środa, 16 kwietnia 2014

Trzydziesty pierwszy: Ale tata i tak jest mój!

 CRISTINA

  Leżałyśmy we cztery na ręcznikach, kąpiąc się w złocistych promieniach słońca. Pierwsza Lisa, później Nuria, żona Ignacio, dalej Viola ze swoim pięciomiesięcznym brzuszkiem i ja, która w tym momencie nie musiałam się niczym przejmować, bo dziś to panowie, kilka metrów od nas zabawiali Rosario i Rafaela. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży zaczęłam się cieszyć jak głupia. Wiedziałam, że Thiago chciał zostać ojcem i to był wspaniała wiadomość. Gdy poszliśmy na pierwszą wizytę do ginekologa, oczywiście razem, bo Thiago musiał trzymać mnie za rękę, okazało się, że... Jak to stwierdził Bartra, Thiago zdobył dwie bramki za jednym strzałem! Urodziłam bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. Naszego syna nazwaliśmy Rafael, po jego wujku, który zawsze był, jest i będzie pozytywną postacią w rodzinie, a o piętnaście minut młodszą córkę nazwaliśmy Rosario. Kochamy ich z Thiago nad życie i chcemy dla nich jak najlepiej. 
   - Mamusiu, mamusiu! - usłyszałam wołanie mojej Rosi, która już za dwa miesiące skończy 5 lat. 
   - Słucham skarbie? - uśmiechnęłam się do niej, gdy usiadła na piasku obok mnie. 
   - Kiedy przyjedzie Ria i mały Alvaro? - zapytała, kręcąc noskiem. 
   - Za niedługo powinni już tu być. - odparłam. 
   - A co wy tam robicie, że tacy grzeczni jesteście? - zaśmiała się Viola, podnosząc na łokciach. 
   - Tata z wujkami budują dla nas zamek z piasku! - wyszczerzyła się. 
   - A to oni mieli się bawić czy dzieci? - zauważyła Lisa. 
   - Może chodźmy to zobaczyć, co? - zaproponowałam i wstałam, łapiąc córkę za rączkę. Podeszłyśmy bliżej i wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem. Thiago, Alvaro i Ignacio siedzieli obok dużego zamku, ulepionego z piasku, a mój syn siedział na niewielkim kopczyku, z którego wystawała tylko głowa Marca. Uklepywał jeszcze ten piasek łopatką. 
   - Rafa, to ty tak załatwiłeś wujka Marca? - zaśmiałam się, przyklękując przy nim. 
   - Ja mu pomogłam! - zgłosiła się Rosi. 
   - No i piątka! - zawołała Viola i przybiła piątki z Rosario i Rafaelem. 
   - Zamiast mi pomóc to trzymasz z nimi sztamę? - jęknął biedny Bartra.
   - Oj nie marudź! - zaśmiała się i usiadła obok jego głowy, całując ją w policzek.
   - Zamek wybudowany, a wy i tak bardziej interesujecie się wujkiem zakopanym w piasku. - Thiago pokręcił głową, a Rosario od razu do niego podbiegła i wtuliła się w swojego ojca. Ona zawsze była córeczką tatusia, a mały Raf był moim synkiem, ale to chyba zawsze tak jest.
   - Tatusiu, ale wujek Marc jest taki śmieszny! - chichotała. 
   - Bartra, co ty tam robisz?! - usłyszeliśmy głos Isco, więc od razu wszyscy spojrzeliśmy w ich stronę. Cała czwórka Alarconów właśnie do nas podchodziła. Szła Lola, trzymając za rękę ich córeczkę, a Francisco trzymał na rękach ośmiomiesięcznego Alvarito. Oni również wyglądali przesłodko. 
   - A nic. Tak sobie leżę i sprawiam uciechę młodym Alcantarą. - kiwnął na moją dwójkę. 
   - Jak dobrze tu znów przyjechać. Uwielbiam Ibizę. - westchnęła Lola i puściła dłoń córki, która zaczęła się przytulać z Rosario. Dziewczynki się przyjaźniły, lubiły ze sobą bawić, a my nie miałyśmy nic przeciwko temu, ba! Cieszyłyśmy się bardzo z tego powodu!
   - Ja już ją zaczynam traktować jak dom. - zaśmiał się Alvaro, ale ten duży. 
   - Wujku, ale ty masz dom w Madrycie! - oburzył się Rafael. 
   - To prawda, ale wujek miał na myśli, że to miejsce to jest jego drugi dom. - uśmiechnęłam się i zmierzwiłam ciemną czuprynkę na głowie chłopca. 
   - Aha! No, bo wujek tak dziwnie mówi! - założył ręce i spiorunował go wzrokiem.
   - Hej, nie wolno tak. - mruknęłam, a ten od razu zmienił wyraz twarzy. 
   - Mamo, nudzi mi się. - dodał. 
   - Odkopcie wujka Marca. - zaproponował Isco i włożył Alvarito do nosidełka. 
   - To dobry pomysł! - zawołała Maria i chwyciły z Rosario za łopatki, by wspólnie z Rafą odkopać Bartrę.   
   - A jak tam u rodziców? - skierowałam pytanie do przyjaciółki. 
   - W porządku. Nie chcieli nas wypuścić. - zaśmiała się. 
   - Raczej swoje wnuki, a nie nas. - wtrącił Isco. - A jak u was, przed samą przeprowadzką do Barcelony? 
   - Cieszymy się z powrotu do Hiszpanii. - odparłam. 
   - Rafa już tam krąży i szuka dla nas domu. - zaśmiał się Thiago. - A praktycznie to dwóch. 
   - Jak to dwóch? - zdziwił się Vazquez. 
   - Coś nam się wydaje albo faktycznie planuje się w końcu oświadczyć Katinie. 
   - Serio? Nigdy nie sądziłam, że będzie chciał się ustatkować - powiedziała Lola, zakładając swojemu synkowi czapeczkę na główkę.
   - Jest już z nią dwa te dwa lata, więc już czas żeby się zdecydować. - powiedział Thiago, kładąc małą muszelkę na jednej z wież zamku.  
   - W sumie racja - uśmiechnęła się lekko i spojrzała w stronę naszych dzieci. Cała trójka miała radochę z wujka Bartry, który robił głupkowate miny. 
   - O słuchajcie, właśnie dzwoniły te opiekunki, że może przyjąć godzinkę wcześniej do hotelu. - powiedział Alvaro, trzymając swoją komórkę w ręce. - Wieczór należy dla dorosłych. 
   - Czyli dzisiaj świętujemy rocznicę Alcantarów? - wyszczerzył się Isco i spojrzał na nas.
   - Tak - Thiago pokiwał głową i puścił do mnie oczko.
   - To trzeba się zaopatrzyć w alkohol - zaśmiał się Alvaro i przybił sobie 'piątki' z Ignacio.
   - Świetny pomysł! - poparł go Isco, a Lola spojrzała na niego groźnie. 
   - Odpuść mu. - zaśmiałam się i spojrzałam na swoją obrączkę. Nie mogę uwierzyć w to, że to dziś mijają cztery lata, odkąd jestem żoną Thiago.
   - Ej, a może zagramy w butelkę! - zawołał uradowany Ignacio. 
   - Pewnie! Jestem za! - krzyknął Marc, któremu udało się wydostać z piasku.
   - Gramy w butelkę co roku - jęknęła Lola i zerknęła na swojego męża. 
   - Bo to fajne jest i się nie nudzi. - wyszczerzył się Isco. 
   - Ty mi też się nie nudzisz - wpiła się w jego usta.
   - Fuuuuj! - usłyszeliśmy krzyk naszych dzieci. Lola roześmiała się cicho i spojrzała na swoją starszą pociechę.
   - Nie całujcie się, bo będę miała drugiego braciszka - pogroziła im palcem i podeszła do Isco. 
   - Nie chciałabyś takiego jeszcze? - zaśmiałam się, sadzając na swoich kolanach Rafę, który właśnie do mnie podszedł. Tradycyjnie Rosi pobiegła do Thiago.
   - No nie wiem! - przeciągnęła. - Ale tata i tak jest mój! - zawołała i przytuliła się mocno do Isco. 
   - Tylko twój - zaśmiał się i pocałował ją w główkę.
   - Mamusia jest zazdrosna - powiedziała Lola.     
   - Ty masz Alvarito! - zawołała chichocząc. 
   - Oczywiście - blondynka uśmiechnęła się lekko i wzięła na ręce synka. Ja już nie pamiętam, kiedy moje diabełki były takie małe! - Ale oddasz mi na wieczór tatusia? - zapytała.
   - Ale tylko na chwilkę - odparła szybko.
   - Córeczka tatusia - zarechotał Alvaro.
   - Dzisiaj zostaniecie z takimi trzema fajnymi paniami, dobrze? - Thiago spojrzał na naszą córkę.
   - A dzidziuś cioci Violi też z nami zostanie? - wskazała na Marca i jego kobietę. 
   - Nie. Dzidziuś cioci Violi jeszcze się nie urodził - odparłam i spojrzałam na wybrankę Bartry. 
   - Ale jak tylko się urodzi i podrośnie to obiecuję, że będziecie mogli się z nim pobawić. - uśmiechnęła się dziewczyna.
   - Nim? - zapytała Nuria.
   - Będę miał syna! - wyszczerzył się Marc. 
   - No gratuluje! - krzyknął Isco i puścił do niego oczko. - Syn to jest coś - dodał i zabrał od małżonki Alvarito.
   - Zgadzam się - poparł go Thiago.
   - Ale córki też są wspaniałe. - zaśmiała się Viola i spojrzała na Marię i Rosario. 
   - Bo są podobne do nas - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Maria ma ze mnie tylko oczy - oburzyła się Lola, która przyglądała się mężowi oraz synkowi.  
   - Za to Alvaro jest waszą mieszanką. - zaśmiałam się.
   - To w takim razie jeszcze wam potrzeba dokładniej kopii Loli. - dodał Thiago. 
   - Na razie nam wystarczy dwójka, prawda? - zwrócił się do niej Isco.
   - Szkoda, że szybciej robisz niż myślisz - zachichotała cicho i przytuliła Marię, która bawiła się jej włosami. 
   - Isco, wyczuwam aluzję. - mruknął do niego Vazquez. 
   - Albo Isco się pomylił i użył takiej. - zaśmiał się Thiago, łaskocząc Rosi. 
   - Nie róbcie sobie żartów - uśmiechnął się nerwowo, nie spuszczając wzroku z żony. - Alvaro urodził się dopiero 8 miesięcy temu! 
   - A to jakaś przeszkoda? - zapytała Lola.
   - Ale chyba nie chcesz powiedzieć, że... - przestraszył się. 
   - Nie będziemy o tym rozmawiać przy dzieciach - uśmiechnęła się lekko.
   - Ale tutaj nie ma żadnych dzieci! - oburzył się mój synek, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
   - Tak, przepraszam! Zapomniałam, że jesteście dorośli! Ty w szczególności! - zaśmiała się Lola, głaszcząc go po główce. 
   - Nawet Alvaro jest dorosły - podszedł do maleństwa i pocałował go w główkę.
   - Rafa to kopia swojego chrzestnego - zaśmiał się Isco. - Jest niemożliwy.
   - Kolejny szaleniec w rodzinie. - zaśmiałam się. - I dlatego Rafinha go uwielbia. - zaśmiałam się. 
   - Nie dziwię się, bo jest cudowny - uśmiechnęła się Lola. 
   - Mój syn całkowicie wdał się w Alcantarów. To mieszkanka swojego ojca, wujka i dziadka! - zaśmiałam się.
   - Rosario jest za to spokojna po tobie. - uśmiechnął się Alvaro.
   - I tak ma być. - uśmiechnęłam się do swojej córki, która próbowała wyciągnąć muszelkę z dłoni Thiago, cudownego faceta, męża i ojca.

 LOLA

  Po wspólnie spędzonym dniu na plaży nadszedł czas na wieczór. Oddaliśmy dzieci pod opiekę trzech młodych kobiet i mogliśmy wyjść gdzieś razem, jak za dawnych czasów. Dzieci nie było od godziny a ja już tęskniłam, bo zawsze spędzam z nimi każdą chwilę. Isco nadal gra w Manchesterze United, więc od kilku lat mieszkamy w Anglii.
  Poprawiałam właśnie włosy, kiedy poczułam dłonie męża na swojej talii. Uśmiechnął się do mnie szeroko i przejechał dłonią po moim płasku brzuchu. Doskonale wiedziałam o co mu chodzi.. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży po raz trzeci, to trochę się przestraszyłam, ale również i ucieszyłam. Dzieci są dla mnie najważniejsze, więc uważałam, że tak po prostu musiało być. Isco myślał inaczej i to mnie dobiło.
   - Więc.. To prawda? - wyszeptał mi do ucha.
   - Tak. Jestem w ciąży - mruknęłam cicho i odwróciłam się do niego przodem. Pocałował mnie w czoło i lekko się uśmiechnął.
   - To cudownie - odparł i złapał mnie za dłoń. - Jesteś gotowa do wyjścia? - zapytał po chwili.
   - Nie musisz zmieniać tematu - warknęłam zła i wyswobodziłam swoją rękę z jego uścisku. - Przecież widzę, że się nie cieszysz.
   - Lola, cieszę się! Po prostu to już trzecie dziecko i inaczej reaguje.
   - Okej - pokiwałam głową na znak zrozumienia, chociaż wcale go nie rozumiałam. Pierwsza czy trzecia ciąża. Co to za różnica?! - Możemy iść - dodałam i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju.  
   - Uwierz, bardzo się cieszę. - gdy tylko wyszliśmy na korytarz, objął mnie w pasie i pocałował w policzek. 
   - Skończmy ten temat, dobrze? - zapytałam cicho.
   - Przecież widzę, że coś jest nie tak.
   - Wszystko jest dobrze - posłałam mu lekki uśmiech i zjechaliśmy windą na dół. Wyszliśmy przed hotel, gdzie czekała już na nas reszta.
   - No w końcu jesteście! To co, plaża? - Marc klasnął w ręce.
   - Tam gdzie zawsze? - Alvaro poruszył brwiami. 
   - Pewnie! - zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w ramię Isco. Gra w butelkę zawsze przypominała mi o naszym zejściu się.
   - Dobrze, że teraz nikt nam nie oznajmi, że bierze ślub - zaśmiał się Ignacio i spojrzał nas.
   - Zawsze mój brat może zadzwonić i nas o tym poinformować. - wyszczerzył się Thiago, obejmując mocno swoją żonę.
   - No to idziemy. - uśmiechnęła się Lisa. 
W kilka minut doszliśmy na plażę i rozsiedliśmy się wygodnie na piasku. Marc wyjął pustą butelkę i nią zakręcił. Tradycyjnie wypadło na mnie.
   - Poproszę pytanie - spojrzałam na Marca, a temu oczy się zaświeciły.
   - Czyli faktycznie znów zostaniecie rodzicami? - spojrzał na nas badawczo. 
   - Tak - uśmiechnęłam się szeroko. - To czarty tydzień - dodałam, spoglądając w stronę swojego męża.
   - Gratuluje, kochana - Cris od razu mnie przytuliła.
   - Tak, więc mały Bartra będzie miał kolejnego kolegę albo koleżankę w podobnym wieku. - uśmiechnęła się Viola.
   - Ja chcę mieć córeczkę, żeby tym razem była kopią mojej Loli. - Isco złapał mnie za rękę i uśmiechną się. 
   - Może później ich razem spikniemy? - wyszczerzył się Marc.
   - Moja córka ma się nazywać Bartra? Wykluczone! - odpowiedział mu ze śmiechem Isco.
   - Nawet nie znamy płci, więc spokojnie - powiedziałam i zakręciłam butelką. Padło na Ignacio.
   - Pytanie.
   - Masz już 30 na karku, więc.. Kiedy dziecko? - posłałam mu lekki uśmiech.      
   - Sam jeszcze nie wiem. - podrapał się po karku i spojrzał na swoją żonę.
   - Na wszystko przyjdzie pora. - uśmiechnęła się Nuria i puściła do niego oczko.
   - Miał być wieczór bez dzieci, a wy nadal tylko o nich. - wyszczerzył się Alvaro. 
   - Bo ty ich nie masz - pokazałam mu język i spojrzałam na Lisę. Ta uśmiechnęła się tylko szeroko i wzdrygnęła ramionami.
   - Dobra, kręcę! - wtrącił Camacho i chwycił butelkę.
   - Ciekawe na kogo padnie. - uśmiechnęła się Cristina, patrząc na kręcącą się szyjkę butelki.
   - Thiago! - wyszczerzył się Ignacio i zatarł dłonie. - Pytanko jak mniemam? 
   - Oczywiście. - zaśmiał się Alcantara. 
   - Jak się czujesz z myślą, że niedługo wrócisz do domu? Do Barcelony?
   - Cieszę się, bo to jednak tam spędziłem najwięcej czasu, ale i dlatego, że moje dzieci dalej będą się wychowywać w Hiszpanii. - uśmiechnął się i chwycił za butelkę. Padło na Bartrę.
   - Pytanko! - ucieszył się. 
   - Dobra, co czułeś gdy Viola powiedziała ci, że będziesz tatą? 
   - To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Chyba dobrze wiesz, że tego nie da się opisać słowami! - powiedział całkiem poważnie, a nas zatkało. W tej chwili to nie był ten sam Bartra, tylko dojrzały i normalny facet. 
   - Nie wierzę! - zaczęła Cristina. - Marc mówi z sensem!
   - Oj, nie wierzycie w niego! - zaśmiała się Viola i zmierzwiła włosy swojemu mężowi. - Czasem naprawdę potrafi być poważny i dorosły. 
   - Za coś musiałaś mnie pokochać, prawda? - zapytał i ucałował ją w policzek, a po chwili zakręcił butelką. I tym razem padło na Isco, który nadal trzymał mnie za dłoń.
   - Pytanie.
   - Na plaży wcale nie wyglądało tak jakbyś się cieszył z kolejnego dziecka. Wytłumaczysz się?
   - Ciesze się - uśmiechnął się lekko. - Ale Alvaro jest jeszcze mały i to mnie trochę przeraża, ale jestem szczęśliwy - dodał po chwili. 
   - Dacie radę z trójką - Thiago puścił do niego oczko.
   - O to się martwię. Ja będę wyjeżdżał na mecze, a Lola sama z trójką dzieci!
   - Nasze dzieci są kochane i nie psocą - dodałam ze śmiechem i ścisnęłam jego dłoń. - Nie masz się czym martwić.
   - Okej - skinął głową i zakręcił. 
   - Alvaro! - Isco klasnął w dłonie. - Majstruj dzieciaka! - zawołał.
   - Spadaj na drzewo Alarcon! - pokazał mu język. - Pytanie. 
   - Nikt nie bierze zadań. Szkoda - pokręcił głową i na chwilę się zamyślił. - Dlaczego zabraliście potajemny ślub? - spojrzał na niego. O, ja też byłam tego ciekawa!
   - Chcieliśmy uniknąć tego całego szumu i wkradających się dziennikarzy. - zaśmiał się Vazquez i uśmiechnął się do Lisy. - Kręcę! 
   - Moja kochana Lola - wyszczerzył się. - Pytanie czy zadanie?
   - Pytanie - wolałam nie ryzykować, bo z zadaniami bywało różnie.
   - Spotkałaś kiedyś jeszcze Noela albo Casasa? - zaśmiał się, a ja spojrzałam na Isco. W sekundę jego wszystkie mięśnie się napięły.
   - Noela nie, ale Mario bardzo rzadko. W końcu pracujemy w tej samej branży. Ale praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. - odparłam pewnie i zakręciłam butelką. Padło na Violę.
   - Jak już wszyscy biorą pytania, to ja nie będę się różnić. - zaśmiała się i spojrzała na mnie. 
   - Jak się czuje przyszła mamusia? - wyszczerzyłam się. - Pokoik gotowy?
   - Ja czuję się znakomicie, a pokoik na razie niekompletny. - uśmiechnęła się.
   - Jak Bartra dowiedział się, że będzie miał syna to pewnie już w pierwszy dzień po powrocie urządzi mu piłkarską sypialnie. - wypalił Ignacio. 
   - Na razie planuje pomalować pokoik w barwy Barcy - uśmiechnął się szeroko.
   - Wykluczone! - oburzyła się Viola, a cała nasza paczka wybuchła śmiechem.
   - To może przynajmniej Katalonii? - wyszczerzył się Marc.
   - To, że będziemy mieć syna od razu musi oznaczać, że ma być piłkarzem?
   - A czemu nie? - zapytał Bartra.
   - Viola, nie martw się... Pamiętaj, siedzisz w towarzystwie bandy piłkarzy. Powinnaś się już przyzwyczaić. - Cristina poklepała ją po plecach. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Uwielbiałam takie momenty, gdy się spotykaliśmy. To było magiczne i przywoływało najpiękniejsze wspomnienia. 

***
No i obiecany rozdział łącznikowy, który wprowadza do drugiej serii opowiadania :) 
Czekamy wszyscy na dzisiejszy finał! 21:30! 

6 komentarzy:

  1. dzieci, dzieci i dzieci. Wszędzie tylko dzieci xD
    Ej, a co z Isco, hę? Co on taki dziwny i nie skacze z radości! Niech się cieszy a nie tylko majstruje bachorki xD
    Ah, wyobrażam sobie małego Rafę <3 Thiago jest słodki ^^
    Czekam na nowość <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Och jak słodko ;)
    Awwww..............;****
    More please ;)
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko <3 Jakie przystojniaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę, jak ładnie im się to ułożyło :) Mam nadzieję, że tak już pozostanie i nic pomiędzy nimi się nie popsuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta gra w butelkę to chyba im się nigdy nie znudzi :D
    Fajnie by było , jakby im się układało tak świetnie jak teraz , ale wiem , że nie może tu być jak w bajce ^^ No , ale cóż. Mam nadzieję , że nie odwalą czegoś , czego potem będą żałować ( mówię tu w szczególności o Isco i Loli , bo oni potrafią sobie skomplikować życie jak mało kto ) .
    Czekam na następny ;3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Mają takie słodkie dzieciaki <3 I Bartra będzie ojcem ;D Lola i Isco kolejne dziecko? Nieźle im sie nudzi wieczorami ;D Notke przeczytałam już dawno ale nadrabiam zaległości w komentowaniu ;*

    OdpowiedzUsuń