CRISTINA
Siedzieliśmy wszyscy
przed domkiem. Thiago i Raf bawili się w piasku z sześciolatkami, a
ja i Katina na tarasie. Alvaro grzecznie bawił się w swoim
przenośnym kojcu, a Francisca leżała na moich rękach.
- Takim to dobrze. Podrzucą dzieci i
idą się zabawić. - zaśmiała się Katina.
- Tobie nie jest dobrze? - zapytałam
ją. - Siedzisz sobie wygodnie i tylko patrzysz czy Alvaro nie robi
sobie krzywdy. - zaśmiałam się.
- No tak, ale oni pewnie dobrze się
bawią - puściła mi oczko.
- A ty będziesz się dobrze bawić
jutro! - usłyszeliśmy głos Rafinhy.
- Może coś kombinujesz? - zaśmiała
się do niego.
- A niespodzianka. - zawołał i zaczął
coś szeptać do Thiago.
- No, no - poruszyłam zabawnie brwiami
i spojrzałam na moich bliźniaków oraz Marię, którzy właśnie do
nas podeszli.
- Ciociu, a wiesz, że mama i tata
poszli się całować i będę miała brata? - wypaliła córka
Alarconów.
- Słucham? - mrugnęłam powiekami, bo
trochę zaskoczyły mnie słowa chrześnicy.
- No mamusia znowu będzie miała duży
brzuszek! - zawołała wesoło.
- A skąd ci to przyszło do głowy? -
tuż obok pojawił się Thiago z Rafą.
- No bo wyszli bez nas.
- A nie wystarcza ci taka mała
Francisca? - uśmiechnęłam się i spojrzałam na maleństwo, które
trzymałam na rękach.
- Mnie tak, ale rodzicom nie -
wzruszyła ramionami i wróciła do zabawy.
- Myślicie, że Lola znów wróci z
tego... - zaciął się Rafa i pokazał w powietrzu zaokrąglony
brzuch.
- Dajcie spokój - machnęłam ręką.
- Lola jest odpowiedzialna i nie dopuści do tego. Dopiero co zaczęła
kręcić film.
- No właśnie - poparła mnie
Katina.
- No, ale Francisca też była
zaskoczeniem. - zaśmiał się Thiago i usiadł na krześle obok
mnie.
- Życzycie im tego? - zaśmiałam się
cicho.
- Isco zawsze się śmiał, że chce
mieć drużynę piłkarską. - mruknął Rafael i usiadł przy
Katinie.
- Może się dorobią - mruknął cicho
Thiago.
- Ostatnio jak z tatą rozmawiałem, to
ten palnął, że chce mieć właśnie podstawową jedenastkę z
wnuków, a i rezerwowymi nie pogardzi. - wyszczerzył się Raf.
- No to my już zaczęliśmy ją
tworzyć, czas jeszcze na Thaisę. - zaśmiała się Katina.
- Niech ona jeszcze z tym poczeka -
wtrącił się Thiago.
- Mamusiu! - usłyszałam głos swojego
synka.
- Słucham cię skarbie. - spojrzałam
na niego.
- No, bo Maria zostaje u nas na noc, tak? - zapytał niepewnie.
- No, bo Maria zostaje u nas na noc, tak? - zapytał niepewnie.
- No tak - skinęłam głową.
- Coś ty znowu wykombinował? - zapytał go jego chrzestny.
- Coś ty znowu wykombinował? - zapytał go jego chrzestny.
- A możemy spać w jednym łóżeczku?
- wyszczerzył się.
- Jak tak dalej pójdzie to nasz tatuś
doczeka się rychło nawet i prawnuków. - Rafinha otworzył szeroko
oczy.
- Kochanie, ale Maria będzie spała z
Rosario - pogłaskałam go po głowie.
- Ale dlaczego? - zapytał uparcie. -
Obiecuję, że nie zabiorę jej w nocy kołdry!
- Możecie spać w trójkę -
powiedział Thiago i uśmiechnął się do niego szeroko.
- No nie wiem... - udał bardzo
zamyślonego.
- Thiago, on w tym wieku jest gorszy
niż my razem wzięci. - zaśmiał się Raf.
- Ciekawe czyja to sprawka - zmierzył
go wzrokiem i zaśmiał się cicho. - Śpicie w trójkę albo każde
osobno - zadecydował.
- No przecież nie moja. - zaśmiał
się. - Tyś go zmajstrował.
- No dobrze. - powiedział po chwili
nasz syn. - Możemy spać z Rosario.
- To super - mruknęłam i posłałam
Thiago lekki uśmiech.
- Chyba twój telefon dzwoni. -
powiedziała po chwili Katina i wskazała na dom.
- Dzięki. - mruknęłam i wstałam, a
nie wiedziałam co zrobić z Fran.
- Daj ją. - Thiago od razu zareagował
i wstał, a ja delikatnie mu ją oddałam. Weszłam do domu i
dorwałam dzwoniący telefon. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i
przyłożyłam go sobie do ucha.
- On jeszcze ze mną nie skończył -
usłyszałam kobiecy głos.
- Halo? - zdziwiłam się. - Kto mówi?
- zapytałam, ale odpowiedziała mi cisza.
- Jeszcze się spotkamy - powiedziała
i rozłączyła się. Spojrzałam zdziwiona na telefon i usiadłam
przy blacie.
- Kto dzwonił? - nagle do środka
wszedł Thiago, trzymając na ramieniu Franciscę. Stanął obok i
patrzył na mnie.
- Nie wiem. Jakaś kobieta - wzruszyłam
ramionami.
- Mówiła czego chce? - usiadł obok.
- Nie, myślę, że to mogła być pomyłka. - wysiliłam się na lekki uśmiech. Zastanawiało mnie co ona mogła mieć na myśli. O co jej chodziło, mówiąc, że z kimś jeszcze nie skończyła? - Chyba muszę sprzedać Loli patent na to, żeby Francisca szybko zasypiała. - zaśmiałam się i wskazałam na nią. Gdy miałam ją na rękach, ciągle miała otwarte oczka, a teraz drzemała.
- Nie, myślę, że to mogła być pomyłka. - wysiliłam się na lekki uśmiech. Zastanawiało mnie co ona mogła mieć na myśli. O co jej chodziło, mówiąc, że z kimś jeszcze nie skończyła? - Chyba muszę sprzedać Loli patent na to, żeby Francisca szybko zasypiała. - zaśmiałam się i wskazałam na nią. Gdy miałam ją na rękach, ciągle miała otwarte oczka, a teraz drzemała.
- Położysz ją ze mną? - zapytał, a
ja skinęłam głową na znak, że się zgadzam.
- Położymy ją chyba na razie u nas,
a później przeniesie się ją do wózka, nie? - zapytałam.
- To dobry pomysł - uśmiechnął się
lekko i ruszyliśmy w stronę naszej sypialni. Thiago położył Fran
na środku łóżka, a ta automatycznie się rozbudziła, uśmiechając
się do nas.
- A ktoś tu miał spać. - uśmiechnęłam się i położyłam obok niej.
- A ktoś tu miał spać. - uśmiechnęłam się i położyłam obok niej.
- A może damy jej mleka? - Thiago
podrapał się po głowie. - Kurcze, już zapomniałem jak to jest z
małymi dziećmi.
- Przecież dopiero co jadła. -
spojrzałam na niego. - Zostań z nią może, a ja pójdę po
herbatkę.
Weszłam do kuchni i sięgnęłam po
butelkę małej. Wsypałam do niej jej herbatki i zalałam ciepłą
wodą. Sprawdziłam jej temperaturę i jeszcze zerknęłam na taras.
Katina z Rafą o czymś rozmawiali, Alvaro bawił się w kojcu, a
bliźniaki z Marią bawili się w piasku. Wyszłam po woli do
sypialni.
- Przyniosłam... - urwałam na sam ten widok automatycznie się uśmiechnęłam. Francisca spała, a obok niej leżał Thiago no i oczywiście też już śpiący. Wzięłam mały kocyk i przykryłam Fran, a większym okryłam męża. Pochyliłam się nad małą i pogłaskałam po główce. Spojrzałam też i na Alcantarę. Oddychał miarowo, a ja po prostu pocałowałam go w policzek. Wyszłam z pokoju i wróciłam na zewnątrz.
- Gdzie zgubiłaś męża i małą podopieczną? - zaśmiała się Katina.
- Przyniosłam... - urwałam na sam ten widok automatycznie się uśmiechnęłam. Francisca spała, a obok niej leżał Thiago no i oczywiście też już śpiący. Wzięłam mały kocyk i przykryłam Fran, a większym okryłam męża. Pochyliłam się nad małą i pogłaskałam po główce. Spojrzałam też i na Alcantarę. Oddychał miarowo, a ja po prostu pocałowałam go w policzek. Wyszłam z pokoju i wróciłam na zewnątrz.
- Gdzie zgubiłaś męża i małą podopieczną? - zaśmiała się Katina.
- Śpią jak aniołki - zaśmiałam się
cicho.
- A może Thiago przypadłby się
jeszcze taki mały bobas, co? - zaśmiała się, a mnie od razu
przypomniał mój spóźniający się okres.
- Na razie wystarczy jedna ciężarna w rodzinie. - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Na razie wystarczy jedna ciężarna w rodzinie. - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Ja na twoim miejscu już dawno bym
się o to postarała - pokazała mi język.
- Oj tam, babcia Valeria zwariowałaby
chyba na wieść o kolejnym malutkim członku rodziny. - uśmiechnęłam
się.
- Bankowo - pokiwał głową mój
szwagier. - Zbieramy dzieciaki i do spania, co?
- Alvaro na pewno. - wskazałam na
chłopca. - Ja go wezmę, a ty mi przeniesiesz ten kojec do domu,
dobra?
- Nie ma sprawy! - zawołał. Po chwili
kojec Alvaro stał też w naszej sypialni, a on w nim spał. Kat i
Rafa poszli do siebie, a ja położyłam pozostałą trójkę, która
też po krótkim czasie zasnęła. Wróciłam do sypialni i
przebrałam się. Położyłam się po drugiej stronie Francisci i
wbiłam wzrok w śpiącego męża, który jakby lekko się uśmiechał.
Pewnie śni mu się coś przyjemnego. Po chwili ja sama przymknęłam
powieki i zasnęłam.
LOLA
Zjedliśmy wspólną kolację i
rozkoszowaliśmy się swoim towarzystwem. Cieszyliśmy się czasem
wolnym, bo przeważnie każdy wieczór spędzaliśmy z dziećmi.
Jednak nigdy nie narzekaliśmy, bo dzieci są najważniejszymi
osobami w naszym życiu. Wyszliśmy na zewnątrz z kieliszkami
czerwonego wina i obserwowaliśmy piękne widoki z jachtu.
- To już siedem lat. Aż nie mogę w
to uwierzyć - uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Uwierz, bo przed nami jeszcze wiele
wspólnych lat. - zaśmiał się.
- I to mnie cieszy najbardziej -
puściłam do niego oczko, przybliżając się.
- Mnie też, bardzo, ale to bardzo. -
uśmiechnął się szeroko i objął mnie w pasie.
- Tylko sobie teraz nie znajdź jakieś
młodej siksy, gdy mnie w domu nie będzie - pogroziłam mu palcem.
- Phii! Jak ja bym mógł? - uniósł
się.
- Isco, przecież ja cię znam. Nie
wytrzymasz długo bez kobiety - spojrzałam na niego.
- Nie wytrzymam długo bez ciebie, a
inne kobiety się nie liczą!
- Powiedzmy, że ci wierze -
wyszeptałam mu do ucha i złożyłam na jego ustach lekki pocałunek.
Od razu uśmiechnął się szeroko.
- Skarbie ty moje, nie masz innej
opcji. - mruknął i mocno mnie przytulił, przejeżdżając dłonią
po moim kręgosłupie.
- Uwierz, że mam, ale wole o niej nie
myśleć - uśmiechnęłam się cwaniacko i chwyciłam jego dłoń.
Skierowałam się w stronę wejścia pod pokład.
- No i bardzo dobrze, bo w tym momencie
możemy myśleć o całkiem innych rzeczach, o wiele
przyjemniejszych.
- Chyba wiem co masz na myśli -
przygryzłam dolna wargę.
- Cieszę się, że się rozumiemy. -
wyszczerzył się i sam usiadł na rogu łóżka, przyciągając mnie
do siebie.
- Hej, kolego, nie tak szybko -
pogroziłam mu palcem.
- Ale jak to? - zrobił bardzo smutną
minkę i spojrzał mi w oczy.
- Bo ty wszystko byś chciał od razu,
a na takie rzeczy trzeba zapracować - usiadłam mu na kolanach.
- A nie zasługuję? - mruknął i
wpakował dłoń na moje udo i po woli przesuwał je ku górze, pod
materiał sukienki.
- Musiałabym się zastanowić -
zachichotałam cicho i zaczęłam rozpinać guziczki od jego koszuli.
- Teraz też? - mruknął zmysłowo,
odgarniając moje włosy i całując moją skórę na szyi.
- Yhym - wyjęczałam i pozbyłam się
jego koszuli. Delikatnie przejechałam opuszkami palców po jego
klatce piersiowej.
- A teraz? - pytał, odsuwając zamek
mojej sukienki, a pocałunkami zjeżdżał wzdłuż obojczyka.
- I tu mnie masz - uśmiechnęłam się
szeroko.
- Idealnie - wyszczerzył się i
położył na łóżku, tak, że zawisnęłam nad nim, a on uśmiechał
się i gładził moje włosy.
- A może powinniśmy już zabrać
dzieci od Cris i wrócić do hotelu? - zapytałam ze śmiechem. Isco
szybko pokręcił przecząco głową i położył swoje dłonie na
moich udach.
- Uwielbiam kiedy nosisz pończochy - wyszeptał.
- Uwielbiam kiedy nosisz pończochy - wyszeptał.
- Więc rozumiem, że dziś wpadłam ci
z ubiorem w gust? - zaśmiałam się. - Może faktycznie powinniśmy
wracać?
- Niee, dzieci na pewno już dawno
śpią. - założył mój kosmyk włosów za ucho.
- I my też powinniśmy - mruknęłam i
usiadłam na nim okrakiem. Zniżyłam się i zaczęłam całować
jego tors.
- Jeszcze nie jestem śpiący, ale może
masz na to jakiś sposób? - poruszył zabawnie brwiami.
- Myślę, że znam - zjechałam ustami
niżej aż dotarłam do jego spodni.
- O, więc oddaję się w twoje ręce.
- usłyszałam.
- Hej, ale ja też jestem śpiąca!
- Na to też coś zaradzimy. -
wyszczerzył się przysunął mnie, by po chwili przeturlać się, by
to on był na górze.
- I to mi się podoba - puściłam do
niego oczko, a on pochylił się nade mną. Po woli zsunął ze mnie
sukienkę i ciągle całował po szyi oraz obojczyku. Jego jedna ręka
powędrowała na moje udo.
- Kocham cię, Lola - wyszeptał i
pozbył się mojego stanika. Delikatnie przejechał po mojej jednej
piersi dłonią i uśmiechnął się szeroko.
- A ja ciebie głupku. - wyszczerzyłam
się i położyłam dłoń na jego policzku, patrząc mu w oczy.
- Nie jestem głupkiem - oburzył się
i zaczął całować mój brzuch.
- Jesteś moim głupkiem. - mruknęłam
i wsunęłam dłonie w jego włosy.
- O niebo lepiej - na chwilę podniósł
głowę i spojrzał w moje oczy. - Nie masz nic przeciwko, abym
pozbył się dalszej części bielizny? - zapytał z figlarnym
uśmiechem na ustach.
- A co z twoimi ubraniami? - wskazałam
na jego spodnie zalotnie się uśmiechając.
- W każdej chwili mogę się ich
pozbyć - mruknął i szybko wstał.
- Zrobisz mi striptiz? - zaśmiałam
się.
- Hmm, czemu nie? - zamyślił się i
zaczął się zabawnie wyginać po woli rozpinając rozporek.
- Zapowiada się ciekawie -
zachichotałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Dla ciebie owszem, ja muszę robić z
siebie tego twojego głupka. - zaśmiał się i po woli zdejmował
spodnie, kręcąc przy tym tyłkiem. Ja tylko się z niego śmiałam.
- Mam kontynuować? - zapytał i nagle
przestał, szczerząc się. - Ja w każdej chwili mogę przestać. -
droczył się.
- Taki z ciebie mądrala? -
uśmiechnęłam się lekko i wskoczyłam pod kołdrę. - Ja mogę iść
spać, widzisz?
- O nie! - wskoczył od razu do łóżka
i wpakował się do mnie pod kołdrę. - Chyba nie sama. -
wyszczerzył się i skradł mi całusa, łapiąc moje biodra i
przyciągając do siebie.
- A zdejmiesz bokserki? - zapytałam,
spoglądając na jego zalotnie.
- Jak sobie życzysz. - mruknął cicho
i zsuną je jedną ręką, a moja ręka automatycznie zjechała na
jego nagi tyłek.
- Grzeczny chłopczyk - wyszeptałam i
wpiłam się w jego usta.
- Oj, chyba nie aż taki. - wyszczerzył
się i jego ręka powędrowała z mojego uda na moje majtki.
- Isco, ja już dłużej nie wytrzymam,
więc możesz być już niegrzeczny - wymamrotałam, a on pozbył się
moich majtek.
- Ale ja lubię się z tobą droczyć.
- mruknął mi wprost do ucha.
- Isco! - jęknęłam i przywaliłam mu
w ramię. - Najpierw rozpalasz mnie do czerwoności, a później co?!
- A później droczę się ze swoją
piękną żoną. - pogłaskał mnie do głowie.
- Mam cię teraz błagać? - spojrzałam
na niego.
- Ej, to wcale nie jest taki zły
pomysł. - rozmarzył się, kładąc na plecach i podkładając ręce
za głowę.
- Żartujesz sobie, co? - zakpiłam i
zakryłam się szczelnie kołdrą. - Pff, co za mąż! - powiedziałam
sama do siebie i odwróciłam się do niego bokiem.
- Kochanie. - mruknął i mnie
przytulił, a ja próbowałam nie reagować na niego. Ten zaczął
całować moje ramię. - Wiesz, że ja tak tylko na żarty.
- Spadaj - mruknęłam.
- No, ale ja wiem, że nie potrafisz mi
się oprzeć. - przyparł do mnie całym swoim ciałem, próbując ręką rozpiąć pasy przy pończochach.
- Zostaw to - powiedziałam, próbując
być zła, jednak wcale mi to nie wychodziło.
- Ale ja wcale nie mam zamiary tego
zostawiać. - przygryzł płatek mojego ucha.
- Powinieneś to zostawić - mruknęłam
i złapałam jego dłoń.
- Lola. słońce! - szepnął mi do
ucha, ale ja i tak nie reagowałam. - Lola, no! - odwrócił mnie do
siebie i zawisnął nade mną. - Wybacz, ale i tak wiem, że nie
jesteś na mnie zła - wyszczerzył się.
- Jestem! - udałam poważną, ale po
chwili się roześmiałam.
- Mówiłem! - zawołał. - A teraz
odbiorę to co powinienem. - dodał i wpił się w moje usta.
- Co odbierzesz? - zachichotałam. -
Nie wiem czy wiesz, ale już od dawna nie jestem dziewicą.
- Phii, jakbym nie wiedział. - uniósł
się. - Jakbym ci tego nie odebrał już dawno. - mruknął seksownie
wprost do mojego ucha. - A dziś chcę odebrać przyjemność i
obecność swojej żony.
- No to na co czekasz? - zapytałam,
spoglądając w jego oczy i rozchylając lekko nogi.
- I to mi się podoba. - cmoknął i
zaczął całować moją szyję, a w tym samym momencie poczułam jak
we mnie wchodzi. Najpierw poruszał się we mnie delikatnie, ale po
chwili przyśpieszył. Z moich ust wydobywały się ciche jęki.
CRISTINA
Gdy otworzyłam oczy, obok mnie już
nikogo nie było. Usłyszałam tylko ciche 'ciocia' i zobaczyłam
stojącego w kojcu Alvaro. Uśmiechnęłam się do niego i
podniosłam. Wzięłam go na ręce i spojrzałam w lustro.
- Tak, twoja ciocia wygląda jak upiór.
- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. - Idziemy szukać
reszty? - zapytałam i wyszłam z nim do kuchni, gdzie Francisca
leżała w swoim wózku, a Thiago stał oparty i blat i pił swoją
kawę. - Hej. - uśmiechnęłam się lekko do Thiago, a on zrobił to
samo.
- Upiór! - zawołał mały Alarcon, a
ja spojrzałam na niego roześmiana.
- Ale cię ładnie nazywa - zaśmiał
się mój mąż.
- Mała papuga! - zaczęłam go
łaskotać po brzuszku, a ten głośno się śmiał.
- Raczej mały Isco - zaśmiał się i
wyciągnął kubek, do którego nalał mi kawy.
- Taki mu się rodzynek udał. -
uśmiechnęłam się.
- Myślisz, że Isco poprzestanie na
jednym synku?
- Wątpię żeby Lola znowu chciała
być w ciąży. - pokręciłam głową i napiłam się kawy.
- Nie zapominaj, że ona nigdy nie chce
w niej być, a jest - pokazał mi język.
- No sorry, Alvaro akurat był
planowany. - pokręciłam głową z uśmiechem.
- Ale Maria i Fran nie, prawda? -
zapytał.
- Sam pamiętasz jak to było. Maria
zaraz na samym początku, wtedy jak się pokłócili...
- My też tak jakby się wtedy pokłóciliśmy. - wtrącił.
- My też tak jakby się wtedy pokłóciliśmy. - wtrącił.
- Czyli to jest przepis na dziecko? -
zaśmiałam się i właśnie w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do
drzwi.
- Nasze dzieci były akurat stworzone w
zgodzie. - pokręcił głową, a ja puściłam Alvaro na dywan,
poszłam by otworzyć drzwi.
- Cześć! - usłyszałam po chwili
Lolę, która weszła do środka. Tuż za nią kroczył Isco. - Jak
dzieci? - dodała po chwili.
- Maria jeszcze śpi z bliźniakami,
ale reszta urzęduje już w kuchni. - uśmiechnęłam się i we
trójkę tam ruszyliśmy.
- Zuch dzieciaki - Isco wypiął dumnie
pierś i najpierw uścisnął się z Thiago, a następnie podszedł
do Alvaro oraz Fran i skradł im całusy.
- W końcu nasze, nie? - wyszczerzyła
się Lola.
- Tak, tylko one grzecznie spały w
nocy, a wy pewnie nie - pokręciłam głową i spojrzałam znacząco
na dwójkę przyjaciół.
- Oj, noo! - mruknęła Lola i wtuliła
się w ramię męża.
- Nie przejmuj się nimi - zwrócił
się do niej i pocałował ją w głowę. - Ej, Thiago, pogłośnij
to - wskazał głową na dużą plazmę, która wisiała na
ścianie.
- Spoko. - mruknął i wziął pilota
do ręki. - To chyba o tym twoim filmie, co Lola? - zwrócił się do
niej.
- Tak. Niedawno kręciliśmy krótkie
promo - odpowiedziała i przeniosła swój wzrok na telewizor. - To
mój filmowy partner - zaśmiała się na widok jednego z aktorów.
- Ej, przystojny! - wyszczerzyłam się
i szturchnęłam ją w ramię.
- Wiem - zaśmiała się cicho. - Ma na
imię Robert i jest Amerykaninem - dodała, a ja nasi mężowie
przypatrywali się nam dziwnie.
- Noel też był Amerykaninem. -
mruknął Isco.
- Tylko w połowie, bo jego matka była
rodowitą Hiszpanką - uśmiechnęła się lekko. - Robert dopiero
zaczyna, ale świetnie się z nim gra. Jest bardzo utalentowany -
chwaliła go blondynka.
- A tak dokładniej to co ty tam z nim
robisz w tym filmie? - zapytał nagle Alarcon.
- Gram - wyszczerzyła się i zabrała
na ręce Alvaro. - Casas jest moim mężem alkoholikiem i Robert mi
we wszystkim pomaga. Jest moją odskocznią - odpowiedziała
mu.
- Odskocznią?
- Isco, jakbyś już był zazdrosny! - zaśmiałam się, kręcąc głową i oparłam się o blat obok Thiago.
- Isco, jakbyś już był zazdrosny! - zaśmiałam się, kręcąc głową i oparłam się o blat obok Thiago.
- Właśnie widzę - prychnął zły i
skinął głową na plazmę. - To ma być promo? To chyba raczej
porno!
- Zaczynasz odstawiać sceny
zazdrości?! Odpuściłbyś sobie przynajmniej przy naszych
przyjaciołach. - Lola wskazała na nas.
- To może mam stać i nic nie mówić,
kiedy nasi przyjaciele oglądają jak się miziasz z innym facetem? -
zapytał, spoglądając na swoją żonę. Może miał trochę racji,
bo Lola rzeczywiście była blisko z tym aktorem, ale przecież to
tylko film.
- Isco to moja praca! - powiedziała
spokojnie, przytulając do siebie Alvaro, którego miała na rękach.
- Lepiej, abyś ją zmieniła - syknął.
- Tylko, że sam niedawno mi pozwoliłeś
zagrać, tak? Nie miałeś nic przeciwko.
- Bo nie wiedziałem, że będziesz
robiła takie rzeczy! - wydarł się, a mały Alvaro zasłonił
rączkami twarz i zaczął płakać.
- Widzisz co narobiłeś? - Lola posłała mu groźne spojrzenie i zaczęła uspokajać synka.
- Widzisz co narobiłeś? - Lola posłała mu groźne spojrzenie i zaczęła uspokajać synka.
- Daj go, a wy porozmawiajcie. Tylko,
że dzieci dalej śpią. - podeszłam do niej i wzięłam Alvaro,
przytulając go.
- Chyba widzisz, że z nim nie da się
rozmawiać - prychnęła zła. - Nie mam już na ciebie sił, Isco.
Ja zabieram dzieci i wracam do Barcelony, a ty rób, co chcesz.
- Mama, tata! - nagle z pokoju dzieci
wypadła Maria, a za nią zaspani Rafael i Ros.
- Cześć, dzieciaki! - blondynka
uklękła i wyciągnęła ręce w stronę swojej córeczki, która po
chwili w nie wpadła. - Dobrze, że wstałaś, bo zaraz wyjeżdżamy
- poinformowała ją.
- Już? - zapytała smutno. - A
chciałam się jeszcze pobawić z Rosario i Rafem!
- Tak. Musimy już wracać - pogłaskała
ją po głowie - Pobawicie się, kiedy ciocia i wujek wrócą z
wakacji.
- Eee, no dobrze. - mruknęła. - A
tata leci z nami? - zapytała po chwili.
- Nie, tata zostaje - odpowiedziała
sucho i wstała. - Pożegnaj się z nim.
Patrzyłam po prostu jak Isco żegna
się z dziećmi, a Thiago poszedł do sypialni po składane łóżeczko,
w którym spał Alvaro.
- Dziękuje, że się nimi zajęliście
- powiedziała Lola i pożegnała się ze mną oraz Thiago. Pchnęła
wózek z Franciscą, a Maria trzymała Alvaro za dłoń i całą
czwórką skierowali się do wyjścia.
- A ty byś czasem pomyślał. -
mruknęłam do Isco.
- Mam pozwolić robić z siebie głupka?
Nigdy! - odpowiedział od razu.
- Ale zauważ, że to jest jej praca.
Sam przecież o tym wiesz. - odezwał się Thiago i podążył
wzrokiem za bliźniakami, które pobiegły bawić się na zewnątrz,
na taras.
- To niech z niej zrezygnuje. Stać
mnie, by nie pracowała - mruknął cicho.
- Ale zrozum, że to taka jej
odskocznia od szarej rzeczywistości. Ty też w końcu zwariowałbyś,
gdybyś ciągle siedział w domu, zajmował się trójką dzieci,
prał, gotował i sprzątał! - warknęłam na niego.
- Jak jest jej tak źle to niech
znajdzie sobie nowego faceta - prychnął wściekły.
- I ja pewnie na jej miejscu właśnie
to bym zrobiła, ale ona cie kocha! Zrozum to! - byłam wściekła.
- To chyba ma pecha - powiedział i
przejechał dłonią po twarzy.
- Ty chyba naprawdę masz coś z głową!
- krzyknęłam.
- Cris, uspokój się. - poczułam na ramieniu dłoń Thiago.
- Jak ja mam się uspokoić jeżeli jestem świadkiem czegoś takiego, no odpowiedz!
- Cris, uspokój się. - poczułam na ramieniu dłoń Thiago.
- Jak ja mam się uspokoić jeżeli jestem świadkiem czegoś takiego, no odpowiedz!
- Ale to są ich sprawy. Niech sami się
tym martwią - przygarnął mnie do siebie. - A ty lepiej biegnij za
żoną i błagaj o wybaczenie.
- I niby co to da?! - prychnął Isco.
- Ona w końcu tego nie wytrzyma i
odejdzie od ciebie. Tego chcesz? - zapytał go mój mąż.
- Ja jej nie trzymam! - warknął.
- Ty jesteś nienormalny! Mam nadzieje,
że Lola cię zostawi! - gdyby Thiago mnie nie trzymał to pewnie bym
go dopadła i przywaliła mu porządnie.
- Niech robi co chce. - dodał i
wyszedł z naszego domku, trzaskając drzwiami.
- Lola tylko przez niego cierpi. Wkurza
mnie to - mruknęłam i wtuliłam się w ramię Thiago.
- Ale to oni powinni w końcu coś z
tym zrobić, zdecydować i jakoś się dogadać. Mają w końcu
trójkę dzieci.
- I ich mi jest najbardziej szkoda.
- Dadzą radę. - mruknął i mocno
mnie przytulił, a ja poczułam się jak dawniej, gdy był ciągle
przy mnie.
- Thiago - wyszeptałam, a on na mnie
spojrzał. - Nie chce się już kłócić. Zapomnijmy o wszystkim.
- Cristina - uśmiechnął się
szeroko. - Mówisz poważnie?
- Tak - pokiwałam twierdząco głową
i objęłam go za szyję. Wspięłam się na palcach i delikatnie
musnęłam jego wargi, czułam jak się uśmiecha i mocno obejmuje
mnie w pasie.
- Fuuuuj! - usłyszeliśmy głos
bliźniaków, stojących w progu. Przerwałam pocałunek i oparłam
głowę o tors męża.
- Ja wam dam fuj! - zaśmiał się
Thiago i ruszył w ich stronę, a bliźniaki w popłochu i roześmiane
uciekły na zewnątrz. Thiago jeszcze stanął w progu i z ruchu jego
warg wyczytałam ciche "kocham cię". Uśmiechnęłam się
i odpowiedziałam mu tym samym. Nie chciałam już żadnych kłótni,
szczególnie po tym jak zobaczyłam scenę z Isco i Lolą. Chciałam
żeby wszystko było jak dawniej.
Boże, jak Isco mnie wkurza..-.- A Cris to świetna przyjaciółka ;)
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że ten telefon to początek zemsty tej kochanki..