CRISTINA
Lola z Isco gdzieś zniknęli, a
my ciągle siedzieliśmy na pokładzie. Po raz enty podczas tego
pobytu miałam ochotę udusić Lolę! 'Druga para' - no ja jej kiedyś
zrobię krzywdę! Po informacji, że wygraliśmy z Thiago rozgrywkę
w pokera, ucieszyłam się i to nawet bardzo. Nie panowałam nad sobą
i tak po prostu przytuliłam go! W pierwszej chwili poczułam się
przyjemnie, ale po chwili zeszłam z chmur na ziemię. Odsunęłam
się od niego i ciężko przełknęłam ślinę, znów się
rumieniąc. Genialnie Cristina! Chcesz jakoś stłamsić w zarodku
to, że on ci się podoba, a brniesz w to coraz głębiej! Nie
poznawałam samej siebie.
Siedziałam i wpatrywałam się w
horyzont, kiedy usłyszałam, że mnie ktoś woła.
- Cristina! Telefon ci dzwoni! - to był
Martin, wyglądał z kabiny kapitana i trzymał w dłoni moją
komórkę.
- Kto dzwoni? - zapytałam, podchodząc
do niego.
- Tyler. - odparł i znikł w kabinie.
Nie wiem czemu, ale w tym momencie spojrzałam na Thiago. Stał
oparty o poręcz i wpatrywał się w podłogę. Po chwili jednak
podniósł wzrok i posłał mi lekki uśmiech, choć po jego oczach
widać było, że wymuszony. Czyli usłyszał, jak Montoya informował
mnie o tym, kto dzwoni... Co ja miałam o tym wszystkim myśleć? Co
miałam myśleć o nim? Obeszłam jacht i stanęłam na jego przednim
dziobie.
- Słucham kochanie. - powiedziałam do
słuchawki. Starałam się brzmieć jak najnormalniej, chociaż wcale
się tak nie czułam!
- Cześć Cris. Już dobrze?
Wychorowałaś się?
- Tak, jest w porządku. A ty, jak się
czujesz? - przejechałam dłonią po czole.
- Kiepsko. - odparł.
- Czemu kiepsko? Nie zaraziłam cię
przez telefon. - zaśmiałam się.
- Nie, nie o to chodzi. Nie ma tu
ciebie i tak jakoś... - westchnął. - Mam tak tu jeszcze siedzieć
bez ciebie tydzień!
- Jesteś dzielny i dasz radę. -
uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję. A wynagrodzisz mi to
czekanie później?
- Się rozumie. - powiedziałam i w tym
momencie przed oczami stanął mi obraz Alcantary. Cholera no!
- No to dodałaś mi otuchy i chęć
cierpliwego czekania. - zaśmiał się. - Co robicie? - zapytał, a
ja rozejrzałam się dookoła. Nie powiem mu, że jesteśmy na
jachcie z gorącymi Hiszpanami i Brazylijczykiem! W szczególności z
nim!
- Siedzimy sobie na plaży. Lola
właśnie poszła do szejki. - skłamałam.
- Za dobrze wam. Ja właśnie wszedłem
do domu po pracy. Do pustego domu.
- I pewnie zabałaganionego? -
przewidziałam.
- Nie! Wcale nie! Jest czysto.
- Czyli mam rozumieć, że albo twoja,
albo moja mama niedawno złożyły ci wizytę? - zaśmiałam się.
- Ehhh. - westchnął. - Przedwczoraj
była twoja, a wczoraj moja.
- No widzisz, jak ja wszystko wiem.
- Dobra, nie będę ci już
przeszkadzał. Idę coś zjeść.
- Smacznego. W takim razie do
usłyszenia Tyler.
- Kocham cię. Pa.
- Pa. - odparłam i rozłączyłam się.
Po jego słowach odezwały się wewnątrz mnie dziwne wyrzuty
sumienia, których nie mogłam wytłumaczyć.
- Cristina! Gramy w kalambury! -
usłyszałam głos Ignacio. Po chwili obok mnie pojawili się
chłopcy, oczywiście z wyjątkiem Isco.
- Tello z Bartrą i Vazquezem wymyślają
zagadnienia i zaraz zaczynamy. - powiedział Martin i wskazał na
trójkę, którzy już rozsiedli się na podłodze i pisali coś na
małych karteczkach. Usiedliśmy wszyscy w kręgu i czekaliśmy aż
skończą.
- Gotowe! - zawołał Marc i potrząsnął kubkiem, w którym były pozginane małe karteczki. - To kto pierwszy?
- Gotowe! - zawołał Marc i potrząsnął kubkiem, w którym były pozginane małe karteczki. - To kto pierwszy?
- Dawaj po kolei jak siedzimy, tak jak
w zegarze. - powiedział Alvaro. - Zaczniemy od ciebie Marc. -
wyszczerzył się.
- Jestem wybrańcem! - powiedział podekscytowany i wylosował karteczkę. Otworzył ją i uśmiechnął się szeroko. Wstał z miejsca i podszedł do Montoyi, którego po chwili ugryzł.
- Yyyy.. Szczęki? - zapytał głupkowato Camacho. Bartra pokręcił przecząco głową i zaczął udawać, ze kopie piłkę.
- Powaliło go.. - jęknął Vazquez.
- Jestem wybrańcem! - powiedział podekscytowany i wylosował karteczkę. Otworzył ją i uśmiechnął się szeroko. Wstał z miejsca i podszedł do Montoyi, którego po chwili ugryzł.
- Yyyy.. Szczęki? - zapytał głupkowato Camacho. Bartra pokręcił przecząco głową i zaczął udawać, ze kopie piłkę.
- Powaliło go.. - jęknął Vazquez.
- Co ty odpierdalasz? - Thiago
zmarszczył czoło. - Przynajmniej powiedz nam co to za kategoria.
- Jezu, ale z was debile -
mruknął. - Piłka nożna, Anglia?
- Wiesz, nie wiedziałem, że
piłka nożna kojarzy cię się z gryzieniem, ale dobra... - Montoya
rozmasowywał bolące miejsce.
- Luis Suarez, matoły! Punkt dla mnie
- wyszczerzył się i wrócił na swoje miejsce. - Ej, a co oni tak
długo tam robią? - spojrzał na wejście do kajuty.
- Zostaw ich w spokoju. Ciesz się
swoim punktem. - powiedział Tello i wylosował swoją karteczkę.
Zajrzał do niej. - No dobra... - wstał i podrapał się po głowie.
- Jak to by... Wiem! - zaczął skakać i się wykrzywiać.
- Kolejny jakiś niedorobiony -
westchnął Alvaro i się zamyślił. - O co mu chodzi? - zbliżył
się do mnie i mruknął cicho. Kątem oka zauważyłam, jak Thiago
spogląda na niego z mordem w oczach. Halo, panowie, spokojnie!
- Bo on chyba wylosował ciebie -
Thiago zaczął się śmiać.
- Ej, to nie jest fajne - powiedział smutno Marc i podszedł do wejścia do kajuty. - Sprawdzę czy żyją - puścił do mnie oczko i wszedł do środka.
- Ej, to nie jest fajne - powiedział smutno Marc i podszedł do wejścia do kajuty. - Sprawdzę czy żyją - puścił do mnie oczko i wszedł do środka.
- A jak ich zastanie w jakiejś
nieprzyzwoitej pozycji? - zamyślił się Ignacio. - Jeszcze
głupszy!
- W końcu! - zawołał Cristian.
- Ale co? - zdziwiliśmy się.
- No film wylosowałem 'Głupi i głupszy'. - usiadł na swoim miejscu.
- W końcu! - zawołał Cristian.
- Ale co? - zdziwiliśmy się.
- No film wylosowałem 'Głupi i głupszy'. - usiadł na swoim miejscu.
- Myślisz, że Isco by ją bzyknął
na jachcie? - zapytał roześmiany Alvaro.
- To moja przyjaciółka - warknęłam.
- Sorry, kochanie, ale na piłkarzy leci każda laska - puścił do mnie oczko. - Dobra, teraz ja!
- To moja przyjaciółka - warknęłam.
- Sorry, kochanie, ale na piłkarzy leci każda laska - puścił do mnie oczko. - Dobra, teraz ja!
- Uważaj sobie Vazquez, bo nie wiesz
co mówisz. - udałam powagę.
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje, że każda. - wyszczerzył się i zajrzał w swoją karteczkę.
- Dobra, dobra. I tak wiem swoje, że każda. - wyszczerzył się i zajrzał w swoją karteczkę.
- Popieram! Każda! - powiedział
zadowolony Bartra, który wrócił z telefonem z ręku.
- O co ci chodzi? I po co ci ten
telefon? - zainteresowałam się, marszcząc brwi.
- Musiałem coś nagrać - wyszczerzył
się. - Miły widok - puścił do nas oczko.
- Nagrał ich kretyn jak się
pewnie miziali. - zaśmiał się Alvaro i wstał. - Zgadujecie czy
nie?
- No dawaj. - odparł Thiago. Vazquez oparł się o poręcz i udawał, że coś jara.
- Kategoria: państwa! - podpowiedział.
- No dawaj. - odparł Thiago. Vazquez oparł się o poręcz i udawał, że coś jara.
- Kategoria: państwa! - podpowiedział.
- Holandia! Mam drugi punkt! - Bartra
zaczął skakać ze szczęścia. - Jestem mistrzem!
- No to chyba moja kolej? Już się
boję. - westchnęłam. Włożyłam dłoń do plastikowego kubeczka i
wyjęłam z niego zawiniątko. - Dobra - pokiwałam głową i
otwarłam karteczkę. Wstałam i zaczęłam pokazywać duży
prostokąt, a po chwili przyłożyłam sobie palec do ust. Wszyscy
patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale nie wiedziałam jak to inaczej
pokazać! - Chcecie podpowiedź?
- Nie, bo to proste - odparł Marc.
- Nie, bo to proste - odparł Marc.
- To zgaduj mądralo! - zawołał
Martin. - Chcemy podpowiedź.
- Serial!
- A nie mówiłem? - pokiwał głową. - Chce wam dać szansę, ale streszczajcie się, bo wiecie, że uwielbiam seriale.
- A nie mówiłem? - pokiwał głową. - Chce wam dać szansę, ale streszczajcie się, bo wiecie, że uwielbiam seriale.
- Ale na razie to co pokazuje nam
Cristina nam nic nie mówi. - zmarszczył czoło Ignacio.
- To będzie coś z mówieniem, albo siedzeniem cicho... - zamyślił się Cristian.
- To będzie coś z mówieniem, albo siedzeniem cicho... - zamyślił się Cristian.
- Czy wy nigdy nie oglądaliście
Pritty Little Liars?! Tam jest taki wstęp, idioci! - odpowiedział
Bartra, a ja roześmiałam się cicho. Wychodzi na to, że wygra!
- On mnie przeraża! - powiedział
Martin i odsunął się od niego.
- Jestem najlepszy! - zaśmiał się Marc.
- Thiago, teraz ty. - uśmiechnęłam się do Brazylijczyka.
- Jestem najlepszy! - zaśmiał się Marc.
- Thiago, teraz ty. - uśmiechnęłam się do Brazylijczyka.
- Okej - odparł i wylosował
karteczkę, którą od razu otwarł. Uśmiechnął się cwanie i
złapał mnie za dłoń. Nie wiedziałam, o co mu chodzi..
Okręcił mnie wokół mojej własnej osi i zatrzymał się ze mną na samiutkim końcu jachtu. Stanął za mną, blisko... Za blisko! Chwycił moje dłonie i uniósł wyżej. Zaczęłam się śmiać. Zawsze ten film mnie irytował, ale teraz? To była przyjemna chwila.
Okręcił mnie wokół mojej własnej osi i zatrzymał się ze mną na samiutkim końcu jachtu. Stanął za mną, blisko... Za blisko! Chwycił moje dłonie i uniósł wyżej. Zaczęłam się śmiać. Zawsze ten film mnie irytował, ale teraz? To była przyjemna chwila.
- Jack i Rose! Kocham ten film! I
kocham was! - usłyszałam roześmiany głos Bartry. Zaczynałam się
zastanawiać czy z nim na pewno wszystko jest okej.
- Dziękuję za pomoc. - szepnął
Thiago i lekko się uśmiechnął. Zrobiłam to samo.
- A co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki. Obejrzałam się. Właśnie wychodziła razem z Isco z dolnego pokładu. Miała na sobie jego T-shirt!
- A co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki. Obejrzałam się. Właśnie wychodziła razem z Isco z dolnego pokładu. Miała na sobie jego T-shirt!
- Wygrałem kalambury! Wygrałem! -
Bartra znów zaczął się drzeć.
- Super, ale możesz się przymknąć? - zapytał Isco i objął Lolę w pasie. - A co wy tu odstawialiście Titanica? - wyszczerzył się i spojrzał na mnie oraz na Thiago.
- To mój ulubiony film - dodała blondynka.
- Super, ale możesz się przymknąć? - zapytał Isco i objął Lolę w pasie. - A co wy tu odstawialiście Titanica? - wyszczerzył się i spojrzał na mnie oraz na Thiago.
- To mój ulubiony film - dodała blondynka.
- No właśnie mój też! -
wyszczerzył się Marc i objął ją ramieniem.
- Łapy! - zawołał Isco i spojrzał wrogo na przyjaciela.
- Dobra, dobra! Już nie tykam twojej kobiety! - uniósł ręce i spojrzał na nich głupkowato.
- Łapy! - zawołał Isco i spojrzał wrogo na przyjaciela.
- Dobra, dobra! Już nie tykam twojej kobiety! - uniósł ręce i spojrzał na nich głupkowato.
- Nie jestem jego kobietą -
powiedziała nieśmiało.
- Noo, na pewno! - szczerzył
się. - Ja tam swoje wiem!
- Chcesz nam coś powiedzieć? -
zapytał Isco i spojrzał na Marca.
- Gdybyś nie był masowo ode mnie
większy, to pewnie bym powiedział, a tak to się boję. - usadowił
się pomiędzy Cristianem i Alvaro.
- On był na dole? - zapytała
spanikowana Lola. - Powiedzcie, że nie!
- Na pewno nie był. Nie martw się - powiedział do niej Isco i musnął jej policzek.
- Na pewno nie był. Nie martw się - powiedział do niej Isco i musnął jej policzek.
- A chcecie coś przed nami ukryć
może? - zapytał Martin.
- Oj mają, mają. - wyszczerzył się Marc.
- Oj mają, mają. - wyszczerzył się Marc.
- Zamknij się, Bartra - syknął Isco
i posłał mu mordercze spojrzenie. - Nie ma o czym mówić.
- Gracie z nami? - zapytał Ignacio.
- Jak chcecie to grajcie. Chodź Lola. - podeszłam do niej i chwyciłam za rękę. Przeszłyśmy na miejsce, gdzie wcześniej graliśmy w pokera.
- Jak chcecie to grajcie. Chodź Lola. - podeszłam do niej i chwyciłam za rękę. Przeszłyśmy na miejsce, gdzie wcześniej graliśmy w pokera.
- Co jest? - zapytała mnie.
- No może ty mi powiesz?
- Ale z czym, bo nie rozumiem? -
zmarszczyła brwi.
- No, bo Bartra tam był na dole i coś
nagrał, ale co to już nie powiedział. - odpowiedziałam niepewnie.
- CO?! - krzyknęła i zakryła ręką
twarz. - Muszę to powiedzieć Isco.
- Cokolwiek tam jest, on go zabije,
więc nie ryzykuj. - otworzyłam szeroko oczy. - Co wyście tam
robili?!
- No my.. yyy.. no nic takiego -
zaczęła się jąkać.
- Lola? Ty i on... Wy... Ten... - teraz
i ja zaczęłam się jąkać.
- No tak jakby - powiedziała w końcu.
- No... - wcięło mnie troszkę. -
Opowiadaj!
- Ale co mam opowiadać? - uśmiechnęła
się szeroko. - On jest taki cudowny!
- Sorry skarbie, ale ty mnie
wałkowałaś, jak powiedziałam ci że spałam z Tylerem.
- Ale jego nie było w pobliżu! -
jęknęła i spojrzała w jego stronę. Wygłupiał się z resztą
piłkarzy.
- No dobra, pogadamy jeszcze później.
- spojrzałam w ich stronę. Thiago stał tam gdzie został i się
śmiał z kolegów. Wyglądał... Po prostu był fajnym chłopakiem.
Automatycznie się uśmiechałam.
- A co się działo u was? - zapytała
ze śmiechem.
- Graliśmy w kalambury po prostu...
- Tak, widziałam. Titanic? -
wyszczerzyła się i pomachała Isco, który spoglądał w naszą
stronę.
- Ta... A wcześniej dzwonił
Tyler i tak dziwnie się czułam. - spuściłam wzrok i przygryzłam
wargę.
- Dlaczego dziwnie?
- Sama nie wiem, tak jakoś. -
spojrzałam w dal. - Wracajmy do nich może.
- Porozmawiamy, jak wrócimy -
powiedziała i chwyciła mnie za rękę. - Tak, wracajmy - na jej
twarzy pojawił się uśmiech. Przeszłyśmy na przód do chłopaków,
którzy zgadywali wygłupy Bartry.
- Za niedługo będziemy musieli
wracać. - odezwał się Alvaro, spoglądając na swój zegarek.
- Nie szkodzi. To była wspaniała
nagroda. - uśmiechnęła się Lola.
- Dziękujemy. - dodałam.
- A może jesteście głodne? Na dole
powinno coś być - powiedział Tello i podrapał się po głowie.
- Ja nie jestem. Zjem coś w hotelu - odpowiedziała Lola i podeszła do Isco, który od razu ją przytulił.
- No to możemy wracać - powiedział uśmiechnięty.
- Ja nie jestem. Zjem coś w hotelu - odpowiedziała Lola i podeszła do Isco, który od razu ją przytulił.
- No to możemy wracać - powiedział uśmiechnięty.
- To kto idzie do sterów? - zapytał
Thiago.
- Ja! Ja będę kapitanem! - wołał Marc.
- No to akurat... Miłosną scenę Jacka i Rose już mieliśmy, to teraz przyszedł czas na zderzenie się z górą lodową. - zaśmiał się Alvaro.
- Głupku! Gdzie ty tu masz jakąś górę lodową?! - popukał się w czoło.
- Z tobą jako kapitanem wszystko możliwe. - westchnął Martin i wszedł do kabiny, ale Bartra pobiegł za nim.
- Ja! Ja będę kapitanem! - wołał Marc.
- No to akurat... Miłosną scenę Jacka i Rose już mieliśmy, to teraz przyszedł czas na zderzenie się z górą lodową. - zaśmiał się Alvaro.
- Głupku! Gdzie ty tu masz jakąś górę lodową?! - popukał się w czoło.
- Z tobą jako kapitanem wszystko możliwe. - westchnął Martin i wszedł do kabiny, ale Bartra pobiegł za nim.
- Myślisz, że dopłyniemy cali do
brzegu? - Lola zapytała Isco, a ten zaczął się śmiać.
- Oczywiście - puścił do niej oczko.
- Ja i tak się obawiam - powiedziałam.
- Oczywiście - puścił do niej oczko.
- Ja i tak się obawiam - powiedziałam.
- No to wtedy Isco będzie bronił
Loli, a cała reszta ciebie. - podszedł do mnie Alvaro i objął
ramieniem. - Damy radę.
- Dlaczego mnie tylko Isco?!
- Bo istnieją ku temu powody i dowody.
- wydarł się Bartra.
- Właśnie, Isco, będziemy musieli
pogadać - Lola posłała mu nieśmiały uśmiech.
- Cokolwiek Marc dzisiaj ma, jutro już tego nie będzie - odpowiedział pewnie Alarcon.
- Cokolwiek Marc dzisiaj ma, jutro już tego nie będzie - odpowiedział pewnie Alarcon.
- Nie bądź taki pewny! Ucieknę ci! -
krzyczał. - Jestem szybszy!
- Ale głupszy - westchnął Isco. - Ma
coś na telefonie? - zagadał do Loli, a tak pokiwała twierdząco
głową.
- Zaraz będziemy, więc się pożegnajcie, gołąbeczki! - usłyszałam krzyk Bartry.
- Zaraz będziemy, więc się pożegnajcie, gołąbeczki! - usłyszałam krzyk Bartry.
- Pożegnają się, ale z tobą,
bo zaraz do wody wlecisz! - warknął Alarcon.
- Zostaw go w spokoju - Lola pogłaskała
go po policzku i uśmiechnęła się szeroko. - Będę musiała
pożyczyć twoją koszulkę - dodała po chwili.
- Nie ma sprawy. - szepnął i
pocałował ją w czoło. Są słodcy, rozumieją się, a ta
cholernica nie chce dla niego rzucić Nowego Jorku!
- Koniec tych buziaczków, teraz moja
kolej - do Loli podszedł Bartra i zaczął ją przytulać.
- Ej, a ja? - zapytał Isco i podszedł do mnie. - Myślisz, że będzie o ciebie zazdrosna? - zarechotał i przygarnął mnie do siebie.
- Ej, a ja? - zapytał Isco i podszedł do mnie. - Myślisz, że będzie o ciebie zazdrosna? - zarechotał i przygarnął mnie do siebie.
- Myślę, że ktoś inny bardziej. -
zaśmiała się.
- Domyślam się, że chodzi o Thiago,
ale to mój dobry kumpel. Możemy się tobą podzielić - puścił do
mnie oczko.
- Nie! Nie pozwalam! - Alcantara
wybuchnął śmiechem i szybko pojawił się obok nas. - Idź do
Loli. - zaśmiał się i złapał mnie w pasie i odciągnął od
niego. Poczułam dziwne dreszcze, przeszywające moje ciało, pomimo
tego, że dotykają mnie jego dłonie. Stał się śmielszy?
- Lola woli Bartre! - Isco machnął
ręką i zaczął się śmiać. - Dobra, jak mnie nikt nie chce, to
ogarnę tutaj.
- Spakuj mi krem do torebki - powiedziała Lola, która cały czas stała przy Bartrze.
- Spakuj mi krem do torebki - powiedziała Lola, która cały czas stała przy Bartrze.
- No widzicie, a teraz jeszcze ma mnie
na posyłki! - zrobił smutną minkę.
- Szkoda Isco. - wyszczerzył się Marc
i przytulił Lolę.
- Nam jest dobrze razem, prawda? -
zapytała go blondynka i również wyszczerzyła się do Isco.
- No skarbie! To mi się podoba!
To ile małych Bartrów planujemy? - wypiął dumnie pierś.
- Byleby do ojca nie były podobne. - zaśmiał się Thiago.
- Byleby do ojca nie były podobne. - zaśmiał się Thiago.
- Zawsze chciałam mieć dużą
rodzinę! Nie będziemy sobie żałować!
- Thiago, zajmij się swoją damą, a moją zostaw w spokoju! - powiedział poważnie Marc. Oczywiście przewróciłam oczami, a Thiago nic nie odpowiedział. Z jednej strony dobrze, że już mnie nie obejmuje, a z drugiej... Cholera, sama już nie wiem co mam myśleć o tym!
- Thiago, zajmij się swoją damą, a moją zostaw w spokoju! - powiedział poważnie Marc. Oczywiście przewróciłam oczami, a Thiago nic nie odpowiedział. Z jednej strony dobrze, że już mnie nie obejmuje, a z drugiej... Cholera, sama już nie wiem co mam myśleć o tym!
- Jesteśmy już! - usłyszałam krzyk
Alvaro.
Lola wydostała się z ramiona Bartry i podeszła do Isco, by się z nim pożegnać. Zabrała od niego swoją torebkę i musnęła jego usta.
- Dziękujemy za zaproszenie. Było naprawdę miło - zwróciła się do reszty.
Lola wydostała się z ramiona Bartry i podeszła do Isco, by się z nim pożegnać. Zabrała od niego swoją torebkę i musnęła jego usta.
- Dziękujemy za zaproszenie. Było naprawdę miło - zwróciła się do reszty.
- Nam też było niezmiernie miło. -
odparł Ignacio.
- Szczególnie Isco, ekhemmm. - zakaszlał Marc i udał, że wpatruje się w chmury.
- Spokojnie! - zaśmiał się Thiago, kładąc dłoń na ramieniu Isco, widząc, że tego już nosi.
- Szczególnie Isco, ekhemmm. - zakaszlał Marc i udał, że wpatruje się w chmury.
- Spokojnie! - zaśmiał się Thiago, kładąc dłoń na ramieniu Isco, widząc, że tego już nosi.
- Nie martw się, Thiago. Zabiję go w
pokoju - odparł i pocałował Lolę na pożegnanie.
- Dobra, to my już spadamy, nie? - blondynka zwróciła się do mnie.
- Dobra, to my już spadamy, nie? - blondynka zwróciła się do mnie.
- Chyba tak. - przytaknęłam. - Do
zobaczenia chłopaki. - uśmiechnęłam się do nich i pomachałam.
__________________________________
Dziś wszyściutko od mojej ukochanej Cris :D
To dopiero ósmy rozdział, a gdzie to jeszcze do tej obiecanej sześćdziesiątki?! :D
Ja już zdrowa, to chorubsko złapało się mojemu narzekadle - Nataleczce! Masz, to dla Ciebie Marc z rozdziału na rozdział przechodzi samego siebie, żebyś wyzdrowiała mi! ♥
No musiałam, bo to takie kochane jest *.*