LOLA
Po spotkaniu z moimi rodzicami byłam przybita. Wiedziałam, że mamie nie spodoba się to, że wyszłam za mąż, ale nie sądziłam, że zareaguje tak źle. Tata dziś jej się przeciwstawił, ale to nic nie pomogło. Mama zawsze wychodziła na swoje i dostawała to, czego chciała. Jednak teraz tak nie będzie, bo ja nie zamierzam zrezygnować z Francisco.
- Kochanie, uśmiechnij się - powiedział Isco i położył swoją dłoń na moim kolanie. Właśnie byliśmy w drodze do jego rodzinnego miasta Benaldameny.
- Myślę o moich rodzicach. - szepnęłam.
- Domyśliłem się - westchnął. - Ale może twoja mama jeszcze zmieni zdanie? Miejmy nadzieje, że twój ojciec z nią porozmawia.
- Ona nie zmieni zdania. Nie słyszałeś tego?
- Słyszałem, ale jesteś jej jedyną córką. Coś musi się w niej złamać. - stwierdził Isco, zmieniając bieg.
- Może kiedyś, ale na pewno nie teraz - mruknęłam, czując na swoich policzkach łzy. - Jednak będę silna, bo to ty jesteś dla mnie najważniejszy.
- Hej skarbie, nie płacz. - powiedział i złapał za moją dłoń, uniósł ją do góry i ucałował jej wierzch.
- Nie powinnam, bo zaraz spotkamy się z twoimi rodzicami - powiedziałam i obejrzałam się w lusterku. - Wyglądam okropnie.
- Dla mnie zawsze jesteś piękna. - powiedział uśmiechnięty.
- Jesteś cudowny, wiesz? - zapytałam i zabrałam się za poprawianie makijażu. - Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, abyśmy się u nich zatrzymali?
- Uwierz, gdy moja mama słyszy słowo 'hotel', dostaje jakiegoś napadu! - śmiał się. - Mam duży dom, a i na moim starym łóżku spokojnie się zmieścimy.
- Czyli dziś zobaczę twój stary pokój? - zapytała z uśmiechem, przysuwając się do niego.
- Tak - pokiwał głową i skradł mi szybkiego całusa w usta.
- Aż jestem ciekawa jak wygląda. - zaśmiałam się.
- Nie domyślasz się jak może wyglądać pokój chłopaka, kochającego piłkę nożną? - wyszczerzył się.
- Nie - zachichotałam cicho. - Ale myślę, że na ścianach masz pełno plakatów piłkarzy!
- I gołych kobiet - puścił mi oczko, a ja walnęłam go w ramię.
- Dopilnuję, żebyś to pościągał.
- Oj dobra. - pokręcił głową. - I w końcu poznasz Messiego!
- Już nie mogę się doczekać! Zabierzemy go do nas? Do Madrytu? - zapytałam.
- Pytanie... - uśmiechnął się. - To oczywiste. Byłem na Ibizie, więc samego nie mogłem go zostawić. Rodzice się nim opiekowali.
- Super! Mamy już dziecko - wyszczerzyłam się i pogłaskałam go po policzku.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział i zatrzymał samochód. W tym momencie w moim brzuchu poczułam dziwny skurcz. I nie był on przyjemny.
- Dziwnie się poczułam. - szepnęłam.
- Hej, nie bój się - odpiął swój pas i odwrócił się w moją stronę. - Moi rodzice cię pokochają - dodał i pocałował mnie w czoło.
- Myślisz? - zapytałam, a on się zaśmiał i mi przytaknął. Wysiadł z samochodu i obszedł go, otwierając mi drzwi.
- Madame, zapraszam. - wyszczerzył się.
- Isco, ja tam nie idę - westchnęłam i zakryłam twarz w dłoniach. - Boję się.
- Nie masz czego. Dalej, chodź - odpowiedział i podał mi dłoń, którą niechętnie złapałam.
- Francisco! W końcu! - usłyszeliśmy damski głos, dobiegający od budynku. - Pokaż mi tą swoją żonę! - kobieta zbiegła po kilku schodkach i po chwili już przy nas stała.
- Mamo! - zawołał i mocno ją przytulił. - To jest Lola - objął mnie w talii i ucałował w policzek.
- Jakaś ty piękna! - puściła do mnie oczko i wycałowała w oba policzki. - Wchodźcie do środka. Reszta już na was czeka.
- Mówiłem, że będzie dobrze. - szepnął mi do ucha, a ja poczułam się odrobinę lepiej. Ruszyliśmy po woli za kobietą. Weszliśmy do środka, a tam w korytarzu czekało na nas dwóch mężczyzn. Jak się domyślałam, ojciec i brat mojego męża. Już mieliśmy do nich podejść, kiedy nagle z jakiegoś pomieszczenia wypadł dorosły, biszkoptowy labrador.
- Messi! - ucieszył się Isco i przykucnął przy nim, głaszcząc go po łbie.
- Cześć, psinko - uśmiechnęłam się szeroko i dołączyłam do Isco. - Jest śliczny.
- To akurat po swoim panu - puścił do mnie oczko, nie przestając go głaskać.
- Synu, może przedstawiłbyś mi synową? - zapytał jego ojciec, który chyba ma na imię Paco. Nie pamiętam dokładnie.
- A tak właśnie... - zmieszał się Isco i wstał. Zrobiłam to samo. - Tato, to jest Lola, moja żona. - uśmiechnął się. - Lolu, to mój tata, Paco, a dalej brat Antonio.
- Miło mi was poznać - powiedziałam nieśmiało i uścisnęłam ich dłonie.
- Jest niezła - powiedział Antonio i szturchnął ręką Francisco.
- Uważaj sobie, to żona twojego brata - Paco pogroził mu palcem.
- Zapraszam na obiad, bo na pewno jesteście głodni - powiedziała jego mama i udaliśmy się do jadalni, gdzie usiadłam obok Isco, a naprzeciwko nas siedział Antonio z mamą. Ojciec, jako głowa rodziny siedział na środku.
- Oczywiście cieszymy się, że nasz syn postanowił się ożenić, ale zastanawia nas to, czemu tak nagle na to wpadliście? - zapytał ojciec Isco.
- Musiałem ją sobie zaklepać, bo kręciło się wokół niej dużo niepożądanych kolesi - odpowiedział mu ze śmiechem mój mąż.
- To nieprawda - zachichotałam cicho. - Gdyby nie jego zazdrość, to pewnie to spotkanie miałoby miejsce rok temu.
- Isco zawsze był porywczy. - zaśmiała się Maria. - Zawsze mu tylko piłka w głowie, ale jak widać, znalazł i odpowiednią kobietę dla siebie.
- Mamo, prawda, że jest piękna? - zapytał i szybko pocałował mnie w policzek. - I utalentowana! Lola jest aktorką.
- Czekaj, czekaj.. - mruknął Antonio i zmrużył oczy. - To ty jesteś tą aktorką z gali? Przez którą mój brat nie mógł spać?
- Nie mogłeś spać? - zapytałam go ze śmiechem.
- Wcale nie! - uniósł się i zmierzył wzrokiem swojego brata.
- Właśnie, że tak! - Antonio uśmiechnął się szeroko. - Pamiętam jakby to było dziś! Nie mógł przez ciebie spać i jeść.
- To nie jest prawda - dodał szybko.
- Isco... - zaśmiałam się i przytuliłam go, nie miał zadowolonej miny. Chyba miał ochotę udusić Antonio.
- Spójrzcie na nich, jak oni pięknie razem wyglądają! - rozmarzyła się ich mama.
- Będą mieli piękne dzieci - wyszczerzył się Antonio.
- Na razie ich nie planujemy - uśmiechnęłam się lekko.
- Lolu, a twoi rodzice już wiedzą o tym, że wyszłaś za mąż? - zapytał senior Alarcon.
- Tak - pokiwałam twierdząco głową. - Jak na razie nie są z tego powodu zadowoleni.
- Delikatnie to ujęłaś - dodał Isco.
- Jak to? - przestraszyła się Maria.
- Moja mama inaczej wyobrażała sobie mojego męża. I mój ślub też - westchnęłam i spojrzałam na Isco.
- Powiedziała, że nigdy mnie nie zaakceptuje - mruknął i złapał moją dłoń. - Dlatego cieszymy się, że wy nie macie nic przeciwko - spojrzał na swoich rodziców.
- Najważniejsze żeby nasz syn był szczęśliwy i kochał tą kobietę, a ona jego. W waszym przypadku nic tu nie brakuje. - zauważył Paco.
- Może my porozmawiamy z twoimi rodzicami? - zaproponowała Maria, a jej mąż przytaknął.
- Wątpię, aby moja mama chciała z kimś o tym rozmawiać. Ona już taka jest - powiedziałam.
- Ale mogliby spróbować, prawda? I tak nie mamy już nic do stracenia.
- Zaproście ich na kolacje - uśmiechnęła się Maria.
- Co ty na to, kochanie? - Isco na mnie spojrzał.
- Porozmawialibyśmy spokojnie, jak rodzice z rodzicami.
- No nie wiem... - westchnęłam. - Rodzice mojej przyjaciółki już próbowali i nic z tego nie wyszło.
- Musimy spróbować, Lola. Nie mogę patrzeć, jak się tym zamartwiasz - mój mąż pogłaskał mnie po policzku i posłał mi ciepły uśmiech.
- Niech będzie - zgodziłam się.
- Nie sądziłem, że ślub komplikuje całe życie - rzucił Antonio ze śmiechem.
- Nawet nie wiesz jaki twój będzie skomplikowany, kiedy zacznę wyciągać twoje brudy przy twojej narzeczonej. - wyszczerzył się Isco do brata.
- A może ja mam powiedzieć coś ciekawego o tobie? - zapytał z szerokim uśmiechem. - W sumie to wystarczy, że zajrzy do twojego pokoju i będzie chciała rozwodu.
- Zdążyłem ją uprzedzić. - zaśmiał się Francisco.
- Ja już wam przygotowałam gościnny pokój. Nie będziecie się gnieść w małym łóżku. - zakomunikowała ich mama.
- To łóżko nie jest małe! - oburzył się jej syn.
- Spałeś na nim, jak byłeś małym chłopcem - zaśmiał się jego ojciec. - Twoja żona nie będzie spała w tym zagraconym pokoju.
- Nie ma odwrotu. Będziecie spać w gościnnym. - powiedziała Maria.
- To nawet i dobrze. Nie będzie musiała oglądać moich plakatów - Isco uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Ale ja chce zobaczyć twój pokój - puściłam mu oczko.
- Oj uwierz, nie chcesz. - poradził mi Antonio, kręcąc głową.
- Dlaczego? Co ty tam masz? - zapytałam swojego męża.
- Nic takiego - powiedział i pocałował mnie w usta.
- Pamiątki z czasów, kiedy był jeszcze piękny i młody. - śmiał się jego brat, a matka spiorunowała go wzrokiem.
- Nadal taki jest - powiedziałam z uśmiechem.
- Zmienisz zdanie - mruknął Antonio i wstał od stołu. - Wybaczcie, ale jestem umówiony.
- Na randkę? - zapytał Paco.
- Tato, jestem od niego straszy - wskazał na brata. - I chyba nie muszę się tłumaczyć, co?
- Nie no, tak pytam. Może za chwilę drugi syn oznajmi nam, że zyskaliśmy kolejną synową. - zaśmiał się mężczyzna i puścił do nas oczko.
- To niemożliwe - powiedział Isco i objął mnie ramieniem. - Jego żadna by nie chciała.
- Francisco, nie mów tak - mruknęła jego mama z uśmiechem i również wstała od stołu. - Nie wracaj późno, Antonio - pogłaskała starszego syna po ramieniu i weszła do kuchni.
Rodzice i brat Isco okazali się wspaniałymi ludźmi. Od razu mnie zaakceptowali i traktowali jak nowego członka rodziny. Nie było pretensji i krzyku, tak jak u mnie. Cieszyłam się, że u nich zostaniemy na kilka dni. Cieszyłam się też, że moi rodzice zgodzili się przyjechać na kolacje do rodziców Francisco.
CRIS
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu chciałam pójść po swoje rzeczy do mieszkania. Postanowiłam, że pójdę sama. Pomiędzy Tylerem i Thiago niby nie było żadnych spięć, ale i tak chciałam iść tam sama. Swojego chłopaka zostawiłam pod opieką rodziców. Pożyczyłam samochód ojca i pojechałam. Na miejscu byłam po kilku minutach. Wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi mieszkania. Od progu powitał mnie Loco, który radośnie szczekał i merdał ogonem. Przykucnęłam i zaczęłam go głaskać oraz mówić do niego. Po chwili z kuchni wyłoniła się postać Tylera. Oparł się o framugę, założył ręce i przyglądał się nam z lekkim uśmiechem.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Cześć. - podniosłam się i spojrzałam na niego. - Przyszłam się spakować. - dodałam. - Mogę? - wskazałam na drzwi do sypialni.
- Tak, jasne. - odpowiedział, a ja weszłam do pokoju. Otworzyłam szafę i zaczęłam chować swoje ubrania do toreb.
- Może pomóc? - zaproponował, wchodząc do sypialni po jakimś czasie.
- Jeżeli chcesz. - powiedziałam. Wyjmowałam rzeczy z szafy i podawałam mu, a on chował je to torby. Panowała niezręczna cisza. - Tyler... - przerwałam i spojrzałam na niego. - Znajdziesz kogoś odpowiedniego dla siebie. - powiedziałam, a on się tylko lekko uśmiechnął.
- Cris, nie przejmuj się mną. Już się z tym pogodziłem. Jest dobrze. - odpowiedział.
- Na pewno? - zapytałam.
- Tak! - uśmiechnął się. Wróciliśmy do pakowania rzeczy. Dwie i pół godziny później pakowaliśmy torby do bagażnika samochodu. Gdy zamknęłam klapę, przykucnęłam jeszcze przy labradorze, który wybiegł za nami z klatki.
- Co z nim robimy? - zapytałam i spojrzałam na góry na chłopka.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami i wbił wzrok w psa.
- Chciałbyś żeby został? - zapytałam niepewnie, a on zacisnął usta i kiwnął głową. - Jasne. - uśmiechnęłam się. - Słyszysz Loco? Zostajesz z Tylerem. Masz się nim opiekować, zrozumiano? - mówiłam do pupila, a ten na końcu radośnie zaszczekał. Wstałam i spojrzałam na Carrerę.
- Trzymaj się i pozdrów Thiago. - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń. Zignorowałam ją i po prostu wspięłam się na palcach i przytuliłam go.
- Dziękuję. - powiedziałam. - Dziękuję za wszystko, Tyler. - uśmiechnęłam się.
- Odezwij się czasem. - odpowiedział.
- Jasne. - puściłam do niego oczko. Wsiadając za kierownicę, pomachałam mu jeszcze. To trochę dziwne, zamykać rozdział, który trwał tak długo. Ale jest dobrze, tak jak jest. Mam Thiago i cieszę się z tego powodu.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do kuchni, skąd dobiegały mnie głosy mamy i mojego chłopaka.
- Jestem. - uśmiechnęłam się i usiadłam Thiago na kolanach.
- Wszystko okay? - szepnął, a ja skinęłam głową i pocałowałam go w policzek.
- Cris słuchaj, przez to, że jesteś z Thiago to nasza klinika będzie miała lepsze powodzenie! - zaśmiała się mama.
- Dlaczego? - zdziwiłam się i najpierw spojrzałam na nią, a później na Thiago.
- Byłem tam chwilę. - powiedział cicho.
- I ta chwila wystarczyła żeby jedna dziewczyna zaczęła piszczeć, jej koleżanka zemdlała, a inni szeptali 'czy to ten piłkarz?'. - zaśmiała się moja rodzicielka.
- Żartujecie! - przekręciłam głowę.
- Nie. - zaśmiał się Alcantara. - Jeszcze nie miałem takiego przypadku, żeby ktoś mdlał na mój widok!
- To była twoja zwariowana fanka, jak się domyślam. - przytuliłam go.
- E, mi wystarcza jedna. - zaśmiał się, a ja musnęłam jego usta.
- To ja może pójdę do kliniki i zobaczę czy ojciec ma ruch. - zaśmiała się mama i zostawia nas samych w domu. Objęłam szyję Thiago i znów wpiłam się w jego usta.
LOLA
Już za kilka minut do domu rodziców Isco mają zawitać moi. Denerwuje się tym tak bardzo, że chyba dziś nic nie zjem, chociaż Maria świetnie gotuje. Chciałam jej pomóc przygotować kolacje, ale stwierdziła, że ja i tak mam tyle stresu związanego z kolacją z rodzicami, że mam tylko ładnie wyglądać. I tak też zrobiłam. Przebrałam się w ulubioną sukienkę mojej mamy oraz sandałki na szpilce. Dobrałam do tego złotą bransoletkę, czarne kolczyki i oczywiście mój pierścionek zaręczynowy oraz obrączkę. Włosy spięłam w wysokiego koka i byłam gotowa.
Zeszłam na dół i zobaczyłam mojego męża wystrojonego w ciemne jeansy, czerwoną koszulę w kratkę i białe trampki. Wyglądał rewelacyjnie.
- Denerwujesz się? - zapytał, kiedy stanęłam obok niego.
- Bardzo - odpowiedziałam i złapałam jego dłoń. Przy nim czułam się o wiele lepiej, byłam spokojniejsza. - Boje się, że coś pójdzie nie tak.
- Wszystko będzie dobrze - mruknął, całując mnie w czoło. - O, chyba już są - dodał, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Wszystko jest gotowe. - z kuchni wyłoniła się Maria.
- Otworzę. - szepnął Isco i ruszył do drzwi.
- Oby wszystko poszło dobrze - powiedziałam sama do siebie i postanowiłam zaczekać na nich tutaj.
- Proszę. Niech państwo wejdą - usłyszałam głos męża.
- Boję się. - wypuściłam powietrze z płuc i poczułam jak Maria pociera dłonią o moje ramię. Po chwili zobaczyłam moich rodziców, a za nimi mojego męża.
- Witamy. - uśmiechnęła się Maria i od razu do nich podeszła. - Jestem Maria, a to mój mąż Paco. - obok pojawił się również i pan domu.
- Miło nam - odpowiedział mój ojciec z lekkim uśmiechem. - Jestem Emilio, a to Gracia - wskazał na mamę, która uśmiechnęła się sztucznie.
- Zapraszamy do jadalni - powiedział Isco i wskazał im drogę.
- Dziękujemy. - odparł tata i przepuścił przodem mamę, która spojrzała na mnie tylko przez ułamek sekundy. Zasiedliśmy przy stole. Ojciec Isco na przodzie, a Maria po drugiej stronie. Ja siedziałam obok Isco, a naprzeciw siebie miałam tatę, obok którego siedziała mama. Uśmiechał się do mnie pocieszająco.
- Więc.. Państwo akceptują ten związek? - zapytała mama i spojrzała na nas, a po chwili przeniosła wzrok na państwo Alarcon.
- Małżeństwo - warknął Isco.
- Są razem szczęśliwi, więc dlaczego nie mielibyśmy tego akceptować? - Paco najpierw spojrzał na syna, a później na moją mamę.
- Ponieważ ten ślub nie powinien mieć miejsca. Są zbyt młodzi i może teraz są szczęśliwi, ale później będą żałować, a tego nie chce dla mojej córeczki. Chce, aby wzięli rozwód - powiedziała twardo.
- Mamo.. - jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.
- Co mamo? - warknęła. - Nie rozumiesz, że chcę dla ciebie dobrze?
- Chcesz wszystko zepsuć. Ja jestem szczęśliwa z Francisco!
- To tylko wakacyjna miłość, nic więcej - zaśmiała się ironicznie.
- Wakacyjna miłość, która przetrwała rok rozłąki? - wtrącił Isco.
- Niech pani da im szansę. - powiedziała Maria z uśmiechem.
- Przez ten rok Lola była szczęśliwa z Noelem. Pewnie go kojarzysz.. Taki wysoki i przystojny. Jest adwokatem - zwróciła się do Alarcona, a ja poczułam jak wszystko się we mnie gotuje.
- Gracia - warknął tata i uśmiechnął się do Isco przepraszająco.
- Może niech pani teraz wskaże i wymieni co w takim razie brakuje mojemu synowi? - Paco odłożył sztućce i oparł głowę na dłoniach.
- Myślę, że do końca mojego życia nie skończyłabym tej listy - uśmiechnęła się triumfująco. - Przyjechałam tutaj tylko dlatego, aby zabrać swoją córkę. Nic więcej.
- Ale ja nigdzie nie jadę - odezwałam się.
- Lola zamieszka ze mną w Madrycie. - odezwał się mój mąż.
- Lola wróci do Nowego Jorku z swoimi rodzicami. Porozmawiamy z Noelem i postaramy się o szybki rozwód.
- Czy pani nie rozumie?! - wydarł się Isco i wstał od stołu. - Lola jest moją żoną i zamieszka ze mną w Madrycie. Nie ma innej opcji.
- Kochanie, uspokój się - szepnęłam.
- Widzisz? Później tak będzie na ciebie krzyczał - mama zwróciła się do mnie.
- Na nią głosu nigdy nie podniosę, może pani być pewna. - odparł i usiadł.
- Teraz tak mówisz - westchnęła i zakryła twarz w dłoniach. - Ja nie wiem co się stało z naszą córką, Emilio - zwróciła się do taty.
- Nic się nie stało! Po prostu chce być z mężczyzną, którego kocham. Nie możesz kierować moim życiem, mamo.
- Może powinnyście porozmawiać tylko we dwie? - zaproponował tata.
- Porozmawiasz ze mną na spokojnie? - spojrzałam na nią z nadzieją.
- Skoro musimy - mruknęła i wstała z krzesła.
Zaprowadziłam ją do gościnnej sypialni, którą zajmujemy z Isco. Usiadłam na rogu łóżka, a mama obok mnie.
- Posłuchaj i bardzo proszę, nie przerywaj mi. Nie wrócę do Noela, ponieważ mnie zranił. Isco poznałam już rok temu i wydał mi się wspaniałym facetem. Z dnia na dzień zaczęłam się w nim zakochiwać coraz bardziej i bardziej. Jestem z nim szczęśliwa i moim marzeniem w tej chwili jest to, byś to zaakceptowała.
- Nie zaakceptuje tego piłkarza, zrozumiałaś? Nigdy!
- A ty gdy poznałaś tatę? Przecież wiesz jak to jest się zakochać!
- Wiem jak to jest, Lola - warknęła i spojrzała na mnie. - Ale ja i twój ojciec wzięliśmy ślub po kilku latach znajomości.
- Mi wystarczył rok żeby się przekonać, że nie mogę bez niego żyć.
- Jakoś wcześniej potrafiłaś! - zamachała rękoma. - Ten cały Isco nie jest dla ciebie odpowiedni. Po jakimś czasie mu się znudzisz, Lola - dodała, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Ja tak nie myślę mamo. - spuściłam głowę. - Po prostu tu zrozum.
- Nie zrozumiem - pokręciła przecząco głową. - Czuje, jakbym straciła swoje jedyne dziecko.
- Nie mów tak, mamo.
- Po prostu nie potrafię tego zaakceptować Lola. - wstała i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą
Wstałam i podeszłam do lusterka, by zetrzeć łzy z policzków. Poprawiłam szybko makijaż i wróciłam na dół do jadalni. Isco od razu do mnie podszedł i mocno przytulił.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic - odpowiedziałam szybko.
- Przecież widzę, Lola? - spojrzał na moją twarz. - Płakałaś. - szepnął i kciukiem przesunął po moim policzku.
- To nie ma znaczenia - uśmiechnęłam się lekko i wróciliśmy do stołu.
- Jeśli moja żona jeszcze raz będzie przez panią płakać, to nie ręczę za siebie - syknął Isco w stronę mojej mamy.
- Synu, spokojnie. - powiedział cicho Paco.
- Słyszał pan? Grozi mi. - mama zmroziła go wzrokiem.
- Bo moja żona płakała - nie spuszczał z niej wzroku. - Nie pozwolę, by ktokolwiek ją ranił. Nawet własna matka.
- Francisco, przestań. - szepnęłam i złapałam go za dłoń.
- Nie przestanę, bo widzę jak cię to męczy. - spojrzał na mnie.
- Ale nie pogarszaj sprawy, dobrze? - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Jeśli moja mama nie chce nas zaakceptować, to trudno.
- To znaczy, że się nas wyrzekasz?! - podniosła głos.
- Pani zrobiła to pierwsza. - Isco powiedział z pogardą.
- To twoja wina. Gdybyś miał trochę oleju w głowie, to byś ją zostawił!
- Żeby została zraniona przez kolejną ważną dla niej osobę? - zapytał.
- Skoro byliście tak bardzo w sobie zakochani, to dlaczego rozstaliście się rok temu? - zapytała, a my zamilkliśmy. Rodzice Isco oraz moi wpatrywali się w nas.
- Przez Noela. - szepnęłam ze spuszczoną głową.
- Tak naprawdę to była moja wina - usłyszałam głos Isco. - To przez moją głupotę i zazdrość.
- Wiedziałam - prychnęła. - I myślisz, że on się zmienił? - spojrzała na mnie.
- Ufam mu mamo i wiem, że zrobi wszystko żebyśmy się znów nie rozstali.
- Emilio, ona wygaduje takie głupoty, że nie mogę już tego więcej słuchać - westchnęła i spojrzała na rodziców Isco. - Dziękujemy za gościnę i kolację.
- Nie powinna pani tak traktować własnej córki - powiedział Paco.
- Proszę mnie nie pouczać, dobrze? - teraz to jego zmierzyła wzrokiem.
- Dobrze. My się zajmiemy Lolą - odpowiedział i posłał mi szczery uśmiech.
- To już państwa wybór. Do widzenia - powiedziała i wyszła, nawet na mnie nie patrząc.
Zabolało mnie to, więc szybko odeszłam od stołu i wbiegłam po schodach na górę do pokoju, który zajmowałam z Isco. Położyłam się i płakałam. Nie mogłam przestać.
- Lola, kochanie - usłyszałam głos Isco i po chwili poczułam, jak mnie przytula. - Nie płacz, proszę.
- Kocham cię - pogłaskałam go po policzku i mocno się w niego wtuliłam.
***
Przepraszam. Musiałam sobie poukładać kilka spraw.
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńRodzice Isco są fantastyczni i co najważniejsze- zaakceptowali ich małżeństwo!
Cris i Thiago! Słodko:*
A matki Loli nie lubie!
Gracia przesadza. Przecież Lola jest szczęśliwa z Isco i nic na to nie poradzi! A rodzice Isco dobrze zrobili zapraszając ich na kolację, tylko szkoda, że ich plan nie wypalił.
OdpowiedzUsuńZa to ta akcja w klinice mnie rozwaliła. Do teraz się śmieję xD
Czekam na kolejny! Pozdrawiam :P
O ja cież pierdziele ...
OdpowiedzUsuńMama Loli to naprawdę jest jakaś nie teges ... jeśli oni sie kochaja, to co ona ma do tego?
Wiecej Crisa i Thiago chce ^^
Buuuuziak :*
http://the-gunners-love-and-other-drugs.blogspot.com/?m=1
Matka Loli nieco mi przypomina moją krewną, uh :(
OdpowiedzUsuńAle za to rodzice Isco są świetni, przynajmniej z teściami Lola nie będzie miała problemów :D
A co do Cris i Thiago... niech ona lepiej uważa na takie fanki ukochanego!
Pozdrawiam serdecznie :)
Świetny rozdział <3 Dobrze, że Lola ma kogoś takiego jak Isco, a tak poza tym to jestem dumna z Tylera, że się pogodził z odejściem Cris
OdpowiedzUsuńUff... już się bałam!
OdpowiedzUsuńTaką matke zabić to mało -.-
OdpowiedzUsuńA rodzinka Isco jest taka kochana <3
Biedna Lola :(
Na szczęście ma przy sobie takiego cudownego męża jak Isco *...*
Szkoda, że rodzicom Isco nie udało się przekonać matki Loli do zmiany zdania na temat ich ślubu...
OdpowiedzUsuń