę na nią poczekać - dodał.
- Nie ma tu jej rodziców, więc ja muszę ci robić wykład! - Cristina pomachała mu widelcem przed samym nosem. - Masz ją szanować i dbać o nią! Zrozumiano?!
- Oczywiście - wyszczerzył się i pocałował mnie w policzek. - To najważniejsza kobieta w moim życiu!
- Oby tak było - dorzuciła Maite.
- Bo inaczej do śmiechu ci już nie będzie! - dorzuciła Viola.
- I dzieci szybko nie majstruj. - zaśmiała się Cristina.
- Zrobię to nawet dzisiaj!
- Chyba oszalałeś! - zachichotałam cicho i spojrzałam na niego groźnie. - Jestem za młoda na dzieci.
- Tak, tak - powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Ale ja serio mówię. - jęknęłam i spojrzałam błagalnie na dziewczyny.
- My już na to wpływu nie mamy. - Maite rozłożyła ręce. Po chwili dołączyła do nas reszta, no może z wyjątkiem Camacho, Rafy i Tylera, którzy prawie spali przy tamtym stole, a Thiago pewnie stanął za Cris i oparł dłonie na jej krześle.
- O czym wy tu tak dyskutujecie? - zapytał Alvaro.
- Lola nie chce mieć ze mną dzieci - powiedział smutno Isco.
- Teraz nie chce - sprostowałam i pogłaskałam go po dłoni, na której miał założoną obrączkę. - Najpierw kupimy sobie mieszkanie w Madrycie i odniesiemy sukces, a później weźmiemy się za powiększanie rodziny.
- Może Isco już domaga się swoich małych kopii? - zaśmiał się Thiago.
- Dopiero co wzięliśmy ślub! - zaśmiałam się głośno i spojrzałam na swojego męża. Nie wyglądał na szczęśliwego.
- On tylko udaje. - Martin machnął ręką. - I tak postawi na swoim.
- Ej, a mogę być ojcem chrzestnym?! - wyszczerzył się Bartra.
- Ale ja nie jestem w ciąży! I nie planuje w niej być! - oburzyłam się, a Isco tylko lekko się uśmiechnął.
- A nie mówiłem, że udaje?! - wtrącił Montoya.
- Miejcie i nawet drużynę piłkarską. Będziemy mieć kogo szkolić. - wyszczerzył się Tello i pocałował w policzek swoją dziewczynę. - My będziemy mieć taką drużynę, no nie?
- Skarbie, ale chyba jak znajdziesz sobie taką naiwną co ci tyle urodzi. - szeroko się uśmiechnęła.
- Właśnie! - dodałam ze śmiechem. - Kobiety nie są tylko od rodzenia dzieci!
- Masz rację! - tuż za mną pojawiła się trójka, przytulonych do siebie pijanych facetów, Tyler, Ignacio i młodszy Alcantara.
- Mają nam jeszcze gotować, prać i prasować. - dorzucił Camacho.
- Chyba sobie śnicie - prychnęłam pod nosem. - Ja nie mam zamiaru być kurą domową!
- Jak to nie?! - zapytał Isco.
- A może ustalicie sobie to na osobności, bo przy nas to wyczuwam pierwszą małżeńską kłótnie. - wyszczerzył się Marc.
- Ja nie mam zamiaru niczego ustalać, bo wszystko jest już postanowione - usłyszałam Isco.
- Wcale nie jest - powiedziałam i spojrzałam na niego. Ten tylko się uśmiechnął i pocałował mnie.
- Na nas już chyba czas - dodał z uśmiechem.
- Potrzebujesz konkretnych argumentów, żeby wyjść z tego cało Isco. - zaśmiał się Thiago.
- Trzymamy kciuki! - dorzucił Martin.
- Już ja sobie poradzę z moją żonką - puścił do nich oczko i zabrał mnie na ręce.
- Ej, ale gdzie my idziemy?! Przecież możemy jeszcze zostać!
- Nie możemy, skarbie. - pocałował mnie w policzek. - Idziemy do takiego przytulnego miejsca. - wyszczerzył się.
- Do łóżka! - krzyknął Marc, a reszta się roześmiała. Czyli właśnie nadeszła pora na naszą noc poślubną. Czułam się jakby miał to być nasz pierwszy raz!
- To powinien ją zabrać na jacht - puścił do nas oczko Tello.
- Dajcie już im spokój. - zaśmiała się Viola.
- Każdy facet w dniu swojego ślubu myśli tyko o jego zakończeniu. - zaśmiała się Llorena.
- Ej, wcale nie! - oburzył się Marc. - Ja tam jeszcze lubię tańczyć!
- Ja już myślę o zakończeniu od kilku dni - mruknął zaczepnie Isco i zaczął całować moją szyję. - Bawicie się dobrze! - rzucił jeszcze do reszty.
- Będziemy! - zawołał Tyler i podszedł do Cristiny, wziął ją na kolana i usiadł na jej krześle, opierając głowę o jej ramię. Thiago wtedy oddalił się o kilka kroków.
- Pamiętajcie! Ja chcę być chrzestnym! - krzyknął jeszcze Bartra.
- Spadaj! - pokazałam mu język i przytuliłam się do Isco, który skierował się w stronę schodów.
- Zmęczona? - szepnął mi do ucha.
- Tak - skinęłam głową. - To był długi i męczący dzień - uśmiechnęłam się lekko. - Ale jestem cholernie szczęśliwa.
- Też jestem szczęśliwy, bo cię mam. - uśmiechnął się. - Teraz już zawsze będziemy razem. - powiedział, otwierając drzwi pokoju.
- Wiem o tym - odparłam i wpiłam się w jego usta. - Kocham cię - dodałam, patrząc mu prosto w oczy.
Przeniósł mnie przez próg hotelowego pokoju i położył dopiero na łóżku. Wrócił by zamknąć drzwi i podszedł do łóżka, zdejmując marynarkę swojego garnituru. Patrzyłam na niego z lekkim uśmiechem. Był moim mężem, tylko moim!
- Ja też cię bardzo kocham. - szepnął i zawisnął nade mną.
- I co teraz? - zapytałam z szerokim uśmiechem, zabierając się za rozpinanie jego koszuli. Nie pozostał mi dłużny i wsunął dłonie pod moją sukienkę.
- Teraz moja droga, chcę cię znowu uwieść. - poczułam jego usta na swojej szyi. Odchyliłam głowę, by dać mu więcej miejsca.
- Ciekawe czy ci się znowu uda. - zaśmiałam się zalotnie.
- Zobaczymy. - wyszczerzył się, a jego dłonie powędrowały do rozpięcia mojej sukienki.
- Ja już to wiem - mruknęłam cicho.
- I co? - zapytał i zsunął ze mnie sukienkę. - To już ci nie będzie potrzebne - dodał z uśmiechem i przeniósł swoje usta na mój dekolt.
- To, tobie raczej też nie. - uśmiechnęłam się i pomogłam zdjąć mu koszulę.
- Nic mi nie będzie potrzebne - powiedział i wstał. Szybko pozbył się spodni od garnituru i znów nade mną zawisł.
- Chyba o czymś zapomniałeś - zamruczałam mu do ucha.
- Bokserek pozbędziesz się ty - wyszeptał i zaczął mocować się z zapięciem od mojego stanika.
- A co, sam sobie nie poradzisz? - zaśmiałam się i wsunęłam swoje palce w jego włosy.
- Zostawię tą przyjemność tobie - puścił do mnie oczko i rzucił mój stanik w kąt. Momentalnie jego usta pojawiły się na moich piersiach, a z moich ust wydostał się cichy pomruk. Przesunęłam więc drugą dłoń na jego pośladek i wsunęłam pod bokserki. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i po chwili zaczął zjeżdżać z pocałunkami niżej, wzdłuż mojego brzucha, do krawędzi koronkowych majteczek.
- Już czuje, że to będzie najlepsza noc w moim życiu - wyszeptałam cicho.
- Będzie. Obiecuje - odparł i zsunął zębami moje majtki.
- Trzymam za słowo. - powiedziałam i zaczęłam się się śmiać, ponieważ przesunął policzkiem po moim udzie, łaskocząc mnie swoim zarostem.
- Nie śmiej się - uśmiechnął się szeroko.
- Bo mogłeś się chociaż ogolić!
- Nie narzekaj - westchnął i sam pozbył się swoich bokserek. - Wybacz - wyszczerzył się.
- Wybaczam. - zaśmiałam się i kiwnęłam palcem by przybliżył się do mnie. - I co teraz panie mężu? - zapytałam zalotnie i pogłaskałam go po policzku.
- Zaraz zobaczysz, co dalej - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Czekam. - zaśmiałam się. Po chwili wbiłam paznokcie w jego nagie plecy, bo poczułam mojego męża. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło i przeszły mnie dreszcze.
- Kocham cię, Lola - szeptał, poruszając się w rytm naszych ciał. Z moich ust wydobywały się jęki, które pokazywał, jak jest mi z nim dobrze.
CRIS
Nadchodził wieczór, a ja przez cały dzień tylko byłam chwilę z dziewczynami na zakupach, pod pretekstem wyciągnięcia z Loli szczegółów z nocy poślubnej. I tak powiedziała prawie co nic. Siedząc w hotelu, myślałam nad tym jak powiem o wszystkim Tylerowi, który przedtem był chwilę z chłopakami. Pewnie chcieli tego samego, co my od Loli. W tym momencie był w łazience, a ja przeglądałam wiadomości na tablecie.
- Kochanie, a może się gdzieś przejdziemy? Jest taki ładny wieczór. - uśmiechnął się, wychodząc z toalety.
- Wiesz, że też chciałam to zaproponować? - odwzajemniłam uśmiech i odłożyłam tablet do pokrowca. Wstałam i wzięłam swoją torbę oraz kapelusz. Wyszliśmy na plażę, gdzie o tej porze kłębiło się od zakochanych par. Tyler obejmował mnie ramieniem i prowadził gdzieś. W końcu zaproponował byśmy usiedli na piasku. Usiedliśmy więc naprzeciw siebie po turecku, a on złapał za jedną moją dłoń.
- Wiesz... Wczorajsze wydarzenie dało mi wiele do myślenia. - uśmiechnął się tajemniczo.
- To znaczy? - zdziwiłam się.
- Ślub Loli i Isco. Myliłem się co do tego, że twoja przyjaciółka była szczęśliwa z Noelem. Widzę, że dopiero teraz szczerze się uśmiecha i jest prze szczęśliwa.
- No widzisz, ja mam zawsze rację. - zaśmiałam się.
- Fakt, ale pomyślałem, że chciałbym byśmy też byli tacy szczęśliwi. Co ty na to? - poruszył brwiami i sięgnął do kieszeni swoich spodni, a mnie ogarnął niepokój. Mam nadzieję, że nie zmierza... - Zostaniesz moja żoną? - uśmiechnął się i otworzył małe pudełeczko, w którym był mały, srebrny pierścionek z oczkiem. Otworzyłam szeroko oczy i zakryłam usta ręką. Nie, to nie może być prawda. On nie może mi się oświadczyć! - Wiem, że to dla ciebie niemałe zaskoczenie, ale wystarczy odpowiedzieć. - dodał uśmiechnięty.
- Tyler... Ja nie mogę. - wstałam i odwróciłam się do niego tyłem. Nastała chwila ciszy. Tyler musiał trawić to, co właśnie usłyszał. Po chwili jednak wstał i podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłoń.
- Cristina, ja rozumiem, że jesteś jeszcze młoda, ale nie musimy się śpieszyć. - powiedział.
- Nie chodzi o to. - odwróciłam się i spojrzałam na niego już mokrymi oczami. - Nie jestem z tobą szczera, Tyler. Okłamuję cię... - szepnęłam. - Od roku. - dodałam po chwili, a ten pokręcił głową i patrzył na mnie zaskoczony.
- O czym ty mówisz?
- Zakochałam się, Tyler. Kocham kogoś innego i przez ten rok myślałam, że uda mi się o nim zapomnieć przy tobie, ale na próżno. - spuściłam głowę.
- Nie, żartujesz, tak? - zapytał z nadzieją, a ja pokręciłam głową.
- Chciałabym żartować, ale nie. - odpowiedziałam, a on przykucnął i przejechał ręką po swojej twarzy.
- Robiłaś ze mnie durnia? - krzyknął.
- Tyler, to nie tak. - przykucnęłam przy nim. - Nie wiedziałam, że on tutaj będzie. Uwierz, chciałam być z tobą, ale to jest silniejsze ode mnie.
- Thiago? - zapytał po prostu, a ja na niego spojrzałam. - Przecież widzę, jak on na ciebie patrzy. - szepnął. - Wszyscy wiedzieli, prawda?
- Wiedzieli. - kiwnęłam głową.
- Wiązałem z tobą swoją przyszłość i chciałem żebyś była szczęśliwa. To było i jest dla mnie najważniejsze. - spojrzał na morze. - Nie powinienem stawać na twojej drodze do szczęścia, prawda? Z resztą, po co te pytania? Odpowiedź jest jedna. Nie powinienem. - zaśmiał się pod nosem. - Ale cię kocham i chcę żebyś była szczęśliwa. - szepnął i wstał. - Więc życzę ci szczęścia. - pocałował mnie w czubek głowy i po woli odszedł. Nie wiedziałam co mam teraz myśleć, jak to wszystko rozumieć. To już koniec? Koniec mnie i Tylera? Odszedł i życzył mi szczęścia?
THIAGO
Siedziałem sam przy barze i sączyłem drinka. Myślałem o mnie i o Cristinie, kobiecie dla której całkowicie straciłem głowę, dla której jestem gotowy na wszystko. Co jeżeli zrezygnuje i zdecyduje się jednak zostać z Tylerem? Nie wiem. Wrócę i nadal będę sam? Po chwili ktoś dosiadł się obok mnie i zamówił najmocniejszego drinka. Spojrzałam na niego. To był Tyler.
- Oświadczyłem się jej. - powiedział i jednym łykiem wypił alkohol. Poprosił znów o to samo. - Ale w odpowiedzi usłyszałem, że kocha innego. - zaśmiał się kpiąco. Nie mogłem nic powiedzieć. Widziałem wkurzonego faceta, ale od środka rozpierała mnie radość. Powiedziała mu! - Zastanawiam się tylko dlaczego nie powiedziała mi tego wcześniej.
- Bała się twojej reakcji. - szepnąłem i upiłem łyk swojego drinka. - To nie było dla niej łatwe.
- Szczególnie w momencie, gdy zapytałem czy zostanie moją żoną. - zaśmiał się pod nosem. - Wiedziałem, że to by było za piękne, gdyby się zgodziła. - skinął głową i znów przechylił szklankę na raz. - Setkę. - zwrócił się do barmana. - Posłuchaj, jeżeli dowiem się, że przez ciebie choć raz płakała, postaram się, żebyś już więcej nie zagrał w piłkę. - wypił wódkę i poklepał mnie po plecach. Ruszył dalej.
- Tyler! - zawołałem za nim.
- Nie martw się. Idę się pakować i sprawdzić powrotny samolot. - odpowiedział i pomachał. Odwrócił się i odszedł. Kochał ją, na tyle by pozwolić odejść. Teraz to ja poczułem się winny ich rozstaniu. "Ale miłość jest jak huragan, nie wybiera jednego domu, który ma zniszczyć... Niszczy wszystko co ma na swojej drodze."
Wstałem i ruszyłem do swojego hotelu. Trzymałem w ręce komórkę, ale nie wiedziałem czy mam zadzwonić czy nie. Wszedłem do budynku i windą wyjechałem na górę. Wszedłem do pokoju, który dzieliłem z bratem. On leżał na swoim łóżku i bawił się telefonem. Zauważył mnie i wskazał na wyjście na balkon.
- Ktoś na ciebie czeka. - powiedział. Skinąłem głową i ruszyłem tam. Na balkonie, oparta o barierkę stała moja Cristina i patrzyła przed siebie. Tak, mogłem już powiedzieć, że moja. Stanąłem obok niej, a ona się uśmiechnęła i oparła głowę o moje ramię.
- Rozmawiałam z Tylerem. - szepnęła.
- Wiem, widziałem się z nim w barze. - odparłem, a ona lekko przestraszona zaczęła oglądać moją twarz. - Czego szukasz? - zaśmiałem się.
- Siniaka, rozcięcia... Czegokolwiek?
- Nasza rozmowa była bardzo kulturalna. - uśmiechnąłem się i delikatnie musnąłem jej usta. Poczułem jak się uśmiecha. - W końcu. - powiedziałem.
- Yhmmm. - mruknęła. - Ale teraz martwię się o Tylera. - od razu posmutniała.
- Cris, poradzi sobie. Jest dużym chłopcem. - westchnąłem. - Powiedział, że wraca do Malagi.
- Wiem, że da radę. - powiedziała cicho. - Tak czy siak pozostaje moim przyjacielem. - powiedziała i wyjęła telefon z torby, który właśnie dzwonił. - Tyler. - szepnęła i odebrała. Powiedział, że za dwie godziny ma samolot i udało mu się kupić jeszcze bilet. Chciał się spotkać jeszcze z naszą dwójką. Zgodziliśmy się i wyszliśmy na to spotkanie.
Siedział już na jednej z ławek przy deptaku, a obok niego leżała duża torba z jego rzeczami.
- Hej. - szepnęła Cris i usiadła obok niego.
- Hej, chciałem się pożegnać. - powiedział i lekko się uśmiechnął.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. - skinął głową i uśmiechnął się do nas. - Fajnie razem wyglądacie. - dodał.
- Przestań. - spojrzała na niego. - Prze...
- Nawet się nie waż. - przerwał jej. - Nie przepraszaj mnie za to, że się zakochałaś, bo to normalna i ludzka rzecz. Ważne, że jesteście teraz razem i powiedziałaś mi o tym sama, a nie dowiedziałem się od kogoś innego. - wstał i pocałował ją w czoło. - My się już rozgadaliśmy. - zwrócił się do mnie i wyciągnął dłoń.
- Jasne. - uścisnąłem ją.
- Nie chcę urywać kontaktu. Przyjaźnimy się, prawda? - zapytała cicho Cristina.
- Oczywiste. - zaśmiał się. - Idę. Właśnie moja taksówka podjechała. - uśmiechnął się i ruszył do samochodu. Pomachał jeszcze i wsiadł.
- A tak się martwiłaś. - objąłem ją ramieniem.
- I tak nadal się martwię. Mam nadzieję, że znajdzie sobie jakąś odpowiednią dziewczynę dla siebie. - złapała mnie za rękę i wstała. Również wstałem.
- Znajdzie i będzie szczęśliwy, tak jak my. - uśmiechnąłem się.
Ruszyliśmy przed siebie i doszliśmy do hotelu Cristiny. Weszliśmy na górę i przekroczyliśmy próg pokoju. Położyliśmy się obok siebie i Cris mocno mnie przytuliła.
- Dobranoc. - szepnęła.
- Miłych snów. - odparłem, całując ją w czubek głowy. Zamknąłem oczy. Byłem szczęśliwy.
***
Taki fajny, słodki rozdział!
Lepszego momentu na oświadczyny nie mogłyśmy wybrać :D
Słodki i to bardzo! *.* Myślałam, że Tyler przywali Thiago albo coś, ale nie, że będzie spokojny.
OdpowiedzUsuńLola i Isco rodzicami? Lola to jeszcze, ale osobiście nie wyobrażam sobie (na razie!) Isco jako ojca. Tak jak większości piłkarzy, ale to szczegół.
Czekam na następny i pozdrawiam! ^.^
Aż ciepło na sercu się robi! W końcu Cris i Thiago są razem, mój Thiago w końcu jest szczęśliwy. Myślałam,że Tyler przywali Alcantarze a tu proszę kulturalny mężczyzna. W sumie nie lubiłam go za bardzo, ale to taki szczegół. Widzę,że noc poślubna państwa Alcarcón będzie owocna mam nadzieję. Bartra i ojcem chrzestnym? Współczuję malcowi! Czekam na nn i pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNareszcie!!! :)
OdpowiedzUsuńTyler bardzo ładnie się zachował w stosunku, do Chris i Thiago!
Lola i Isco wreszcie małżeństwem!
Teraz będzie już tylko lepieje! Co nie?
Czekam na więcej! :)
Małe Alarcony *.* jak to zajebiście brzmi :D co doThiago i Cris.. w kooońcu! :D ale że Tyler nikogo po tym nie uszkodził, to sie zdziwiłam :D
OdpowiedzUsuńBuuźka :*
Rozpływam sieee *....*
OdpowiedzUsuńSceny erotic to cos dla mnie ;d no i oby dwie sa takie szczesliwe, a Taylor nie okazal sie dupkiem ;)
Ale słodziutko, a Tayler okazał się niesamowitą odwagą a także miłością do Christiny <3
OdpowiedzUsuńAż PRZESŁODKO *o*
OdpowiedzUsuńŚlub a ten Tayler to już w ogóle tak za idealnie się zachował i nie wiem czemu ale mam nadzieje że jakoś nie będzie chciał zniszczyć naszych gołąbków.
I ten tekst: "- Miejcie i nawet drużynę piłkarską. Będziemy mieć kogo szkolić. - wyszczerzył się Tello i pocałował w policzek swoją dziewczynę. - My będziemy mieć taką drużynę, no nie?
- Skarbie, ale chyba jak znajdziesz sobie taką naiwną co ci tyle urodzi. - szeroko się uśmiechnęła.
- Właśnie! - dodałam ze śmiechem. - Kobiety nie są tylko od rodzenia dzieci!"
Padam i całuje :*
Jaki Tyler :o mało kto potrafiłby się tak zachować w takiej sytuacji. Aż mi się go tak strasznie szkoda zrobiło :( no ale cóż teraz Thiago nie będzie chodził taki smutny hihi :D
OdpowiedzUsuńTyler pozytywnie mnie zaskoczył. Cieszę się, że nie chce stawać na drodze w związku Cristiny i Thiago.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Lola i Isco. Thiago i Cristina. Wszyscy w końcu razem.
OdpowiedzUsuń