sobota, 1 lutego 2014

Dwudziesty piąty: A wy zbudujcie dom!

CRISTINA

  Siedziałam na miejscu pasażera i wpatrywałam się w przemijający krajobraz, bawiąc się telefonem, który przewracałam w kółko. Przygryzałam dolną wargę i wsłuchiwałam się w piosenki, lecące z radia. 
   - Kochanie, o czym myślisz? - zapytał nagle Thiago, który kierował samochodem. 
   - O Loli. Dzisiaj jej rodzice mieli być na kolacji w Alarconów. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że jej mama w końcu zrozumie, że Lola jest szczęśliwa z Isco. - dodałam i spojrzałam na chłopaka. 
   - I ja też jej tego życzę, bo są fajną parą. - lekko się uśmiechnął. - Tak jak my. - dodał i się wyszczerzył. 
   - Tak Thiago, tak jak my. - uśmiechnęłam się. 
   - Lubię gdy się uśmiechasz. Masz wtedy na policzkach takie słodkie dołeczki. - mówił, wpatrując się w drogę. - Kocham je. - spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, ciągle się uśmiechałam. Nagle przyłożył nadgarstek do ust i zębami pociągnął za sznureczek bransoletki. - Powinienem ci ją w końcu oddać. - powiedział.
   - Nie musisz. 
   - Miałem ją by mi o tobie przypominała, a teraz jesteś ze mną. 
   - Zawsze przynosiła mi szczęście i teraz chcę żeby przynosiła je tobie. Zatrzymaj ją. Będziesz ci o mnie przypominała na meczach wyjazdowych. - zaśmiałam się. 
   - Jesteś cudowna. - powiedział i przysunął się do mnie, wpijając w moje usta. 
   - Thiago! - śmiałam się. - Ty lepiej patrz na drogę! - uderzyłam go lekko w ramię. 
   - Nie martw się. A co do bransoletki... Faktycznie, przynosiła mi szczęście. - uśmiechnął się. 
   - Może do niej zadzwonię? - zapytałam po chwili. 
   - Spróbuj. Też chętnie się dowiem jak tam sprawy. - puścił do mnie oczko, a ja wybrałam numer przyjaciółki. Po trzech sygnałach usłyszałam głos męża mojej przyjaciółki.
   - Halo? - wyszeptał.
   - Hej, i jak tam kolacja? - zapytałam.  
   - Lepiej nie pytaj. Lola jest załamana - westchnął cicho. - Gracia mnie nie zaakceptuje.
   - Cholera. - szepnęłam. Thiago na mnie spojrzał. Jedynie pokręciłam głową. - Wiedziałam, że mama Loli była zawsze trudna, no ale myślałam, że odpuści.  
   - Jest jeszcze gorzej. Zażądała naszego rozwodu - prychnął z pogardą.
   - Proszę cię! Zobaczy, że jesteście razem naprawdę szczęśliwi, to powinna odpuścić!
   - Gdybyś zobaczyła wyraz jej twarzy.. Nie mam pojęcia dlaczego mnie tak nie lubi. Przecież uszczęśliwiam jej córkę, prawda?
   - Prawda. A co z Lolą teraz?  
   - Śpi - powiedział, a ja byłam pewna, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Dużo płakała, ale udało mi się ją jakoś uspokoić. 
   - Może gdyby Gracia zobaczyła, że działasz na nią lepiej niż proszek uspokajający, to może by trochę złagodniała. - prychnęłam. - Isco posłuchaj, ożeniłeś się z Lolą, a nie z jej rodzicami. Ważne, że jesteście razem i się kochacie.
   - Jak moja dziewczyna ładnie mówi. - uśmiechnął się Thiago i skradł mi całusa w policzek.
   - Nie tylko ładnie, ale i z głową. - szepnął Isco. - Cris, masz rację. 
   - Cris? - usłyszałam głos przyjaciółki.
   - Tak. Chcesz z nią porozmawiać? - zapytał ją jej mąż.
   - Tak - odpowiedziała i było słuchać, że go pocałowała. - Hej, Cris - przywitała się.
   - Cześć Lola. - uśmiechnęłam się do telefonu. - Jak się czujesz? 
   - Chciałabym powiedzieć, że dobrze - powiedziała smutno. - Moja mama jest bardzo uparta i czuje, że nie zmieni zdania.
   - Będzie dobrze Lola. Ważne, że masz Francisco przy sobie.  
   - Wiem. I cieszę się, że mnie wspiera. Jest wspaniałym mężem - znów go pocałowała. - Mam świetnych teściów. I przystojnego szwagra - zaśmiała się cicho. 
   - I dobrze. - zaśmiałam się. - My właśnie jedziemy do Barcelony. Poznam rodziców Thiago. Trochę się boję, a Thiago się ze mnie śmieje! 
   - Nie martw się. Jego rodzice są na pewno tak samo cudowni jak on. 
   - Oby. - zaśmiałam się.
   - A co? - zapytał Brazylijczyk.
   - Lola mówi, że na pewno twoi rodzice są tacy cudowni jak ty. - uśmiechnęłam się szeroko.
   - To niech jeszcze doda, że szaleni jak Rafa i zgodzę się z tym w stu procentach. - uśmiechał się.  
   - Myślałem, że to ja jestem cudowny - usłyszałam głos Alarcona.
   - Jesteś - zaśmiała się moja przyjaciółka. - A zostajecie w Barcelonie?
   - Na razie tak. - odparłam. - Wy kiedy jedziecie do Madrytu? 
   - Jutro, ale może jeszcze wrócimy do Malagi - powiedziała. - Mam też spotkanie dotyczące mojego nowego filmu. Już nie mogę się doczekać!
   - Będę trzymać za ciebie mocno kciuki, ale teraz ty trzymaj za mnie, bo właśnie wjeżdżamy do Barcelony!  
   - Będzie dobrze! Zobaczysz - zaśmiała się cicho. - Isco życzy powodzenia i upojne nocy w willi przyszłych teściów!
   - Powiedz mu żeby spadał na drzewo! - zaśmiałam się.
   - Nigdy - również zaczęła się śmiać. - Kiedy wyrwiesz się od ukochanego?  
   - Jak na razie to nie mam najmniejszego zamiaru. - uśmiechnęłam się. - A co, tobie się już znudziło? 
   - Nie, nie - zaprzeczyła szybko. - Ale skoro obie jesteśmy w Hiszpanii, to możemy widywać się częściej.
  - Nie, bo jesteś tylko moja - powiedział Isco. Najwidoczniej musiał cały czas być blisko niej.
   - Będzie sensacja, kobiety dwóch piłkarzy z rywalizujących ze sobą klubów się przyjaźnią. - wybuchnęłam śmiechem. - Poza tym, powiedz Isco, że ja byłam i tak pierwsza!
   - On jest zazdrosny nawet o kobiety - jęknęła, ale po chwili się roześmiała. - Ale i tak znajdę dla ciebie dużo czasu!
   - Ja dla ciebie również! - uśmiechnęłam się. - Isco będzie cię musiał puszczać do Barcelony! Ja będę miała na co dzień takiego Bartrę! Ha!  
   - Ale będziesz miała fajnie! Mnie pozostaje tylko Alvaro!
   - Znajdź mu tam dziewczynę! - zawołałam od razu. - O i Woodiego poznasz!  
   - Myślisz, ze Isco pozwoli mi się ruszyć z domu? - zaśmiała się.
   - Nie plotkujcie - zaśmiał się piłkarz.
   - On niech tam lepiej siedzi cicho.
   - Cris, dojeżdżamy.
   - Słyszałaś? Masz może coś do przekazania Rafie, bo zapewne zaraz go zobaczę? - zaśmiałam się.  
   - Nie, nie. Powodzenia! - powiedziała i rozłączyła się. 
   - Gotowa? - zapytał Thiago, skręcając w uliczkę.
   - Nie wiem. - mruknęłam i schowałam telefon do torebki.  
   - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się szeroko i wyszliśmy z samochodu. - Wszyscy już na nas czekają - puścił do mnie oczko.
   - I chyba to najbardziej mnie przeraża. - otworzyłam szeroko oczy.
   - Skarbie, wdech i wydech. - zaśmiał się i objął mnie w pasie, gdy staliśmy przed drzwiami. - Nawet mój tata wyszedł ze swojego mieszkania i przyjechał. - pocałował mnie w policzek.  
   - To dobry znak?
   - Tak, dobry. Pomimo tego, że nadal przyjaźni się z mamą, przyjeżdża tu tylko żeby zabrać Thaise. A tak to, trzeba go wołami przyciągnąć, żeby chwilę posiedział. - powiedział i nacisnął dzwonek do drzwi. 
   - To się cieszę - mruknęłam i chwyciła jego dłoń. Po chwili w drzwiach pojawił się Raf razem z młodszą siostrą.
   - Zapraszamy - wyszczerzył się i otwarł szeroko drzwi.
   - Hej, jestem Thaisa. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i podała mi swoją dłoń, którą uścisnęłam. Te szerokie uśmiechy to są chyba u nich rodzinne.
   - Cristina. - przedstawiłam się, a po chwili młodszy z braci mocno mnie przytulił na powitanie. - Thiago, wyobraź sobie, że nawet babcia jest! - zaśmiał się. 
   - Ale jak to? - przestraszyłam się, a Rafael się głośno zaśmiał.
   - Nie strasz jej, głupku - warknął Thiago.
   - Spokojnie, nasza rodzinka jest do wszystkich nastawiona bardzo pozytywnie! - wyszczerzył się i objął mnie ramieniem. - Trzeba ci zrobić mocne wejście. - poruszył brwiami.
   - Może jednak nie? - zapytałam z nadzieją i wtedy to Thiago mnie objął.  
   - Nie przejmuj się jego głupim gadaniem - zwrócił się do mnie i weszliśmy do salonu, gdzie wszyscy już na nas czekali. Pierwsza podeszła do mnie jego mama, która wyściskała mnie jak swoją najlepszą przyjaciółkę.
   - Tyle nam o tobie opowiadali - uśmiechnęła się szeroko.
   - Same najlepsze rzeczy! - dorzucił Rafa.
   - Tak, ten to się najwięcej produkował. - zaśmiał się postawny mężczyzna, który właśnie wstał z kanapy i do nas podszedł.
   - Właśnie, moja mama Valeria i tata Iomar, lub jak kto woli Mazinho - przedstawił Thiago. - To jest właśnie Cristina. 
   - Miło nam cię poznać - ucałował moją dłoń.
   - Mnie również - odparłam nieśmiało. Myślałam, że będzie gorzej, ale jego rodzice okazali się naprawdę miłymi ludźmi. Następnie przedstawiono mnie ich babci oraz mężowi Valerii. Usiadłam na kanapie pomiędzy Thiago i Thaisą.
   - To może opowiedzcie jak było na Ibizie, jak w Maladze u twoich rodziców? - zapytał Mazinho.
   - Ale ja wam już opowiadałem o Ibizie. - wtrącił Raf.
   - Daj im się wypowiedzieć, co? - mężczyzna lekko trzepnął w głowę swojego syna. 
   - Było dobrze, tato. Rodzice Cris są w porządku - wyręczył mnie w odpowiedzi mój ukochany.
   - To dobrze. - odparł i wtedy do salony przydreptał zaspany chłopiec, przecierając swoje oczka.
   - Thiago! - uśmiechnął się i podbiegł. Wdrapał się na jego kolana.
   - Cześć mały. - Thiago zmierzwił mu włosy. Chłopiec się rozglądnął i po chwili utkwił wzrok we mnie.
   - Cześć. - powiedział. - Jesteś Cristina? - zapytał podejrzliwie, celując we mnie palcem.
   - Tak, to ja. - uśmiechnęłam się do niego. - Ty pewnie jesteś Bruno. Dużo o tobie słyszałam.
   - Naprawdę? - zdziwił się. - Ale to dobrze, że jesteś Cristina, bo nie lubiłem Julii. - dodał. - Pobawisz się ze mną klockami? - zapytał po chwili, wyciągając do mnie dłoń. Spojrzałam po wszystkich, uśmiechali się.
   - Chyba tak. - uśmiechnęłam się, a chłopiec pociągnął mnie za sobą.
   - Ej, to wy może już majstrujcie jakiegoś dzieciaka? Z Bruno wam idzie doskonale. - wyszczerzył się Rafinha.
   - Ty to sobie zmajstruj jakiś mózg - mruknął do niego ojciec, a cała rodzina się roześmiała. 
   - Masz rację, przyda mu się. - zaśmiała się Valeria. Wtedy już kroczyłam za Bruno po schodach i weszliśmy do jego pokoju. Kazał mi usiąść na puchowym dywanie, a sam wyrzucił z plastikowego pudełka klocki. Usiadłam więc i zdjęłam szpilki, odkładając je na bok. Po chwili drzwi się uchyliły i do pomieszczenia wkroczył mój uśmiechnięty chłopak. Usiadł obok nas.
   - I co, było tak źle?  
   - Nie. Jest lepiej, niż przypuszczałam - uśmiechnęłam się szeroko. - Niepotrzebnie się stresowałam.
   - Mówiłem ci - rzucił i pocałował mnie w czoło. - Może pobawię z wami? Boję się, że brat poderwie mi dziewczynę - puścił oczko do Bruno.
   - Zapraszamy. Przyda nam się jakiś dodatkowy budowniczy. - uśmiechnęłam się. - Prawda? - zwróciłam się do Bruno.
   - Tak. Ja zbuduję garaż, a wy zbudujcie dom! - zawołał i zabrał się do pracy.
   - Dziś tu zostaniemy, a jutro pokażę ci moje mieszkanie, które niestety nadal dziele z Rafą i Dos Santosem. 
   - Mam nadzieje, że macie w nim posprzątane - mruknęłam ze śmiechem.
   - Tego zagwarantować ci nie mogę, bo dawno tam nie byłem. - zaśmiał się. - Ale to nie problem, zbudujemy nowy, prawda? - wskazał na kolorowe klocki. - Bruno, spójrz, co tam jest? - wskazał na okno, a chłopiec tam popatrzył. Zrobił to celowo, bo wtedy wpił się w moje usta.
   - Ale nic tam nie ma! - zawołał Bruno, a Thiago się wtedy odczepił.
   - Może mi się zdawało? - wzruszył ramionami i wrócił do budowania, ciągle na mnie spoglądając. Jest cudownym starszym bratem, a nawet nie wyobrażam sobie jakim może być ojcem. Cieszę się, że tu jestem, że jestem z Thiago.

ISCO

  Po męczącym dniu w Maladze udaliśmy się do stolicy Hiszpanii, by poszukać sobie mieszkanie, w którym uwijemy własne gniazdko. Ustaliliśmy jednak, że na razie zostaniemy w moim mieszkaniu, które najmniejsze nie jest. Lola starała się ukrywać uśmiechem to, że ciągle przejmuje się swoją matką. Ja nie byłem taki głupi i doskonale wiedziałem, że jest jej ciężko. Mnie też było, bo zawsze chciałem, aby Lola była szczęśliwa. A jeżeli ma być w pełni szczęśliwa, to jej rodzice muszą zaakceptować nasze małżeństwo.
   - Z kim będziesz miała to spotkanie? - zapytałem, kiedy stała przed lustrem i poprawiała swoje włosy. Miała na sobie czarną spódnicę, wiśniową bluzkę na ramiączkach oraz szpilki.
   - Z Mario Casasem. Nie mówiłam ci?
   - Nie - pokręciłem przecząco głową i podszedłem do niej. Delikatnie pocałowałem jej nagie ramie i zmierzałem w stronę szyi. - Mogę pójść z tobą? - zapytałem pomiędzy pocałunkami.
   - A co? Masz zamiar wystąpić ze mną w tym filmie? - zaśmiała się.  
   - Jestem kiepskim aktorem - uśmiechnąłem się szeroko. - Ale dawno nie widziałem Casasa.
   - I pewnie chcesz się koledze pochwalić, że stałam się twoją żoną? - obróciła się i objęła moją szyję. 
   - I że ma cię nie podrywać - dodałem i musnął jej usta swoimi. 
   - Zazdrośnik! - zaśmiała się. - Jeżeli chcesz...
   - To zależy, czy ty chcesz, abym tam z tobą poszedł - spojrzałem na nią. - Nie chce ci przeszkadzać w pracy.
   - Usiądziesz sobie grzecznie w kącie i będziesz mnie pilnował. - uśmiechnęła się szeroko i pocałowała mnie w czubek nosa. Odwróciła się w stronę lustra i zaczęła poprawiać rzęsy.  
   - Już się tak nie poprawiaj. Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi!
   - Modliszce też tak mówiłeś? - zapytała, a ja przewróciłam oczami.
   - Ja nie wspominam o Noelu, a ty o Monice, ok? - podszedłem i pocałowałem ją w czoło.  
   - Dobrze - pokiwała głową i wzięła do ręki malutką torebeczkę. - Możemy już jechać - dodała z uśmiechem i złapała mnie za dłoń. Złapałem za kluczyki i swój portfel i wyszliśmy z mieszkania, schodząc na dół do samochodu. Otworzyłem jej drzwi, by mogła wsiąść do środka. Podziękowała mi jej najpiękniejszym uśmiechem. Obszedłem samochód i usiadłem za kierownicą. 
   - To gdzie mam jechać? - zapytałem i odpaliłem samochód.
   - Do tej kawiarni obok Bernabeu.
   - Dobrze - pokiwałem głową i ruszyliśmy w drogę. Jazda zajęła nam dosłownie kilka minut, bo moje mieszkanie było blisko stadionu.
Zaparkowałem przed samym lokalem. Wysiedliśmy i przepuściłem ją przodem, otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. W kącie sali, przy oknie czekał już na nas Mario.
   - Cześć. Wy razem? Jaka niespodzianka! - wstał uśmiechnięty. 
   - Od tygodnia jesteśmy małżeństwem - Lola uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy stoliku. Ja zrobiłem tak samo.
   - Serio? To przez tą galę?
   - Nie, nie. My już się trochę znamy - odparłem i zamówiłem dwie mrożone kawy, bo Mario już coś pił.  
   - A na gali, tak jakbyście się dopiero poznali! - zaśmiał się. - No, ale gratuluję wam!  
   - Dzięki - odpowiedziałem.
   - Ale lepiej mów o co chodzi z tym filmem. Dlaczego akurat ja do tej głównej roli? - zapytała go blondynka.
   - Reżyser stwierdził, że ostatni film wyszedł nam rewelacyjne i chce tylko ciebie! 
   - No widzisz, jesteś doceniana. - uśmiechnąłem się do swojej żony.  
   - Ale zaczynają ją doceniać. Film będzie kręcony w Madrycie, ale prawie całymi dniami.
   - To nie jest problem - odpowiedziała szybko blondynka. Była widocznie podekscytowana tą rolą.
   - A kogo ona tam będzie grała? - zapytałem z ciekawości.
   - Moją kochankę - wyszczerzył się Casas.
   - Kochankę? - zapytałem cicho. Już mi się to nie podobało!  
   - Kochanie, to tylko film - powiedziała Lola i pogłaskała moją dłoń. - A co na to Blanca? Że będziesz musiał ją opuścić na te dwa miesiące? - zwróciła się do Mario.
   - Nie jesteśmy już razem - odparł z uśmiechem. - To był szybki romans. 
   - Szkoda. Wydawało się, że jesteście fajną i zgraną parą. - uśmiechnęła się blondynka, ciągle dotykając mojej dłoni.  
   - Bo zagraliśmy kilka wspólnych filmów. Kiedy jesteś na planie to zbliżasz się do osoby, z którą kręcisz film - uśmiechnął się lekko. - Ale nie martw się, Isco. Nie zabiorę ci Loli - puścił mi oczko, a we mnie aż zawrzało. Znałem Mario bardzo długo, więc próbowałem się nie wściekać. 
   - Jasne. - uśmiechnąłem się. - A kiedy zaczynacie? - zapytałem szybko. 
   - Za kilka dni. Ale reżyser musi jeszcze porozmawiać z Lolą, by ustalić jakieś szczegóły.
   - Z tym nie powinno być problemów - powiedziała z szerokim uśmiechem. Pierwszy raz od wczoraj uśmiechnęła się szczerze.
   - Tak mi się teraz przypomniało.. - mruknąłem cicho. - Miałem się spotkać z Moratą - dodałem po chwili.
   - Mam jechać z tobą? - zapytała mnie moja żona.
   - Jeśli chcesz.
   - Okej. Mario, jakby coś to zadzwoń - powiedziała i pożegnaliśmy się z aktorem. Do samochodu udaliśmy się w ciszy.
   - Jesteś zazdrosny - zauważyła Lola. - I nie byłeś umówiony na żadne spotkanie, Isco.
   - Nie, zdaje ci się. - mruknąłem pod nosem.
   - Isco, wiem co widzę.
   - No dobra, tak, jestem!  
   - Znowu będziemy przez to przechodzić? - westchnęła i zakryła twarz w dłoniach. - Przecież wiesz, że cię kocham.
   - Wiem. I nie popełnię tego błędy, co z Noelem, ale jestem zazdrosny o swoją kobietę. To normalne. 
   - No tak, ale jestem aktorką i będziesz zazdrosny o każdego mężczyznę, który będzie na planie?  
   - Na pewno o tego, który będzie cię dotykał.
   - Isco, ja tak zarabiam! Musisz być przygotowany na to, że Mario będzie mnie też dotykał - powiedziała zła. Nie chciałem się kłócić, więc po prostu milczałem, ale najwidoczniej jej się to nie spodobało. - No, powiedz coś!
   - Ale co mam powiedzieć?!  
   - Nie chce, aby to tak wyglądało. Jesteśmy małżeństwem i powinieneś mi ufać - jęknęła.
   - Ufam ci, ale taki już jestem.
   - W takim razie to zmień! 
   - Spróbuje - uśmiechnąłem się do niej lekko, a ona pogłaskała mnie po kolanie.
   - No to się bardzo cieszę. - uśmiechnęła się. - Co teraz robimy, mój mężu?  
   - A co byś chciała? - zapytałem z cwanym uśmieszkiem.
   - Możemy pojechać do kina na przykład? - uśmiechnęła się.  
   - Wolałabym wrócić do nas.
   - A co takiego chcesz robić w domu? - zaśmiała się zaczepnie.  
   - To, co robiliśmy w nocy - puściłem do niej oczko i skręciłem w uliczkę, która prowadziła pod nasz apartamentowiec.
   - No ja nie wiem... - pokręciła niewinnie głową. - Musiałbyś mi przypomnieć co robiliśmy w nocy. - poruszyła brwiami. 
   - Przypomnę, kiedy będziemy w domu - uśmiechnąłem się szeroko.
   - Wolałabym teraz - przygryzła dolną wargę.
   - W samochodzie, na parkingu? - zaśmiałem się. - Skarbie, uzbrój się w cierpliwość. 
   - Gdybyś miał większy samochód.. - westchnęła i przybliżyła się do mnie. - I to nie moja wina, że tak na mnie działasz - wyszeptała mi do ucha i włożyła rękę pod moją koszulkę.
Zaparkowałem samochód pod apartamentowcem i ucałowałem żonę w dłoń. Praktycznie pośpiesznie wyszliśmy z auta i objęci ruszyliśmy w stronę budynku. Rzuciłbym się na nią już pewnie w klatce, ale przeszkodziła nam nasza starsza sąsiadka, która akurat schodziła po schodach z wnuczką. Ledwo przekroczyliśmy próg mieszkania, kiedy Lola uwiesiła mi się na szyi i wpiła w moje usta. 
   - Co ci się tak śpieszy? - zapytałem ze śmiechem, kiedy objęła mnie nogami w pasie i zaczęła pozbywać się mojej koszulki.
   - Nie podoba ci się? - zapytała, odrywając się na chwile od moich ust.
   - A czy mi się kiedykolwiek nie podobało? - poruszyłem brwiami i zaniosłem ją do naszej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku i zawisłem nad nią.  
   - Chyba zawsze ci się podoba, bo tak fajnie mruczysz - zapytała i pozbyła się swojej bluzki.
   - Nie mruczę - szybko zaprzeczyłem.
   - Mruczysz - dodała ze śmiechem i znów wpiła się w moje usta.
   - Niech ci będzie. - zaśmiałem się i włożyłem ręce pod jej bluzkę. Po chwili już jej nie miała, a ja zniżyłem się, by pocałować skórę na jej brzuchu.  
   - Uwielbiam, kiedy to robisz - wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy. 

LOLA

  Obudziłam się wtulona w ramiona swojego męża. Resztę dnia spędziliśmy w łóżku ciesząc się sobą. To było normalne, bo całkiem niedawno się pobraliśmy i teraz myślimy ciągle o jednym. Pocałowałam jego dłoń, którą mnie obejmował i delikatnie schyliłam się do torebki, z której zabrałam swój telefon. Chciałam wykorzystać to, że Isco jeszcze śpi i zadzwonić do przyjaciółki.
   - Cześć - przywitałam się, kiedy usłyszałam jej głos.
   - No cześć. Co słychać? 
   - Wszystko okej - odpowiedziałam szeptem. - A co u was? 
   - Też w porządku. Stwierdzam, że wczoraj niepotrzebnie się bałam.
   - Wiedziałam, że tak będzie! Teściowie okazali się być w porządku? - zapytałam i pogłaskałam męża po głowie.
   - Teściowie w porządku, a rodzeństwo jeszcze lepsze. Wyobraź sobie, że nawet poznałam ich babcie. - zaśmiała się. 
   - To teraz czekam na ślub! I dzieci - również się zaśmiałam.
   - Rafa jak tylko zobaczył, że dogaduję się z Bruno, to od razu zaczął ględzić o dzieciach! - mówiła. - Thiago ma genialne podejście do maluchów.  
   - No to na co czekasz?! Bierz go do sypialni! 
   - W tym momencie jestem sama w mieszkaniu, bo Thiago pojechał z Jonathanem i Rafą po zakupy. Jak na mieszkanie, w którym króluje trójka facetów, to nie jest tak źle. - śmiała się.  
   - To całkiem odwrotnie niż mieszkanie Isco. Kiedy tu weszliśmy to myślałam, że mieszka tu jeszcze kilku innych chłopaków - powiedziałam na tyle głośno, że Isco otworzył oczy. - Śpij dalej - mruknęłam do niego i pocałowałam go w czoło.
   - Czyżby bestia się przebudziła? - zaśmiała się Cristina. - O, wrócili też i panowie. Czekaj, pójdę na balkon.  
   - Jest zmęczony - powiedziałam i poczułam jak Francisco przytula mnie do siebie. Bardziej już się chyba nie dało! - O, a widziałaś się już Bartrą?
   - Tak! Rano wpadł tu jak burza! Mieszkają z Violą w sąsiednim apartamentowcu.  
   - Zaczynam żałować, że mieszkam w Madrycie! 
   - Ty masz tam Vazqueza. A! Mów jak z tym filmem!  
   - W przyszłym tygodniu zaczynamy kręcić! Będę kochanką Casasa - zachichotałam i spojrzałam na swojego męża, który nam się przysłuchiwał. Teraz nie wyglądał na zazdrosnego, bo trzymał mnie w swoich ramionach i byłam cała jego.
   - Ej, zazdroszczę! - zaśmiała się.
   - Czego zazdrościsz? - usłyszałam w tle głos Thiago. Musiał wyjść za nią na balkon.
   - Lola znów zagra z Casasem.
   - I jej zazdrościsz? Mam się obrazić?
   - Ty i tak jesteś moim numerem jeden. - zaśmiała się Cris. - Słyszysz co ja tu z nim mam?  
   - Ja mam gorzej! - jęknęłam. 
   - Czyżby Isco nadal był zazdrosny? - zgadywała. I trafiła!
   - Tak. I to bardzo, bardzo - powiedziałam i popatrzyłam jak Isco kieruje się do łazienki. Zupełnie nagi. - Mieliśmy dziś małe spięcie - dodałam cicho.
   - Ale mam nadzieję, że już jest dobrze? - zapytała.  
   - Tak. Zdążyliśmy się już pogodzić - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
   - Tylko żeby potem z tego dzieci nie było. - zawołał Alcantara.
   - Siedzi tu przy mnie i podsłuchuje! - zaśmiała się Cris. - Ja tam z chęcią bym została ciocią, czemu nie?  
   - Dlaczego od razu myślicie, że godziliśmy się w łóżku?! - oburzyłam się. - I dlaczego życzysz mi ciąży?!
   - Ciąży? - mój mąż wychylił głowę z łazienki.  
   - Zawsze mogliście się godzić na kanapie. - Cris wybuchnęła śmiechem.   
   - Jesteś okropna! - krzyknęłam i wstałam z łózka. Szybko podeszłam do Isco i musnęłam jego policzek. - Nie planuje ciąży - wyszeptałam mu do ucha. 
   - Nie jestem okropna! Ja tylko stwierdzam fakty. Jesteście małżeństwem, to teraz w następnej kolejności jest dziecko. - śmiała się.  
   - Ale jesteśmy małżeństwem kilka dni!
   - Oj tam, czepiasz się! - marudziła. - Z chęcią zobaczę takie małe zawiniątko na twoich ramionach.
   - Ej! - oburzyłam się. - Ja nie chce żadnego dziecka!
   - Ale ja chcę - dodał mój mąż.
   - No widzisz. Zgadzam się z twoim mężem!  
   - Akurat on ma mało do gadania - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Oj chyba się mylisz. - mruknął Thiago.
   - Ej, nie podsłuchuj! - skarciła swojego chłopaka.  
   - Właśnie! My nawet nie możemy normalnie rozmawiać, bo ci od razu słuchają!
   - Kontrolują nas. - zaśmiała się dziewczyna.  
   - Musimy! - powiedział Isco, który zabrał mi komórkę.  
   - Ej! - zawołała. Zapewne Thiago zrobił to samo. 
  - Siema, stary. Co słychać? - usłyszałam głos swojego męża, który rozłożył się na naszym łóżku.
   - Prócz tego, że pewnie w tym roku przenoszę się do Anglii to nic. - zaśmiał się. 
   - Czytałem o tym gdzieś. Przenosiny dobrze ci zrobią - powiedział, a ja usiadłam obok niego. 
   - Moja Cris tu już siedzi z założonymi rękami, a jak sytuacja z Lolą?  
   - Lolą czy jej rodzicami? - zapytał, spoglądając na mnie. 
   - Z Lolą. O jej rodzicach już słyszałem.  
   - Z Lolą wszystko okej - objął mnie ramieniem i pocałował w głowę. - Cieszymy się sobą.
   - Ja ci mówię, bierz się za planowanie potomstwa. - śmiał się.  
   - Jeszcze trochę i ci zadzwonię, że zostaniesz wujkiem - tym razem to on zaczął się śmiać.
   - Ale gadasz bzdury - jęknęłam i odebrałam mu telefon. - Żadnego potomstwa nie będzie - powiedziałam do komórki.
   - Nie bądź taka! Ja rozumiem, że nie chcesz mieć w domu takiego drugiego Isco, no ale mała Lola byłaby fajna!
   - Daj mi to lepiej! - zareagowała Cristina i zabrała mu telefon. - Zmykaj do chłopaków, raz, raz! - wyganiała go.  
   - Nie dadzą mi spokoju - zachichotałam, bo Isco właśnie całował mnie po szyi. Jego zarost delikatnie muskał moją skórę. 
   - Masz rację. Nie damy ci spokoju, dopóki nie urodzisz ślicznego babaska! - ciągnęła Cristina. Kiedy oni w końcu przestaną?!
   - Nie urodzę i koniec!
   - Poczekamy, zobaczymy.  
   - Tego mi życzysz?! Ja chce się spełniać! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Isco, który robił dziwne miny.  
   - Zawsze możesz się spełnić z brzuszkiem, już to słyszałaś.  
   - Po moim trupie! Nie chce być gruba!
   - Będziesz piękna, a nie gruba! - zaśmiał się Isco.
   - Błagam, tylko jeszcze nie wyjeżdżaj z tekstem, że poczekasz na mnie! - wypaliła Cris. - Masz męża, wspaniałą pracę i tylko do pełnego szczęścia brakuje wam dzidziusia! 
   - Nic nam nie brakuje do szczęścia! - zaśmiałam się cicho.
   - Tak tylko mówisz. - śmiała się. - Ej Lola, muszę kończyć. Faceci tam coś wyrabiają w tej kuchni.
   - Okej. Miłego dnia! - pożegnałam się i wtuliłam w ramiona Isco.

***
Cieszymy się, bo Moniika wróciła do żywych! :)
Taaak, Anglia! Rozdziały były pisane zanim Thiago podjął decyzję, więc jest tu trochę zmiana z klubem i opóźniona rok :) Widzicie jak mnie nie słucha? Wybrał Bayern, phiii! 

Czas też na coś innego - pożegnanie wspaniałego człowieka. 
Takiego go zapamiętajmy.
RIP LUIS ARAGONES

5 komentarzy:

  1. Ooo czy naprawdę uda mi się dziś skomentować jako pierwszej? :D
    No nic, miejmy nadzieję!
    Zatem dziewczyny, rozdział oczywiście świetny, jak zawsze! Co prawda na początku byłam święcie przekonana, że Thiago prowadzi samolot, ale cóż, nie wasza wina :)
    Rodzinka Thiago oczwiście cudowna - tak jak on - a najlepsze było hasło Mazinho do Rafy żeby sobie zmajstrował mózg ^^
    Oj, tylko coś mi się wydaje że z tym Casasem będą same problemy...
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rafa jest boski!!! :P
    Te jego teksty!
    Cris i Thiago tak pięknie razem wyglądają! :)
    Lola kochanką Casasa? Isco już się gotuje! :)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale takie godzenie sie jest najlepsze <3
    Normalnie podsłuch non stop ;d
    I Lola kochanką Mario ;>
    Jest tak miło, że czuje iż coś zepsuje tą sielankę..

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha, Lola+ Isco=Łóżko. Zawsze xD
    Tak czekam na to ich dziecko i czekam i czekam aż wreszcie wpadną hahaha, bo będą pewnie mieli dzieciaczka i to z wpadki, bo Lola jak Lola xD
    Thiago jak robi w balona swojego brata noooo xD
    Czekam na nowość :*
    inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawa jestem, czy Lola posłuch rad przyjaciółki i zdecyduje się na dziecko. Isco na pewno byłby z tego faktu ogromnie zadowolony ;)

    OdpowiedzUsuń