LOLA
Obudziły mnie promienie słońca,
które ogrzewały moją twarz. Otworzyłam oczy i pierwsze co
zobaczyłam to twarz Isco. Zaraz, Isco?! Dlaczego ja spałam razem z
nim?! Wstałam i rozejrzałam się dokładnie. Widocznie musieliśmy
być tak pijani, że zasnęliśmy na plaży. Niedaleko nas leżał
Marc przytulony razem z Martinem i Tello, a obok nich Ignacio z
Alvaro. Kilka metrów dalej spała Cris przytulona do Thiago. A
podobno jest zajęta, nie? A to dobre!
Spojrzałam na Francisco, który jeszcze spał. Muszę przyznać, że wyglądał słodko, bo uśmiechał się przez sen. Ciekawe co mu się śniło.. Obok niego leżał mój biały gorset, o którym całkowicie zapomniałam. Jak ja mogłam zasnąć z nim w samym staniku i spodenkach?! To przez ten alkohol, to jest pewne.
Zabrałam swoją rzecz i podeszłam bliżej wody, by zamoczyć sobie nogi w morzu i założyć gorset. Niestety było mi ciężko, bo guziczki znajdowały się z tyłu.
- Cholera - zaklęłam cicho i spojrzałam na morze. Widok był naprawdę cudowny.
- Ja to zrobię - usłyszałam za sobą męski głos. Na początku się wystraszyłam, ale rozpoznałam owego mężczyznę. To był Isco.
- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam i podałam mu gorset. Kiedy dotknął mojej skóry to poczułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Ten facet miał w sobie coś takiego, co mnie to niego ciągnęło.
- Przepraszam. Nie chciałem - odpowiedział i zapiął gorset. - Dlaczego mi uciekłaś? - wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Nie uciekłam. Po prostu musiałam się rozejrzeć za Cris.
- Zaopiekował się nią Thiago - mruknął i stanął naprzeciwko mnie.
- A ty mną? - zapytałam nieśmiało, spoglądając na jego uśmiechniętą twarz.
- Uratowałem cię przed Bartrą - wyszczerzył się i spojrzał na swojego kumpla z reprezentacji. Marc spał jak dziecko.
- To chyba będę musiała ci podziękować.
- Chyba tak.
- Więc dziękuje - powiedziałam i pocałowałam go w zarośnięty policzek. Uśmiechnął się szeroko i przygarnął mnie do siebie.
- Wystarczy, że pójdziesz ze mną na kolacje.
- Możemy się wybrać dzisiaj wieczorem. Wybierzcie jakąś dobrą restauracje - uśmiechnęłam się lekko.
- Chce iść z tobą sam na tą kolację, a nie resztą bandy - mruknął.
- Czyli mam pójść z tobą na randkę? - zapytałam, przechylając głowę w bok. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Isco - zaczęłam mówić pod nosem.
- Nie musimy tego nazywać randką. Po prostu pójdziemy na kolacje - nalegał.
- Słuchaj, ja nie chcę byś myślał, że z tego coś może być. Spędzam tu dwa tygodnie i wracam do domu.
- Do Nowego Jorku? - zapytał smutno.
- Tak - pokiwałam twierdząco i spojrzałam w jego oczy. Były smutne i zrobiło mi się go żal. - Ale możemy pójść na przyjacielską kolację.
- Lepsze to niż nic - uśmiechnął się i pocałował mnie. Tak, znowu! Czy on nic nie zrozumiał? Przed chwilą powiedział, że nic z tego nie będzie, a ten dalej swoje. Jednak ja wcale nie byłam lepsza, bo oddawałam mu każdy pocałunek i pragnęłam więcej i więcej. - Czy tak całują się przyjaciele? - wyszeptał mi do ucha.
- Przestań, Isco - warknęłam i spojrzałam na niego poważnie. - Nigdy więcej tego nie rób - dodałam dobitnie.
- Przyjdę po ciebie koło 19 - uśmiechnął się szeroko i odszedł.
- Dupek. Pieprzony dupek - powiedziałam sama do siebie.
- Ale ślimak! - zawołał radośnie Bartra, który już się obudził. Latał po plaży jak nowo narodzony. A chyba nie muszę wspominać, że wczoraj wlał w siebie najwięcej?
- Nie interesuj się, Bartra - usłyszałam jeszcze głos Isco i wróciłam do reszty.
Spojrzałam na Francisco, który jeszcze spał. Muszę przyznać, że wyglądał słodko, bo uśmiechał się przez sen. Ciekawe co mu się śniło.. Obok niego leżał mój biały gorset, o którym całkowicie zapomniałam. Jak ja mogłam zasnąć z nim w samym staniku i spodenkach?! To przez ten alkohol, to jest pewne.
Zabrałam swoją rzecz i podeszłam bliżej wody, by zamoczyć sobie nogi w morzu i założyć gorset. Niestety było mi ciężko, bo guziczki znajdowały się z tyłu.
- Cholera - zaklęłam cicho i spojrzałam na morze. Widok był naprawdę cudowny.
- Ja to zrobię - usłyszałam za sobą męski głos. Na początku się wystraszyłam, ale rozpoznałam owego mężczyznę. To był Isco.
- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam i podałam mu gorset. Kiedy dotknął mojej skóry to poczułam jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Ten facet miał w sobie coś takiego, co mnie to niego ciągnęło.
- Przepraszam. Nie chciałem - odpowiedział i zapiął gorset. - Dlaczego mi uciekłaś? - wyszeptał mi wprost do ucha i pocałował mnie delikatnie w szyję.
- Nie uciekłam. Po prostu musiałam się rozejrzeć za Cris.
- Zaopiekował się nią Thiago - mruknął i stanął naprzeciwko mnie.
- A ty mną? - zapytałam nieśmiało, spoglądając na jego uśmiechniętą twarz.
- Uratowałem cię przed Bartrą - wyszczerzył się i spojrzał na swojego kumpla z reprezentacji. Marc spał jak dziecko.
- To chyba będę musiała ci podziękować.
- Chyba tak.
- Więc dziękuje - powiedziałam i pocałowałam go w zarośnięty policzek. Uśmiechnął się szeroko i przygarnął mnie do siebie.
- Wystarczy, że pójdziesz ze mną na kolacje.
- Możemy się wybrać dzisiaj wieczorem. Wybierzcie jakąś dobrą restauracje - uśmiechnęłam się lekko.
- Chce iść z tobą sam na tą kolację, a nie resztą bandy - mruknął.
- Czyli mam pójść z tobą na randkę? - zapytałam, przechylając głowę w bok. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł, Isco - zaczęłam mówić pod nosem.
- Nie musimy tego nazywać randką. Po prostu pójdziemy na kolacje - nalegał.
- Słuchaj, ja nie chcę byś myślał, że z tego coś może być. Spędzam tu dwa tygodnie i wracam do domu.
- Do Nowego Jorku? - zapytał smutno.
- Tak - pokiwałam twierdząco i spojrzałam w jego oczy. Były smutne i zrobiło mi się go żal. - Ale możemy pójść na przyjacielską kolację.
- Lepsze to niż nic - uśmiechnął się i pocałował mnie. Tak, znowu! Czy on nic nie zrozumiał? Przed chwilą powiedział, że nic z tego nie będzie, a ten dalej swoje. Jednak ja wcale nie byłam lepsza, bo oddawałam mu każdy pocałunek i pragnęłam więcej i więcej. - Czy tak całują się przyjaciele? - wyszeptał mi do ucha.
- Przestań, Isco - warknęłam i spojrzałam na niego poważnie. - Nigdy więcej tego nie rób - dodałam dobitnie.
- Przyjdę po ciebie koło 19 - uśmiechnął się szeroko i odszedł.
- Dupek. Pieprzony dupek - powiedziałam sama do siebie.
- Ale ślimak! - zawołał radośnie Bartra, który już się obudził. Latał po plaży jak nowo narodzony. A chyba nie muszę wspominać, że wczoraj wlał w siebie najwięcej?
- Nie interesuj się, Bartra - usłyszałam jeszcze głos Isco i wróciłam do reszty.
CRISTINA
Obudziły mnie jakieś krzyki.
Dokładniej najpierw głos Marca, a później Isco. Otworzyłam oczy
i zobaczyłam... Zobaczyłam nagi i ciemny tors, na którym trzymałam
dłoń. Przesunęłam ją lekko. Stwierdziłam, że ciało miał
idealne, ale szybko się skarciłam. Zauważyłam jednak, że na jego
skórze odcisnęły się koraliki z mojej bransoletki. Zaraz...
Cristina ogarnij otoczenie! Spałam przytulona do Thiago, który był
bez koszulki, bo stracił ją jako fant, w pytaniu o jego byłą
dziewczynę. Ciekawiła mnie jego odpowiedź, ale niestety jej nie
usłyszałam. Czułam się tak trochę dziwnie, przytulając się do
obcego faceta, nie swojego! Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, a
co dopiero jak?! Dlaczego ja spałam przytulona do niego?! Wczoraj
jednak mi zaimponował. Myślałam, że zatłukę Lolę, gdy nakazała
mu mnie pocałować, a on po prostu ucałował wierzch mojej dłoni.
Czyli nie jest ostatnim draniem, który tylko czyha na okazję?
Delikatnie się od niego odsunęłam i podniosłam. Poczułam ból
głowy, ale to normalne po takiej ilości alkoholi, którą wypiłam
wczoraj. Rozejrzałam się. Alvaro, Cristian, Martin i Ignacio
jeszcze spali na piasku, a Bartra zachowywał się dziwnie... Stał
uśmiechnięty i gapił się w stronę morza. Spojrzałam tam.
Właśnie Lola i Isco przybliżali się do nas. Faktycznie, nie było
ich tu.
- Co się tak szczerzysz?
- zwróciłam się do Marca, rozmasowując sobie dołeczki
skroniowe.
- Bo się pocałowali. -
zaśmiał się.
- Serio? - otworzyłam
szeroko oczy, a tamten nadal się szczerzył. - Marc, masz coś do
picia? - jęknęłam, a ten zaczął sprawdzać czy jakaś puszka
czasem nie jest jeszcze pełna. - Ale coś nie procentowego?
- O! Masz szczęście. -
dorwał worek, który stał niedaleko. W nim były trzy butelki wody
mineralnej. Czyli chłopcy, którzy nas wczoraj zaopatrzyli,
pomyśleli o skutkach. Podał mi jedną z nich.
- Dlaczego ty tak się
uśmiechasz? Powinieneś tu zgonić najbardziej. - powiedziała Lola
i usiadła obok mnie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.
- On ma za bardzo zryty
łeb, żeby mieć kaca. - Isco sięgnął po drugą butelkę.
- Akurat z tym się z tobą
zgodzę - przytaknęła blondynka. - Obudzimy resztę? - zapytała z
szerokim uśmiechem na twarzy. - Proponuje wrzucić któregoś do
wody!
- O tak! - zapiszczał Marc.
- O tak! - zapiszczał Marc.
- Ty naprawdę jesteś rąbnięty. -
zaśmiałam się i pokręciłam głowę. - No to którego
proponujecie?
- Gdyby Isco spał, to proponowałabym
jego, ale.. - ucięła, kiedy zobaczyła minę Hiszpana. - No co się
tak patrzysz? - zwróciła się do niego, jednak ten nic nie
odpowiedział. - Może Thiago?
- Czemu akurat jego? - zmarszczyłam
czoło.
- Dziękuję, że stajesz w mojej obronie. - właśnie w tym momencie się przeciągnął. Mogłam tego nie mówić!
- Dziękuję, że stajesz w mojej obronie. - właśnie w tym momencie się przeciągnął. Mogłam tego nie mówić!
- I nici z naszego świetnego planu -
westchnął Marc i spojrzał na resztę kumpli. - Może Alvaro?
- A może ciebie? - zapytał Isco i zrobił głupią minę. - Nikogo nie będziemy wrzucać.
- Nudzisz - powiedziała Lola i wstała, podchodząc do Marca.
- A może ciebie? - zapytał Isco i zrobił głupią minę. - Nikogo nie będziemy wrzucać.
- Nudzisz - powiedziała Lola i wstała, podchodząc do Marca.
- Musimy tu posprzątać i
wracać. Cała się lepię od tego piasku. Marzę o prysznicu. -
schowałam głowę w kolanach, byle by nie patrzeć na Thiago, który
siedział tuż obok mnie. Spałam przytulona do niego! Jeżeli Lola
choć piśnie słówko Tylerowi... Nie ręczę za siebie.
- Prysznic, powiadasz? - wyszczerzyła się blondynka. - Marc co o tym sądzisz? - zwróciła się do niego, a ten tylko zatarł ręce.
- Myślę, że Cris również zadowoli się kąpielą. - wyglądał wtedy dziwne... Dorysować tylko parę różków i jak jakiś szatan. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zaczął się do mnie zbliżać.
- Chyba nie... - zająknęłam się.
- Prysznic, powiadasz? - wyszczerzyła się blondynka. - Marc co o tym sądzisz? - zwróciła się do niego, a ten tylko zatarł ręce.
- Myślę, że Cris również zadowoli się kąpielą. - wyglądał wtedy dziwne... Dorysować tylko parę różków i jak jakiś szatan. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zaczął się do mnie zbliżać.
- Chyba nie... - zająknęłam się.
- Będzie fajnie! - Lola klasnęła w
ręce i wyszczerzyła się. - Isco, pomóż koledze! - rozkazała.
- Nie! - pisnęłam i wstałam, by
przynajmniej spróbować im uciec. Na próżno. Zrobiłam kilka
kroków i poczułam, że któryś z nich przerzuca mnie przez swoje
ramię. - Błagam, nie! - swoim piskiem obudziłam wcześniej
śpiących piłkarzy. - Tylko nie do morza!
- Cris, przynajmniej nie będziesz się
kleiła od piasku! - usłyszałam głos przyjaciółki i śmiech
piłkarzy.
- Ty też chcesz? - zwrócił się do niej któryś.
- Nie, dzięki!
- Ty też chcesz? - zwrócił się do niej któryś.
- Nie, dzięki!
- Trudno. I tak do niej
dołączysz. - Cristian wzruszył ramionami i ją złapał. Zanim
poczułam, że zanurzam się w zimnej wodzie, zobaczyłam jeszcze, że
Tello biegnie z Lolą na ramieniu, a za nimi kroczy cała reszta.
- ZABIJE WAS! - krzyczała Lola, która
najwyraźniej również wylądowała już w wodzie. - Isco, odwołuje
kolacje! - darła się jak opętana.
- Ale zabawa - śmiał się Bartra, który sam wpakował się do wody.
- Ale zabawa - śmiał się Bartra, który sam wpakował się do wody.
- Kolacja? - zapytałam głośno,
wlokąc się już do brzegu, na którym stał Thiago, Martin i
Camacho. Byłam cała mokra! Włosy, ubrania... - Isco, zabiję cię!
- syknęłam, patrząc w stronę Alarcona. - Ciebie Marc też. Zimno
mi. - jęknęłam.
- Biedactwo. - uśmiechnął się Alcantara i wciągnął na mnie swoją koszulkę, która wcześniej leżała leżała z resztą fantów.
- Trzeba cię ogrzać. - dorzucił Montoya i razem z Ignacio zaczęli mnie przytulać.
- Biedactwo. - uśmiechnął się Alcantara i wciągnął na mnie swoją koszulkę, która wcześniej leżała leżała z resztą fantów.
- Trzeba cię ogrzać. - dorzucił Montoya i razem z Ignacio zaczęli mnie przytulać.
- Ej, a ja?! - powiedziała Lola, która
również wyszła z wody. - Jest mi zimno i jestem zła. Walcie się
wszyscy! - krzyczała.
- Lola, było fajnie! Woda jest taka ciepła! - mruknął Marc i ściągnął mokre rzeczy.
- Lola, było fajnie! Woda jest taka ciepła! - mruknął Marc i ściągnął mokre rzeczy.
- Chodź złośnico! - zaśmiali
się Martin z Ignacio i teraz przeszli do niej, mocno ją
przytulając.
- Ej, panowie! Tyle już? - zawołałam z wyrzutem i wtedy poczułam, że ktoś mnie mocno przytula. Ktoś? To był oczywiście Thiago. Nie dość, że czuję jego zapach z koszulki, to czuję całego jego!
- Cieplej? - zapytał uśmiechnięty, a ja tylko skinęłam głową. Co się ze mną działo gdy był za blisko?! Nie potrafiłam go odepchnąć. Tak nie powinno być!
- Ej, panowie! Tyle już? - zawołałam z wyrzutem i wtedy poczułam, że ktoś mnie mocno przytula. Ktoś? To był oczywiście Thiago. Nie dość, że czuję jego zapach z koszulki, to czuję całego jego!
- Cieplej? - zapytał uśmiechnięty, a ja tylko skinęłam głową. Co się ze mną działo gdy był za blisko?! Nie potrafiłam go odepchnąć. Tak nie powinno być!
- A mnie nikt nie przytuli? - zapytał
smutny Marc i udał, że płacze.
- Sorry, ale ja nie gejem - odezwał się Isco, patrząc jak Ignacio i Martin przytulają Lole.
- Zaraz musimy wracać, bo jeszcze razem z Cris zachoruje - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
- Sorry, ale ja nie gejem - odezwał się Isco, patrząc jak Ignacio i Martin przytulają Lole.
- Zaraz musimy wracać, bo jeszcze razem z Cris zachoruje - powiedziała uśmiechnięta blondynka.
- Racja. Dobra, to może niech ktoś
idzie odprowadzić dziewczyny, a ktoś zostanie i tu posprząta, co?
- zaproponował Alvaro.
- No to ja idę z dziewczynami. - Isco wyszedł z wody.
- Ja też. - powiedział Thiago i puścił do mnie oczko. Miałam ochotę go za to rąbnąć, ale... Nie potrafiłabym!
- Ej! Ja też chcę z wami iść! - oburzył się Marc i podbiegł do naszej czwórki.
- No to my zostajemy i sprzątamy. - westchnął Ignacio.
- To do zobaczenia w hotelu panowie. - powiedział Thiago i w piątkę ruszyliśmy w stronę większej cywilizacji.
- No to ja idę z dziewczynami. - Isco wyszedł z wody.
- Ja też. - powiedział Thiago i puścił do mnie oczko. Miałam ochotę go za to rąbnąć, ale... Nie potrafiłabym!
- Ej! Ja też chcę z wami iść! - oburzył się Marc i podbiegł do naszej czwórki.
- No to my zostajemy i sprzątamy. - westchnął Ignacio.
- To do zobaczenia w hotelu panowie. - powiedział Thiago i w piątkę ruszyliśmy w stronę większej cywilizacji.
- Jest mi tak zimno.. Na pewno
będę miała gorączkę - mruknęła Lola, podchodząc do mnie i
Thiago. - Cris, pogadamy w pokoju, co? - puściła do mnie oczko i
spojrzała znacząco na Brazylijczyka. To chyba źle znaczy, co? Mam
się bać tej rozmowy z Lolą?
Gdy byliśmy w drodze, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Tyler".
- Przepraszam. - spojrzałam na towarzyszy i zwolniłam. - Halo?
- Cześć kochanie, jak tam? - usłyszałam. Co mam mu odpowiedzieć? Że dziwnie się czuję, bo myślę o piłkarzu z Barcelony?!
- W porządku. Apsik! - kichnęłam.
- Na pewno? Jesteś chora? - zmartwił się.
- Jest okay, serio. A to tylko takie lekkie. Zaraz mi przejdzie. - uśmiechnęłam się. - A u ciebie?
- Też w porządku. Dzwonię, bo tęsknię. - powiedział, a ja wyobraziłam sobie jego skruszoną minkę. Dziwnie się poczułam, on tam tęskni, a ja... Oczywiście też tęsknię, ale do tego śpię sobie w objęciach przystojnego Brazylijczyka.
- Cristina! Jak kocha to poczeka, chodźże! - krzyknęła Lola i pomachała do mnie.
- Słyszałeś? Przepraszam cię. Później zadzwonię, okay?
- Jasne. Pozdrów czarownicę.
- Tyler!
- No dobra, pozdrów Lolę.
- Tyler? - ściszyłam głos.
- Słucham kochanie.
- Kocham cię. - powiedziałam, ale to tak bym ja bardziej się w tym przekonała.
- Ja ciebie też. Zmykaj do niej. Pa skarbie. - mówił.
- Pa. - rozłączyłam się.
- Wiedziałam, że dzwonił ten dupek - powiedziała, kiedy do nich dołączyłam.
- Lola.. - warknęła i spojrzała do mnie. - Pozdrawia cię.
- A ja go nie - wyszczerzyła się i puściła mi oczko. - Dziękujemy wam za odprowadzenie, ale trafimy dalej same - zwróciła się do piłkarzy.
Gdy byliśmy w drodze, rozdzwonił się mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Tyler".
- Przepraszam. - spojrzałam na towarzyszy i zwolniłam. - Halo?
- Cześć kochanie, jak tam? - usłyszałam. Co mam mu odpowiedzieć? Że dziwnie się czuję, bo myślę o piłkarzu z Barcelony?!
- W porządku. Apsik! - kichnęłam.
- Na pewno? Jesteś chora? - zmartwił się.
- Jest okay, serio. A to tylko takie lekkie. Zaraz mi przejdzie. - uśmiechnęłam się. - A u ciebie?
- Też w porządku. Dzwonię, bo tęsknię. - powiedział, a ja wyobraziłam sobie jego skruszoną minkę. Dziwnie się poczułam, on tam tęskni, a ja... Oczywiście też tęsknię, ale do tego śpię sobie w objęciach przystojnego Brazylijczyka.
- Cristina! Jak kocha to poczeka, chodźże! - krzyknęła Lola i pomachała do mnie.
- Słyszałeś? Przepraszam cię. Później zadzwonię, okay?
- Jasne. Pozdrów czarownicę.
- Tyler!
- No dobra, pozdrów Lolę.
- Tyler? - ściszyłam głos.
- Słucham kochanie.
- Kocham cię. - powiedziałam, ale to tak bym ja bardziej się w tym przekonała.
- Ja ciebie też. Zmykaj do niej. Pa skarbie. - mówił.
- Pa. - rozłączyłam się.
- Wiedziałam, że dzwonił ten dupek - powiedziała, kiedy do nich dołączyłam.
- Lola.. - warknęła i spojrzała do mnie. - Pozdrawia cię.
- A ja go nie - wyszczerzyła się i puściła mi oczko. - Dziękujemy wam za odprowadzenie, ale trafimy dalej same - zwróciła się do piłkarzy.
- Już? - zapytał zasmucony Marc. - A
jakieś osobiste podziękowania dla waszego najlepszego bodyguarda? -
wypiął dumnie pierś.
- A proszę bardzo. - zaśmiała się Lola i pocałowała go w policzek. Poszłam w jej ślady i zrobiłam to samo. - A teraz możecie zmykać. - dodała.
- A proszę bardzo. - zaśmiała się Lola i pocałowała go w policzek. Poszłam w jej ślady i zrobiłam to samo. - A teraz możecie zmykać. - dodała.
- Widzisz, Thiago? Kobiety lecą na
tego idiotę! - Isco machnął ręką i spojrzał na blondynkę.
Zapewne też oczekiwał jakiś podziękowań.
- Ty dostałeś już dzisiaj buzi - odpowiedziała i chwyciła mnie za rękę. - My spadamy, nie?
- Ty dostałeś już dzisiaj buzi - odpowiedziała i chwyciła mnie za rękę. - My spadamy, nie?
- Tak. - zdążyłam powiedzieć, a
Lola pociągnęła mnie za sobą. Obejrzałam się jeszcze za siebie.
Chłopcy tam jeszcze stali i odprowadzali nas wzrokiem. - Lola, jaki
buziak i jaka kolacja?
- Ten dupek znów mnie pocałował! -
warknęła wściekła. - I wiesz co? Podobało mi się - przygryzła
wargę.
- Więc zgodziłaś się na randkę z
nim? Coraz bardziej mi się to podoba. Może faktycznie się
przekonasz i dasz mu szansę?
- To nie jest randka! To jest
podziękowanie za to, że nie musiałam spać z Bartrą -
odpowiedziała i weszłyśmy do naszego hotelu. Udałyśmy się do
recepcji po klucz, a następnie windą do góry.
- Aha... - po raz kolejny udałam, że
całkowicie ją rozumiem. - Mówiłaś, że chcesz porozmawiać.
- Właśnie! Po pierwsze: jak to się
stało, że spałyśmy do nich przytulone? Po drugie: zapomniałaś o
Tylerze?
- Nie zapomniałam! - krzyknęłam
oburzona. - Sama nie wiem jak to się stało, że spałyśmy z nimi!
Gdybym była trzeźwa to nigdy bym nie poszła na to, by tulić się
w nocy do obcego faceta!
- Wyglądało jakbyś całkowicie o nim
zapomniała - mruknęła, kiedy weszłyśmy do pokoju. Szybko
ściągnęła z siebie mokre rzeczy. - To do nas nie podobne! Ja już
nie chce spać wtulona w Isco!
- A ja z Thiago. Miałaś rację, żeby
ograniczyć spotkania z nimi, bo to nam na zdrowie nie wyjdzie.
Apsik! - znów poczułam kręcenie w nosie. - Poza tym, mam koszulkę
Thiago! - zdjęłam ją z siebie i rzuciłam w kąt pokoju.
Wylądowała na naszych walizkach.
- Na zdrowie na pewno nie -
zachichotała i również psiknęła. - Wiesz, chyba będę zmuszona
odwołać tą kolacje.
- U ciebie akurat nic nie stoi na
przeszkodzie, by móc spotykać się z Isco. Więc jeżeli nie
rozbierze cię na razie choroba, to obiecuję, że sama cię tam do
niego zaniosę. - krzyknęłam wchodząc do łazienki. Potrzebowałam
gorącego prysznica.
- Czuje, że będę chora! - krzyknęła.
- Napiszę mu, że nic z tego, bo źle się czuje. I ruszaj się, bo
ja też muszę do łazienki!
- Spadaj, pierwsza byłam! - pokazałam
jej język i zamknęłam drzwi. - I tak tam pójdziesz! - zawołałam
pewnie.
- Nigdzie nie idę! - odpowiedziała
pewnie.
***
Mamy już piąty rozdział i chyba trochę się z nami tu pomęczycie zanim dojdziemy do sześćdziesiątego i epilogu :D
A nawet, kto będzie chciał to dłużej!
Pod ostatnim rozdziałem, IswedWolf zaproponowała żebyśmy napisały coś kolejnego razem , ale my i tak miałyśmy to w planach :)
Zaczęłyśmy już pisać sobie nowe opowiadanie, z którego obsadą możecie się zapoznać --> [tu]
PS. Cieszymy się z wczorajszej wygranej Hiszpanów i goli Alby i Negredo!
PS2. Czekamy na towarzyski z Chile!
PS3. Liczymy, że zagra w nim Isco.
PS4. JARAMY SIĘ TATUSIEM PUYOLEM ♥
Mam nadzieję, że dziewczyny nue będą chore. Cristina spała wtulina w Thiago, coś czuję, że to się za dobrze nie skończy. Isco i Lola są tacy słodcy. Zobaczymy co wyjdzie z tej kolacji :)
OdpowiedzUsuńsympatyczny
OdpowiedzUsuńKocham Bartrę w tym opowiadaniu ale całe jest rewelacyjne <3
OdpowiedzUsuńHeh! Nie myślałam, że jesteście takie szybkie z tymi pomysłami. Ale to dobrze! Dziewczyny szaleją z tymi piłkarzami. Zgorszą się przez nich! Mam nadzieję, że jednak Lola pójdzie na przyjacielską kolację z Isco. Przecież to tylko spotkanie! Podziwiam Cris! Jak ona wytrzymuje zaloty Thiago? Chyba na serio musi kochać swojego chłopaka. No i oczywiście więcej Marca, bo on wymiata! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak alkohol xD Ciekawa jestem, jak przebiegnie kolacja Isco i Loli ;)
OdpowiedzUsuńHahaha dobrze że Tyler nie widzi co Cris wyprawia bo by nie było najlepiej :D:D 60 rozdziałów *_* Awww chcę więcej! HAHHAHAHHA XDD
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie? hhmmm o.O Jak tylko coś dodacie to ja mam zostać poinformowana! :P
Tatuś Puyol... Bosz jak to brzmi hahahah XD Myślałam że już tego nie doczekam a tu proszę hahaha :D:D
Pozdrawiam! :P
świetny rozdział.
OdpowiedzUsuń