LOLA
Była niedziela, więc cały dzień
miałam dla rodziny. Zjedliśmy wspólny obiad i wszyscy razem
czekaliśmy na moich rodziców, którzy mieli nas odwiedzić. Maria
oraz Alvaro siedzieli przy małym stoliczku i rysowali dla nas
obrazki, a mała Francisca leżała u tatusia na rączkach.
- Wiesz, że twoja mama nadal mnie
przeraża - usłyszałam głos Isco, kiedy kroiłam placek.
- Ona nie jest taka zła. Teraz cię
uwielbia - zaśmiałam się cicho.
- No, ale ile musieliśmy się męczyć
żeby dojść do tego, by nas zaakceptowała.
- Ale ważne, że zaakceptowała. Ja
się cieszę, że nas odwiedzają, bo stęskniłam się za nimi -
mruknęłam cicho. Moi rodzice nadal mieszkali w Nowym Jorku i za nic
w świecie nie chcieli się przeprowadzić. Zwłaszcza mama, która
prowadziła tam interesy. Niby chciała być bliżej mnie oraz
wnuków, ale miłość do Nowego Jorku zwyciężała.
- No nie dziwię się. Dawno ich nie
widziałaś. - uśmiechnął się Isco.
- Ostatni raz kiedy się Fran urodziła
- przypomniałam mu i ucałowałam malutką w główkę.
- Czyli jakieś trzy miesiące temu.
- Czyli jakieś trzy miesiące temu.
- To długo. Twoich rodziców widujemy
częściej. - dodałam.
- Bo oni nie potrafią beze mnie żyć
- wyszczerzył się i położył naszą najmłodszą pociechę do
kołyski, bo właśnie zasnęła.
- Mają takiego synka, to chcą go
widywać. - pokręciłam głową i wtedy usłyszeliśmy dźwięk
dzwonka i drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam drzwi.
- Lola! - krzyknęła mama i mocno mnie
przytuliła. Po chwili to samo zrobił tata i weszli do środka. -
Ale się za wami wszystkimi stęskniłam! - dodała po chwili i
wyściskała dzieci oraz Isco.
- My też! - zawołała Maria i
podbiegła do stolika. - Mam dla ciebie rysunek! - podała jej
kartkę.
- Jaki śliczny - pogłaska ją po
głowie i usiadła razem z ojcem na kanapie.
- To ja zrobię kawy - mruknął mój mąż i szybko ulotnił się do kuchni. Ja przyniosłam talerz z ciastem i położyłam na środku stolika.
- To ja zrobię kawy - mruknął mój mąż i szybko ulotnił się do kuchni. Ja przyniosłam talerz z ciastem i położyłam na środku stolika.
- Opowiadajcie co u was słychać! -
powiedział tata i wziął wnuka na kolana.
- Jak już wiecie zagram w filmie z
Marią - uśmiechnęłam się szeroko.
- A co z Isco? Zostaje w United? - zapytała mama.
- Tak, tak - krzyknął z kuchni.
- A co z Isco? Zostaje w United? - zapytała mama.
- Tak, tak - krzyknął z kuchni.
- Chłopcze, zgodziłeś się na taką
rozłąkę? - zawołał za nim, a on wyszedł z tacą z kuchni.
- Nie miałem wyjścia. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- Nie miałem wyjścia. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- Przecież będziemy się widywać -
dodałam i pomogłam mu z tą kawą. - Weekendy mamy wole.
- No ale wtedy Francisco gra mecze. Lola, dlaczego zgodziłaś się na ten film?!
- No ale wtedy Francisco gra mecze. Lola, dlaczego zgodziłaś się na ten film?!
- Bo chciałam zagrać, po prostu. -
odparłam.
- A ja się zgodziłem i lepiej już o
tym nie mówmy - dodał Isco i pocałował mnie w policzek. - Co
słychać w Nowym Jorku? Jak interesy?
- Jak chcecie. - mruknęła mama. - A
dobrze, dziękujemy. Dajemy radę. - uśmiechnęła się lekko. - Czyli z waszych wakacji nici jeżeli Lola gra?
- Ja zabieram Alvaro i lecimy na Ibizę
- odpowiedział jej i spojrzał na naszego synka, który siedział
grzecznie u dziadka.
- Chyba nie sam? - zdziwiła się mama.
- Nie, nie. Z przyjaciółmi. Praktycznie ta sama ekipa co, co roku.
- I pewnie Cristina ze swoim mężem i bliźniakami? - uśmiechnął się tata.
- Nie, nie. Z przyjaciółmi. Praktycznie ta sama ekipa co, co roku.
- I pewnie Cristina ze swoim mężem i bliźniakami? - uśmiechnął się tata.
- Oczywiście.
- A co u niej? - zainteresowała się mama.
- Wszystko gra - odpowiedziałam szybko i uśmiechnęłam się lekko.
- A co u niej? - zainteresowała się mama.
- Wszystko gra - odpowiedziałam szybko i uśmiechnęłam się lekko.
- Jak dobrze słyszeć, że u was
wszystko dobrze.
- I pomyśleć, że jeszcze praktycznie niedawno dziewczyny chodziły razem do szkoły. - rozmarzyła się mama.
- A teraz mają mężów i dzieci. - wyszczerzył się Isco.
- I pomyśleć, że jeszcze praktycznie niedawno dziewczyny chodziły razem do szkoły. - rozmarzyła się mama.
- A teraz mają mężów i dzieci. - wyszczerzył się Isco.
- Dokładnie. A gdzie wasz mały
bobasek? - zapytała mama i rozejrzała się po pokoju.
- Fran zasnęła niedawno mi na rękach. Śpi w kołysce - odezwał się mój mąż.
- Fran zasnęła niedawno mi na rękach. Śpi w kołysce - odezwał się mój mąż.
- Trójka dzieci to nie lada wyzwanie.
Cieszę się, że dajecie sobie radę - powiedział tata i sięgnał
po swoją kawę.
- No pewnie, że dajemy. - uśmiechnęłam
się. - To takie nasze małe skarby. - przytuliłam do siebie Marię.
- Ale chyba tyle wam wystarczy? -
zapytała mama i spojrzała na nas. Isco uśmiechnął się szeroko i
spojrzał na mnie.
- Lola nie chce już więcej dzieci - powiedział.
- Lola nie chce już więcej dzieci - powiedział.
- No wiesz, możemy mieć takie domowe
przedszkole, ale umówmy się, że ty rodzisz następne. - pokazałam
mu język.
- Przecież poród nie jest taki zły!
Trzymałem cię za rękę i wspierałem!
- Kochanie ty moje, nigdy ci nie
życzyłam takiego bólu jaki towarzyszy kobiecie przy porodzie, ale chyba teraz by ci się taki przydał. - spojrzałam na niego.
- I tak cię kocham - powiedział i
pocałował mnie przelotnie w usta.
- Jesteście wspaniałą parą - mruknął ojciec, spoglądając w naszą stronę.
- Jesteście wspaniałą parą - mruknął ojciec, spoglądając w naszą stronę.
- I pomyśleć, że na początku nie
mogłam tego znieść. - mama pokręciła głową.
- Wolałaś mnie u boku Noela -
zaśmiałam się cicho.
- To były stare czasy. - machnęła
ręką. - Z resztą spotkałam go kiedyś, chodził z jakąś
dziewczyną, farbowane włosy, spódniczka po tyłek i biust na
wierzchu. Nawet lepiej, że jesteś jednak z Isco!
- Od razu wiedziałem, że to jakiś
pomylony koleś! - wtrącił się mój mąż z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ja zostałem stworzony dla Loli.
- Albo Lola dla ciebie. - zaśmiał się
mój tata.
- Dziadku, pokażę ci swoje nowe zabawki! - zawołała Maria i chwyciła go za rękę.
- No dobrze, dobrze. - uśmiechnął się i oddał mi Alvaro, a sam pomaszerował za wnuczką do jej pokoiku.
- Dziadku, pokażę ci swoje nowe zabawki! - zawołała Maria i chwyciła go za rękę.
- No dobrze, dobrze. - uśmiechnął się i oddał mi Alvaro, a sam pomaszerował za wnuczką do jej pokoiku.
- Mam spotkanie na mieście -
powiedziała mama i wstała z kanapy. - Niedługo wrócę -
uśmiechnęła się lekko i skierowała się w stronę drzwi
wyjściowych.
- Ale jak to? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na męża. - Byłaś tu zaledwie pół godziny - dodałam.
- Ale jak to? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na męża. - Byłaś tu zaledwie pół godziny - dodałam.
- Mówiłam, za niedługo wrócę. -
uśmiechnęła się. - Teraz możecie wykorzystać trochę ojca jako
niańkę.
- Przyda się! - odpowiedział jej Isco
i przeniósł swój wzrok na mnie. - Tata zostanie z dziećmi a ja
ciebie gdzieś porywam - puścił do mnie oczko.
- No to bawcie się dobrze, a ja jak
wrócę to mu pomogę. - zawołała jeszcze i wyszła.
- A gdzie ty chcesz mnie zabrać? -
zapytałam.
- Niespodzianka, skarbie - wyszczerzył się i wstał z kanapy. - Zrób się na bóstwo i wybywamy.
- Niespodzianka, skarbie - wyszczerzył się i wstał z kanapy. - Zrób się na bóstwo i wybywamy.
- Jak chcesz. - roześmiana pokręciłam
głową i ruszyłam do naszej sypialni, by następnie przeszukać
zawartość swojej garderoby.
THIAGO
Od rodziców wróciliśmy późno, więc
dzieciaki zaraz po kąpieli wpakowały się do łóżek i nawet nie
prosząc o bajkę, od razu zasnęły. Ja siedziałem na kanapie w
salonie i przerzucałem z kanału na kanał, kiedy Cris wróciła z
pokoju Ros i Rafy, by pocałować je na dobranoc. Usiadła obok i
tępo wbiła wzrok w ekran, jakby o czymś myślała. Po chwili
zdjęła swoje szpilki i wyszła z nimi, zapewne odłożyć je do
szafy w korytarzu. Wróciła dopiero po chwili, ale razem z dwoma
kieliszkami i butelką wina. Usiadła obok i podała mi butelkę oraz
korkociąg.
- Jakby tak nie patrzeć, to w końcu już pięć lat, a jakby ktoś się chciał kłócić to nawet i więcej. - powiedziała cicho i spojrzała na mnie.
- Tak. Mamy co świętować - odparłem i otwarłem butelkę. Rozlałem nam wina do kieliszków i jeden z nich podałem żonie.
- Dzięki. - odpowiedziała i oparła się o tył kanapy. - Przełącz na coś sensownego. - wskazała na ekran telewizora, na którym akurat leciało jakieś denne show.
- Ok - skinąłem głową i znów zacząłem skakać po kanałach.
- Możesz zostawić. Dawno nie widziałam tego filmu. - mruknęła i upiła łyk czerwonego wina. Zatrzymałem i odłożyłem pilot obok.
- Uwielbiasz ten film - wyszeptałem i spojrzałem na nią. Żałowałem, że nie mogę jej teraz trzymać w swoich ramionach i świętować rocznicy jak należy.
- Lubię tych aktorów. - uśmiechnęła się lekko.
- A może aktora?
- Rozpracowałeś mnie Sherlocku. - pokręciła głową. - Ale sam film jest genialny, według mnie.
- Chyba według każdej kobiety - zaśmiałem się cicho. - Mario Casas to chyba jedyny aktor w Hiszpanii.
- Nie przesadzaj. Ktoś musiał zastąpić Banderasa. - zaśmiała się.
- No ale on? Wcale nie jest taki przystojny!
- Gdybyś był kobietą, patrzyłbyś na niego inaczej. - znów upiła trochę wina.
- To jednak cieszę się, że jestem facetem - pokiwałem głową.
- I tak niech zostanie. - uśmiechnęła się lekko i wbiła wzrok w ekran.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez praktycznie cały film, opróżniając całą butelkę wina. Jak zawsze na finale romansideł z tym ulubieńcem damskiej publiczności musi być happy end i piosenka na koniec. I tak samo było tu, z tym, że w tym filmie finałowa piosenka była ulubioną Cristiny. Gdy tylko ją usłyszeliśmy, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Można? - zapytałem i wyciągnąłem niepewnie dłoń w jej stronę.
- Oczywiście - odparła, posyłając mi lekki uśmiech. Złapała moją dłoń i udaliśmy się na środek salonu.
Niepewnie położyłem dłonie na jej talii, a ona objęła moją szyję i położyła głowę na moim ramieniu. Brakowało mi jej tak blisko, bo wcześniej z byle powodu, nawet w kuchni potrafiliśmy razem przez chwilę zatańczyć, głośno się śmiejąc.
- Lubię tą piosenkę. - wyszeptała.
- Cały ten film wpasował ci się w gust, widzę. - zaśmiałem się.
- Przecież wiesz, że to mój ulubiony - mruknęła i byłem pewien, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Pamiętam. - odparłem i spojrzałem na ekran. Na czarnym tle przewijały się już białe napisy końcowe.
- To był miły wieczór, Thiago - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku.
- I dziękuję ci za niego. - pocałowałam ją w czoło i spojrzałem po chwili w jej oczy.
- To ja dziękuje - odparła cicho i delikatnie musnęła moje wargi swoimi. Byłem trochę zaskoczony, ale oddałem pocałunek.
Jedną dłoń miała ma moim policzku, a drugą wsunęła we włosy. Ja nadal obejmowałem ją w talii. Zrobiliśmy wspólnie kilka kroków i przyparłem ją do komody, nie odrywając się od jej ust.
- Kocham cię, Cris - wyszeptałem i usadziłem ją na meblu. Delikatnie rozsunęła nogi i przyciągnęła mnie do siebie. Zjechałem ustami do jej szyi oraz dekoltu.
Odchyliła głowę i cicho westchnęła, kiedy położyłem dłoń na jej udzie i delikatnie przesuwałem nią ku górze. Ona oparła dłonie o mój tors i zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli.
- Pragnę cię - wyszeptała wprost do mojego ucha, przygryzając delikatnie płatek ucha. Uśmiechnąłem się pod nosem i odszukałem zamek od jej sukienki.
- Ja ciebie też. - mruknąłem i po woli odsuwałem zamek. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze, a po chwili moja koszula wylądowała na ziemi.
- Uwielbiam tą czekoladową klatę - uśmiechnęła się lekko i zaczęła całować mój tors. Ja w tym czasie pozbyłem się jej sukienki, która również wylądowała na podłodze.
- A ja uwielbiam całą ciebie. - zaśmiałem się i uniosłem ją, a ona mocno oplotła mnie biodrami.
Uśmiechnęła się figlarnie i zaczęła rozpinać moje spodnie. Byłem zaskoczony jej zachowaniem, ale widziałem pożądanie w jej oczach i nie potrafiłem tego przerwać.
Po chwili nie miałem i na sobie jeansów, a dłońmi wędrowałem po jej rozpalonym już ciele. Od dłuższego czasu, czyli od momentu wyjścia na jaw tego co zrobiłem, nie byliśmy tak blisko, a teraz poczułem się tak jak dawniej.
- Dłużej już nie wytrzymam - wyjęczała i zsunęła z siebie stanik.
- Jesteś piękna. - mruknąłem i zsunąłem się z pocałunkami niżej, do biustu, palcami wodząc przy rogu jej majtek.
- Thiago.. - wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy. Jednym ruchem pozbywa się moich bokserek, a ja jej koronkowych majtek.
- Dzień dobry - mruknąłem i wpiłem się w jej usta, wchodząc w nią pewnie.
- A raczej dobry wieczór. - zaśmiała się cwaniacko.
- To bez znaczenia - powiedziałem, wpatrując się w jej oczy. Nasze ciała poruszały się w jednym rytmie.
Słyszeliśmy tylko swoje szybkie oddechy i ciche jęki, a gdy skończyliśmy, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.
- Kocham cię, Thiago - powiedziała, patrząc mi w oczy i trzymając dłoń na moim policzku.
- Ja ciebie też - pocałowałem ją w czoło i położyłem się obok mnie. Wtuliła się w moje ramie i zasnęła.
- Jakby tak nie patrzeć, to w końcu już pięć lat, a jakby ktoś się chciał kłócić to nawet i więcej. - powiedziała cicho i spojrzała na mnie.
- Tak. Mamy co świętować - odparłem i otwarłem butelkę. Rozlałem nam wina do kieliszków i jeden z nich podałem żonie.
- Dzięki. - odpowiedziała i oparła się o tył kanapy. - Przełącz na coś sensownego. - wskazała na ekran telewizora, na którym akurat leciało jakieś denne show.
- Ok - skinąłem głową i znów zacząłem skakać po kanałach.
- Możesz zostawić. Dawno nie widziałam tego filmu. - mruknęła i upiła łyk czerwonego wina. Zatrzymałem i odłożyłem pilot obok.
- Uwielbiasz ten film - wyszeptałem i spojrzałem na nią. Żałowałem, że nie mogę jej teraz trzymać w swoich ramionach i świętować rocznicy jak należy.
- Lubię tych aktorów. - uśmiechnęła się lekko.
- A może aktora?
- Rozpracowałeś mnie Sherlocku. - pokręciła głową. - Ale sam film jest genialny, według mnie.
- Chyba według każdej kobiety - zaśmiałem się cicho. - Mario Casas to chyba jedyny aktor w Hiszpanii.
- Nie przesadzaj. Ktoś musiał zastąpić Banderasa. - zaśmiała się.
- No ale on? Wcale nie jest taki przystojny!
- Gdybyś był kobietą, patrzyłbyś na niego inaczej. - znów upiła trochę wina.
- To jednak cieszę się, że jestem facetem - pokiwałem głową.
- I tak niech zostanie. - uśmiechnęła się lekko i wbiła wzrok w ekran.
Siedzieliśmy tak w ciszy przez praktycznie cały film, opróżniając całą butelkę wina. Jak zawsze na finale romansideł z tym ulubieńcem damskiej publiczności musi być happy end i piosenka na koniec. I tak samo było tu, z tym, że w tym filmie finałowa piosenka była ulubioną Cristiny. Gdy tylko ją usłyszeliśmy, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Można? - zapytałem i wyciągnąłem niepewnie dłoń w jej stronę.
- Oczywiście - odparła, posyłając mi lekki uśmiech. Złapała moją dłoń i udaliśmy się na środek salonu.
Niepewnie położyłem dłonie na jej talii, a ona objęła moją szyję i położyła głowę na moim ramieniu. Brakowało mi jej tak blisko, bo wcześniej z byle powodu, nawet w kuchni potrafiliśmy razem przez chwilę zatańczyć, głośno się śmiejąc.
- Lubię tą piosenkę. - wyszeptała.
- Cały ten film wpasował ci się w gust, widzę. - zaśmiałem się.
- Przecież wiesz, że to mój ulubiony - mruknęła i byłem pewien, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Pamiętam. - odparłem i spojrzałem na ekran. Na czarnym tle przewijały się już białe napisy końcowe.
- To był miły wieczór, Thiago - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku.
- I dziękuję ci za niego. - pocałowałam ją w czoło i spojrzałem po chwili w jej oczy.
- To ja dziękuje - odparła cicho i delikatnie musnęła moje wargi swoimi. Byłem trochę zaskoczony, ale oddałem pocałunek.
Jedną dłoń miała ma moim policzku, a drugą wsunęła we włosy. Ja nadal obejmowałem ją w talii. Zrobiliśmy wspólnie kilka kroków i przyparłem ją do komody, nie odrywając się od jej ust.
- Kocham cię, Cris - wyszeptałem i usadziłem ją na meblu. Delikatnie rozsunęła nogi i przyciągnęła mnie do siebie. Zjechałem ustami do jej szyi oraz dekoltu.
Odchyliła głowę i cicho westchnęła, kiedy położyłem dłoń na jej udzie i delikatnie przesuwałem nią ku górze. Ona oparła dłonie o mój tors i zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli.
- Pragnę cię - wyszeptała wprost do mojego ucha, przygryzając delikatnie płatek ucha. Uśmiechnąłem się pod nosem i odszukałem zamek od jej sukienki.
- Ja ciebie też. - mruknąłem i po woli odsuwałem zamek. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze, a po chwili moja koszula wylądowała na ziemi.
- Uwielbiam tą czekoladową klatę - uśmiechnęła się lekko i zaczęła całować mój tors. Ja w tym czasie pozbyłem się jej sukienki, która również wylądowała na podłodze.
- A ja uwielbiam całą ciebie. - zaśmiałem się i uniosłem ją, a ona mocno oplotła mnie biodrami.
Uśmiechnęła się figlarnie i zaczęła rozpinać moje spodnie. Byłem zaskoczony jej zachowaniem, ale widziałem pożądanie w jej oczach i nie potrafiłem tego przerwać.
Po chwili nie miałem i na sobie jeansów, a dłońmi wędrowałem po jej rozpalonym już ciele. Od dłuższego czasu, czyli od momentu wyjścia na jaw tego co zrobiłem, nie byliśmy tak blisko, a teraz poczułem się tak jak dawniej.
- Dłużej już nie wytrzymam - wyjęczała i zsunęła z siebie stanik.
- Jesteś piękna. - mruknąłem i zsunąłem się z pocałunkami niżej, do biustu, palcami wodząc przy rogu jej majtek.
- Thiago.. - wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy. Jednym ruchem pozbywa się moich bokserek, a ja jej koronkowych majtek.
- Dzień dobry - mruknąłem i wpiłem się w jej usta, wchodząc w nią pewnie.
- A raczej dobry wieczór. - zaśmiała się cwaniacko.
- To bez znaczenia - powiedziałem, wpatrując się w jej oczy. Nasze ciała poruszały się w jednym rytmie.
Słyszeliśmy tylko swoje szybkie oddechy i ciche jęki, a gdy skończyliśmy, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.
- Kocham cię, Thiago - powiedziała, patrząc mi w oczy i trzymając dłoń na moim policzku.
- Ja ciebie też - pocałowałem ją w czoło i położyłem się obok mnie. Wtuliła się w moje ramie i zasnęła.
CRISTINA
Otworzyłam oczy i od razu
zorientowałam się, że spałam przytulona do Thiago. Zerwałam się
i spojrzałam na niego. Nie obudził się, jedynie przekręcił na
bok. Miałam kaca, bo bolała mnie głowa, ale i takiego moralnego,
bo dobrze wiedziałam co się stało. Wyszłam z łóżka i wzięłam
z szafy dresy i bokserkę. Poszłam pod prysznic, a później po
cichu wyszłam z pokoju. Thiago nadal spał. Zeszłam na dół i tam
w salonie zastałam kieliszki po winie i butelkę, a na podłodze
nasze ubrania. Sprzątnęłam to wszystko i poszłam do kuchni.
Stałam przy blacie i parzyłam
sobie kawę, gdy wszedł Thiago w samych spodniach od dresu. Podszedł
do mnie, przytulając od tyłu w pasie. Odgarnął moje włosy i
pocałował w szyję. Nie zareagowałam w ogóle, a ten to zauważył
i oparł się o blat, wbijając we mnie wzrok.
- Cris...
- Po prostu się trochę zapomniałam...
- mruknęłam i zamknęłam oczy, opierając ręce o szafkę.
Zapomniałam się, działało na mnie wino wypite z Thaisą i Valerią
i później to z Thiago wieczorem. Chciałam żeby był blisko i
działałam automatycznie, jakoś bez zatrzymywania tego.
- Czyli ta noc nie miała dla ciebie
znaczenia? - zapytał smutno.
- Nic nie zmieniła. - powiedziałam i
dolałam mleka do swojej kawy.
- Dobrze wiedzieć - warknął w moją
stronę.
- Thiago, czego się spodziewałeś?! - zapytałam, wbijając w niego swój wzrok.
- Thiago, czego się spodziewałeś?! - zapytałam, wbijając w niego swój wzrok.
- Szczerze powiedziawszy to sam nie
wiem. - wyjął drugi kubek z szafki. - Że spróbujesz mi zaufać?
- To był tylko seks. Dla mnie nic nie
zmienił - powiedziałam spokojnie i usiadłam przy blacie. - Thiago,
ja potrzebuje czasu.
- Dla mnie znaczył dużo. - patrzył
na mnie. - I okaj, jak chcesz. - skinął głową. - Wiesz, że
zaczekam ile będzie trzeba.
- To twój wybór - odpowiedziałam i
zabrałam łyka kawy.
- Jedyny, bo wiesz, że nie odpuszczę.
- No dobrze. Rozumiem to - pokiwałam
głową. - Ale to nie jest tak, że ja od razu to wszystko zapomnę.
Nawet nie wiem czy dam radę to zrobić.
- Wiem, że tamto było błędem,
cholernym błędem. Najwspanialszą rzeczą jaka spotkała mnie w
życiu jesteś ty i dzieciaki.
- Przestań, dobra? - rzuciłam w jego
stronę i wstałam. Jego gadanie mieszało mi w głowie, a na dodatek
ostatnią noc spędziliśmy razem. To było dla mnie zbyt wiele.
- To tylko sama prawda. - szepnął i
zalał wrzątek do kubka.
- Ale ja nie muszę jej wysłuchiwać -
jęknęłam.
- Chcę po prostu żebyś o tym
wiedziała. - powiedział i upił łyk swojej kawy.
- Szkoda, że nie wiedziałeś, że nie
chciałabym zostać zdradzona - syknęłam w jego stronę. Wiem, że
to trochę przesadzałam, ale byłam wściekła. I to nie na niego,
tylko na siebie.
- Cristina, proszę cię. - westchnął
i przejechał dłonią po twarzy. - Żałuję tego, ale czasu już
nie cofniemy, chociaż bardzo bym tego chciał.
- Nie chce o tym teraz rozmawiać -
powiedziałam cicho. Wtedy do kuchni weszła zaspana Rosario, szeroko
ziewając i usiadła na krześle. Zazwyczaj to ona pierwsza się
budziła, bo Rafael był większym śpiochem. - Dzień dobry skarbie,
jak się spało? - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Dobrze - wymamrotała cicho. - Ale
jestem głodna! - dodała po chwili.
- No dobrze, a na co masz ochotę? -
zapytałam.
- Hm.. - zamyśliła się na chwilę. -
Na bułkę z nutellą!
- Dobra, dziś wyjątkowo, ale wiesz co
później pobiegniesz zrobić? - pocałowałam ją w główkę.
- Umyję ząbki! - wyszczerzyła się, a ja się uśmiechnęłam. Podeszłam do szafek, ale krem był w tej, przed którą stał Thiago.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Umyję ząbki! - wyszczerzyła się, a ja się uśmiechnęłam. Podeszłam do szafek, ale krem był w tej, przed którą stał Thiago.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Jasne - uśmiechnął się i lekko
odsunął. Wyjęłam nutellę z szafki i zamknęłam ją.
- Ja też chcę! - zawołał nasz syn,
który właśnie pojawił się w kuchni.
- No to siadaj. - uśmiechnęłam się do niego i po chwili podałam im śniadanie.
- No to siadaj. - uśmiechnęłam się do niego i po chwili podałam im śniadanie.
- Umówiłam się dziś z Lolą.
Popilnujesz dzieci? - spojrzałam na Thiago.
- Pewnie. Jest ładna pogoda, więc
posiedzimy w ogrodzie, co? - zwrócił się do nich.
- A pogramy w piłkę? - wyszczerzył się Rafa.
- A pogramy w piłkę? - wyszczerzył się Rafa.
- Oczywiście - puścił do nich oczko.
- Super! - ucieszyli się.
- Super! - ucieszyli się.
- Postawcie tatę na bramce i
ustrzelcie mu mnóstwo goli. - uśmiechnęłam się i pocałowałam
dzieci w główkę. - Ja pójdę się przebrać.
- Tak zrobimy! - usłyszałam radosny
krzyk naszego syna.
- Już mam się bać? - skrzywił się
Thiago.
- Nie, tatusiu! - odparła Ros i
uśmiechnęła się szeroko.
- No to dobrze, chociaż ty będziesz
dla mnie łaskawa, ale ja na bramkę się nie nadaję. To wasz wujek
na niej zaczynał. - zaśmiał się.
- A teraz rządzi w ataku. - pokręciłam głową. - Dobra, ja idę.
- A teraz rządzi w ataku. - pokręciłam głową. - Dobra, ja idę.
- Okej - dzieci pokiwały mi, a Thiago
lekko się uśmiechnął. Weszłam do sypialni i przebrałam się,
uczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Zabrałam torbę i
wyszłam z domu.
No no, randka Isco i Loli <3 A ta noc Cris i Thiago *...* Dzieje sie dzieje ;d
OdpowiedzUsuń