CRISTINA
Siedziałam na miejscu pasażera i wpatrywałam się w przemijający krajobraz, bawiąc się telefonem, który przewracałam w kółko. Przygryzałam dolną wargę i wsłuchiwałam się w piosenki, lecące z radia.
- Kochanie, o czym myślisz? - zapytał
nagle Thiago, który kierował samochodem.
- O Loli. Dzisiaj jej rodzice mieli być
na kolacji w Alarconów. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że jej
mama w końcu zrozumie, że Lola jest szczęśliwa z Isco. - dodałam
i spojrzałam na chłopaka.
- I ja też jej tego życzę, bo są
fajną parą. - lekko się uśmiechnął. - Tak jak my. - dodał i
się wyszczerzył.
- Tak Thiago, tak jak my. -
uśmiechnęłam się.
- Lubię gdy się uśmiechasz. Masz
wtedy na policzkach takie słodkie dołeczki. - mówił, wpatrując
się w drogę. - Kocham je. - spojrzał na mnie przez ułamek
sekundy, ciągle się uśmiechałam. Nagle przyłożył nadgarstek do
ust i zębami pociągnął za sznureczek bransoletki. - Powinienem ci
ją w końcu oddać. - powiedział.
- Nie musisz.
- Miałem ją by mi o tobie
przypominała, a teraz jesteś ze mną.
- Zawsze przynosiła mi szczęście i
teraz chcę żeby przynosiła je tobie. Zatrzymaj ją. Będziesz ci o
mnie przypominała na meczach wyjazdowych. - zaśmiałam się.
- Jesteś cudowna. - powiedział i
przysunął się do mnie, wpijając w moje usta.
- Thiago! - śmiałam się. - Ty lepiej
patrz na drogę! - uderzyłam go lekko w ramię.
- Nie martw się. A co do
bransoletki... Faktycznie, przynosiła mi szczęście. - uśmiechnął
się.
- Może do niej zadzwonię? - zapytałam
po chwili.
- Spróbuj. Też chętnie się dowiem
jak tam sprawy. - puścił do mnie oczko, a ja wybrałam numer
przyjaciółki. Po trzech sygnałach usłyszałam głos męża mojej
przyjaciółki.
- Halo? - wyszeptał.
- Hej, i jak tam kolacja? -
zapytałam.
- Lepiej nie pytaj. Lola jest załamana
- westchnął cicho. - Gracia mnie nie zaakceptuje.
- Cholera. - szepnęłam. Thiago na
mnie spojrzał. Jedynie pokręciłam głową. - Wiedziałam, że mama
Loli była zawsze trudna, no ale myślałam, że odpuści.
- Jest jeszcze gorzej. Zażądała
naszego rozwodu - prychnął z pogardą.
- Proszę cię! Zobaczy, że jesteście
razem naprawdę szczęśliwi, to powinna odpuścić!
- Gdybyś zobaczyła wyraz jej twarzy..
Nie mam pojęcia dlaczego mnie tak nie lubi. Przecież uszczęśliwiam
jej córkę, prawda?
- Prawda. A co z Lolą teraz?
- Śpi - powiedział, a ja byłam
pewna, że na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Dużo płakała,
ale udało mi się ją jakoś uspokoić.
- Może gdyby Gracia zobaczyła, że
działasz na nią lepiej niż proszek uspokajający, to może by
trochę złagodniała. - prychnęłam. - Isco posłuchaj, ożeniłeś
się z Lolą, a nie z jej rodzicami. Ważne, że jesteście razem i
się kochacie.
- Jak moja dziewczyna ładnie mówi. -
uśmiechnął się Thiago i skradł mi całusa w policzek.
- Nie tylko ładnie, ale i z głową. -
szepnął Isco. - Cris, masz rację.
- Cris? - usłyszałam głos
przyjaciółki.
- Tak. Chcesz z nią porozmawiać? -
zapytał ją jej mąż.
- Tak - odpowiedziała i było słuchać,
że go pocałowała. - Hej, Cris - przywitała się.
- Cześć Lola. - uśmiechnęłam się
do telefonu. - Jak się czujesz?
- Chciałabym powiedzieć, że dobrze -
powiedziała smutno. - Moja mama jest bardzo uparta i czuje, że nie
zmieni zdania.
- Będzie dobrze Lola. Ważne, że masz
Francisco przy sobie.
- Wiem. I cieszę się, że mnie
wspiera. Jest wspaniałym mężem - znów go pocałowała. - Mam
świetnych teściów. I przystojnego szwagra - zaśmiała się
cicho.
- I dobrze. - zaśmiałam się. - My
właśnie jedziemy do Barcelony. Poznam rodziców Thiago. Trochę się
boję, a Thiago się ze mnie śmieje!
- Nie martw się. Jego rodzice są na
pewno tak samo cudowni jak on.
- Oby. - zaśmiałam się.
- A co? - zapytał Brazylijczyk.
- Lola mówi, że na pewno twoi rodzice
są tacy cudowni jak ty. - uśmiechnęłam się szeroko.
- To niech jeszcze doda, że szaleni
jak Rafa i zgodzę się z tym w stu procentach. - uśmiechał się.
- Myślałem, że to ja jestem cudowny
- usłyszałam głos Alarcona.
- Jesteś - zaśmiała się moja
przyjaciółka. - A zostajecie w Barcelonie?
- Na razie tak. - odparłam. - Wy kiedy
jedziecie do Madrytu?
- Jutro, ale może jeszcze wrócimy do
Malagi - powiedziała. - Mam też spotkanie dotyczące mojego nowego
filmu. Już nie mogę się doczekać!
- Będę trzymać za ciebie mocno
kciuki, ale teraz ty trzymaj za mnie, bo właśnie wjeżdżamy do
Barcelony!
- Będzie dobrze! Zobaczysz - zaśmiała
się cicho. - Isco życzy powodzenia i upojne nocy w willi przyszłych
teściów!
- Powiedz mu żeby spadał na drzewo! -
zaśmiałam się.
- Nigdy - również zaczęła się
śmiać. - Kiedy wyrwiesz się od ukochanego?
- Jak na razie to nie mam najmniejszego
zamiaru. - uśmiechnęłam się. - A co, tobie się już znudziło?
- Nie, nie - zaprzeczyła szybko. - Ale
skoro obie jesteśmy w Hiszpanii, to możemy widywać się częściej.
- Nie, bo jesteś tylko moja -
powiedział Isco. Najwidoczniej musiał cały czas być blisko niej.
- Będzie sensacja, kobiety dwóch
piłkarzy z rywalizujących ze sobą klubów się przyjaźnią. -
wybuchnęłam śmiechem. - Poza tym, powiedz Isco, że ja byłam i
tak pierwsza!
- On jest zazdrosny nawet o kobiety -
jęknęła, ale po chwili się roześmiała. - Ale i tak znajdę dla
ciebie dużo czasu!
- Ja dla ciebie również! -
uśmiechnęłam się. - Isco będzie cię musiał puszczać do
Barcelony! Ja będę miała na co dzień takiego Bartrę! Ha!
- Ale będziesz miała fajnie! Mnie
pozostaje tylko Alvaro!
- Znajdź mu tam dziewczynę! -
zawołałam od razu. - O i Woodiego poznasz!
- Myślisz, ze Isco pozwoli mi się
ruszyć z domu? - zaśmiała się.
- Nie plotkujcie - zaśmiał się
piłkarz.
- On niech tam lepiej siedzi cicho.
- Cris, dojeżdżamy.
- Słyszałaś? Masz może coś do
przekazania Rafie, bo zapewne zaraz go zobaczę? - zaśmiałam się.
- Nie, nie. Powodzenia! - powiedziała
i rozłączyła się.
- Gotowa? - zapytał Thiago, skręcając
w uliczkę.
- Nie wiem. - mruknęłam i schowałam
telefon do torebki.
- Nie martw się. Wszystko będzie
dobrze - uśmiechnął się szeroko i wyszliśmy z samochodu. -
Wszyscy już na nas czekają - puścił do mnie oczko.
- I chyba to najbardziej mnie przeraża.
- otworzyłam szeroko oczy.
- Skarbie, wdech i wydech. - zaśmiał
się i objął mnie w pasie, gdy staliśmy przed drzwiami. - Nawet
mój tata wyszedł ze swojego mieszkania i przyjechał. - pocałował
mnie w policzek.
- To dobry znak?
- Tak, dobry. Pomimo tego, że nadal
przyjaźni się z mamą, przyjeżdża tu tylko żeby zabrać Thaise.
A tak to, trzeba go wołami przyciągnąć, żeby chwilę posiedział.
- powiedział i nacisnął dzwonek do drzwi.
- To się cieszę - mruknęłam i
chwyciła jego dłoń. Po chwili w drzwiach pojawił się Raf razem z
młodszą siostrą.
- Zapraszamy - wyszczerzył się i
otwarł szeroko drzwi.
- Hej, jestem Thaisa. - dziewczyna
szeroko się uśmiechnęła i podała mi swoją dłoń, którą
uścisnęłam. Te szerokie uśmiechy to są chyba u nich rodzinne.
- Cristina. - przedstawiłam się, a po
chwili młodszy z braci mocno mnie przytulił na powitanie. - Thiago,
wyobraź sobie, że nawet babcia jest! - zaśmiał się.
- Ale jak to? - przestraszyłam się, a
Rafael się głośno zaśmiał.
- Nie strasz jej, głupku - warknął
Thiago.
- Spokojnie, nasza rodzinka jest do
wszystkich nastawiona bardzo pozytywnie! - wyszczerzył się i objął
mnie ramieniem. - Trzeba ci zrobić mocne wejście. - poruszył
brwiami.
- Może jednak nie? - zapytałam z
nadzieją i wtedy to Thiago mnie objął.
- Nie przejmuj się jego głupim
gadaniem - zwrócił się do mnie i weszliśmy do salonu, gdzie
wszyscy już na nas czekali. Pierwsza podeszła do mnie jego mama,
która wyściskała mnie jak swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Tyle nam o tobie opowiadali -
uśmiechnęła się szeroko.
- Same najlepsze rzeczy! - dorzucił
Rafa.
- Tak, ten to się najwięcej
produkował. - zaśmiał się postawny mężczyzna, który właśnie
wstał z kanapy i do nas podszedł.
- Właśnie, moja mama Valeria i tata Iomar, lub jak kto woli Mazinho - przedstawił Thiago. - To jest właśnie Cristina.
- Miło nam cię poznać - ucałował
moją dłoń.
- Mnie również - odparłam nieśmiało.
Myślałam, że będzie gorzej, ale jego rodzice okazali się
naprawdę miłymi ludźmi. Następnie przedstawiono mnie ich babci
oraz mężowi Valerii. Usiadłam na kanapie pomiędzy Thiago i
Thaisą.
- To może opowiedzcie jak było na
Ibizie, jak w Maladze u twoich rodziców? - zapytał Mazinho.
- Ale ja wam już opowiadałem o
Ibizie. - wtrącił Raf.
- Daj im się wypowiedzieć, co? -
mężczyzna lekko trzepnął w głowę swojego syna.
- Było dobrze, tato. Rodzice Cris są
w porządku - wyręczył mnie w odpowiedzi mój ukochany.
- To dobrze. - odparł i wtedy do
salony przydreptał zaspany chłopiec, przecierając swoje oczka.
- Thiago! - uśmiechnął się i
podbiegł. Wdrapał się na jego kolana.
- Cześć mały. - Thiago zmierzwił mu
włosy. Chłopiec się rozglądnął i po chwili utkwił wzrok we
mnie.
- Cześć. - powiedział. - Jesteś
Cristina? - zapytał podejrzliwie, celując we mnie palcem.
- Tak, to ja. - uśmiechnęłam się do
niego. - Ty pewnie jesteś Bruno. Dużo o tobie słyszałam.
- Naprawdę? - zdziwił się. - Ale to
dobrze, że jesteś Cristina, bo nie lubiłem Julii. - dodał. -
Pobawisz się ze mną klockami? - zapytał po chwili, wyciągając do
mnie dłoń. Spojrzałam po wszystkich, uśmiechali się.
- Chyba tak. - uśmiechnęłam się, a
chłopiec pociągnął mnie za sobą.
- Ej, to wy może już majstrujcie
jakiegoś dzieciaka? Z Bruno wam idzie doskonale. - wyszczerzył się
Rafinha.
- Ty to sobie zmajstruj jakiś mózg -
mruknął do niego ojciec, a cała rodzina się roześmiała.
- Masz rację, przyda mu się. -
zaśmiała się Valeria. Wtedy już kroczyłam za Bruno po schodach i
weszliśmy do jego pokoju. Kazał mi usiąść na puchowym dywanie, a
sam wyrzucił z plastikowego pudełka klocki. Usiadłam więc i
zdjęłam szpilki, odkładając je na bok. Po chwili drzwi się
uchyliły i do pomieszczenia wkroczył mój uśmiechnięty chłopak.
Usiadł obok nas.
- I co, było tak źle?
- Nie. Jest lepiej, niż przypuszczałam
- uśmiechnęłam się szeroko. - Niepotrzebnie się stresowałam.
- Mówiłem ci - rzucił i pocałował
mnie w czoło. - Może pobawię z wami? Boję się, że brat poderwie mi dziewczynę - puścił oczko do Bruno.
- Zapraszamy. Przyda nam się jakiś
dodatkowy budowniczy. - uśmiechnęłam się. - Prawda? - zwróciłam
się do Bruno.
- Tak. Ja zbuduję garaż, a wy
zbudujcie dom! - zawołał i zabrał się do pracy.
- Dziś tu zostaniemy, a jutro pokażę
ci moje mieszkanie, które niestety nadal dziele z Rafą i Dos
Santosem.
- Mam nadzieje, że macie w nim
posprzątane - mruknęłam ze śmiechem.
- Tego zagwarantować ci nie mogę, bo
dawno tam nie byłem. - zaśmiał się. - Ale to nie problem,
zbudujemy nowy, prawda? - wskazał na kolorowe klocki. - Bruno,
spójrz, co tam jest? - wskazał na okno, a chłopiec tam popatrzył.
Zrobił to celowo, bo wtedy wpił się w moje usta.
- Ale nic tam nie ma! - zawołał
Bruno, a Thiago się wtedy odczepił.
- Może mi się zdawało? - wzruszył
ramionami i wrócił do budowania, ciągle na mnie spoglądając.
Jest cudownym starszym bratem, a nawet nie wyobrażam sobie jakim
może być ojcem. Cieszę się, że tu jestem, że jestem z Thiago.
ISCO
Po męczącym dniu w Maladze udaliśmy
się do stolicy Hiszpanii, by poszukać sobie mieszkanie, w którym
uwijemy własne gniazdko. Ustaliliśmy jednak, że na razie
zostaniemy w moim mieszkaniu, które najmniejsze nie jest. Lola
starała się ukrywać uśmiechem to, że ciągle przejmuje się
swoją matką. Ja nie byłem taki głupi i doskonale wiedziałem, że
jest jej ciężko. Mnie też było, bo zawsze chciałem, aby Lola
była szczęśliwa. A jeżeli ma być w pełni szczęśliwa, to jej
rodzice muszą zaakceptować nasze małżeństwo.
- Z kim będziesz miała to spotkanie?
- zapytałem, kiedy stała przed lustrem i poprawiała swoje włosy.
Miała na sobie czarną spódnicę, wiśniową bluzkę na ramiączkach
oraz szpilki.
- Z Mario Casasem. Nie mówiłam ci?
- Nie - pokręciłem przecząco głową
i podszedłem do niej. Delikatnie pocałowałem jej nagie ramie i
zmierzałem w stronę szyi. - Mogę pójść z tobą? - zapytałem
pomiędzy pocałunkami.
- A co? Masz zamiar wystąpić ze mną
w tym filmie? - zaśmiała się.
- Jestem kiepskim aktorem -
uśmiechnąłem się szeroko. - Ale dawno nie widziałem Casasa.
- I pewnie chcesz się koledze
pochwalić, że stałam się twoją żoną? - obróciła się i
objęła moją szyję.
- I że ma cię nie podrywać - dodałem
i musnął jej usta swoimi.
- Zazdrośnik! - zaśmiała się. -
Jeżeli chcesz...
- To zależy, czy ty chcesz, abym tam z
tobą poszedł - spojrzałem na nią. - Nie chce ci przeszkadzać w
pracy.
- Usiądziesz sobie grzecznie w kącie
i będziesz mnie pilnował. - uśmiechnęła się szeroko i
pocałowała mnie w czubek nosa. Odwróciła się w stronę lustra i
zaczęła poprawiać rzęsy.
- Już się tak nie poprawiaj. Jesteś
najpiękniejszą kobietą na ziemi!
- Modliszce też tak mówiłeś? -
zapytała, a ja przewróciłam oczami.
- Ja nie wspominam o Noelu, a ty o
Monice, ok? - podszedłem i pocałowałem ją w czoło.
- Dobrze - pokiwała głową i wzięła
do ręki malutką torebeczkę. - Możemy już jechać - dodała z
uśmiechem i złapała mnie za dłoń. Złapałem za kluczyki i swój
portfel i wyszliśmy z mieszkania, schodząc na dół do samochodu.
Otworzyłem jej drzwi, by mogła wsiąść do środka. Podziękowała
mi jej najpiękniejszym uśmiechem. Obszedłem samochód i usiadłem
za kierownicą.
- To gdzie mam jechać? - zapytałem i
odpaliłem samochód.
- Do tej kawiarni obok Bernabeu.
- Dobrze - pokiwałem głową i
ruszyliśmy w drogę. Jazda zajęła nam dosłownie kilka minut, bo
moje mieszkanie było blisko stadionu.
Zaparkowałem przed samym lokalem.
Wysiedliśmy i przepuściłem ją przodem, otworzyłem drzwi i
weszliśmy do środka. W kącie sali, przy oknie czekał już na nas
Mario.
- Cześć. Wy razem? Jaka
niespodzianka! - wstał uśmiechnięty.
- Od tygodnia jesteśmy małżeństwem
- Lola uśmiechnęła się szeroko i usiadła przy stoliku. Ja
zrobiłem tak samo.
- Serio? To przez tą galę?
- Nie, nie. My już się trochę znamy
- odparłem i zamówiłem dwie mrożone kawy, bo Mario już coś
pił.
- A na gali, tak jakbyście się
dopiero poznali! - zaśmiał się. - No, ale gratuluję wam!
- Dzięki - odpowiedziałem.
- Ale lepiej mów o co chodzi z tym filmem. Dlaczego akurat ja do tej głównej roli? - zapytała go blondynka.
- Reżyser stwierdził, że ostatni film wyszedł nam rewelacyjne i chce tylko ciebie!
- Ale lepiej mów o co chodzi z tym filmem. Dlaczego akurat ja do tej głównej roli? - zapytała go blondynka.
- Reżyser stwierdził, że ostatni film wyszedł nam rewelacyjne i chce tylko ciebie!
- No widzisz, jesteś doceniana. -
uśmiechnąłem się do swojej żony.
- Ale zaczynają ją doceniać. Film
będzie kręcony w Madrycie, ale prawie całymi dniami.
- To nie jest problem - odpowiedziała szybko blondynka. Była widocznie podekscytowana tą rolą.
- A kogo ona tam będzie grała? - zapytałem z ciekawości.
- Moją kochankę - wyszczerzył się Casas.
- To nie jest problem - odpowiedziała szybko blondynka. Była widocznie podekscytowana tą rolą.
- A kogo ona tam będzie grała? - zapytałem z ciekawości.
- Moją kochankę - wyszczerzył się Casas.
- Kochankę? - zapytałem cicho. Już
mi się to nie podobało!
- Kochanie, to tylko film - powiedziała
Lola i pogłaskała moją dłoń. - A co na to Blanca? Że będziesz
musiał ją opuścić na te dwa miesiące? - zwróciła się do
Mario.
- Nie jesteśmy już razem - odparł z uśmiechem. - To był szybki romans.
- Nie jesteśmy już razem - odparł z uśmiechem. - To był szybki romans.
- Szkoda. Wydawało się, że jesteście
fajną i zgraną parą. - uśmiechnęła się blondynka, ciągle
dotykając mojej dłoni.
- Bo zagraliśmy kilka wspólnych
filmów. Kiedy jesteś na planie to zbliżasz się do osoby, z którą
kręcisz film - uśmiechnął się lekko. - Ale nie martw się, Isco.
Nie zabiorę ci Loli - puścił mi oczko, a we mnie aż zawrzało.
Znałem Mario bardzo długo, więc próbowałem się nie wściekać.
- Jasne. - uśmiechnąłem się. - A
kiedy zaczynacie? - zapytałem szybko.
- Za kilka dni. Ale reżyser musi
jeszcze porozmawiać z Lolą, by ustalić jakieś szczegóły.
- Z tym nie powinno być problemów - powiedziała z szerokim uśmiechem. Pierwszy raz od wczoraj uśmiechnęła się szczerze.
- Z tym nie powinno być problemów - powiedziała z szerokim uśmiechem. Pierwszy raz od wczoraj uśmiechnęła się szczerze.
- Tak mi się teraz przypomniało.. -
mruknąłem cicho. - Miałem się spotkać z Moratą - dodałem po
chwili.
- Mam jechać z tobą? - zapytała mnie moja żona.
- Jeśli chcesz.
- Okej. Mario, jakby coś to zadzwoń - powiedziała i pożegnaliśmy się z aktorem. Do samochodu udaliśmy się w ciszy.
- Jesteś zazdrosny - zauważyła Lola. - I nie byłeś umówiony na żadne spotkanie, Isco.
- Mam jechać z tobą? - zapytała mnie moja żona.
- Jeśli chcesz.
- Okej. Mario, jakby coś to zadzwoń - powiedziała i pożegnaliśmy się z aktorem. Do samochodu udaliśmy się w ciszy.
- Jesteś zazdrosny - zauważyła Lola. - I nie byłeś umówiony na żadne spotkanie, Isco.
- Nie, zdaje ci się. - mruknąłem pod
nosem.
- Isco, wiem co widzę.
- No dobra, tak, jestem!
- Isco, wiem co widzę.
- No dobra, tak, jestem!
- Znowu będziemy przez to przechodzić?
- westchnęła i zakryła twarz w dłoniach. - Przecież wiesz, że
cię kocham.
- Wiem. I nie popełnię tego błędy, co z Noelem, ale jestem zazdrosny o swoją kobietę. To normalne.
- Wiem. I nie popełnię tego błędy, co z Noelem, ale jestem zazdrosny o swoją kobietę. To normalne.
- No tak, ale jestem aktorką i
będziesz zazdrosny o każdego mężczyznę, który będzie na
planie?
- Na pewno o tego, który będzie cię
dotykał.
- Isco, ja tak zarabiam! Musisz być przygotowany na to, że Mario będzie mnie też dotykał - powiedziała zła. Nie chciałem się kłócić, więc po prostu milczałem, ale najwidoczniej jej się to nie spodobało. - No, powiedz coś!
- Isco, ja tak zarabiam! Musisz być przygotowany na to, że Mario będzie mnie też dotykał - powiedziała zła. Nie chciałem się kłócić, więc po prostu milczałem, ale najwidoczniej jej się to nie spodobało. - No, powiedz coś!
- Ale co mam powiedzieć?!
- Nie chce, aby to tak wyglądało.
Jesteśmy małżeństwem i powinieneś mi ufać - jęknęła.
- Ufam ci, ale taki już jestem.
- Ufam ci, ale taki już jestem.
- W takim razie to zmień!
- Spróbuje - uśmiechnąłem się do
niej lekko, a ona pogłaskała mnie po kolanie.
- No to się bardzo cieszę. -
uśmiechnęła się. - Co teraz robimy, mój mężu?
- A co byś chciała? - zapytałem z
cwanym uśmieszkiem.
- Możemy pojechać do kina na
przykład? - uśmiechnęła się.
- Wolałabym wrócić do nas.
- A co takiego chcesz robić w domu? -
zaśmiała się zaczepnie.
- To, co robiliśmy w nocy - puściłem
do niej oczko i skręciłem w uliczkę, która prowadziła pod nasz
apartamentowiec.
- No ja nie wiem... - pokręciła
niewinnie głową. - Musiałbyś mi przypomnieć co robiliśmy w
nocy. - poruszyła brwiami.
- Przypomnę, kiedy będziemy w domu -
uśmiechnąłem się szeroko.
- Wolałabym teraz - przygryzła dolną wargę.
- Wolałabym teraz - przygryzła dolną wargę.
- W samochodzie, na parkingu? -
zaśmiałem się. - Skarbie, uzbrój się w cierpliwość.
- Gdybyś miał większy samochód.. -
westchnęła i przybliżyła się do mnie. - I to nie moja wina, że
tak na mnie działasz - wyszeptała mi do ucha i włożyła rękę
pod moją koszulkę.
Zaparkowałem samochód pod
apartamentowcem i ucałowałem żonę w dłoń. Praktycznie
pośpiesznie wyszliśmy z auta i objęci ruszyliśmy w stronę
budynku. Rzuciłbym się na nią już pewnie w klatce, ale
przeszkodziła nam nasza starsza sąsiadka, która akurat schodziła
po schodach z wnuczką. Ledwo przekroczyliśmy próg mieszkania,
kiedy Lola uwiesiła mi się na szyi i wpiła w moje usta.
- Co ci się tak śpieszy? - zapytałem
ze śmiechem, kiedy objęła mnie nogami w pasie i zaczęła pozbywać
się mojej koszulki.
- Nie podoba ci się? - zapytała, odrywając się na chwile od moich ust.
- Nie podoba ci się? - zapytała, odrywając się na chwile od moich ust.
- A czy mi się kiedykolwiek nie
podobało? - poruszyłem brwiami i zaniosłem ją do naszej sypialni.
Ułożyłem ją na łóżku i zawisłem nad nią.
- Chyba zawsze ci się podoba, bo tak
fajnie mruczysz - zapytała i pozbyła się swojej bluzki.
- Nie mruczę - szybko zaprzeczyłem.
- Mruczysz - dodała ze śmiechem i znów wpiła się w moje usta.
- Nie mruczę - szybko zaprzeczyłem.
- Mruczysz - dodała ze śmiechem i znów wpiła się w moje usta.
- Niech ci będzie. - zaśmiałem się
i włożyłem ręce pod jej bluzkę. Po chwili już jej nie miała, a
ja zniżyłem się, by pocałować skórę na jej brzuchu.
- Uwielbiam, kiedy to robisz -
wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy.
LOLA
Obudziłam się wtulona w ramiona
swojego męża. Resztę dnia spędziliśmy w łóżku ciesząc się
sobą. To było normalne, bo całkiem niedawno się pobraliśmy i
teraz myślimy ciągle o jednym. Pocałowałam jego dłoń, którą
mnie obejmował i delikatnie schyliłam się do torebki, z której
zabrałam swój telefon. Chciałam wykorzystać to, że Isco jeszcze
śpi i zadzwonić do przyjaciółki.
- Cześć - przywitałam się, kiedy
usłyszałam jej głos.
- No cześć. Co słychać?
- Wszystko okej - odpowiedziałam
szeptem. - A co u was?
- Też w porządku. Stwierdzam, że
wczoraj niepotrzebnie się bałam.
- Wiedziałam, że tak będzie!
Teściowie okazali się być w porządku? - zapytałam i pogłaskałam
męża po głowie.
- Teściowie w porządku, a rodzeństwo
jeszcze lepsze. Wyobraź sobie, że nawet poznałam ich babcie. -
zaśmiała się.
- To teraz czekam na ślub! I dzieci -
również się zaśmiałam.
- Rafa jak tylko zobaczył, że
dogaduję się z Bruno, to od razu zaczął ględzić o dzieciach! -
mówiła. - Thiago ma genialne podejście do maluchów.
- No to na co czekasz?! Bierz go do
sypialni!
- W tym momencie jestem sama w
mieszkaniu, bo Thiago pojechał z Jonathanem i Rafą po zakupy. Jak
na mieszkanie, w którym króluje trójka facetów, to nie jest tak
źle. - śmiała się.
- To całkiem odwrotnie niż mieszkanie
Isco. Kiedy tu weszliśmy to myślałam, że mieszka tu jeszcze kilku
innych chłopaków - powiedziałam na tyle głośno, że Isco
otworzył oczy. - Śpij dalej - mruknęłam do niego i pocałowałam
go w czoło.
- Czyżby bestia się przebudziła? -
zaśmiała się Cristina. - O, wrócili też i panowie. Czekaj, pójdę
na balkon.
- Jest zmęczony - powiedziałam i
poczułam jak Francisco przytula mnie do siebie. Bardziej już się
chyba nie dało! - O, a widziałaś się już Bartrą?
- Tak! Rano wpadł tu jak burza!
Mieszkają z Violą w sąsiednim apartamentowcu.
- Zaczynam żałować, że mieszkam w
Madrycie!
- Ty masz tam Vazqueza. A! Mów jak z
tym filmem!
- W przyszłym tygodniu zaczynamy
kręcić! Będę kochanką Casasa - zachichotałam i spojrzałam na
swojego męża, który nam się przysłuchiwał. Teraz nie wyglądał
na zazdrosnego, bo trzymał mnie w swoich ramionach i byłam cała
jego.
- Ej, zazdroszczę! - zaśmiała się.
- Czego zazdrościsz? - usłyszałam w tle głos Thiago. Musiał wyjść za nią na balkon.
- Lola znów zagra z Casasem.
- I jej zazdrościsz? Mam się obrazić?
- Ty i tak jesteś moim numerem jeden. - zaśmiała się Cris. - Słyszysz co ja tu z nim mam?
- Czego zazdrościsz? - usłyszałam w tle głos Thiago. Musiał wyjść za nią na balkon.
- Lola znów zagra z Casasem.
- I jej zazdrościsz? Mam się obrazić?
- Ty i tak jesteś moim numerem jeden. - zaśmiała się Cris. - Słyszysz co ja tu z nim mam?
- Ja mam gorzej! - jęknęłam.
- Czyżby Isco nadal był zazdrosny? -
zgadywała. I trafiła!
- Tak. I to bardzo, bardzo -
powiedziałam i popatrzyłam jak Isco kieruje się do łazienki.
Zupełnie nagi. - Mieliśmy dziś małe spięcie - dodałam cicho.
- Ale mam nadzieję, że już jest
dobrze? - zapytała.
- Tak. Zdążyliśmy się już pogodzić
- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Tylko żeby potem z tego dzieci nie
było. - zawołał Alcantara.
- Siedzi tu przy mnie i podsłuchuje! - zaśmiała się Cris. - Ja tam z chęcią bym została ciocią, czemu nie?
- Siedzi tu przy mnie i podsłuchuje! - zaśmiała się Cris. - Ja tam z chęcią bym została ciocią, czemu nie?
- Dlaczego od razu myślicie, że
godziliśmy się w łóżku?! - oburzyłam się. - I dlaczego życzysz
mi ciąży?!
- Ciąży? - mój mąż wychylił głowę z łazienki.
- Ciąży? - mój mąż wychylił głowę z łazienki.
- Zawsze mogliście się godzić na
kanapie. - Cris wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś okropna! - krzyknęłam i
wstałam z łózka. Szybko podeszłam do Isco i musnęłam jego
policzek. - Nie planuje ciąży - wyszeptałam mu do ucha.
- Nie jestem okropna! Ja tylko
stwierdzam fakty. Jesteście małżeństwem, to teraz w następnej
kolejności jest dziecko. - śmiała się.
- Ale jesteśmy małżeństwem kilka
dni!
- Oj tam, czepiasz się! - marudziła.
- Z chęcią zobaczę takie małe zawiniątko na twoich ramionach.
- Ej! - oburzyłam się. - Ja nie chce
żadnego dziecka!
- Ale ja chcę - dodał mój mąż.
- Ale ja chcę - dodał mój mąż.
- No widzisz. Zgadzam się z twoim
mężem!
- Akurat on ma mało do gadania -
uśmiechnęłam się szeroko.
- Oj chyba się mylisz. - mruknął
Thiago.
- Ej, nie podsłuchuj! - skarciła swojego chłopaka.
- Ej, nie podsłuchuj! - skarciła swojego chłopaka.
- Właśnie! My nawet nie możemy
normalnie rozmawiać, bo ci od razu słuchają!
- Kontrolują nas. - zaśmiała się
dziewczyna.
- Musimy! - powiedział Isco, który
zabrał mi komórkę.
- Ej! - zawołała. Zapewne Thiago
zrobił to samo.
- Siema, stary. Co słychać? -
usłyszałam głos swojego męża, który rozłożył się na naszym
łóżku.
- Prócz tego, że pewnie w tym roku
przenoszę się do Anglii to nic. - zaśmiał się.
- Czytałem o tym gdzieś. Przenosiny
dobrze ci zrobią - powiedział, a ja usiadłam obok niego.
- Moja Cris tu już siedzi z założonymi
rękami, a jak sytuacja z Lolą?
- Lolą czy jej rodzicami? - zapytał,
spoglądając na mnie.
- Z Lolą. O jej rodzicach już
słyszałem.
- Z Lolą wszystko okej - objął mnie
ramieniem i pocałował w głowę. - Cieszymy się sobą.
- Ja ci mówię, bierz się za
planowanie potomstwa. - śmiał się.
- Jeszcze trochę i ci zadzwonię, że
zostaniesz wujkiem - tym razem to on zaczął się śmiać.
- Ale gadasz bzdury - jęknęłam i odebrałam mu telefon. - Żadnego potomstwa nie będzie - powiedziałam do komórki.
- Ale gadasz bzdury - jęknęłam i odebrałam mu telefon. - Żadnego potomstwa nie będzie - powiedziałam do komórki.
- Nie bądź taka! Ja rozumiem, że nie
chcesz mieć w domu takiego drugiego Isco, no ale mała Lola byłaby
fajna!
- Daj mi to lepiej! - zareagowała Cristina i zabrała mu telefon. - Zmykaj do chłopaków, raz, raz! - wyganiała go.
- Daj mi to lepiej! - zareagowała Cristina i zabrała mu telefon. - Zmykaj do chłopaków, raz, raz! - wyganiała go.
- Nie dadzą mi spokoju -
zachichotałam, bo Isco właśnie całował mnie po szyi. Jego zarost
delikatnie muskał moją skórę.
- Masz rację. Nie damy ci spokoju,
dopóki nie urodzisz ślicznego babaska! - ciągnęła Cristina.
Kiedy oni w końcu przestaną?!
- Nie urodzę i koniec!
- Poczekamy, zobaczymy.
- Tego mi życzysz?! Ja chce się
spełniać! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Isco, który
robił dziwne miny.
- Zawsze możesz się spełnić z
brzuszkiem, już to słyszałaś.
- Po moim trupie! Nie chce być gruba!
- Będziesz piękna, a nie gruba! -
zaśmiał się Isco.
- Błagam, tylko jeszcze nie wyjeżdżaj z tekstem, że poczekasz na mnie! - wypaliła Cris. - Masz męża, wspaniałą pracę i tylko do pełnego szczęścia brakuje wam dzidziusia!
- Błagam, tylko jeszcze nie wyjeżdżaj z tekstem, że poczekasz na mnie! - wypaliła Cris. - Masz męża, wspaniałą pracę i tylko do pełnego szczęścia brakuje wam dzidziusia!
- Nic nam nie brakuje do szczęścia! -
zaśmiałam się cicho.
- Tak tylko mówisz. - śmiała się. -
Ej Lola, muszę kończyć. Faceci tam coś wyrabiają w tej kuchni.
- Okej. Miłego dnia! - pożegnałam
się i wtuliłam w ramiona Isco.
***
Cieszymy się, bo Moniika wróciła do żywych! :)
Taaak, Anglia! Rozdziały były pisane zanim Thiago podjął decyzję, więc jest tu trochę zmiana z klubem i opóźniona rok :) Widzicie jak mnie nie słucha? Wybrał Bayern, phiii!
Czas też na coś innego - pożegnanie wspaniałego człowieka.
Takiego go zapamiętajmy.
RIP LUIS ARAGONES |
Ooo czy naprawdę uda mi się dziś skomentować jako pierwszej? :D
OdpowiedzUsuńNo nic, miejmy nadzieję!
Zatem dziewczyny, rozdział oczywiście świetny, jak zawsze! Co prawda na początku byłam święcie przekonana, że Thiago prowadzi samolot, ale cóż, nie wasza wina :)
Rodzinka Thiago oczwiście cudowna - tak jak on - a najlepsze było hasło Mazinho do Rafy żeby sobie zmajstrował mózg ^^
Oj, tylko coś mi się wydaje że z tym Casasem będą same problemy...
Pozdrawiam serdecznie :*
Rafa jest boski!!! :P
OdpowiedzUsuńTe jego teksty!
Cris i Thiago tak pięknie razem wyglądają! :)
Lola kochanką Casasa? Isco już się gotuje! :)
Czekam na więcej!
Ale takie godzenie sie jest najlepsze <3
OdpowiedzUsuńNormalnie podsłuch non stop ;d
I Lola kochanką Mario ;>
Jest tak miło, że czuje iż coś zepsuje tą sielankę..
hahaha, Lola+ Isco=Łóżko. Zawsze xD
OdpowiedzUsuńTak czekam na to ich dziecko i czekam i czekam aż wreszcie wpadną hahaha, bo będą pewnie mieli dzieciaczka i to z wpadki, bo Lola jak Lola xD
Thiago jak robi w balona swojego brata noooo xD
Czekam na nowość :*
inszaaaa
Ciekawa jestem, czy Lola posłuch rad przyjaciółki i zdecyduje się na dziecko. Isco na pewno byłby z tego faktu ogromnie zadowolony ;)
OdpowiedzUsuń