CRIS
To chyba była najpiękniejsza noc w moim życiu. Przyznaję, że jeszcze nigdy się tak nie czułam. Za razem był delikatny, ale i czasem porywczy. Zagłębiał się w każdy skrawek mojego ciała, jakby chciał mieć mnie tylko i wyłącznie dla siebie. Thiago jest cudownym facetem, który potrafi zadbać o kobietę i stwierdzam to poprzez jego zachowanie od początku naszej znajomości. Każda by chciała mieć takiego mężczyznę, a on uparł się na mnie. Podoba mi się, uwielbiam jego towarzystwo, rozmowy, chcę by był obok, a może i nawet się w nim zakochałam, ale... Muszę wracać do swojego życia, do codzienności. Wakacyjna przygoda za chwilę pryśnie jak bańka mydlana. To co się wydarzyło na Ibizie, na niej pozostanie. I tak powinno być. Wiem, że to co teraz zrobię będzie samolubne i go skrzywdzę, ale tak musi być.
Wyślizgnęłam się spod kołdry i weszłam po cichu do łazienki. Moje ubrania były już na szczęście suche, więc się ubrałam. Gdy wyszłam z łazienki Thiago nadal spał, nawet nie drgnął. Podeszłam na palcach i jeszcze raz na niego spojrzałam. Nie chciałam go tu zostawić, ale rozum dyktował mi coś innego. Błagam, tylko żeby teraz się nie obudził. - przeszło mi przez myśl, gdy się nad nim pochylałam. Delikatnie musnęłam jego wargi. Ostatni raz.
Wyszłam z pokoju, przemierzając korytarz szybkim krokiem. Potem winda i przejście przez hol. Gdy wyszłam z budynku, szybkim krokiem ruszyłam w stronę hotelu, gdzie mieszkałam ze swoją przyjaciółką.
- Cristina, jesteś silna. - szeptałam do siebie. - Nie rozklejaj się. - mruczałam, czując, że w oczach mam już łzy. - Cholera. - warknęłam i się rozpłakałam. Złapałam za lewy nadgarstek, gdzie zawsze spoczywała moja bransoletka. Nie było jej! Przecież nie mogłam jej zgubić! Zatrzymałam się i odwróciłam. Hotel był już kawałek za mną. Nie mogłam już wrócić. Thiago by się obudził i co wtedy? Już jej nie odzyskam.
W połowie drogi, wyjęłam telefon z plecaka.
- To będzie najlepsze rozwiązanie. - stwierdziłam, mówiąc do siebie i wykręciłam numer na lotnisko. - Dzień dobry, chciałabym zapytać czy dziś są jakieś loty do Malagi lub innych pobliskich jej miast?
- Akurat samolot dokładnie lądujący w Maladze, wystartuje za cztery godziny.
- Są wolne miejsca? - zapytałam.
- Sekundka, sprawdzę... Tak, jest jeden wolny bilet. Czy chciałaby go pani...
- Tak. Rezerwuję go. - przerwałam jej. - Na nazwisko Malave, Cristina Malave.
Wpadłam do hotelu i nie czekając na windę, pobiegłam po schodach. Do naszego pokoju wpadłam dosłownie jak burza. Nie dość, że cała zapłakana to wyglądająca jak strach na wróble! Dopadłam swoje torby i zaczęłam wrzucać do nich wszystkie moje rzeczy.
- Cholera. - zawołałam, gdy męczyłam się z zaciętym zamkiem jednej z pustych toreb.
- Co ty robisz? - zapytała Lola, która właśnie się obudziła.
- Pakuję się. Nie widać? - pociągnęłam nosem.
- Widać. Cris, co się stało? - wstała z łóżka i podeszła do mnie. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi, chwyciła mnie za rękę i posłała pytające spojrzenie. - Gdzie byłaś w nocy? - zadała kolejne pytania.
- Z Thiago. - szepnęłam, przeczesując palcami swoje włosy. Cała drżałam. - Lola, to nie powinno się wydarzyć. - zapłakałam i przytuliłam się do niej. - A najgorsze było to... Z resztą, nie ważne.
- Ty spałaś z Thiago?! - zapytała zszokowana i przytuliła mnie mocniej. -Nie martw się, wszystko będzie dobrze - dodała po chwili.
- Zaczynam nienawidzić siebie samej za to, że tego chciałam. - jęknęłam. - To był po prostu moment, w którym o wszystkim zapomniałam i chciałam z nim być!
- Wiedziałam, że coś pomiędzy wami jest. Ale szczerze? Nigdy nie myślałam, że pójdziesz na całość - uśmiechnęła się lekko. - Jednak rozumiem, że wracasz do Malagi?
- Wracam. Chcę zapomnieć o tym co tu było. Chcę zapomnieć o nim. Muszę wrócić do domu, do Tylera. Tak, to będzie dobre rozwiązane. - wytarłam łzy, kiwając głową i spojrzałam na nadgarstek. - Zapomniałam, że ją zgubiłam. - szepnęłam.
- Rozumiem, bo sama jestem w takiej samej sytuacji, ale na mnie nie czeka stęskniony facet. Myślisz, że uda ci się to zatuszować? - zapytała i usiadła na moim łóżku. - A bransoletką się nie martw, kupię ci nową w Nowym Jorku.
- Muszę to zatuszować! Miej nadzieję, że jak tylko stąd wyjadę, to myślenie o nim minie tak szybko, jak jeżdżą te samochody, które naprawia mój chłopak! Mam dość! - usiadłam na skraju łóżka i schowałam twarz w dłoniach. - Szkoda mi jej, bo miałam ją od zawsze... Była takim moim talizmanem, ale trudno. Zdarza się.
- Wszystko będzie dobrze - wyszeptała i pogłaskała mnie po włosach. - Te wakacje to jakaś katastrofa - jęknęła.
- Lola, boję się. Boję się, że sobie z tym nie poradzę. Nie wiem czy potrafię okłamać Tylera, że nic tu się nie stało! Co jeżeli nie będzie pomiędzy nami tak jak wcześniej?
- Będzie, jeśli tylko tego chcesz. Jestem aktorką i mogę dać ci kilka fajnych rad - puściła do mnie oczko, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyglądała na mniej przygnębioną, niż wczoraj.
- Lepiej pomóż mi się spakować. Mam już załatwiony lot za trzy godziny. Nie mogę się spóźnić. - wstałam i znów podeszłam do toreb. - Zostajesz do końca rezerwacji pokoju, czy też chcesz wrócić do domu?
- Wracam. W nocy się spakowałam - mruknęła i wskazała na walizkę, która stała niedaleko jej łóżka. - Widziałam się wczoraj z Isco - powiedziała po chwili.
- Błagam, powiedz, że się pogodziliście! Niech przynajmniej jedna z nas wróci cała w skowronkach i bez moralnego kaca, że zdradziła swojego faceta z kimś, kogo zna półtora tygodnia! - spojrzałam na nią. Rozmawiali, a nie kłócili się. Czyli nie skakali sobie do gardeł! Czyżby była szansa...
- To była raczej pożegnalna rozmowa - westchnęła smutno. Z jej twarzy momentalnie znikł uśmiech. - Wiesz, powiedział, że mnie kocha.
- Lola... - podeszłam do niej i ją przytuliłam. Westchnęłam. - Będzie dobrze. Powiedział ci, że cię kocha? Tak po prostu? Dlaczego mi się nie wydaje, że w tym momencie nie zaczęłaś skakać ze szczęścia? - spojrzałam na nią podejrzliwie.
- Dosiadł się do mnie na plaży i ja go przeprosiłam za ten pocałunek z Noelem, a on powiedział, że mnie kocha. Tak po prostu - wzruszyła ramionami. - Ale powiedziałam mu, że to wszystko już jest skończone - dodała ze łzami w oczach. - Ja też muszę wrócić do swojego dawnego życia, jak ty.
- Ja muszę i to kategorycznie. - westchnęłam. - Ciągle przed oczami mam jego widok, śpiącego... Tak po prostu uciekłam. Lola, damy radę? - spojrzałam na nią.
- Oczywiście, że tak. Jesteśmy silne - odpowiedziała pewnie. - Muszę się zbierać, bo niedługo mam samolot. Spędzie tam ponad dziesięć godzin - skrzywiła się.
- Pomożesz mi jeszcze raz dwa z moimi rzeczami? - zapytałam.
- Co to za pytanie? Jasne, że tak - odparła i zaczęła składać moje rzeczy.
- Dzięki. - odparłam i wstałam. Dobrze mieć przy sobie taką przyjaciółkę. Sama bym sobie teraz nie poradziła. Obie wspieramy się nawzajem. Miałyśmy tu odpoczywać, a nie martwić się piłkarzami.
THIAGO
Obudziłem się i od razu mocno rozciągnąłem. Zdałem sobie sprawę, że obok mnie powinna być... Nie, nie miałem na myśli pustki. Leżałem sam.
- Cristina? - podniosłem się. Odpowiedziała mi głucha cisza. Wstałem i zajrzałem do łazienki. Pusto. Nie było ani jej, ani jej rzeczy. Oparłem się o ścianę, odchylają głowę i zamykając oczy. Westchnąłem i zsunąłem się na podłogę. A czego ja mogłem się spodziewać? Że zastanę ją obok siebie, słodko śpiącą, że znów będę ją mógł pocałować i będziemy razem szczęśliwi? Przecież dobrze wiedziałem, że zatracam się w dziewczynie, na którą w Maladze czeka chłopak. Odkąd ją poznałem, ciągle o niej myślę i to nie daje mi spokoju. Chciałem ją bardziej poznawać. W końcu zaprzyjaźniliśmy się i mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Czułem się jak w siódmym niebie, gdy na tym wzgórzu odwzajemniła mój pocałunek. Zrobiłem to, ponieważ każda kończyna mojego ciała razem z umysłem krzyczała, żebym to zrobił. Później to w hotelu było niesamowite. Zrozumiałem, że to ona jest tą jedyną, z którą chciałbym spędzić każdą chwilę. Wiedziałem, że ona musi coś do mnie czuć. Było nam razem za dobrze.
Wstałem i zacząłem się ubierać, kiedy w białej pościeli mignęło mi coś niebieskiego. To była jej bransoletką. Automatycznie uśmiechnąłem się pod nosem i włożyłem do kieszeni spodenek. Zszedłem na dół i wymeldowałem się. Dość szybkim krokiem przemierzałem odległość jaka dzieliła mnie z hotelem, w którym zatrzymały się dziewczyny. Gdy już tam dotarłem i byłem pod ich drzwiami, zacząłem pukać. Odpowiadała mi cisza. Nacisnąłem na klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zbiegłem po schodach na dół i zatrzymałem się przy recepcji, przy której siedziała młoda blondynka.
- Przepraszam, ale czy wie pani może czy z hotelu wychodziły dwie młode dziewczyny, szatynka i blondynka? One mieszkają w pokoju numer dziesięć.
- Ten pokój już jest wolny. Te panie z rana się wymeldowały i wsiadły z walizkami do taksówki. - odpowiedziała. Uciekła? Podziękowałem i wyszedłem z budynku. Zacząłem do niej dzwonić, ale miała wyłączony telefon. Lola tak samo. Cholera!
Całkowicie przybity wróciłem do swojego hotelu. Wszedłem do apartamentu, gdzie w głównym pomieszczeniu siedziała szóstka moich przyjaciół.
- Thiago, gdzieś ty był?! - Marc zerwał się na równe nogi, ale ja minąłem go bez słowa. Wyszedłem na balkon i oparłem się o balustradę. Wbiłem wzrok w podłogę. Po chwili drzwi się otworzyły i dołączył do mnie Isco, oparł się obok i spojrzał na mnie.
- Co tam, stary? - zapytał.
- Nic. - mruknąłem. - Dziewczyny podobno wyjechały. - dodałem.
- Nie jestem pewien czy jeszcze mnie obchodzą - westchnął i zakrył twarz w dłoniach.
- Czyli całkowicie odpuściłeś? - zapytałem, nie podnosząc głowy.
- Widziałem się z Lolą i wszystko sobie wyjaśniliśmy. To koniec i odpuściłem - odparł cicho.
- To choć tyle, że sobie wyjaśniliście... - westchnąłem, odwracając się przodem do barierki i opierając o nią łokcie.
- Wolałbym sobie teraz planować naszą przyszłość, ale trudno. Takie jest życie - powiedział i spojrzał na mnie. - Co z tobą? Wyglądasz na przybitego.
- Czuję się... Nawet nie wiem jak się czuję. - przejechałem otwartą dłonią po twarzy. - Isco, ja z nią spałem. - spuściłem głowę.
- Z kim? Lolą?! - krzyknął.
- Całkiem cię popieprzyło? - spojrzałem na niego. - Poszedłem się wczoraj spotkać z Cristiną, spacerowaliśmy, ale później złapał nas deszcz, więc uciekliśmy do pierwszego lepszego hotelu, no a tam... I teraz to ona uciekła!
- Czekaj.. - mruknął i widać było, że zbiera myśli. - Pieprzyłeś się z Cristiną?! Ona ma chłopaka! - powiedział oburzony.
- Wiem, że ma! - podniosłem głos. - Nie zrobiłbym jej tego wbrew niej samej! - spojrzałam na niego z wyrzutem. - Gdyby powiedziała, że nie chce, uszanowałbym to. Nigdy bym jej nie skrzywdził, za bardzo ją... - zająknąłem się.
- Ją co? - zapytał, wpatrując się we mnie. - Mów normalnie, a nie urywasz w połowie!
- To dziwne, co teraz powiem, ale chyba się w niej... - znów przerwałem. - zakochałem. - westchnąłem.
- Gdybym sam się nie zakochał, to pewnie bym cię wyśmiał, ale w tej sytuacji całkowicie cię rozumiem. I co zamierzasz? Polecisz do niej?
- Musiałbym przetrząsnąć całą Malagę, by ją znaleźć, a nawet jeżeli to co wtedy? Stanąłbym w progu jej mieszkania, które otworzyłby jej chłopak i co dalej? Uciekła bez słowa, więc raczej nie chce mieć już ze mną nic wspólnego. To była jaj decyzja.
- Ja mógłbym ci pomóc - powiedział całkiem serio. - Uciekła, bo doszło do niej, ze zdradziła chłopaka, ale jeśli to z tobą zrobiła, to widocznie musiała coś do ciebie czuć. Dlaczego chcesz odpuścić? - zapytał. W jego słowach było trochę prawdy, ale ja i tak miałem swoje zdanie.
- Nie będę jej do niczego zmuszał. - powiedziałem cicho. - Jeżeli chce być tym Tylerem... Niech będzie. Nie będę wchodził jej w drogę.
- I pasuje ci to?
- Nie, nie pasuje. - odparłem. - Nie chcę już o tym mówić. Wracajmy do chłopaków. - wskazałem na pokój. - I ani słowa.
- Dobra. Jak sobie życzysz - odpowiedział i weszliśmy do pokoju.
LOLA
Po kilkugodzinnym locie i przywitaniu z rodzicami, udałam się do klubu razem z moimi dwoma koleżankami - Sarą i Sereną. Oczywiście wybrałyśmy ten klub, co zawsze, bo wszyscy nas tutaj doskonale znali. Nasza trójka uważana jest za imprezowiczki, ale ja się z tym nie zgadzam. Lubimy wychodzić się dobrze zabawić, ale nie codziennie.
Usiadłyśmy przy naszym ulubionym stoliku z drinkami w dłoniach i opowiadałyśmy sobie nasze wakacje. Sara była na Florydzie razem z swoim nowym chłopakiem, a Serena odwiedziła Sidney z rodzicami i siostrą. Przemilczałam fakt, że poznałam na Ibizie Isco, w którym się zakochałam, bo dziewczyny zadawały by zbyt wiele pytań, które na pewno by mnie zabolały. Może później im o wszystkim opowiem.
- Czyli nadal tylko ja mam swojego księcia? - zapytała Sara, uśmiechając się szeroko.
- Bycie singielką jest lepsze, prawda? - mruknęła do mnie druga przyjaciółka i puściła oczko.
- Tak, tak - pokiwałam twierdząco głową i zanurzyłam usta w szklance. Potrzebowałam alkoholu, by móc spędzić miło ten wieczór. - Ale nie mówmy już o wakacjach. Kto idzie na parkiet? - dodałam po chwili. Sara wskazała głową na stolik obok, przy którym siedział jej chłopak, a Serena stwierdziła, że nie ma ochoty tańczyć. Zostawiłam torebkę i sama ruszyłam na parkiet.
Nie musiałam długo czekać na chłopaka, który chciał ze mną zatańczyć. Kołysałam się w rytm piosenki i poczułam na swoich biodrach męskie dłonie. Co dziwne - poczułam, że tego kogoś znam. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam uśmiechniętą twarz Noela.
- Prześladujesz mnie? - zapytałam ze śmiechem i ucałowałam go w oba policzki.
- Może troszkę - odpowiedział i chwycił mnie za dłoń. - Kiedy wróciłaś?
- Dzisiaj.
- I już impreza? Nie jesteś zmęczona?
- Nie. Próbuje o kimś zapomnieć - powiedziałam smutno, a on kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Może mógłbym ci pomóc o nim zapomnieć? - zapytał, przechylając mnie do tyłu. Jego dłonie wędrowały po całym moim ciele.
- Może - odparłam i kątem oka zauważyłam, jak moje przyjaciółki nas obserwują. - Muszę wracać, ale zadzwonię do ciebie.
- Będę czekać.
- Co jest? - zapytałam je, kiedy znalazłam się obok stolika. Wpatrywały się we mnie z dziwnymi uśmieszkami na ustach.
- Mówiłaś, że nikogo nie poznałaś na Ibizie - odpowiedziała blondynka.
- Bo taka jest prawda.
- Nie kłam, Lola. Widziałyśmy zdjęcia w twoim telefonie - powiedziała Serena i pokazała mi moje zdjęcie z Isco, na którym się całujemy.
- To mój kolega.
- Tak?
- Bliski kolega - dodałam i usiadłam między nimi. - Nie chce o nim rozmawiać, dobrze? To była wakacyjna przygoda, nic więcej.
- Lola! To nie wyglądało na wakacyjną przygodę - warknęła Serena. - Macie zdjęcie jak jesteście nadzy!
- Nie byliśmy nadzy, tylko w pościeli - zauważyłam. - I w ogóle kto pozwolił grzebać wam w moim telefonie? Nie spodziewałam się tego po was - powiedziałam wściekła i zabrałam swój telefon oraz torebkę.
Szybko wyszłam z klubu i oparłam się o ścianę, przymykając oczy. Miałam ochotę zadzwonić do Francisco i powiedzieć mu, że cholernie za nim tęsknie i chce, by przyjechał, ale nie mogłam. Wiedziałam, że rozmawianie o Isco będzie mi sprawiało ból, ale nie sądziłam, że aż taki. Teraz czułam się okropnie i wiedziałam, że będzie tak przez najbliższe tygodnie, a nawet miesiące.
CRIS
Wysiadłam z samolotu i od razu poczułam, że jestem w domu, znajoma okolica, powietrze, a nawet ludzie. Na miejscu udałam się do lotniskowego sklepiku by kupić nową kartę z numerem. Zamówiłam taksówkę i podałam kierowcy adres mieszkania, mojego i Tylera. Siedziałam na tylnym miejscu i włączyłam telefon. Od razu przyszła mi setka wiadomości o nieodebranych połączeniach od Thiago. Zacisnęłam mocno wargi i na chwilę przymknęłam powieki. Poczułam, że łzy podchodzą mi do oczu. Mocno westchnęłam i zaczęłam je wszystkie usuwać. Jeden SMS nie był powiadomieniem, lecz zwykła wiadomość. Zamyśliłam się chwilę i jednak ją wczytałam. "Cristina wiedz, że Cię kocham." - przeczytałam, a wargi same mi zadrżały. Jeszcze nigdy nie poczułam się tak jak teraz, słysząc takie wyznanie. Nie było tak nawet, gdy usłyszałam to z ust Tylera, choć wtedy miałam ochotę skakać z radości. Zaczęłam płakać.
- Wszystko w porządku? - zapytał taksówkarz, patrząc w wsteczne lusterko.
- Tak, wszystko jest okay. - załkałam.
- Na pewno?
- Tak! Niech pan jedzie. - oparłam głowę o szybę i odciągnęłam tylną klapkę telefonu. Wyjęłam baterię i starą kartę sim. Złamałam ją na pół, odsunęłam lekko szybę i ją wyrzuciłam. Chcę zapomnieć o tym urlopie!
Stanęłam przed drzwiami mieszkania i położyłam obie torby na ziemi. Wyjęłam klucze i zaczęłam kręcić nimi w zamku. Ręce mi się trzęsły, a w oczach nadal miałam łzy. Po chwili usłyszałam, że po drugiej stronie ktoś kręci przy zamku. Drzwi się otworzyły, a w progu stanął mój chłopak.
- Cris, ty już?! - uśmiechnął się szeroko, a ja wpadłam w jego ramiona. - Czemu płaczesz? Stało się coś? - zapytał.
- Nie. - pokręciłam głową. - Po prostu się za tobą stęskniłam. - schowałam twarz w jego szyi, a on głaskał mnie delikatnie dłońmi po plecach.
- Ja też bardzo tęskniłem. - pocałował mnie w czubek głowy. Usłyszałam ciche szczekanie. Odsunęłam się od niego i spojrzałam pytająco. Ruszyłam do dużego pokoju, skąd dochodził ten dźwięk. Na kanapie leżał sobie prześliczny biszkoptowy szczeniak labradora. Przykucnęłam przy nim i pogłaskałam go po główce, a ten przekręcił się na plecy i zaczął bawić się łapkami.
- Cześć, ale ty jesteś śliczny. - uśmiechnęłam się, ocierając łzy.
- Jest twój. To miała być niespodzianka. - obok mnie pojawił się Tyler i objął ramieniem.
- Dziękuję. Jak się wabi?
- Jeszcze nie ma imienia. Czekałem z tym na ciebie. - uśmiechnął się.
- Hmmm... - zamyśliłam się. - Może Loco?
- Może nie kracz? Jak będzie szalony to mi wszystkie buty pogryzie! - jęknął.
- Nie marudź! - zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. Dlaczego Loco? Miałam zapomnieć o tych wakacjach, ale nie mogłam zapomnieć o tych świrach, jakimi byli Marc, Cristian czy Alvaro, bo oni przodowali! Loco, to właśnie przez nich!
Wróciłam do Malagi i chciałabym żeby wszystko było jak dawniej. WSZYSTKO!
***
Praca wykańcza. Pozdrawiam :)
PS. Też Wam się wydaje, że za mało tu Isco? :p