sobota, 7 września 2013

Piąty: Kobiety lecą na tego idiotę!

  LOLA

  Obudziły mnie promienie słońca, które ogrzewały moją twarz. Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to twarz Isco. Zaraz, Isco?! Dlaczego ja spałam razem z nim?! Wstałam i rozejrzałam się dokładnie. Widocznie musieliśmy być tak pijani, że zasnęliśmy na plaży. Niedaleko nas leżał Marc przytulony razem z Martinem i Tello, a obok nich Ignacio z Alvaro. Kilka metrów dalej spała Cris przytulona do Thiago. A podobno jest zajęta, nie? A to dobre!
Spojrzałam na Francisco, który jeszcze spał. Muszę przyznać, że wyglądał słodko, bo uśmiechał się przez sen. Ciekawe co mu się śniło.. Obok niego leżał mój biały gorset, o którym całkowicie zapomniałam. Jak ja mogłam zasnąć z nim w samym staniku i spodenkach?! To przez ten alkohol, to jest pewne.
 Zabrałam swoją rzecz i podeszłam bliżej wody, by zamoczyć sobie nogi w morzu i założyć gorset. Niestety było mi ciężko, bo guziczki znajdowały się z tyłu.
   - Cholera - zaklęłam cicho i spojrzałam na morze. Widok był naprawdę cudowny.
   - Ja to zrobię - usłyszałam za sobą męski głos. Na początku się wystraszyłam, ale rozpoznałam owego mężczyznę. To był Isco.
   - Przestraszyłeś mnie - powiedziałam i podałam mu gorset. Kiedy dotknął mojej skóry to poczułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Ten facet miał w sobie coś takiego, co mnie to niego ciągnęło.
   - Przepraszam. Nie chciałem - odpowiedział i zapiął gorset. - Dlaczego mi uciekłaś? - wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował mnie delikatnie w szyję.
   - Nie uciekłam. Po prostu musiałam się rozejrzeć za Cris.
   - Zaopiekował się nią Thiago - mruknął i stanął naprzeciwko mnie.
   - A ty mną? - zapytałam nieśmiało, spoglądając na jego uśmiechniętą twarz.
   - Uratowałem cię przed Bartrą - wyszczerzył się i spojrzał na swojego kumpla z reprezentacji. Marc spał jak dziecko.
   - To chyba będę musiała ci podziękować.
   - Chyba tak.
   - Więc dziękuje - powiedziałam i pocałowałam go w zarośnięty policzek. Uśmiechnął się szeroko i przygarnął mnie do siebie.
   - Wystarczy, że pójdziesz ze mną na kolacje.
   - Możemy się wybrać dzisiaj wieczorem. Wybierzcie jakąś dobrą restauracje - uśmiechnęłam się lekko.
   - Chce iść z tobą sam na tą kolację, a nie resztą bandy - mruknął.
   - Czyli mam pójść z tobą na randkę? - zapytałam, przechylając głowę w bok. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Isco - zaczęłam mówić pod nosem.
   - Nie musimy tego nazywać randką. Po prostu pójdziemy na kolacje - nalegał.
   - Słuchaj, ja nie chcę byś myślał, że z tego coś może być. Spędzam tu dwa tygodnie i wracam do domu.
   - Do Nowego Jorku? - zapytał smutno.
   - Tak - pokiwałam twierdząco i spojrzałam w jego oczy. Były smutne i zrobiło mi się go żal. - Ale możemy pójść na przyjacielską kolację.
   - Lepsze to niż nic - uśmiechnął się i pocałował mnie. Tak, znowu! Czy on nic nie zrozumiał? Przed chwilą powiedział, że nic z tego nie będzie, a ten dalej swoje. Jednak ja wcale nie byłam lepsza, bo oddawałam mu każdy pocałunek i pragnęłam więcej i więcej. - Czy tak całują się przyjaciele? - wyszeptał mi do ucha.
   - Przestań, Isco - warknęłam i spojrzałam na niego poważnie. - Nigdy więcej tego nie rób - dodałam dobitnie.
   - Przyjdę po ciebie koło 19 - uśmiechnął się szeroko i odszedł.
   - Dupek. Pieprzony dupek - powiedziałam sama do siebie.
   - Ale ślimak! - zawołał radośnie Bartra, który już się obudził. Latał po plaży jak nowo narodzony. A chyba nie muszę wspominać, że wczoraj wlał w siebie najwięcej?
   - Nie interesuj się, Bartra - usłyszałam jeszcze głos Isco i wróciłam do reszty.

CRISTINA

 Obudziły mnie jakieś krzyki. Dokładniej najpierw głos Marca, a później Isco. Otworzyłam oczy i zobaczyłam... Zobaczyłam nagi i ciemny tors, na którym trzymałam dłoń. Przesunęłam ją lekko. Stwierdziłam, że ciało miał idealne, ale szybko się skarciłam. Zauważyłam jednak, że na jego skórze odcisnęły się koraliki z mojej bransoletki. Zaraz... Cristina ogarnij otoczenie! Spałam przytulona do Thiago, który był bez koszulki, bo stracił ją jako fant, w pytaniu o jego byłą dziewczynę. Ciekawiła mnie jego odpowiedź, ale niestety jej nie usłyszałam. Czułam się tak trochę dziwnie, przytulając się do obcego faceta, nie swojego! Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, a co dopiero jak?! Dlaczego ja spałam przytulona do niego?! Wczoraj jednak mi zaimponował. Myślałam, że zatłukę Lolę, gdy nakazała mu mnie pocałować, a on po prostu ucałował wierzch mojej dłoni. Czyli nie jest ostatnim draniem, który tylko czyha na okazję? Delikatnie się od niego odsunęłam i podniosłam. Poczułam ból głowy, ale to normalne po takiej ilości alkoholi, którą wypiłam wczoraj. Rozejrzałam się. Alvaro, Cristian, Martin i Ignacio jeszcze spali na piasku, a Bartra zachowywał się dziwnie... Stał uśmiechnięty i gapił się w stronę morza. Spojrzałam tam. Właśnie Lola i Isco przybliżali się do nas. Faktycznie, nie było ich tu. 
   - Co się tak szczerzysz? - zwróciłam się do Marca, rozmasowując sobie dołeczki skroniowe. 
   - Bo się pocałowali. - zaśmiał się. 
   - Serio? - otworzyłam szeroko oczy, a tamten nadal się szczerzył. - Marc, masz coś do picia? - jęknęłam, a ten zaczął sprawdzać czy jakaś puszka czasem nie jest jeszcze pełna. - Ale coś nie procentowego? 
   - O! Masz szczęście. - dorwał worek, który stał niedaleko. W nim były trzy butelki wody mineralnej. Czyli chłopcy, którzy nas wczoraj zaopatrzyli, pomyśleli o skutkach. Podał mi jedną z nich. 
   - Dlaczego ty tak się uśmiechasz? Powinieneś tu zgonić najbardziej. - powiedziała Lola i usiadła obok mnie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu. 
   - On ma za bardzo zryty łeb, żeby mieć kaca. - Isco sięgnął po drugą butelkę. 
   - Akurat z tym się z tobą zgodzę - przytaknęła blondynka. - Obudzimy resztę? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy. - Proponuje wrzucić któregoś do wody!
   - O tak! - zapiszczał Marc.
   - Ty naprawdę jesteś rąbnięty. - zaśmiałam się i pokręciłam głowę. - No to którego proponujecie?
   - Gdyby Isco spał, to proponowałabym jego, ale.. - ucięła, kiedy zobaczyła minę Hiszpana. - No co się tak patrzysz? - zwróciła się do niego, jednak ten nic nie odpowiedział. - Może Thiago? 
   - Czemu akurat jego? - zmarszczyłam czoło.
   - Dziękuję, że stajesz w mojej obronie. - właśnie w tym momencie się przeciągnął. Mogłam tego nie mówić!
   - I nici z naszego świetnego planu - westchnął Marc i spojrzał na resztę kumpli. - Może Alvaro?
   - A może ciebie? - zapytał Isco i zrobił głupią minę. - Nikogo nie będziemy wrzucać.
   - Nudzisz - powiedziała Lola i wstała, podchodząc do Marca.
    - Musimy tu posprzątać i wracać. Cała się lepię od tego piasku. Marzę o prysznicu. - schowałam głowę w kolanach, byle by nie patrzeć na Thiago, który siedział tuż obok mnie. Spałam przytulona do niego! Jeżeli Lola choć piśnie słówko Tylerowi... Nie ręczę za siebie.
   - Prysznic, powiadasz? - wyszczerzyła się blondynka. - Marc co o tym sądzisz? - zwróciła się do niego, a ten tylko zatarł ręce.
   - Myślę, że Cris również zadowoli się kąpielą. - wyglądał wtedy dziwne... Dorysować tylko parę różków i jak jakiś szatan. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zaczął się do mnie zbliżać.
   - Chyba nie... - zająknęłam się.
   - Będzie fajnie! - Lola klasnęła w ręce i wyszczerzyła się. - Isco, pomóż koledze! - rozkazała. 
   - Nie! - pisnęłam i wstałam, by przynajmniej spróbować im uciec. Na próżno. Zrobiłam kilka kroków i poczułam, że któryś z nich przerzuca mnie przez swoje ramię. - Błagam, nie! - swoim piskiem obudziłam wcześniej śpiących piłkarzy. - Tylko nie do morza!
   - Cris, przynajmniej nie będziesz się kleiła od piasku! - usłyszałam głos przyjaciółki i śmiech piłkarzy.
   - Ty też chcesz? - zwrócił się do niej któryś.
   - Nie, dzięki!
   - Trudno. I tak do niej dołączysz. - Cristian wzruszył ramionami i ją złapał. Zanim poczułam, że zanurzam się w zimnej wodzie, zobaczyłam jeszcze, że Tello biegnie z Lolą na ramieniu, a za nimi kroczy cała reszta.
   - ZABIJE WAS! - krzyczała Lola, która najwyraźniej również wylądowała już w wodzie. - Isco, odwołuje kolacje! - darła się jak opętana.
   - Ale zabawa - śmiał się Bartra, który sam wpakował się do wody.
   - Kolacja? - zapytałam głośno, wlokąc się już do brzegu, na którym stał Thiago, Martin i Camacho. Byłam cała mokra! Włosy, ubrania... - Isco, zabiję cię! - syknęłam, patrząc w stronę Alarcona. - Ciebie Marc też. Zimno mi. - jęknęłam.
   - Biedactwo. - uśmiechnął się Alcantara i wciągnął na mnie swoją koszulkę, która wcześniej leżała leżała z resztą fantów.
   - Trzeba cię ogrzać. - dorzucił Montoya i razem z Ignacio zaczęli mnie przytulać.
   - Ej, a ja?! - powiedziała Lola, która również wyszła z wody. - Jest mi zimno i jestem zła. Walcie się wszyscy! - krzyczała.
   - Lola, było fajnie! Woda jest taka ciepła! - mruknął Marc i ściągnął mokre rzeczy. 
    - Chodź złośnico! - zaśmiali się Martin z Ignacio i teraz przeszli do niej, mocno ją przytulając.
   - Ej, panowie! Tyle już? - zawołałam z wyrzutem i wtedy poczułam, że ktoś mnie mocno przytula. Ktoś? To był oczywiście Thiago. Nie dość, że czuję jego zapach z koszulki, to czuję całego jego!
   - Cieplej? - zapytał uśmiechnięty, a ja tylko skinęłam głową. Co się ze mną działo gdy był za blisko?! Nie potrafiłam go odepchnąć. Tak nie powinno być!
   - A mnie nikt nie przytuli? - zapytał smutny Marc i udał, że płacze.
   - Sorry, ale ja nie gejem - odezwał się Isco, patrząc jak Ignacio i Martin przytulają Lole.
   - Zaraz musimy wracać, bo jeszcze razem z Cris zachoruje - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
   - Racja. Dobra, to może niech ktoś idzie odprowadzić dziewczyny, a ktoś zostanie i tu posprząta, co? - zaproponował Alvaro.
   - No to ja idę z dziewczynami. - Isco wyszedł z wody.
   - Ja też. - powiedział Thiago i puścił do mnie oczko. Miałam ochotę go za to rąbnąć, ale... Nie potrafiłabym!
   - Ej! Ja też chcę z wami iść! - oburzył się Marc i podbiegł do naszej czwórki.
   - No to my zostajemy i sprzątamy. - westchnął Ignacio.
   - To do zobaczenia w hotelu panowie. - powiedział Thiago i w piątkę ruszyliśmy w stronę większej cywilizacji.
    - Jest mi tak zimno.. Na pewno będę miała gorączkę - mruknęła Lola, podchodząc do mnie i Thiago. - Cris, pogadamy w pokoju, co? - puściła do mnie oczko i spojrzała znacząco na Brazylijczyka. To chyba źle znaczy, co? Mam się bać tej rozmowy z Lolą?
Gdy byliśmy w drodze, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Tyler".
   - Przepraszam. - spojrzałam na towarzyszy i zwolniłam. - Halo?
   - Cześć kochanie, jak tam? - usłyszałam. Co mam mu odpowiedzieć? Że dziwnie się czuję, bo myślę o piłkarzu z Barcelony?!
   - W porządku. Apsik! - kichnęłam.
   - Na pewno? Jesteś chora? - zmartwił się.
   - Jest okay, serio. A to tylko takie lekkie. Zaraz mi przejdzie. - uśmiechnęłam się. - A u ciebie?
   - Też w porządku. Dzwonię, bo tęsknię. - powiedział, a ja wyobraziłam sobie jego skruszoną minkę. Dziwnie się poczułam, on tam tęskni, a ja... Oczywiście też tęsknię, ale do tego śpię sobie w objęciach przystojnego Brazylijczyka.
   - Cristina! Jak kocha to poczeka, chodźże! - krzyknęła Lola i pomachała do mnie.
   - Słyszałeś? Przepraszam cię. Później zadzwonię, okay?
   - Jasne. Pozdrów czarownicę.
   - Tyler!
   - No dobra, pozdrów Lolę.
   - Tyler? - ściszyłam głos.
   - Słucham kochanie.
   - Kocham cię. - powiedziałam, ale to tak bym ja bardziej się w tym przekonała.
   - Ja ciebie też. Zmykaj do niej. Pa skarbie. - mówił.
   - Pa. - rozłączyłam się.
   - Wiedziałam, że dzwonił ten dupek - powiedziała, kiedy do nich dołączyłam.
   - Lola.. - warknęła i spojrzała do mnie. - Pozdrawia cię.
   - A ja go nie - wyszczerzyła się i puściła mi oczko. - Dziękujemy wam za odprowadzenie, ale trafimy dalej same - zwróciła się do piłkarzy.
   - Już? - zapytał zasmucony Marc. - A jakieś osobiste podziękowania dla waszego najlepszego bodyguarda? - wypiął dumnie pierś.
   - A proszę bardzo. - zaśmiała się Lola i pocałowała go w policzek. Poszłam w jej ślady i zrobiłam to samo. - A teraz możecie zmykać. - dodała.
   - Widzisz, Thiago? Kobiety lecą na tego idiotę! - Isco machnął ręką i spojrzał na blondynkę. Zapewne też oczekiwał jakiś podziękowań.
   - Ty dostałeś już dzisiaj buzi - odpowiedziała i chwyciła mnie za rękę. - My spadamy, nie?  
   - Tak. - zdążyłam powiedzieć, a Lola pociągnęła mnie za sobą. Obejrzałam się jeszcze za siebie. Chłopcy tam jeszcze stali i odprowadzali nas wzrokiem. - Lola, jaki buziak i jaka kolacja?
   - Ten dupek znów mnie pocałował! - warknęła wściekła. - I wiesz co? Podobało mi się - przygryzła wargę.
   - Więc zgodziłaś się na randkę z nim? Coraz bardziej mi się to podoba. Może faktycznie się przekonasz i dasz mu szansę?
    - To nie jest randka! To jest podziękowanie za to, że nie musiałam spać z Bartrą - odpowiedziała i weszłyśmy do naszego hotelu. Udałyśmy się do recepcji po klucz, a następnie windą do góry.
   - Aha... - po raz kolejny udałam, że całkowicie ją rozumiem. - Mówiłaś, że chcesz porozmawiać.
   - Właśnie! Po pierwsze: jak to się stało, że spałyśmy do nich przytulone? Po drugie: zapomniałaś o Tylerze?
   - Nie zapomniałam! - krzyknęłam oburzona. - Sama nie wiem jak to się stało, że spałyśmy z nimi! Gdybym była trzeźwa to nigdy bym nie poszła na to, by tulić się w nocy do obcego faceta!
   - Wyglądało jakbyś całkowicie o nim zapomniała - mruknęła, kiedy weszłyśmy do pokoju. Szybko ściągnęła z siebie mokre rzeczy. - To do nas nie podobne! Ja już nie chce spać wtulona w Isco!
   - A ja z Thiago. Miałaś rację, żeby ograniczyć spotkania z nimi, bo to nam na zdrowie nie wyjdzie. Apsik! - znów poczułam kręcenie w nosie. - Poza tym, mam koszulkę Thiago! - zdjęłam ją z siebie i rzuciłam w kąt pokoju. Wylądowała na naszych walizkach.
   - Na zdrowie na pewno nie - zachichotała i również psiknęła. - Wiesz, chyba będę zmuszona odwołać tą kolacje.
   - U ciebie akurat nic nie stoi na przeszkodzie, by móc spotykać się z Isco. Więc jeżeli nie rozbierze cię na razie choroba, to obiecuję, że sama cię tam do niego zaniosę. - krzyknęłam wchodząc do łazienki. Potrzebowałam gorącego prysznica.
   - Czuje, że będę chora! - krzyknęła. - Napiszę mu, że nic z tego, bo źle się czuje. I ruszaj się, bo ja też muszę do łazienki!
   - Spadaj, pierwsza byłam! - pokazałam jej język i zamknęłam drzwi. - I tak tam pójdziesz! - zawołałam pewnie.
   - Nigdzie nie idę! - odpowiedziała pewnie.

***
Mamy już piąty rozdział i chyba trochę się z nami tu pomęczycie zanim dojdziemy do sześćdziesiątego i epilogu :D
A nawet, kto będzie chciał to dłużej! 
Pod ostatnim rozdziałem, IswedWolf zaproponowała żebyśmy napisały coś kolejnego razem , ale my i tak miałyśmy to w planach :) 
Zaczęłyśmy już pisać sobie nowe opowiadanie, z którego obsadą możecie się zapoznać --> [tu]

PS. Cieszymy się z wczorajszej wygranej Hiszpanów i goli Alby i Negredo! 
PS2. Czekamy na towarzyski z Chile! 
PS3. Liczymy, że zagra w nim Isco. 
PS4. JARAMY SIĘ TATUSIEM PUYOLEM ♥

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że dziewczyny nue będą chore. Cristina spała wtulina w Thiago, coś czuję, że to się za dobrze nie skończy. Isco i Lola są tacy słodcy. Zobaczymy co wyjdzie z tej kolacji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Bartrę w tym opowiadaniu ale całe jest rewelacyjne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh! Nie myślałam, że jesteście takie szybkie z tymi pomysłami. Ale to dobrze! Dziewczyny szaleją z tymi piłkarzami. Zgorszą się przez nich! Mam nadzieję, że jednak Lola pójdzie na przyjacielską kolację z Isco. Przecież to tylko spotkanie! Podziwiam Cris! Jak ona wytrzymuje zaloty Thiago? Chyba na serio musi kochać swojego chłopaka. No i oczywiście więcej Marca, bo on wymiata! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak alkohol xD Ciekawa jestem, jak przebiegnie kolacja Isco i Loli ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha dobrze że Tyler nie widzi co Cris wyprawia bo by nie było najlepiej :D:D 60 rozdziałów *_* Awww chcę więcej! HAHHAHAHHA XDD
    Nowe opowiadanie? hhmmm o.O Jak tylko coś dodacie to ja mam zostać poinformowana! :P
    Tatuś Puyol... Bosz jak to brzmi hahahah XD Myślałam że już tego nie doczekam a tu proszę hahaha :D:D
    Pozdrawiam! :P

    OdpowiedzUsuń