niedziela, 8 czerwca 2014

Czterdziesty szósty: Tatusiu, a polecisz z nami do Barcelony?

LOLA

  Wróciłam z dziećmi do apartamentu i zaczęłam pakować nasze rzeczy do walizek. Byłam tak bardzo wściekła, że prawie wszystko mi wypadało z rąk, ale dawałam radę. Na szczęście Francisca spała, a Maria z Alvaro zajęli się zabawą w kącie naszej sypialni.
 Nie rozumiałam swojego męża. Kochałam go ponad życie i wiedziałam, że nie potrafię bez niego żyć, ale czasem naprawdę przesadzał. Kiedy byłam w domu i zajmowałam się dziećmi to wszystko było dobrze, ale kiedy zaczęłam pracować to ciągle się kłócimy. Dla mnie oraz dla dzieci nie jest to przyjemne, więc musimy coś z tym zrobić. Nie chce, aby nasze dzieci cierpiały.
   - Mamo, znowu na siebie krzyczeliście? - po chwili usłyszałam głos najstarszej córki. Usiadłam na łóżku i wzięłam ją na kolana.
   - Kochanie, to nie tak - ucałowałam ją w czoło.
   - Ale tatuś krzyczał, słyszałam. - mruknęła smutna. - Rodzice Rosario i Rafy na siebie nie krzyczą, tylko się uśmiechają.
   - Nie martw się tym. Ja z tatusiem też się uśmiechamy - pogładziłam ją po włoskach, a ta wtuliła się w moje ramie.
   - Ale mniej i krzyczycie na siebie. - jęknęła.
   - Obiecuje, że to był ostatni raz - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
   - No dobrze. - też się uśmiechnęła. - Ale musimy już wracać? - zapytała.
   - Niestety tak. Jutro zaczynamy dalej grać. -  Maria tylko skinęła głową, a ja wstałam, biorąc do ręki torbę, wtedy do pomieszczenia wszedł Isco.
   - Tata! - zapiszczała nasza córka i szybko do niego podbiegła. - Mama obiecała, że już nigdy nie będziecie na siebie krzyczeć.
   - Skoro mama tak powiedziała... - mruknął i wziął ją na ręce.- Tatusiu, a polecisz z nami do Barcelony?
   - Nie mogę skarbie, muszę wracać do naszego domu w Manchesterze. - powiedział i pocałował ją w policzek.
   - Ale ja by chciała, abyś zamieszkał z nami - przytuliła go.
   - Za to strzelę dla ciebie mnóstwo goli, co? - uśmiechnął się do niej.
   - I dla mamusi też?
   - Dla każdego. - pogłaskał ją po główce i odstawił na podłogę.
   - Dobrze! - zaśmiała się cicho.
   - Maria, musimy już iść. - powiedziałam i wstałam do wózka z Franciscą.
   - Ale tak szybko? - zapytała, spoglądając na mnie.
   - Mamusia nie chce teraz widzieć tatusia, więc musicie jechać - odpowiedział jej Isco. Miałam ochotę podejść do niego i mu porządnie przywalić.
   - Chce, ale musimy wracać na plan, wiesz tatusiu? - mruknęła do niego. 
   - Wiem, kochanie. Będę za wami tęsknił tak bardzo, bardzo - odparł, kładąc się na łóżku.
   - My za tobą też. - uśmiechnęła się Maria, a wtedy na łóżko wdrapał się Alvaro i usiadł na brzuchu Isco. 
   - Isco! - zawołał i wyciągnął w jego stronę rączki.
   - Nie Isco, tylko tata. No powiedz tata! 
   - A dlaczego Alvaro tak do ciebie mówi? - zachichotała nasza córka.
   - Pytaj cioci Cristiny i wujka Thiago. To oni maczali w tym palce. - Isco pokręcił głową. 
   - Dosyć tego dobrego. Jesteśmy już spakowani, więc czas na nas - powiedziałam i spojrzałam na Marię, która wdrapała się na łóżko i ucałowała policzek ojca.
   - Musimy już iść. - powiedziała Maria i złapała za ręką swojego młodszego brata. 
   - Dobrze - Isco skinął głową i po raz kolejny pożegnał się z dziećmi. 
   - Powodzenia w pre sezonie. - mruknęłam i wywiozłam wózek z Franciscą na korytarz. 
   - Nie dziękuje - usłyszałam jeszcze jego głos i zabrałam nasze walizki. Razem z dziećmi opuściłam hotel i wsiedliśmy do taksówki.         

CRISTINA

 Wieczorem wszyscy zebraliśmy się w ogrodzie naszego domku, no może nie wszyscy, bo Rafael obiecał Katinie wspólny wieczór. Ale byli Marc z Violą oraz Lisa z Alvaro, a i Isco, który siedział i był małomówny, ale jakoś się temu nie dziwiłam. Daniel został z opiekunką w domku, a nasze dzieciaki jeszcze bawiły się na dworze.
   - Ciekawe gdzie młody Alcantara zabrał Katinę. - zamyślił się Marc.
   - W jedno miejsce. - zaśmiał się Thiago. Musiał coś wiedzieć, co Rafael wykombinował. 
   - No to powiedz nam!      
   - Zabrał ją na spacer. Cris, pamiętasz to takie wzgórze, gdzie cię raz zabrałem? - spojrzał na mnie z uśmiechem. 
   - Oczywiście - skinęłam głową i uśmiechnęłam się szeroko.
   - Ej, jakie wzgórze?! Ja nic nie wiem! - Marc podniósł głos.  
   - I nie musisz wiedzieć - odpowiedział mu Thiago. - Gramy? - wskazał na butelkę.
   - Butelka i Ibiza to już nasze tradycje. - zaśmiał się Alvaro i wszyscy usiedliśmy przy okrągłym stole.
   - Mamo, co robicie? - nagle przy nas pojawiły się bliźniaki. 
   - Będziemy grali w butelkę. Zadajemy sobie pytania i szczerze na nie odpowiadamy - uśmiechnęłam się do nich.
   - No to zapytajcie Rafe o Marię! - zachichotała i pobiegła do swojej lalki, która leżała w kącie, a mój syn nadal przy nas stał. 
   - Maria to moja dziewczyna - spuścił główkę i wpatrywał się w czubki swoich butów.   
   - Halo, ziemia do Isco! - Viola machnęła mu przed oczami. - Słyszałeś, już masz zięcia. 
   - Co? A, no tak - mruknął i spojrzał na małego Rafe. Uśmiechnął się lekko i pogroził mu palcem. - Tylko jej nie zrań.
   - Nie zranię! - krzyknął i odleciał do zabawy.
   - I po kim on taki jest? - zaśmiała się Lisa. 
   - Po wujku - zaśmiał się Bartra i spojrzał w jego stronę. - Zachowują się identycznie.
   - Wy chyba nie chcecie wiedzieć co taki mały Rafinha wyrabiał. - roześmiał się Thiago i pokręcił głową. - Mieliśmy grać. - dodał i złapał za butelkę. Zakręcił i padło na Isco. 
  - Pytanie. Tylko bez głupich tekstów - od razu zaznaczył i wbił wzrok w mojego męża.
   - Dlaczego rano pozwoliłeś Loli tak po prostu wyjść? - spojrzał na Isco, razem za nim cała reszta. 
   - Bo.. - zamilkł na chwilę. - Bo myślę, że łączy ją coś z tym Robertem.
   - A ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? - warknęłam do niego. 
   - Bronisz jej, bo jesteś jej przyjaciółką!
   - A to źle? - uniosłam głos.
   - Isco, faktycznie przesadzasz. - powiedział cicho Thiago. 
   - Ktoś wyjaśni coś się stało? - wtrącił Alvaro. 
   - Isco zrobił kolejną awanturę biednej Loli. Zabrała dzieciaki i pojechała do Barcelony, bo przecież z nim nie da się wytrzymać!      
   - Cristina, możesz się nie wtrącać w nieswoje sprawy? - krzyknął Isco. 
   - A ty mógłbyś nie krzyczeć? Bo z tego co wiem, to bardzo lubisz to robić! I podnosić rękę na kobietę też - spojrzałam na niego zawistnie.   
   - Isco, uderzyłeś Lole?! - Marc prawie co nie zerwał się ze swojego krzesła. 
   - Nie uderzyłem - odparł od razu, bacznie mi się przyglądając.
  - Ale chciał - dodałam.
   - Ej, bo zaraz się tu pobijecie. - zawołał Vazquez.
   - Isco pewnie byłoby zdolny się ze mną bić. - zaśmiałam się pod nosem. 
   - Za kogo ty mnie masz?! Ja kocham Lolę i nigdy bym jej nie zrobił krzywdy - bronił się.
   - Nigdy nie wiadomo jakby to mogło się skończyć wtedy. - powiedziałam. - A może jednak uderzyłbyś ją, co?
   - Cris, ty też już wrzuć na luz. - powiedział Thiago i złapał mnie za rękę. 
   - Nie, Thiago! Moja najlepsza przyjaciółka cierpi przez tego dupka!   
   - Bo jestem o nią zazdrosny? - warknął Alarcon.
   - Właśnie, to już się stało jakąś twoją obsesją! We wszystkim widzisz problem i domysł, że Lola cię zdradza!
   - Bo może tak jest.
   - Boże, ale ty jesteś stuknięty! Nie wytrzymam w twoim towarzystwie ani minuty dłużej! - jęknęłam. Wstałam i podeszłam do dzieci, oznajmiając im, że pora snu. Chwilę pomarudziły, ale w końcu zagoniłam je do łóżek. Kiedy zasnęły, ochłonęłam trochę i postanowiłam zadzwonić do Loli. Byłam ciekawa jak jej minął lot.
   - Hej - po chwili usłyszałam jej szept.
   - Cześć. Jesteście już w mieszkaniu?  
   - Tak, tak. Właśnie kładłam dzieciaki do spania. 
   - A jak... - przerwałam. - Ty się czujesz?
   - Pewnie się domyślasz, że nie jest zbyt dobrze - mruknęła cicho.
   - Isco to dupek!  
   - Jednak nadal jest moim mężem. Ale coraz częściej myślę o rozwodzie, Cris - westchnęła. - Ja już dłużej tak nie wytrzymam - zaczęła płakać.
   - Lola uspokój się. - powiedziałam. - Może faktycznie to jest jakieś rozwiązane? 
   - Nie wiem. Nie wyobrażam sobie dnia, kiedy jego nie będzie obok. Zbyt mocno go kocham, do jasnej cholery!
   - Ale sama widzisz co się dzieje. Coraz częściej się kłócicie i to nie o jakieś tam błahostki. 
   - Bo on mi nie ufa - powiedziała pewnie. - A ja nigdy bym go nie zdradziła. Nawet z Paco, którego mam na wyciągnięcie ręki.
   - Lola, ja to wiem. - usiadłam na rogu łóżka w sypialni i przejechałam dłonią po twarzy. - Albo Isco się zmieni, albo faktycznie musisz coś z tym zrobić. Przecież nie możesz taki w tym się męczyć.     
   - Najgorsze jest to, że ani ja, ani on nie zrobimy pierwszego kroku. Nawet nie zapytał o dzieci - powiedziała z wyrzutem.   
   - Każdy facet ma swoją pieprzoną dumę! Mnie tu już Isco do pasji szewskiej doprowadza! - warknęłam. 
   - Jak to? Co się stało? 
   - Po prostu mnie wkurza. Jak nie ja na niego warczę to on na mnie! I ja nawet sama nie wiem skąd u mnie tyle agresji! 
   - Nie zwracaj na niego uwagi, bo on nie jest wart twoich nerwów - powiedziała poważnie.
   - Lola, ja chyba jestem w ciąży. - powiedziałam cicho i podparłam dłonią swoją głowę. 
   - CO?! - wydarła się.
   - Okres mi się spóźnia. - szepnęłam. 
   - Mnie też się czasem spóźnia. To jeszcze nie oznacza ciąży, Cris.
   - A to że chodzę naburmuszona i wkurza mnie każde słowo twojego męża?
   - Może po prostu zrób sobie test i będzie po sprawie? - odpowiedziała mi pytaniem.
   - Kupiłam go już i zrobię go jutro rano. - odparłam i usłyszałam otwierające się i po chwili zamykające frontowe drzwi, a przy tym głosy naszych przyjaciół. 
   - I koniecznie daj mi znać, dobrze? - zaśmiała się cicho.
   - Jasne, dowiesz się. Może nie pierwsza, ale dowiesz. - lekko się uśmiechnęłam. 
   - Już się nie mogę doczekać! - jęknęła i po chwili dodała. - Cris, spadam do wanny i spać, bo jutro czeka mnie ciężki dzień. Dobranoc!
   - Dobranoc kochanie! - zaśmiałam się i rozłączyłam.
   - Z kim się tak czule żegnasz? - usłyszałam głos Thiago, który właśnie wszedł do sypialni. - Mam być zazdrosny? 
   - Zmieniasz się w Isco? - zaśmiałam się cicho.
   - Yhmm... - zaśmiał się i usiadł obok mnie. - Od dziś zabraniam ci pracować i cokolwiek robić, masz siedzieć w domu i zajmować się dziećmi. - udawał powagę. 
   - To wydaje się śmieszne, ale Lola ma tak naprawdę!
   - Jesteś ostatnio bardzo nerwowa. - uśmiechnął się i oparł brodę na moim ramieniu.
   - To przez Isco. Zdenerwował mnie - prychnęłam.
   - On ma po prostu ciężki charakter. - powiedział spokojnie.
   - Powinien przeprosić Lolę - westchnęłam i mocno się w niego wtuliłam.
   - Ja to wiem, że powinien, ale sama widzisz jak wygląda rozmowa z nim. - pogłaskał mnie po głowie. - Jest bez sensu, bo przecież wielki pan Isco wie najlepiej.
   - Lola naprawdę myśli o rozwodzie - spojrzałam na niiego.
   - Zawsze do siebie wracali przecież, przepraszali się i było dobrze.
   - Ale ile można? Lola jest wykończona kłótniami, dzieci pewnie też - mruknęłam cicho.
   - Maria wszystko widzi, pamiętasz sytuację z hotelu... - szepnął.
   - Bliźniaki też, gdy pytali dlaczego spałeś w gościnnym. - spojrzałam na niego.
   - Dlatego dobrze, że się pogodziliśmy - uśmiechnął się lekko.
   - I jest dobrze. - uśmiechnęłam się. Oboje położyliśmy się, a ja ułożyłam głowę na jego torsie. - Chcę być z tobą. - dodałam.
   - A ja z tobą - pogłaskał mnie po głowie.
   - Wiesz, brakowało mi tego, że mogę się do ciebie przytulić.
   - Mi też i to cholernie - zaśmiał się cicho. - Ale teraz na szczęście wszystko wróciło do normy.
   - Wszyściutko! - wyszczerzyłam się i podsunęłam wyżej, spoglądają mu w oczy.
   - Cieszy mnie to - cmoknął mnie w nos.
   - Ciebie wszystko zawsze cieszy. - pokręciłam głową.
   - No pewnie. Idziemy spać? - zapytał, a ja skinęłam głową. Ułożyłam się wygodnie i zasnęłam w jego silnych ramionach.
ISCO

  Wyszliśmy od Alcantarów i razem udaliśmy się do naszego hotelu. Marc z Violą ruszyli do przodu, bo opiekunka na nich czekała, a ja z Alvaro oraz Lisą szliśmy w cisz. Byłem wściekły na siebie, na Lolę, na Cris i na cały świat. Nienawidziłem się kłócić z żoną, ale to ja ostatnio ciągle zaczynałem. Nie potrafiłem znieść tego, że jakiś inny facet ją dotyka i całuje, bo ona jest tylko moja.
   - Wiecie, ja lepiej się pośpieszę i wezmę długą kąpiel, a wy sobie porozmawiajcie - usłyszałem głos Lisy. Pocałowała Alvaro i ruszyła do przodu.    
   - Stary, co się z tobą ostatnio dzieje? - usłyszałem. 
   - Nic - mruknąłem cicho. - Mam problemy w małżeństwie, to wszystko - dodałem po chwili.
   - Dosyć poważny, jeżeli Cristina jest tak na ciebie cięta. 
   - Stoi po stronie Loli i wcale mnie to nie dziwi, bo są najlepszymi przyjaciółkami. Jednak nie powinna sie w to wszystko mieszać.
   - No niby racja... - mruknął. 
   - Zgodziłem się na ten film, bo wiem jak bardzo jej zależy. Nie chce jej zamykać w domu, ale nie zniosę widoku Loli z innym facetem. Chyba to rozumiesz? - zapytałem, spoglądając w jego stronę.
   - Też bym kipiał, gdybym zobaczył Lisę z innym, ale stary, wiedziałeś, że twoja żona jest aktorką. 
   - Ale jestem typem zazdrośnika. Zrobiłem jej awanturę u Thiago i Cris.
   - No to teraz się nie dziw, że Cris jest na ciebie wkurzona jeżeli przy tym była i wszystko słyszała. 
   - Niedługo wylatuje z Manchesterem do Azji, więc będę miał czas, aby to wszystko przemyśleć - powiedziałem.
   - Ty nie zamierzasz polecieć do rodziny? Isco, nie możesz tego tak zostawić - oburzył się.
   - I co to da? Pojadę i nadal będziemy się kłócić i ciągle będę zazdrosny. 
   - Czyli wolisz mieć wszystko gdzieś i czekać aż Lola będzie cię błagała o przebaczenie?                                
   - Moja wina, że muszę być o wszystkich być zazdrosny? - fuknąłem. 
   - A kogo, Isco? Macie trojkę dzieci i one potrzebują ojca! - warknął zły. - Nie możesz sobie tak po prostu wyjechać i mieć wszytko gdzieś. Jeśli nie pogodzisz się z Lolą to jak będziesz się kontaktował z dzieciakami?
   - Nie wiem jak, ale na pewno będę.
   - Chyba telepatycznie - przewrócił oczami.
   - Alvaro, weź zejdź ze mnie. Jakiś sposób się znajdzie.
   - Isco, jesteś idiotą. I wiesz co? Szkoda mi jedynie Loli i dzieci, bo oni bardzo cię kochają, a tobie wszystko nie pasuje - powiedział poważnie.
   - Bywa. - warknąłem.
   - Bywa? Ty się zastanów co ty w ogóle mówisz!
   - A co was nagle zaczęło interesować nasze małżeństwo?! - krzyknąłem wściekły.
   - No, bo widać, że krzywdzisz tym wszystkim Lolę!
   - Ale to, że ja jestem poszkodowany to nikt nie widzi! - machnąłem ręką.
   - Chyba przez własną głupotę!
   - Bo skąd ja mogę wiedzieć co ona tam robi?! Pracuje z Casasem, z którym się całowała i z jej byłą miłością, Paco.
   - To ten cały Paco też tam gra? On w ogóle jest aktorem? - dziwił się napastnik.
   - Nie, tylko tam pomaga. Ciekawy zbieg okoliczności, co?
   - Może faktycznie tak się złożyło, ale ty we wszystkim musisz znaleźć swoją prawdę. A myślisz, że Lola nie byłaby zazdrosna gdybyś ty spotkał swoją jakąś laskę sprzed lat? 
   - Ona zna tylko Monicę - odpowiedziałem mu.
   - No to nawet jeżeli, to uwierz, pewnie byłaby zazdrosna, ale cię kocha i ufa, że byś jej nie zdradził!
   - Nigdy bym jej tego nie zrobił - pokręciłem głową. - Jest jedyną kobietą w moim życiu.
   - A co zrobisz, jeśli zechce rozwodu? - zapytał, a we mnie się zagotowało.
   - Popieprzyło cię? Rozwód? Na pewno nie!
   - Nie zdziwiłbym się, gdyby rozpatrzyła tą opcję - odparł spokojnie.
   - Nie chcę żadnego rozwodu! - spojrzałem na niego. 
   - Ty nie, ale może ona tak. Skoro chciałeś ją uderzyć..     
   - Ale tego nie zrobiłem!
   - Tylko nawet jeżeli to, to zostaje w pamięci kobiety!
   - Ale nigdy bym jej nie uderzył. Przysięgam!
   - No dobra, wierzę ci. Ale teraz myślę, że Cris będzie ci to wypominać. Lola może nie, ale Cris tak. 
   - Niepotrzebnie jej o tym mówiła - pokręciłem głową.  
   - Isco, w końcu to kobiety. - Alvaro przewrócił oczami. 
   - No ale żeby mówić o takich rzeczach? 
   - Jakbyś kobiet nie znał... One tylko o takich rzeczach plotkują. 
   - Teraz to i tak nie ma znaczenia. Niedługo wracam do Manchesteru i zaczynam treningi, a później Azja - uśmiechnąłem się lekko.
  - Praktycznie każdy z nas wyjeżdża na presezon i dziewczyny zostają same. 
   - Z jednej strony tak, ale z drugiej to będę tęsknić za Lisą. - zaśmiał się i podrapał po karku. 
   - To pomyśl sobie, że mnie czeka takich sześć długich miesięcy - westchnąłem.
   - Tak Isco, wy w szczególności teraz jak jesteście pokłóceni! 
   - Ja się nie odezwę pierwszy. Nawet nie ma takiej opcji - mruknąłem.
   - No to tkwijcie tak dalej... - mruknął i machnął ręką. Weszliśmy do hotelu. 
   - Dobranoc - powiedziałem i skierowałem się w stronę windy. Wsiadłem do niej, nacisnąłem guziczek na swoje piętro i wyciągnąłem z kieszeni telefon.
Wszedłem w spis swoich kontaktów i znalazłem numer swojej żony. Chciałem nacisnąć zieloną słuchawkę i zadzwonić, ale jakaś wewnętrzna siła mnie powstrzymywała. 
W końcu zdobyłem się na odwagę i nadusiłem na zieloną słuchawkę. Przez kilkanaście sekund, a nie odbierała, a ja czułem jakby to trwało wieczność.
   - Na przeprosiny to zdecydowanie za późno, Isco - usłyszałem jej głos.          
   - Chciałem tylko zapytać jak dzieci zniosły lot. - mruknąłem. 
   - Mają się dobrze. Już śpią - odparła sucho i dało się usłyszeć, jak przełyka ślinę. - Coś jeszcze?
   - Trzeba było ucałować je ode mnie na dobranoc. 
   - Wystarczy, że dostały całusa od mamusi na dobranoc. To im zupełnie wystarcza.
   - Nie zawsze będzie im to wystarczać. - odparłem. 
   - Gdyby ich kochany ojciec nie robił scen zazdrości to mógłby je ucałować na dobranoc, a ta to nie może - warknęła.
   - Gdyby nie miał do tego powodów to pewnie by nie robił. - odparłem i przekroczyłem próg pokoju.  
   - No pewnie. Bo ja cię zdradzam z każdym facetem na świecie! - wydarła się.
   - Nie krzycz, bo obudzisz dzieci. - usiadłem na łóżku.
   - Nagle taki troskliwy tatuś się zrobił!
   - Zawsze taki byłem. Kocham je.
   - Przynajmniej dla nich! - warknęła. 
   - Zaraz zrobisz ze mnie tyrana, co?! Aby Cris mogła to później opowiadać przy moich przyjaciołach! - podniosłem głos.
   - O co ci w ogóle chodzi, co?!
   - O to, że o wszystkim mówisz Cris, a ona rozpowiada to dalej!
   - Posłuchaj Isco, nie ufam nikomu innemu tak bardzo jak swojej przyjaciółce, a uwierz, takie informacje do niepowołanych osób nie trafią. Na pewno nie od niej! 
   - Ostrzegam cię tylko. Nie życzę sobie, abyś opowiadała jej o naszym małżeństwie.       
   - To ja cię ostrzegam, albo się uspokoisz i zmienisz swój tok myślenia, albo któregoś dnia w skrzynce na listy znajdziesz papiery rozwodowe. I ja nie żartuję, bo sama mam tego dość!
   - No to na co jeszcze czekasz?! - palnąłem, zanim pomyślałem. Ostatnią rzeczą, której chciałem był nasz rozwód. 
   - Właśnie sama nie wiem na co, bo chyba już dawno powinnam to zrobić!
   - No to zrób! Ale pamiętaj, że nie oddam ci dzieciaków - zagroziłem jej.    
   - Jesteś ich ojcem, więc masz do nich prawo, ale nawet jeżeli chciałbyś je na własność to jaki sąd przyzna prawa piłkarzowi, którego ciągle nie ma w domu?!
   - A jaki sąd przyzna kobiecie, która zostawia swoje dzieci i leci na plan, by miziać się z jakimś facetem?
   - Znowu zaczynasz?! Ja też pracuję! A poza tym nagrania się skończą, a ty nadal będziesz grał!
   - W ogóle o czym my mówimy? Ja ci nie dam rozwodu - powiedziałem pewnie i położyłem się na łóżku.
   - Aha, czyli mam rozumieć, że nadal mam wysłuchiwać twoich wiecznych pretensji, a dzieci mają być świadkami kłótni?
   - Jakoś przez ostatnie kilka lat nie narzekałaś. Mówiłaś tylko, że jesteś szczęśliwa i że mnie kochasz. Czy coś się zmieniło? - zapytałem.
   - Tak Isco, ty się zmieniłeś! - krzyknęła do słuchawki i rozłączyła połączenie. Odłożyłem telefon na stolik nocny i przejechałem dłońmi po twarzy. Cała ta sytuacja wymykała mi się spod kontroli i nie wiedziałem co mam robić. 

1 komentarz:

  1. I sie posypało.. Szkoda mi Loli :( Ciekawe czy może być jeszcze gorzej

    OdpowiedzUsuń