wtorek, 18 lutego 2014

Dwudziesty siódmy: Ale jak to?! Przecież się kochacie!

 CRIS

    Siedziałyśmy przed włączonym telewizorem i czekałyśmy na początek meczu Hiszpanów. Lola od wczoraj ciągle mówi mi o Thiago, że powinnam z nim na spokojnie porozmawiać, że na pewno spotkali się przypadkiem i tak dalej i dalej. Ale ja na razie wiem jedno, że swojego zdania nie zmienię.
     Na ekranie w końcu pojawiła się zielona murawa boiska w Gijon, w Asturii. 
     - Zaraz ich zobaczymy. - szepnęłam i wtedy od razu pojawiła się transmisja z kamery, stojącej w tunelu.     Na samym początku stał Thiago, z opaską kapitańską na ramieniu i trzymającego proporczyk z herbem kraju. Poczułam dziwne ukłucie w sercu. Tęskniłam za nim. - I są. - dodałam i westchnęłam, przyciągając swoje kolana do klatki piersiowej.
    - No są, są - odpowiedziała i cały czas wpatrywała się w ekran. - Jacy poważni - zaśmiała się cicho.
    - Zawsze piłkarze, stojący w tunelu są poważni, no a przynajmniej zawsze gdy widziałam ich przed rozpoczynającym się meczem. - uśmiechnęłam się lekko. - Chcą wygrać. - dodałam. 
    - Musimy to oglądać? - zapytała, kiedy na ekranie pojawiła się jej mąż.
    - Zobaczyłam Thiago i nie zapytałam o to. - spojrzałam na nią. - Nie zwracaj na niego uwagi. O patrz, Bartra oczywiście musi o czymś gadać z Tello! - wskazałam.
    - Tęsknię za nimi - uśmiechnęła się szeroko. - Myślisz, że kolejne wakacje też spędzimy na Ibizie?
    - Nasza trójka i banda kretynów? - wskazałam na nas i jej brzuch. 
    - Myślisz, że to będzie córeczka? - pogłaskała swój płaski brzuch.
    - Nie wiem. - uśmiechnęłam się, patrząc jak drużny Hiszpanii i Niemiec wychodzą na boisko. - Za niedługo się dowiesz. 
    - Teraz jest jeszcze malutka, ale za kilka miesięcy da mi popalić - zaśmiała się cicho.
    - Zawsze siłę w nogach może odziedziczyć po tacie. - uśmiechnęłam się. - Więc już ci współczuję. 
    - Nie strasz mnie, proszę - powiedziała i spojrzała na ekran. - Uwielbiam hymny.
    - Ja też. - zaśmiałam się i patrzyłam jak kamera po kolei nagrywa twarze znanych mi piłkarzy. Pierwszy, drugi, trzeci... Dziesiąty, czyli bramkarz. Wiedziałam, że gdy twarz Davida przeminie właśnie zobaczę Thiago. Niby patrzył w górę, ale musiałam utkwił wzrok w jego oczach. Wyrażały smutek, ale i odwagę. 
    - Może jednak zdecydujesz się z nim porozmawiać? - mruknęła cicho blondynka.
    - Nie wiem, Lola. - mruknęłam. - Odpuszczę sobie kilka dni i polecę do Malagi, do rodziców. - spojrzałam na nią. 
    - Myślę, że to jest dobry pomysł - uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na ekran. - Patrz, gol! - krzyknęła.
    - Pięknie Alvaro! - uśmiechnęłam się. - W trzeciej minucie! - ciągnęłam uradowana. 
    - Myślisz, że kogoś ma?
    - Chyba tylko kota! Ale w końcu mógłby sobie kogoś znaleźć! Nawet jego druga połówka, Amat już kogoś ma! 
    - Kiedy będę w Madrycie to przypilnuję, aby znalazł jakąś ładną dziewczynę - puściła do mnie oczko. Zauważyłam, że cały czas trzymała dłonie na swoim brzuchu.
    - Ej, będzie dobrze! - złapałam ją za dłoń. - Biegnij! - zawołałam, bo tworzyła się kolejna akcja, ale niestety piłka poleciała wysoko nad bramką. 
    - Denerwuje się wszystkim. Nawet tym głupim meczem - jęknęła. - A co będzie, jeśli Isco stwierdzi, że nasze małżeństwo to naprawdę farsa?
    - Chyba się nie słyszysz! - uniosłam głos.
    - Rozmawiałam wczoraj z chłopakami i powiedział tylko ''cześć, Lola''.
    - Dlaczego ja nic nie wiem, że z nim rozmawiałaś?!
    - A czy to ważne? - zapytała.
    - Kto zadzwonił do kogo? - pytałam. Nie rozumiem dlaczego nie powiedziała mi, że rozmawiała z nim!
    - Thiago do mnie zadzwonił, bo się o ciebie martwi, Cris.
    - Teraz się o mnie martwi? - prychnęłam.
    - On cię kocha! I spotkał Julie całkiem przypadkiem - próbowała mnie przekonać, że Thiago jest taki wspaniały. - Nigdy by cię nie zdradził.
    - Taka jesteś pewna? - zapytałam spokojnie, patrząc jak piłka ciągle wędruje od zawodnika do zawodnika na środku pola. 
    - Jestem - pokiwała twierdząco głową. - Słyszałam jego głos i wiem, że się martwi. Proszę, porozmawiaj z nim.
    - Najpierw chcę pojechać na trochę do rodziców. - szepnęłam. Resztę pierwszej połowy obejrzałyśmy w ciszy, oprócz słów zawodu czy nerwów, skierowanych do piłkarzy. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1. Gdzieś w połowie drugiej tury 45 minut, poczułam jak cała się spinam, gdy Thiago manewrował z piłką przed samym polem karnym. Chciałam wyskoczyć i siąść przed samym ekranem telewizora.
    - Jestem zmęczona. Chyba pójdę się położyć - mruknęła cicho Lola.
    - Nie wytrzymasz do końca? Już niedługo. - powiedziałam, nie odrywając wzroku od ekranu. - Cholera, gol! - pisnęłam. Gol Thiago!
    - Zobacz, strzelił dla ciebie! - Lola uderzyła mnie delikatnie w ramie i wskazała dłonią na ekran. Thiago pokazał na palcach ''C'' i po chwili przesłał całusa do kamery. 
    - Może zrobił to tak po prostu? - wzruszyłam ramionami. Chciałam pokazać swoją obojętność, ale w środku chciałam skakać ze szczęścia.
    - Jasne, jasne. Piłkarz nigdy nie celebruje bramki tak po prostu - pokazała mi język.
    - Może masz i trochę racji... - westchnęłam i oparłam głowę na łokciu, gdy ciągle pokazywali powtórki tej akcji, a komentatorzy zachwalali talent Alcantary.
    - Ja zawsze mam rację - szturchnęła mnie łokciem i pokazała mi język. - Tylko mi nie mów, że się nie cieszysz. - dodała, kiedy zobaczyła mój wzrok.
    - Cieszę się. - szepnęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam. 
    - Wiedziałam - odpowiedziała zadowolona i wstała z kanapy. - Muszę coś zjeść - pognała do kuchni.
    - Okay. - mruknęłam i wbiłam wzrok w ekran. Wróciła po dziesięciu minutach, gdy mecz już praktycznie dobiegał do końca. Było pewne, że mecz skończy się wynikiem 2:1, bo Niemcy biegali już bez sił. Została ostatnia minuta z doliczonego czasu, a po raz kolejny przy niemieckiej bramce kłębiło się od bordowych koszulek. - Nawet i obrońcy tam są. - zaśmiałam się, widząc skupione miny takiego Bartry czy Martina. - GOL! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam piłkę w siatce. W tym tłumie nawet nie widziałam kto ją kopnął. 
    W tym momencie na ekranie pojawił się Isco, który najwyraźniej był strzelcem bramki. Lola o mało nie udusiła się babeczką, którą nadal jadła.
    - Przełącz to! - powiedziała szybko.
    - No chyba śnisz! - zawołałam, odsuwając pilot daleko od niej. - Patrz co on robi! - wyszczerzyłam się, gdy pocałował miejsce, gdzie widniała jego obrączka. 
    - Pocałował palec - mruknęła cicho i wpakowała do buzi ostatni kawałek.
    - Nie palec, a obrączkę! Lola, gol był dla ciebie. 
    - No i co? Powinnam skakać z radości? - warknęła. Zwalam ten jej cały humor na ciążę, bo inaczej tego nie da się wytłumaczyć. Wczoraj płakała i mówiła, że chce rzucić aktorstwo i być z Isco, a dziś zachowuje się całkiem inaczej.
    - Pieprzone huśtawki nastrojów. - wypaliłam. - Tak Lola, powinnaś! Tak nie zachowuje się facet, który chce się rozwieść z żoną!
    - A może to był pożegnalny gol? - zapytała głupkowato i wlepiła wzrok w ekran, na którym pojawiła się młoda dziennikarka, Alvaro, Thiago i Isco.
    - Dobry Wieczór, państwu - powiedziała uśmiechnięta brunetka. - Dziś przeprowadzę krótki wywiad z strzelcami bramek.
    - Nie waż się przełączać. - warknęłam, gdy blondynka chciała sięgnąć po pilot.
    - Panowie, każdy z was jakoś zadedykował swojego gola. Kim są adresaci lub adresatki? - uśmiechała się dziewczyna. 
    - Zadedykowałem swojego gola mojej dziewczynie - uśmiechnął się szeroko Alvaro. Thiago i Isco spojrzeli na niego zaskoczeni.
    - To ty kogoś masz?! - wypalił Alarcon.
    - Bo to była tajemnica. - wyszczerzył się i objął obu ramieniem, bo stał po środku.
    - Nie przyznał się! - pisnęłam. - Trzeba go będzie przemaglować! 
    - Musimy ją poznać! - wyszczerzyła się blondynka. Bardziej ucieszyła się z tego, że Vazquez ma dziewczynę, niż z gola własnego męża.
    - Ale teraz wy się pochwalcie - powiedział Alvaro i spojrzał na Isco.
    - Cóż, to chyba nie jest żadna tajemnica - mruknął i wskazał na obrączkę.
    - No to gratulujemy. - zaśmiała się dziennikarka. - I życzymy szczęścia.
    - Przyda się. - uśmiechnął się lekko. To było pewnie, że Isco nie chciał żadnego rozwodu. Chciał o nich walczyć! Ale Isco to Isco, trzeba będzie znów im pomóc!
    - Rozumiem, a Thiago?
    - Strzeliłam bramkę dla Cristiny, najcudowniejszej dziewczyny na świecie - powiedział, uśmiechając się szeroko.
    - Cieszymy się, że nasi piłkarze odnoszą sukcesy i mają je z kim świętować. Pozdrawiamy wszystkie trzy dziewczyny - powiedziała brunetka.
    - Słyszałaś? Cristiny, a nie Julii - zwróciła się do mnie Lola.
    - Męczą go teraz pewnie jakieś wyrzuty sumienia, dlatego. - drążyłam nadal, a ona tylko przewróciła oczami. Ja miałam dość tego, że ona jest pokłócona z Isco, a ją meczy moja sprawa z Thiago. Wtedy kamera skierowała się na chwilę na nogę Isco, którą próbował odciążać.
    - Isco, gdy tu podchodziłeś, utykałeś, co się stało? - zapytała dziennikarka. 
    - W ostatniej akcji meczu ktoś mnie zaatakował od tylu. Nie wygląda to za dobrze, więc prawdopodobnie opuszczę zgrupowanie - odpowiedział, a Lola zrobiła zmartwioną minę.
    - Wrócisz do domu, do żony - uśmiechnęła się szeroko dziennikarka.
    - Dobrze mu to zrobi. - uśmiechnął się Thiago.
    - Zrobimy tak, ja pojadę do Malagi, a ty wracasz do Madrytu, do Isco! - postanowiłam.  
    - Nie, ja nie jestem jeszcze gotowa. Co ja mu powiem?
    - Wszystko powinno się jakoś potoczyć samo. - wzruszyłam ramionami. - Wierzę w to, że będziecie razem, bardzo szczęśliwi. Będziecie wspaniałymi rodzicami.
    - Jak na razie sobie tego nie wyobrażam, ale muszę z nim w końcu porozmawiać - westchnęła i popatrzyła na ekran. - Jeszcze ta kontuzja.
    - Na pewno szybko wydobrzeje. - powiedziałam. To co, jutro się pakujemy i obieramy kierunek na Hiszpanie? 
    - Tak - uśmiechnęła się lekko. - Ja porozmawiam z Isco, a ty pojedziesz do rodziców i później zadzwonisz do ukochanego - poinstruowała.
    - Ale..
    - Bez żadnego ale. Zrobisz to, co ci powiem.
    - Nie zadzwonię do niego. - mruknęłam cicho.
    - Cris! - jęknęła i wstała z kanapy. - Musimy stawić czoła naszym problemom.
    - Na razie chcę to przeczekać. - szepnęłam i oparłam głowę o poduszkę. 
    - Czekanie jest gorsze. Uwierz mi!
    - Pojadę do domu i wtedy zobaczę. - powiedziałam, wyłączając telewizor. - Idziemy spać?
    - Tak. Jestem wykończona - odparła i spojrzała na swój brzuch. - Mam dość wymiotów.
    - Rozumiem. No to chodźmy. - wstałam i zgasiłam światło w dużym pokoju. Ja skierowałam się do sypialni, a ona do gościnnego pokoju. Zdjęłam ubrania i zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do szafy by wyjąć jakąś piżamę, a gdy otworzyłam drzwiczki, z półki sama spadła koszulka Thiago, w której czasami spałam. Wzięłam ją do ręki i bez zastanowienia ubrałam na siebie. Wgramoliłam się na łóżko i przykryłam kołdrą. Wtuliłam się w koszulkę i poczułam jak łza spływa mi po policzku. Po kilku chwilach zasnęłam.

ISCO

    Od razu po meczu zrobili mi badania. Było wiadome, że nie będę mógł mógł zagrać w kolejnym meczu ani trenować, więc puścili mnie do domu. Mogłem zostać i polecieć rano, ale wolałem to zrobić teraz. Wiedziałem, że Loli nie ma w domu i to był też jeden z powodów.
    Cztery godziny później byłem już w Madrycie. Taksówką skierowałem się do naszego mieszkania. Przez szyby obserwowałem stolicę, która tętniła życiem. Wszyscy wyglądali na zadowolonych i szczęśliwych, tylko ja byłem jakiś niewyraźny.
    W domu przywitała mnie głucha cisza, której i tak się spodziewałem. W salonie leżało nasze rozdarte na pół zdjęcie i roztrzaskana lampa. Nie zdziwił mnie fakt, że tego nie posprzątała. Ja też jakoś nie miałem na to ochoty. Zabrałem szybki prysznic i położyłem się w gościnnej sypialni. Nie miałem ochoty spać u nas.
   Następnego dnia postanowiłem polecieć do rodziców. Potrzebowałem spokoju i wydawało mi się, że rodzinny dom jest tym, czego potrzebuje. Spakowałem swoje rzeczy i posprzątałem całe mieszkanie. Nie chciałem, aby Lola przypominała sobie o naszej kłótni, więc usunąłem lampę. Nasze zdjęcie skleiłem i zostawiłem jej na kartce krótką wiadomość.
                                                     ''Ja nadal tego chcę, a ty? Isco.''
    Byłem pewien swoich uczuć. Kochałem Lole i chciałem z nią być na zawsze. Nasza ostatnia kłótnia była pozbawiona sensu. Ona miała pracę, a ja powinienem to zaakceptować. Teraz żałuję tamtego wieczoru.
   Zamknąłem mieszkanie i udałem się na lotnisko. Czterdzieści minut później byłem już w Maladze. Antonio miał mnie odebrać i zabrać do Benaldameny.
    - Braciszku! - usłyszałem jego krzyk i spojrzałem w tamtą stronę.
    - Cześć, Antonio - uśmiechnął się szeroko i poklepałem go po plecach.
    - Ty kaleko jeden! - zaśmiał się. - Jak to mówią, gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała. - cytował. - Ale twój gol to był pierwsza klasa. 
    - To nie moja wina! - oburzyłem się i wskazałem na nogę. - Pieprzony Niemiec mi to zrobił! Dzięki, Antonio. Starałem się - wsiadłem do jego samochodu.
    - Wiadomo dla kogo. Lola nadal siedzi na tym planie? 
    - Nie. Poleciała do Cris - uśmiechnąłem się lekko.
    - Na babskie pogaduszki? - zaśmiał się i odpalił swój wóz.
    - Pewnie też. Cris poprztykała się z Thiago, a poza tym pomiędzy nami też nie jest kolorowo. - mruknąłem. 
    - Jak to? - zdziwił się. - Nic nie powiedziałeś starszemu braciszkowi!
    - Dlatego przyleciałem.
    - No to opowiadaj!
    - Po prostu nie podobało mi się to, że ciągle przebywała na planie plus to, że byłem zazdrosny o Casasa. Poprosiłem ją żeby dzień przed moim wyjazdem wróciła wcześniej byśmy mogli zjeść wspólnie, ale i tak przyszła późno. - wpatrywałem się w obraz za oknem.
    - Takie rzeczy się zdarzają. To nic takiego - powiedział i poklepał mnie po ramieniu. - Kobiety takie już są.
    - Zastanawiamy się nad rozwodem - mruknąłem cicho, a on z wrażenia aż zahamował.
    - Co?! - krzyknął. - Posrało was?
    - Ale ja go nie chcę. Kocham ją. - dodałem szybko. 
    - To chyba pomyliłeś samoloty. Powinieneś być teraz w Manchesterze!
    - Antonio, to nie jest takie proste - jęknąłem. - Dałem jej tydzień na przemyślenie tego wszystkiego.
    - Ja was chyba ukrzyżuję, jeżeli postanowicie się rozwieść. - pokręcił głową. - Za niedługo ten tydzień się skończy i macie się pogodzić. Rodzice na wnuki liczą. 
    - Lola nie chce nawet słuchać o dzieciach. Niech na to nie liczą - mruknąłem.
    - Ja mam cię uczyć, jak się dzieci robi? - wyszczerzył się i zaparkował pod domem.
    - O ile dobrze wiem to sam ich jeszcze nie posiadasz. - przewróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. 
    - Bo się dobrze zabezpieczam!
    - Rodzice w domu? - zapytałem.
    - Tata nie, ale mama tak. Od razu zauważyła, że coś nie jest tak - poinformował mnie. Weszliśmy do domu i poczułem zapach domowego jedzenia.
    - No jesteście w końcu! - postać naszej mamy wyłoniła się z kuchni, przyciągając za sobą znakomite zapachy jej potraw. - Dlaczego nie ma z wami Loli?
    - Ma dużo pracy - odpowiedziałem i przytuliłem się do niej, całując ją w czoło.
    - Nie powinna tyle pracować. - skrzywiła się. - A ty siadaj, już! Nie będziesz mi tu tej nogi przeciążał! - popchnęła mnie na fotel do salonu.
    - Mamo, nie przesadzaj. Mogę chodzić - uśmiechnąłem się szeroko. Lubiłem tutaj wracać, bo to był mój prawdziwy dom.
    - Kiedy obiad? - zapytał Antonio. - Razem z Isco umieram z głodu.
    - Dokładnie - poparłem go.
    - Poczekajcie jeszcze pół godzinki na tatę. Zjemy wspólnie. - uśmiechnęła się i poklepała nas po plecach. - Jak za dawnych dobrych czasów. - uśmiechnęła się. - Tylko faktycznie brakuje twojej żony. - spojrzała na mnie. 
    - Może i już jej nigdy nie zobaczysz - dodał mój brat, a ja miałem ochotę go zamordować.
    - Ona dużo pracuje. Kręci nowy film z Mario.
    - Powinieneś na niego uważać, bo to przystojny chłopak i może ci ją zabrać - zaśmiała się cicho.
    - Oj nie przesadzajcie. - przewróciłem oczami. - Chociaż faktycznie, jestem o nią zazdrosny.
    - Wcale ci się nie dziwię, syneczku. Lola to piękna kobieta - usiadła obok mnie. - Ale widzę, że coś jest nie tak, Francisco - położyła dłoń na moim ramieniu.
    - O, zwierz się mamusi a ja pójdę podjadać do kuchni - powiedział Antonio i nas opuścił.
    - Pewnie poleciałabym za nim i zaczęła bić szmatą po rękach, ale to teraz nie ważne. Isco co się dzieje? - zapytała.
    - Boję się, że Lola będzie się chciała rozwieść. - opuściłem głowę. 
    - Ale jak to?! Przecież się kochacie!
    - Kochamy, ale denerwuje mnie to, że jej nie ma nigdy w domu tylko pracuje, a ona ma dość tej mojej zazdrości. 
    - Isco.. Takie rzeczy da się pogodzić - powiedziała łagodnie. - Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale prawdziwa miłość wszystko przezwycięży - posłała mi lekki uśmiech. - Mam z nią porozmawiać?
    - Nie mamo, ale dziękuję. - uśmiechnąłem się. - Sam to zrobię gdy wróci od swojej przyjaciółki z Anglii.
    - A ja myślałam, że się wnuka doczekaliśmy!
    - Wiesz, też chciałbym mieć z nią dziecko, ale sama widzisz jaką mamy sytuację.
    - Macie jeszcze na to czas - wstała i skierowała się w stronę kuchni. - Ona cię kocha. Widziałam to w jej oczach - powiedziała jeszcze i odeszła.
      Bardzo chciałem żeby to wszystko było prawdą. Chciałem być szczęśliwy, chciałem żeby Lola była szczęśliwa, chciałem żebyśmy byli oboje szczęśliwi, razem. Chwilę później wrócił tato i wtedy w końcu zasiedliśmy do wspólnego posiłku.

LOLA

    Cris wręcz zmusiła mnie do powrotu do Madrytu. Nie mogłam się jej przeciwstawić, więc wpakowałam się do samolotu i po kilku godzinach lotu byłam już w stolicy Hiszpanii.
Jadąc taksówką do domu zastanawiałam się co powiem Isco. Jednego byłam pewna: nie chciałam rozwodu. Jest i będzie jedynym mężczyzną w moim życiu. Kocham go tak bardzo, że rozrywa mnie od środka. Tamta kłótnia była jakąś pomyłką.
    Podziękowałam oraz zapłaciłam kierowcy i udałam się windą na górę. Dłonie mi drżały, a w brzuchu wszystko wirowało. Możliwe, że było to spowodowane ciążą.
    Nacisnęłam na klamkę od mieszkania i chciałam wejść do środka, ale okazało się, że drzwi są zamknięte. Poszukałam klucze w torebce i szybko od kluczyłam. Isco musiał być w mieszkaniu, bo posprzątał rozbitą lampę oraz cały ten syf, który tu był. Skierowałam swoje kroki do sypialni i sprawdziłam, czy są jego rzeczy, tak na wszelki wypadek. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że wszystko jest na swoim miejscu.
Wróciłam do salonu i zauważyłam nasze wspólne zdjęcie i małą, białą karteczkę. Usiadłam na kanapie i wzięłam to do ręki. Francisco skleił zdjęcie, które podarłam i zostawił krótką wiadomość.
''Ja nadal tego chce, a ty? Isco''.
    - Oczywiście, że chce - wyszeptałam i poczułam, że na moim policzku pojawiła się łza. W tym samym momencie do mieszkania zadzwonił dzwonek. Szybko schowałam zdjęcie oraz karteczkę i wytarłam policzek, otwierając drzwi.
    - Cześć, Lola - zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego Casasa. - Można?
    - Jasne. Wejdź, wejdź - odpowiedziałam i wpuściłam go do środka. - Napijesz się czegoś?
    - Nie, nie. Ja tylko na chwilę.
    - Coś się stało? - zapytałam.
    - Dowiedziałem się od reżysera, że wzięłaś kilka dni wolnego. To chyba ja powinienem zadać to pytanie - spojrzał na mnie.
    - Wszystko jest okej. Musiałam zobaczyć się z przyjaciółką.
    - Na pewno? Myślałem, że uciekasz przede mną - uśmiechnął się czarująco.
    - Dlaczego miałabym przed tobą uciekać?
    - Nasz ostatni pocałunek..
    - Przestań - przerwałam mu. - To była pomyłka. Ja mam męża, którego kocham.
    - To nie powstrzymało cię przed oddaniem mojego pocałunku, Lola - zauważył i podszedł do mnie. - Zakochałem się w tobie.
    - Bredzisz.
    - Nie planowałem tego! - westchnął i schował twarz w dłoniach. - Jest mi głupio, bo Francisco to mój dobry znajomy.
    - Zostaw mnie w spokoju - powiedziałam pewnie. - W przyszłym tygodniu będę na planie, by dokończyć film. Tam się zobaczymy.
    - I porozmawiamy? - zapytał z nadzieją.
    - Nie mamy o czym, Mario. Jestem szczęśliwa z swoim mężem.
    - Nie wierzę ci. Ostatnio niechętnie wracałaś do domu!
    - Jestem w ciąży - mruknęłam, chociaż po chwili tego żałowałam. To Isco powinien dowiedzieć się, jako pierwszy, ale trudno.
    - Cóż.. To lepiej sobie pójdę - odpowiedział smutno i skierował się w stronę drzwi. - Jeśli by się wam nie udało, to zadzwoń - dodał jeszcze i wyszedł.
    A ja usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. W moim życiu panował istny burdel, którego nie potrafiłam ogarnąć. Powinnam porozmawiać z Isco i opowiedzieć mu o wszystkim. Ale boję się jego reakcji. Boje się, że zostawi mnie i nasze dziecko.


***

Cześć! Tu Moniika.

Oddaje Wam kolejny rozdział, który nie jest chyba najgorszy :) 



PS. Jeśli kogoś interesuje moja twórczość, to na dzień dzisiejszy blogi są zawieszone. Nie wiem kiedy tam się coś pojawi (może już nigdy). 

3 komentarze:

  1. Cudeńko! ?:*
    Lola całowała się Casasem? O matko i córko! o_O
    Cris jest strasznie uparta!
    Niech się w końcu pogodzi z Thiago i niech będą szczęśliwi! :)
    Rozdział świetny! Czekam na więcej! ?:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten ich mecz *...*
    I Lola w ciąży, słodki Isco <3
    ona i Casas ;oo

    OdpowiedzUsuń
  3. Lola i Casas? Zdecydowanie nie. Z Isco lepiej. Niech się nie rozwodzą, bo są naprawdę pięknym małżeństwem. Jeszcze ciąża Loli, no cudnie.
    Cris ty uparciuchu.
    Oby wszystko wróciło do normy!
    Czekam na następny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń