THIAGO
Siedziałem na ławce z tyłu
hotelu i myślałem o swoim życiu. Mam wszystko, pracę która za
razem jest moją pasją, dom, cudowne dzieci i wspaniałą żonę,
ale musiałem to spieprzyć. Zamarłem, kiedy Cristina wczoraj
pokazała mi te zdjęcia. Ona nie miała ich zobaczyć. Nigdy. To już
było zakończone i chciałem żeby nic się nie wydało, żeby
ciągle było idealne, ale jednak nie było to mi dane.
- Thiago. - usłyszałem i zobaczyłem
w mroku zbliżającego się Isco. - Co jest? Od rana jesteś jakby
nieobecny. Na treningu jakby cię w ogóle nie było. Co się dzieje?
- Spieprzyłem swoje życie. -
mruknąłem, a on usiadł obok.
- Jak to? Co się stało?
- Wplątałem się w gówno. Myślałam,
że już to zakończyłem, ale okazało się, że jest jeszcze
gorzej. - westchnąłem. - Zdradziłem Cristine. - spojrzałem na
niego.
- CO?! - krzyknął. - Jak to
zdradziłeś?
- Jestem ostatnim dupkiem. - mruknąłem.
- Nie musiałem tyle pić na urodzinach Vazqueza.
- Czekaj.. To było na jego urodzinach?
Przecież wszyscy tam byliśmy!
- I nie tylko wtedy... Nad ranem się
rozdzieliśmy, prawda?
- Chyba tak. Nie pamiętam tego za
dobrze, bo byłem kompletnie pijany - uśmiechnął się lekko. -
Ledwo dotarłem do pokoju.
- Ja dotarłem, ale nie do tego co
trzeba. - spuściłem głowę. - W ostatnim momencie się
opamiętałem, ale ona potem zaczęła mnie szantażować. Groziła
moim dzieciom, rozumiesz?
- Co to za idiotka?!
- Nie wiem, jakaś maniaczka. Wtedy
wyszedłem po prostu z jej pokoju, a dwa dni później pokazuje mi
zdjęcia, które nawet nie wiem jakim cudem powstały. Zignorowałem
to, ale potem zaczęła wydzwaniać i szantażować. Babka ma
pistolet w szufladzie, ogarniasz to?
- Thiago, mogłeś iść na policje!
- Ona miała nierówno pod sufitem!
Bałem się o swoją rodzinę. - spojrzałem na niego. - A gdy przed
samym wyjazdem powiedziałem, że to koniec i się jej nie boję to
wysłała Cristinie te cholerne zdjęcia!
- No to rzeczywiście. Spieprzyłeś
sobie życie - potwierdził.
- To mało powiedziane. Nie wiedziałem
co mam zrobić, gdy widziałem ją wczoraj rozpłakaną na ekranie
laptopa.
- Musisz z nią o tym porozmawiać.
Wyjaśnić to wszystko!
- Dlatego chcę żeby tu
przyjechali. I to szybko, bo ja już nie wytrzymuję. Nie chcę ich
stracić, bo są dla mnie wszystkim.
- To musisz o nich walczyć - posłał
mi lekki uśmiech.
- Wiem o tym. I nie mam zamiaru się
poddawać niezależnie od tego co powie Cris.
- Przynajmniej będziesz mógł
zobaczyć dzieci - mruknął smutno.
- Przecież Lola też miała przyjechać
z dzieciakami.
- Miała, ale nie wiem czy to zrobi. Ma
zarezerwowany pokój, ale ostatnio ostro się pokłóciliśmy.
- Właśnie, ostatnio szybciej wyszła
niż weszła. Co się stało?
- Dostała rolę w filmie, a ja się na
to nie zgodziłem. Oczywiście zaczęła gadkę, że zamykam ją w
domu! - oburzył się.
- Dawno w niczym nie grała, więc może
powinieneś jej pozwolić? Cris chciała pracować, więc jej tego
nie zabraniałem.
- I mam jej pozwolić wyjechać z
dziećmi na pół roku do Hiszpanii? - zapytał zły.
- A no to już faktycznie inna sprawa.
- zauważyłem. - I co postanowiła?
- Że zagra i nie obchodzi ją moje
zdanie!
- No to obaj mamy przesrane. -
westchnąłem. - Chociaż ja gorzej, bo wywinąłem Cris niezłe
świństwo.
- Lola też mi może takie wywinąć.
Zagra z Casasem - skrzywił się.
- Przestań! Lola? Z Casasem? Pomyśl
co mówisz.
- A co ostatnio zrobiła? Całowała
się z nim będąc moją żoną!
- Cris mówiła, że to on ją
pocałował. A przecież go odepchnęła i poleciała do ciebie, tak?
- Niby tak - skinął głową. - Czuje,
że ten film wszystko zmieni. Bardzo bym chciał, aby zagrała i
spełniała marzenia, ale to jest za daleko i za długo. Na dodatek
Maria też ma zagrać.
- Może jednak nie? Może gdy wróci
będzie jeszcze lepiej? Poza tym to będzie dla waszej córki taka
zabawa. Zobaczysz dwoje dwie kobiety na dużym ekranie.
- Wole je widzieć codziennie w domu!
Thiago, ja nie wytrzymam pół roku bez Loli i dzieciaków. To są
najważniejsze osoby w moim życiu.
- Też bym tyle nie wytrzymał bez
Cristiny, Rosario i Rafaela. - spuściłem głowę. - Nie chcę żeby
to się tak potoczyło, żeby ona wyjechała do Malagi na przykład.
Muszę zrobić wszystko by to naprawić.
- Życzę powodzenia - mruknął i
wstał, wyciągając telefon z kieszeni swoich spodenek. - Idę
spróbować zadzwonić do Loli i zapytać się czy wpadnie z dziećmi.
- Zobaczysz, na pewno przyjedzie. -
uśmiechnąłem się lekko.
- Po tym jak ją wyrzuciłem z pokoju?
- zapytał.
- Ale nie może cię odciąć od
dzieci, prawda?
- Wiem. Ale chciałbym się zobaczyć
też z nią - uśmiechnął się lekko. - Już za nią tęsknie.
- Mam to samo. - uśmiechnąłem się
lekko, a on kiwnął głową i z telefonem w ręce odszedł. Ja też
już chcę się zobaczyć z dziećmi i co najważniejsze, porozmawiać
z Cristiną. Wiem, że będzie trudno, że nie będzie mnie chciała
słuchać, bo bądź co bądź, zdradziłem ją i żałuje tego
najbardziej na świecie.
LOLA
Dwa dni później wybrałam się razem
z dziećmi oraz Cris i dwójką jej diabełków do Warszawy, aby
zobaczyć się z naszymi mężczyznami. Chociaż oboje nie miałyśmy
na to ochoty to musiałyśmy, bo dzieci ciągle o nich wypytywały.
Zostawiłyśmy swoje bagaże w hotelu, w którym miałyśmy
zarezerwowane pokoje i udałyśmy się taksówką do chłopaków.
Razem z nami wybrało się kilka innych żon z dziećmi oraz
dziewczyn piłkarzy.
Jedną ręką pchałam wózek z
Franciską, a drugą trzymałam Alvaro, który był również
trzymany przez Marię. Ona najbardziej tęskniła za ojcem i mogła
się doczekać ich spotkania. Cris z jednej strony miała Rafinhę a
z drugiej Rosario. Weszłyśmy do hotelu i ujrzałyśmy Bartre, który
rozmawiał z Igancio oraz Alvaro.
- O, dziewczyny przyjechały -
krzyknęli i szybko do nas podeszli.
- Cześć. - uśmiechnęłam się i
kolejno przytuliłam całą trójkę zanim obstąpiły ich
dzieciaki.
- Przyjechaliście odwiedzić tatusiów?
- Alvaro zapytał dzieciaki i każdemu podał dłoń.
- Tak! - zapiszczały wesoło.
- Tak! - zapiszczały wesoło.
- To ja pójdę ich zawołać, co? -
uśmiechnął się Camacho i ruszył w stronę windy, wcześniej
zaglądając do wózka Fran.
- Super! - Maria zaklaskała w dłonie
i puściła moją dłoń. - Pójdę z wujkiem! - zawołała i
pobiegła za nim.
- Może usiądziecie? - zaproponował
Marc i wskazał na kanapy, stojące w lobby. Skinęłyśmy głową i
tam też ruszyłyśmy.
- Opowiadajcie, co tam słychać w
Katalonii? - wyszczerzył się Vazquez.
- Wszystko po staremu - odpowiedziała
mu Cris, której na kolana od razu usiadły bliźniaki.
- Właśnie. Nic nowego - poparłam ją.
- Właśnie. Nic nowego - poparłam ją.
- Jedynie kibice żyją nadzieją, że
przyjedziecie reprezentować kraj na finale. - uśmiechnęła się
moja przyjaciółka.
- Nie bój nic, damy radę! - zaśmiał się obrońca.
- Nie bój nic, damy radę! - zaśmiał się obrońca.
- Taką mamy nadzieje, Bartra! -
roześmiałam się cicho.
- Tata! - zawołał nagle Raf i zerwał
się z kolan Cristiny. To samo zrobiła po nim Rosario. Spojrzałam w
stronę windy, z której właśnie wychodził Camacho, Isco z Marią
na rękach i Thiago, który gdy od razu zobaczył swoje dzieci
szeroko się uśmiechnął i przykucnął rozkładając ręce. Dzieci
wpadły na niego, przewracając go na posadzkę. Kątem oka
spojrzałam na Cris. Patrzyła w tamtym kierunku, ale jej twarz po
prostu była bez wyrazu.
- No to zostawimy was samych -
powiedział Vazquez i pociągnął za ramię Marca. W tym samym
czasie Isco, Thiago oraz dzieci podeszli do nas. Mój mąż najpierw
pocałował w czoło Alvaro, później zajrzał do wózka i również
ucałował Francisnę, a na końcu pochylił się w moją stronę i
ucałował mój policzek. To samo zrobił Thiago z Cris, która nawet
nie drgnęła.
- Cześć - szepnął Isco i usiadł obok mnie.
- Cześć - szepnął Isco i usiadł obok mnie.
- Hej. - odparłam.
- Cieszymy się, że przyjechałyście z dziećmi. - powiedział Isco, a wtedy Alvaro wgramolił mu się na kolana.
- Cieszymy się, że przyjechałyście z dziećmi. - powiedział Isco, a wtedy Alvaro wgramolił mu się na kolana.
- Tylko na trochę - odpowiedziałam
mu, nawet na niego nie patrząc. Między nami panowała napięta
atmosfera, ale również u Alcantarów taka była.
- Na długo przyjechałyście? -
zapytał Thiago, do którego przytulała się Rosi.
- Dzieci uparły się, żeby później wrócić razem z wami na finał. - odpowiedziała cicho szatynka i usadowiła sobie Rafe na swoich kolanach.
- Dzieci uparły się, żeby później wrócić razem z wami na finał. - odpowiedziała cicho szatynka i usadowiła sobie Rafe na swoich kolanach.
- No to zostaniecie na kilka dni!
Super! - uśmiechnął się szeroko Isco i przytulił do siebie
Alvaro. - Ale się za wami stęskniłem - dodał po chwili.
- A ja za wami. - Thiago mocno
przytulił córkę i puścił oczko do Rafaela.
- Trener pozwolił nam spędzić z
rodzinami resztę dnia i noc - poinformował nas mój mąż.
- Jak przestanie padać to możemy iść
na spacer. - zaproponował Alcantara.
- To dobry pomysł - uśmiechnęłam
się lekko i wstałam do wózka, bo mała zaczęła się kręcić.
Wzięłam ją na ręce i wróciłam na kanapę. - Zaraz muszę ją
nakarmić. Można tu podgrzać mleko? - spojrzałam na Isco.
- Tak, daj to pójdę do restauracji i
poproszę o to. - powiedział.
- Ok - skinęłam głową i podałam mu
butelkę. Zabrał ze sobą Alvaro i Marię. - Może chcecie pogadać
na osobności? - spojrzałam na Cris, która teraz na pewno chciała
mnie zabić.
- Nie, nie trzeba. - zareagowała od
razu.
- Okej - mruknęłam cicho. W tym
momencie Fran zaczęła głośno płakać, a ja próbowałam ją
uspokoić. - Mówiłam, że będzie głodna - ucałowałam ją w
główkę.
- Isco pewnie zaraz wróci. -
powiedziała i zaczęła się uśmiechać do Francisci. Przyznam, że
to pomagało. Ona zawsze miała najlepsze podejście do dzieci.
- Jestem! - usłyszałam po chwili głos
Francisco, który podał mi butelkę. Sprawdziłam na dłoni
temperaturę i przyłożyłam ją do ust córeczki. - Może pójdziemy
gdzie indziej? Tutaj wszyscy na nas patrzą -
zaproponował.
- Dobrze. - skinęłam głową i
uśmiechnęłam się lekko do przyjaciółki. Wiem, że nie chciała
zostawać sama ze swoim mężem.
- To może chodźmy do pokoju na górę, co? - mówił Isco.
- To może chodźmy do pokoju na górę, co? - mówił Isco.
- Yhym - mruknęłam i odstawiłam
Franciscę do wózka. - Alvaro chyba jest śpiący - wskazałam na
synka, który przecierał oczka.
- To idziemy - powiedział Isco i puścił oczko do Thiago, obejmując mnie ramieniem. Ja jeszcze raz posłałam uśmiech Cristnie i ruszyliśmy w stronę windy.
- To idziemy - powiedział Isco i puścił oczko do Thiago, obejmując mnie ramieniem. Ja jeszcze raz posłałam uśmiech Cristnie i ruszyliśmy w stronę windy.
- Tato, a pobawisz się ze mną? -
zapytała nagle Maria.
- Oczywiście, kochanie. Ale to jak
wrócimy do waszego pokoju, bo u mnie nie ma zabawek, dobrze? -
spojrzał na nią, a ta pokiwała głową ze zrozumieniem. - Jak w
Barcelonie? - przeniósł swój wzrok na mnie.
- Dobrze. Zaraz po waszym finale
zaczynamy kręcić. - wzruszyłam ramionami, gdy wysiadaliśmy z
windy.
- Czyli nie zmieniłaś zdania? -
rzucił obojętnym tonem.
- Nie - odwarknęłam i skierowałam się do jego pokoju.
- Nie - odwarknęłam i skierowałam się do jego pokoju.
- Maria też? - zapytał.
- Tato, będę w kinie i w telewizorze! - zaczęła wołać z radością.
- Tato, będę w kinie i w telewizorze! - zaczęła wołać z radością.
- Jak widać też - uśmiechnęłam się
do niego triumfalnie i otwarłam drzwi od jego pokoju. O dziwo, było
tu czysto. Usiadłam na jego łóżku.
- Tato, a później razem obejrzymy ten
film, prawda? - zapytała nasza córka, a on wtedy położył się
obok Alvaro i pocałował go w czoło.
- Pytanie, ciebie księżniczko zawsze. - puścił do niej oczko.
- Pytanie, ciebie księżniczko zawsze. - puścił do niej oczko.
- Jesteś najlepszy, tatusiu! -
krzyknęła i położyła się na jego klatce piersiowej. Ja tylko
obserwowałam.
- Będę za wami tęsknił, wiesz? - pogłaskał ją po głowie.
- Będziesz nas odwiedzał! Albo my ciebie!
- Będę za wami tęsknił, wiesz? - pogłaskał ją po głowie.
- Będziesz nas odwiedzał! Albo my ciebie!
- Oj bardzo bym chciał. - uśmiechnął
się do niej i kątem oka spojrzał na mnie i Francescę.
- Jeśli będziesz chciał to będziesz
mógł przyjeżdżać na ile tylko chcesz - powiedziałam i zaczęłam
szukać smoczka w torbie.
- To zależy od meczy i zgrupowań,
sama o tym wiesz.
- No jasne. To jest ważniejsze od
rodziny - prychnęłam.
- Nic nie jest ważniejszego od
rodziny. - szepnął. Słyszałam po tonie, że nie chciał się
kłócić, przynajmniej teraz przy naszych dzieciach.
- Mamo, a czy wy jesteście na siebie
źli? - zapytała nas Maria, a my spojrzeliśmy na siebie zaskoczeni.
- Nie, oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- To dlaczego nie leżysz z nami? - zapytała.
- Nie, oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- To dlaczego nie leżysz z nami? - zapytała.
- Już, położę Fran i przyjdę. -
uśmiechnęłam się do córki, a w głębi ducha nie wiedziałam co
robić. Położyłam Fran do wózka i pokołysałam. O dziwo, szybko
zasnęła. Tak jak obiecałam córce, zdjęłam swoje buty i
położyłam się obok swojego synka.
Poczułam lekki szturchnięcie i
otworzyłam oczy. Zobaczyłam Isco, który się nade mną pochyla
oraz Marię i Alvarito.
- Co się dzieje? - mruknęłam, przecierając oczy.
- Wstawaj, mamusiu! Tata zamówił taksówkę i pojedziemy do naszego hotelu - zakomunikowała mi nasza najstarsza pociecha.
- Długo spałam? - zapytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Przespałaś obiad - zaśmiał się cicho Isco.
- Co się dzieje? - mruknęłam, przecierając oczy.
- Wstawaj, mamusiu! Tata zamówił taksówkę i pojedziemy do naszego hotelu - zakomunikowała mi nasza najstarsza pociecha.
- Długo spałam? - zapytałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Przespałaś obiad - zaśmiał się cicho Isco.
- To nic, nie jestem głodna. -
uśmiechnęłam się do niej i pogłaskałam po główce.
Zabraliśmy swoje rzeczy i ruszaliśmy
na dół, gdzie czekała już na nas taksówka. Zapakowaliśmy się w
nią i udaliśmy pod nasz hotel. Kilkanaście minut później byliśmy
już na miejscu.
Isco pobawił się trochę z dziećmi i zrobiło się ciemno. Wspólnie zjedliśmy kolacje, wykąpaliśmy je i położyliśmy w pokoju, który był oddzielony drzwiami od naszego, gdzie stało łóżko.
Isco pobawił się trochę z dziećmi i zrobiło się ciemno. Wspólnie zjedliśmy kolacje, wykąpaliśmy je i położyliśmy w pokoju, który był oddzielony drzwiami od naszego, gdzie stało łóżko.
- Dzieci potrzebowały spotkania z
tobą. - szepnęłam do męża.
- Rozumiem, że ty nie? - spojrzał na
mnie, ściągając z siebie koszulkę.
- Cieszę się, że cię widzę. -
usiadłam na rogu łóżka i wymusiłam na sobie lekki uśmiech. -
Ale to nie jest proste, jeżeli ma się odmienne zdania.
- Lola, ja nie zmienię zdania.
Doskonale o tym wiesz - usiadł obok mnie.
- I w tym mamy problem, że ja swojego
też nie zmienię.
- Więc co? Będziemy teraz mieli
związek na odległość? - prychnął. - Nie pisałem się na coś
takiego! - podniósł głos.
- Pamiętasz, jak powiedziałeś przy mojej matce, że nigdy nie będziesz na mnie krzyczał? - zapytałam, spoglądając na niego. - Ostatnio tylko to robisz. Krzyczysz.
- Pamiętasz, jak powiedziałeś przy mojej matce, że nigdy nie będziesz na mnie krzyczał? - zapytałam, spoglądając na niego. - Ostatnio tylko to robisz. Krzyczysz.
- Lola przepraszam cię, no ale... -
zaciął się.
- Ale co?! - prychnęłam.
- Ale co?! - prychnęłam.
- Ale chce mieć ciebie i dzieci przy
sobie - złapał mnie za dłoń.
- Nie dotykaj mnie! - syknęłam i wstałam z łóżka. - Patrzysz tylko na swoje potrzeby, a ja to już cię nie obchodzę. Ważne, że sprzątam, piorę, prasuje, zajmuje się domem i dziećmi. Już nie wspomnę o zaspokajaniu twoich potrzeb w łóżku!
- Nie dotykaj mnie! - syknęłam i wstałam z łóżka. - Patrzysz tylko na swoje potrzeby, a ja to już cię nie obchodzę. Ważne, że sprzątam, piorę, prasuje, zajmuje się domem i dziećmi. Już nie wspomnę o zaspokajaniu twoich potrzeb w łóżku!
- Lola przestań tak mówić. -
spojrzał na mnie. - Jesteście moją rodziną i nie wyobrażam
sobie, że tak długo będziemy od siebie oddzieleni.
- Isco, to nie jest drugi koniec
świata! Godzina samolotem i jesteśmy razem!
- Tylko znowu będzie tak, że to ty
nie będziesz mieć na nic czasu. Tylko film i plan!
- Nie - pokręciłam przecząco głową.
- Teraz mam jeszcze rodzinę, która jest dla mnie bardzo ważna.
- Ciekaw jestem czy ten twój Hektor to
uwzględni.
- Już z nim o tym rozmawiałam.
Wszyscy wiedzą, że mam męża i trójkę dzieci, którą muszę się
zajmować - powiedziałam pewnie. - Mario wiedział, że tak
zareagujesz. Nawet on cię tak dobrze zna.
- No właśnie, bo przecież Casas wie
wszystko najlepiej!
- Chcesz się teraz o niego kłócić?
O to ci chodzi?
- Nie chcę się kłócić, po prostu
jeszcze bardziej wkurza mnie to, że z nim zagrasz.
- Z tobą nie da się rozmawiać -
westchnęłam. - Ja już postanowiłam. Zabieram dzieci do Barcelony
i zagram w filmie. Pół roku i wracam do ciebie, do
Manchesteru.
- Lola, to długo!
- Ale będziemy się spotykać, prawda?
Weekendy i tak mamy mieć wolne, więc wtedy mogę przylecieć do
ciebie - uśmiechnęłam się do niego lekko. Miałam nadzieje, że
jeszcze jakoś się dogadamy.
- Jestem ciekaw, bo może te weekedny
wolałabyś spędzić ze znajomymi z planu? Może taki Mario?
- Mnie z Mario nic nie łączy -
podeszłam do niego. - Tylko ty mnie uważasz za pierwszą lepszą
dziwkę.
- Moim zdaniem słowo 'dziwka' zostało
tu użyte w złym znaczeniu. No chyba, że masz zamiar to robić za
pieniądze!
- Jesteś okropny - spuściłam wzrok i
próbowałam powstrzymać łzy. W tym momencie Isco pozwalał sobie
na zbyt wiele złych słów.
- Ja ci w sumie płacę za seks - mówił dalej. - Kupuje ci ciuchy i inne bzdety. To jest twoja zapłata.
- Milcz! - krzyknęłam i znowu uderzyłam go w twarz.
- Ja ci w sumie płacę za seks - mówił dalej. - Kupuje ci ciuchy i inne bzdety. To jest twoja zapłata.
- Milcz! - krzyknęłam i znowu uderzyłam go w twarz.
- Czemu? Może mam jeszcze wiele do
powiedzenia? - sięgnął po swoją koszulkę i ją na siebie ubrał.
- Jesteś żałosny!
- Jesteś żałosny!
- Ja przynajmniej nie sprzedaję siebie
i własnych dzieci - syknął mi prosto w twarz.
- Nie! Bo pewnie piłkarz nie jest
sprzedawany z klubu do klubu!
- Nie mieszaj się w to, bo kompletnie
się na tym nie znasz! - warknął wściekły.
- Masz rację, nie znam się na tym,
ale za to wspaniale, że ty wiesz wszystko o aktorstwie! - huknęłam.
- Po prostu wiem co robiłaś ostatnio
na planie! Zdradzałaś mnie z kim popadnie! A jak się dowiedziałaś,
że jesteś w ciąży to przyszłaś z podkulonym ogonem -
powiedział. - A ja byłem głupi, że ci wszystko wybaczyłem.
- Tak Isco! Jeszcze może powiedz, że
Maria nie jest twoją córką! - wycedziłam przez zęby.
- Akurat swoich dzieci jestem pewny, ale żony to już nie - pokiwał głową.
- Rozumiem, czyli według ciebie jestem puszczalską zdzirą? I zaraz powiedz, że zdążyłam się przespać z cała Malagą, Madrytem i Manchesterem, za pieniądze!
- Musiałbym się nad tym porządnie zastanowić. A ile bierzesz za numerek, bo nie wiem czy mam wystarczająco w portfelu?
- Jak śmiesz?! - i tym razem oberwał w drugi policzek.
- Nigdy więcej tego nie rób, bo sama oberwiesz - warknął w moją stronę, trzymając się za bolące miejsce.
- Jeszcze mnie uderz, proszę bardzo! - rozstawiłam ręce.
- Nie prowokuj mnie! - krzyknął i już wyciągał dłoń, ale usłyszeliśmy dźwięk otwieraych drzwi.
- Mamo, dlaczego krzyczycie? - zapytała zaspana Maria.
- Nie krzyczymy, tylko za głośno rozmawiamy. - rzuciłam wrogie spojrzenie Isco i podeszłam do córki.
- Słyszałam, że się kłócicie. Nie kochacie się już? - spojrzała na nas, a mnie zatkało. Isco zaśmiał się nerwowo i podszedł do nas.
- Kochamy. Mamusia jest najważniejszą kobietą w moim życiu zaraz po tobie i twojej siostrze - pogłaskał ją po głowie. Szkoda, że przed chwilą byłam tylko zwykłą dziwką.
- Ale już na siebie nie krzyczcie, dobrze? - zapytała, trąc oczka.
- Oczywiście - odpowiedziałam i zabrałam ją na ręce. - Idziemy spać, dobrze? Położę się obok ciebie - uśmiechnęłam się.
- A tatuś? - spojrzała na niego. - Przecież nie może spać sam.
- Może. Nic mu nie będzie.
- Na pewno? - zapytała podejrzliwie.
- Tak. Tatuś wróci do siebie - powiedział i ucałował ją w policzek.
- Pa! - powiedziała. - Chcę spać. - mruknęła do mnie.
- Zaraz przyjdę do ciebie,tylko się przebiorę, dobrze? - dałam jej pstryczka w nos i wyszłam za Isco. - Przywiozę ci jutro dzieci, abyś mógł się z nimi pożegnać - poinformowałam go.
- Mieliście jeszcze zostać i wrócic z nami.
- Ale zmieniłam plany. Ciesz się, że nie zabieram ich z samego rana - warknęłam, nawet na niego nie patrząc. Sięgnęłam po piżamę do walizki.
- Jasne. Jesteś wielkoduszna. - warknął i wyszedł z pokoju.
- Dupek. Pieprzony dupek - jęknęłam sama do siebie i przebrałam się w piżamę. Miałam ochotę płakać, ale musiałam być silna dla moich dzieci. Przez chwilę posiedziałam jeszcze u siebie i poszłam do Marii, która już słodko spała.
- Akurat swoich dzieci jestem pewny, ale żony to już nie - pokiwał głową.
- Rozumiem, czyli według ciebie jestem puszczalską zdzirą? I zaraz powiedz, że zdążyłam się przespać z cała Malagą, Madrytem i Manchesterem, za pieniądze!
- Musiałbym się nad tym porządnie zastanowić. A ile bierzesz za numerek, bo nie wiem czy mam wystarczająco w portfelu?
- Jak śmiesz?! - i tym razem oberwał w drugi policzek.
- Nigdy więcej tego nie rób, bo sama oberwiesz - warknął w moją stronę, trzymając się za bolące miejsce.
- Jeszcze mnie uderz, proszę bardzo! - rozstawiłam ręce.
- Nie prowokuj mnie! - krzyknął i już wyciągał dłoń, ale usłyszeliśmy dźwięk otwieraych drzwi.
- Mamo, dlaczego krzyczycie? - zapytała zaspana Maria.
- Nie krzyczymy, tylko za głośno rozmawiamy. - rzuciłam wrogie spojrzenie Isco i podeszłam do córki.
- Słyszałam, że się kłócicie. Nie kochacie się już? - spojrzała na nas, a mnie zatkało. Isco zaśmiał się nerwowo i podszedł do nas.
- Kochamy. Mamusia jest najważniejszą kobietą w moim życiu zaraz po tobie i twojej siostrze - pogłaskał ją po głowie. Szkoda, że przed chwilą byłam tylko zwykłą dziwką.
- Ale już na siebie nie krzyczcie, dobrze? - zapytała, trąc oczka.
- Oczywiście - odpowiedziałam i zabrałam ją na ręce. - Idziemy spać, dobrze? Położę się obok ciebie - uśmiechnęłam się.
- A tatuś? - spojrzała na niego. - Przecież nie może spać sam.
- Może. Nic mu nie będzie.
- Na pewno? - zapytała podejrzliwie.
- Tak. Tatuś wróci do siebie - powiedział i ucałował ją w policzek.
- Pa! - powiedziała. - Chcę spać. - mruknęła do mnie.
- Zaraz przyjdę do ciebie,tylko się przebiorę, dobrze? - dałam jej pstryczka w nos i wyszłam za Isco. - Przywiozę ci jutro dzieci, abyś mógł się z nimi pożegnać - poinformowałam go.
- Mieliście jeszcze zostać i wrócic z nami.
- Ale zmieniłam plany. Ciesz się, że nie zabieram ich z samego rana - warknęłam, nawet na niego nie patrząc. Sięgnęłam po piżamę do walizki.
- Jasne. Jesteś wielkoduszna. - warknął i wyszedł z pokoju.
- Dupek. Pieprzony dupek - jęknęłam sama do siebie i przebrałam się w piżamę. Miałam ochotę płakać, ale musiałam być silna dla moich dzieci. Przez chwilę posiedziałam jeszcze u siebie i poszłam do Marii, która już słodko spała.
Z Isco serio zrobił sie dupek -.- Nie podejrzewałam go o coś takiego.. No nic, czytam dalej ;)
OdpowiedzUsuń