CRISTINA
Dziś Hiszpanie mieli
grać z Holandią, ale już bez Isco, który pewnie jest teraz w
Madrycie już z Lolą, chociaż ja nie mam od nich żadnej
informacji, jeszcze... Alkad miasta zrobił nam wszystkim
niespodziankę, bo na głównym rynku kazał rozstawić duży telebim
i urządzić strefę kibica. Umówiłam się z tatą, że tam
pójdziemy, bo mama postanowiła zostać i urządzić sobie wieczór
z ciotką, mieszkającą w Kanadzie i rozmawiać z nią przez
Internet.
Wieczorem zeszłam na dół,
gdzie czekał już na mnie tato.
- Kochanie, a gdzie podziałaś swoją
koszulkę? - zapytał.
- No przecież naga nie jestem. -
spojrzałam na niego pytająco, pokazując swój top.
- Chodzi mi o reprezentacyjną. -
wskazał na swoją, był ubrany w T-shirt, który dostał ode mnie i
Thiago na czterdzieste piąte urodziny 'Malave 45'.
- Tato, przecież dobrze wiesz jak
jest. - przewróciłam oczami.
- A ty jesteś cholernie uparta, tak
jak swoja matka. - spojrzał na mnie ostro. - Jak obie sobie coś
ubzduracie to jest wam ciężko cokolwiek przegadać. - pokręcił
głową. - Nie wierzę w to, że ten chłopak mógłby cię tak
skrzywdzić. - mówił. Lubił Thiago i to bardzo. Znajdywali wspólne
tematy do rozmów i tata cieszył się, że jego mała córeczka jest
z nim szczęśliwa, a teraz?
- Szoruj! - wskazał na górę. - Masz
minutę! - jedynie pokręciłam głową i wróciłam do swojego
starego pokoju, gdzie wtedy rezydowałam. Nie wiem co mnie podkusiło,
żeby pakując się, włożyć do torby tą koszulkę, no ale już
jest... Tak więc przebrałam czarny top na bordowy trykot z
dziesiątką i imieniem Thiago. Zeszłam na dół.
- Może być? - zapytałam.
- Jeszcze się uśmiechnij i możemy
iść. - puścił do mnie oczko, stojąc w progu tarasu, gdzie mama
rozmawiała z ciotką. Powiedział jej, że idziemy po czym objął
mnie ramieniem i wyszliśmy z domu. - Cristina, obiecaj mi, że do
niego zadzwonisz. - powiedział, gdy szliśmy.
- Co wyście się wszyscy na to
uparliście? Najpierw Lola, potem mama i teraz ty?
- Uwierz, zależy nam na tym. Chcemy
żebyś była szczęśliwa z facetem, którego kochasz.
- Nawet jeżeli mnie okłamuje? -
zapytałam i spojrzałam na ojca.
- Cris. - westchnął. - On cię nie
okłamuje! Nie strzeliłby dla ciebie gola. - pocałował mnie w
czoło. Właśnie weszliśmy na rynek miasta i podeszliśmy pod samą
barierkę przy ekranie.
- Cristina? - usłyszałam znajomy
głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Isco, co było dla mnie
ogromnym zaskoczeniem.
- A ty nie powinieneś być teraz w
Madrycie z Lolą? - zapytałam, gdy za nim pojawił się drugi
chłopak, podobny do niego, więc zapewne był jego bratem.
- To ona jest już w Madrycie? -
odpowiedział mi pytaniem.
- No tak! Poleciała do ciebie. -
powiedziałam nadal zdziwiona.
- Braciszku, a dlaczego nie przedstawiasz mi takich ładnych dziewczyn? - wyszczerzył się ten chłopak. Czyli dobrze myślałam, że był jego bratem.
- Bo jest zajęta. - odparł Isco, witając się z moim tatą.
- Nic nie wiadomo. - mruknęłam pod nosem.
- Wiadomo, wiadomo. Vincente Malave. - tata podał dłoń chłopakowi. - Moja córka, Cristina.
- A ta Cristina! - wyszczerzył się. - Antonio. - przedstawił się.
- Braciszku, a dlaczego nie przedstawiasz mi takich ładnych dziewczyn? - wyszczerzył się ten chłopak. Czyli dobrze myślałam, że był jego bratem.
- Bo jest zajęta. - odparł Isco, witając się z moim tatą.
- Nic nie wiadomo. - mruknęłam pod nosem.
- Wiadomo, wiadomo. Vincente Malave. - tata podał dłoń chłopakowi. - Moja córka, Cristina.
- A ta Cristina! - wyszczerzył się. - Antonio. - przedstawił się.
- Idź lepiej sprawdź czy nie ma cię
gdzie indziej - zwrócił się do niego Francisco i spojrzał na
mnie. - Jak to poleciała do mnie? Nie spotkaliśmy się.
- Tak to. Musieliście się minąć. -
powiedziałam.
- Możliwe - mruknął i spojrzał na
telebim, bo właśnie zaczynał się mecz. - Może zobaczymy się po
meczu i pogadamy?
- Ej, powiem Loli - wtrącił się jego brat ze śmiechem.
- Ej, powiem Loli - wtrącił się jego brat ze śmiechem.
- Miałeś iść. - Isco przewrócił
oczami, a ja spojrzałam na na ekran, gdzie akurat pokazywali Thiago,
który wymienia się proporczykiem z kapitanem zawodników z
Holandii. - Rozmawiałaś z nim? - usłyszałam jeszcze.
- Nie - pokręciłam głową.
- Powinnaś - mruknął i spojrzał na Antonio. - Nie musisz mnie pilnować. Jestem już dużym chłopcem!
- Ale ja chce spędzić trochę czasu z moim młodszym braciszkiem - wyszczerzył się i objął go ramieniem. Wyglądali epicko.
- Powinnaś - mruknął i spojrzał na Antonio. - Nie musisz mnie pilnować. Jestem już dużym chłopcem!
- Ale ja chce spędzić trochę czasu z moim młodszym braciszkiem - wyszczerzył się i objął go ramieniem. Wyglądali epicko.
- Dobra, mecz się zaczął. Później
porozmawiamy. - uśmiechnęłam się lekko.
- Ok - skinął głową i obserwował
wydarzenia na boisku.
Ja sama stanęłam przy swoim tacie i
obserwowałam poczynania zawodników z obu krajów. Chociaż w
pierwszej połowie było bardzo wiele akcji dla obu drużyn, to
skończyła się zerowym remisem. W drugiej najpierw strzelili
Holendrzy, ale po chwili Rodrigo wyrównał wynik. Jakieś piętnaście
minut spokoju i znów piłkarze w pomarańczowych strojach strzelili
gola. Wokoło słyszałam tylko krzyki zawodu i przekleństwa. De Gea
również był podenerwowany i rozstawiał obrońców, a Thiago
zagrzewał chłopców do dalszej walki. I skutecznie, bo pięć minut
później Tello strzelił swojego gola. Wtedy rozległ się krzyk
radości i wrzawa. Teraz wszyscy prosili tylko kolejnego gola dla
Hiszpanii. I stało się. Znów końcówka meczu i stadion oraz cały
rynek wiwatował, a swoją bramkę upolował Alvaro, którą znów
zadedykował tej tajemniczej dziewczynie. Intrygowało mnie to i
coraz bardziej chciałam się dowiedzieć kim ona była! Wszyscy
śpiewali, krzyczeli, a nawet petardy poszły w ruch, tak jakby to
był jakiś wielki finał.
- Tato, ja wrócę później. - powiedziałam, gdy zauważyłam, że Isco zmierza w naszym kierunku.
- No dobrze. - odparł z uśmiechem i kiwnął głową do Isco.
- Odprowadzę ją później. - uśmiechnął się.
- Może przegadasz jej żeby zadzwoniła do tego chłopaka, bo ja już nie mam siły do swojej córki. - pokręcił głową, a Isco się roześmiał.
- Tato, ja wrócę później. - powiedziałam, gdy zauważyłam, że Isco zmierza w naszym kierunku.
- No dobrze. - odparł z uśmiechem i kiwnął głową do Isco.
- Odprowadzę ją później. - uśmiechnął się.
- Może przegadasz jej żeby zadzwoniła do tego chłopaka, bo ja już nie mam siły do swojej córki. - pokręcił głową, a Isco się roześmiał.
- Zajmę się tym - zwrócił się do
niego.
- No to już nie przeszkadzam. Do
zobaczenia. - powiedział i odszedł w stronę osiedla.
- Przed siebie? - zapytałam.
- Możemy iść i przed siebie. - zaśmiał się Alarcon.
- Przed siebie? - zapytałam.
- Możemy iść i przed siebie. - zaśmiał się Alarcon.
- Nawet nie próbuj mnie przekonywać
do rozmowy z Thiago - powiedziałam od razu.
- Dlaczego? Cris zrozum, że on tam
chodzi przybity, że nie chcesz mu uwierzyć.
- Tu nie chodzi o to.. Ja po prostu nie
jestem jeszcze gotowa.
- Ale na co? - zapytał i spojrzał na mnie z ciekawością. - Thiago nie zrobił nic złego.
- Ale na co? - zapytał i spojrzał na mnie z ciekawością. - Thiago nie zrobił nic złego.
- A czy ja mam pewność? Nie mam jej.
- A gdzie zaufanie? - przewrócił oczami.
- Jest, ale... - zmarszczyłam nos i czoło. - Te zdjęcia...
- A gdzie zaufanie? - przewrócił oczami.
- Jest, ale... - zmarszczyłam nos i czoło. - Te zdjęcia...
- Te zdjęcia nic nie znaczą. Przecież
się nie całowali!
- Jestem o niego zazdrosna, po prostu!
- mruknęłam pod nosem.
- Uwierz, że doskonale cię rozumiem -
jęknął i przejechał dłonią po plaży. - To głupie uczucie.
- Myślisz, że oboje zawaliliśmy
przez tą głupotę?
- Ty nic nie zawaliłaś. Wystarczy, że
odbierzesz telefon od Thiago i wszystko będzie w porządku - posłał
mi ciepły uśmiech.
- Teraz się trochę boję. - spuściłam
głowę. - U was też ta kłótnia była niepotrzebna...
- Gdybym wiedział, że to się może
tak skończyć to nigdy bym nic nie powiedział. Żałuje każdego
mojego słowa, które jej wtedy powiedziałem - mruknął całkiem
poważnie.
- Więc nie pozostaje ci teraz nic, jak
tylko porozmawiać z żoną. I uwierz, że warto. - uśmiechnęłam
się do niego i usiedliśmy w parku, tym samym, w którym widziałam
Thiago, gdzie poznałam Rafę.
- Ty coś wiesz, prawda? - spojrzał na
mnie przenikliwie. - Lola mówiła ci, co zamierza zrobić? Wypełniła
już papiery rozwodowe? - zaczął nawijać jak najęty.
- Uwierz, wtedy mój ton byłby całkiem
inny. Ona cię kocha głupku! - zaśmiałam się.
- Ja ją też kocham - uśmiechnął
się szeroko. - Ale kiedy mówiła, że żałuje naszego ślubu..
Uwierzyłem jej.
- I popełniłeś głupotę, taką samą
jaką ja gdy uwierzyłam w te zdjęcia.
- Musimy to naprawić. Ja nie mogę
stracić Loli, a ty Thiago.
- Jutro do niego zadzwonię. -
szepnęłam.
- Cieszę się, że udało mi się
ciebie do tego przekonać - puścił mi oczko.
- Powiedzmy. - powiedziałam. - Wszyscy
na mnie napieracie, więc sama zaczęłam wierzyć w to, że to
nieprawda.
- Bo tak jest. Thiago świata poza tobą
nie widzi! - zaśmiał się cicho.
- A ty poza Lolą. - uśmiechnęłam
się. - Cholera, Ibizie zawdzięczamy wszystko. - wyszczerzyłam
się.
- I Bartrze! Pamiętasz jak przywalił
ci z piłki? - zaczął się głośno śmiać.
- Proszę cię! - zaczęłam się
głośno śmiać. - Lola wtedy zachwycała się waszymi gołymi
klatami, a ja udawałam, że was nie widzę.
- To był fajny czas. Pamiętam naszą
pierwszą imprezę..
- Bardzo podobał mi się wtedy Thiago,
ale nie chciałam się sama przed sobą do tego przyznać, bo byłam
z Tylerem... - zamyśliłam się. - Jestem ciekawa jakby to wszystko
wyglądało, gdybyśmy już po tamtych wakacjach się związali, ty z
Lolą i ja z Thiago.
- Myślę, że nie miałbym wtedy
obrączki na palcu - spojrzał na swoją dłoń i uśmiechnął się
lekko. - A ty nie zmarnowałabyś roku.
- Myślałam, że to będzie dobre, że
wróciłam i byłam z Tylerem... Myślałam, że zapomnę o Thiago,
ale się nie dało...
- Ale na szczęście pojechaliśmy tam
drugi raz. To było przeznaczenie - mruknął cicho.
- I wiesz kto się uparł na tą Ibizę?
- zaczęłam się śmiać. - Tyler i Noel!
- I obaj wyszli na tym najgorzej -
również zaczął się śmiać. - Noel to dupek. Najchętniej
obiłbym mu mordę.
- Zostaw go już. - przewróciłam
oczami. - Ma za swoje. Jego dziewczyna jest teraz twoją żoną! -
wybuchnęłam śmiechem.
- Jeszcze nią jest - mruknął smutno.
- A ten dalej swoje. Isco, wyluzuj! -
uderzyłam go lekko w ramię. - Nie rozwiedziecie się. Ja ci to
mówię. Lola ma dla ciebie niespodziankę. - puściłam do niego
oczko.
- Jaką? - zaciekawił się. - Mów
szybko!
- Ogłuchłeś? NIE-SPO-DZIAN-KA! Czyli
nie mogę ci nic powiedzieć.
- Będę udawał, że nic nie wiem!
- Bujaj się! - pokazałam mu język. -
Nic ode mnie nie wyciągniesz!
- No ej! Bo ja nie wiem kiedy się
zobaczę z Lolą - próbował mnie przekonać. - Zostawiłem jej
karteczkę w domu, ale nadal nie dała znaku życia.
- Może chce ci sprawić kolejną
niespodziankę? - wzruszyłam ramionami. - Do mnie też się nie
odzywa. - szepnęłam. - Ale nie martwimy się! I z Lolą i z Thiago
jest dobrze.
- Masz rację - uśmiechnął się
szeroko. - Lepiej będzie, jeśli cię odprowadzę, co?
- Chodźmy. - uśmiechnęłam się. -
Jutro dam ci znać jak zadzwonię do Thiago.
- I bardzo dobrze. Wujek Isco musi
wszystko wiedzieć.
- Wujek Isco? - zaśmiałam się pod
nosem. - Ty jeszcze poczekaj z tym przydomkiem może, co? Ja nic nie
planuję na razie.
- Nie podoba ci się? Wujek Isco bardzo
ładnie brzmi! - zarechotał głośno.
- Poinformuję cię kiedy będziesz się
mógł tak nazywać, no chyba, że twój brat coś wykombinuje
wcześniej i wtedy staniesz się już wujkiem.
- On sobie nawet żony nie znajdzie -
machnął ręką.
- Przestań, to w końcu twój jedyny
brat, biologiczny! Nie licząc tych przyszywanych z drużyny.
- Nie przypominaj mi, że to mój brat
- pokazał mi język.
- Dobra, zostańmy przy tym, że
nosicie tylko to samo nazwisko. - śmiałam się. - Czasami mam
wrażenie, że Thiago też wstydzi się Rafinhy.
- Dziwisz się mu? Czasem jest gorszy
od Bartry! - powiedział i spojrzał na ławkę, która stała
naprzeciwko ulicy, którą szliśmy.
- Lola? - zdziwiłam się, patrząc w
kierunku ławki, która stała tuż przy wejściu na moje osiedle.
Siedziała na niej blondynka.
- Twój tata powiedział, że gdzieś
razem wyszliście, a ja postanowiłam tutaj zaczekać - odpowiedziała
cicho.
- Wiecie co? Ja już tu chyba nie będę
potrzebna. - uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek Isco, a
później podeszłam do Loli i zrobiłam to samo. - Twój mąż czeka
na niespodziankę. - zaśmiałam się i puściłam do niej oczko.
- Ale ja zrobiłam coś strasznego -
wyszeptała. Widziałam w jej oczach łzy.
- Co się stało? - przestraszyłam się
i usiadłam obok niej. Isco stał jak zaczarowany i patrzył na nią. - Coś z... - urwałam.
- Nie. Z tym wszystko jest okej. Chodzi
o Mario - powiedziała, a po jej policzkach zaczęły płynął łzy.
- Isco, przepraszam - skierowała te słowa w jego stronę.
ISCO
- Co się stało? - zapytałem i podszedłem bliżej swojej żony.
- Lola, nie płacz. - mówiła
Cristina. - Na spokojnie powiedz co się stało.
- Był u nas dziś w mieszkaniu -
spojrzała na mnie.
- Zrobił ci coś?! - zapytałem podniesionym głosem.
- Zrobił ci coś?! - zapytałem podniesionym głosem.
- Nie, nie... - szeptała. Pochyliła
się i schowała twarz w dłoniach.
- Więc? - drążyłem.
- Więc? - drążyłem.
- Powiedział, że się we mnie
zakochał. A ja dałam mu do tego powód! - powiedziała w końcu.
- Powód? Lola kochanie, o czym ty
mówisz? - złapałem za jej dłoń i ścisnąłem.
- Całowałam się z nim. I nie chodzi
mi o plan filmowy - mruknęła, cały czas płacząc. Nie wiedziałem,
co powiedzieć. To zabolało. Cristina przygryzła wargę i oparła
się o drewno za plecami. Przejechała ręką po włosach, ale po
chwili przysunęła się do Loli i mocno ją przytuliła, patrząc na
mnie tak, jakby chciała mi powiedzieć, że to ja powinienem to
zrobić.
- Nie spodziewałem się tego -
wyszeptałem.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię zranić - powiedziała blondynka.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię zranić - powiedziała blondynka.
Zebrałem się w sobie. Koniec
zazdrości. Koniec tej kłótni. Całowała się z Casasem... To mnie
przygwoździło, ale ją kocham. Kocham ją najbardziej na świecie.
Przysunąłem się i objąłem ją. Cris wstała i pokazała bym
później zadzwonił. Po woli odeszła w stronę swojego domu.
- Lola - powiedziałem i przechyliłem
jej głowę tak, by patrzyła na mnie. - Kocham cię i nic tego nie
zmieni. Nic nie zmieni mojej decyzji.
- To znaczy, że nadal chcesz ze mną być? - zapytała, lekko się uśmiechając.
- To znaczy, że nadal chcesz ze mną być? - zapytała, lekko się uśmiechając.
- Chcę być z tobą teraz, jutro i na
zawsze. - mocniej ją przytuliłem.
- Ja z tobą też. Kocham cię -
wyszeptała i musnęła moje usta swoimi. - Brakowała mi ciebie -
dodała po chwili.
- Mi ciebie też. - powiedziałem. -
Lola? Cristina coś wspominała o jakiejś niespodziance?
- Ah, tak - mruknęła i chwyciła moją
dłoń. Po chwili położyła ją na swoim brzuchu. - Zobacz, co
zmajstrowałeś - zaśmiała się cicho.
- Co? To znaczy, że ty.. - nie mogłem uwierzyć.
- Tak, Isco. Jestem w ciąży - uśmiechnęła się szeroko.
- Co? To znaczy, że ty.. - nie mogłem uwierzyć.
- Tak, Isco. Jestem w ciąży - uśmiechnęła się szeroko.
- To znaczy, że będę... - otworzyłem
szeroko usta. - Będę ojcem! - wstałem i zacząłem krzyczeć na
całe gardło. - Będę ojcem!
- Isco, przestań! - zaśmiała się i
podeszła do mnie. - Jest późno i niektórzy pewnie śpią!
- A co mnie to obchodzi? - zapytałem i zabrałem ją na ręce. - Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie!
- A co mnie to obchodzi? - zapytałem i zabrałem ją na ręce. - Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie!
- Czekaj. - zatrzymałem się i wyjąłem
swój telefon z kieszeni. Dzwoniła Cris, więc odebrałem.
- Wiesz głupku, że siedząc w domu cię słyszymy? - śmiała się.
- Oj przesadzasz! - odparłem.
- Wiesz głupku, że siedząc w domu cię słyszymy? - śmiała się.
- Oj przesadzasz! - odparłem.
- Cris, on oszalał - zapiszczała moja
żona, którą przytulałem.
- Słychać! Dobra, to ja wam nie
przeszkadzam. - śmiała się do słuchawki. - Mówiłam, że tak
będzie! Pa! - dorzuciła i się rozłączyła.
- Musimy powiedzieć moim rodzicom! -
powiedziałem i przyłożyłem sobie komórkę do ucha. - Brat, gdzie
jesteś? - zapytałem i puściłem oczko do blondynki. - Przyjedź po
mnie - dodałem po chwili.
- Przyjedzie? - zapytała uśmiechając
się do mnie.
- Oczywiście - odpowiedziałem jej i
pocałowałem w usta. - Będzie zaskoczony, kiedy zobaczy nas razem.
- Twoi rodzice wiedzą o naszej kłótni?
- Twoi rodzice wiedzą o naszej kłótni?
- Wiedzą, ale tym bardziej się
ucieszą z twojej obecności. - uśmiechnąłem się i położyłem
dłonie na jej talii. - Już nie mogę się doczekać kiedy nie będę
mógł cię objąć. - wyszczerzyłem się.
- Chcesz żebym już była gruba? - udała obrażoną.
- Chcesz żebym już była gruba? - udała obrażoną.
- Będę miał więcej ciała do
kochania - odpowiedziałem ze śmiechem.
- Mnie to wcale nie cieszy! Nie chce być gruba!
- Na pewno później szybko schudniesz - pocałowałem ją w policzek i ścisnąłem jej dłoń, bo zauważyłem samochód mojego brata. - Mam nadzieje, że stęskniłaś się za Antonio.
- Mnie to wcale nie cieszy! Nie chce być gruba!
- Na pewno później szybko schudniesz - pocałowałem ją w policzek i ścisnąłem jej dłoń, bo zauważyłem samochód mojego brata. - Mam nadzieje, że stęskniłaś się za Antonio.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. -
zaśmiała się, gdy zaparkował pod nami i wyskoczył z samochodu.
- Lola?! Jak dobrze jest cię widzieć przy boku tego kretyna! - wyszczerzył się.
- Lola?! Jak dobrze jest cię widzieć przy boku tego kretyna! - wyszczerzył się.
- Uważaj sobie na słowa! - oburzyłem
się.
- Ciebie też dobrze widzieć - powiedziała i przytuliła się do niego.
- Dobra, jedźmy do domu, bo mamy dobre wieści - zakomunikowałem i chwyciłem żonkę za dłoń.
- Ciebie też dobrze widzieć - powiedziała i przytuliła się do niego.
- Dobra, jedźmy do domu, bo mamy dobre wieści - zakomunikowałem i chwyciłem żonkę za dłoń.
- Och! No to nie mogę się doczekać,
naprawdę! - klasnął w dłonie i wsiedliśmy do środka. Ruszył,
ale ciągle o czymś nawijał, a ja ciągle patrzyłem w lusterko, by
zobaczyć moją kochaną Lolę.
- Antonio, a ty masz już kogoś? -
zapytała go, uśmiechając się szeroko.
- Ja? Nie, nie - pokiwał przecząco głową.
- Jak tylko sobie kogoś znajdziesz, to przyprowadź ją do mnie - wyszczerzyłem się. - Już ja sobie z nią porozmawiam!
- Chyba nie będziesz miał na to czasu - zaśmiała się blondynka.
- Ja? Nie, nie - pokiwał przecząco głową.
- Jak tylko sobie kogoś znajdziesz, to przyprowadź ją do mnie - wyszczerzyłem się. - Już ja sobie z nią porozmawiam!
- Chyba nie będziesz miał na to czasu - zaśmiała się blondynka.
- On ją pozna na samym końcu! Żeby
mi jej nie wystraszył! - kiwał palcem. - A to dlaczego nie będzie
miał czasu?
- Bo będę się zajmował żoną -
odparłem szybko i odwróciłem się do niej. Po chwili złączyliśmy
się w namiętnym pocałunku.
- Ej, przestańcie!
- Ej, przestańcie!
- A co, zazdrosny może jesteś? -
wyszczerzyłem się.
- Nie. Po prostu mam wrażenie, że
zaraz zrobicie tutaj coś, czego nie chciałbym oglądać - zaśmiał
się cicho.
- Antonio, no bez przesady. -
dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Właśnie, ty się tam lepiej skup na drodze. - powiedziałem.
- Właśnie to robię, ale wy mnie rozpraszacie! - oburzył się.
- Właśnie, ty się tam lepiej skup na drodze. - powiedziałem.
- Właśnie to robię, ale wy mnie rozpraszacie! - oburzył się.
- Nie zwracaj na nas uwagi -
powiedziała Lola i znowu wpiła się w moja usta. Wcale nie dziwiło
mnie to, że nie mogliśmy się od siebie oderwać. Jakiś czas
później mój brat już parkował samochód na podjeździe pod
naszym rodzinnym domem. Wysiadłem i otworzyłem drzwi Loli, podając
jej dłoń.
- Rodzice na pewno się ucieszą. - mówił Antonio.
- Rodzice na pewno się ucieszą. - mówił Antonio.
- Oby - uśmiechnęła się lekko Lola.
- Zobaczysz, że tak będzie - powiedziałem pewnie i udałem się za bratem do domu.
- Mamy gościa! - wydarł się, a w korytarzu stanęli nasi rodzice.
- Zobaczysz, że tak będzie - powiedziałem pewnie i udałem się za bratem do domu.
- Mamy gościa! - wydarł się, a w korytarzu stanęli nasi rodzice.
- Lola, dziecko! - zawołała mama i od
razu się do niej przytuliła. - Ja wiedziałam, że długo nie
będziecie się na siebie gniewać.
- To i tak było zbyt długo -
powiedziała, kiedy rodzice przestali ją ściskać.
- Mamy wam coś ważnego do powiedzenia - objąłem ją ramieniem.
- Mamy wam coś ważnego do powiedzenia - objąłem ją ramieniem.
- No to zamieniamy się w słuch. -
uśmiechnął się mój tato i objął mamę ramieniem.
- Ja też z chęcią posłucham. - szczerzył się Tony.
- Ja też z chęcią posłucham. - szczerzył się Tony.
- Jestem w ciąży - wypaliłem, a cała
trójka się na mnie spojrzała. - Znaczy się Lola jest - poprawiłem
się szybko, a blondynka zachichotała.
- Paco, słyszałeś? Zostaniemy dziadkami! - ucieszyła się mama.
- Paco, słyszałeś? Zostaniemy dziadkami! - ucieszyła się mama.
- Jasne, że słyszałem. A ty gamoniu
słyszałeś? - spojrzał na mojego brata. - Jest młodszy od ciebie,
a ma już żonę i dziecko w drodze!
- Bo nie potrafi używać gumek! -
odpowiedział szybko, a mama spojrzała na niego zszokowana.
- Tak właściwie to ich nie używamy - dodała Lola ze śmiechem.
- Tak właściwie to ich nie używamy - dodała Lola ze śmiechem.
- No i prawidłowo. W końcu jesteście
małżeństwem. - zaśmiał się tata.
- Lepiej chodźcie na kolacje!
- O tak. Umieram z głodu - wyszczerzyła się Lola. - A mama tak dobrze gotuje - dodała.
- Właśnie. Rozmawiałaś już z rodzicami? - zapytał ją mój ojciec.
- O tak. Umieram z głodu - wyszczerzyła się Lola. - A mama tak dobrze gotuje - dodała.
- Właśnie. Rozmawiałaś już z rodzicami? - zapytał ją mój ojciec.
- Nie jeszcze nie. Szczerze mówiąc,
to boję się tej rozmowy. - odparła z lekkim smutkiem.
- Nie masz się czego bać. Jeśli
chcesz, to polecę do nich z tobą - pocałowałem ją w policzek.
- Obowiązkowo, Francisco - mruknął ojciec. - Musisz wspierać swoją żonę.
- Obowiązkowo, Francisco - mruknął ojciec. - Musisz wspierać swoją żonę.
- I przede wszystkim się nią
opiekować. - uśmiechnęła się mama.
- Isco jest najwspanialszym mężem na
świecie - odparła Lola i pogłaskała mnie po dłoni. - Wiem, że
będzie o nas dbał.
- Dziękuje, kochanie - uśmiechnąłem się szeroko i usiedliśmy przy stole.
- Dziękuje, kochanie - uśmiechnąłem się szeroko i usiedliśmy przy stole.
***
Jeej, to już 28 rozdział! Już trochę minęło, ale przed Nami wszystkimi jeszcze trochę tego jest :P
I tak w ogóle to Del Bosque dziś powołał Thiago do reprezentacji *.*
Martin, przez Ciebie leżę i nie wstaję!