środa, 12 lutego 2014

Dwudziesty szósty: Czerwony Diabeł i dwie piękne kobiety!

CRISTINA

   Minął miesiąc o powrotu do domu. Szczerze przyznam, że długo nie zabawiłam w Barcelonie, ogólnie w Hiszpanii. Mój facet podpisał kontrakt z najlepszą brytyjską drużyną i jest szczęśliwy, chociaż wiem, że już tęskni za rodziną i przyjaciółmi z Blaugrany. Gdy zapytał się czy zamieszkam z nim w Anglii, bez najmniejszego zawahania się zgodziłam. Kocham go i chcę być przy nim.
 Na razie kupiliśmy niewielkie mieszkanie w centrum Manchesteru, ale Thiago obiecał mi, że kiedyś dostanę dom z dużym ogrodem, taki o jakim marzę. Załatwiłam sobie kontynuację swoich studiów i przyznam, że zaczyna nam się tu układać, z dala za rodzina, za którą tęsknimy. Na razie nie mieliśmy tu za wielu znajomych, jedynie David, bramkarz. Dobry kolega Thiago z reprezentacji Hiszpanii. Również bardzo pozytywny chłopak, który już rok temu życzył Alcantarze przeprowadzki do Premier League.
 Praktycznie codziennie, późnym wieczorem wybieraliśmy się na wspólne spacery po mieście. Objęci, trzymając się za rączkę mogliśmy tak przemierzać spore kilometry. Zatrzymaliśmy się na środku długiego mostu. Oparłam się o balustradę, a Thiago objął mnie w pasie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. Po obu brzegach rzeki odbijały się światła latarni, które wyglądały jak gwiazdy na ciemnej tafli wody.
   - Wiesz, cieszę się, że znów pojechałam wtedy na Ibizę, spotkałam ciebie, później w zgodzie rozeszłam się z Tylerem i teraz stoję tu razem z tobą. - uśmiechnęłam się, opierając o jego tors i zaciągając się perfumami.
   - Ja też się cieszę. Najważniejsze, że jesteśmy razem - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
   - Za tydzień gracie towarzyski z Barceloną. - spojrzałam na niego. - Jak się czujesz?
   - Dziwnie - mruknął pod nosem. - Trudno będzie mi zagrać przeciwko swoim przyjaciołom. 
   - Rozumiem cię. Ja się cieszę, że spotkam się na trybunach z Violą, Lloreną i Maite. - uśmiechnęłam się pod nosem. - Będziesz traktował Rafe ulgowo, czy nie będzie dla niego litości? - śmiałam się.
   - Dla niego nigdy nie mam litości! - zaśmiał się głośno. - Chciałabyś wrócić do Hiszpanii? Do rodziców?
   - Bardzo za nimi tęsknię, ale myślę, że się przyzwyczaję. Wiele dzieci mieszka daleko od swoich rodziców. Minęły trzy tygodnie odkąd tu jesteśmy, a ja czuję się jakbym nie widziała ich rok. 
   - Też tak mam, ale wszystko wynagradzasz mi ty - pocałował mnie w czubek nosa. - Po meczu z Barceloną wylatuje na zgrupowanie Hiszpanii. Mogłabyś wtedy polecieć do domu.
   - Mogłabym, ale przypominam ci o moich studiach. - uśmiechnęłam się lekko. - Może uda mi się ich namówić, żeby nas tu odwiedzili?
   - To jest bardzo dobry pomysł!
   - Mogliby sobie w końcu zrobić wolne, bo całe życie ucieka im przez tą klinikę. Nigdy nie byli w Wielkiej Brytanii, a teraz mieliby szansę.
   - Moglibyśmy zorganizować jakieś spotkanie z moimi rodzicami - uśmiechnął się szeroko. - Lepiej, aby poznali się wcześniej, bo później może być gorzej niż u Loli i Isco.
   - Oj przestań, masz wspaniałych rodziców, a moi od razu cię polubili. Ale to dobry pomysł, żeby przyjechali tu w jednym czasie. Tak rodzinnie. 
   - Czyli zorganizujemy coś, kiedy wrócę z zgrupowania. A co u naszych gołąbeczków? Lola jest już w tej ciąży?
   - Na razie jeszcze mi o tym nic nie wiadomo. - zaśmiałam się. - Ale nie martw się, jeszcze u niej z Isco wywalczymy tego dzieciaka. - dodałam zadowolona. 
   - Oby - zaśmiał się i spojrzał na mnie. - A kiedy my wywalczymy dzieciaka?
   - Następny? - wybuchnęłam śmiechem. - Chcesz już być tatusiem?
   - A dlaczego by nie? Jestem starszy od Isco - zauważył.
   - Ale ja mam tyle samo lat co Lola. - uśmiechnęłam się. - Przyjdzie na to czas, chociaż nawet jeżeli teraz by się przydarzyło to cieszyłabym się. - pocałowałam go w policzek.
   - Ja też! Od zawsze marzyłem o dużej rodzinie, bo sam z takiej pochodzę.
   - Ja jestem jedynaczką, ale bardzo lubię dzieci, a twój brat jest słodki! - uśmiechnęłam się.
   - Nasze dzieci będą jeszcze słodsze - puścił do mnie oczko.
  Uśmiechnęłam się i oparta o mojego faceta, przymknęłam oczy. Chciałam stworzyć z nim rodzinę i mieć dzieci, ale to może jeszcze troszeczkę poczekać. Wszystko ułożyło się z naszymi rodzicami i z tego jesteśmy zadowoleni. Jednak wiele par tak zaczyna, ale później...
   - Thiago? - mruknęłam, otwierając oczy. Spojrzał na mnie pytająco. - A co jeżeli nam się nie uda? Coś się zepsuje?
   - Dlaczego miałoby się zepsuć? - zapytał i przytulił mnie. - Zobacz ile razem przeszliśmy.. Ten rok rozłąki, rozstanie z Tylerem. To wszystko nie było łatwe.
   - Wiem... Chcę po prostu żebyś przy mnie był. - odwróciłam się i przytuliłam do niego. 
   - Przecież wiesz, że będę. Zawsze.
   - Kocham cię. - szepnęłam.
   - Ja ciebie też - odpowiedział i pocałował mnie w usta.
   - Chłodno się robi. Wracajmy już, dobrze? - zaproponowałam. To nie była Hiszpania, gdzie o tej porze było jeszcze bardzo ciepło, lecz Wielka Brytania, całkiem inny klimat i strefa. 
   - Jak chcesz - mruknął i chwycił mnie za dłoń.
 Ruszyliśmy w stronę naszego mieszkania. Po dziesięciu minutach wchodziliśmy do naszej sypialni. Ułożyłam się obok mojego chłopaka i mocno w niego wtuliłam. Przymknęłam powieki i odpłynęłam.

LOLA

  Czas szybko leciał. Na planie filmowałam spędzałam całe dnie, nieraz zostawałam nawet na noc, bo musieliśmy coś poprawić. Zdawałam sobie sprawę, że zaniedbuje męża, ale chciałam się spełniać zawodowo. A ten film na pewno bardzo wiele mi da. Mario cały czas mi pomaga, daje rady. Świetnie się dogadujemy i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Był późny wieczór, a ja dopiero wracałam do domu. Isco miał jutro wyjechać na zgrupowanie i rano obiecałam mu, że będę wcześniej i zjemy wspólnie kolacje, ale niestety, nie udało się. Miałam nadzieje, że nie będzie zły, bo ostatnio i tak nie mamy czasu, by ze sobą rozmawiać.
Weszłam do domu i zobaczyłam siedzącego Isco na kanapie. Siedział przy małej lampce, która ledwo oświetlała nasz salon, jednak udało mi się dojrzeć stolik, który był przygotowany na kolacje. Zdjęłam szpilki i podeszłam cicho do kanapy, kładąc dłonie na ramionach swojego męża.
   - Francisco, przepraszam - wyszeptałam.
   - Robisz to za każdym razem, Lola - mruknął.  
   - Wiem i jest mi z tego powodu bardzo głupio. Ale dzisiaj miałam z Mario tyle na głowie, że całkowicie zapomniałam - powiedziałam i chciałam mu usiąść na kolanach, ale się odsunął. Niedobrze. - Znowu jesteś zazdrosny - prychnęłam zła i wstałam z kanapy. - Ja też mam tego serdecznie dosyć. 
   - Tak, jestem zazdrosny, ale i nie tylko! Całymi dniami nie ma cię w domu, nocami z resztą też. Okay, rozumiem, że praca, ale gdy raz chciałem spędzić z tobą trochę czasu, bo wyjeżdżam, to też zawalasz. 
   - Nie moja wina, że wyjeżdżasz! Ja też mogłabym mieć pretensje o twoją pracę, ale nie mam - podniosłam głos.  
   - Tylko w naszym przypadku, to ja jestem częstszym gościem w tym mieszkaniu, niż ty. 
   - Jak skończymy ten film, to wszystko wróci do normy. Ale nie myśl sobie, że zamkniesz mnie w mieszkaniu, bo nie mam zamiaru być kurą domową!
   - Lola, nie chodzi o to! Chcę mieć po prostu swoją żonę. A ten wasz reżyser przesadza! Pracujesz dniami i nocami, non stop! Nie masz nawet czasu porządnie się wyspać ani zjeść, a tym bardziej nie wspomnę o jakiejkolwiek dłuższej rozmowie ze mną!  
   - Musisz wiedzieć, że mój świat nie kręci się wokół ciebie - warknęłam i spojrzałam na niego. Był wściekły. 
   - Dobrze! Tylko tak zwyczajnie też się o ciebie martwię!
   - Martwisz? - zapytałam z kpiącym uśmieszkiem. - Wydaje mi się, że bardziej chodzi ci o to, że spędzam dużo czasu z Casasem. Od zawsze byłeś zazdrosny!
   - A dziwisz się? Spędzasz z nim więcej czasu niż z własnym mężem! - patrzył na mnie z wściekłością.  
   - Bo mam pracę, na której mi zależy, Isco. Ty też nie zrezygnowałbyś dla mnie z piłki.
   - Jeżeli trzeba by było, to pewnie i to bym zrobił. - warknął i wyszedł na balkon.  
   - Nie wierzę w to - wyszłam za nim. - Nie rozumiem, jak możesz mieć do mnie pretensje po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam!
   - Niby co takiego zrobiłaś? - zapytał.
   - Zostawiłam Nowy Jork i swoich rodziców. To chyba dużo!
   - Może od razu powiedz, że żałujesz swojej decyzji, co? - spojrzał na mnie z wyrzutem. 
   - Może - mruknęłam i oparłam się o balustradę. Byłam wściekła i mówiłam rzeczy, o których nawet nigdy nie myślałam.
   - Okay. - skinął głową. - Czyli to wszystko potoczyło się jednak za szybko?
   - Chyba tak. Byłam wtedy zraniona przez Noela i chciałam mieć po prostu kogoś obok.
   - Czyli jestem zastępstwem za Noela?! - krzyknął wściekły i wszedł do mieszkania. Po chwili usłyszałam trzask. 
   - Super. - przejechałam otwartą dłonią po twarzy, ciężko wzdychając. 
  Weszłam do środka i zobaczyłam roztrzaskaną lampę oraz ramkę z naszym wspólnym zdjęciem na panelach. Isco siedział na kanapie i wpatrywał się w sufit.
   - Jestem takim idiotą. Nie powinienem ci się oświadczać - mruknął cicho. Zabolały mnie jego słowa, jednak nie chciałam mu tego pokazać. Byłam aktorką i potrafiłam tłumić w sobie emocje.  
   - Nie mów tak. - powiedziałam cicho.  
   - A jak mam mówić? Jakbyś się czuła, gdybym ci powiedział, że jesteś moją żoną, bo chciałem mieć kogoś blisko po zerwaniu z Monicą? No jak?! - zapytał z wyrzutem. 
   - Isco, przestań. - powiedziałam przez zęby. 
   - No to odpowiedz!  
   - I bez tego czuje się okropnie, bo okazuje się, że moje małżeństwo to jakaś pomyłka.
   - Widzę, że podczas tej naszej kulturalnej - zaakcentował - wymiany zdań, możemy się wiele dowiedzieć!
   - To akurat twoja wina. Wróciłam późno do domu, a ty już urządzasz sceny! Nie jestem twoją własnością, Isco - krzyknęłam i podniosłam nasze ślubne zdjęcie. Przez chwilę się w nie wpatrywałam.
   - Wiesz... Wydawało mi się wtedy, że naprawdę tego chcesz. - powiedział ciszej. 
   - Mnie też, bo straciłam cię na rok. Teraz jest zupełnie inaczej - pokręciłam głową i podarłam zdjęcie na pół.
   - Czyli co? Tak jak chciała twoja mama? Chcesz rozwodu?  
   - Nie wiem, Isco - wyszeptałam i poczułam na swoich policzkach łzy. Nie panowałam już nad tą całą sytuacją, bo jeszcze chwilka i stracę najważniejszą osobę w moim życiu. 
   - Więc się dowiedz. Masz na to tydzień. - powiedział i wstał. - Idę się przespać do Vazqueza.  
   - Okej - skinęłam głową i patrzyłam jak wychodzi z mieszkania z walizką. Nie zrobiłam ani nie powiedziałam nic, by go zatrzymać. Po prostu pozwoliłam mu odejść.

CRISTINA

   Stałam w holu lotniska, mocno tuląc się do mojego chłopaka. Miał wyjechać na tydzień, ale ja już cholernie za nim tęskniłam, pomimo tego, że nadal był obok. 
   - Muszę już iść. - powiedział i lekko się uśmiechnął. - Będę tęsknić. - ucałował moje czoło. 
   - Uwierz, ja jeszcze bardziej. - przewróciłam oczami, a wtedy rozległo się wezwanie pasażerów lotu do Madrytu. - Leć i ustrzel dla mnie gola. - uśmiechnęłam się. 
   - Dla ciebie, zawsze. - wyszczerzył się i wpił w moje usta. - Zadzwonię jak wyląduje. 
   - Koniec tych miłości. - tuż obok nas pojawił się David, klepiąc Thiago po ramieniu. 
   - Pilnuj mi go tam. - zaśmiałam się do bramkarza. 
   - Posterunkowy De Gea melduje się na służbie. - zasalutował zabawnie. - A teraz porywam ci faceta, bo zaraz nam zamkną terminal. - uśmiechnął się. 
   - Pa! - zawołał Alcantara i jeszcze raz wpił się w moje usta, ale został odciągnięty przez Hiszpana. Pomachałam im jeszcze i pozostałam w tym miejscu do momentu, kiedy nie zniknęli mi z oczu. Wyszłam przed budynek i już miałam kierować się na parking do samochody Thiago, który mi zostawił, gdy zauważyłam znajomą blondynkę z walizką, próbującą złapać wolną taksówkę. 
   - Lola? - zawołałam i ruszyłam w jej stronę. Spojrzała na mnie i jakby odetchnęła z ulgą. - Lola, co ty tutaj robisz?! - zapytałam, przytulając ją.
   - Wszystko popsułam. Boże, jestem taka głupia! - mruknęła cicho.
   - Jaśniej, po woli i od początku, co? - spojrzałam na nią pytająco. 
   - Pokłóciłam się z Isco. Zaczęło się pretensjami o moją pracę i Casasa, a skończyło na tym, że żałuje ślubu.   
   - Lola... - westchnęłam i mocno ją przytuliłam. - Chodźmy do samochodu. - chwyciłam za rączkę jej walizki. 
   - Mamy tydzień na przemyślenie wszystkiego. Czuje, że to koniec - rozpłakała się.
   - Chyba nie chcesz dać swojej mamie satysfakcji, co? - zapytałam, pakując jej torbę do bagażnika. - Musisz walczyć o niego, bo go kochasz, prawda?  
   - To oczywiste, że go kocham. Ale wczoraj naprawdę miałam tego dość - westchnęła i wsiadła do samochodu.
   - Kochana, nie obraź się, ale on też ma trochę racji. - odpaliłam silnik. - Nie widywał cię całymi dniami i brakowało mu ciebie. 
   - Ale taką mam pracę. Myślałam, że to rozumie - mruknęła smutno i zaczęła wycierać swoje mokre policzki.
   - Posłuchaj, będzie dobrze. - podałam jej paczkę chusteczek za schowka. - Wróci to porozmawiacie na spokojnie.  
   - A jeśli on stwierdzi, że chce tego rozwodu?  
   - Nie wygaduj głupot, Lola! - spojrzałam na nią z wyrzutem. - On poza tobą przecież świata nie widzi!
   - Ale powiedzieliśmy sobie tylko okropnych rzeczy.. Nawet nie został w domu na noc.
   - Musiał to wszystko przemyśleć. Z resztą, chłopaki go tam ustawią do pionu!  
   - Lepie będzie, jeśli zrezygnuje z bycia aktorką - uśmiechnęła się lekko. - Nie chce go stracić.
   - Ale ty zawsze o tym marzyłaś... - westchnęłam i zatrzymałam się na światłach. - Pogodzicie to jakoś, wierzę w was.  
   - Przepraszam, że ci się tak zwalam na głowę. Ale nie chciałam lecieć do rodziców.
   - I bardzo dobrze zrobiłaś! Ja też nie będę siedzieć sama. - uśmiechnęłam się i złapałam ją za dłoń. - Będzie dobrze, wierzę w to. 
   - Dziękuję. Jesteś wspaniałą przyjaciółką - posłała mi szeroki uśmiech.
Przyjechałyśmy do mieszkania. Oprowadziłam ją po całym, ponieważ go jeszcze nie widziała. Później usiadłyśmy na balkonie i przez połowę dnia i wieczór, wspominałyśmy nasze szczeniackie lata, tak jak obiecałyśmy, ani słowa o piłkarzach. Później padłyśmy od razu na moim dużym łóżku.
  Rano nagle zerwałam się, bo poczułam jak Lola przeze mnie przeskakuje i wybiega z pokoju. Co jest?! Wstałam i wyszłam za nią. Zamknęła się w łazience.
   - Lola, wszystko w porządku? - zapukałam.  
   - Tak, wszystko okej - powiedziała, ale usłyszałam, że wymiotuje. Nacisnęłam na klamkę. Na szczęście się nie zamykała. Weszłam, a ona klęczała przy sedesie, odgarniając swoje włosy.
   - Chyba jednak nie okay... - mruknęłam i odciągnęłam jej jasne kosmyki na bok.  
   - No jednak nie. Nie wiem co mi jest - jęknęła.
   - Może się czymś zatrułaś? - zapytałam.
   - Na pewno tak. Albo to z przemęczenia, bo ostatnio dużo pracuje.
   - Albo... - zaczęłam. - Lola, a może...
   - A może co? - zapytała i spojrzała na mnie. - Nie, to niemożliwe - dodała szybko.
   - Może jednak? - spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem. - Dlaczego nie? 
   - Ostatnio nie mieliśmy na to czasu.
   - Tylko to się nie musiało przytrafić ostatnio. - położyłam dłoń na jej ramieniu. - Może jeszcze zanim wpadłaś w ten wir kręcenia tego filmu?
   - Boże - szepnęła i znów zaczęła wymiotować. - To jest możliwe - dodała, kiedy skończyła.
   - To poczekaj. Szybko się ogarnę i pobiegnę po test dla ciebie, a po drodze kupię baterię do pilota, bo mam dość tego ciągłego latania do telewizora. - pocałowałam ją w czoło i wróciłam do swojego pokoju, otwierając szafę i wyjmując z niej czyste ubrania. Szybko się ubrałam i wyszłam z domu, kierując się do pobliskiej apteki. Kupiłam ten test i ruszyłam do kiosku, by kupić baterie.
   - Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do kobiety. - Poproszę dwie baterie.
   - Tak, oczywiście. - schyliła się, by wyjąć całe opakowanie spod lady. Rozpakowywała je i ciągle się mi przyglądała.
   - Coś nie tak? - zapytałam zdezorientowana.
   - Ja już chyba gdzieś panią widziałam. - mruknęła, kładąc dwa paluszki na ladę. Chwyciłam za nie i włożyłam do torebki. - Już wiem! - zawołała, tak jakby przynajmniej odkryła nowy kontynent. Zaczęła grzebać w stosie gazet tuż obok niej. Chwyciła za jedno plotkarskie czasopismo i zaczęła je kartkować. - O tu! - rozłożyła je przede mną i wskazała. Praktycznie cała strona była wysypana mniejszymi i większymi zdjęciami... Nawet nie patrzyłam na podpisy czy nagłówek, zdjęcia całkowicie mnie zaskoczyły. Rzuciłam kobiecie banknot i wzięłam gazetę. Zamknęłam ją i wpakowałam do torby. Chciałam to na spokojnie zobaczyć w domu. To było... Wstrząsające! Wpadłam do mieszkania i usiadłam na kanapie, w pośpiechu wysypując wszystko z torebki. Otworzyłam gazetę i zobaczyłam zdjęcia Thiago. Na niektórych był ze mną, a na innych z Julią.. I z tego co było tu napisane, to oni widzieli się wczoraj. Spojrzałam na kolorowy nagłówek, który brzmiał ''Czerwony Diabeł i dwie piękne kobiety!''. Nie mogłam w to uwierzyć.  
   - Cristina, co się dzieje? - Lola usiadła obok mnie i spojrzała pytająco.
   - Prócz tego, że mój facet spotyka się ze sobą byłą, to nic! - krzyknęłam i schowałam twarz w dłoniach. - Przynajmniej mogliby się z tym kryć, żebym się nie dowiedziała o tym z gazet! - krzyczałam z bezsilności i poczułam łzy na swoich policzkach. 
   - Pokaż mi to - mruknęła i sięgnęła po gazetę. Przez chwilę oglądała w ciszy. - Przecież to jakiś szmatławiec. Oni kłamią.
   - Te zdjęcia też?! 
   - To akurat mógł być przypadek, prawda? 
   - Tu całuje go w policzek, a on się uśmiecha! - wskazałam na jedno ze zdjęć. - Może przez ten czas ciągle miał z nią kontakt?!
   - A co miał robić? Płakać? - zapytała i spojrzała na mnie. - Cris, zadzwoń do niego!
   - O nie! - przeczesałam palcami swoje włosy. - Nie będę do niego dzwonić ani odbierać! Może faktycznie mnie z nią zdradza?!
   - Przestań gadać głupoty! On cię kocha!
   - A jak kłamał?! No spójrz, wyglądają na szczęśliwych, że to nie jest ich pierwsze spotkanie! Przecież on mówił, że go skrzywdziła, bo tak naprawdę podobał się jej Rafinha! - wstałam i podeszłam do okna. 
   - Twoje domysły są niedorzeczne, Cristina - powiedziała i stanęła obok mnie. - Po prostu z nim porozmawiaj.
   - Nie. - pokręciłam głową. - Pewnie mu jeszcze przeszkodzę w czymś ważnym. - wycedziłam przez zęby. - Lepiej zrób ten test. - wskazałam na pudełeczko, które wypadło z mojej torebki. 
   - Boję się wyniku - szepnęła i chwyciła pudełko. - Trzymaj kciuki - posłała mi lekki uśmiech i wesżła do łazienki.    
  Jeżeli okaże się, że Lola jest w ciąży, to tego dnia przynajmniej to będzie radosną nowiną. Może w końcu przestaliby się ciągle sprzeczać? Życzę im by byli razem szczęśliwi. Ale co ze mną i Thiago? Zdradza mnie ze swoją byłą dziewczyną? To niedorzeczne, ale te zdjęcia nie kłamią! Piszą tam, że najpierw o jego związku dowiedzieli się z filmiku z Instagramu, a później mnie z nim widywali i bardzo do siebie pasujemy, a teraz kilka zdjęć, gdzie jego była i on, jakby nigdy nic się do siebie uśmiechają. To raniło i to bardzo. Może to trwało, a tylko ja byłam taka głupia, żeby tego nie zauważyć?! Wytarłam mokre policzki i podeszłam pod drzwi łazienki.
   - Lola? - zapukałam.
   - Co? - zapytała. Było słychać, że płacze.
   - I jak? - bez zastanowienia wtargnęłam do pomieszczenia. Blondynka siedziała na krawędzi wanny i ściskała w dłoni test. Usiadłam obok niej i objęłam ramieniem. 
   - Jestem w ciąży - wyszlochała i schowała twarz w dłoniach.  
   - Ej, to wspaniała wiadomość! - przytuliłam ją. 
   - Zapomniałaś, że właśnie zastanawiam się z Isco nad rozwodem? - dalej płakała. - I jeszcze ten film.
   - Nie weźmiecie rozwodu! Przynajmniej wy bądźcie szczęśliwi! - spojrzałam na nią surowym wzrokiem. - Film już jest prawie na finiszu, więc... Ja nie widzę problemu!
   - Po prostu nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Jestem jeszcze za młoda - wzruszyła ramionami i wstała z wanny. - Pójdę się położyć. Nikomu nie mów o ciąży, zwłaszcza Isco.
   - Jasne. - uśmiechnęłam się lekko i odprowadziłam ją wzrokiem do pokoju. Wstałam i wróciłam do salonu. Leżący na stoliku mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz - Thiago... Odwróciłam wzrok i wyszłam na balkon, kładąc się na miękkim leżaku.  

MARC

  Wreszcie zgrupowanie! Cieszyłem się, bo znowu możemy spotkać się w naszym gronie, pograć, powygłupiać się trochę i pośmiać. Od zawsze lubiłem przyjeżdżać na zgrupowanie i zaszyć się w męskim towarzystwie. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Nikomu nie było do śmiechu, bo Isco nie odzywał się prawie wcale, a Thiago chodził cały czas z telefonem. Podobno Cris nie odbierała i się martwił. Na dodatek z Ikerem zerwała dziewczyna i nie miał humoru. A ja się tym wszystkim przejmowałem, bo uważałem ich wszystkich za braci.
   - Chłopaki, nie mogę patrzeć na wasze smętne miny - powiedziałem i rozsiadłem się wygodnie w pokoju Isco. Na początku dzielił go z Thiago, ale rozdzieliśmy ich, bo ciągle zamulali. Aktualnie oglądaliśmy tu film.
   - W takim razie się nie patrz... - mrukną Isco, wpatrzony w ekran.
   - Ej, bo znowu na treningu was trener okrzyczy, że jesteście gdzieś całkiem indziej! - najpierw spojrzałem na Alarcona, a później na Thiago.  
   - Siedź cicho, okej? Nie mam ochoty gadać - warknął ten pierwszy.
   - Dobrze mówił - poparł go Thiago.
   - Mam tego dosyć - powiedziałem twardo i wyłączyłem telewizor. - Co się z wami dzieje? Jutro mamy bardzo ważny mecz!
   - Damy radę z meczem. - powiedział nasz el capitano.
   - Byłoby lepiej gdyby w końcu Cris odebrała, a Isco się spiął i zadzwonił do Loli! - powiedziałem pewnie.  
   - Nie mam zamiaru do niej dzwonić. Nie będę im przeszkadzał - warknął wściekły. - No Loli i Mario - dodał, kiedy trafił na mój pytający wzrok.
   - Coś ty się tak uwziął na tego Casasa? Znów zazdrosny? Ja tu od trzech dni nie mogę się dodzwonić do Cristiny i nie wiem co się z nią dzieje! - Thiago podniósł głos.  
   - To zadzwoń do Loli i zapytaj się o co chodzi - powiedziałem inteligentnie.
   - To nie jest takie głupie... - zauważył, wyjął telefon i po chwili spojrzał na Isco, który już nie reagował na nic, nawet na Vazqueza, który w tym momencie wszedł do pokoju.  
   - Dzwoń, jeśli chcesz. Mnie to nie obchodzi - mruknął cicho.
   - A co się dzieje? - zapytał Alvaro i usiadł na fotelu.
   - Thiago będzie dzwonił do Loli żeby dowiedzieć się co z Cris! - odpowiedziałem mu. 
   - O, to jest dobry pomysł - powiedział i poklepał Isco po plecach. - A ty nie chcesz z nią porozmawiać?
   - Nie - odpowiedział szybko.
   - I nic jej od ciebie nie przekazać? - zapytał Thiago.  
   - Nie - powiedział i wyszedł z pokoju.
   - Z nim nie idzie się dogadać - mruknął i spojrzałem na Alacantare. - Dalej, dzwoń!
   - Tak, tak. Już. - powiedział i wykręcił numer. - Lola? Hej, słuchaj nie wiesz co się dzieje z Cristiną?
   - Ej, daj ją lepiej na głośnik! - zawołałem, a on przekręcił oczami i to zrobił.  
   - Hej - mruknęła cicho. - U Cris? Wszystko jest okej.
   - Więc dlaczego nie odbiera moich telefonów? Martwię się o nią. Nie daje żadnego znaku, że żyje. - powiedział smutno.
   - Thiago, szukam cię i szukam! - do pokoju wpadł zziajany Cristian. Ja mu mówiłem, żeby rano tyle nie jadł, a on nie! To teraz sapie biedaczek! - Patrz co tu mam! - dodał, siadając i rzucając na łóżku gazetę. 
   - Ale żyje - powiedziała. - Właśnie, gazeta. Obejrzyj ją.
   - Ale po co? - zdziwił się, a ja z Alvaro zaczęliśmy rozrywać pomiędzy sobą to czasopismo. - Przestańcie, bo podrzecie! - krzyknął Brazylijczyk.
   - Od razu pokieruję was na ósmą stronę. - mruknęła cicho Lola.  
   - Thiago, jak mogłeś?! - krzyknąłem i pokazałem mu zdjęcia. 
   - Jasna cholera! - krzyknął. - Lola, proszę cię, powiedz mi, że to nie było powodem tego, że Cris nie odbiera! Uwierzyła w to?!
   - Niestety tak - westchnęła. - Próbowałam ją nakłonić, aby z tobą porozmawiała, ale jest uparta. Tak samo jak Francisco.  
   - Lola posłuchaj. Julię spotkałem na ulicy, przywitała się i wymieniłem z nią kilka słów. Minęło dwa lata odkąd już nie jestem z nią. Poza tym, nie mógłbym wywinąć czegoś takiego Cristinie. - mówił podenerwowany, a my z Cristianem i Alvaro siedzieliśmy i słuchaliśmy.  
   - Spróbuje z nią porozmawiać, ale niczego nie obiecuje, Thiago.
   - Dziękuję. - szepnął.
   - A co z tym drugim upartym osłem?! - wypalił Vazquez.
   - Przeniosłem się do jego pokoju, ale ten dalej zamula! - zawołałem.  
   - Zostawcie go samego. Tak będzie najlepiej - powiedziała cicho blondynka.
   - No i w tym momencie jest sam, bo gdzieś poszedł. - powiedział Tello.
   - Ty też powinnaś z nim porozmawiać. - dorzucił Thiago. 
   - Porozmawiam, ale jak wróci. Teraz mam zbyt wiele na głowie - westchnęła. W tym momencie do pokoju wszedł Isco.
   - Czyli ten film masz na głowie? - zapytałem.
   - Nie, jestem u Cristiny, w Manchesterze. - powiedziała, a Isco po prostu usiadł obok.  
   - To co takiego masz na głowie? - dopytywał Vazquez. Zapewne robił to dlatego, aby Isco się trochę uspokoił.
   - Moje małżeństwo, które się sypie, Alvaro - warknęła. - Muszę wszystko sobie poukładać i dowiedzieć się, czego chce.
   - Widzisz głupku! Nie zadaje się z Casasem! - Cristian rzucił w niego poduszką.
   - Emmm... Isco tam jest? - zapytała zmieszana.  
   - Jest - odparłem szybko, a ten zmroził mnie wzrokiem.
   - Ale domyślam się, że nie chce ze mną rozmawiać - powiedziała smutno. - Rozumiem.
   - Odezwałbyś się przynajmniej. - burknął Thiago do przyjaciela.  
   - Cześć, Lola - odezwał się w końcu.
   - Cześć - odpowiedziała i nastała cisza.
   - A coś więcej? - chciałem to jakoś rozruszać.
   - Nie... - odpowiedziała nagle. - Muszę kończyć, bo Cris wychodzi z łazienki. Pa chłopaki.  
   - Pamiętaj, o rozmowie, dobrze? - dorzucił jeszcze Thiago.  
   - Obiecuje, że z nią porozmawiam - odparła szybko i się rozłączyła.
   - Ale z ciebie dupek, Isco - zwróciłem się do niego. - I ty chcesz mi powiedzieć, że ją kochasz?
   - Miałeś okazję żeby z nią porozmawiać, a ty nic! - zawołał Alvaro.  
   - Przez telefon? Przy wszystkich? - zapytał i spojrzał na nas. - To jest poważna sprawa.
   - No to trzeba było wziąć telefon i gdzieś pójść! - Thiago przewrócił oczami.  
   - Porozmawiamy w domu. Teraz nawet nie wiem, co miałbym jej powiedzieć!
   - Teraz przede wszystkim to skupcie się na treningach i tym meczu, okay? - zapytał Vazquez.  
   - Okej - Isco pokiwał głową. - Jutro musimy wygrać - uśmiechnął się lekko.
   - I wtedy możecie dalej zamulać, choć wcale wam tego nie życzymy! - zawołał Tello. - Tak, więc dziewczyny i żony zaczekają!
   - Jak to mówią, jak kocha to poczeka. - wyszczerzyłem się.   
   - Gorzej jak nie kocha, nie? 
   - Nie gderaj! - skarcił Cristian. - My akurat mamy szczęście, bo nasze kobiety nas kochają! I Viola i Llorena i Cris i Lola! - wymieniał, a na końcu Alvaro tylko odchrząknął.
   - Ciebie Vazquez to mamusia kocha. - zaśmiałem się, a ten pokręcił głową.  
   - Raczej kot - dodał ze śmiechem Isco. Chyba pierwszy raz na tym zgrupowaniu zobaczyłem jak się śmieje. Może to dlatego, że usłyszał Lolę? 

***
Tak jak wspominałam pod wcześniejszym rozdziałem, zmiana w karierze transferowej Alcantary :P
Jest ciąża, ale są i nieporozumienia :D Za dobrze by było, gdyby było tam jak w bajce! 

 No i mój ukochany głupek ma dziś urodziny ♥ Wszystkiego najlepszego, Rafa! Wracaj szybko do "DOMU" ♥

8 komentarzy:

  1. Ah. Wspaniala wiadomosc! Lola w ciazy ale jak zwykle posulas wszystko na lini Lola-Isco i Thiago-Cris pffffff
    Inszaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko się sypie ;c ALE BĘDZIE DZIDZIUŚ *o* . Nie mogę normalnie skomentować rozdziału bo w głowie mi tylko śpiewa BĘDZIE DZIDZIUŚ <3
    +Mój mąż ma urodziny <3 xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Marca w tym opowiadaniu! Jest moim osobistym głupkiem. ♥ Wymiana zdań Loli i Isco wow.. żałować małżeństwa. ;d Czzekam na nn.
    PS. Kocham jak Thiago się tłumaczy. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej! Lola w ciąży! Jak świetnie! Oby wszystko wróciło do normy. A Thiago niech szybko porozmawia z Cris i wyjaśni wszystko. :)
    A te ostatnie zdania najlepsze! Uśmiałam się przy tym :P
    Czekam na kolejny! Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Heeey! :D Dawno mnie tutaj nie było i tyle się działo :O
    O-M-G. Od czego by tu zacząć hymhym. LOLA JEST W CIĄŻY! :D OMG. Jak pięknie *-* Myślę, że pogodzi się z Isco no w końcu nie mogą teraz wziąć rozwodu, prawda? Powiedz że nie mogą! ^^ No także ten. Co do Cristiny i Thiago to myślę, że oni też sobie wszystko wyjaśnią i będzie pięknie, ładnie :D
    Drobna reklama: http://keep-calm-and-jump.blogspot.com/ zapraszam do siebie w wolnej chwili :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. To sie porobiło -.-
    Lola w ciąży *...*
    Oni mają być razem i kropka!

    OdpowiedzUsuń
  7. No to się pomieszało... Proszę, nich Thiago szybko wyjaśni wszystko Cristinie i Isco, i Lola pogodzą się i wszystko wróci do normy :)

    OdpowiedzUsuń