LOLA
Obudziłam się wtulona w męski
tors. Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz mojego męża. Jeszcze
męża, bo właśnie dziś czeka nas rozprawa. Delikatnie się
podniosłam i zobaczyłam śpiącego obok nas Alvaro, którego
wczoraj bolał brzuch i dlatego położyliśmy się w trójkę.
Inaczej nigdy nie zasnęłabym w tym samym łóżku, co Isco.
Skierowałam się w stronę łazienki i weszłam pod prysznic,
odkręcając kurek z zimną wodą, by mnie obudziła. Kilkanaście
minut później byłam już w sypialni w samym ręczniku i wybierałam
strój. Postawiłam na czarną spódnicę i białą bluzkę oraz
kilka dodatków. Ubrałam się, uczesałam, wymalowałam i wyszłam z
sypialni. W kuchni siedział już półnagi Francisco z kubkiem
gorącej kawy.
- O, cześć. Widzę, że już wstałeś
- mruknęłam cicho i wlałam sobie do kubka kawy. Przypomniały mi
się słowa Cris, która mówiła, że powinnam również mieć
kogoś, kto rano będzie opróżniał mi mój kubek. Uśmiechnęłam
się pod nosem i zdałam sobie sprawę, że chciałabym, aby tym kimś
ciągle był Isco, któremu kompletnie wybaczyłam zdradę z Monicą.
W sumie to sama wepchnęłam go w jej szpony, więc nie miałam o co
się rzucać. Skoro go kochałam i tak bardzo z nim tęskniłam, to
dlaczego w ogóle brnę w ten rozwód? Sama nie wiem. Sama siebie nie
rozumiem.
- Tak i chyba zaraz pójdę pod prysznic - przetarł oczy.
- Jasne. Ja obudzę dzieci, bo musimy je podrzucić Alcantarą - oparłam się o szafki.
- Okej - szepnął i wstał, kierując się do łazienki, ja upiłam jeszcze trochę swojej kawy i ruszyłam do sypialni dzieci.
Na szczęście Maria już nie spała, a Alvaro właśnie się budził. Przebrałam je w czyste rzeczy i wysłałam do kuchni, gdzie po chwili przygotowałam dla nich śniadanie. W czasie kiedy jedli ja poszłam do Fran, która właśnie się przebudziła. Przewinęłam ją, również przebrałam i nakarmiłam butelką mleka.
Gdy posprzątałam po śniadaniu dzieci, do kuchni wszedł już przygotowany Isco w jasnych jeansach, koszuli i marynarce.
- Ale wy ładnie wyglądacie! - uśmiechnęła się Maria.
- Tak, kochanie, bo dzisiaj jest bardzo ważny dzień, ale porozmawiamy o tym jak wrócicie od wujka i cioci, dobrze? - pogłaskałam ją po główce.
- Dobrze - pokiwała i zeskoczyła ze stołka. - A mogę zabrać kilka zabawek?
- Jasne - odpowiedziałam, a ta pobiegła do swojego pokoju. - Chcesz coś zjeść czy możemy jechać? - spojrzałam na Isco, który wydawał mi się zupełnie nieobecny.
- I tak nic bym nie przełknął - machnął ręką.
- Jak chcesz - pokiwałam głową i zaczęłam pakować do torby potrzebne rzeczy dla dzieci, które miałam zabrać do przyjaciółki.
Po chwili wróciła i Maria z lalką oraz jej ulubionym misiem. Tym razem to Isco zabrał Fran, a ja wyszłam z pozostałą dwójką, zamykając za nami mieszkanie.
Atmosfera była napięta, ale wcale się nie dziwiłam. Czekał nas rozwód, którego chyba oboje nie chcieliśmy. Z każdą minutą przekonywałam się o tym coraz bardziej, ale siedziałam cicho. Podrzucaliśmy dzieci Cris oraz Thiago i ruszyliśmy do sądu. Razem. To chyba było najbardziej dziwne.
- I jak się czujesz? - szepnął, gdy parkował pod sądem.
- Dziwnie. Jakby jakaś część mnie właśnie umierała - mruknęłam cicho i spojrzałam na niego. - A ty?
- Tak i chyba zaraz pójdę pod prysznic - przetarł oczy.
- Jasne. Ja obudzę dzieci, bo musimy je podrzucić Alcantarą - oparłam się o szafki.
- Okej - szepnął i wstał, kierując się do łazienki, ja upiłam jeszcze trochę swojej kawy i ruszyłam do sypialni dzieci.
Na szczęście Maria już nie spała, a Alvaro właśnie się budził. Przebrałam je w czyste rzeczy i wysłałam do kuchni, gdzie po chwili przygotowałam dla nich śniadanie. W czasie kiedy jedli ja poszłam do Fran, która właśnie się przebudziła. Przewinęłam ją, również przebrałam i nakarmiłam butelką mleka.
Gdy posprzątałam po śniadaniu dzieci, do kuchni wszedł już przygotowany Isco w jasnych jeansach, koszuli i marynarce.
- Ale wy ładnie wyglądacie! - uśmiechnęła się Maria.
- Tak, kochanie, bo dzisiaj jest bardzo ważny dzień, ale porozmawiamy o tym jak wrócicie od wujka i cioci, dobrze? - pogłaskałam ją po główce.
- Dobrze - pokiwała i zeskoczyła ze stołka. - A mogę zabrać kilka zabawek?
- Jasne - odpowiedziałam, a ta pobiegła do swojego pokoju. - Chcesz coś zjeść czy możemy jechać? - spojrzałam na Isco, który wydawał mi się zupełnie nieobecny.
- I tak nic bym nie przełknął - machnął ręką.
- Jak chcesz - pokiwałam głową i zaczęłam pakować do torby potrzebne rzeczy dla dzieci, które miałam zabrać do przyjaciółki.
Po chwili wróciła i Maria z lalką oraz jej ulubionym misiem. Tym razem to Isco zabrał Fran, a ja wyszłam z pozostałą dwójką, zamykając za nami mieszkanie.
Atmosfera była napięta, ale wcale się nie dziwiłam. Czekał nas rozwód, którego chyba oboje nie chcieliśmy. Z każdą minutą przekonywałam się o tym coraz bardziej, ale siedziałam cicho. Podrzucaliśmy dzieci Cris oraz Thiago i ruszyliśmy do sądu. Razem. To chyba było najbardziej dziwne.
- I jak się czujesz? - szepnął, gdy parkował pod sądem.
- Dziwnie. Jakby jakaś część mnie właśnie umierała - mruknęłam cicho i spojrzałam na niego. - A ty?
- Czuję się podobne - szepnął i po
prostu wysiadł z samochodu. Zrobiłam to samo i wspólnie
skierowaliśmy się do środka. Czekali tam już na nas nasi
adwokaci, którzy dziwnie nam się przyglądali. Podeszłam do Roque
i przywitałam się z nim.
- I jak? Nic się od wczoraj nie
zmieniło? - uśmiechnął się.
- Dlaczego miałoby się coś zmienić?
- spojrzałam na niego podejrzliwie.
- No nie wiem, wczoraj byliście razem
u Cristiny i Thiago, dziś też razem przyjechaliście. Po prostu
powiedz, a nic się nie odbędzie. - wzruszył ramionami.
- On przyjechał do dzieci i
stwierdziłam, że będzie lepiej, jeśli zatrzyma się u nas -
uśmiechnęłam się lekko. - Ale Roque, nie mów mi takich rzeczy,
bo rzeczywiście się rozmyślę.
- Ty na serio chcesz brać ten rozwód?
- zapytał cicho.
- Całkiem serio. Myślisz, że robię
sobie jaja?
- Po prostu widziałem wasz wczorajszy
pocałunek, Lola.
- Czyli o to chodzi - mruknęłam cicho
i uśmiechnęłam się. - Isco chciał sprawdzić czy będzie coś
dla mnie znaczył. Okazało się, że nie - wzruszyłam ramionami.
- No dobra - westchnął. - Zaraz
wejdziemy na sale. Będzie dobrze - uśmiechnął się.
- O ile on pójdzie na ugodę -
przewróciłam oczami.
- Nie przejmuj się. Pójdzie,
dojdziemy do porozumienia.
- Czyli rozmawiałeś z jego
prawnikiem?
- Tak. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się. Po jakichś pięciu minutach z sali, obok której staliśmy wyjrzała młoda dziewczyna i zaprosiła nas do sali. Przełknęłam ślinę i spojrzałam niepewnie na Roque i po chwili na Isco. On również na mnie spojrzał i wtedy posłałam mu lekki uśmiech. Odwzajemnił go i ruchem ręki wskazał, abym weszła do środka. Pierwsza przekroczyłam próg sali, za mną Isco i prawnicy. Razem z Roque usiadłam po jednej stronie, a Isco ze swoim adwokatem po drugiej. Zerkałam na niego i wydawał się jakby taki przybity i nieobecny. Wstaliśmy, kiedy na sali pojawił się sędzia razem z resztą potrzebnych współpracowników. Najpierw wypowiedział się Roque, a później adwokat mojego męża. Nadeszła pora na Isco.
- Tak. Wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się. Po jakichś pięciu minutach z sali, obok której staliśmy wyjrzała młoda dziewczyna i zaprosiła nas do sali. Przełknęłam ślinę i spojrzałam niepewnie na Roque i po chwili na Isco. On również na mnie spojrzał i wtedy posłałam mu lekki uśmiech. Odwzajemnił go i ruchem ręki wskazał, abym weszła do środka. Pierwsza przekroczyłam próg sali, za mną Isco i prawnicy. Razem z Roque usiadłam po jednej stronie, a Isco ze swoim adwokatem po drugiej. Zerkałam na niego i wydawał się jakby taki przybity i nieobecny. Wstaliśmy, kiedy na sali pojawił się sędzia razem z resztą potrzebnych współpracowników. Najpierw wypowiedział się Roque, a później adwokat mojego męża. Nadeszła pora na Isco.
- Zgodziłem się na to wszystko ze
względu na moją żonę. - zaczął. - Wcale nie chcę tego rozwodu,
bo ją kocham. Wiem, że popełniłem błędy, ale chcę to naprawić.
Zmienię się i już nigdy nie zacznę żadnej kłótni. Chcę się
zająć nią i swoimi dziećmi, chcę żeby wszyscy byli szczęśliwi.
Znów chcę zobaczyć jej cudowny uśmiech i usłyszeć, że mnie
kocha. Wierzę w to, że Lola też nie chcę tego rozwodu. - spojrzał
na mnie ze smutną, ale pełną nadziei miną. Na początku mnie
zatkało i nie wiedziałam co zrobić, ale po chwili wstałam i
niepewnie zaczęłam.
- My nie możemy być razem, nie rozumiesz tego? - zapytałam i spojrzałam na niego. Było widać, że nie oczekiwał tego. Spojrzałam na sędziego, który wpatrywał się w nas z otwartą buzią.
- My nie możemy być razem, nie rozumiesz tego? - zapytałam i spojrzałam na niego. Było widać, że nie oczekiwał tego. Spojrzałam na sędziego, który wpatrywał się w nas z otwartą buzią.
- Lola, dlaczego? - opuścił ręce z
bezsilności. - Podaj kilka sensownych powodów!
- To nie miejsce na takie rozmowy!
Właśnie trwa nasz rozwód, jakbyś nie zauważył!
- No, ale właśnie podczas niego chcę
usłyszeć twoje wytłumaczenie!
- No to go nie usłyszysz - mruknęłam
cicho i spuściłam wzrok. - Bo go nie ma.
- Więc dlaczego tu jesteśmy? -
patrzył na mnie.
- Nie wiem, Isco! Bo sądziłam, że
tak będzie lepiej i prościej - prychnęłam i spojrzałam na niego.
- Raniłeś mnie swoimi słowami i nie wiedziałam co mam dalej
robić. Więc pomyślałam o rozwodzie i okazał się być to strzał
w dziesiątkę, bo ty poleciałeś do modliszki.
- Lola przepraszam, ale byłem święcie
przekonany, że ty układasz sobie życie z Casasem! Żałuję, że
byłem z Monicą. Chcę być tylko z tobą. Pomyśl o naszym dziecku.
- wskazał na mnie. - Nie chcesz żeby wychowywało się w normalnej
atmosferze i z obojgiem rodziców?
- Czyli chcesz być tylko ze mną ze
względu na ciążę? - zapytałam, a on głośno westchnął.
- Nie, Lola! Kiedy w końcu zrozumiesz, że cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć?
- Nie, Lola! Kiedy w końcu zrozumiesz, że cię kocham i nie potrafię bez ciebie żyć?
- Przepraszam - odchrząknął sędzia,
a my spojrzeliśmy na niego. - Zdaje się, że pani mąż mówi
prawdę. - skinął głową.
- Dobra, niech będzie! - machnęłam
dłonią. - Wierzę ci - spojrzałam na niego i posłałam mu szeroki
uśmiech. W pierwszym momencie go wcięło, ale po chwili się
uśmiechnął i chciał wyjść zza ławki, przy czym oczywiście
musiał się potknąć i prawie co mnie wywrócić.
- Idź do niego. - zaśmiał się Roque i pokręcił głową. Wyszłam z ławki i skierowałam się w jego stronę. Akurat tak się ułożyło, że spotkaliśmy się na samym środku sali. Przytulił mnie mocno do siebie i nie chciał wypuścić.
- Jeśli państwo nie chcą rozwodu, to możecie opuścić salę - odezwał się sędzia.
- Idź do niego. - zaśmiał się Roque i pokręcił głową. Wyszłam z ławki i skierowałam się w jego stronę. Akurat tak się ułożyło, że spotkaliśmy się na samym środku sali. Przytulił mnie mocno do siebie i nie chciał wypuścić.
- Jeśli państwo nie chcą rozwodu, to możecie opuścić salę - odezwał się sędzia.
- I tak chyba będzie najlepiej -
mruknęłam i pociągnęłam Isco za sobą w kierunku wyjścia na
korytarz.
- Nawet nie wiesz jaki jestem teraz
szczęśliwy - mruknął mi do ucha, kiedy opuściliśmy
pomieszczenie. Zabrał mnie na ręce i wpił się zachłannie w moje
usta. - Wracamy do domu.
- Wracamy - szepnęłam, szeroko się
uśmiechając. - Razem - ścisnęłam jego dłoń.
- Już myślałem, że nigdy nie
będziemy razem. Pozwoliłaś mi uwierzyć, że chcesz tego rozwodu -
zaśmiał się cicho i zaniósł mnie do samochodu.
- Bo chciałam, ale gdy termin się
zbliżał, ja coraz bardziej w to wątpiłam.
- I to mnie cieszy - mruknął, kiedy
usiadł na miejscu kierowcy. - Jedziemy po dzieci?
- Myślę, że możemy się trochę
spóźnić - mruknęłam i spojrzałam na niego, przygryzając dolną
wargę.
- Podoba mi się ten pomysł - odparł
i schylił się w moją stronę, by pocałować mnie delikatnie w
usta.
- Thiago i Cris na pewno się nie
obrażą - zaśmiałam się, a on odpalił silnik samochodu. Nie
odpowiedział nic,a ja zaczęłam obserwować jak prowadzi samochód.
Kilkanaście minut później byliśmy już pod moim mieszkaniem.
Pośpiesznie wyszliśmy z auta i udaliśmy się do klatki.
- Stęskniłem się - złapał mnie w
pasie, gdy tylko ledwo zamknęliśmy drzwi mieszkania i wpił się w
moje usta.
- Ja na pewno bardziej - wyszeptałam
mu do ucha i zsunęłam z niego jego marynarkę, która wylądowała
na podłodze w przedpokoju.
- Nie wątpię - wymruczał i zabrał
się za zdejmowanie mojej bluzki, a po chwili znaleźliśmy się w
sypialni. Położył mnie delikatnie na łóżku i wstał, by pozbyć
się swojej koszuli oraz jeansów, które wylądowały w kącie
pokoju. Podszedł do łóżka i schylił się do mnie, wpijając w
moje usta. Dłońmi błądził delikatnie po moim brzuchu i plecach,
a pocałunkami zjechał niżej, do szyi i obojczyka.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi tego
brakowało - wyszeptałam i objęłam go za szyję. Przeturlaliśmy
się i teraz to on był pode mną. Jedynie zamruczał do mojego ucha
i zjechał dłońmi do mojego pasa, a po chwili zsunął ze mnie
spódnicę, zadziornie się uśmiechając.
- I taka podobasz mi się najbardziej -
powiedział i zaczął szukać na moich plecach zapięcia od
stanika.
- Skucha Isco - zaczęłam się śmiać.
- Z przodu - cmoknęłam go w policzek, a ten pokręcił głową.
- Następnym razem go nie zakładaj -
mruknął i z triumfalnym uśmiechem pozbył się górnej części
mojej bielizny.
- Albo wcześniej cię uprzedzę -
mruknęłam i po chwili westchnęłam, bo zaczął przesuwać
językiem po moich piersiach. Sprawiało mi to taką przyjemność,
że nie chciałam, aby przestawał. Wsunęłam swoją dłoń w jego
włosy i odchyliłam głowę do tyłu. Powoli zniżał się coraz
bardziej i całował delikatnie mój brzuch, gdzie była maleńka
istotka, która była naszym kolejnym dzieckiem.
- Cześć, maluszku. Tutaj tatuś -
wyszeptał, a ja zachichotałam cicho.
- Jeszcze musimy trochę poczekać aż
się urodzi.
- To tylko kilka miesięcy - uśmiechnął
się szeroko i położył mnie na łóżku. Zębami zdjął mi
majtki, czym doprowadził mnie do śmiechu. Przysunął się na
wysokość mojej twarzy i z cwaniackim uśmiechem jedną ręką
pozbył się swoich bokserek. Najpierw wpił się w moje usta,
później znów wylądował nimi na mojej szyi i poczułam go w
sobie.
- Jesteś fantastyczny - wyjęczałam i
wbiłam paznokcie w jego plecy.
- To ty jesteś cudowna - szepnął i
zamknął moje usta pocałunkiem.
- Oboje jesteśmy - mruknęłam i
poczułam jak zaczyna się we mnie poruszać. - Nie przestawaj,
dobrze?
- Dobrze - wyszeptał mi do mojego ucha i złapał moją dłoń, którą ścisnął. Przed rozprawą nawet nie wyobrażałam sobie, że tak to się może skończyć, że wyjdziemy razem, przyjedziemy do mieszkania i tak BĘDZIEMY SIĘ GODZIĆ! Ale jestem cholernie zadowolona z tego obrotu spraw, bo możemy być znów razem.
- Dobrze - wyszeptał mi do mojego ucha i złapał moją dłoń, którą ścisnął. Przed rozprawą nawet nie wyobrażałam sobie, że tak to się może skończyć, że wyjdziemy razem, przyjedziemy do mieszkania i tak BĘDZIEMY SIĘ GODZIĆ! Ale jestem cholernie zadowolona z tego obrotu spraw, bo możemy być znów razem.
CRISTINA
Rosario, Maria, Raf i Alvaro
siedzieli na puchatym dywanie przed telewizorem i oglądali bajki, a
Francisca leżała sobie grzecznie w przenośnym bujaku. Razem z
Thiago siedzieliśmy na kanapie zaraz za dziećmi. Opierałam się o
jego ramię, a on mnie obejmował. Co chwilę próbowałam się
dodzwonić do Loli i kilka razy do Isco. Minęło już kilka ładnych
godzin, a żadne z nich nie daje znaku życia jak poszło. Szczerze?
Martwiłam się o nich jak cholera.
- A może powinnam zadzwonić do Roque?
- mruknęłam cicho.
- A może jedź do Loli? Właśnie
wzięła rozwód i na pewno nie ma ochoty na odbieranie telefonów, a
Isco jest w samolocie - odpowiedział i pogłaskał mnie po ramieniu.
- A dasz sobie tu z nimi radę? -
spojrzałam na niego.
- Oczywiście. Dzieciaki są grzeczne,
a twoja przyjaciółka cię potrzebuje. Jedź - odparł i pocałował
mnie w czoło. - I koniecznie daj znać co się tam dzieje.
- Chyba masz rację, Thiago -
podniosłam się z miejsca. - Pójdę się przebrać i pojadę. I mam
nadzieję, że nic jej nie jest.
- Będę czekał - puścił mi oczko, a
ja udałam się do naszej sypialni. Przebrałam się i wyszłam pod
nieuwagę dzieci, bo inaczej zaczęłyby się pytania gdzie idę i po
co. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku, gdzie mieścił
się apartamentowiec z mieszkaniem mojej przyjaciółki. Nie minęło
dużo czasu, gdy byłam już na miejscu. Zaparkowałam auto i
ruszyłam do klatki. Wybrałam schody i po chwili byłam już pod
drzwiami mieszkania. Zapukałam i czekałam.
- Idę już! - usłyszałam męski
głos. Po minucie, może dwóch drzwi otwarł mi Isco.
- Ty tutaj? - nie kryłam swojego
zdziwienia, które było jeszcze większe, gdy zmierzyłam go
wzrokiem. Stał przede mną w samych bokserkach!
- Tak - uśmiechnął się głupkowato
i wpuścił do środka. - Wybacz, że w takim stroju - zaśmiał się
cicho.
- Czegoś tu nie rozumiem. -
przymrużyłam powieki. - Mieliście brać rozwód.
- Zmieniliśmy plany - odpowiedział i
sprzątnął z podłogi swoją marynarkę.
- Serio?! Czyli nie rozwiedliście
się?! - wyszczerzyłam się i automatycznie go przytuliłam.
Cieszyłam się z tego, że będą nadal razem!
- Nadal jestem żonaty - zaśmiał się.
- I nadal mnie zdradzasz - usłyszałam głos przyjaciółki, która wyszła z sypialni.
- I nadal mnie zdradzasz - usłyszałam głos przyjaciółki, która wyszła z sypialni.
- Taka zdrada się nie liczy -
zaśmiałam się i teraz ją przytuliłam. - Martwiłam się o was!
Nie dawaliście znaku życia, a teraz pozostaje mi domyślać się
dlaczego! - pokręciłam głową.
- Wybacz. Powinnam zadzwonić -
mruknęła i uśmiechnęła się przepraszająco. - Isco, idź się
ubrać - rozkazała mężowi.
- Dobra - zaśmiał się wymijając ją
w progu, skradł jej całusa, ginąc za drzwiami sypialni. Ruszyłam
za Lolą do kuchni.
- Opowiadaj! Jak się pogodziliście?! Przed rozprawą? - byłam ciekawa.
- Opowiadaj! Jak się pogodziliście?! Przed rozprawą? - byłam ciekawa.
- Nie uwierzysz, ale pogodziliśmy się
podczas rozprawy! - zaśmiała się cicho.
- Nie żartuj! - zaczęłam się śmiać.
- A co sędzia, adwokaci?
- Wydawało mi się, że wszyscy
chcieli, abyśmy się pogodzili!
- To musiało wyglądać jak scena z
dobrej komedii. Chyba muszę wypytać Roque to wrażenia osoby
obserwującej.
- Szkoda tylko, że musiało dojść do
takiego czegoś, abym zdałam sobie sprawę, że nie potrafię bez
niego żyć - jęknęła.
- Czasami bywa i tak, że ludzie się
rozwodzą i wracają do siebie - machnęłam ręką. - Cieszę się,
ze wszystko wróciło do normy i u ciebie, i u mnie. - uśmiechnęłam
się.
- Czyli wy też się pogodziliście? -
uśmiechnęła się szeroko.
- Ja miałam ciekawą noc, wy
popołudnie - wyszczerzyłam się i pokiwałam głową.
- Nic mi nie mów. Seks po takim czasie
jest cudowny - zachichotała cicho.
- Mogłabym powiedzieć to samo -
zaśmiałam się. - Tęskniłam za nim i to było czasami naprawdę
trudne, nie przytulić się do niego, gdy spał obok.
- Cris, my chyba już się od nich nie
uwolnimy. To jak przeznaczenie!
- To wszystko przez Ibizę! - zaczęłam
się śmiać, a przed oczami od razu stanęło mi milion najlepszych
chwil z każdych wspólnych wakacji.
- Nie chce nic mówić, ale powinniśmy
chyba pojechać po dzieci. Thiago pewnie ledwo daje sobie radę - za
nami pojawił się już ubrany Francisco.
- Chyba masz rację. Zostawiłam go tam
z piątką dzieci. - pokręciłam głową. - Ale starsze oglądały
bajki, więc tak jakby ich nie było.
- No tak, ale ja chciałbym spędzić z
moimi trochę czasu, bo muszę wracać do Manchesteru.
- Lola, a ty? - spojrzałam na
przyjaciółkę.
- Ja też - pokiwała głową. -
Stęskniłam się za deszczem i naszym domem.
- W końcu dom nie będzie stał pusty
- wyszczerzył się Isco i objął blondynkę ramieniem. - To co
dziewczyny, jedziemy po dzieci?
- Tak - odpowiedziałam i całą trójką
wyszliśmy z mieszkania. Wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam.
Centralnie za mną jechali Isco z Lolą. Wróciliśmy do domu i
zaparkowaliśmy na podjeździe. Weszliśmy we trójkę do środka, a
w korytarzu przywitał nas Thiago.
- No widzisz, masz ich całych i
zdrowych. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem.
- Są cali, zdrowi, szczęśliwi, a
nawet nadal są małżeństwem. - pocałowałam go w policzek.
- CO?! Jak to? - Thiago nie potrafił
ukryć swojego zdziwienia.
- Tak to - zaśmiał się Isco i
pocałował Lolę, po czym oberwał w ramię.
- No co? Już własnej żony nie można
pocałować? - zapytał ze śmiechem.
- Oczywiście, że możesz - odparł mu
Thiago i sam wpił się w moje usta.
- Fuuuuuuuuuj! - usłyszeliśmy krzyk
dzieci. Thiago się zaśmiał i wtedy zauważyliśmy czwórkę
dzieci, które były w korytarzu. Bliźniaki podleciały do nas, a
Maria i Alvaro do swoich rodziców.
- A gdzie Fran? - zapytała Lola,
gładząc Marię po włoskach.
- Drzemie w salonie - odparł jej Thiago.
- Drzemie w salonie - odparł jej Thiago.
- No to chwile zaczekamy - Isco
uśmiechnął się szeroko i zabrał na ręce Alvaro.
- Mamusiu, a gdzie byliście? -
zapytała ich córka.
- W mało fajnym miejscu - blondynka
wzdrygnęła ramionami.
- To dlaczego tam byliście? -
drążyła.
- To jest bardzo skomplikowane -
ukucnęła przy niej i pogłaskała ją po głowie.
- A wracamy do domku? - zapytała.
- Już być chciała? - Isco przykucnął przy nich. - Wrócimy, ale do naszego domku, do Manchesteru. - uśmiechnął się do nich.
- Już być chciała? - Isco przykucnął przy nich. - Wrócimy, ale do naszego domku, do Manchesteru. - uśmiechnął się do nich.
- Naprawdę? - spojrzała na nich. - To
super!
- I tak powinno być zawsze, a nie
jakieś rozwody! - prychnęłam i wtuliłam się w bok Thiago, dłonią
gładząc synka po głowie.
- I będzie. Żadnych rozwodów -
uśmiechnął się Isco i przytulił swoją żonę oraz dwójkę
dzieci. Wtedy usłyszeliśmy Franciscę z dużego pokoju i razem z
Lolą tam ruszyłyśmy, a cała reszta za nami.
- Moja mała córeczka - powiedziała
blondynka i zabrała ją na ręce.
- No i teraz już wszystko będzie
dobrze - zaśmiałam się do niej, a wtedy podeszła do niej Rosario
i przytuliła się do brzucha. - Co tam skarbie?
- No, bo ja też już chcę takie małe rodzeństwo. - mruknęła.
- No, bo ja też już chcę takie małe rodzeństwo. - mruknęła.
- I będziesz miała. Bądź cierpliwa
- odezwał się Thiago.
- Będę - mocniej się przytuliła. -
I będę czytać mu bajki!
- Jaka przykłada siostra - zaśmiała
się Lola.
- Starszy brat się jej zapewne znudził
- zarechotał Isco.
- Z tobą to ja sobie jeszcze
porozmawiam na temat rodzeństwa dla naszych dzieci. To już jest
ostatnie - spojrzała na swój brzuch.
- Jak tylko zechcesz, no ale...
- Isco, przypadków już nie będzie! - zmroziła go wzrokiem.
- Isco, przypadków już nie będzie! - zmroziła go wzrokiem.
- Widzicie co ja z nią mam? - spojrzał
na nas i uśmiechnął się szeroko. - Dobrze, przypadków już nie
będzie - zgodził się.
- No chyba, że sam chcesz je nosić,
rodzić, potem kąpać, karmić i ogółem wszystko - wyliczała.
- Na pewno nie rodzić - zrobił
przerażone oczy.
- No to siedź cicho - zaśmiałam się.
- Takie rzeczy to tylko dla kobiet - wyszczerzył się Isco, a Lola zmroziła go wzrokiem.
- Ty tam sobie chyba uważaj - Thiago dał mu radę.
- Takie rzeczy to tylko dla kobiet - wyszczerzył się Isco, a Lola zmroziła go wzrokiem.
- Ty tam sobie chyba uważaj - Thiago dał mu radę.
- Będę musiał - odparł i ucałował
żonę w policzek. - Na nas chyba już czas, co? Trzeba spakować
wasze rzeczy i lecieć do domu.
- Ale za niedługo wracamy tu na
premierę - uśmiechnęła się blondynka. - I was też na niej
widzę! - pogroziła palcem.
- Bardzo chętnie! Już chcę zobaczyć
twoje gorące sceny - zaśmiał się mój mąż i spojrzał na Isco.
- Ej, uważaj sobie! - mruknął Isco
na żarty. - I nie sprowokujecie mnie już! - zaśmiał się i
pocałował w policzek Lolę.
- Czyli nie muszę cię uprzedzać, że
jest tam scena łóżkowa? - wyszczerzyła się blondynka.
- Właśnie to chyba zrobiłaś -
zaśmiałam się.
- Lepiej dla mnie - wzruszyła
ramionami.
- Eeee, ta rozmowa zbacza na zły tor!
Wracamy do mieszkania - Isco przewrócił oczami i podał dłoń
Thiago. - Dzięki za przypilnowanie dzieci. - zwrócił się do nas.
- Właśnie. Wielkie dzięki -
dołączyła się Lola i pożegnała się ze mną oraz Thiago.
Później nasze dzieci pożegnały się ze sobą i Alarconowie wyszli
z naszego domu. Bliźniaki pobiegły na górę, a my z Thiago
opadliśmy na kanapę, przytulając się.
- Jak dobrze, że tak to wszystko się skończyło. - mruknęłam, przymykając powieki.
- Jak dobrze, że tak to wszystko się skończyło. - mruknęłam, przymykając powieki.
- Chyba cieszysz się bardziej od nich,
co?
- Kochanie, zawsze byłam optymistką -
szepnęłam i zaciągnęłam się jego perfumami. Byłam zmęczona i
myślałam, że zaraz tam na nim zasnę.
- No tak, tak. A pani to chyba już
śpiąca? - od razu to zauważył.
- Tak troszkę - uśmiechnęłam się.
- Położysz później dzieci? - zapytałam i podniosłam się.
- Jasne - uśmiechnął się lekko.
- To idę spać - szepnęłam i wpiłam
się w jego usta. - Buziak na dobranoc. - zaśmiałam się.
- Dobranoc - wyszeptał i wpatrywał
się jak wychodzę z salonu i kieruję się na górę.
A jednak nie ma rozwodu ;) No i super, wszystko sie ułożyło <3
OdpowiedzUsuń