piątek, 27 września 2013

Ósmy: Musiałem coś nagrać!

CRISTINA

  Lola z Isco gdzieś zniknęli, a my ciągle siedzieliśmy na pokładzie. Po raz enty podczas tego pobytu miałam ochotę udusić Lolę! 'Druga para' - no ja jej kiedyś zrobię krzywdę! Po informacji, że wygraliśmy z Thiago rozgrywkę w pokera, ucieszyłam się i to nawet bardzo. Nie panowałam nad sobą i tak po prostu przytuliłam go! W pierwszej chwili poczułam się przyjemnie, ale po chwili zeszłam z chmur na ziemię. Odsunęłam się od niego i ciężko przełknęłam ślinę, znów się rumieniąc. Genialnie Cristina! Chcesz jakoś stłamsić w zarodku to, że on ci się podoba, a brniesz w to coraz głębiej! Nie poznawałam samej siebie. 
 Siedziałam i wpatrywałam się w horyzont, kiedy usłyszałam, że mnie ktoś woła. 
   - Cristina! Telefon ci dzwoni! - to był Martin, wyglądał z kabiny kapitana i trzymał w dłoni moją komórkę. 
   - Kto dzwoni? - zapytałam, podchodząc do niego. 
   - Tyler. - odparł i znikł w kabinie. Nie wiem czemu, ale w tym momencie spojrzałam na Thiago. Stał oparty o poręcz i wpatrywał się w podłogę. Po chwili jednak podniósł wzrok i posłał mi lekki uśmiech, choć po jego oczach widać było, że wymuszony. Czyli usłyszał, jak Montoya informował mnie o tym, kto dzwoni... Co ja miałam o tym wszystkim myśleć? Co miałam myśleć o nim? Obeszłam jacht i stanęłam na jego przednim dziobie. 
   - Słucham kochanie. - powiedziałam do słuchawki. Starałam się brzmieć jak najnormalniej, chociaż wcale się tak nie czułam! 
   - Cześć Cris. Już dobrze? Wychorowałaś się? 
   - Tak, jest w porządku. A ty, jak się czujesz? - przejechałam dłonią po czole. 
   - Kiepsko. - odparł. 
   - Czemu kiepsko? Nie zaraziłam cię przez telefon. - zaśmiałam się. 
   - Nie, nie o to chodzi. Nie ma tu ciebie i tak jakoś... - westchnął. - Mam tak tu jeszcze siedzieć bez ciebie tydzień! 
   - Jesteś dzielny i dasz radę. - uśmiechnęłam się. 
   - Mam nadzieję. A wynagrodzisz mi to czekanie później? 
   - Się rozumie. - powiedziałam i w tym momencie przed oczami stanął mi obraz Alcantary. Cholera no! 
   - No to dodałaś mi otuchy i chęć cierpliwego czekania. - zaśmiał się. - Co robicie? - zapytał, a ja rozejrzałam się dookoła. Nie powiem mu, że jesteśmy na jachcie z gorącymi Hiszpanami i Brazylijczykiem! W szczególności z nim! 
   - Siedzimy sobie na plaży. Lola właśnie poszła do szejki. - skłamałam. 
   - Za dobrze wam. Ja właśnie wszedłem do domu po pracy. Do pustego domu. 
   - I pewnie zabałaganionego? - przewidziałam.
   - Nie! Wcale nie! Jest czysto. 
   - Czyli mam rozumieć, że albo twoja, albo moja mama niedawno złożyły ci wizytę? - zaśmiałam się. 
   - Ehhh. - westchnął. - Przedwczoraj była twoja, a wczoraj moja. 
   - No widzisz, jak ja wszystko wiem. 
   - Dobra, nie będę ci już przeszkadzał. Idę coś zjeść. 
   - Smacznego. W takim razie do usłyszenia Tyler. 
   - Kocham cię. Pa. 
   - Pa. - odparłam i rozłączyłam się. Po jego słowach odezwały się wewnątrz mnie dziwne wyrzuty sumienia, których nie mogłam wytłumaczyć. 
   - Cristina! Gramy w kalambury! - usłyszałam głos Ignacio. Po chwili obok mnie pojawili się chłopcy, oczywiście z wyjątkiem Isco. 
   - Tello z Bartrą i Vazquezem wymyślają zagadnienia i zaraz zaczynamy. - powiedział Martin i wskazał na trójkę, którzy już rozsiedli się na podłodze i pisali coś na małych karteczkach. Usiedliśmy wszyscy w kręgu i czekaliśmy aż skończą.
   - Gotowe! - zawołał Marc i potrząsnął kubkiem, w którym były pozginane małe karteczki. - To kto pierwszy?
   - Dawaj po kolei jak siedzimy, tak jak w zegarze. - powiedział Alvaro. - Zaczniemy od ciebie Marc. - wyszczerzył się.
   - Jestem wybrańcem! - powiedział podekscytowany i wylosował karteczkę. Otworzył ją i uśmiechnął się szeroko. Wstał z miejsca i podszedł do Montoyi, którego po chwili ugryzł.
   - Yyyy.. Szczęki? - zapytał głupkowato Camacho. Bartra pokręcił przecząco głową i zaczął udawać, ze kopie piłkę.
   - Powaliło go.. - jęknął Vazquez.
   - Co ty odpierdalasz? - Thiago zmarszczył czoło. - Przynajmniej powiedz nam co to za kategoria.
   - Jezu, ale z was debile - mruknął. - Piłka nożna, Anglia? 
    - Wiesz, nie wiedziałem, że piłka nożna kojarzy cię się z gryzieniem, ale dobra... - Montoya rozmasowywał bolące miejsce.
   - Luis Suarez, matoły! Punkt dla mnie - wyszczerzył się i wrócił na swoje miejsce. - Ej, a co oni tak długo tam robią? - spojrzał na wejście do kajuty. 
   - Zostaw ich w spokoju. Ciesz się swoim punktem. - powiedział Tello i wylosował swoją karteczkę. Zajrzał do niej. - No dobra... - wstał i podrapał się po głowie. - Jak to by... Wiem! - zaczął skakać i się wykrzywiać.
   - Kolejny jakiś niedorobiony - westchnął Alvaro i się zamyślił. - O co mu chodzi? - zbliżył się do mnie i mruknął cicho. Kątem oka zauważyłam, jak Thiago spogląda na niego z mordem w oczach. Halo, panowie, spokojnie!
   - Bo on chyba wylosował ciebie - Thiago zaczął się śmiać.
   - Ej, to nie jest fajne - powiedział smutno Marc i podszedł do wejścia do kajuty. - Sprawdzę czy żyją - puścił do mnie oczko i wszedł do środka.
   - A jak ich zastanie w jakiejś nieprzyzwoitej pozycji? - zamyślił się Ignacio. - Jeszcze głupszy!
   - W końcu! - zawołał Cristian.
   - Ale co? - zdziwiliśmy się.
   - No film wylosowałem 'Głupi i głupszy'. - usiadł na swoim miejscu.
   - Myślisz, że Isco by ją bzyknął na jachcie? - zapytał roześmiany Alvaro.
   - To moja przyjaciółka - warknęłam.
   - Sorry, kochanie, ale na piłkarzy leci każda laska - puścił do mnie oczko. - Dobra, teraz ja! 
   - Uważaj sobie Vazquez, bo nie wiesz co mówisz. - udałam powagę.
   - Dobra, dobra. I tak wiem swoje, że każda. - wyszczerzył się i zajrzał w swoją karteczkę.
   - Popieram! Każda! - powiedział zadowolony Bartra, który wrócił z telefonem z ręku.  
   - O co ci chodzi? I po co ci ten telefon? - zainteresowałam się, marszcząc brwi.
   - Musiałem coś nagrać - wyszczerzył się. - Miły widok - puścił do nas oczko.
   - Nagrał ich kretyn jak się pewnie miziali. - zaśmiał się Alvaro i wstał. - Zgadujecie czy nie?
   - No dawaj. - odparł Thiago. Vazquez oparł się o poręcz i udawał, że coś jara.
   - Kategoria: państwa! - podpowiedział.
   - Holandia! Mam drugi punkt! - Bartra zaczął skakać ze szczęścia. - Jestem mistrzem!
   - No to chyba moja kolej? Już się boję. - westchnęłam. Włożyłam dłoń do plastikowego kubeczka i wyjęłam z niego zawiniątko. - Dobra - pokiwałam głową i otwarłam karteczkę. Wstałam i zaczęłam pokazywać duży prostokąt, a po chwili przyłożyłam sobie palec do ust. Wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale nie wiedziałam jak to inaczej pokazać! - Chcecie podpowiedź?
   - Nie, bo to proste - odparł Marc.
   - To zgaduj mądralo! - zawołał Martin. - Chcemy podpowiedź.
   - Serial!
   - A nie mówiłem? - pokiwał głową. - Chce wam dać szansę, ale streszczajcie się, bo wiecie, że uwielbiam seriale.
   - Ale na razie to co pokazuje nam Cristina nam nic nie mówi. - zmarszczył czoło Ignacio. 
   - To będzie coś z mówieniem, albo siedzeniem cicho... - zamyślił się Cristian.
   - Czy wy nigdy nie oglądaliście Pritty Little Liars?! Tam jest taki wstęp, idioci! - odpowiedział Bartra, a ja roześmiałam się cicho. Wychodzi na to, że wygra!
   - On mnie przeraża! - powiedział Martin i odsunął się od niego.
   - Jestem najlepszy! - zaśmiał się Marc.
   - Thiago, teraz ty. - uśmiechnęłam się do Brazylijczyka.
   - Okej - odparł i wylosował karteczkę, którą od razu otwarł. Uśmiechnął się cwanie i złapał mnie za dłoń. Nie wiedziałam, o co mu chodzi..
Okręcił mnie wokół mojej własnej osi i zatrzymał się ze mną na samiutkim końcu jachtu. Stanął za mną, blisko... Za blisko! Chwycił moje dłonie i uniósł wyżej. Zaczęłam się śmiać. Zawsze ten film mnie irytował, ale teraz? To była przyjemna chwila.
   - Jack i Rose! Kocham ten film! I kocham was! - usłyszałam roześmiany głos Bartry. Zaczynałam się zastanawiać czy z nim na pewno wszystko jest okej.
   - Dziękuję za pomoc. - szepnął Thiago i lekko się uśmiechnął. Zrobiłam to samo.
   - A co tu się dzieje? - usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki. Obejrzałam się. Właśnie wychodziła razem z Isco z dolnego pokładu. Miała na sobie jego T-shirt! 
   - Wygrałem kalambury! Wygrałem! - Bartra znów zaczął się drzeć.
   - Super, ale możesz się przymknąć? - zapytał Isco i objął Lolę w pasie. - A co wy tu odstawialiście Titanica? - wyszczerzył się i spojrzał na mnie oraz na Thiago.
   - To mój ulubiony film - dodała blondynka. 
   - No właśnie mój też! - wyszczerzył się Marc i objął ją ramieniem.
   - Łapy! - zawołał Isco i spojrzał wrogo na przyjaciela.
   - Dobra, dobra! Już nie tykam twojej kobiety! - uniósł ręce i spojrzał na nich głupkowato.
   - Nie jestem jego kobietą - powiedziała nieśmiało.
   - Noo, na pewno! - szczerzył się. - Ja tam swoje wiem!
   - Chcesz nam coś powiedzieć? - zapytał Isco i spojrzał na Marca. 
   - Gdybyś nie był masowo ode mnie większy, to pewnie bym powiedział, a tak to się boję. - usadowił się pomiędzy Cristianem i Alvaro.
   - On był na dole? - zapytała spanikowana Lola. - Powiedzcie, że nie!
   - Na pewno nie był. Nie martw się - powiedział do niej Isco i musnął jej policzek.
   - A chcecie coś przed nami ukryć może? - zapytał Martin.
   - Oj mają, mają. - wyszczerzył się Marc.
   - Zamknij się, Bartra - syknął Isco i posłał mu mordercze spojrzenie. - Nie ma o czym mówić.
   - Gracie z nami? - zapytał Ignacio.
   - Jak chcecie to grajcie. Chodź Lola. - podeszłam do niej i chwyciłam za rękę. Przeszłyśmy na miejsce, gdzie wcześniej graliśmy w pokera. 
   - Co jest? - zapytała mnie.
   - No może ty mi powiesz?
   - Ale z czym, bo nie rozumiem? - zmarszczyła brwi. 
   - No, bo Bartra tam był na dole i coś nagrał, ale co to już nie powiedział. - odpowiedziałam niepewnie.
   - CO?! - krzyknęła i zakryła ręką twarz. - Muszę to powiedzieć Isco.
   - Cokolwiek tam jest, on go zabije, więc nie ryzykuj. - otworzyłam szeroko oczy. - Co wyście tam robili?! 
   - No my.. yyy.. no nic takiego - zaczęła się jąkać.
   - Lola? Ty i on... Wy... Ten... - teraz i ja zaczęłam się jąkać.
   - No tak jakby - powiedziała w końcu. 
   - No... - wcięło mnie troszkę. - Opowiadaj!
   - Ale co mam opowiadać? - uśmiechnęła się szeroko. - On jest taki cudowny! 
   - Sorry skarbie, ale ty mnie wałkowałaś, jak powiedziałam ci że spałam z Tylerem. 
   - Ale jego nie było w pobliżu! - jęknęła i spojrzała w jego stronę. Wygłupiał się z resztą piłkarzy. 
   - No dobra, pogadamy jeszcze później. - spojrzałam w ich stronę. Thiago stał tam gdzie został i się śmiał z kolegów. Wyglądał... Po prostu był fajnym chłopakiem. Automatycznie się uśmiechałam.
   - A co się działo u was? - zapytała ze śmiechem.  
   - Graliśmy w kalambury po prostu...
   - Tak, widziałam. Titanic? - wyszczerzyła się i pomachała Isco, który spoglądał w naszą stronę.  
   - Ta... A wcześniej dzwonił Tyler i tak dziwnie się czułam. - spuściłam wzrok i przygryzłam wargę.
   - Dlaczego dziwnie?
   - Sama nie wiem, tak jakoś. - spojrzałam w dal. - Wracajmy do nich może.
   - Porozmawiamy, jak wrócimy - powiedziała i chwyciła mnie za rękę. - Tak, wracajmy - na jej twarzy pojawił się uśmiech. Przeszłyśmy na przód do chłopaków, którzy zgadywali wygłupy Bartry. 
   - Za niedługo będziemy musieli wracać. - odezwał się Alvaro, spoglądając na swój zegarek. 
   - Nie szkodzi. To była wspaniała nagroda. - uśmiechnęła się Lola.   
   - Dziękujemy. - dodałam. 
   - A może jesteście głodne? Na dole powinno coś być - powiedział Tello i podrapał się po głowie.
   - Ja nie jestem. Zjem coś w hotelu - odpowiedziała Lola i podeszła do Isco, który od razu ją przytulił.
   - No to możemy wracać - powiedział uśmiechnięty. 
   - To kto idzie do sterów? - zapytał Thiago.
   - Ja! Ja będę kapitanem! - wołał Marc.
   - No to akurat... Miłosną scenę Jacka i Rose już mieliśmy, to teraz przyszedł czas na zderzenie się z górą lodową. - zaśmiał się Alvaro.
   - Głupku! Gdzie ty tu masz jakąś górę lodową?! - popukał się w czoło.
   - Z tobą jako kapitanem wszystko możliwe. - westchnął Martin i wszedł do kabiny, ale Bartra pobiegł za nim. 
   - Myślisz, że dopłyniemy cali do brzegu? - Lola zapytała Isco, a ten zaczął się śmiać.
   - Oczywiście - puścił do niej oczko.
   - Ja i tak się obawiam - powiedziałam.
   - No to wtedy Isco będzie bronił Loli, a cała reszta ciebie. - podszedł do mnie Alvaro i objął ramieniem. - Damy radę.
   - Dlaczego mnie tylko Isco?!
   - Bo istnieją ku temu powody i dowody. - wydarł się Bartra.
   - Właśnie, Isco, będziemy musieli pogadać - Lola posłała mu nieśmiały uśmiech.
   - Cokolwiek Marc dzisiaj ma, jutro już tego nie będzie - odpowiedział pewnie Alarcon.
   - Nie bądź taki pewny! Ucieknę ci! - krzyczał. - Jestem szybszy!
   - Ale głupszy - westchnął Isco. - Ma coś na telefonie? - zagadał do Loli, a tak pokiwała twierdząco głową.
   - Zaraz będziemy, więc się pożegnajcie, gołąbeczki! - usłyszałam krzyk Bartry. 
   - Pożegnają się, ale z tobą, bo zaraz do wody wlecisz! - warknął Alarcon.
   - Zostaw go w spokoju - Lola pogłaskała go po policzku i uśmiechnęła się szeroko. - Będę musiała pożyczyć twoją koszulkę - dodała po chwili.
   - Nie ma sprawy. - szepnął i pocałował ją w czoło. Są słodcy, rozumieją się, a ta cholernica nie chce dla niego rzucić Nowego Jorku!
   - Koniec tych buziaczków, teraz moja kolej - do Loli podszedł Bartra i zaczął ją przytulać.
   - Ej, a ja? - zapytał Isco i podszedł do mnie. - Myślisz, że będzie o ciebie zazdrosna? - zarechotał i przygarnął mnie do siebie.
   - Myślę, że ktoś inny bardziej. - zaśmiała się.
   - Domyślam się, że chodzi o Thiago, ale to mój dobry kumpel. Możemy się tobą podzielić - puścił do mnie oczko.
   - Nie! Nie pozwalam! - Alcantara wybuchnął śmiechem i szybko pojawił się obok nas. - Idź do Loli. - zaśmiał się i złapał mnie w pasie i odciągnął od niego. Poczułam dziwne dreszcze, przeszywające moje ciało, pomimo tego, że dotykają mnie jego dłonie. Stał się śmielszy?
   - Lola woli Bartre! - Isco machnął ręką i zaczął się śmiać. - Dobra, jak mnie nikt nie chce, to ogarnę tutaj.
   - Spakuj mi krem do torebki - powiedziała Lola, która cały czas stała przy Bartrze.
   - No widzicie, a teraz jeszcze ma mnie na posyłki! - zrobił smutną minkę. 
   - Szkoda Isco. - wyszczerzył się Marc i przytulił Lolę.
   - Nam jest dobrze razem, prawda? - zapytała go blondynka i również wyszczerzyła się do Isco.  
   - No skarbie! To mi się podoba! To ile małych Bartrów planujemy? - wypiął dumnie pierś.
   - Byleby do ojca nie były podobne. - zaśmiał się Thiago.
   - Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę! Nie będziemy sobie żałować!
   - Thiago, zajmij się swoją damą, a moją zostaw w spokoju! - powiedział poważnie Marc. Oczywiście przewróciłam oczami, a Thiago nic nie odpowiedział. Z jednej strony dobrze, że już mnie nie obejmuje, a z drugiej... Cholera, sama już nie wiem co mam myśleć o tym!
   - Jesteśmy już! - usłyszałam krzyk Alvaro.
Lola wydostała się z ramiona Bartry i podeszła do Isco, by się z nim pożegnać. Zabrała od niego swoją torebkę i musnęła jego usta.
   - Dziękujemy za zaproszenie. Było naprawdę miło - zwróciła się do reszty. 
   - Nam też było niezmiernie miło. - odparł Ignacio.
   - Szczególnie Isco, ekhemmm. - zakaszlał Marc i udał, że wpatruje się w chmury.
   - Spokojnie! - zaśmiał się Thiago, kładąc dłoń na ramieniu Isco, widząc, że tego już nosi.
   - Nie martw się, Thiago. Zabiję go w pokoju - odparł i pocałował Lolę na pożegnanie.
   - Dobra, to my już spadamy, nie? - blondynka zwróciła się do mnie.  
   - Chyba tak. - przytaknęłam. - Do zobaczenia chłopaki. - uśmiechnęłam się do nich i pomachałam. 
__________________________________
 Dziś wszyściutko od mojej ukochanej Cris :D 
To dopiero ósmy rozdział, a gdzie to jeszcze do tej obiecanej sześćdziesiątki?! :D

Ja już zdrowa, to chorubsko złapało się mojemu narzekadle - Nataleczce! Masz, to dla Ciebie Marc z rozdziału na rozdział przechodzi samego siebie, żebyś wyzdrowiała mi! ♥

No musiałam, bo to takie kochane jest *.*

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak najbardziej udany, jestem ciekawa czy Lola wróci do NY i co będzie z Thiago jak Cris wróci do Malagi ugh.. XD czekam NN! :)
    także zapraszam na mojego bloga: no-perfect-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... jak słodko;* Marc jest dobry. Pretty little lars i ten telefon:) cudo xd Thiago i Cris muszą byc razem ! ;) Oh no i jeszcze Lola i Isco i ich szalone wybryki xd Słodki piesek, ale pan Alcantara jeszcze slodszy ;**** Czekam na więcej;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach jak ja kocham tego Bartrę <3 super że Loli i Isco tak się ułożyło ale niech ona się trochę ogarnie i zapomni o Nowym Jorku! Mam tylko nadzieję że Cris też w końcu przekona się do Thiago... Boszz jak mi go teraz brakuje na boisku ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaa ! Dzięks ! Mi już powoli się poprawia. A marc jest stknięty i zawsze śmieje się do łez przez te jego wybryki. A Lola i Isco się tu widzę rozkrecaja. Cris ma coraz większe wątpliwości. Szkoda mi jej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowy rozdział. mes-que-amistad.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Bartrę xD A co do Isco i Loli mam nadzieję, że im się ułoży i Lola zdecyduje się pozostać w Hiszpanii :)

    OdpowiedzUsuń