sobota, 5 kwietnia 2014

Trzydziesty: Fuuuj! Znowu się całują!

LOLA

  Czas tak szybko płynął, że zanim się obejrzałam był już grudzień i Świta Bożego Narodzenia. Isco miał przerwę od rozgrywek ligowych i mogliśmy spędzić trochę czasu razem, co bardzo mnie cieszyło. Uwielbiałam siadać z nim przy kominku i rozmawiać o wszystkim oraz o niczym. Najczęstszym tematem naszych rozmów był temat naszego dziecka, które powinno się urodzić w kwietniu, tak jak tatuś.
  Na Wigilię zaprosiliśmy do nas moich rodziców, by mogli zobaczyć nasz nowy dom. Bardzo się denerwowałam, bo była to ich pierwsza wizyta w Madrycie, u nas. Isco zapewniał mnie, że wszystko będzie dobrze, bo moja mama już całkowicie zaakceptowała nasze małżeństwo. I oczywiście miał racje, bo było wspaniale. Razem z mamą przygotowywałam potrawy świąteczne, a Isco oglądał mecze ligi angielskiej z teściem.
 Po wspólnej kolacji usiedliśmy przy kominku z kieliszkami czerwonego wina. Ja miałam sok, bo nie wolno było mi alkoholu. Francisco nawet nie pozwolił mnie zanurzyć ust w jego kieliszku.
   - Ładnie się tu urządzaliście - mruknęła mama, kiedy oglądała zdjęcia na jednej ze ścian. Były tam zdjęcia z naszych wspólnych wakacji, byśmy nigdy nie zapomnieli o tych cudownych chwilach.
   - Dziękujemy. - uśmiechnął się mój mąż i upił łyk wina.  
   - Szkoda, że będziemy tak daleko od wnuka - powiedział tata i podszedł do swojej żony.
   - Właściwie to wnuczki - uśmiechnęłam się pod nosem, czekając na reakcję Isco.
   - To dziewczynka?!  
   - Dokładnie. - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. - Mam nadzieję, że się cieszysz.  
   - I to jeszcze jak! - mruknął zadowolony i pocałował mój brzuch, który był już sporej wielkości.
   - Będziecie wspaniałym rodzicami - powiedziała mama z łzami w oczach.  
   - Kochanie, nie płacz. Ty będziesz wspaniałą babcią. - uśmiechnął się tata. 
   - Będziemy ją widywać kilka razy w roku - mruknęła smutno.
   - Przecież możecie wrócić do Hiszpanii - posłałam jej lekki uśmiech.
   - Właśnie. Chociaż my niedługo może się przeniesiemy.
   - Jak to się przeniesiemy? - spojrzałam na niego pytająco. 
   - To nie jest jeszcze nic pewnego. Nie denerwuj się - pocałował mnie w czoło.
   - Czyżbyś miał jakieś propozycje? Pochwal się. - zainteresował się mój tata.      
   - Mam kilka. Głównie z Anglii - uśmiechnął się szeroko. - W Realu jest mi dobrze, ale chciałbym spróbować czegoś nowego.
   - Rozumiem cię, ale dla takiego małego dziecka przenosiny nie będą zbyt dobre - wtrąciła się mama.
   - Wiem. Decyzję podejmę w zimowym okienku, aby Lola mogła urodzić w nowym mieście.
   - CO?! - przestraszyłam się.
   - Nie denerwuj się. - cmoknął mnie w czubek głowy. - Może byłabyś bliżej Cristiny? Co ty na to?  
   - To byłoby cudowne, ale.. Kochanie, dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? - zapytałam go.
   - To my zostawimy was samych - mruknął tata i skierował się na górę z mamą. 
   - Nie chciałem zapeszać. Po prostu niedawno skontaktowali się z Manchesteru z moim tatą. Nawet mama i Antonio nic o tym nie wiedzą. I tak to nie jest nic pewnego.   
   - Wiesz, że za tobą pójdę na koniec świata - uśmiechnęłam się lekko i potarłam swoim nosem o jego. - Jeśli tego właśnie chcesz, to nie mam nic przeciwko. 
   - A przede wszystkim miałabyś bliżej Cristinę. - uśmiechnął się. - Teraz rzadko się widujecie, a wtedy to miałybyście siebie aż za nad to.
   - Kotku? Nigdy mi się nie znudzi obecność mojej przyjaciółki.   
   - A mnie twoja - powiedział i zaczął gładzić mój brzuch. - Myślałaś już nad imieniem?
   - Nie - pokręciłam przecząco głową. - Masz jakiś pomysł?
   - Hmm... Nie miałbym nic przeciwko drugiej Loli. - wyszczerzył się.
   - Ale tak na serio. 
   - Jest wiele pięknych imion. Coś wybierzemy.    
   - A może.. - zamyśliłam się. - Damy jej dwa imiona? Po jej babkach?
   - Maria Gracia Alarcon Rosales - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Podoba mi się.
   - Jest pięknie! - zawołałam. - A rodzice chrzestni?  
   - Cristina i Ignacio? - zapytał, a ja skinęłam głową na znak, że się zgadzam.
   - Szkoda, że my zawsze nie jesteśmy tacy zgodni - zaśmiałam się cicho. - Pamiętasz naszą kłótnię? Dobrze, że to była ostatnia.
   - Ostatnia? Wczoraj się kłóciłaś o kilka centymetrów łóżka - pokazał mi język. 
   - Oj no bo się rozpychałeś! - udałam obrażoną. - A twoja żona z córką potrzebują troszeczkę więcej miejsca.
   - Wybacz moja pani. - pocałował mnie w środek nosa.   
   - Rozmawiałeś ostatnio z Thiago? Co u nich?
   - Są w Barcelonie na olbrzymich rodzinnych świętach. - uśmiechnął się. - Podobno są tam nawet rodzice Cris.   
   - Naprawdę? - zdziwiłam się i splotłam jego dłoń ze swoją. - Thiago coś szykuje czy tak po prostu wszystkich zaprosili?
   - To wymyśliła jego mama, ale na moje oko? Tak, on coś kombinuje. - zaśmiał się. 
   - Cris jest szczęściarą! - zapiszczałam. - Będzie miała idealne oświadczyny!  
   - Ja nic o zaręczynach nie wspominałem. - uśmiechnął się. - Ale pewnie zgadłaś. 
   - Ty na pewno coś wiesz - wbiłam palec w jego klatkę piersiową. - I zaraz mi wszystko wyśpiewasz - mruknęłam cicho do jego ucha i po chwili musnęłam lekko swoimi ustami jego szyję.
   - Może i co nieco obiło mi się o uszy. - poruszył zabawnie brwiami. - Ale trudno będzie to ze mnie wyciągnąć. 
   - Ty chyba zapomniałeś, że ja mam na to sposoby - zagryzłam dolną wargę i usiadłam na nim okrakiem, co nie było łatwe. Mój brzuch to ogromna piłeczka, ale dałam radę! - Co takiego zaplanował Thiago? - zapytałam.    
   - A nie lepiej byś dowiedziała się wszystkiego od Cristiny? Uwierz, gdy ona będzie ci to opowiadać, to wyda ci się to jeszcze wspanialsze. - uśmiechnął się i położył jedną dłoń na moim brzuchu, delikatnie go gładząc. - I na pewno do ciebie pierwszej z tym zadzwoni. - delikatnie musnął moje wargi.  
   - Dobra, niech będzie - mruknęłam między naszymi pocałunkami. 
   - Chcesz dostać swój świąteczny prezent teraz czy czekasz do rana? - uśmiechnął się zadziornie.
   - Jeszcze się pytasz?! - wyszczerzyłam się. 
   - Tak myślałem - skinął głową i delikatnie mnie położył na kanapie. Sam z niej wstał i podszedł do komody, w której prawdopodobnie był mój prezent.
   - Schowałeś go w salonie? - zaśmiałam się.
   - Pod latarnią najciemniej - puścił do mnie oczko.   
   - Też prawda. - uśmiechnęłam się. Wyjął z niej średniej wielkości, płaskie, granatowe pudełeczko z kokardką na wierzchu.
   - Wesołych Świąt kochanie. - delikatnie musnął moje wargi i wręczył mi paczuszkę. Szybko ją otwarłam i moim oczom ukazała się złota bransoletka.
   - Jest piękna - wyszeptałam.
   - Spójrz na grawer - mruknął Isco i wskazał mi na zapięcie, gdzie był napis.
   - Data naszego poznania - uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go w usta. - Dziękuje.  
   - Tak żeby zawsze zapamiętać ten cudowny dzień. - uśmiechnął się. - Dla Cristiny z lekka bolesny, ale ogólnie to wspaniały. 
   - Wiesz, że obserwowałam cię wtedy na plaży? - zachichotałam cicho. 
   - Wiem. - wyszczerzył się. - Cristina się wygadała. - pokazał mi język. 
   - Dlaczego mnie to nie dziwi? - zapytałam ze śmiechem. - Tutaj zapisałam ci mój numer - wskazałam na jego rękę.
   - Wiem, kochanie - wyszeptał i lekko musnął moje usta. - Zmęczona?    
   - Troszeczkę. - zmarszczyłam nos. - Idziemy na górę?  
   - Idziemy - zadecydował i zabrał mnie na ręce. - Ale powiedz mi już teraz, jeśli jesteś głodna.
   - Nie, nie jestem - zaśmiałam się i objęłam jego szyję. - Na górze czeka na ciebie prezent.
   - O, w takim razie nie mogę się doczekać. - uśmiechnął się szeroko, gdy wchodził na schody. Wszedł do naszej sypialni i ułożył mnie delikatnie na łóżku. 
   - Ale nie taki, Isco - jęknęłam i złapałam go za kołnierzyk od koszuli. - Ale skoro już tu jesteśmy - wpiłam się w jego usta. 
   - To trzeba to wykorzystać. - szepnął i zaczął podwijać moją bluzkę. Sam się zsunął i delikatnie musnął skórę na moim brzuchu, po woli wracając do góry.   
   - Ale bądźmy cicho, bo rodzice śpią obok - mruknęłam cicho i zaczęłam rozpinać guziczki od jego koszuli.
   - Mnie podnieca fakt, że mogliby nas nakryć - wyszczerzył się i pomógł i z tą koszulą.
   - Głupek. - położyłam dłoń na jego policzku i podniosłam się lekko, by wpić się w jego słodkie usta. 
   - Też cię kocham, Lola - powiedział ze śmiechem i delikatnie zsunął ze mnie bluzkę oraz spódnicę. Zostałam w samej bieliźnie. W ciszy pozbyłam się jego spodni oraz bokserek. Nie mogłam oderwać wzroku od jego wysportowanego i seksownego ciała. Uśmiechnął się do mnie szeroko i sięgnął do zapięcia od mojego stanika. Muszę przyznać, że w ekspresowym tempie zsunął ze mnie bieliznę i wgramolił się na łóżko.     
Mój stan nie pozwalał nam za wiele, ale to ja wylądowałam na górze. Dłonie mojego męża wędrowały po całym moim ciele, co doprowadzało mnie do szału. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
   - Pragnę cię - wyszeptałam i poczułam go w sobie. Poruszaliśmy się w jednym rytmie, kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Szybko zsunęłam się z niego i spojrzałam w tamtą stronę.
   - O, mama - wyszczerzył się Isco. Jak dobrze, że byliśmy nakryci!
   - Przepraszam - zmieszała się. - Chciałam wam tylko powiedzieć dobranoc.
   - Tak, dobranoc - mruknęłam cicho, czując jak moje policzki robią się purpurowe. To była bardzo niezręczna sytuacja.
   - Miłej nocy - uśmiechnęła się lekko i wyszła, a mój ukochany zaczął się śmiać.
   - I z czego się tak cieszysz? - zapytałam.
   - Z niczego - odpowiedział i pocałował mnie. Oczywiście musieliśmy dokończyć to, co zaczęliśmy. Bez zbędnych gości.  

CRISTINA

   Najpierw usłyszałam krzyk i otworzyłam po woli oczy. Leżałam przytulona do mojego kochanego torsu. Uśmiechnęłam się i przeciągnęłam, a po chwili drzwi starego pokoju Thiago się otworzyły i wbiegł do nas Bruno, wyskakując na łóżko. 
   - Trzej Królowie przyszli i zostawili prezenty pod choinką! - wołał, skacząc po swoim śpiącym bracie. Jak można było się domyślić, długo nie pospał, a ja się tylko śmiałam. - No idziecie?! - zawołał. 
   - Tak, tak. Już. - Thiago przetarł oczy i jednym ruchem, przygarnął mnie do siebie. Chłopiec wybiegł z pomieszczenia nadal krzycząc i wbiegł do pokoju obok, który zajmował wyjątkowo Rafa i Mazinho. Valeria i Joan postanowili urządzić duże i naprawdę rodzinne święta. Zaprosili Mazinho, moich rodziców i babcię czwórki pociech. Więc wszyscy spędzamy wspaniałe święta w stolicy Katalonii. - Kocham cię. - szepnął mi po chwili do ucha. 
   - Ja też cię bardzo, bardzo kocham. - zaśmiałam się i delikatnie musnęłam jego wargi. - Wstajemy, ubieramy się i idziemy po prezenty. - postanowiłam, odkrywając nas. 
   - Oczywiście. Już nie mogę się doczekać! - ożywił się i jeszcze raz mnie pocałował. Po jakichś pięciu minutach wychodziliśmy z pokoju, praktycznie równo z innymi domownikami, których obudził najmłodszy w rodzinie. Było naprawdę wcześnie, więc wszyscy wyglądali jak zombie. Największą radochę miał właśnie Bruno, którego już było słychać na dole. Ale nikt mu się nie dziwi, ta magia świąt i wiara w Trzech Króli, którzy zostawiają prezenty pod choinką w Boże Narodzenie. Zeszliśmy kolejno na dół. 
   - Kochanie, to kto w tym roku rozdaje prezenty? - zapytała Valeria swojego najmłodszego synka. 
   - Ja, Thaisa i Cristina! - zawołał, łapiąc nas obie za ręce. Usiadłyśmy po turecku obok drzewka i brałyśmy po kolei paczki i czytałyśmy imiona, a Bruno je rozdawał. 
   - No to możemy już je otwierać? - zapytał Rafael, siedzący na oparciu fotela obok swojej matki, gdy każdy prezent odnalazł już swojego adresata.
   - Teraz tak! - krzyknął rozradowany chłopiec i zabrał się za zdzieranie papieru ze swoich podarunków. Spojrzałam na swojego chłopaka, który stał oparty o regał z książkami i trzymał w dłoni podłużne pudełko. Akurat prezent ode mnie. Ja wybrałam paczkę, która była podpisana 'od Thiago' i położyłam ją na swoich kolanach. Znów spojrzałam Alcantarę, a on kiwnął żebym pierwsza otworzyła od niego prezent, ale ja zrobiłam to samo. Chciałam już zobaczyć jego reakcję na to. Jednak on pokręcił głową i wskazał na mnie. Zaśmiałam się pod nosem i otworzyłam wieczko pudełka. W środku leżał sobie miś. Spojrzałam na jego brzuszek, a tam miał wyszyte 'Marry Me'. Zmarszczyłam czoło i po chwili dopiero zauważyłam, że do łapki miał delikatnie przyczepiony pierścionek na nitce. Zakryłam buzię ręką i spojrzałam na Thiago, który stał i tylko szeroko się uśmiechał. Złapałam za misia i podbiegłam do niego, wpadając mu w ramiona. 
   - Tak, tak, tak! - piszczałam, a Thiago coraz mocniej mnie przytulał. 
   - A wam co? - zdziwił się Rafael. Nie zwracaliśmy teraz uwagi na nikogo. Thiago spojrzał w moje oczy i wziął ode mnie misia. Oderwał pierścionek, a ja podałam mu swoją dłoń. Włożył mi go na serdeczny palec i ucałował wierzch dłoni. Pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy szczęścia, ale je wytarłam, bo każdy zaczął do nas podchodzić, przytulać i gratulować. Nawet Bruno, który i tak nie wiedział o co chodzi, chciał zostać przytulony i przedarł się przez resztę i wskoczył na moje ramiona.
   - To jeszcze nie koniec dobrych wieści. - uśmiechnęłam się nieśmiało, a cała reszta spojrzała na mnie pytająco. - Otwórz swój prezent. - spojrzałam na swojego narzeczonego.
   - Okay. - uśmiechnął się szeroko i chwycił za pudełko ode mnie. Rozwinął wstążkę i podniósł ozdobną przykrywę.
   - Podoba ci się? - zapytałam.
On najpierw spojrzał na mnie, później na swojego brata, którego ciągle miałam na rękach, następnie na resztę i znów do pudełka. Wyjął z nich parę maleńkich bucików, na których brzegach było napisane 'daddy'. Uśmiechnął się i bez słowa mocno mnie przytulił. Bruno zaczął się śmiać, a Thiago wpił się w moje usta.
   - Fuuu! - skrzywił się Bruno i kazał się natychmiast odstawić na podłogę.
   - Będę ojcem. - powtarzał pod nosem, a jego oczy się dosłownie śmiały. Ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie. Zaczął się śmiać, a w jego oczach zobaczyłam łzy szczęścia.
   - Głupi, nie płacz. - zaśmiałam się. 
   - Czyli będę dziadkiem?! - usłyszeliśmy zachwycony głos ojca Thiago. 
   - Tak - uśmiechnęłam się do niego szeroko. - Niedawno się o tym dowiedziałam i postanowiłam zrobić Thiago niespodziankę.
   - I ci się udało - powiedział zadowolony.
   - To naprawdę cudowna informacja! - uśmiechnęła się Valeria, która przed chwilą przytulała moją mamę. Obie cieszyły się, że zostaną babciami.
   - Będę wujkiem! - wrzasnął Rafa. Ten to ma zapłon! - Ej, jak podrośnie to nie ma innej opcji! Będę z nim kopał piłkę! 
   - Hamuj się, braciszku! Najpierw to musi się urodzić - Thiago przytulił mnie mocno.
   - Oj tam! Już poczekam! - zaśmiał się.
   - Synku, musisz o nią teraz dbać podwójnie! - podeszła do mnie Valeria i mocno przytuliła. - Dziecko to skarb, pamiętajcie! 
   - To cudowne uczucie mieć w brzuchu taką malutką istotkę - pogłaskałam się po jeszcze płaskim brzuchu.
   - To na pewno - pokiwał głową Thiago i schylił sie. - Cześć, skarbie - wyszeptał i pocałował mój brzuch.
   - Śmiałeś się z Isco a sam to robisz - zachichotałam.
   - Oj nie martw się. Każdy facet wtedy głupieje. - zaśmiała się moja mama i objęła mnie ramieniem. - Twój tata, gdy byłam z tobą w ciąży już od drugiego miesiąca kazał mi siedzieć w domu. Miałam go już wtedy dość. - dodała.
   - Ej, no ale nie było tak źle! - zaśmiał się tata. 
   - My też tak zrobimy. Muszę na was uważać - powiedział poważnie Alcantara. 
   - To może od razu zostanę w Hiszpanii, co? - zaśmiałam się. 
   - Nie, nie! Wracasz ze mną do naszego mieszkania - wyszczerzył się. - Niedługo będziesz mogła się wybrać z Lolą na zakupy w Manchesterze!
   - Jak to? Przecież Isco samej jej nie puści, a on ma mecze? - zmarszczyłam czoło.
   - Dostałem rano SMS od Isco z pewną informacją. Będziemy kolegami z drużny. - puścił do mnie oczko. 
   - Naprawdę? To wspaniale! - ucieszyłam się, bo bardzo tęskniłam za przyjaciółką. 
   - Świetnie. Dziewczyny znów będą razem. - uśmiechnęła się moja mama i pocałowała mnie w policzek.
   - I to na dodatek obie ciężarne. - zaśmiał się Rafa. - Ej! - krzyknął, a wszyscy się zerwaliśmy. - Mogę z waszym dzieckiem czasem wychodzić na spacery!
   - Coś ty taki skory do pomocy? - zdziwiła się jego matka.
   - No, bo dziewczyny lecą na samotnych facetów z dzieckiem! - odparł od razu. 
   - Zgłupiałeś?! To dziecko, a nie zabawka! - oburzył się jego starszy brat.
   - Panowie, spokojnie - zaśmiałam się. 
   - Thiago już wczuł się w rolę ojca, a Rafa tradycyjnie głupieje. - zaśmiała się Thaisa. 
   - Cris, już ci współczuje - zwróciła się do mnie ich mama.
   - I ja też - dołączył do niej Mazinho.         
   - Dam sobie z nim radę. - zaśmiałam się i pocałowałam Thiago w policzek. 
   - Jestem taki szczęśliwy - wyszeptał mi do ucha. 
   - Ja jeszcze bardziej. - uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta.
   - Fuuuj! Znowu się całują! - krzywił się najmłodszy.
   - Poczekaj młody, podrośniesz to ci się spodoba. - wyszczerzył się Rafael.
   - Aha... - pomyślał chwilę. - A Thaisa już jest wystarczająco duża? - wypalił, a dziewczyna spojrzała zdziwiona na młodszego brata, a wszyscy na nią.  
   - Mam nadzieje, że nie - powiedziała poważnie jej matka.
   - Mamo, ona nie jest już dzieckiem! - zaśmiał się Rafinha i puścił do niej oczko.
   - A może wrócicie do tematu ciąży Cristiny? - zaproponowała. - Albo najlepiej to już planujcie ich ślub!  
   - Thaisa, a może ty już masz chłopaka, co? - zapytał Mazinho, a Rafa i Thiago zaczęli dziwnie kaszleć. 
   - Wy coś wiecie? - szepnęłam, delikatnie szturchając Thiago w żebro.
   - To jej sprawy - wyszczerzył się.
   - Panowie! - Valeria spojrzała na obu synów.
   - Sprawa jest jasna. Valeria, twoja córka za niedługo już będzie pełnoletnia. - zaśmiał się Joan i położył dłoń na ramieniu Thaisy.
   - Czyli mam rozumieć, że w jeden dzień dowiaduję się, że za niedługo zyskam wspaniałą synową, będę babcią i jeszcze moja córka ma chłopaka?
   - Tak mamusiu. - wyszczerzył się Rafinha i puścił jej całusa.
   - Ty się nie odzywaj. Kiedy ty nam przedstawisz jakąś swoją wybrankę? - zaśmiał się Do Nascimiento i rzucił poduszką w syna. - Nawet młodsza siostra cię wyprzedziła.
   - Ej, spokojnie. Młodsza siostro, nie przychodź jeszcze z brzuchem do domu, bo już wtedy będzie ze mną gorzej. - spojrzał z politowaniem na Thaisę, a ta rzuciła w niego poduszką. Zaczęłam się śmiać i przytuliłam do Thiago. Uwielbiałam jego rodzinę. Nigdy tu nie można było się nudzić. A w szczególności dziś. Natłok informacji i to na dodatek dobrych... Można zwariować. Ale jestem szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa!

LOLA

  Obudziłam się wtulona w ramiona męża.. Ups, to nie jego ramiona, tylko poduszka. Mała pomyłeczka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam po naszej sypialni. Po Isco nie było żadnego śladu. Chciałam wstać, ale w tym momencie drzwi od sypialni się otwarły i stanął w nich Alarcon z tacą ze śniadaniem.
   - Dzień Dobry, kochanie - posłał mi szeroki uśmiech i usiadł obok mnie, stawiając tacę na łóżku.
   - Cześć. Myślałam, że zjemy na dole z rodzicami - odpowiedziałam i zabrałam do ręki małą miseczkę z płatkami oraz mlekiem.
   - Twoi rodzice jeszcze śpią - wyszczerzył się i zabrał do ręki kubek z kawą. Dla mnie oczywiście jej nie było. Isco nie lubił, kiedy piłam kawę będąc w ciąży. - Muszę ci coś powiedzieć - powiedział poważnie.
   - Tak, więc zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się.
   - Podjąłem decyzję co do zmiany klubu.
   - Naprawdę? Tak szybko?  
   - Podjąłem już ją wcześniej, ale nie chciałem nic mówić - westchnął i spojrzał na mnie badawczo.
   - Czyli wczoraj mnie okłamałeś? - zastygłam w miejscu. Zamilkł. - Isco, jak mogłeś?
   - Po prostu... - westchnął i podrapał się po szyi. - To nie tak, że cię okłamałem. Chciałem najpierw sprawdzić jaka będzie twoja reakcja na przeprowadzkę. 
   - A jeśli miałabym coś przeciwko? Przeprowadziłbyś się beze mnie? - zapytałam, zupełnie tracąc apetyt, co było nowością, bo podczas ciąży zjadałam wszystko.   
   - Lola, nigdy bym tego nie zrobił. Nigdy bym was nie zostawił. - westchnął. - Ucieszyłaś się na wieść, że możesz być bliżej Cristiny. 
   - Bo się cieszę - uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń. - Po prostu mnie zaskoczyłeś.
   - Przepraszam. - ucałował wierzch mojej dłoni. - Czyli nie masz nic przeciwko przeprowadzce do Manchesteru? 
   - Nie, nie mam - powiedziałam i wtuliłam się w jego silne ramiona. - Isco?
   - Hmm?
   - City czy United?
   - Będę dzielił szatnię z Thiago. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy. 
   - Cieszę się. A kiedy mamy się tam przeprowadzić?
   - W styczniu. Masz jeszcze kilka dni w stolicy - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Musimy sobie wybrać jakieś lokum.
   - Jeszcze nie nacieszyłam się tym domem - jęknęłam.
   - Tam będziesz miała jeszcze piękniejszy. Gdy Thiago z Cris wrócą do Anglii to poprosimy, by się za czymś dla nas rozejrzeli, co ty na to?
   - Czemu nie? - uśmiechnęłam się. - Zawsze marzyłyśmy z Cristiną, żeby zamieszkać blisko siebie. - spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który właśnie się podświetlił. Dostałam SMS, właśnie od przyjaciółki "Dwie informację w jednej, kiedyś zostaniesz moim świadkiem ciociu Lolu." Najpierw nie zrozumiałam tego, więc zmarszczyłam czoło i pokazałam telefon swojemu mężowi. 
   - W ciąży jest?! - zapytał zaskoczony. - Bo to, że Thiago się jej oświadczy wiedziałem od dawna!
   - Ciąży?! - wyszczerzyłam się. - Dawaj mi ten telefon! - zawołałam i od razu wybrałam jej numer. 
   - Słucham? - usłyszałam radosny głos przyjaciółki.
   - Cris, wyjaśniaj mi tu wszystko! - odpowiedziałam szybko, a Isco zarechotał głośno.
   - Rano Thiago poprosił mnie o rękę w cudowny sposób, a później dowiedział się, że zostanie tatusiem. 
   - CO?! To cudownie! 
   - Też się bardzo cieszę! Thiago mi tu dosłownie wariuje! 
   - Ja mu się wcale nie dziwię - zaśmiałam się. - Jak pierścionek?
   - Jest piękny! Thiago wiedział jaki wybrać. - zaśmiała się. - I wiesz, że Rafa już chce porwać moje nienarodzone dziecko żeby wyrywać panienki na samotnego tatusia!
   - To do niego bardzo podobne. A który to tydzień? Byłaś u lekarza? - zapytałam.
   - Nie, jeszcze nie byłam. Zrobiłam test kilka dni temu i się okazało, że jestem w ciąży. Jak tylko wrócimy do Manchesteru to muszę się zapisać na wizytę. Ale my tu gadu gadu o mnie, a ja nie słyszę od ciebie entuzjazmu, że nasi panowie zagrają w jednej drużynie! 
   - Bo ja się dopiero dowiedziałam - spojrzałam na Isco, który właśnie jadł jogurt. Tradycyjnie pobrudził całą koszulkę. - Nigdy nie byłam w Anglii - dodałam po chwili.   
   - Uwierz, szybko się zadomowisz. Mówi to dziewczyna, która już to przerobiła. - zaśmiała się. - A i będziemy mieć wyborowe towarzystwo, bo żony i dziewczyny tamtejszych piłkarzy są fajne. 
   - To super - ucieszyłam się. - Obie urodzimy w Manchesterze! 
   - Dokładnie! Lola, później się zdzwonimy. Muszę pomóc przy śniadaniu. Pa kochana!  
   - Pa - rozłączyłam się i spojrzałam na męża. - Ściągaj koszulkę - zwróciłam się do niego.
   - Lola, no co ty - wymamrotał.
   - Jesteś brudny, głupku - zaśmiałam się cicho.

***
Możemy uznać, że pierwsza seria jest zakończona :)  Happy end i w ogóle ^^
Ale to oczywiście nie koniec! 
Następny rozdział będzie jakby zapowiedzią całej drugiej serii, więc można go będzie potraktować zarówno jako długi prolog lub rozdział. 

Thiago, no jak?! Druga poważna kontuzja w sezonie? ;c 

A to jest przesłodkie ♥

3 komentarze:

  1. Słoooooodko! :*:*:*:*:*
    Cris w ciąży jak super!!!!!
    No i Thiago postarał się z oświadczynami!
    Wszyscy razem w Angli jak fajnie! :)
    Isco wariuje ze szczęścia! No i Thiago też! ;)
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodkoooooo <3
    Cris w ciąży, będzie ślub, będzie mała Lola i jest tak sweet i w ogóle :D
    Cud, miód i te sprawy, ale czuje, że sielanka szybko się skończy ;p
    Czekam na następny i Anims Thiago :(

    OdpowiedzUsuń