piątek, 27 września 2013

Ósmy: Musiałem coś nagrać!

CRISTINA

  Lola z Isco gdzieś zniknęli, a my ciągle siedzieliśmy na pokładzie. Po raz enty podczas tego pobytu miałam ochotę udusić Lolę! 'Druga para' - no ja jej kiedyś zrobię krzywdę! Po informacji, że wygraliśmy z Thiago rozgrywkę w pokera, ucieszyłam się i to nawet bardzo. Nie panowałam nad sobą i tak po prostu przytuliłam go! W pierwszej chwili poczułam się przyjemnie, ale po chwili zeszłam z chmur na ziemię. Odsunęłam się od niego i ciężko przełknęłam ślinę, znów się rumieniąc. Genialnie Cristina! Chcesz jakoś stłamsić w zarodku to, że on ci się podoba, a brniesz w to coraz głębiej! Nie poznawałam samej siebie. 
 Siedziałam i wpatrywałam się w horyzont, kiedy usłyszałam, że mnie ktoś woła. 
   - Cristina! Telefon ci dzwoni! - to był Martin, wyglądał z kabiny kapitana i trzymał w dłoni moją komórkę. 
   - Kto dzwoni? - zapytałam, podchodząc do niego. 
   - Tyler. - odparł i znikł w kabinie. Nie wiem czemu, ale w tym momencie spojrzałam na Thiago. Stał oparty o poręcz i wpatrywał się w podłogę. Po chwili jednak podniósł wzrok i posłał mi lekki uśmiech, choć po jego oczach widać było, że wymuszony. Czyli usłyszał, jak Montoya informował mnie o tym, kto dzwoni... Co ja miałam o tym wszystkim myśleć? Co miałam myśleć o nim? Obeszłam jacht i stanęłam na jego przednim dziobie. 
   - Słucham kochanie. - powiedziałam do słuchawki. Starałam się brzmieć jak najnormalniej, chociaż wcale się tak nie czułam! 
   - Cześć Cris. Już dobrze? Wychorowałaś się? 
   - Tak, jest w porządku. A ty, jak się czujesz? - przejechałam dłonią po czole. 
   - Kiepsko. - odparł. 
   - Czemu kiepsko? Nie zaraziłam cię przez telefon. - zaśmiałam się. 
   - Nie, nie o to chodzi. Nie ma tu ciebie i tak jakoś... - westchnął. - Mam tak tu jeszcze siedzieć bez ciebie tydzień! 
   - Jesteś dzielny i dasz radę. - uśmiechnęłam się. 
   - Mam nadzieję. A wynagrodzisz mi to czekanie później? 
   - Się rozumie. - powiedziałam i w tym momencie przed oczami stanął mi obraz Alcantary. Cholera no! 
   - No to dodałaś mi otuchy i chęć cierpliwego czekania. - zaśmiał się. - Co robicie? - zapytał, a ja rozejrzałam się dookoła. Nie powiem mu, że jesteśmy na jachcie z gorącymi Hiszpanami i Brazylijczykiem! W szczególności z nim! 
   - Siedzimy sobie na plaży. Lola właśnie poszła do szejki. - skłamałam. 
   - Za dobrze wam. Ja właśnie wszedłem do domu po pracy. Do pustego domu. 
   - I pewnie zabałaganionego? - przewidziałam.
   - Nie! Wcale nie! Jest czysto. 
   - Czyli mam rozumieć, że albo twoja, albo moja mama niedawno złożyły ci wizytę? - zaśmiałam się. 
   - Ehhh. - westchnął. - Przedwczoraj była twoja, a wczoraj moja. 
   - No widzisz, jak ja wszystko wiem. 
   - Dobra, nie będę ci już przeszkadzał. Idę coś zjeść. 
   - Smacznego. W takim razie do usłyszenia Tyler. 
   - Kocham cię. Pa. 
   - Pa. - odparłam i rozłączyłam się. Po jego słowach odezwały się wewnątrz mnie dziwne wyrzuty sumienia, których nie mogłam wytłumaczyć. 
   - Cristina! Gramy w kalambury! - usłyszałam głos Ignacio. Po chwili obok mnie pojawili się chłopcy, oczywiście z wyjątkiem Isco. 
   - Tello z Bartrą i Vazquezem wymyślają zagadnienia i zaraz zaczynamy. - powiedział Martin i wskazał na trójkę, którzy już rozsiedli się na podłodze i pisali coś na małych karteczkach. Usiedliśmy wszyscy w kręgu i czekaliśmy aż skończą.
   - Gotowe! - zawołał Marc i potrząsnął kubkiem, w którym były pozginane małe karteczki. - To kto pierwszy?
   - Dawaj po kolei jak siedzimy, tak jak w zegarze. - powiedział Alvaro. - Zaczniemy od ciebie Marc. - wyszczerzył się.
   - Jestem wybrańcem! - powiedział podekscytowany i wylosował karteczkę. Otworzył ją i uśmiechnął się szeroko. Wstał z miejsca i podszedł do Montoyi, którego po chwili ugryzł.
   - Yyyy.. Szczęki? - zapytał głupkowato Camacho. Bartra pokręcił przecząco głową i zaczął udawać, ze kopie piłkę.
   - Powaliło go.. - jęknął Vazquez.
   - Co ty odpierdalasz? - Thiago zmarszczył czoło. - Przynajmniej powiedz nam co to za kategoria.
   - Jezu, ale z was debile - mruknął. - Piłka nożna, Anglia? 
    - Wiesz, nie wiedziałem, że piłka nożna kojarzy cię się z gryzieniem, ale dobra... - Montoya rozmasowywał bolące miejsce.
   - Luis Suarez, matoły! Punkt dla mnie - wyszczerzył się i wrócił na swoje miejsce. - Ej, a co oni tak długo tam robią? - spojrzał na wejście do kajuty. 
   - Zostaw ich w spokoju. Ciesz się swoim punktem. - powiedział Tello i wylosował swoją karteczkę. Zajrzał do niej. - No dobra... - wstał i podrapał się po głowie. - Jak to by... Wiem! - zaczął skakać i się wykrzywiać.
   - Kolejny jakiś niedorobiony - westchnął Alvaro i się zamyślił. - O co mu chodzi? - zbliżył się do mnie i mruknął cicho. Kątem oka zauważyłam, jak Thiago spogląda na niego z mordem w oczach. Halo, panowie, spokojnie!
   - Bo on chyba wylosował ciebie - Thiago zaczął się śmiać.
   - Ej, to nie jest fajne - powiedział smutno Marc i podszedł do wejścia do kajuty. - Sprawdzę czy żyją - puścił do mnie oczko i wszedł do środka.
   - A jak ich zastanie w jakiejś nieprzyzwoitej pozycji? - zamyślił się Ignacio. - Jeszcze głupszy!
   - W końcu! - zawołał Cristian.
   - Ale co? - zdziwiliśmy się.
   - No film wylosowałem 'Głupi i głupszy'. - usiadł na swoim miejscu.
   - Myślisz, że Isco by ją bzyknął na jachcie? - zapytał roześmiany Alvaro.
   - To moja przyjaciółka - warknęłam.
   - Sorry, kochanie, ale na piłkarzy leci każda laska - puścił do mnie oczko. - Dobra, teraz ja! 
   - Uważaj sobie Vazquez, bo nie wiesz co mówisz. - udałam powagę.
   - Dobra, dobra. I tak wiem swoje, że każda. - wyszczerzył się i zajrzał w swoją karteczkę.
   - Popieram! Każda! - powiedział zadowolony Bartra, który wrócił z telefonem z ręku.  
   - O co ci chodzi? I po co ci ten telefon? - zainteresowałam się, marszcząc brwi.
   - Musiałem coś nagrać - wyszczerzył się. - Miły widok - puścił do nas oczko.
   - Nagrał ich kretyn jak się pewnie miziali. - zaśmiał się Alvaro i wstał. - Zgadujecie czy nie?
   - No dawaj. - odparł Thiago. Vazquez oparł się o poręcz i udawał, że coś jara.
   - Kategoria: państwa! - podpowiedział.
   - Holandia! Mam drugi punkt! - Bartra zaczął skakać ze szczęścia. - Jestem mistrzem!
   - No to chyba moja kolej? Już się boję. - westchnęłam. Włożyłam dłoń do plastikowego kubeczka i wyjęłam z niego zawiniątko. - Dobra - pokiwałam głową i otwarłam karteczkę. Wstałam i zaczęłam pokazywać duży prostokąt, a po chwili przyłożyłam sobie palec do ust. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale nie wiedziałam jak to inaczej pokazać! - Chcecie podpowiedź?
   - Nie, bo to proste - odparł Marc.
   - To zgaduj mądralo! - zawołał Martin. - Chcemy podpowiedź.
   - Serial!
   - A nie mówiłem? - pokiwał głową. - Chce wam dać szansę, ale streszczajcie się, bo wiecie, że uwielbiam seriale.
   - Ale na razie to co pokazuje nam Cristina nam nic nie mówi. - zmarszczył czoło Ignacio. 
   - To będzie coś z mówieniem, albo siedzeniem cicho... - zamyślił się Cristian.
   - Czy wy nigdy nie oglądaliście Pritty Little Liars?! Tam jest taki wstęp, idioci! - odpowiedział Bartra, a ja roześmiałam się cicho. Wychodzi na to, że wygra!
   - On mnie przeraża! - powiedział Martin i odsunął się od niego.
   - Jestem najlepszy! - zaśmiał się Marc.
   - Thiago, teraz ty. - uśmiechnęłam się do Brazylijczyka.
   - Okej - odparł i wylosował karteczkę, którą od razu otwarł. Uśmiechnął się cwanie i złapał mnie za dłoń. Nie wiedziałam, o co mu chodzi..
Okręcił mnie wokół mojej własnej osi i zatrzymał się ze mną na samiutkim końcu jachtu. Stanął za mną, blisko... Za blisko! Chwycił moje dłonie i uniósł wyżej. Zaczęłam się śmiać. Zawsze ten film mnie irytował, ale teraz? To była przyjemna chwila.
   - Jack i Rose! Kocham ten film! I kocham was! - usłyszałam roześmiany głos Bartry. Zaczynałam się zastanawiać czy z nim na pewno wszystko jest okej.
   - Dziękuję za pomoc. - szepnął Thiago i lekko się uśmiechnął. Zrobiłam to samo.
   - A co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki. Obejrzałam się. Właśnie wychodziła razem z Isco z dolnego pokładu. Miała na sobie jego T-shirt! 
   - Wygrałem kalambury! Wygrałem! - Bartra znów zaczął się drzeć.
   - Super, ale możesz się przymknąć? - zapytał Isco i objął Lolę w pasie. - A co wy tu odstawialiście Titanica? - wyszczerzył się i spojrzał na mnie oraz na Thiago.
   - To mój ulubiony film - dodała blondynka. 
   - No właśnie mój też! - wyszczerzył się Marc i objął ją ramieniem.
   - Łapy! - zawołał Isco i spojrzał wrogo na przyjaciela.
   - Dobra, dobra! Już nie tykam twojej kobiety! - uniósł ręce i spojrzał na nich głupkowato.
   - Nie jestem jego kobietą - powiedziała nieśmiało.
   - Noo, na pewno! - szczerzył się. - Ja tam swoje wiem!
   - Chcesz nam coś powiedzieć? - zapytał Isco i spojrzał na Marca. 
   - Gdybyś nie był masowo ode mnie większy, to pewnie bym powiedział, a tak to się boję. - usadowił się pomiędzy Cristianem i Alvaro.
   - On był na dole? - zapytała spanikowana Lola. - Powiedzcie, że nie!
   - Na pewno nie był. Nie martw się - powiedział do niej Isco i musnął jej policzek.
   - A chcecie coś przed nami ukryć może? - zapytał Martin.
   - Oj mają, mają. - wyszczerzył się Marc.
   - Zamknij się, Bartra - syknął Isco i posłał mu mordercze spojrzenie. - Nie ma o czym mówić.
   - Gracie z nami? - zapytał Ignacio.
   - Jak chcecie to grajcie. Chodź Lola. - podeszłam do niej i chwyciłam za rękę. Przeszłyśmy na miejsce, gdzie wcześniej graliśmy w pokera. 
   - Co jest? - zapytała mnie.
   - No może ty mi powiesz?
   - Ale z czym, bo nie rozumiem? - zmarszczyła brwi. 
   - No, bo Bartra tam był na dole i coś nagrał, ale co to już nie powiedział. - odpowiedziałam niepewnie.
   - CO?! - krzyknęła i zakryła ręką twarz. - Muszę to powiedzieć Isco.
   - Cokolwiek tam jest, on go zabije, więc nie ryzykuj. - otworzyłam szeroko oczy. - Co wyście tam robili?! 
   - No my.. yyy.. no nic takiego - zaczęła się jąkać.
   - Lola? Ty i on... Wy... Ten... - teraz i ja zaczęłam się jąkać.
   - No tak jakby - powiedziała w końcu. 
   - No... - wcięło mnie troszkę. - Opowiadaj!
   - Ale co mam opowiadać? - uśmiechnęła się szeroko. - On jest taki cudowny! 
   - Sorry skarbie, ale ty mnie wałkowałaś, jak powiedziałam ci że spałam z Tylerem. 
   - Ale jego nie było w pobliżu! - jęknęła i spojrzała w jego stronę. Wygłupiał się z resztą piłkarzy. 
   - No dobra, pogadamy jeszcze później. - spojrzałam w ich stronę. Thiago stał tam gdzie został i się śmiał z kolegów. Wyglądał... Po prostu był fajnym chłopakiem. Automatycznie się uśmiechałam.
   - A co się działo u was? - zapytała ze śmiechem.  
   - Graliśmy w kalambury po prostu...
   - Tak, widziałam. Titanic? - wyszczerzyła się i pomachała Isco, który spoglądał w naszą stronę.  
   - Ta... A wcześniej dzwonił Tyler i tak dziwnie się czułam. - spuściłam wzrok i przygryzłam wargę.
   - Dlaczego dziwnie?
   - Sama nie wiem, tak jakoś. - spojrzałam w dal. - Wracajmy do nich może.
   - Porozmawiamy, jak wrócimy - powiedziała i chwyciła mnie za rękę. - Tak, wracajmy - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przeszłyśmy na przód do chłopaków, którzy zgadywali wygłupy Bartry. 
   - Za niedługo będziemy musieli wracać. - odezwał się Alvaro, spoglądając na swój zegarek. 
   - Nie szkodzi. To była wspaniała nagroda. - uśmiechnęła się Lola.   
   - Dziękujemy. - dodałam. 
   - A może jesteście głodne? Na dole powinno coś być - powiedział Tello i podrapał się po głowie.
   - Ja nie jestem. Zjem coś w hotelu - odpowiedziała Lola i podeszła do Isco, który od razu ją przytulił.
   - No to możemy wracać - powiedział uśmiechnięty. 
   - To kto idzie do sterów? - zapytał Thiago.
   - Ja! Ja będę kapitanem! - wołał Marc.
   - No to akurat... Miłosną scenę Jacka i Rose już mieliśmy, to teraz przyszedł czas na zderzenie się z górą lodową. - zaśmiał się Alvaro.
   - Głupku! Gdzie ty tu masz jakąś górę lodową?! - popukał się w czoło.
   - Z tobą jako kapitanem wszystko możliwe. - westchnął Martin i wszedł do kabiny, ale Bartra pobiegł za nim. 
   - Myślisz, że dopłyniemy cali do brzegu? - Lola zapytała Isco, a ten zaczął się śmiać.
   - Oczywiście - puścił do niej oczko.
   - Ja i tak się obawiam - powiedziałam.
   - No to wtedy Isco będzie bronił Loli, a cała reszta ciebie. - podszedł do mnie Alvaro i objął ramieniem. - Damy radę.
   - Dlaczego mnie tylko Isco?!
   - Bo istnieją ku temu powody i dowody. - wydarł się Bartra.
   - Właśnie, Isco, będziemy musieli pogadać - Lola posłała mu nieśmiały uśmiech.
   - Cokolwiek Marc dzisiaj ma, jutro już tego nie będzie - odpowiedział pewnie Alarcon.
   - Nie bądź taki pewny! Ucieknę ci! - krzyczał. - Jestem szybszy!
   - Ale głupszy - westchnął Isco. - Ma coś na telefonie? - zagadał do Loli, a tak pokiwała twierdząco głową.
   - Zaraz będziemy, więc się pożegnajcie, gołąbeczki! - usłyszałam krzyk Bartry. 
   - Pożegnają się, ale z tobą, bo zaraz do wody wlecisz! - warknął Alarcon.
   - Zostaw go w spokoju - Lola pogłaskała go po policzku i uśmiechnęła się szeroko. - Będę musiała pożyczyć twoją koszulkę - dodała po chwili.
   - Nie ma sprawy. - szepnął i pocałował ją w czoło. Są słodcy, rozumieją się, a ta cholernica nie chce dla niego rzucić Nowego Jorku!
   - Koniec tych buziaczków, teraz moja kolej - do Loli podszedł Bartra i zaczął ją przytulać.
   - Ej, a ja? - zapytał Isco i podszedł do mnie. - Myślisz, że będzie o ciebie zazdrosna? - zarechotał i przygarnął mnie do siebie.
   - Myślę, że ktoś inny bardziej. - zaśmiała się.
   - Domyślam się, że chodzi o Thiago, ale to mój dobry kumpel. Możemy się tobą podzielić - puścił do mnie oczko.
   - Nie! Nie pozwalam! - Alcantara wybuchnął śmiechem i szybko pojawił się obok nas. - Idź do Loli. - zaśmiał się i złapał mnie w pasie i odciągnął od niego. Poczułam dziwne dreszcze, przeszywające moje ciało, pomimo tego, że dotykają mnie jego dłonie. Stał się śmielszy?
   - Lola woli Bartre! - Isco machnął ręką i zaczął się śmiać. - Dobra, jak mnie nikt nie chce, to ogarnę tutaj.
   - Spakuj mi krem do torebki - powiedziała Lola, która cały czas stała przy Bartrze.
   - No widzicie, a teraz jeszcze ma mnie na posyłki! - zrobił smutną minkę. 
   - Szkoda Isco. - wyszczerzył się Marc i przytulił Lolę.
   - Nam jest dobrze razem, prawda? - zapytała go blondynka i również wyszczerzyła się do Isco.  
   - No skarbie! To mi się podoba! To ile małych Bartrów planujemy? - wypiął dumnie pierś.
   - Byleby do ojca nie były podobne. - zaśmiał się Thiago.
   - Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę! Nie będziemy sobie żałować!
   - Thiago, zajmij się swoją damą, a moją zostaw w spokoju! - powiedział poważnie Marc. Oczywiście przewróciłam oczami, a Thiago nic nie odpowiedział. Z jednej strony dobrze, że już mnie nie obejmuje, a z drugiej... Cholera, sama już nie wiem co mam myśleć o tym!
   - Jesteśmy już! - usłyszałam krzyk Alvaro.
Lola wydostała się z ramiona Bartry i podeszła do Isco, by się z nim pożegnać. Zabrała od niego swoją torebkę i musnęła jego usta.
   - Dziękujemy za zaproszenie. Było naprawdę miło - zwróciła się do reszty. 
   - Nam też było niezmiernie miło. - odparł Ignacio.
   - Szczególnie Isco, ekhemmm. - zakaszlał Marc i udał, że wpatruje się w chmury.
   - Spokojnie! - zaśmiał się Thiago, kładąc dłoń na ramieniu Isco, widząc, że tego już nosi.
   - Nie martw się, Thiago. Zabiję go w pokoju - odparł i pocałował Lolę na pożegnanie.
   - Dobra, to my już spadamy, nie? - blondynka zwróciła się do mnie.  
   - Chyba tak. - przytaknęłam. - Do zobaczenia chłopaki. - uśmiechnęłam się do nich i pomachałam. 
__________________________________
 Dziś wszyściutko od mojej ukochanej Cris :D 
To dopiero ósmy rozdział, a gdzie to jeszcze do tej obiecanej sześćdziesiątki?! :D

Ja już zdrowa, to chorubsko złapało się mojemu narzekadle - Nataleczce! Masz, to dla Ciebie Marc z rozdziału na rozdział przechodzi samego siebie, żebyś wyzdrowiała mi! ♥

No musiałam, bo to takie kochane jest *.*

sobota, 21 września 2013

Siódmy: Miałaś na myśli Bartrę i jego głupotę?

    CRIS
    
    Minęło już kilka dni od poranku, kiedy to zostałyśmy wrzucone do wody i zaziębiłyśmy się. Powstałyśmy na nogi, oczywiście dzięki chłopakom. Faszerowali nas lekami, przynosili gazety, filmy, a nawet obiadki. Nie pozwalali nam się nudzić. Szczerze przyznam, że częściej rozmawiałam z Thiago. Czasem po prostu siadałam w kącie z nim i tak sobie rozmawialiśmy. Nie raz napotykałam na ciekawskie spojrzenia Loli, ale ona miała to samo z mojej strony, gdy to zarywała do Isco, a on do niej.
     W końcu, gdy całkowicie czułyśmy się dobrze, wybrałyśmy się na plażę. Było słoneczne przedpołudnie, a my byłyśmy żądne słońca! Miałyśmy dość ciągłego siedzenia w pokoju pod nadzorem naszych 'aniołów stróżów'. Chociaż, ich towarzystwo było nawet miłe i przyjemne. Zaprzyjaźniliśmy się z tą bandą kretynów i wcale tego nie żałujemy.
     Leżałam na kocu z ciemnymi okularami, nasuniętymi na nos. Spojrzałam w stronę, gdzie miałam Lolę. Siedziała ze skulonymi nogami i wpatrywała się w złocisty piasek, którego było pełno dookoła.
       - O czym tak myślisz? - zainteresowałam się, podpierając na łokciach.
    - A jak myślisz? - posłała mi szeroki uśmiech.
    - W twoim przypadku, pierwsze co przychodzi mi do głowy, to jest to, że myślisz o Isco. - stwierdziłam.
    - Powinno mnie to przerażać, nie? Ciągle o nim myślę!
    - Czyli mam wnioskować, że właśnie się przyznałaś do tego, że uwaga, czujesz do niego coś więcej niż tylko zwykły pociąg fizyczny? - poruszyłam brwiami. Mogłaby się w końcu do tego przyznać!
    - Chyba tak - wyjąkała i wstała z piasku. - Może to dlatego, że ciągle u nas przesiadywali? I ciągle mnie całował? Jak myślisz? - zapytała.
    - To drugie na pewno... - stwierdziłam. - Mogłabyś dla niego zrezygnować z Nowego Jorku. W Hiszpanii też kręcą dobre filmy.
    - Nie. To nie jest na tyle silne, aby rezygnować z Nowego Jorku, gdzie mam swoich rodziców - mruknęła cicho i zaczęła grzebać nogą w piasku. - Po prostu nie wiem, co się ze mną dzieje! Musiałabym znów go unikać.
    - Ile razy już to powtarzałyśmy? Oni są wszędzie! Ich się nie da unikać. - mruknęłam. - Sama stwierdziłam przecież, że to dobry pomysł, ale niestety szybko wybiłam sobie to z głowy. Są kretynami, ale ich lubię.
    - Więc co mam zrobić? - zapytała i spojrzała na mnie.
    - Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Niby nie chcesz mu robić nadziei, a całujecie się ciągle po kątach.
    - Może dla niego te pocałunki nic nie znaczą? Sama już nie wiem - westchnęła i znów usiadła obok mnie. - A co z Thiago? Podoba ci się?
    - Lola... - jęknąłem i usiadłam po turecku. - Jak cholera. - powiedziałam i zamknęłam oczy, czekając na reakcję przyjaciółki.
    - Więc.. Co z Tylerem? Nie myślałaś o nim, kiedy się o tym dowie?
    - Tyler... Ja sama mam teraz mętlik w głowie. Może gdyby tu był, wszystko potoczyłoby się inaczej?
    - Na pewno! On by nie pozwolił na to, abyśmy widywały się z gorącymi facetami - puściła do mnie oczko i zachichotała cicho. - Czuje, że z tych wakacji wywieziemy jedynie problemy.
    - Ale ja ich nie chcę. - mruknęłam. - Dlaczego życie musi się aż tak komplikować? Dlaczego na naszej, no przynajmniej mojej drodze los postawił taką ekipę z Thiago na czele, a ten musi mi mącić w głowie?!
    - Ty przynajmniej mieszkasz w Hiszpanii i mogłabyś się z nim spotykać, prawda? A ja po dwóch tygodniach wrócę do Nowego Jorku i będę musiała zapomnieć! To jest najgorsze - jęknęła, chowając twarz w dłoniach.
    - No sorry, mieszkam w Maladze z Tylerem, a on w Barcelonie... Ty się za bardzo uparłaś na ten Nowy Jork. Ty mu mówisz, że wyjeżdżasz na inny kontynent, ale on i tak nic sobie z tego nie robi. Wygląda na to, że zależy mu na tobie.
    - Ale to nadal Hiszpania! A może on oczekuje tego, co Paco? Może jemu na mnie nie zależy?
    - Nie wydaje mi się żeby taki był... - pokręciłam nosem. - Z resztą to facet, a to jest nieprzewidywalne stworzenie. Zawsze mogę się mylić. Chociaż zauważ też to, że nie każdy facet musi być taki jak Paco.
    - Ale ten jeden facet sprawił, że poczułam się jak kompletny śmieć - powiedziała smutno. - Nigdy mu tego nie wybaczę!
    - Lola? Cześć! - obok nas pojawił się wysoki brunet.
    - Cześć, Noel - blondynka uśmiechnęła się do niego.
    - Jak miło cię znów zobaczyć. - uśmiechnął się. - Tak mi się wydawało, że to właśnie ty tu sobie siedzisz z koleżanką, więc podszedłem się przekonać. - Noel jestem. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uścisnęłam ją.
    - Cristina. - przedstawiłam się. Czasem mam dziwne uprzedzenia do ludzi... A temu facetowi źle się z oczu patrzy.
    - Fajnie, że podszedłeś. Co słychać? - zapytała Lola i wyglądało na to, że zupełnie zapomniała o Isco.
    - Nic nowego. Czekałem wtedy na ciebie, ale nie pojawiłaś się.
    - Przepraszam, ale grałam z przyjaciółmi w butelkę - uśmiechnęła się lekko.
    - Nie szkodzi. - odparł i usiadł obok na piasku. - Jak wam mijają wakacje?
    - Wyśmienicie. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem i się podniosłam. Zaczęłam składać swój koc i rzeczy.
    - Gdzie ty idziesz? - zdziwiła się blondynka.
    - Głowa mnie rozbolała. - skłamałam. - Wracam do hotelu. - dodałam i już mnie nie było. Lola nim też się zachwyca, ale on mi się jakoś nie podoba!
     Chwilę później już byłam w naszym pokoju. Odłożyłam koc i swoją torbę na fotel. Już miałam zdejmować swoje pareo i udać się do łazienki by wziąć prysznic, usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i otworzyłam. Ten obrazek jakoś mnie ani nie zdziwił, ani nie zaskoczył.
    - Cześć! - wyszczerzył się Bartra i wszedł do pokoju. - Co tam? Gdzie nasza blondyneczka? - zapytał. Po chwili w pokoju zjawiła się reszta.
    - Właśnie.. Gdzie Lola? - dodał Isco.
    - Ładnie wyglądasz - powiedział Thiago i puścił do mnie oczko.
    - Dzięki. - odpowiedziałam niepewnie. - Lola została na plaży.
    - Sama? - zapytał Alvaro i usadowił się na drugim fotelu.
    - Nie, jakiś Noel z nią siedzi. - skrzywiłam się.
    - Noel? Ten koleś z plaży? - dopytywał Marc. - Isco, masz rywala! - poklepał go plecach, jednak Alarcon nie odpowiedział.
    - A my mamy dla was nagrodę - uśmiechnął się lekko Martin.
    - Nagrodę? Dla nas? Za co? - zdziwiłam się.
    - Za bycie grzecznymi pacjentkami - odpowiedział mi Thiago.
    - Ale Lolę to ominie - mruknął Isco.
    - Nie wiem co wymyśliliście, ale ja z wami sama nie chcę przebywać. Tak czy siak, powiedzcie co to za nagroda?
    - To tylko zaproszenie na jacht - powiedział spokojnie Cristian. - Będzie fajnie, zobaczysz!
    - Jacht? Brzmi ciekawie, ale i tak zadzwonię po nią. - zaśmiałam się i sięgnęłam po swój telefon. Wybrałam jej numer i czekałam aż w końcu odbierze. Spróbowałam dwa razy, ale na próżno. - Czemu nie odbiera? - pomyślałam głośno.
    - Może jest zajęta swoim nowym kolegą? - zapytał jadowicie Isco.
    - Kogoś tu zazdrość zżera. - zauważyłam z uśmiechem.
    - I to jaka! - wyszczerzył się Marc
    - Nie, wcale nie - odpowiedział pewnie. - Możemy się już zbierać? - zapytał po chwili i spojrzał na resztę piłkarzy.


LOLA

    Świetnie rozmawiało mi się z Noelem, ale musiałam wracać, bo nie chciałam, aby Cristina siedziała sama w pokoju. W końcu to miały być nasze babskie wakacje! Dowiedziałam się, że Noel również jest tutaj na wakacjach razem ze swoimi znajomymi z Nowego Jorku! Nie spodziewałam się tego.
    Brunet odprowadził mnie pod hotel, gdzie wymieniliśmy się swoimi numerami. Noel był bardzo sympatyczny i na dodatek mieszka w tym samym mieście, co ja! To nie może być przypadek, prawda?
    Wparowałam uśmiechnięta do pokoju, gdzie zastałam swoją przyjaciółkę w towarzystwie piłkarzy. Dlaczego mnie to nie zdziwiło?
    - Cześć i czołem! - przywitałam się.
    - Czemu nie odbierałaś? - zapytała szatynka.
    - Miałam wyciszony telefon, zauważyłam je jak byłam już pod hotelem, a co tam?
    - Nic. Zabieramy twoją przyjaciółkę na jacht - powiedział Isco. Wyglądał jakby był zły.
    - Ciebie też oczywiście, moja piękna! - dodał Marc i przytulił mnie.
    - To w końcu tylko Cristinę czy mnie też? - zapytałam zdezorientowana, patrząc na Isco. O co znów mu mogło chodzić?
    - Jeśli chcesz, to też możesz - odpowiedział.
    - Chyba jednak ktoś nie chce bym tam była. I tym kimś jesteś ty - warknęłam, nie patrząc na niego. Zrobiło mi się trochę smutno, bo przecież przez ostatnie kilka dni wydawało mi się, że ciągnie nas do siebie, a on teraz mówi takie rzeczy.
    - Powiedziałem, że jeżeli chcesz to też możesz, prawda? - uniósł głos.
    - Zostawmy ich może samych? - zaproponował Ignacio.
    - Żeby sobie do gardeł powskakiwali? - Martin przewrócił oczami.
    - Tak czy siak, zbieracie się obie i za góra piętnaście minut widzimy was na dole. - odezwał się Thiago i spojrzał na Isco, po czym wskazał na drzwi.
    - O co mu chodzi? - zapytałam, kiedy wyszli.
    - Tak zareagował na Noela? - Cristina bardziej stwierdziła niż zapytała.
    - Dobrze wiedzieć, że jest zazdrosny - wyszczerzyłam się i zajrzałam do mojej walizki. - Muszę się przebrać.
    - A ja w końcu iść pod ten prysznic! - powiedziała i zniknęła. Co ja mam ze sobą wziąć na taki jacht? A w co się ubrać?!
    Wygrzebałam z walizki nowe bikini oraz jakąś sukienkę i poczekałam, aż Cris wyjdzie z łazienki. Do torby wrzuciłam okulary przeciwsłoneczne, ręcznik i jakiś krem na słońce. Również wzięłam szybki prysznic i byłam gotowa na ten jacht. Tylko nie byłam do końca pewna czy powinnam tam być. Isco na pewno się to nie spodoba, ale chyba powinnam mu wytłumaczyć, że z Noelem tylko rozmawiałam.
    Kiedy moja przyjaciółka również się przebrała i była gotowa, zeszłyśmy na dół. Czekała tam na nas już ta banda piłkarzy. Szybko podeszłam do Isco.
    - Ja z nim tylko rozmawiałam - powiedziałam i czekałam na jego reakcję. Nie powiedział nic, tylko podał mi swoją dłoń, którą szybko złapałam.
    - Możemy iść? - zapytał wyraźnie podekscytowany Marc.
    - Chodźmy. - odezwała się Cristina i po chwili została przepuszczona w drzwiach przez Thiago, który prawie pożerał ją wzrokiem.
    - Już się nie mogę doczekać. - znów usłyszeliśmy głos Bartry.
    - Ciebie to trzeba będzie pilnować żebyś nam się tam nie utopił! - zaśmiał się Vazquez.
    - Żebyś ty się czasem nie topił! - odgryzł mu się obrońca.
    - Ogoliłeś się - powiedziałam do Isco. Zauważyłam to dopiero teraz, kiedy lekko musnął moje usta swoimi.
    - Bo mówiłaś, że cię drapię po szyi - odpowiedział z uśmiechem.
    - Ojejciu.. Jakie to słodkie - usłyszałam obok siebie głos Bartry. Czy on musi wszystko komentować?!
    Po kilku minutach doszliśmy już do przystani. Chłopcy się postarali, bo jacht były ogromny! I tylko do naszej dyspozycji, co mnie bardzo ucieszyło. Nikt nie będzie nas podglądał!
    Ściągnęłam z siebie sukienkę i zostałam w samym bikini. Musiałam się trochę opalić! Oczywiście czułam na sobie spojrzenia chłopaków, ale nic sobie z tego nie robiłam.
    - Cris, posmarujesz mnie kremem? - zapytałam przyjaciółki.
    - Myślę, że ktoś inny zrobiłby to lepiej. - zaśmiała się i spojrzała na Isco. Zareagował automatycznie, podnosząc głowę i spoglądając na mnie.
    - Ale ty jesteś pomocna. Zapamiętam to sobie - puściłam do niej oczko i zwróciłam się do Alarcona. - Mógłbyś? - wskazałam na tubkę kremu.
    - Jasne. - podszedł do mnie i chwycił za tubkę. Zauważyłam uśmiech na twarzy przyjaciółki i to, że pokręciła głową.
    - Co będziemy tutaj robić? Macie jakieś plany? - zapytałam reszty chłopaków.
    - Mam karty! - powiedział wesoło Marc. - Możemy pograć w pokera, co nie?
    - I znowu przegrasz całą forsę - odpowiedział mu ze śmiechem Isco.
    - Ale ja nie umiem grać w pokera - mruknęłam i poczułam, jak Isco rozciera krem na moich plecach. Robił to tak delikatnie, że odpływałam!
    - To połączymy się w dwójki - mruknął Thiago.
    - Ja też nie potrafię! - dołączyła się Cristina.
    - No to faktycznie, grajmy po dwoje. - zauważył Tello.
    - Ale nie jest nas parzyście. - jęknął Marc.
    - Więc ty grasz sam. Lepiej żebyś przegrał tylko swoją forsę niż jeszcze kogoś innego. - zaśmiał się Ignacio.
    - Pozwólcie, że przyjmę pod swoje skrzydła Lolę - usłyszałam głos Francisco.
    - Muszę cię ostrzec, że nie potrafię grać w karty - mruknęłam cicho.
    - To nic. Mam trochę kasy, więc nic się nie stanie - odparł i odłożył tubkę z kremem, bo właśnie skończył mnie smarować. - To jak się dzielicie?
    - Ja z Alvaro - powiedział Camacho i usiedli obok siebie.
    - No ja sam - mruknął smutno Marc.
    - Chodź, Martin - Tello powiedział do swojego przyjaciela i wskazał mu miejsce obok siebie.
    - No to Cris z Thiago - uśmiechnęłam się do niej szeroko.
    - Wygramy to. - zaśmiał się Thiago i spojrzał na Cristinę.
    - No chyba nie! Ja to wygram i zgarnę całą kasę. - wyszczerzył się Marc.
    - Widze, że żarty się ciebie trzymają, Bartra - odparł ze śmiechem Alvaro. - Dawaj te karty i zaczynamy grę! - zatarł ręce.
    - Siadaj - powiedział do mnie Isco i zrobił mi miejsce obok siebie. I zaczęliśmy grać..
    Nie wiem czy mieliśmy dobre karty, czy złe... Ja się na tym nie znam. To Isco kierował naszą grą.
    - Wyciąg tą kartę. - wskazał na naszą talię.
    - Którą? - zapytałam.
    - O tą. - zaśmiał się i sam ją wyciągnął i skradł mi całusa.
    - Wygraną mam już w kieszeni - wyszczerzył się Bartra. Wszyscy na niego spojrzeli. - No co? Samemu najlepiej!
    - Powiem ci coś: my już to wygraliśmy! - odpowiedział mu Thiago i wyciągnął kartę z ręki Cris. Najwidoczniej musiała to być dobra karta, bo Isco pokręcił głową.
    - Musimy zabrać kartę - powiedział i znów skradł mi całusa.
    - Zacznijcie grać, a nie ciągle się miziacie, bo faktycznie nawet Bartra was wyprzedzi. - śmiał się Alvaro.
    - No to oczywiste, bo wygram. - uniósł się obrońca.
    - Chciałbyś! - zawołał Brazylijczyk.
    - Przecież nic nie robimy - westchnął Isco, a ja cicho zachichotałam. - Nie moja wina, że dostaliśmy takie karty!
    - Zwalcie na Camacho, bo on je rozdawał. - zaśmiał się Martin.
    - Właśnie! Ignacio zrobił to specjalnie - powiedziałam i spojrzałam na blondyna, który pokazał nam język.
    - Nam idzie dobrze, prawda? - zapytał go Alvaro i przybili sobie 'piątki'.
    - Teraz nasza kolej - powiedział Isco i położył kartę na mały stolik. - Widzicie? Nie idzie nam wcale tak źle - dodał i musnął moje usta swoimi rozgrzanymi wargami.
    - Nie znudziło się wam już to całowanie? - skrzywił się Marc.
    -Moglibyście się od nas odwalić? - warknął Isco.
    - Właśnie! - poparłam go. - Tutaj jest jeszcze jedna para - posłałam przyjaciółce szeroki uśmiech.
    - Miałaś na myśli Bartrę i jego głupotę? - odgryzła się.
    - Ej! Ja wcale nie jestem głupi.
    - Wybacz kochany. - posłała mu całusa w powietrzu.
    - Wybaczam. - wyszczerzył się.
    - Nie.. Miałam na myśli ciebie i twojego kolegę o niebiańskim uśmiechu - odpowiedziałam jej.
    - Ej, ja też mam taki uśmiech! - oburzył się mój partner od kart.
    - Nie masz, słońce - mruknęłam. - Ale za to świetnie całujesz - wyszeptałam i wpiłam się w jego usta.
    - Grajcie, a nie sprzeczajcie się! Ja chcę wygrać! - oburzył się Bartra. Spojrzałam na Cristinę. Siedziała po turecku z wypiekami na twarzy.
    - Przecież i tak nie wygrasz - odpowiedział mu Thiago. - Uwaga, bo chyba mamy wygraną w kieszeni - uśmiechnął się szeroko.
    - Veto! Nie zgadzam się! - mruknął smutny.
    - E tam. My już nie gramy - Isco rzucił nasze karty na bok i chwycił mnie za dłoń. - Idziemy sobie.
    - Gdzie? - zapytałam, marszcząc brwi.
    - Tam, gdzie będziecie mogli się w spokoju miziać - powiedział Alvaro i pokazał mi język.
    - Mam ci go odciąć? - zmarszczyłam brwi.
    - Nie, przyda mi się jeszcze. - zaśmiał się.
    - Wygraliśmy! - zawołał Thiago
    - Gratulacje! - wydarłam się.
    - O matko, wygraliśmy! - Cris ucieszyła się i z tego wszystkiego przytuliła Thiago. Wszyscy byli tym zaskoczeni.. Nawet on!
    - Idziemy? - wyszeptał do mojego ucha Isco. Na jego twarzy dało się zauważyć cwany uśmieszek.
    - Gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam zaczepnie.
    - Zobaczysz - powiedział i pociągnął mnie w stronę kajuty.
    - Ładnie tu - powiedziałam, kiedy rozejrzałam się dokładnie. Isco objął mnie od tyłu i zaczął delikatnie całować moją szyję.
    - Też mi się tu podoba - wyszeptał. Odwróciłam się do niego przodem i ponownie wpiłam się w jego usta.
    Nie wiem dlaczego, ale moje pożądanie sięgnęło zenitu. Kiedy Isco dotykał mojego ciała.. Czułam się jak w niebie. Ściągnęłam z niego koszulkę i zaczęłam całować jego tors. Szczerze mówiąc to robiłam to pierwszy raz w życiu.. Nigdy nie byłam jeszcze tak blisko z facetem.
    - Isco, chodźmy tam - wychrapałam mu do ucha i spojrzałam na łóżko. Byłam zdziwiona, że mieli tu łózko, ale skoro już było, to pomyślałam, że moglibyśmy je wykorzystać..
    - Jesteś tego pewna? - zapytał patrząc w moje oczy. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się słodko.
    Isco zabrał mnie na ręce i delikatnie położył na łóżku. Szybko pozbył się górnej części mojego stroju i zaczął bawić się moimi piersiami. Z moich ust wydarł się cichy jęk. Musiałam się pilnować, bo na górze została moja przyjaciółka z resztą piłkarzy. Nie chciałam, aby nas zastali. Nie tutaj!
    - Jeśli zmienisz zdanie, to daj znać a przestanę - powiedział Isco i zsunął z siebie swoje spodenki.
    - Nie zmienię - powiedziałam poważnie i przyciągnęłam go do siebie.
    Łatwo się domyślić co było dalej. 


***

Rozdział dedykuje Kai, która siedzi obok mnie :D Kocham Cię najgłupszy człowieku na świecie ♥

Tak sobie teraz to czytam i się śmieje, bo ten pomysł z jachtem chyba nie był najlepszy :D

Coppernicana czeka na Thiago, bo już za Nim tęskni! 

sobota, 14 września 2013

Szósty: Chrapiesz w nocy?

 ISCO

  Wróciłem razem z Thiago i Bartrą do hotelu. Przez całą drogę rozmawialiśmy trochę o wakacjach, piłce, ale omijaliśmy temat dziewczyn. Wszyscy wiedzieliśmy, że to Thiago i ja najbardziej jesteśmy zainteresowani dziewczynami. W pokoju czekali już na nas pozostali piłkarze, którzy byli już przebrani i właśnie zamawiali coś do jedzenia.
   - I jak tam? Dziewczyny odprowadzone? - zapytał Ignacio, poruszając zabawnie brwiami. Skarciłem go spojrzeniem i wszedłem do łazienki.
 Po kilku minutach usiadłem na łóżku i przeczytałem wiadomość od Loli ''Nie mogę dzisiaj, bo źle się czuje. Przepraszam :) Lola''. Było mi trochę przykro, ale rozumiałem to. Pewnie się przeziębiła razem z Cristiną.
   - Zaraz będziemy mogli zejść na obiad - zakomunikował Tello, który głaskał się po brzuchu. - Ale jestem głodny - dodał.
   - Ja też - uśmiechnąłem się lekko, bo właśnie poczułem w brzuchu głód. Od wczoraj wieczora nic nie jadłem, tylko wlewałem w siebie alkohol, więc wcale nie dziwiłem się mojemu żołądkowi.
   - Muszę ci powiedzieć, że ta Lola jest całkiem niezła - puścił do mnie oczko, a we mnie się zagotowało. Jednak nie dałem tego po sobie poznać.
   - Może - mruknąłem i spojrzałem na Thiago, który był wyraźnie zamyślony. Może myślał o Cris?
   - Będę chory - usłyszałem głos Bartry. Nie dziwię się, skoro wpakował się do wody! I to jeszcze z własnej woli! - Apsik - psiknął i usiadł obok mnie. - Trzeba mi kupić jakieś leki.
   - Wiem! - krzyknąłem, a cała reszta się na mnie spojrzała. - Lola mi napisała, że nie da rady dziś wyjść na kolacje, bo jest chora. Może wybierzemy się do nich z lekarstwami? - zapytałem z uśmiechem i znów spojrzałem na Brazylijczyka. Również uśmiechnął się szeroko i pokazał mi uniesiony kciuk.
   - To zjemy coś i pójdziemy do jakieś apteki, ok? - zapytał Cristian.
   - Dobra - odpowiedział Thiago, wyraźnie zadowolony.
   - Ja zostanę tutaj - powiedział Martin.
   - I ja też - mruknął Ignacio. - Musimy zadzwonić do swoich dziewczyn - puścił mi oczko.
   - Może ty też powinieneś, Tello? - zaproponowałem mu, jednak ten machnął ręką. Nagle zaczął mnie denerwować.. Może ja już popadam w jakąś paranoję? On tylko powiedział, że blondynka jest nawet niezła i tyle, a ja jak zwykle sobie coś dodaje.
  Wczorajsza gra w butelkę i dzisiejszy poranek uświadomił mi, że Lola cholernie mi się podoba. I chociaż jest ona troszkę niedostępna to ja i tak będę próbował się z nią umówić. Martwi mnie tylko to, że mieszka w Nowym Jorku, ale mogłaby przecież tutaj przyjeżdżać i mnie odwiedzać.. Ja też mam przecież czasem wolne i chętnie bym do niej poleciał. Jednak do tego to jeszcze dużo czasu.
   - Isco, nie myśl tyle, bo myślicielem zostaniesz - powiedział Bartra, który poczochrał mnie po włosach.
   - A ty się nie mądruj - pokazałem mu język i wystukałem wiadomość do blondynki: ''Zdrowiej, piękna :)''. - Idziemy do tej restauracji? - zapytałem, a reszta pokiwała głowami.

THIAGO

   Po obiedzie od razu wyszliśmy z naszego hotelu i znaleźliśmy aptekę. Kupiliśmy różnorakie leki na przeziębienie i ruszyliśmy w kierunku hotelu, w którym mieszkały Cristina i Lola. Stwierdzam, że Isco wpadł na idealny pomysł z tymi odwiedzinami u chorych. Przynajmniej znów mogłem zobaczyć szatynkę. Utkwiła mi w głowie i nie chce wyjść. Ale nawet i nie chcę żeby wychodziła. Jest śliczna i ma wspaniały charakter. Tylko szkoda, że ma tego chłopaka. Obiecałem sobie, że nie zrobię nic przeciwko jej woli. Nie chcę żeby mnie znienawidziła! 
 Wkroczyliśmy do wysokiego budynku. Alvaro chciał iść do recepcji i zapytać o pokój, ale Isco kiwnął ręką i powiedział, że wie gdzie iść. Ciekawy jestem skąd? Pierwszy wsiadł do windy i nacisnął guzik, później pierwszy z niej wyszedł i prowadził nas pod drzwi pokoju Hiszpanek. Zapukałem.
   - Tak? - usłyszeliśmy zachrypnięty głos Cristiny. 
   - Obsługa hotelowa. - zawołał inteligentnie Cristian. Cisza. W końcu tupot stóp. Drzwi się otworzyły, a w progu pojawiła się szatynka w dresach i z chusteczką higieniczną w dłoni. Była zaskoczona naszym pojawieniem się. 
   - Co wy tu robicie? - zdziwiła się. 
   - Mamy lekarstwa dla chorych. - Alvaro podniósł do góry siatkę z lekami, którą trzymał w ręce. 
   - Czyli dla mnie też. - odezwał się Marc i nie czekając na zaproszenie wpakował się do ich pokoju. Wskoczył od razu do łóżka, na którym leżała blondynka. 
   - Bartra, a ty co tu robisz?! - krzyknęła, a Cristina wtedy zaprosiła nas do środka. 
   - Jestem chory, tak jak wy, więc też chcę być niańczony przez chłopaków! - powiedział. Jeny, ten to zawsze musi być ten najbardziej poszkodowany! 
   - Ciekawe kto wpadł na taki pomysł, by wrzucić mnie pierwszą do wody? - zadrwiła Cris. 
   - Cichaj! Bartra z Isco i Tello to wykonali, więc wina spada na nich! - wychrypiała Lola i kichnęła. Cristina usiadła na rogu swojego łóżka, a tuż obok niej Alvaro. Isco usiadł w nogach u Marca i Loli, a ja na fotelu. Chciałem usiąść na miejscu Alvaro, ale nie! Trzeba się powstrzymać. - Ale tak na serio, to po co tu przyszliście? - zapytała Lola, wpuszczając Marca pod kołdrę. Również była ubrana w dres, ale czerwony.
    - Tak na serio, to sprawdzić jak się czujecie. - zaśmiał się Isco i zaczął grzebać w torbie z lekarstwami. - Tabletki, syropy... - wyliczał.
    - Jak miło - uśmiechnęła się do niego i psiknęła. - Przyda nam się, nie? - zwróciła się do swojej przyjaciółki.
   - Mi też - dodał Bartra, któremu najwidoczniej pasowało łóżko Loli.
   - Przyda się, przyda. - powiedziała Cristina i teraz to ona kichnęła.
   - Aleście się obie zaprawiły. - pokręciłam głową.
   - Nie zapominajcie o mnie! - jęknął Marc.
   - No przecież! Jakże moglibyśmy o tobie zapomnieć?! - naśmiewał się Cristian.
   - No bo biedaczek też jest chory - Lola zaśmiała się i przytuliła go. - No, Isco, pokaż co tam masz - spojrzała na niego.
    - Wiele rzeczy... - mruknął, a ta obrzuciła go karcącym spojrzeniem. Jak na moje oko to te ich podchody były po prostu zabawne. - No dobra, to może syrop na początek?
   - Ale owocowy! Innego nie lubię - odparła i odkryła się. - Cris, chodź, dostaniemy trochę syropku od doktorka - zaśmiała się i puściła jej oczko.
   - I znowu o mnie zapomnieliście - westchnął Bartra, który wyskoczył pierwszy z łóżka i ustawił się przed Alarconem.
    - No, ale nie zapominaj, że to damy mają pierwszeństwo. - wtrącił Vazquez.
   - Właśnie, poczekaj na swoją kolej. - zaśmiał się Isco i wyprzedził go, stając obok dziewczyn.
   - Idź ty pierwsza - powiedziała Lola i popchnęła swoją przyjaciółkę. Ta spojrzała się na nią dziwnie i uśmiechnęła szeroko.
   - Przecież cię nie otruje - Isco puścił do niej oczko i otwarł syrop. - Dobra, jedną łyżeczkę teraz a drugą po kilku godzinach.
   - I jak? - zapytała Lola, gdy Cris przełykała to ohydztwo. Po czym stwierdziłem, że ohydztwo? Ledwo powstrzymała się od skrzywienia.
   - Dobre. - odparła i odeszła.  
   - Owocowe? - upewniła się Lola, a tamta skinęła głową i uciekła do łazienki. - Ej, to chyba to nie jest dobre - powiedziała Lola i spojrzała na Isco. - Jeśli dasz mi jakieś świństwo, to cię zabije - wbiła w jego klatkę piersiową swój palec.
   - Jasne, słońce - odpowiedział i posłał jej szeroki uśmiech. - Zamknij oczy i otwórz buzię.
   - Ja też będę musiał zamknąć oczy?! - zapytał z przerażeniem Bartra.
   - Tak, ty w szczególności. - Isco przewrócił oczami i nalał kolejną porcję na łyżkę. - No to za... Za kogo chcesz wypić? - zwrócił się do blondynki.
   - Ja chcę za Ninę! - wykrzyknął Bartra.
   - Jaka znowu Nina?! - z łazienki właśnie wyjrzała Cristina, w trakcie czyszczenia zębów. Nawet i wtedy wyglądała idealnie.
   - Jego pupil. Suczka. - odpowiedziałem.
   - Boże, koty, psy... Zaraz się okaże, że inni hodują chomiki i rybki! - powiedziała ironicznie Lola.
   - Ej, ja też mam psa! Messi się wabi. - uniósł się Isco. - Z resztą Cristian ma aż trzy. Thiago też ma.
   - Tylko, że bardziej to one chyba należą do mojego rodzeństwa niż do mnie. - zaśmiałem się.
   - Dobra, Lola pij to lekarstwo. - pośpieszał ją Marc. - Ja też chcę!
   - Dobra - powiedziała i zamknęła te oczy. Isco wpakował jej do buzi łyżkę z syropem, który po chwili wylądował na koszulce Hiszpana, bo blondynka go wypluła. - Miał być owocowy! - krzyknęła.
   - Dzięki za koszulkę - westchnął i ściągnął ją z siebie.
   - Isco to golas - wyszczerzył się Bartra i wypił syrop prosto z buteleczki. Jemu zasmakował!
   - Może chcesz jakąś moją bluzkę na zadośćuczynienie? - wyszczerzyła się Lola.
   - Mam łazić w damskich fatałaszkach?! Nigdy! - odparł Francisco.
   - Czemu nie! Tak Isco, załóż jej bluzkę! - Marc zaczął skakać.
   - Ej, czy on czasem się czegoś nie naćpał? - z łazienki wyszła Cristina, dziwnie przypatrując się Bartrze.
   - Nie - Alvaro pokręcił głową. - On jest taki cały czas - wyszczerzył się do nas.
   - Dobra, może obejrzymy jakiś film? - zaproponował Isco i położył się na łóżko Loli.
   - Pewnie, ale ty oglądasz na balkonie - powiedziała blondynka i próbowała go wyrzucić, jednak Isco nawet nie drgnął. W końcu się zdenerwował i powalił ją na łóżko obok siebie.
Bartra oczywiście musiał się wewalić do nich na trzeciego, bo przecież nie przeżyłby! Zanim włączyli film musiałem jeszcze wyjść do łazienki. Gdy wróciłem, fotel na którym siedziałem był przesunięty na środek, a na nim rozwalił się Tello. Super. Rozejrzałem się. Jedynie było miejsce obok Cristiny, na jej łóżku, gdzie w nogach leżał sobie Alvaro. Raz się żyje, najwyżej mnie skopie z łóżka. Niepewnie podszedłem i ułożyłem się z kraju. Nawet nie spojrzała, ale usłyszałem jak przełknęła ślinę.
   - To co w końcu oglądamy? - zapytał Isco.
   - Byle nie horror, bo będę musiała wyciągnąć mojego misia, by się przytulić - powiedziała Lola.
   - Masz się do kogo przytulać - westchnęła Cris i spojrzała na Isco, który uśmiechnął się szeroko.
   - Właśnie, słońce! - powiedział i przygarnął ją do siebie. - My się tutaj poprzytulamy, a Bartra pójdzie sprawdzić czy go nie ma u nas w hotelu.
   - No wiesz co, Isco? - powiedział smutno Marc. - Jestem chory a ty do mnie z takimi słowami!
   - Dobra, przestańcie gadać, tylko włączcie coś - odezwała się Lola.
   Włączyli film. Minęła chwila, a według mnie nic się tam nie działo. Takie filmy na mnie nie wypływały. Spojrzałem na Cristinę. Kurczowo ściskała poduszkę. Przysunąłem się kawałek. 
   - Wcale nie jest straszny. - szepnąłem, a ona na mnie spojrzała. 
   - Właśnie, że jest. - kiwnęła głową. 
   - Boisz się? 
   - Nie lubię horrorów. - stwierdziła. 
   - Moje ramię zawsze służy pomocą. - uśmiechnąłem się. 
   - Nie będzie tak źle. - powiedziała i wbiła wzrok w ekran. Wtedy nagle na ekranie pojawiła się jakaś zjawa, duch... Nie wiem co to było, ale podziałało na dziewczyny. Usłyszeliśmy pisk Loli, a ja poczułem jak silne palce ściskają moje ramię. Spojrzałem na szatynkę. 
   - Jednak się przydaję. - powiedziałem zadziornie. Ta tylko zawstydzona odwróciła głowę, a to dopiero początek filmu...

LOLA

  Film był tak straszny, że ciągle krzyczałam i przytulałam się do półnagiego Isco. Jemu to pasowało, bo ciągle się uśmiechał, jednak mnie wcale do śmiechu nie było. Bałam się i to jeszcze jak, chociaż miałam obok siebie dwóch facetów! Po jednej stronie Isco, a po drugiej Marca, który również szeroko się uśmiechał.
  Cristina siedziała obok Thiago i wyglądała na przestraszoną. Nie byłam pewna, czy to z powodu filmu, czy może z powodu Alcantary.
Kiedy na ekranie pojawiła się jakaś straszna zjawa wtuliłam się mocniej w Isco i zamknęłam oczy. Pod ręką czułam jego miękką skórę i moje zmysły szalały. A na dodatek tak pięknie pachniał.. Męskie perfumy zawsze robiły na mnie wrażenie.
   - Boje się - wyszeptałam i poczułam, jak całuje czubek mojej głowy. To było bardzo miłe.. I słodkie. Spojrzałam na niego i ulokowałam swój wzrok na jego ustach. Tak bardzo chciałabym go pocałować.. Jednak to byłby znak, że mi się podoba i chce czegoś więcej. A ja nie mogę tego zrobić, nie mogę dać mu tej nadziei.
   - Dlaczego mi się tak przyglądasz? - usłyszałam jego głos i spuściłam swój wzrok. - I tak widziałem - dodał po chwili mojego milczenia.
   - Po prostu nie chce patrzeć na ten przerażający film.
   - Mam go wyłączyć? - zapytał.
   - Nie, bo nie będę miała wtedy powodu, aby się do ciebie przytulać - powiedziałam poważnie i zrobiłam to. Tak, pocałowałam go i wcale nie czułam się źle. Jego lewa dłoń wylądowała na moim biodrze, a druga na policzku. Ja nie pozostałam mu dłużna i objęłam jego szyję.
Nie przeszkadzało mi to, że pewnie teraz wszyscy się na nas patrzą. Liczył się on.. No dobra, liczyły się jego usta i język, który delikatnie jeździł po moim podniebieniu.
   - To było.. - wychrypiał, kiedy skończyliśmy nasz namiętny pocałunek.
   - Cudowne - dokończyłam za niego z szerokim uśmiechem. - Ale możemy udawać, że to był przyjacielski pocałunek? - wyszeptałam mu do ucha.
   - Jeśli dostanę jeszcze jednego przyjacielskiego całusa - odpowiedział, a ja ponownie wpiłam się w jego usta. Po całym moim ciele przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
   - Mam to na telefonie - usłyszałam głos Batry i szybko odsunęłam się od jego przyjaciela.
   - Zostaw ich w spokoju - powiedział Alvaro, który właśnie zorientował się, że Marc nas nagrywa.
   - Ej, to nie jest fair - wyjęczałam.
   - Daj spokój - powiedział Isco i przyciągnął mnie do siebie. - Oglądamy dalej film - dodał. Po chwili to on mnie pocałował. I tak wyglądało nasze oglądanie filmu.

CRISTINA

  Nie lubiłam horrorów i koniec kropka! To, że ścisnęłam jego ramię było normalną reakcją na strach. Zamiast Thiago mógł tam leżeć którykolwiek, a zachowałabym się tak samo. Chyba... Tak myślę...
Po chwili usłyszeliśmy głos Marca, który chwalił się, że coś nagrał. Rozchodziło się o Isco i Lolę, ale o co dokładniej? Szturchnęłam Alvaro, a ten spojrzał na mnie pytająco. 'O co chodzi?' - wyczytał z mimiki mych ust. 
   - Całowali się. - szepnął i wrócił do oglądania. Spojrzałam w stronę drugiego łóżka. Czy ja po raz enty mam powtarzać, że nie rozumiem swojej przyjaciółki? Okay, ogólnie to rozumiem, ale nie w wątku z Alarconem.
   - Jak myślisz, będą razem? - zapytał szeptem Thiago. Popatrzyłam na niego, on robił to samo i czekał na odpowiedź. 
   - Lola się zarzeka, że nie chce mu robić nadziei.
   - Marnie jej to wychodzi. - stwierdził. - No nic, a jak film? 
   - Znasz odpowiedź. - przewróciłam oczami i spojrzałam na biały sufit. Chwilami tylko spoglądałam w kierunku ekranu. Przyznam, że już zasypiałam, a na dodatek z głośników płynęła wolna i lekko przerażająca muzyka. Już mi się oczy zamykały, kiedy... Jakiś damski pisk. Zerwałam się i znów złapałam za ramię Alcantary. 
   - Jeżeli tak bardzo chcesz, to nie musisz jej już puszczać. - powiedział z uśmiechem. W tym momencie w głowie miałam dwa głosy. Jeden, żeby go puścić, bo co będzie gdyby, nie daj Boże, Tyler się o tym dowiedział, a drugi bym pozostała przy Thiago.
   - Chrapiesz w nocy? - wypaliłam nagle, a ten pokręcił głową. - Dobranoc. - szepnęłam i mocniej wtuliłam się w to jego ramię. Z jednej strony nie chciałam żeby tu był, ale z drugiej ciągnęło mnie do niego. Tylko będę spała bardzo blisko niego, z resztą już po raz drugi... To nie zdrada ani grzech. 
   - Miłych snów. - szepnął i poczułam jak odgarnia włosy z mojego policzka. Nie otwierałam już oczu. Nie chciałam. Byle by już tylko zasnąć.
_____________________________________
Końcówka słodka, nie? :D

Ja sobie leżę, odpoczywam po męczącym tygodniu w szkole, a Monika śle Wam pozdrowienia z pracy i jara się uśmiechem Isco! :D

sobota, 7 września 2013

Piąty: Kobiety lecą na tego idiotę!

  LOLA

  Obudziły mnie promienie słońca, które ogrzewały moją twarz. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz Isco. Zaraz, Isco?! Dlaczego ja spałam razem z nim?! Wstałam i rozejrzałam się dokładnie. Widocznie musieliśmy być tak pijani, że zasnęliśmy na plaży. Niedaleko nas leżał Marc przytulony razem z Martinem i Tello, a obok nich Ignacio z Alvaro. Kilka metrów dalej spała Cris przytulona do Thiago. A podobno jest zajęta, nie? A to dobre!
Spojrzałam na Francisco, który jeszcze spał. Muszę przyznać, że wyglądał słodko, bo uśmiechał się przez sen. Ciekawe co mu się śniło.. Obok niego leżał mój biały gorset, o którym całkowicie zapomniałam. Jak ja mogłam zasnąć z nim w samym staniku i spodenkach?! To przez ten alkohol, to jest pewne.
 Zabrałam swoją rzecz i podeszłam bliżej wody, by zamoczyć sobie nogi w morzu i założyć gorset. Niestety było mi ciężko, bo guziczki znajdowały się z tyłu.
   - Cholera - zaklęłam cicho i spojrzałam na morze. Widok był naprawdę cudowny.
   - Ja to zrobię - usłyszałam za sobą męski głos. Na początku się wystraszyłam, ale rozpoznałam owego mężczyznę. To był Isco.
   - Przestraszyłeś mnie - powiedziałam i podałam mu gorset. Kiedy dotknął mojej skóry to poczułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Ten facet miał w sobie coś takiego, co mnie to niego ciągnęło.
   - Przepraszam. Nie chciałem - odpowiedział i zapiął gorset. - Dlaczego mi uciekłaś? - wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował mnie delikatnie w szyję.
   - Nie uciekłam. Po prostu musiałam się rozejrzeć za Cris.
   - Zaopiekował się nią Thiago - mruknął i stanął naprzeciwko mnie.
   - A ty mną? - zapytałam nieśmiało, spoglądając na jego uśmiechniętą twarz.
   - Uratowałem cię przed Bartrą - wyszczerzył się i spojrzał na swojego kumpla z reprezentacji. Marc spał jak dziecko.
   - To chyba będę musiała ci podziękować.
   - Chyba tak.
   - Więc dziękuje - powiedziałam i pocałowałam go w zarośnięty policzek. Uśmiechnął się szeroko i przygarnął mnie do siebie.
   - Wystarczy, że pójdziesz ze mną na kolacje.
   - Możemy się wybrać dzisiaj wieczorem. Wybierzcie jakąś dobrą restauracje - uśmiechnęłam się lekko.
   - Chce iść z tobą sam na tą kolację, a nie resztą bandy - mruknął.
   - Czyli mam pójść z tobą na randkę? - zapytałam, przechylając głowę w bok. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Isco - zaczęłam mówić pod nosem.
   - Nie musimy tego nazywać randką. Po prostu pójdziemy na kolacje - nalegał.
   - Słuchaj, ja nie chcę byś myślał, że z tego coś może być. Spędzam tu dwa tygodnie i wracam do domu.
   - Do Nowego Jorku? - zapytał smutno.
   - Tak - pokiwałam twierdząco i spojrzałam w jego oczy. Były smutne i zrobiło mi się go żal. - Ale możemy pójść na przyjacielską kolację.
   - Lepsze to niż nic - uśmiechnął się i pocałował mnie. Tak, znowu! Czy on nic nie zrozumiał? Przed chwilą powiedział, że nic z tego nie będzie, a ten dalej swoje. Jednak ja wcale nie byłam lepsza, bo oddawałam mu każdy pocałunek i pragnęłam więcej i więcej. - Czy tak całują się przyjaciele? - wyszeptał mi do ucha.
   - Przestań, Isco - warknęłam i spojrzałam na niego poważnie. - Nigdy więcej tego nie rób - dodałam dobitnie.
   - Przyjdę po ciebie koło 19 - uśmiechnął się szeroko i odszedł.
   - Dupek. Pieprzony dupek - powiedziałam sama do siebie.
   - Ale ślimak! - zawołał radośnie Bartra, który już się obudził. Latał po plaży jak nowo narodzony. A chyba nie muszę wspominać, że wczoraj wlał w siebie najwięcej?
   - Nie interesuj się, Bartra - usłyszałam jeszcze głos Isco i wróciłam do reszty.

CRISTINA

 Obudziły mnie jakieś krzyki. Dokładniej najpierw głos Marca, a później Isco. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Zobaczyłam nagi i ciemny tors, na którym trzymałam dłoń. Przesunęłam ją lekko. Stwierdziłam, że ciało miał idealne, ale szybko się skarciłam. Zauważyłam jednak, że na jego skórze odcisnęły się koraliki z mojej bransoletki. Zaraz... Cristina ogarnij otoczenie! Spałam przytulona do Thiago, który był bez koszulki, bo stracił ją jako fant, w pytaniu o jego byłą dziewczynę. Ciekawiła mnie jego odpowiedź, ale niestety jej nie usłyszałam. Czułam się tak trochę dziwnie, przytulając się do obcego faceta, nie swojego! Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, a co dopiero jak?! Dlaczego ja spałam przytulona do niego?! Wczoraj jednak mi zaimponował. Myślałam, że zatłukę Lolę, gdy nakazała mu mnie pocałować, a on po prostu ucałował wierzch mojej dłoni. Czyli nie jest ostatnim draniem, który tylko czyha na okazję? Delikatnie się od niego odsunęłam i podniosłam. Poczułam ból głowy, ale to normalne po takiej ilości alkoholi, którą wypiłam wczoraj. Rozejrzałam się. Alvaro, Cristian, Martin i Ignacio jeszcze spali na piasku, a Bartra zachowywał się dziwnie... Stał uśmiechnięty i gapił się w stronę morza. Spojrzałam tam. Właśnie Lola i Isco przybliżali się do nas. Faktycznie, nie było ich tu. 
   - Co się tak szczerzysz? - zwróciłam się do Marca, rozmasowując sobie dołeczki skroniowe. 
   - Bo się pocałowali. - zaśmiał się. 
   - Serio? - otworzyłam szeroko oczy, a tamten nadal się szczerzył. - Marc, masz coś do picia? - jęknęłam, a ten zaczął sprawdzać czy jakaś puszka czasem nie jest jeszcze pełna. - Ale coś nie procentowego? 
   - O! Masz szczęście. - dorwał worek, który stał niedaleko. W nim były trzy butelki wody mineralnej. Czyli chłopcy, którzy nas wczoraj zaopatrzyli, pomyśleli o skutkach. Podał mi jedną z nich. 
   - Dlaczego ty tak się uśmiechasz? Powinieneś tu zgonić najbardziej. - powiedziała Lola i usiadła obok mnie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. 
   - On ma za bardzo zryty łeb, żeby mieć kaca. - Isco sięgnął po drugą butelkę. 
   - Akurat z tym się z tobą zgodzę - przytaknęła blondynka. - Obudzimy resztę? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy. - Proponuje wrzucić któregoś do wody!
   - O tak! - zapiszczał Marc.
   - Ty naprawdę jesteś rąbnięty. - zaśmiałam się i pokręciłam głowę. - No to którego proponujecie?
   - Gdyby Isco spał, to proponowałabym jego, ale.. - ucięła, kiedy zobaczyła minę Hiszpana. - No co się tak patrzysz? - zwróciła się do niego, jednak ten nic nie odpowiedział. - Może Thiago? 
   - Czemu akurat jego? - zmarszczyłam czoło.
   - Dziękuję, że stajesz w mojej obronie. - właśnie w tym momencie się przeciągnął. Mogłam tego nie mówić!
   - I nici z naszego świetnego planu - westchnął Marc i spojrzał na resztę kumpli. - Może Alvaro?
   - A może ciebie? - zapytał Isco i zrobił głupią minę. - Nikogo nie będziemy wrzucać.
   - Nudzisz - powiedziała Lola i wstała, podchodząc do Marca.
    - Musimy tu posprzątać i wracać. Cała się lepię od tego piasku. Marzę o prysznicu. - schowałam głowę w kolanach, byle by nie patrzeć na Thiago, który siedział tuż obok mnie. Spałam przytulona do niego! Jeżeli Lola choć piśnie słówko Tylerowi... Nie ręczę za siebie.
   - Prysznic, powiadasz? - wyszczerzyła się blondynka. - Marc co o tym sądzisz? - zwróciła się do niego, a ten tylko zatarł ręce.
   - Myślę, że Cris również zadowoli się kąpielą. - wyglądał wtedy dziwne... Dorysować tylko parę różków i jak jakiś szatan. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zaczął się do mnie zbliżać.
   - Chyba nie... - zająknęłam się.
   - Będzie fajnie! - Lola klasnęła w ręce i wyszczerzyła się. - Isco, pomóż koledze! - rozkazała. 
   - Nie! - pisnęłam i wstałam, by przynajmniej spróbować im uciec. Na próżno. Zrobiłam kilka kroków i poczułam, że któryś z nich przerzuca mnie przez swoje ramię. - Błagam, nie! - swoim piskiem obudziłam wcześniej śpiących piłkarzy. - Tylko nie do morza!
   - Cris, przynajmniej nie będziesz się kleiła od piasku! - usłyszałam głos przyjaciółki i śmiech piłkarzy.
   - Ty też chcesz? - zwrócił się do niej któryś.
   - Nie, dzięki!
   - Trudno. I tak do niej dołączysz. - Cristian wzruszył ramionami i ją złapał. Zanim poczułam, że zanurzam się w zimnej wodzie, zobaczyłam jeszcze, że Tello biegnie z Lolą na ramieniu, a za nimi kroczy cała reszta.
   - ZABIJE WAS! - krzyczała Lola, która najwyraźniej również wylądowała już w wodzie. - Isco, odwołuje kolacje! - darła się jak opętana.
   - Ale zabawa - śmiał się Bartra, który sam wpakował się do wody.
   - Kolacja? - zapytałam głośno, wlokąc się już do brzegu, na którym stał Thiago, Martin i Camacho. Byłam cała mokra! Włosy, ubrania... - Isco, zabiję cię! - syknęłam, patrząc w stronę Alarcona. - Ciebie Marc też. Zimno mi. - jęknęłam.
   - Biedactwo. - uśmiechnął się Alcantara i wciągnął na mnie swoją koszulkę, która wcześniej leżała leżała z resztą fantów.
   - Trzeba cię ogrzać. - dorzucił Montoya i razem z Ignacio zaczęli mnie przytulać.
   - Ej, a ja?! - powiedziała Lola, która również wyszła z wody. - Jest mi zimno i jestem zła. Walcie się wszyscy! - krzyczała.
   - Lola, było fajnie! Woda jest taka ciepła! - mruknął Marc i ściągnął mokre rzeczy. 
    - Chodź złośnico! - zaśmiali się Martin z Ignacio i teraz przeszli do niej, mocno ją przytulając.
   - Ej, panowie! Tyle już? - zawołałam z wyrzutem i wtedy poczułam, że ktoś mnie mocno przytula. Ktoś? To był oczywiście Thiago. Nie dość, że czuję jego zapach z koszulki, to czuję całego jego!
   - Cieplej? - zapytał uśmiechnięty, a ja tylko skinęłam głową. Co się ze mną działo gdy był za blisko?! Nie potrafiłam go odepchnąć. Tak nie powinno być!
   - A mnie nikt nie przytuli? - zapytał smutny Marc i udał, że płacze.
   - Sorry, ale ja nie gejem - odezwał się Isco, patrząc jak Ignacio i Martin przytulają Lole.
   - Zaraz musimy wracać, bo jeszcze razem z Cris zachoruje - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
   - Racja. Dobra, to może niech ktoś idzie odprowadzić dziewczyny, a ktoś zostanie i tu posprząta, co? - zaproponował Alvaro.
   - No to ja idę z dziewczynami. - Isco wyszedł z wody.
   - Ja też. - powiedział Thiago i puścił do mnie oczko. Miałam ochotę go za to rąbnąć, ale... Nie potrafiłabym!
   - Ej! Ja też chcę z wami iść! - oburzył się Marc i podbiegł do naszej czwórki.
   - No to my zostajemy i sprzątamy. - westchnął Ignacio.
   - To do zobaczenia w hotelu panowie. - powiedział Thiago i w piątkę ruszyliśmy w stronę większej cywilizacji.
    - Jest mi tak zimno.. Na pewno będę miała gorączkę - mruknęła Lola, podchodząc do mnie i Thiago. - Cris, pogadamy w pokoju, co? - puściła do mnie oczko i spojrzała znacząco na Brazylijczyka. To chyba źle znaczy, co? Mam się bać tej rozmowy z Lolą?
Gdy byliśmy w drodze, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Tyler".
   - Przepraszam. - spojrzałam na towarzyszy i zwolniłam. - Halo?
   - Cześć kochanie, jak tam? - usłyszałam. Co mam mu odpowiedzieć? Że dziwnie się czuję, bo myślę o piłkarzu z Barcelony?!
   - W porządku. Apsik! - kichnęłam.
   - Na pewno? Jesteś chora? - zmartwił się.
   - Jest okay, serio. A to tylko takie lekkie. Zaraz mi przejdzie. - uśmiechnęłam się. - A u ciebie?
   - Też w porządku. Dzwonię, bo tęsknię. - powiedział, a ja wyobraziłam sobie jego skruszoną minkę. Dziwnie się poczułam, on tam tęskni, a ja... Oczywiście też tęsknię, ale do tego śpię sobie w objęciach przystojnego Brazylijczyka.
   - Cristina! Jak kocha to poczeka, chodźże! - krzyknęła Lola i pomachała do mnie.
   - Słyszałeś? Przepraszam cię. Później zadzwonię, okay?
   - Jasne. Pozdrów czarownicę.
   - Tyler!
   - No dobra, pozdrów Lolę.
   - Tyler? - ściszyłam głos.
   - Słucham kochanie.
   - Kocham cię. - powiedziałam, ale to tak bym ja bardziej się w tym przekonała.
   - Ja ciebie też. Zmykaj do niej. Pa skarbie. - mówił.
   - Pa. - rozłączyłam się.
   - Wiedziałam, że dzwonił ten dupek - powiedziała, kiedy do nich dołączyłam.
   - Lola.. - warknęła i spojrzała do mnie. - Pozdrawia cię.
   - A ja go nie - wyszczerzyła się i puściła mi oczko. - Dziękujemy wam za odprowadzenie, ale trafimy dalej same - zwróciła się do piłkarzy.
   - Już? - zapytał zasmucony Marc. - A jakieś osobiste podziękowania dla waszego najlepszego bodyguarda? - wypiął dumnie pierś.
   - A proszę bardzo. - zaśmiała się Lola i pocałowała go w policzek. Poszłam w jej ślady i zrobiłam to samo. - A teraz możecie zmykać. - dodała.
   - Widzisz, Thiago? Kobiety lecą na tego idiotę! - Isco machnął ręką i spojrzał na blondynkę. Zapewne też oczekiwał jakiś podziękowań.
   - Ty dostałeś już dzisiaj buzi - odpowiedziała i chwyciła mnie za rękę. - My spadamy, nie?  
   - Tak. - zdążyłam powiedzieć, a Lola pociągnęła mnie za sobą. Obejrzałam się jeszcze za siebie. Chłopcy tam jeszcze stali i odprowadzali nas wzrokiem. - Lola, jaki buziak i jaka kolacja?
   - Ten dupek znów mnie pocałował! - warknęła wściekła. - I wiesz co? Podobało mi się - przygryzła wargę.
   - Więc zgodziłaś się na randkę z nim? Coraz bardziej mi się to podoba. Może faktycznie się przekonasz i dasz mu szansę?
    - To nie jest randka! To jest podziękowanie za to, że nie musiałam spać z Bartrą - odpowiedziała i weszłyśmy do naszego hotelu. Udałyśmy się do recepcji po klucz, a następnie windą do góry.
   - Aha... - po raz kolejny udałam, że całkowicie ją rozumiem. - Mówiłaś, że chcesz porozmawiać.
   - Właśnie! Po pierwsze: jak to się stało, że spałyśmy do nich przytulone? Po drugie: zapomniałaś o Tylerze?
   - Nie zapomniałam! - krzyknęłam oburzona. - Sama nie wiem jak to się stało, że spałyśmy z nimi! Gdybym była trzeźwa to nigdy bym nie poszła na to, by tulić się w nocy do obcego faceta!
   - Wyglądało jakbyś całkowicie o nim zapomniała - mruknęła, kiedy weszłyśmy do pokoju. Szybko ściągnęła z siebie mokre rzeczy. - To do nas nie podobne! Ja już nie chce spać wtulona w Isco!
   - A ja z Thiago. Miałaś rację, żeby ograniczyć spotkania z nimi, bo to nam na zdrowie nie wyjdzie. Apsik! - znów poczułam kręcenie w nosie. - Poza tym, mam koszulkę Thiago! - zdjęłam ją z siebie i rzuciłam w kąt pokoju. Wylądowała na naszych walizkach.
   - Na zdrowie na pewno nie - zachichotała i również psiknęła. - Wiesz, chyba będę zmuszona odwołać tą kolacje.
   - U ciebie akurat nic nie stoi na przeszkodzie, by móc spotykać się z Isco. Więc jeżeli nie rozbierze cię na razie choroba, to obiecuję, że sama cię tam do niego zaniosę. - krzyknęłam wchodząc do łazienki. Potrzebowałam gorącego prysznica.
   - Czuje, że będę chora! - krzyknęła. - Napiszę mu, że nic z tego, bo źle się czuje. I ruszaj się, bo ja też muszę do łazienki!
   - Spadaj, pierwsza byłam! - pokazałam jej język i zamknęłam drzwi. - I tak tam pójdziesz! - zawołałam pewnie.
   - Nigdzie nie idę! - odpowiedziała pewnie.

***
Mamy już piąty rozdział i chyba trochę się z nami tu pomęczycie zanim dojdziemy do sześćdziesiątego i epilogu :D
A nawet, kto będzie chciał to dłużej! 
Pod ostatnim rozdziałem, IswedWolf zaproponowała żebyśmy napisały coś kolejnego razem , ale my i tak miałyśmy to w planach :) 
Zaczęłyśmy już pisać sobie nowe opowiadanie, z którego obsadą możecie się zapoznać --> [tu]

PS. Cieszymy się z wczorajszej wygranej Hiszpanów i goli Alby i Negredo! 
PS2. Czekamy na towarzyski z Chile! 
PS3. Liczymy, że zagra w nim Isco. 
PS4. JARAMY SIĘ TATUSIEM PUYOLEM ♥