niedziela, 8 czerwca 2014

Czterdziesty trzeci: Rozpracowałeś mnie Sherlocku.

LOLA

  Była niedziela, więc cały dzień miałam dla rodziny. Zjedliśmy wspólny obiad i wszyscy razem czekaliśmy na moich rodziców, którzy mieli nas odwiedzić. Maria oraz Alvaro siedzieli przy małym stoliczku i rysowali dla nas obrazki, a mała Francisca leżała u tatusia na rączkach.
   - Wiesz, że twoja mama nadal mnie przeraża - usłyszałam głos Isco, kiedy kroiłam placek.
   - Ona nie jest taka zła. Teraz cię uwielbia - zaśmiałam się cicho.
   - No, ale ile musieliśmy się męczyć żeby dojść do tego, by nas zaakceptowała. 
   - Ale ważne, że zaakceptowała. Ja się cieszę, że nas odwiedzają, bo stęskniłam się za nimi - mruknęłam cicho. Moi rodzice nadal mieszkali w Nowym Jorku i za nic w świecie nie chcieli się przeprowadzić. Zwłaszcza mama, która prowadziła tam interesy. Niby chciała być bliżej mnie oraz wnuków, ale miłość do Nowego Jorku zwyciężała.
   - No nie dziwię się. Dawno ich nie widziałaś. - uśmiechnął się Isco. 
   - Ostatni raz kiedy się Fran urodziła - przypomniałam mu i ucałowałam malutką w główkę.
   - Czyli jakieś trzy miesiące temu.
   - To długo. Twoich rodziców widujemy częściej. - dodałam.
   - Bo oni nie potrafią beze mnie żyć - wyszczerzył się i położył naszą najmłodszą pociechę do kołyski, bo właśnie zasnęła. 
   - Mają takiego synka, to chcą go widywać. - pokręciłam głową i wtedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka i drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam drzwi. 
   - Lola! - krzyknęła mama i mocno mnie przytuliła. Po chwili to samo zrobił tata i weszli do środka. - Ale się za wami wszystkimi stęskniłam! - dodała po chwili i wyściskała dzieci oraz Isco.
   - My też! - zawołała Maria i podbiegła do stolika. - Mam dla ciebie rysunek! - podała jej kartkę. 
   - Jaki śliczny - pogłaska ją po głowie i usiadła razem z ojcem na kanapie.
   - To ja zrobię kawy - mruknął mój mąż i szybko ulotnił się do kuchni. Ja przyniosłam talerz z ciastem i położyłam na środku stolika.            
   - Opowiadajcie co u was słychać! - powiedział tata i wziął wnuka na kolana. 
   - Jak już wiecie zagram w filmie z Marią - uśmiechnęłam się szeroko.
   - A co z Isco? Zostaje w United? - zapytała mama.
   - Tak, tak - krzyknął z kuchni.
   - Chłopcze, zgodziłeś się na taką rozłąkę? - zawołał za nim, a on wyszedł z tacą z kuchni.
   - Nie miałem wyjścia. - wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem. 
   - Przecież będziemy się widywać - dodałam i pomogłam mu z tą kawą. - Weekendy mamy wole.
   - No ale wtedy Francisco gra mecze. Lola, dlaczego zgodziłaś się na ten film?! 
   - Bo chciałam zagrać, po prostu. - odparłam. 
   - A ja się zgodziłem i lepiej już o tym nie mówmy - dodał Isco i pocałował mnie w policzek. - Co słychać w Nowym Jorku? Jak interesy?
   - Jak chcecie. - mruknęła mama. - A dobrze, dziękujemy. Dajemy radę. - uśmiechnęła się lekko. - Czyli z waszych wakacji nici jeżeli Lola gra? 
   - Ja zabieram Alvaro i lecimy na Ibizę - odpowiedział jej i spojrzał na naszego synka, który siedział grzecznie u dziadka. 
   - Chyba nie sam? - zdziwiła się mama.
   - Nie, nie. Z przyjaciółmi. Praktycznie ta sama ekipa co, co roku.
   - I pewnie Cristina ze swoim mężem i bliźniakami? - uśmiechnął się tata. 
   - Oczywiście.
   - A co u niej? - zainteresowała się mama.
   - Wszystko gra - odpowiedziałam szybko i uśmiechnęłam się lekko.
   - Jak dobrze słyszeć, że u was wszystko dobrze.
   - I pomyśleć, że jeszcze praktycznie niedawno dziewczyny chodziły razem do szkoły. - rozmarzyła się mama.
   - A teraz mają mężów i dzieci. - wyszczerzył się Isco. 
   - Dokładnie. A gdzie wasz mały bobasek? - zapytała mama i rozejrzała się po pokoju.
   - Fran zasnęła niedawno mi na rękach. Śpi w kołysce - odezwał się mój mąż.
   - Trójka dzieci to nie lada wyzwanie. Cieszę się, że dajecie sobie radę - powiedział tata i sięgnał po swoją kawę.
   - No pewnie, że dajemy. - uśmiechnęłam się. - To takie nasze małe skarby. - przytuliłam do siebie Marię. 
   - Ale chyba tyle wam wystarczy? - zapytała mama i spojrzała na nas. Isco uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie.
   - Lola nie chce już więcej dzieci - powiedział.
   - No wiesz, możemy mieć takie domowe przedszkole, ale umówmy się, że ty rodzisz następne. - pokazałam mu język. 
   - Przecież poród nie jest taki zły! Trzymałem cię za rękę i wspierałem! 
   - Kochanie ty moje, nigdy ci nie życzyłam takiego bólu jaki towarzyszy kobiecie przy porodzie, ale chyba teraz by ci się taki przydał. - spojrzałam na niego.  
   - I tak cię kocham - powiedział i pocałował mnie przelotnie w usta.
   - Jesteście wspaniałą parą - mruknął ojciec, spoglądając w naszą stronę.
   - I pomyśleć, że na początku nie mogłam tego znieść. - mama pokręciła głową. 
   - Wolałaś mnie u boku Noela - zaśmiałam się cicho.
   - To były stare czasy. - machnęła ręką. - Z resztą spotkałam go kiedyś, chodził z jakąś dziewczyną, farbowane włosy, spódniczka po tyłek i biust na wierzchu. Nawet lepiej, że jesteś jednak z Isco!
   - Od razu wiedziałem, że to jakiś pomylony koleś! - wtrącił się mój mąż z szerokim uśmiechem na twarzy. - Ja zostałem stworzony dla Loli.
   - Albo Lola dla ciebie. - zaśmiał się mój tata.
   - Dziadku, pokażę ci swoje nowe zabawki! - zawołała Maria i chwyciła go za rękę.
   - No dobrze, dobrze. - uśmiechnął się i oddał mi Alvaro, a sam pomaszerował za wnuczką do jej pokoiku. 
   - Mam spotkanie na mieście - powiedziała mama i wstała z kanapy. - Niedługo wrócę - uśmiechnęła się lekko i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych.
   - Ale jak to? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na męża. - Byłaś tu zaledwie pół godziny - dodałam.      
   - Mówiłam, za niedługo wrócę. - uśmiechnęła się. - Teraz możecie wykorzystać trochę ojca jako niańkę. 
   - Przyda się! - odpowiedział jej Isco i przeniósł swój wzrok na mnie. - Tata zostanie z dziećmi a ja ciebie gdzieś porywam - puścił do mnie oczko.
   - No to bawcie się dobrze, a ja jak wrócę to mu pomogę. - zawołała jeszcze i wyszła. 
   - A gdzie ty chcesz mnie zabrać? - zapytałam.
   - Niespodzianka, skarbie - wyszczerzył się i wstał z kanapy. - Zrób się na bóstwo i wybywamy.
   - Jak chcesz. - roześmiana pokręciłam głową i ruszyłam do naszej sypialni, by następnie przeszukać zawartość swojej garderoby. 
  
THIAGO

  Od rodziców wróciliśmy późno, więc dzieciaki zaraz po kąpieli wpakowały się do łóżek i nawet nie prosząc o bajkę, od razu zasnęły. Ja siedziałem na kanapie w salonie i przerzucałem z kanału na kanał, kiedy Cris wróciła z pokoju Ros i Rafy, by pocałować je na dobranoc. Usiadła obok i tępo wbiła wzrok w ekran, jakby o czymś myślała. Po chwili zdjęła swoje szpilki i wyszła z nimi, zapewne odłożyć je do szafy w korytarzu. Wróciła dopiero po chwili, ale razem z dwoma kieliszkami i butelką wina. Usiadła obok i podała mi butelkę oraz korkociąg.
   - Jakby tak nie patrzeć, to w końcu już pięć lat, a jakby ktoś się chciał kłócić to nawet i więcej. - powiedziała cicho i spojrzała na mnie.
   - Tak. Mamy co świętować - odparłem i otwarłem butelkę. Rozlałem nam wina do kieliszków i jeden z nich podałem żonie.
   - Dzięki. - odpowiedziała i oparła się o tył kanapy. - Przełącz na coś sensownego. - wskazała na ekran telewizora, na którym akurat leciało jakieś denne show.
   - Ok - skinąłem głową i znów zacząłem skakać po kanałach.
   - Możesz zostawić. Dawno nie widziałam tego filmu. - mruknęła i upiła łyk czerwonego wina. Zatrzymałem i odłożyłem pilot obok.
   - Uwielbiasz ten film - wyszeptałem i spojrzałem na nią. Żałowałem, że nie mogę jej teraz trzymać w swoich ramionach i świętować rocznicy jak należy.
   - Lubię tych aktorów. - uśmiechnęła się lekko.
   - A może aktora?
   - Rozpracowałeś mnie Sherlocku. - pokręciła głową. - Ale sam film jest genialny, według mnie.
   - Chyba według każdej kobiety - zaśmiałem się cicho. - Mario Casas to chyba jedyny aktor w Hiszpanii.
   - Nie przesadzaj. Ktoś musiał zastąpić Banderasa. - zaśmiała się.
   - No ale on? Wcale nie jest taki przystojny!
   - Gdybyś był kobietą, patrzyłbyś na niego inaczej. - znów upiła trochę wina.
   - To jednak cieszę się, że jestem facetem - pokiwałem głową.
   - I tak niech zostanie. - uśmiechnęła się lekko i wbiła wzrok w ekran.
 Siedzieliśmy tak w ciszy przez praktycznie cały film, opróżniając całą butelkę wina. Jak zawsze na finale romansideł z tym ulubieńcem damskiej publiczności musi być happy end i piosenka na koniec. I tak samo było tu, z tym, że w tym filmie finałowa piosenka była ulubioną Cristiny. Gdy tylko ją usłyszeliśmy, na jej twarzy zagościł lekki uśmiech.
   - Można? - zapytałem i wyciągnąłem niepewnie dłoń w jej stronę.
   - Oczywiście - odparła, posyłając mi lekki uśmiech. Złapała moją dłoń i udaliśmy się na środek salonu.
  Niepewnie położyłem dłonie na jej talii, a ona objęła moją szyję i położyła głowę na moim ramieniu. Brakowało mi jej tak blisko, bo wcześniej z byle powodu, nawet w kuchni potrafiliśmy razem przez chwilę zatańczyć, głośno się śmiejąc.
   - Lubię tą piosenkę. - wyszeptała.
   - Cały ten film wpasował ci się w gust, widzę. - zaśmiałem się.
   - Przecież wiesz, że to mój ulubiony - mruknęła i byłem pewien, że na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   - Pamiętam. - odparłem i spojrzałem na ekran. Na czarnym tle przewijały się już białe napisy końcowe.
   - To był miły wieczór, Thiago - uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po policzku.
   - I dziękuję ci za niego. - pocałowałam ją w czoło i spojrzałem po chwili w jej oczy.
   - To ja dziękuje - odparła cicho i delikatnie musnęła moje wargi swoimi. Byłem trochę zaskoczony, ale oddałem pocałunek.
  Jedną dłoń miała ma moim policzku, a drugą wsunęła we włosy. Ja nadal obejmowałem ją w talii. Zrobiliśmy wspólnie kilka kroków i przyparłem ją do komody, nie odrywając się od jej ust.
   - Kocham cię, Cris - wyszeptałem i usadziłem ją na meblu. Delikatnie rozsunęła nogi i przyciągnęła mnie do siebie. Zjechałem ustami do jej szyi oraz dekoltu.
Odchyliła głowę i cicho westchnęła, kiedy położyłem dłoń na jej udzie i delikatnie przesuwałem nią ku górze. Ona oparła dłonie o mój tors i zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli.
  - Pragnę cię - wyszeptała wprost do mojego ucha, przygryzając delikatnie płatek ucha. Uśmiechnąłem się pod nosem i odszukałem zamek od jej sukienki.
   - Ja ciebie też. - mruknąłem i po woli odsuwałem zamek. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze, a po chwili moja koszula wylądowała na ziemi.
   - Uwielbiam tą czekoladową klatę - uśmiechnęła się lekko i zaczęła całować mój tors. Ja w tym czasie pozbyłem się jej sukienki, która również wylądowała na podłodze.
   - A ja uwielbiam całą ciebie. - zaśmiałem się i uniosłem ją, a ona mocno oplotła mnie biodrami.
Uśmiechnęła się figlarnie i zaczęła rozpinać moje spodnie. Byłem zaskoczony jej zachowaniem, ale widziałem pożądanie w jej oczach i nie potrafiłem tego przerwać.
Po chwili nie miałem i na sobie jeansów, a dłońmi wędrowałem po jej rozpalonym już ciele. Od dłuższego czasu, czyli od momentu wyjścia na jaw tego co zrobiłem, nie byliśmy tak blisko, a teraz poczułem się tak jak dawniej.
   - Dłużej już nie wytrzymam - wyjęczała i zsunęła z siebie stanik.
   - Jesteś piękna. - mruknąłem i zsunąłem się z pocałunkami niżej, do biustu, palcami wodząc przy rogu jej majtek.
   - Thiago.. - wyszeptała i wplotła swoją dłoń w moje włosy. Jednym ruchem pozbywa się moich bokserek, a ja jej koronkowych majtek.
   - Dzień dobry - mruknąłem i wpiłem się w jej usta, wchodząc w nią pewnie.
   - A raczej dobry wieczór. - zaśmiała się cwaniacko.
   - To bez znaczenia - powiedziałem, wpatrując się w jej oczy. Nasze ciała poruszały się w jednym rytmie.
 Słyszeliśmy tylko swoje szybkie oddechy i ciche jęki, a gdy skończyliśmy, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.
   - Kocham cię, Thiago - powiedziała, patrząc mi w oczy i trzymając dłoń na moim policzku.
   - Ja ciebie też - pocałowałem ją w czoło i położyłem się obok mnie. Wtuliła się w moje ramie i zasnęła.

CRISTINA

  Otworzyłam oczy i od razu zorientowałam się, że spałam przytulona do Thiago. Zerwałam się i spojrzałam na niego. Nie obudził się, jedynie przekręcił na bok. Miałam kaca, bo bolała mnie głowa, ale i takiego moralnego, bo dobrze wiedziałam co się stało. Wyszłam z łóżka i wzięłam z szafy dresy i bokserkę. Poszłam pod prysznic, a później po cichu wyszłam z pokoju. Thiago nadal spał. Zeszłam na dół i tam w salonie zastałam kieliszki po winie i butelkę, a na podłodze nasze ubrania. Sprzątnęłam to wszystko i poszłam do kuchni. 
 Stałam przy blacie i parzyłam sobie kawę, gdy wszedł Thiago w samych spodniach od dresu. Podszedł do mnie, przytulając od tyłu w pasie. Odgarnął moje włosy i pocałował w szyję. Nie zareagowałam w ogóle, a ten to zauważył i oparł się o blat, wbijając we mnie wzrok. 
   - Cris... 
   - Po prostu się trochę zapomniałam... - mruknęłam i zamknęłam oczy, opierając ręce o szafkę. Zapomniałam się, działało na mnie wino wypite z Thaisą i Valerią i później to z Thiago wieczorem. Chciałam żeby był blisko i działałam automatycznie, jakoś bez zatrzymywania tego.
   - Czyli ta noc nie miała dla ciebie znaczenia? - zapytał smutno.
   - Nic nie zmieniła. - powiedziałam i dolałam mleka do swojej kawy. 
   - Dobrze wiedzieć - warknął w moją stronę.
   - Thiago, czego się spodziewałeś?! - zapytałam, wbijając w niego swój wzrok.
   - Szczerze powiedziawszy to sam nie wiem. - wyjął drugi kubek z szafki. - Że spróbujesz mi zaufać? 
   - To był tylko seks. Dla mnie nic nie zmienił - powiedziałam spokojnie i usiadłam przy blacie. - Thiago, ja potrzebuje czasu.
   - Dla mnie znaczył dużo. - patrzył na mnie. - I okaj, jak chcesz. - skinął głową. - Wiesz, że zaczekam ile będzie trzeba. 
   - To twój wybór - odpowiedziałam i zabrałam łyka kawy. 
   - Jedyny, bo wiesz, że nie odpuszczę. 
   - No dobrze. Rozumiem to - pokiwałam głową. - Ale to nie jest tak, że ja od razu to wszystko zapomnę. Nawet nie wiem czy dam radę to zrobić.
   - Wiem, że tamto było błędem, cholernym błędem. Najwspanialszą rzeczą jaka spotkała mnie w życiu jesteś ty i dzieciaki. 
   - Przestań, dobra? - rzuciłam w jego stronę i wstałam. Jego gadanie mieszało mi w głowie, a na dodatek ostatnią noc spędziliśmy razem. To było dla mnie zbyt wiele.
   - To tylko sama prawda. - szepnął i zalał wrzątek do kubka. 
   - Ale ja nie muszę jej wysłuchiwać - jęknęłam.
   - Chcę po prostu żebyś o tym wiedziała. - powiedział i upił łyk swojej kawy.  
   - Szkoda, że nie wiedziałeś, że nie chciałabym zostać zdradzona - syknęłam w jego stronę. Wiem, że to trochę przesadzałam, ale byłam wściekła. I to nie na niego, tylko na siebie. 
   - Cristina, proszę cię. - westchnął i przejechał dłonią po twarzy. - Żałuję tego, ale czasu już nie cofniemy, chociaż bardzo bym tego chciał. 
   - Nie chce o tym teraz rozmawiać - powiedziałam cicho. Wtedy do kuchni weszła zaspana Rosario, szeroko ziewając i usiadła na krześle. Zazwyczaj to ona pierwsza się budziła, bo Rafael był większym śpiochem. - Dzień dobry skarbie, jak się spało? - uśmiechnęłam się lekko do niej. 
   - Dobrze - wymamrotała cicho. - Ale jestem głodna! - dodała po chwili.
   - No dobrze, a na co masz ochotę? - zapytałam. 
   - Hm.. - zamyśliła się na chwilę. - Na bułkę z nutellą!
   - Dobra, dziś wyjątkowo, ale wiesz co później pobiegniesz zrobić? - pocałowałam ją w główkę.
   - Umyję ząbki! - wyszczerzyła się, a ja się uśmiechnęłam. Podeszłam do szafek, ale krem był w tej, przed którą stał Thiago.
   - Przepraszam. - mruknęłam. 
   - Jasne - uśmiechnął się i lekko odsunął. Wyjęłam nutellę z szafki i zamknęłam ją.
   - Ja też chcę! - zawołał nasz syn, który właśnie pojawił się w kuchni.
   - No to siadaj. - uśmiechnęłam się do niego i po chwili podałam im śniadanie. 
   - Umówiłam się dziś z Lolą. Popilnujesz dzieci? - spojrzałam na Thiago.
   - Pewnie. Jest ładna pogoda, więc posiedzimy w ogrodzie, co? - zwrócił się do nich.
   - A pogramy w piłkę? - wyszczerzył się Rafa. 
   - Oczywiście - puścił do nich oczko.
   - Super! - ucieszyli się.
   - Postawcie tatę na bramce i ustrzelcie mu mnóstwo goli. - uśmiechnęłam się i pocałowałam dzieci w główkę. - Ja pójdę się przebrać. 
   - Tak zrobimy! - usłyszałam radosny krzyk naszego syna.        
   - Już mam się bać? - skrzywił się Thiago. 
   - Nie, tatusiu! - odparła Ros i uśmiechnęła się szeroko. 
   - No to dobrze, chociaż ty będziesz dla mnie łaskawa, ale ja na bramkę się nie nadaję. To wasz wujek na niej zaczynał. - zaśmiał się.
   - A teraz rządzi w ataku. - pokręciłam głową. - Dobra, ja idę. 
   - Okej - dzieci pokiwały mi, a Thiago lekko się uśmiechnął. Weszłam do sypialni i przebrałam się, uczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż. Zabrałam torbę i wyszłam z domu.  

1 komentarz:

  1. No no, randka Isco i Loli <3 A ta noc Cris i Thiago *...* Dzieje sie dzieje ;d

    OdpowiedzUsuń