niedziela, 13 października 2013

Dziesiąty: Co to jest ten cały spalony?

Cristina

  Na początku oboje byliśmy jakoś spięci. Szliśmy obok siebie w ciszy. Dopiero gdy doszliśmy do dość tłocznego placu, gdzie w jednym miejscu kilkoro nastolatków tańczyło breakdance, rozkręciliśmy się. Zaczęliśmy ich komentować, śmiać się i bić brawo. Później poszliśmy na plażę i tak po prostu chodziliśmy i rozmawialiśmy. O pogodzie, o tym, że chłopcy dopiero co wrócili z wygranych mistrzostw, a nawet o Isco i Loli. Oboje stwierdziliśmy, że do siebie pasują, ale też zgodziliśmy się przy tym, że Lola to uparciuch! 
 Gdy się już troszkę bardziej ściemniło, Thiago zaproponował, żebyśmy poszli coś zjeść. Przystałam, bo faktycznie poczułam się głodna. Oboje zamówiliśmy rybę i białe wino. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Szczerze? Coraz pewniej i lepiej czuję się w jego towarzystwie. Rozmawiamy o wszystkim, a nawet jeżeli drugie widzi, że jakoś temat się kończy, zaczynamy następny i tak w kółko.
   - Słuchaj, bo Tyler raz mnie wziął na mecz, nawet nie wiem kto grał, ale widział, że nic nie kumam. Później już chodzi na mecze sam. Mogę o coś zapytać? - mówiłam niepewnie. 
   - Jasne. Zamieniam się w słuch. - upił łyk wina. 
   - Należę do tych dziewczyn, które są zielone w tym temacie, więc... Co to jest ten cały spalony? - zapytałam śmiertelnie poważnie, a ten zaczął się uśmiechać pod nosem. 
   - Spróbuję ci to zademonstrować. - zaczął przestawiać wszystko to, co znajdowało się na naszym stoliku. - Spójrz. Sól to Bartra, a pieprz to Montoya, ponieważ są obrońcami. - ustawił ich. - Moja komórka to ja, a twoja to ty. Ja jestem pomocnikiem, a ty w tym momencie robisz za napastnika, czyli za zadanie masz strzelanie bramek. - gdy mówił o piłce, jego oczy się świeciły. Musiał to naprawdę kochać. Przestawiał wszystko i coś tłumaczył, ale ja nie słuchałam. Wpatrywałam się po prostu w niego, w każdy jego ruch. - Rozumiesz? - zapytał w pewnym momencie, a ja się ocknęłam. 
   - Ymmmm... - mruknęłam i zmarszczyłam czoło.
   - Panienka, może i by zrozumiała, gdyby słuchała, a nie wpatrywała się ciągle w tego przystojnego młodzieńca. - obok nas siedziało jakieś starsza para, a to powiedział mężczyzna. 
   - A pamiętasz jak ty mi też tłumaczyłeś czym jest ten spalony? Też tak miałam i nadal nie wiem czym jest. - zaśmiała się kobieta. - Jak to fajnie być takim młodym i zakochanym. - dodała i puściła do mnie oczko. Cholera, zarumieniłam się! 
   - Może powtórzę? Ale teraz się skup. - uśmiechnął się. Przecież ja cały czas byłam skupiona, no tylko że na nim... - Biegniesz do bramki, a ja podaję ci piłkę. Jeżeli wyminiesz Marca oraz Martina i jesteś już za nimi, a ja w tym momencie kopnąłem piłkę, to jest spalony, ale jeżeli kopnę ją zanim ich wyprzedzisz, to nie ma spalonego. - mówił. 
   - Po woli ogarniam. - kiwnęłam głową.
   - Będziesz musiała się wybrać na mecz i to zobaczyć. 
   - Barcelony, żeby zobaczyć cię w akcji? - zaśmiałam się. 
   - Mecze Barcelony zawsze są pasjonujące, ale nie wiadomo czy mnie tam zobaczysz. 
   - Czemu? - zdziwiłam się. 
   - Możliwe, że zmienię klub, ale jeszcze nic nie wiem. Chciałbym więcej grać, a później zostać powołany na Mistrzostwa w 2014 roku. Taki mój teraźniejszy cel. 
   - Rozumiem. Jesteś facetem z pasją i ambicjami. To się ceni. - spojrzałam na swój zegarek. - Późno się już robi. Powinnam wracać do hotelu. 
   - Jasne. Odprowadzę cię. 
   - Nie musisz. Dam radę. - uśmiechnęłam się. 
   - No przestań. Taki obowiązek faceta. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. - mówił pewnie. 
   - Okay. - wzięłam do ręki torebkę i chciałam wyjąć portfel. 
   - Przestań. Ja zapłacę. - wyjął banknot i zostawił na stole. - Chodź. - wstał z uśmiechem. 
   - Ale... - zająknęłam się. 
   - To ja cię zaprosiłem, więc ja stawiam. 
 Ja sama siebie po woli przestawałam rozumieć. Gdy go nie widzę, wmawiam sobie, że nie powinnam się z nim w ogóle spotykać, że to jest złe, ale gdy już z nim jestem, chcę żeby to trwało. Genialnie mi się z nim rozmawia i rozumiemy się.  
 Całą drogę do hotelu, o dziwo, rozmawialiśmy o piłce. Po prostu opowiadał o tym, a mi po woli zaczynało się to podobać. Odprowadził mnie pod samiusieńkie drzwi. 
   - Dziękuję za wieczór. - powiedział. 
   - Ja też dziękuję. W końcu dowiedziałam się czym jest spalony. - zaśmiałam się. 
   - Fakt. Dobranoc i do zobaczenia. - powiedział. 
   - Dobranoc. - szepnęłam i nacisnęłam na klamkę. Uchyliłam lekko drzwi, ale od razu je zamknęłam, po cichu. Uniosłam głowę i zaczęłam wszystko analizować. 
   - Stało się coś? - zdziwił się Brazylijczyk. 
   - Nie... Wiesz co? - odwróciłam się i usiadłam na podłodze. - Ja tu jednak zaczekam aż skończą. On zdziwiony spojrzał na nasze drzwi, a później na mnie. 
   - Aaa, rozumiem. - usiadł obok mnie. - Poczekam z tobą. - uśmiechnął się. 
   - Nie musisz. 
   - Ale chcę. - odparł i spojrzał na mnie. - Zapomniałam ci dziś coś ważnego powiedzieć. 
   - Co takiego? - zdziwiłam się.
   - Pięknie wyglądasz. - powiedział spokojnie, a mnie automatycznie ogarnęła fala gorąca.
   - Dziękuję. - szepnęłam. Nastała cisza. Niezręczna cisza. - Masz może jakiś pomysł na temat do rozmowy?
   - Może zagrajmy w pytania? Zadajemy je sobie na zmianę i odpowiadamy szczerze. Co ty na to? - zaproponował. 
   - Czemu nie? - przekręciłam głową. - Zaczynaj. 
   - Długo znasz się z Lolą? 
   - Praktycznie od małego. Podczas gry w butelkę, odmówiłeś odpowiedzi na temat zerwania ze swoją dziewczyną. Powiesz o co chodziło? 
   - Mało kto wiedział o co właściwie poszło. Rozstaliśmy się w ciszy. Z Julią byłam przez pół roku, a dopiero potem mi się przyznała, że była ze mną tylko i wyłącznie dlatego, by zwrócić na siebie uwagę mojego brata. - przewrócił oczami. 
   - Żartujesz sobie? - otworzyłam szeroko oczy. - Nie mów, że teraz on z nią jest?
   - Przestań. Nie zrobiłby mi tego. Z resztą, sam mówił że mu się nie podoba, a po tym wszystkim ją wyśmiał. - kiwnął głową. - Ty jesteś szczęśliwa ze swoim chłopakiem? 
   - Myślę, że tak. - odparłam. - Różnie jest, tak jak w każdym związku, ale myślę, że jestem z nim szczęśliwa. - odpowiedziałam, a on spuścił głowę. Czyli się tym przejął? - Prócz brata, masz jeszcze jakieś rodzeństwo? 
   - Mam trójkę rodzeństwa. Rafael ma 20 lat i też jest piłkarzem, gra w Barcelonie, później Thaisa, gra w koszykówkę, ma 15 lat no i Bruno, syn z drugiego małżeństwa mojej mamy. Jest jeszcze mały, ma 5 lat i jest pociesznym dzieckiem. Uwielbiam całą trójkę. A ty, masz rodzeństwo? 
   - Nie. - pokręciłam głową. - Jestem jedynaczką. Co robią twoi rodzice? 
   - Mama wcześniej grała zawodowo w siatkówkę, a później zajęła się nami. Tata był piłkarzem, a teraz zajmuje się sprawami moimi i Rafy. Twoi? 
   - Oboje są weterynarzami. Często pomagam im w ich prywatnej klinice, którą mają przy domu. Staję na recepcji lub asystuję w gabinecie. 
   - Ale jednak wybrałaś ekonomię? - zapytał, a ja skinęłam głową. 
   - Jesteś Brazylijczykiem, a grasz w reprezentacji Hiszpanii. Czemu tak? 
   - Urodziłem się we Włoszech, a wychowałem w Hiszpanii i fakt, jestem Brazylijczykiem. Moja mama stwierdziła, że w Brazylii mnie nie docenili, ale później dali szansę Rafinhi. 
   - A teraz grasz i zdobywasz trofea z Hiszpanią. - uśmiechnęłam się. 
   - I jestem kapitanem. 
   - Gratuluję. 
   - Dzięki. Twoje marzenie? - zapytał, a ja tak właściwie się zacięłam. Nigdy nie stawiałam sobie pytania 'Co chcę osiągnąć w życiu?' 
   - Po prostu być szczęśliwa. - wzruszyłam ramionami. - A twoje marzenie, prócz zagrania na tych mistrzostwach? 
   - Ehhh... - westchnął i odchylił głowę, opierając ją o ścianę. - Znaleźć wspaniałą dziewczynę, stworzyć z nią rodzinę, założyć dom i mieć dzieci. Dzieci są słodkie. - zaśmiał się na końcu. 
   - Przyznaję. Ostatnio straciłam głowę dla córki mojej kuzynki. Zostałam jej chrzestną. Mała jest słodka i taka genialna. To jest radość. 
   - Może sama powinnaś o takim pomyśleć? - zapytał roześmiany. 
   - Wiesz... Może jeszcze poczekam. - pokazałam mu język. - Ile im tam jeszcze zejdzie? - zajęczałam. 
   - Na to pytanie już niestety ci nie odpowiem. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Marc

   - Panowie, mam dla was wyśmienitą propozycję! - zawołałem, zacierając dłonie. 
   - Jaką? - zapytał Camacho, który siedział obok mnie.
   - Nie ma Isco, więc na luzie możemy jeszcze raz i dokładniej zobaczyć jego podboje! - wyszczerzyłem się.  
    - Pewnie! - odpowiedział uśmiechnięty Alvaro. - Podłączaj telefon!
   - Dajcie spokój, co? To jego sprawa co robi i z kim - odparł Montoya. Tak, niezły z niego pantoflarz i nudziarz!
   - Martin po części ma rację, no ale przecież co zakazane, smakuje najlepiej. - zaśmiał się Cristian. - Jesteś przegłosowany, więc wybacz Monti.
   - Dobra, dobra. Ja też z chęcią obejrzę - wyszczerzył się.
   - No i to mi się podoba! - odpowiedziałem i podłączyłem telefon. Na ekranie mojego laptopa ukazał się obraz. - Ma niezłe cycki - powiedziałem. 
   - Ciesz się, że Isco cię nie słyszy. - Ignacio wybuchnął śmiechem.
   - Ej, mogłeś to bliżej dać. - grymasił Vazquez. Tak! Jakbym podszedł bliżej to zły Isco zauważyłby biednego Marca i pewnie wyrzucił za burtę, a tak to niech się przynajmniej cieszą z tego co mają!
   - Jak miałem dać bliżej? No jak? Zauważyli by mnie!
   - Wątpię.. Byli bardzo zajęci. Sobą rzecz jasna - odpowiedział ze śmiechem Cristian. - Nie wierzę, że była dziewicą.
   - O tym tylko i wyłącznie Isco się przekonał. - wtrącił Martin.
   - Ej, ja też mogłem! Kto by nie poleciał na wspaniałego Marca Bartrę?! - wypiąłem pierś do przodu. 
   - Wierz mi lub nie, ale większość kobiet ma cię za totalnego idiotę - zarechotał Vazquez. Pff! I on się uważa za mojego przyjaciela! - Stary, na ciebie to by nawet mucha nie poleciała. - dorzucił. 
   - Zobaczycie! Jeszcze będą miał najpiękniejszą dziewczynę na świecie! - oburzyłem się.  
   - Tak, tak - zaśmiał się Monti.
   - Wiecie co? Wkurzyliście mnie i koniec oglądania! - chciałem odłączyć, ale Ignacio zamachał rękoma.
   - Cicho, bo dochodzą! Wyłączysz w najlepszym momencie - wyszczerzył się.
   - Właśnie. Daj obejrzeć, bo niektórym brakuje - powiedział Tello.  
   - To idź sobie pofapaj do gazety, albo leć do tej swojej Llorenki! - zmierzyłem go wzrokiem. 
   - Ty.. Uważaj sobie! - Cristian podniósł głos.
   - Nie boję się ciebie - zaśmiałem się.
   - Chłopaki, dajcie spokój - usłyszałem głos Alvaro. - Nie dziwi was to, że nie ma ani Thiago ani Isco? A jest już trochę późno.  
   - Każdy z nich spędza miły wieczór z ładną dziewczyną, więc... - zaczął Camacho.
   - Ej, ale ja się będę o nich martwić! - jęknąłem. - Może ich ktoś porwał i zażąda okupu?! - zacząłem panikować.
   - Szkoda, że ciebie nikt nie porwał... - zauważył Tello. Kolejny przyjaciel, wbijający nóż w plecy.
   - Nie wiem czy dorzuciłbym się do okupu. - Montoya pokręcił nosem. Martin, ty też?!  
   - Jesteście okropni! Nienawidzę was! - wyjęczałem. - Ja naprawdę boję się o naszych przyjaciół. Może powinienem do nich zadzwonić?
   - Ja ci tylko radzę, nie dzwoń do Isco, on i tak już chce cię poćwiartować, a jeżeli przerwiesz mu... No wszyscy wiemy co, to nic z ciebie nie zostanie. - zauważył inteligentnie Ignacio.
   - Więc zrobisz to rano. - dodał Alvaro. 
   - Rano?! On ma zamiar wrócić rano?! - oburzyłem się. O nie, tego to już za wiele! Nie dość, że rozdziewiczył biedną Lolę na jachcie, to teraz będzie miał ją do dmuchania?! Nie zgadzam się! - Nie, muszę to zrobić teraz.
   - Zostaw ten cholerny telefon - westchnął Montoya.
   - To może zadzwonię do Thiago?
   - Nie! - wszyscy się wydarli.   
   - No, ale dlaczego nie mogę zadzwonić do Thiago?! - oburzyłem się. Przecież on nie rozdziewicza Cristiny, bo przyznała się przy butelce, że już się kochała! 
   - Bo na pewno chciałby spędzić miły wieczór z miłą dziewczyną - odparł inteligentnie Alvaro. Od kiedy on taki mądry?!
   - Róbcie co chcecie, ja idę spać - powiedział Camacho i wstał z kanapy. - Dobranoc, mamusiu - skierował te słowa do mnie.
   - Słodkich snów, Ignacio - odpowiedziałem.  
   - Ej to jak Marc jest mamusią, to kto będzie tatusiem? - Cristian podrapał się po głowie. 
   - Lola. Mówiła, że chce mieć ze mną dzieci - odpowiedziałem poważnie.
   - No tak, sorry! - Cristian podniósł dłonie do góry.
   - Więc dorobiliście się już siódemki pociech! Sześciu mega przystojnych synów i gorącą córkę. - wyszczerzył się Vazquez.    
   - Ale czy to oznacza, że Isco kocha się z własną matką? - zapytał Tello. - Ej, to jest karalne!
   - Nie pierdol głupot, Tello - odparłem. 
   - Ja tylko stwierdzam bardzo realne fakty! - oburzył się napastnik.
   - Ej no dobra, ale ja nadal się o nich martwię! - zawołałem.
   - Idź się lepiej połóż spać, to ci przejdzie to macierzyństwo. - zaśmiał się Martin. Dlaczego oni zawsze muszą się ze mnie naśmiewać?! Martwię się o mojego każdego przyjaciela! To źle?  
   - Ale oni nie są już dziećmi. Jutro wstaniesz i na pewno będą już w hotelu - uśmiechnął się szeroko Alvaro. - Dobranoc, Marc. Spierdalaj stąd! - warknął. 
   - Znęcacie się nade mną psychicznie, wiecie?! Ja się przejdę! - uniosłem palec i im pogroziłem. Skierowałem się do pokoju, gdzie spał Ignacio. - Ej, weź się posuń, bo jak ich nie ma to sam nie zasnę, albo będą mi się koszmary śniły!  
   - Bartra, spadaj. Chcę spać i to sam - jęknął.
   - Zawsze śpisz z Isco i ci to nie przeszkadza.
   - Bo on nie jest takim świrem!
   - Ty również jesteś przeciwko mnie?! - zapytałem. Miałem tego dość!
   - Nie, Marc. Zostań - powiedział po chwili i zrobił mi miejsce. 
   - Dziękuję. Jednak jesteś dobrym przyjacielem. - uśmiechnąłem się. - Dobranoc. - okryłem się kołdrą i przymknąłem powieki.  
  
 Lola

Obudziłam się wtulona w Isco, który już nie spał, tylko delikatnie gładził mnie opuszkami palców po moich nagich plecach. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i podniosłam głowę, by złożyć na jego ustach całusa.
   - Dzień dobry - wyszeptałam, patrząc w jego oczy.
   - Bardzo, bardzo dobry - odpowiedział i wpił się w moje usta. Jego pocałunki stawały się coraz zachłanniejsze i okręciliśmy się tak, że teraz to on był nade mną.
   - Isco, nie możemy - wychrypiałam, próbując wydostać się z władania jego dłoni oraz ust. - Cristina śpi obok - dodałam, kiedy napotkałam jego zaskoczony wzrok.
   - Przecież jej nie ma - odparł spokojnie.
   - Jak to nie ma?! - przestraszyłam się i odsunęłam od niego. Szybko wstałam i spojrzałam na łóżko przyjaciółki.. Faktycznie, nie było jej. I najgorsze było to, że jej łóżko było nie tknięte, czyli nie wróciła na noc.
   - Wyglądasz cudownie - usłyszałam jeszcze głos Francisco. Dopiero teraz do mnie doszło, że stoję przed nim nagusieńka. Niby nie miałam się czego wstydzić, bo przecież mnie taką widział, ale i tak szybko naciągnęłam na siebie jego koszulę.
   - Mógłbyś przestać? - rzuciłam w jego stronę i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. - Gdzie ona może być?
   - Lola.. - jęknął i podszedł do mnie. - Uspokój się. Była z Thiago na kolacji, pewnie coś wypili i..
   - I co?
   - I może też wylądowali w jednym z hotelowych pokoi? - uśmiechnął się szeroko i chwycił moją twarz w swoje dłonie. - Wyglądasz naprawdę seksownie, kiedy się denerwujesz - powiedział zmysłowo do mojego ucha.
   - Przestań! - jęknęłam i odsunęłam się od niego. Byłam zbyt denerwowana, aby teraz z nim romansować. - A może ktoś ją napadł? Zgwałcił? - do głowy zaczęły napływać mi coraz gorsze historie.
   - Daj spokój. Zaraz ją znajdziemy - powiedział i naciągnął na siebie bokserki. - Próbowałaś się do niej dodzwonić?
   - Jesteś geniuszem - mruknęłam i sięgnęłam po swój telefon. Wybrałam jej numer i przyłożyłam sobie komórkę do ucha. - Jest sygnał - mruknęłam spokojnie.
   - A ja słyszę jakąś muzyczkę - powiedział Isco i otworzył drzwi od pokoju.
Moim oczom ukazała się śpiąca Cristina w towarzystwie Thiago.
   - Są nasze zguby - powiedziałam ze śmiechem i dałam przyjaciółce pstryczka w nos.
   - Co? Jak? Gdzie?! - zerwała się nagle.
   - Miło się spało na korytarzu? - zapytałam. 
   - Wiesz... - spojrzała na Thiago. - Gdyby było bardziej wygodnie... - zaśmiała się cicho i potrząsnęła nim. - Thiago, pobudka. 
   - To trzeba było pożyczyć od niego ramię - odezwał się Isco i spojrzał na kumpla. - Wstawaj, śpiochu!  
   - Już... - mruknął, przeciągając się.
   - Że nikt was stąd nie zmiótł... - zaśmiał się Isco.
   - Na przykład taka wredna sprzątaczka. - zaśmiałam się.
   - Mieliśmy szczęście, ale to i tak przez was. - Cristina pokazała mi język.  
   - A niby dlaczego przez nas?! - oburzyłam się. - Drzwi były otwarte.
   - Właśnie - poparł mnie Isco i objął mnie w pasie. - Wchodźcie do środka. 
   - Może dlatego, że zajmowaliście się dogłębnie sobą? - z ust Cristiny popłynęła ironia. 
   - Może.. - mruknęłam nieśmiało i spojrzałam na Isco, który uśmiechał się szeroko.   
   - Moje łóżeczko! - zawołała i rzuciła się na pościelone łóżko, a ja się zaśmiałam. 
   - To ja zamówię śniadanie - mruknęłam i już miałam chwycił słuchawkę od telefonu, kiedy poczułam na swojej tali męskie dłonie.
   - Ja zamówię, a ty idź się ubrać - powiedział Isco. - Stary, jak się spało na podłodze? - zagadał do Thiago.  
   - Twardo. - zaśmiał się pod nosem. - Ale w miłym towarzystwie. 
   - Bartra zrobi ci później masaż - zarechotał i przeniósł swój wzrok na mnie. - Kochanie, chciałbym odzyskać swoją koszulę, bo paraduje w bokserkach przed twoją przyjaciółką.
Zaraz.. Czy ja się przesłyszałam czy on powiedział do mnie ''kochanie''?!
   - No już, już - mruknęłam i wyciągnęłam jakieś rzeczy z walizki.
   - Isco i tak nie zwracam na ciebie uwagi, moim jedynym skarbem w tym momencie jest to łóżko. - wymamrotała.
   - A ja myślałam, że coś innego lub ktoś. - lubiłam jej dogryzać.  
   - Ale i tak wolałbym się ubrać - mruknął. - Właśnie, ja też tak myślałem! - spojrzał wymownie na swojego przyjaciela.
   - Ty podobno miałeś śniadanie zamawiać. - podniosła głowę i spojrzała wrogo na niego. 
   - Ups, zapomniałem - wyszczerzył się. 
   - No to się za to zabierz, a ja idę się przebrać. - zaśmiałam się i weszłam do łazienki. 
   - Thiago, będziemy mieli przechlapane jak wrócimy - usłyszałam głos Isco. Musiałam zostawić drzwi otwarte, abym wiedziała o czym rozmawiają!     
   - Przechlapane? - zdziwił się Brazylijczyk.
   - Coście nabroili? - zaśmiała się moja przyjaciółka. 
   - Nie wróciliśmy na noc do hotelu. Po tym jak Bartra pokazał im filmik z jachtu.. Będzie piekło!  
   - No sorry Isco, ale to tylko po tym ty będziesz miał piekło. Mi się tylko oberwie za to, że nie dałem znać mamusi Marcowi, że nie będę spał w swoim łóżeczku. - zaśmiał się Thiago.
   - Ja już to sobie wyobrażam jak chłopcy mu dogryzają. - wtrąciła Cristina. Nie ma to jak oparcie w niej!  
   - O wilku mowa - westchnął Isco i odebrał swój dzwoniący telefon. - Marc, spierdalaj, nie będę ci się tłumaczył. Jak wrócę to cię poćwiartuje i dam Nine do zjedzenia! - warknął.
   - Co ty taki nerwowy? - zapytał go Thiago.
   - Bo mnie wkurwił. Podobno chłopcy urządzili sobie seans z filmem z jachtu.
   - Tego jachtu? - zapytałam, kiedy wyszłam z łazienki. Podałam mu jego koszulę i pocałowałam przelotnie w usta.
   - Tak, ale nie martw się tym.
   - Jak mam się nie martwić?! Wszyscy widzieli jak uprawiamy seks! - oburzyłam się.
   - Ja nie widziałam - wyszczerzyła się Cris. - I chyba muszę zadzwonić w tej sprawie do Marca.
   - Kochana! Ty się tu za bardzo wycwaniłaś! - zawołałam, łapiąc się pod boki. Tamta się tylko zaśmiała.
   - I tak z nim pogadam. - pokazała mi język.  
   - Jesteś okropna - odparłam i spojrzałam na Isco. W ogóle nie przejmował sie tym, ze ktoś nas oglądał!
   - Chodź - chwycił mnie za dłoń i pognał w stronę łazienki. - Pomożesz mi się ubrać - puścił do mnie oczko i weszliśmy do pomieszczenia. 
   - Powtórka z nocy? - usłyszeliśmy głos Cristiny.
   - Niewyżyci. - zaśmiał się Thiago. 
   - Nie, wcale nie! - krzyknęłam jeszcze, a Isco zaśmiał się głośno. - Przestań - dodałam, kiedy jego dłonie wylądowały pod moją koszulką.
   - Możecie zatkać uszy - powiedział do nich i wpił się w moje usta.
   - Lola! Jesteście obrzydliwi! - jęknęła Cristina. - Idę na to śniadanie na dół! - dodała.
   - Czekaj, pójdę z tobą. - usłyszeliśmy głos Thiago i po chwili zamykające się drzwi do pokoju. 
    - I znów mam cię tylko dla siebie - wyszeptał to między pocałunkami. - Co mam z tobą zrobić? - zapytał na głos.
   - Zostawić w spokoju - odpowiedziałam ze śmiechem. - Ubieraj się i też schodzimy na dół, bo jestem głodna.
   - Ja też jestem głodny, ale czego innego - odpowiedział z uśmieszkiem i wpakował mnie pod prysznic. - Tutaj jeszcze tego nie robiliśmy - dodał, a ja dałam za wygraną.   

***
No to witam! Zmęczona Monika sobie śpi, a ja dodaję rozdział! 
Kocham scenę z Cris, Thiago i spalonym :D

Rafael Alcantara made my day *.* Zreetweetował mojego tweeta! Jaram się i nie mogę przestać!
Awww *.* Kto nie kocha tego pacana, który jara się zdjęciem brata?
Rafa w Monachium ♥

7 komentarzy:

  1. Nom i jest pięknie xd Chce więcej;** Thiago jest taaaaki slooooodki:*** Isco też;) Genialny rozdział xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestemjestemjestemjestem . : D
    Aaa... rozdział epicki, dosłownie płakałam ze śmiechu, a Isco jaki niewyżyty. ; p

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa rozdział świetny ; 33 + kradnę cudowne zdjęcie Rafy <3
    Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale sie wciągnęłam! *...* Lola i Isco są tacy kochani razem <3 No i Cris powinna olać Tylera :p Troche Bartra mnie tu drażni, ale przeżyje ;d
    Dodajcie szybko kolejny! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Lola i Isco są słodcy. I Thiago, i Cristina też. Mam nadzieję, że i oni będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uuuu zazdroo! Też chcę, żeby mi tt zretweetował... obojętnie kto no ale XDD A co do rozdziału to oczywiście cudowny jest *.*
    A ta scena ze spalonym to serio dobra XDD I ta babcia hyhyhy XDD

    OdpowiedzUsuń