LOLA
Wróciłam z dziećmi do apartamentu i
zaczęłam pakować nasze rzeczy do walizek. Byłam tak bardzo
wściekła, że prawie wszystko mi wypadało z rąk, ale dawałam
radę. Na szczęście Francisca spała, a Maria z Alvaro zajęli się
zabawą w kącie naszej sypialni.
Nie rozumiałam swojego męża.
Kochałam go ponad życie i wiedziałam, że nie potrafię bez niego
żyć, ale czasem naprawdę przesadzał. Kiedy byłam w domu i
zajmowałam się dziećmi to wszystko było dobrze, ale kiedy
zaczęłam pracować to ciągle się kłócimy. Dla mnie oraz dla
dzieci nie jest to przyjemne, więc musimy coś z tym zrobić. Nie
chce, aby nasze dzieci cierpiały.
- Mamo, znowu na siebie krzyczeliście?
- po chwili usłyszałam głos najstarszej córki. Usiadłam na łóżku
i wzięłam ją na kolana.
- Kochanie, to nie tak - ucałowałam
ją w czoło.
- Ale tatuś krzyczał, słyszałam. -
mruknęła smutna. - Rodzice Rosario i Rafy na siebie nie krzyczą,
tylko się uśmiechają.
- Nie martw się tym. Ja z tatusiem też
się uśmiechamy - pogładziłam ją po włoskach, a ta wtuliła się
w moje ramie.
- Ale mniej i krzyczycie na siebie. -
jęknęła.
- Obiecuje, że to był ostatni raz -
powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- No dobrze. - też się uśmiechnęła.
- Ale musimy już wracać? - zapytała.
- Niestety tak. Jutro zaczynamy dalej
grać. - Maria tylko skinęła głową, a ja wstałam, biorąc do ręki
torbę, wtedy do pomieszczenia wszedł Isco.
- Tata! - zapiszczała nasza córka i
szybko do niego podbiegła. - Mama obiecała, że już nigdy nie
będziecie na siebie krzyczeć.
- Skoro mama tak powiedziała... -
mruknął i wziął ją na ręce.- Tatusiu, a polecisz z nami do
Barcelony?
- Nie mogę skarbie, muszę wracać do
naszego domu w Manchesterze. - powiedział i pocałował ją w
policzek.
- Ale ja by chciała, abyś zamieszkał
z nami - przytuliła go.
- Za to strzelę dla ciebie mnóstwo
goli, co? - uśmiechnął się do niej.
- I dla mamusi też?
- Dla każdego. - pogłaskał ją po
główce i odstawił na podłogę.
- Dobrze! - zaśmiała się cicho.
- Maria, musimy już iść. -
powiedziałam i wstałam do wózka z Franciscą.
- Ale tak szybko? - zapytała,
spoglądając na mnie.
- Mamusia nie chce teraz widzieć
tatusia, więc musicie jechać - odpowiedział jej Isco. Miałam
ochotę podejść do niego i mu porządnie przywalić.
- Chce, ale musimy wracać na plan,
wiesz tatusiu? - mruknęła do niego.
- Wiem, kochanie. Będę za wami
tęsknił tak bardzo, bardzo - odparł, kładąc się na łóżku.
- My za tobą też. - uśmiechnęła
się Maria, a wtedy na łóżko wdrapał się Alvaro i usiadł na
brzuchu Isco.
- Isco! - zawołał i wyciągnął w
jego stronę rączki.
- Nie Isco, tylko tata. No powiedz tata!
- Nie Isco, tylko tata. No powiedz tata!
- A dlaczego Alvaro tak do ciebie mówi?
- zachichotała nasza córka.
- Pytaj cioci Cristiny i wujka Thiago. To oni maczali w tym palce. - Isco pokręcił głową.
- Pytaj cioci Cristiny i wujka Thiago. To oni maczali w tym palce. - Isco pokręcił głową.
- Dosyć tego dobrego. Jesteśmy już
spakowani, więc czas na nas - powiedziałam i spojrzałam na Marię,
która wdrapała się na łóżko i ucałowała policzek ojca.
- Musimy już iść. - powiedziała
Maria i złapała za ręką swojego młodszego brata.
- Dobrze - Isco skinął głową i po
raz kolejny pożegnał się z dziećmi.
- Powodzenia w pre sezonie. - mruknęłam
i wywiozłam wózek z Franciscą na korytarz.
- Nie dziękuje - usłyszałam jeszcze
jego głos i zabrałam nasze walizki. Razem z dziećmi opuściłam
hotel i wsiedliśmy do taksówki.
CRISTINA
Wieczorem wszyscy zebraliśmy się
w ogrodzie naszego domku, no może nie wszyscy, bo Rafael obiecał
Katinie wspólny wieczór. Ale byli Marc z Violą oraz Lisa z Alvaro,
a i Isco, który siedział i był małomówny, ale jakoś się temu
nie dziwiłam. Daniel został z opiekunką w domku, a nasze dzieciaki
jeszcze bawiły się na dworze.
- Ciekawe gdzie młody Alcantara zabrał
Katinę. - zamyślił się Marc.
- W jedno miejsce. - zaśmiał się
Thiago. Musiał coś wiedzieć, co Rafael wykombinował.
- No to powiedz nam!
- Zabrał ją na spacer. Cris,
pamiętasz to takie wzgórze, gdzie cię raz zabrałem? - spojrzał
na mnie z uśmiechem.
- Oczywiście - skinęłam głową i
uśmiechnęłam się szeroko.
- Ej, jakie wzgórze?! Ja nic nie wiem!
- Marc podniósł głos.
- I nie musisz wiedzieć - odpowiedział
mu Thiago. - Gramy? - wskazał na butelkę.
- Butelka i Ibiza to już nasze
tradycje. - zaśmiał się Alvaro i wszyscy usiedliśmy przy okrągłym
stole.
- Mamo, co robicie? - nagle przy nas pojawiły się bliźniaki.
- Mamo, co robicie? - nagle przy nas pojawiły się bliźniaki.
- Będziemy grali w butelkę. Zadajemy
sobie pytania i szczerze na nie odpowiadamy - uśmiechnęłam się do
nich.
- No to zapytajcie Rafe o Marię! -
zachichotała i pobiegła do swojej lalki, która leżała w kącie,
a mój syn nadal przy nas stał.
- Maria to moja dziewczyna - spuścił
główkę i wpatrywał się w czubki swoich butów.
- Halo, ziemia do Isco! - Viola
machnęła mu przed oczami. - Słyszałeś, już masz zięcia.
- Co? A, no tak - mruknął i spojrzał
na małego Rafe. Uśmiechnął się lekko i pogroził mu palcem. -
Tylko jej nie zrań.
- Nie zranię! - krzyknął i odleciał
do zabawy.
- I po kim on taki jest? - zaśmiała się Lisa.
- I po kim on taki jest? - zaśmiała się Lisa.
- Po wujku - zaśmiał się Bartra i
spojrzał w jego stronę. - Zachowują się identycznie.
- Wy chyba nie chcecie wiedzieć co
taki mały Rafinha wyrabiał. - roześmiał się Thiago i pokręcił
głową. - Mieliśmy grać. - dodał i złapał za butelkę. Zakręcił
i padło na Isco.
- Pytanie. Tylko bez głupich tekstów
- od razu zaznaczył i wbił wzrok w mojego męża.
- Dlaczego rano pozwoliłeś Loli tak
po prostu wyjść? - spojrzał na Isco, razem za nim cała reszta.
- Bo.. - zamilkł na chwilę. - Bo
myślę, że łączy ją coś z tym Robertem.
- A ty jesteś taki głupi czy tylko
udajesz? - warknęłam do niego.
- Bronisz jej, bo jesteś jej
przyjaciółką!
- A to źle? - uniosłam głos.
- Isco, faktycznie przesadzasz. - powiedział cicho Thiago.
- Isco, faktycznie przesadzasz. - powiedział cicho Thiago.
- Ktoś
wyjaśni coś się stało? - wtrącił Alvaro.
- Isco zrobił kolejną awanturę
biednej Loli. Zabrała dzieciaki i pojechała do Barcelony, bo
przecież z nim nie da się wytrzymać!
- Cristina, możesz się nie wtrącać
w nieswoje sprawy? - krzyknął Isco.
- A ty mógłbyś nie krzyczeć? Bo z
tego co wiem, to bardzo lubisz to robić! I podnosić rękę na
kobietę też - spojrzałam na niego zawistnie.
- Isco, uderzyłeś Lole?! - Marc
prawie co nie zerwał się ze swojego krzesła.
- Nie uderzyłem - odparł od razu,
bacznie mi się przyglądając.
- Ale chciał - dodałam.
- Ale chciał - dodałam.
- Ej, bo zaraz się tu pobijecie. -
zawołał Vazquez.
- Isco pewnie byłoby zdolny się ze mną bić. - zaśmiałam się pod nosem.
- Isco pewnie byłoby zdolny się ze mną bić. - zaśmiałam się pod nosem.
- Za kogo ty mnie masz?! Ja kocham Lolę
i nigdy bym jej nie zrobił krzywdy - bronił się.
- Nigdy nie wiadomo jakby to mogło się
skończyć wtedy. - powiedziałam. - A może jednak uderzyłbyś ją,
co?
- Cris, ty też już wrzuć na luz. - powiedział Thiago i złapał mnie za rękę.
- Cris, ty też już wrzuć na luz. - powiedział Thiago i złapał mnie za rękę.
- Nie, Thiago! Moja najlepsza
przyjaciółka cierpi przez tego dupka!
- Bo jestem o nią zazdrosny? - warknął
Alarcon.
- Właśnie, to już się stało jakąś twoją obsesją! We wszystkim widzisz problem i domysł, że Lola cię zdradza!
- Właśnie, to już się stało jakąś twoją obsesją! We wszystkim widzisz problem i domysł, że Lola cię zdradza!
- Bo może tak jest.
- Boże, ale ty jesteś stuknięty! Nie wytrzymam w twoim towarzystwie ani minuty dłużej! - jęknęłam. Wstałam i podeszłam do dzieci, oznajmiając im, że pora snu. Chwilę pomarudziły, ale w końcu zagoniłam je do łóżek. Kiedy zasnęły, ochłonęłam trochę i postanowiłam zadzwonić do Loli. Byłam ciekawa jak jej minął lot.
- Boże, ale ty jesteś stuknięty! Nie wytrzymam w twoim towarzystwie ani minuty dłużej! - jęknęłam. Wstałam i podeszłam do dzieci, oznajmiając im, że pora snu. Chwilę pomarudziły, ale w końcu zagoniłam je do łóżek. Kiedy zasnęły, ochłonęłam trochę i postanowiłam zadzwonić do Loli. Byłam ciekawa jak jej minął lot.
- Hej - po chwili usłyszałam jej
szept.
- Cześć. Jesteście już w
mieszkaniu?
- Tak, tak. Właśnie kładłam
dzieciaki do spania.
- A jak... - przerwałam. - Ty się
czujesz?
- Pewnie się domyślasz, że nie jest
zbyt dobrze - mruknęła cicho.
- Isco to dupek!
- Jednak nadal jest moim mężem. Ale
coraz częściej myślę o rozwodzie, Cris - westchnęła. - Ja już
dłużej tak nie wytrzymam - zaczęła płakać.
- Lola uspokój się. - powiedziałam.
- Może faktycznie to jest jakieś rozwiązane?
- Nie wiem. Nie wyobrażam sobie dnia,
kiedy jego nie będzie obok. Zbyt mocno go kocham, do jasnej cholery!
- Ale sama widzisz co się dzieje.
Coraz częściej się kłócicie i to nie o jakieś tam błahostki.
- Bo on mi nie ufa - powiedziała
pewnie. - A ja nigdy bym go nie zdradziła. Nawet z Paco, którego
mam na wyciągnięcie ręki.
- Lola, ja to wiem. - usiadłam na rogu
łóżka w sypialni i przejechałam dłonią po twarzy. - Albo Isco
się zmieni, albo faktycznie musisz coś z tym zrobić. Przecież nie
możesz taki w tym się męczyć.
- Najgorsze jest to, że ani ja, ani on
nie zrobimy pierwszego kroku. Nawet nie zapytał o dzieci -
powiedziała z wyrzutem.
- Każdy facet ma swoją pieprzoną
dumę! Mnie tu już Isco do pasji szewskiej doprowadza! - warknęłam.
- Jak to? Co się stało?
- Po prostu mnie wkurza. Jak nie ja na
niego warczę to on na mnie! I ja nawet sama nie wiem skąd u mnie
tyle agresji!
- Nie zwracaj na niego uwagi, bo on nie
jest wart twoich nerwów - powiedziała poważnie.
- Lola, ja chyba jestem w ciąży. -
powiedziałam cicho i podparłam dłonią swoją głowę.
- CO?! - wydarła się.
- Okres mi się spóźnia. -
szepnęłam.
- Mnie też się czasem spóźnia. To
jeszcze nie oznacza ciąży, Cris.
- A to że chodzę naburmuszona i
wkurza mnie każde słowo twojego męża?
- Może po prostu zrób sobie test i
będzie po sprawie? - odpowiedziała mi pytaniem.
- Kupiłam go już i zrobię go jutro
rano. - odparłam i usłyszałam otwierające się i po chwili
zamykające frontowe drzwi, a przy tym głosy naszych przyjaciół.
- I koniecznie daj mi znać, dobrze? -
zaśmiała się cicho.
- Jasne, dowiesz się. Może nie
pierwsza, ale dowiesz. - lekko się uśmiechnęłam.
- Już się nie mogę doczekać! -
jęknęła i po chwili dodała. - Cris, spadam do wanny i spać, bo
jutro czeka mnie ciężki dzień. Dobranoc!
- Dobranoc kochanie! - zaśmiałam się
i rozłączyłam.
- Z kim się tak czule żegnasz? - usłyszałam głos Thiago, który właśnie wszedł do sypialni. - Mam być zazdrosny?
- Z kim się tak czule żegnasz? - usłyszałam głos Thiago, który właśnie wszedł do sypialni. - Mam być zazdrosny?
- Zmieniasz się w Isco? - zaśmiałam
się cicho.
- Yhmm... - zaśmiał się i usiadł
obok mnie. - Od dziś zabraniam ci pracować i cokolwiek robić, masz
siedzieć w domu i zajmować się dziećmi. - udawał powagę.
- To wydaje się śmieszne, ale Lola ma
tak naprawdę!
- Jesteś ostatnio bardzo nerwowa. - uśmiechnął się i oparł brodę na moim ramieniu.
- To przez Isco. Zdenerwował mnie - prychnęłam.
- On ma po prostu ciężki charakter. - powiedział spokojnie.
- Powinien przeprosić Lolę - westchnęłam i mocno się w niego wtuliłam.
- Ja to wiem, że powinien, ale sama widzisz jak wygląda rozmowa z nim. - pogłaskał mnie po głowie. - Jest bez sensu, bo przecież wielki pan Isco wie najlepiej.
- Lola naprawdę myśli o rozwodzie - spojrzałam na niiego.
- Zawsze do siebie wracali przecież, przepraszali się i było dobrze.
- Ale ile można? Lola jest wykończona kłótniami, dzieci pewnie też - mruknęłam cicho.
- Maria wszystko widzi, pamiętasz sytuację z hotelu... - szepnął.
- Bliźniaki też, gdy pytali dlaczego spałeś w gościnnym. - spojrzałam na niego.
- Dlatego dobrze, że się pogodziliśmy - uśmiechnął się lekko.
- I jest dobrze. - uśmiechnęłam się. Oboje położyliśmy się, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. - Chcę być z tobą. - dodałam.
- A ja z tobą - pogłaskał mnie po głowie.
- Wiesz, brakowało mi tego, że mogę się do ciebie przytulić.
- Mi też i to cholernie - zaśmiał się cicho. - Ale teraz na szczęście wszystko wróciło do normy.
- Wszyściutko! - wyszczerzyłam się i podsunęłam wyżej, spoglądają mu w oczy.
- Cieszy mnie to - cmoknął mnie w nos.
- Ciebie wszystko zawsze cieszy. - pokręciłam głową.
- No pewnie. Idziemy spać? - zapytał, a ja skinęłam głową. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam w jego silnych ramionach.
- Jesteś ostatnio bardzo nerwowa. - uśmiechnął się i oparł brodę na moim ramieniu.
- To przez Isco. Zdenerwował mnie - prychnęłam.
- On ma po prostu ciężki charakter. - powiedział spokojnie.
- Powinien przeprosić Lolę - westchnęłam i mocno się w niego wtuliłam.
- Ja to wiem, że powinien, ale sama widzisz jak wygląda rozmowa z nim. - pogłaskał mnie po głowie. - Jest bez sensu, bo przecież wielki pan Isco wie najlepiej.
- Lola naprawdę myśli o rozwodzie - spojrzałam na niiego.
- Zawsze do siebie wracali przecież, przepraszali się i było dobrze.
- Ale ile można? Lola jest wykończona kłótniami, dzieci pewnie też - mruknęłam cicho.
- Maria wszystko widzi, pamiętasz sytuację z hotelu... - szepnął.
- Bliźniaki też, gdy pytali dlaczego spałeś w gościnnym. - spojrzałam na niego.
- Dlatego dobrze, że się pogodziliśmy - uśmiechnął się lekko.
- I jest dobrze. - uśmiechnęłam się. Oboje położyliśmy się, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. - Chcę być z tobą. - dodałam.
- A ja z tobą - pogłaskał mnie po głowie.
- Wiesz, brakowało mi tego, że mogę się do ciebie przytulić.
- Mi też i to cholernie - zaśmiał się cicho. - Ale teraz na szczęście wszystko wróciło do normy.
- Wszyściutko! - wyszczerzyłam się i podsunęłam wyżej, spoglądają mu w oczy.
- Cieszy mnie to - cmoknął mnie w nos.
- Ciebie wszystko zawsze cieszy. - pokręciłam głową.
- No pewnie. Idziemy spać? - zapytał, a ja skinęłam głową. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam w jego silnych ramionach.
ISCO
Wyszliśmy od Alcantarów i razem
udaliśmy się do naszego hotelu. Marc z Violą ruszyli do przodu, bo
opiekunka na nich czekała, a ja z Alvaro oraz Lisą szliśmy w cisz.
Byłem wściekły na siebie, na Lolę, na Cris i na cały świat.
Nienawidziłem się kłócić z żoną, ale to ja ostatnio ciągle
zaczynałem. Nie potrafiłem znieść tego, że jakiś inny facet ją
dotyka i całuje, bo ona jest tylko moja.
- Wiecie, ja lepiej się pośpieszę i wezmę długą kąpiel, a wy sobie porozmawiajcie - usłyszałem głos Lisy. Pocałowała Alvaro i ruszyła do przodu.
- Wiecie, ja lepiej się pośpieszę i wezmę długą kąpiel, a wy sobie porozmawiajcie - usłyszałem głos Lisy. Pocałowała Alvaro i ruszyła do przodu.
- Stary, co się z tobą ostatnio
dzieje? - usłyszałem.
- Nic - mruknąłem cicho. - Mam
problemy w małżeństwie, to wszystko - dodałem po chwili.
- Dosyć poważny, jeżeli Cristina
jest tak na ciebie cięta.
- Stoi po stronie Loli i wcale mnie to
nie dziwi, bo są najlepszymi przyjaciółkami. Jednak nie powinna
sie w to wszystko mieszać.
- No niby racja... - mruknął.
- Zgodziłem się na ten film, bo wiem
jak bardzo jej zależy. Nie chce jej zamykać w domu, ale nie zniosę
widoku Loli z innym facetem. Chyba to rozumiesz? - zapytałem,
spoglądając w jego stronę.
- Też bym kipiał, gdybym zobaczył
Lisę z innym, ale stary, wiedziałeś, że twoja żona jest
aktorką.
- Ale jestem typem zazdrośnika.
Zrobiłem jej awanturę u Thiago i Cris.
- No to teraz się nie dziw, że Cris
jest na ciebie wkurzona jeżeli przy tym była i wszystko słyszała.
- Niedługo wylatuje z Manchesterem do
Azji, więc będę miał czas, aby to wszystko przemyśleć -
powiedziałem.
- Ty nie zamierzasz polecieć do rodziny? Isco, nie możesz tego tak zostawić - oburzył się.
- Ty nie zamierzasz polecieć do rodziny? Isco, nie możesz tego tak zostawić - oburzył się.
- I co to da? Pojadę i nadal będziemy
się kłócić i ciągle będę zazdrosny.
- Czyli wolisz mieć wszystko gdzieś i
czekać aż Lola będzie cię błagała o
przebaczenie?
- Moja wina, że muszę być o
wszystkich być zazdrosny? - fuknąłem.
- A kogo, Isco? Macie trojkę dzieci i
one potrzebują ojca! - warknął zły. - Nie możesz sobie tak po
prostu wyjechać i mieć wszytko gdzieś. Jeśli nie pogodzisz się z
Lolą to jak będziesz się kontaktował z dzieciakami?
- Nie wiem jak, ale na pewno będę.
- Chyba telepatycznie - przewrócił
oczami.
- Alvaro, weź zejdź ze mnie. Jakiś
sposób się znajdzie.
- Isco, jesteś idiotą. I wiesz co?
Szkoda mi jedynie Loli i dzieci, bo oni bardzo cię kochają, a tobie
wszystko nie pasuje - powiedział poważnie.
- Bywa. - warknąłem.
- Bywa? Ty się zastanów co ty w ogóle
mówisz!
- A co was nagle zaczęło interesować
nasze małżeństwo?! - krzyknąłem wściekły.
- No, bo widać, że krzywdzisz tym
wszystkim Lolę!
- Ale to, że ja jestem poszkodowany to
nikt nie widzi! - machnąłem ręką.
- Chyba przez własną głupotę!
- Bo skąd ja mogę wiedzieć co ona
tam robi?! Pracuje z Casasem, z którym się całowała i z jej byłą
miłością, Paco.
- To ten cały Paco też tam gra? On w
ogóle jest aktorem? - dziwił się napastnik.
- Nie, tylko tam pomaga. Ciekawy zbieg
okoliczności, co?
- Może faktycznie tak się złożyło,
ale ty we wszystkim musisz znaleźć swoją prawdę. A myślisz, że
Lola nie byłaby zazdrosna gdybyś ty spotkał swoją jakąś laskę
sprzed lat?
- Ona zna tylko Monicę -
odpowiedziałem mu.
- No to nawet jeżeli, to uwierz,
pewnie byłaby zazdrosna, ale cię kocha i ufa, że byś jej nie
zdradził!
- Nigdy bym jej tego nie zrobił -
pokręciłem głową. - Jest jedyną kobietą w moim życiu.
- A co zrobisz, jeśli zechce rozwodu?
- zapytał, a we mnie się zagotowało.
- Popieprzyło cię? Rozwód? Na pewno
nie!
- Nie zdziwiłbym się, gdyby
rozpatrzyła tą opcję - odparł spokojnie.
- Nie chcę żadnego rozwodu! -
spojrzałem na niego.
- Ty nie, ale może ona tak. Skoro
chciałeś ją uderzyć..
- Ale tego nie zrobiłem!
- Tylko nawet jeżeli to, to zostaje w
pamięci kobiety!
- Ale nigdy bym jej nie uderzył.
Przysięgam!
- No dobra, wierzę ci. Ale teraz
myślę, że Cris będzie ci to wypominać. Lola może nie, ale Cris
tak.
- Niepotrzebnie jej o tym mówiła -
pokręciłem głową.
- Isco, w końcu to kobiety. - Alvaro
przewrócił oczami.
- No ale żeby mówić o takich
rzeczach?
- Jakbyś kobiet nie znał... One tylko
o takich rzeczach plotkują.
- Teraz to i tak nie ma znaczenia.
Niedługo wracam do Manchesteru i zaczynam treningi, a później Azja
- uśmiechnąłem się lekko.
- Praktycznie każdy z nas wyjeżdża
na presezon i dziewczyny zostają same.
- Z jednej strony tak, ale z drugiej to
będę tęsknić za Lisą. - zaśmiał się i podrapał po karku.
- To pomyśl sobie, że mnie czeka
takich sześć długich miesięcy - westchnąłem.
- Tak Isco, wy w szczególności teraz
jak jesteście pokłóceni!
- Ja się nie odezwę pierwszy. Nawet
nie ma takiej opcji - mruknąłem.
- No to tkwijcie tak dalej... - mruknął
i machnął ręką. Weszliśmy do hotelu.
- Dobranoc - powiedziałem i
skierowałem się w stronę windy. Wsiadłem do niej, nacisnąłem
guziczek na swoje piętro i wyciągnąłem z kieszeni telefon.
Wszedłem w spis swoich kontaktów i
znalazłem numer swojej żony. Chciałem nacisnąć zieloną
słuchawkę i zadzwonić, ale jakaś wewnętrzna siła mnie
powstrzymywała.
W końcu zdobyłem się na odwagę i
nadusiłem na zieloną słuchawkę. Przez kilkanaście sekund, a nie
odbierała, a ja czułem jakby to trwało wieczność.
- Na przeprosiny to zdecydowanie za późno, Isco - usłyszałem jej głos.
- Na przeprosiny to zdecydowanie za późno, Isco - usłyszałem jej głos.
- Chciałem tylko zapytać jak dzieci
zniosły lot. - mruknąłem.
- Mają się dobrze. Już śpią -
odparła sucho i dało się usłyszeć, jak przełyka ślinę. - Coś
jeszcze?
- Trzeba było ucałować je ode mnie
na dobranoc.
- Wystarczy, że dostały całusa od
mamusi na dobranoc. To im zupełnie wystarcza.
- Nie zawsze będzie im to wystarczać.
- odparłem.
- Gdyby ich kochany ojciec nie robił
scen zazdrości to mógłby je ucałować na dobranoc, a ta to nie
może - warknęła.
- Gdyby nie miał do tego powodów to
pewnie by nie robił. - odparłem i przekroczyłem próg pokoju.
- No pewnie. Bo ja cię zdradzam z
każdym facetem na świecie! - wydarła się.
- Nie krzycz, bo obudzisz dzieci. -
usiadłem na łóżku.
- Nagle taki troskliwy tatuś się zrobił!
- Nagle taki troskliwy tatuś się zrobił!
- Zawsze taki byłem. Kocham je.
- Przynajmniej dla nich! - warknęła.
- Zaraz zrobisz ze mnie tyrana, co?!
Aby Cris mogła to później opowiadać przy moich przyjaciołach! -
podniosłem głos.
- O co ci w ogóle chodzi, co?!
- O to, że o wszystkim mówisz Cris, a
ona rozpowiada to dalej!
- Posłuchaj Isco, nie ufam nikomu
innemu tak bardzo jak swojej przyjaciółce, a uwierz, takie
informacje do niepowołanych osób nie trafią. Na pewno nie od
niej!
- Ostrzegam cię tylko. Nie życzę
sobie, abyś opowiadała jej o naszym małżeństwie.
- To ja cię ostrzegam, albo się
uspokoisz i zmienisz swój tok myślenia, albo któregoś dnia w
skrzynce na listy znajdziesz papiery rozwodowe. I ja nie żartuję,
bo sama mam tego dość!
- No to na co jeszcze czekasz?! -
palnąłem, zanim pomyślałem. Ostatnią rzeczą, której chciałem
był nasz rozwód.
- Właśnie sama nie wiem na co, bo
chyba już dawno powinnam to zrobić!
- No to zrób! Ale pamiętaj, że nie
oddam ci dzieciaków - zagroziłem jej.
- Jesteś ich ojcem, więc masz do nich
prawo, ale nawet jeżeli chciałbyś je na własność to jaki sąd
przyzna prawa piłkarzowi, którego ciągle nie ma w domu?!
- A jaki sąd przyzna kobiecie, która
zostawia swoje dzieci i leci na plan, by miziać się z jakimś
facetem?
- Znowu zaczynasz?! Ja też pracuję! A
poza tym nagrania się skończą, a ty nadal będziesz grał!
- W ogóle o czym my mówimy? Ja ci nie
dam rozwodu - powiedziałem pewnie i położyłem się na łóżku.
- Aha, czyli mam rozumieć, że nadal
mam wysłuchiwać twoich wiecznych pretensji, a dzieci mają być
świadkami kłótni?
- Jakoś przez ostatnie kilka lat nie
narzekałaś. Mówiłaś tylko, że jesteś szczęśliwa i że mnie
kochasz. Czy coś się zmieniło? - zapytałem.
- Tak Isco, ty się zmieniłeś! -
krzyknęła do słuchawki i rozłączyła połączenie. Odłożyłem
telefon na stolik nocny i przejechałem dłońmi po twarzy. Cała ta
sytuacja wymykała mi się spod kontroli i nie wiedziałem co mam
robić.
I sie posypało.. Szkoda mi Loli :( Ciekawe czy może być jeszcze gorzej
OdpowiedzUsuń