ISCO
Minęło kilka dni odkąd dowiedziałem
się, że zostanę ojcem po raz czwarty. To było przecudowne
uczucie, wiedząc, że brzuchu Loli rozwija się kolejne życie.
Przemyślałem sobie wszystko, kiedy blondynka była w szpitalu i
postanowiłem walczyć. Zakończyłem tą całą farsę z Monicą i
zająłem się dziećmi podczas pobytu ich matki w szpitalu. Klub był
wyrozumiały i dostałem wolne.
Dziś nadszedł dzień wypisu Loli ze
szpitalu. Razem z dzieciakami i ich opiekunką postanowiliśmy mile
powitać ją w domu. Ustroiliśmy dom balonami oraz innymi
pierdołami, zamówiliśmy jej ulubione ciasto oraz ugotowałem jej
ulubione danie. Cała nasza piątka naprawdę się starała, aby Lola
ucieszyła się z powrotu. Wysiadłem pod szpitalem i wszedłem do
środka, kierując się do jej sali. Uzgodniliśmy, że będziemy się
zachowywać jak dorośli i przestaniemy się kłócić. Lola zgodziła
się, abym się nią opiekował i odebrał ze szpitala.
- Cześć, Piękna - powiedziałem,
kiedy wszedłem do środka.- Hej - odparła, kończąc pakować swoje
rzeczy do torby.
- Jakoś nie widać, abyś cieszyła
się z powrotu do domu - powiedziałem i zabrałem od niej torbę.
- Bardzo się cieszę, bo stęskniłam
się za dzieciakami - odgarnęła swoje włosy do tyłu.
- One też za tobą tęsknią. Już nie
mogą się doczekać aż cię wyściskają - uśmiechnąłem się do
niej lekko.
- Mam już wypis, możemy jechać? -
zapytała i spojrzała na mnie.
- Jasne - odparłem i przepuściłem ją
w drzwiach. Chciałem złapać ją za dłoń, ale stwierdziłem, że
to głupi pomysł. Przecież bierzemy rozwód. Wyszliśmy na zewnątrz
i wsiedliśmy do samochodu.
- Mam tylko nadzieję, że w domu nie
zastanę jakiegoś istnego pobojowiska. - spojrzała na mnie
niepewnie.
- Oczywiście, że nie. Przecież to
nie pierwszy raz kiedy zostaje z dzieciakami sam.
- Isco, to jest pierwszy raz - zaśmiała
się cicho.
- A co to za różnica? - zapytałem i
odpaliłem samochód.
- No dobra, powiedzmy, że ci wierzę.
- Chyba nie masz wyboru - puściłem do
niej oczko. - A jak się czujesz? Pamiętaj, że masz o siebie dbać.
- Isco, dobrze się czuję. Wszystko
jest w porządku.
- Ale jakby się coś działo to dzwoń
i ja przylecę. A najlepiej to jakbyście się przeprowadzili do
Manchesteru po zakończeniu filmu.
- Ale ja już postanowiłam, że
zostaję w Barcelonie, Isco - westchnęła.
- Jak zawsze uparta - mruknąłem i
zamilkłem. Chciałem, aby wrócili do Anglii, bo mógłbym wtedy ich
codziennie widywać. Chwilę później byliśmy już pod mieszkaniem
Loli. Wzięłam torbę i równo podążyliśmy do klatki. Tam
złapaliśmy windę i wyjechaliśmy na piętro, gdzie znajdywało się
lokum mojej żony i dzieci. Otworzyłem Loli drzwi i weszliśmy do
środka. Dzieci oraz Cece krzyknęły głośno ''niespodzianka'' i
szybko do niej podbiegły.
- Mamusiu, wróciłaś! - krzyczały i
mocno się do niej przytuliły. Lola o mało się nie rozpłakała.
- Boże, jak tu pięknie. Dziękuje -
ucałowała w główkę Alvaro oraz Marię. A po chwili podeszła do
Cece i zrobiła to samo z Fran.
- To był taty pomysł - powiedziała
nasza najstarsza pociecha.
- Naprawdę? - dziwiła się. - Świetny
- spojrzała na mnie.
- Polecam się na przyszłość -
wyszczerzyłem się i zabrałem Alvaro na ręce. - Siadaj do stołu,
bo zaraz podajemy, prawda Cece?
- Prawda - pokiwał głową i oddała Fran mojej żonie, a sama udała się do kuchni.
- Prawda - pokiwał głową i oddała Fran mojej żonie, a sama udała się do kuchni.
- I sami to wszystko przygotowaliście?
- Lola zwróciła się do Marii, rozglądając się po udekorowanym
pokoju.
- Z tatą i Cece! - odparła wesoło.
- Bardzo mi się podoba - uśmiechnęła
się i wtedy do pomieszczenia wróciła opiekunka naszych dzieci.
- Ale dlaczego jeszcze nie siedzicie
przy stole? - zapytała i położyła talerze na stół. Lola
położyła Fran do kołyski i po chwili dołączyła do nas.
- Życzę smacznego - uśmiechnąłem
się.
- Dziękujemy i wzajemnie -
odpowiedziała Lola, patrząc na mnie.
- To ja już was zostawię samych. Bawcie się dobrze - powiedziała Cece i wyszła z jadalni.
- To ja już was zostawię samych. Bawcie się dobrze - powiedziała Cece i wyszła z jadalni.
- Mamusiu, ale już nie wrócisz do
tego szpitala, prawda? - zapytała smutno Maria.
- Oczywiście, że nie. Nie martw się
- pogłaskała ją po głowie.
- A co cię bolało, że tam musiałaś
być? - przechyliła główkę, bacznie przyglądając się swojej matce.
- Nic mnie nie bolało - odparła i
spojrzała na mnie. Z jej twarzy dało się wyczytać ''ratuj!''.
- Mamusi musieli zrobić kilka badań,
wiesz? Żeby zobaczyć czy jest zdrowa. Pamiętasz przecież, że ja
też takie mam przed sezonem, nie? - uśmiechnąłem się do córki.
- No tak, ale mama nie gra w piłkę -
nie dawała za wygraną.
- Ale gra w filmie, a do tego też musi
być zdrowa.
- A na dodatek niedługo urodzi wam
siostrzyczkę lub braciszka - uśmiechnęła się szeroko.
- Naprawdę?! - krzyknęła uradowana
Maria.
- Braciszek! - powtórzył Alvaro i
klasnął w dłonie.
- Naprawdę - pokiwała głową i
spojrzała na mnie.
- Chyba mu się spodobało - wskazałem
na Alvaro.
- Zauważ, że w tym wieku, większość
rzeczy mu się podoba - uśmiechnęła się.
- No ale teraz kolej na chłopca!
- Myślisz, że faktycznie wyjdzie na
przemian? - zaśmiała się.
- Musi! Drugi syn to byłoby coś -
pokiwałem głową.
- Może być i drugi syn, byle był
zdrowy, nie? - odparła i wytarła buźkę Marii.
- I będzie, jeśli będziesz o siebie
dbać, Lola.
- Słyszę to już od każdego chyba po
raz setny. Tak, obiecuję, że będę o siebie dbać.
- Bo wszyscy się o ciebie martwią.
Zwłaszcza ja - spojrzałem na nią, a ona odwóciła wzrok.
- Nie ma potrzeby - szepnęła i wstała
do nosidełka z Franciscą. Usiadła obok i zaczęła się do niej
uśmiechać i mówić.
- Może jednak jest - podszedłem do
niej. - Mam już sobie jechać?
- Jak chcesz - odparła, nie patrząc
na mnie.
- To zależy czy ty tego chcesz, Lola.
- Możesz już jechać. Poradzę sobie
z tym wszystkim.
- Dobrze - pokiwałem głową. - Lola,
chce abyś wiedziała, że skończyłem spotykać się z Monicą.
Liczysz się tylko ty i dzieci.
- Idź już - mruknęła.
- Tylko pożegnam się z dziećmi i
spakuje swoje rzeczy - schyliłem się i pocałowałem ją w głowę.
- Kocham cię - wyszeptałem. Wyszedłem do pokoju obok i szybko
spakowałem swoje rzeczy do niewielkiej walizki. Wróciłem do dużego
pokoju i najpierw ucałowałem w główkę Fran, później Alvaro i
na końcu pożegnałem się z Marią. Spojrzałem jeszcze na Lolę,
która unikała mojego wzroku.
- Idę - poinformowałem i udałem się
do wyjścia.
- Miłego lotu. I dziękuje za to
wszystko - powiedziała, podchodząc do mnie.
- Jeżeli będziesz mnie jeszcze
potrzebować to daj znać - kiwnąłem głową.
- Jasne. To do zobaczenia -
odprowadziła mnie do drzwi.
- Pa, trzymaj się. - powiedziałem i
wyszedłem z mieszkania. Było mi ciężko się z nimi rozstawać,
ale postanowiłem sobie, że będę silny i się nie poddam.
Wiedziałem, że ciężko mi będzie przekonać do siebie Lolę, ale
ona była tego warta.
CRISTINA
To był piątkowy wieczór.
Bliźniaki spały dziś u babci Valerii, która jak to mówiła,
stęskniła się za tymi urwisami.
Thiago siedział w salonie i
bezcelowo przerzucał z kanału na kanał, bo nie mógł nic znaleźć
odpowiedniego dla siebie. Ja zeszłam na dół i usiadłam obok
niego.
- Thiago... - zaczęłam, a ten
spojrzał na mnie. - Może pójdziemy do kina albo na jakiś spacer?
- zapytałam niepewnie.
- Oczywiście, gdzie tylko chcesz -
odpowiedział od razu i wyłączył telewizor. - Teraz? - uśmiechnął
się szeroko.
- Pójdę się przebrać. - skinęłam
głową i ruszyłam z powrotem na górę do sypialni, od razu stając
przed szafą. Kilka minut zajęło mi wybranie odpowiedniego
stroju. Przebrałam się, poprawiłam fryzurę i byłam gotowa.
Thiago zastałam w korytarzu, gdy właśnie wiązał buty. Zauważył
schodzącą mnie i chwilę się przypatrywał z lekkim uśmiechem.
- To gdzie się wybieramy? - zapytał,
otwierając mi drzwi.
- Może chodźmy do kina, akurat
możliwe, że będzie lecieć coś nowego. - zaproponowałam i
wyszliśmy, zamykając za sobą dom. Postawiliśmy na spacer, bo
jedno z kin znajdowało się nawet niedaleko.
- Pięknie wyglądasz - szepnął,
splatając swoją dłoń z moją.
- Dziękuję - odparłam i poczułam
się jak wtedy na Ibizie, na pierwszych wakacjach, na pierwszym
spotkaniu, spacerze, gdy po po prostu poznałam.
- Czuje się jakbym cię dopiero poznał
- mruknął cicho.
- Dokładnie o tym samym myślałam -
zachichotałam.
- Wtedy bardzo rozczarowałaś mnie
informacją o Tylerze - zaśmiał się.
- A ty mnie zaskoczyłeś. Myślałam,
że byłeś zajęty - puściłam do niego oczko. - Te wakacje były
cudowne.
- Zawsze interesujący facet musi być
zajęty? - pokręcił głową. - Ale końcówka nieco przykra. -
podrapał się po głowie.
- No ale kolejny rok był już bardziej
szczęśliwy - uśmiechnęłam się szeroko. - Ślub Loli i Isco,
nasze zejście.
- Plus oświadczyny i informacja o
ciąży - spojrzał na mnie.
- W Święta Bożego Narodzenia. Piękny
rok!
- Bo oboje mieliśmy wyczucie kiedy
wyjechać z takimi prezentami - zaśmiał się.
- Przynajmniej były niezapomniane,
prawda? - skinęłam głową i uśmiechnęłam się szeroko.
- Zgadzam się z tobą - odparł i
weszliśmy do kina, stając przed wielką, elektroniczną tablicą z
reklamami filmów. - Co proponujesz?
- Może komedia? - zerknęłam.
- Może komedia? - zerknęłam.
- Romantyczna? - spojrzał na mnie. - A
kiedy będzie nowy film Loli?
- Myślę, że za niedługo powinien
być - wzruszyłam ramionami. - Więc szykuj się na premierę.
- Już się nie mogę doczekać -
wyszczerzył się. - Lola na pewno nas zaprosi!
- Pewnie tak - uśmiechnęłam się. -
Pójdziesz coś wybrać i przy okazji kupić bilety? - zapytałam i
przycupnęłam na wolnym fotelu w dużym holu.
- Jasne - ucałował wierzch mojej
dłoni i odszedł w stronę kas.
Czułam się tak, jak dawniej, no może
prawie... Bo idealnie dobrze nie było, ale rozmawialiśmy i
uśmiechaliśmy się. Po kilku minutach wrócił z biletami i paczką
prażonych orzeszków, które uwielbiałam.
- Co wybrałeś? - zapytałam, podnosząc się.
- Co wybrałeś? - zapytałam, podnosząc się.
- Bardzo fajny horror. Lubię kiedy się
do mnie przytulasz - zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Ej, wiesz, że ja nie lubię
horrorów! - oburzyłam się. - To miało być coś fajnego i
ciekawego!
- Przecież będzie!
- Dla ciebie!
- Żartowałem, głuptasku -
zarechotał. - To jakaś nowa komedia.
- Masz szczęście, pożyjesz trochę
dłużej - pokazałam mu język i pierwsza ruszyłam w stronę sali
kinowej. Mój mąż ruszył za mną. Zajęliśmy swoje miejsca i
czekaliśmy aż zacznie się film. Po kilkunastu minutach reklam w
końcu pojawiła się pierwsza scena.
- Myślisz, że to będzie kolejny
nudny film z przereklamowanym zakończeniem? - szepnął po chwili.
- Kobiety lubią takie filmy - odparłam
cicho. - Każda z nas marzy o księciu z bajki.
- To znam. Odważny, przystojny i na
rwącym rumaku - zaśmiał się. - Konie pod maską też się liczą?
- Ty nie potrzebowałeś żadnych koni
- puściłam do niego oczko.
- To może mi powiesz, co wystarczyło?
- uśmiechnął się, kątem oka spoglądając na ekran.
- Może później, bo zaraz nas wyrzucą
- wskazałam na parę staruszków, która patrzyła się na nas.
Zaśmiałam się jedynie i zainteresowałam się filmem, który po
półtora godzinie, się skończył. Wyszliśmy z kina i wolnym
krokiem ruszyliśmy przed siebie. Thiago znów złapał za moją dłoń
i lekko uśmiechał się pod nosem.
- Tak jak mówiłem. Kolejny oklepany
film. - zaśmiał się.
- Ale niektóre momenty były świetne,
musisz przyznać!
- Chyba dla kobiet! - przewrócił
oczami.
- No, ale ten chłopak musiał się
nieźle natrudzić, by dogonić na końcu ten autobus z dziewczyną!
- spojrzałam na niego.
- Bardzo romantyczne - wyszczerzył się
i na chwilę się zatrzymując, przyciągając mnie do siebie.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się do
niego.
- A dostanę swoją odpowiedź na pytanie z kina? - spojrzał mi w oczy i pogładził po długich włosach.
- A dostanę swoją odpowiedź na pytanie z kina? - spojrzał mi w oczy i pogładził po długich włosach.
- Na początku spodobał mi się twój
uśmiech - mruknęłam cicho, a on szeroko się uśmiechnął. -
Później zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak wyszło. Długo się
przed tym broniłam.
- Widziałem to, ale nie chciałem
odpuszczać, bo wiedziałem, że zrobiłbym wtedy błąd.
- Mnie Lola namawiała, abym dała się
ponieść emocją!
- Trzeba było jej od razu posłuchać
- wyszczerzył się.
- Ty nawet nie wiesz jaki ten rok
rozłąki był dla mnie ciężki! - uderzyłam go w ramię.
- Z Tylerem?
- Tyler był wspaniałym facetem, tylko
ja ciągle myślałam o tobie - spuściłam wzrok.
- Nie było chwili, w której ja
przestałbym myśleć wtedy o tobie - mruknął i podniósł lekko
mój podbródek. - I po woli miałem dość dogryzek Rafinhy. -
zaśmiał się.
- Ale w końcu jesteśmy razem -
uśmiechnęłam się nieśmiało.
- No już kawałek czasu od tego
momentu minęło - zaśmiał się i zakręcił kosmyki moich włosów
za ucho.
- I kto by pomyślał? - zapytałam i
ruszyliśmy dalej.
- Na przykład ja? - szepnął z
uśmiechem. - Albo nasze rodziny - dodał.
- I przyjaciele. Oni robili wszystko,
byśmy byli razem - uśmiechnęłam się.
- A powiedz mi tak teraz, gdyby nie
fakt, że Lola cię namawiała, wtedy w hotelu podczas tej ulewy...
Uległabyś mi? - spojrzał na mnie niepewnie.
- To była tylko i wyłącznie moja
decyzja, Thiago. Chciałam tego.
- Ale i tak rano cię potem nie było.
- objął mnie ramieniem.
- Spanikowałam - pokręciłam lekko
głową. - Teraz postąpiłabym inaczej.
- Zostałabyś, wiedząc, że w domu
czeka na ciebie kochający chłopak? - zaśmiał się.
- Panie Alcantara, pan czasem aby nie
kokietuje mnie swoim spojrzeniem i uśmiechem? - wyszczerzyłam się.
- A jeszcze na ciebie działa? -
spojrzał podejrzliwie.
- Oj, sam dobrze wiesz - mruknęłam
cicho i zaczęłam patrzeć w całkowicie innym kierunku.
- Cieszy mnie to. Nawet bardzo -
pocałował mnie w czoło.
- Zawsze działał i działać będzie
- uśmiechnęłam się lekko do niego. - Wracajmy, bo po woli zaczyna
się robić chłodno.
- Dobrze - mruknął i w ciszy
wróciliśmy do domu.
LOLA
Byłam zła. Chociaż zła to słabe
określenie.. Byłam cholernie wściekła, kiedy zeszłam rano do
sklepu i zobaczyłam okładkę jednej z tutejszych gazet. Durna
gazeta napisała, że spodziewam się dziecka Mario, a wrabiam w
ciążę Alarcona, który chce się ze mną rozwieść. Czytałam te
bzdury i nie mogłam w to uwierzyć! Jak ludzie mogą pisać takie
bzdury?!
Zostawiłam dzieci pod opieką Cece i pojechałam do Cris. Musiałam się komuś wyżalić i po prostu z nią pogadać. Tylko ona mnie zrozumie w tej sytuacji. Zaparkowałam pod ich domem i szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Zadzwoniłam kilka razy i czekałam aż mi otworzy.
Zostawiłam dzieci pod opieką Cece i pojechałam do Cris. Musiałam się komuś wyżalić i po prostu z nią pogadać. Tylko ona mnie zrozumie w tej sytuacji. Zaparkowałam pod ich domem i szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Zadzwoniłam kilka razy i czekałam aż mi otworzy.
- Lola? - mruknęła Cris na wpół
śpiąco, która po chwili pojawiła się w progu, zawiązując swój
szlafrok. - Wejdź. - ziewnęła i przepuściła mnie w progu.
- Obudziłam cię? Przepraszam -
jęknęłam i weszłam do środka.
- Nie, nic się nie stało - machnęła
ręką i ruszyłam za nią do kuchni. Pierwsze co zrobiła to
nastawiła ekspres do kawy.
- Nie uwierzysz co te szmatławce
napisały - westchnęłam, kładąc gazetę na blat
stołu.
- Co się stało? - zmarszczyła
brew.
- Napisali, że jestem w ciąży z
Casasem. Że zdradzam Isco i dlatego się rozwodzimy - usiadłam na
krześle.
- Że też nie mieli co sobie
wymyślić... - mruknęła i zalazła kawę do dwóch kubków.
Podeszła i oba ustawiła na stole, siadając obok. - Nie przejmuj
się tym! Za chwilę znajdą sobie kolejną sensację.
- A jeśli Isco to zobaczy? -
spojrzałam na nią. - Jeśli uwierzy?
- Wtedy byłby jeszcze większym
idiotą. - pokręciła głową. - Przecież sam przyznał, że to
jego dziecko, prawda?
- No tak - skinęłam głową i wzięłam
do ręki kubek. - Wszędzie o tym piszą. Mam już tego dość!
- Hej, spokojnie - położyła dłoń
na moim ramieniu. - Od czego masz Roque, zawsze możesz jeszcze
pozwać te hieny za to co napisali... Albo nie... Nie słuchaj mnie,
bo jeszcze śpię. - przetarła twarz dłonią.
- Boje się co będzie dalej z moją
rodziną. Maria jest już duża i wiele rozumie. Ciągle się
wypytuje o ojca, a ja już nie wiem co odpowiadać - upiłam trochę
kawy.
- A może powinnaś powiedzieć jej
prawdę? - szepnęła niepewnie. - Jest przecież mądrą
dziewczynką. A ludzie mają dzieci w rożnym wieku gdy się
rozwodzą.
- Chyba tak będę musiała zrobić.
Innego wyjścia nie ma - wzruszyłam ramionami i spojrzałam na mój
dzwoniący telefon. - To Isco - mruknęłam.
- To może odbierz? - spojrzała na
mnie.
- Nie, lepiej nie. On zachowuje się
jakby nic się nigdy nie stało - jęknęłam.
- Jak chcesz - skinęła głową i
wtedy do kuchni wszedł Thiago w koszulce i spodenkach.
- Hej - mruknął cicho i uśmiechnął się do mnie, a Cristinę pocałował w policzek, po czym usiadł na trzecim krześle, dostawiając się do kubka z kawą Cris. Tak jakbym widziała obrazek sprzed ich kłótni.
- Hej - mruknął cicho i uśmiechnął się do mnie, a Cristinę pocałował w policzek, po czym usiadł na trzecim krześle, dostawiając się do kubka z kawą Cris. Tak jakbym widziała obrazek sprzed ich kłótni.
- Cześć - odparłam i wyciszyłam ten
cholerny telefon.
- Czemu nie odbierzesz? - zainteresował się Alcantara.
- Bo to nic ważnego - odparłam spokojnie, a Cris głośno westchnęła.
- To może ja nie będę wam przeszkadzał i pojadę po dzieci, do mamy. - powiedział i wstał, odsuwając kubek do Cris. Zajrzała do niego, był pusty oczywiście. - Pyszna kawa. - dodał i pocałował ją w czubek głowy.
- Jakie to słodkie - zaśmiałam się cicho i puściłam oczko o przyjaciółki. W tej chwili zazdrościłam im. Mnie brakowało takich zwykłych chwil z ukochaną osobą. Zdałam sobie sprawę, że zostałam teraz tylko z dziećmi.
- Chyba po woli to wraca do normalności - uśmiechnęła się, gdy Thiago tylko wyszedł.
- Cieszę się. Nawet bardzo - pisnęłam cicho. - Zasługujecie na szczęście.
- Dzięki, ale Lola, ty też na nie zasługujesz - ścisnęła moją dłoń, którą trzymałam na blacie. - Na takiego kogoś kto notorycznie będzie ci wypijał kawę co rano! - zaśmiała się.
- Ja już miałam kogoś takiego - uśmiechnęłam się lekko.
- Ale sama podjęłaś decyzję o rozwodzie.
- Wiem - pokiwałam głową. - I tak zostanie. Ja nie zmieniłam zdania, chociaż czasem tęsknie. Może nawet częściej niż czasem - wbiłam swój wzrok w blat.
- Z tego co wiem to zerwał z modliszką, więc chyba znów podejmuje kroki w kierunku byście się pogodzili.
- Ja mu tego nie wybaczę - szepnęłam i poczułam pod powiekami łzy. - Robię wszystko, aby dać mu do zrozumienia, że to koniec.
- Oboje cierpicie - zauważyła. - A od tak o nim nie zapomnisz. Może łatwiej byłoby gdybyś kogoś poznała?
- Z brzuchem?
- No przecież mało to jest takich par, gdzie jest taka sytuacja? Prawdziwy facet nie powinien się tego przestraszyć.
- Chyba jedynym facetem, który chce ze mną być jest Mario - uśmiechnęłam się lekko.
- Jeżeli tak jest to czemu nie spróbować? I tak ci pomaga i stara się.
- Cris, jak ja mam spróbować, skoro kocham Isco? - rozpłakałam się. To wszystko było już dla mnie zbyt skomplikowane. Kochałam Isco, ale chciałam rozwodu, bo.. Bo wtedy było źle i czułam, że to jedyne rozwiązanie, a teraz sama już nie wiedziałam, czego chce.
- Wiem, że to boli... - przysunęła krzesło bliżej i mnie przytuliła. - Nie chcesz spróbować z Casasem, chcesz rozwodu z Isco, ale go kochasz. Lola, to jest poplątane.
- Może gdyby po prostu zostawił mnie w spokoju, to byłoby łatwiej. Niby nie chce się z nim kontaktować, ale pragnę, by był blisko mnie - mruknęłam cicho.
- Ja na twoim miejscu naprawdę zastanowiłabym się nad tym rozwodem i szansą dla Isco. Widziałaś co było ze mną i Thiago, a nawet nie wspominałam o rozwodzie.
- Teraz jest już za późno. Papiery są już w sądzie - wytarłam policzki.
- Zawsze można je wycofać i nie Lola, nigdy nie jest za późno!
- Nie, Cris. Ja nie mogę tego zrobić - pokręciłam głową.
- Dwoje kochających się ludzi, którzy żyją osobno. Jak to brzmi? - przewróciła oczami.
- Okropnie, smutno, strasznie - zaczęłam wyliczać.
- No widzisz - uśmiechnęła się lekko. - Cokolwiek zrobisz, przemyśl to.
- Niedługo mamy rozprawę.
- Dlatego masz niewiele czasu do przemyślenia wszystkiego.
- Postaram się coś z tym zrobić. Będę się już zbierać, Cris - uśmiechnęłam się lekko i wstałam z krzesła.
- Okej - również wstała. - I pamiętaj, będzie dobrze! - przytuliła mnie.
- Dzięki. Zadzwonię później - szepnęłam i odsunęłam się od niej, kierując się do wyjścia.
Po rozmowie z przyjaciółką miałam jeszcze większy mętlik w głowie. Cristina mówiła z sensem i doskonale to wiedziałam. Ten cały rozwód wydawał mi się głupim pomysłem, ale sądziłam, że nic z tym zrobić nie mogę. A mogłam, tylko rzecz w tym, że nie byłam przekonana, czy powrót do Isco to dobry pomysł.
- Czemu nie odbierzesz? - zainteresował się Alcantara.
- Bo to nic ważnego - odparłam spokojnie, a Cris głośno westchnęła.
- To może ja nie będę wam przeszkadzał i pojadę po dzieci, do mamy. - powiedział i wstał, odsuwając kubek do Cris. Zajrzała do niego, był pusty oczywiście. - Pyszna kawa. - dodał i pocałował ją w czubek głowy.
- Jakie to słodkie - zaśmiałam się cicho i puściłam oczko o przyjaciółki. W tej chwili zazdrościłam im. Mnie brakowało takich zwykłych chwil z ukochaną osobą. Zdałam sobie sprawę, że zostałam teraz tylko z dziećmi.
- Chyba po woli to wraca do normalności - uśmiechnęła się, gdy Thiago tylko wyszedł.
- Cieszę się. Nawet bardzo - pisnęłam cicho. - Zasługujecie na szczęście.
- Dzięki, ale Lola, ty też na nie zasługujesz - ścisnęła moją dłoń, którą trzymałam na blacie. - Na takiego kogoś kto notorycznie będzie ci wypijał kawę co rano! - zaśmiała się.
- Ja już miałam kogoś takiego - uśmiechnęłam się lekko.
- Ale sama podjęłaś decyzję o rozwodzie.
- Wiem - pokiwałam głową. - I tak zostanie. Ja nie zmieniłam zdania, chociaż czasem tęsknie. Może nawet częściej niż czasem - wbiłam swój wzrok w blat.
- Z tego co wiem to zerwał z modliszką, więc chyba znów podejmuje kroki w kierunku byście się pogodzili.
- Ja mu tego nie wybaczę - szepnęłam i poczułam pod powiekami łzy. - Robię wszystko, aby dać mu do zrozumienia, że to koniec.
- Oboje cierpicie - zauważyła. - A od tak o nim nie zapomnisz. Może łatwiej byłoby gdybyś kogoś poznała?
- Z brzuchem?
- No przecież mało to jest takich par, gdzie jest taka sytuacja? Prawdziwy facet nie powinien się tego przestraszyć.
- Chyba jedynym facetem, który chce ze mną być jest Mario - uśmiechnęłam się lekko.
- Jeżeli tak jest to czemu nie spróbować? I tak ci pomaga i stara się.
- Cris, jak ja mam spróbować, skoro kocham Isco? - rozpłakałam się. To wszystko było już dla mnie zbyt skomplikowane. Kochałam Isco, ale chciałam rozwodu, bo.. Bo wtedy było źle i czułam, że to jedyne rozwiązanie, a teraz sama już nie wiedziałam, czego chce.
- Wiem, że to boli... - przysunęła krzesło bliżej i mnie przytuliła. - Nie chcesz spróbować z Casasem, chcesz rozwodu z Isco, ale go kochasz. Lola, to jest poplątane.
- Może gdyby po prostu zostawił mnie w spokoju, to byłoby łatwiej. Niby nie chce się z nim kontaktować, ale pragnę, by był blisko mnie - mruknęłam cicho.
- Ja na twoim miejscu naprawdę zastanowiłabym się nad tym rozwodem i szansą dla Isco. Widziałaś co było ze mną i Thiago, a nawet nie wspominałam o rozwodzie.
- Teraz jest już za późno. Papiery są już w sądzie - wytarłam policzki.
- Zawsze można je wycofać i nie Lola, nigdy nie jest za późno!
- Nie, Cris. Ja nie mogę tego zrobić - pokręciłam głową.
- Dwoje kochających się ludzi, którzy żyją osobno. Jak to brzmi? - przewróciła oczami.
- Okropnie, smutno, strasznie - zaczęłam wyliczać.
- No widzisz - uśmiechnęła się lekko. - Cokolwiek zrobisz, przemyśl to.
- Niedługo mamy rozprawę.
- Dlatego masz niewiele czasu do przemyślenia wszystkiego.
- Postaram się coś z tym zrobić. Będę się już zbierać, Cris - uśmiechnęłam się lekko i wstałam z krzesła.
- Okej - również wstała. - I pamiętaj, będzie dobrze! - przytuliła mnie.
- Dzięki. Zadzwonię później - szepnęłam i odsunęłam się od niej, kierując się do wyjścia.
Po rozmowie z przyjaciółką miałam jeszcze większy mętlik w głowie. Cristina mówiła z sensem i doskonale to wiedziałam. Ten cały rozwód wydawał mi się głupim pomysłem, ale sądziłam, że nic z tym zrobić nie mogę. A mogłam, tylko rzecz w tym, że nie byłam przekonana, czy powrót do Isco to dobry pomysł.
Lola musi wycofać ten rozwód i dać ostatnią szanse Isco!
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że między Cris i Thiago sie układa ;)