niedziela, 8 czerwca 2014

Pięćdziesiąty pierwszy: I będziecie mieli dzidziusia?!

CRISTINA

  Powiedzieliśmy już moim rodzicom i mamie Thiago o mojej ciąży i tak jak przypuszczaliśmy, praktycznie skakali z radości. Dziś dzieci zostały z dziadkiem, a my pojechaliśmy do przychodni na USG. Tą, jak i moją poprzednią ciąże prowadziła miła pani ginekolog, polecona przez moją teściową.
Przez całą drogę panowała cisza. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce w poczekalni. Naprzeciw mnie siedziała kobieta pewnie w moim wieku, ale z większym już brzuszkiem. Zaczęłam się uśmiechać pod nosem, co nie umknęło uwadze mojego męża.
   - Czemu mi się przyglądasz? - zapytałam szeptem.
   - Bo pięknie wyglądasz - odpowiedział z uśmiechem.
   - Wyglądam normalnie, Thiago - pokręciłam głową.
   - Dla mnie pięknie - złapał moją dłoń.
   - Dzięki - spuściłam wzrok, ale nie zabrałam swojej dłoni.
   - Pani Cristina Malave - z pokoju lekarki wyłoniła się pielęgniarka, która wyczytała moją kolej.
   - Teraz my - uśmiechnęłam się lekko i wstałam z krzesła. To samo zrobił mój mąż. Weszliśmy do gabinetu i przywitaliśmy się z lekarzem.
   - Fajnie was znowu widzieć - uśmiechnęła się kobieta. - Usiądźcie.
   - To już sześć lat - zaśmiałam się cicho, a ona skinęła głową.
   - Pamiętam. Jak bliźniaki?
   - Bardzo dobrze - odezwał się Thiago. - Rafa jedynie wyrósł na takiego małego rozrabiakę. - zaśmiał się.
   - Jak to chłopcy w jego wieku. - skwitowała kobieta. - Z tego co pamiętam to wtedy były podobne do żony, a teraz? - uśmiechała się.
   - Teraz też. Mam nadzieje, że to będzie moją kopią - uśmiechnął się szeroko.
   - I szczerze wam tego życzę. - zaśmiała się. - No to może przejdźmy do pomieszczenia obok. - wskazała na drzwi i we trójkę wstaliśmy. Tam położyłam się na wyznaczonym miejscu, a Thiago usiadł na krześle tuż obok mnie. 
   - Czuje się jakbym tu była pierwszy raz - szepnęłam, a Thiago złapał mnie za dłoń.
   - No, bo już chwilę minęło. - powiedziała i uśmiechnęła się na nasz widok. - Cieszę się jak widzę takie małżeństwa, które nadal są razem, bo tyle się czyta o tych rozwodach u tych sławniejszych. - pokręciła głową i poprosiła mnie bym podciągnęła koszulkę do góry. 
   - Na szczęście nas to nie dotyczy - mruknął nieśmiało mój mąż.
   - No to teraz zobaczmy co tam u tej waszej pociechy - uśmiechnęła się lekarka i nałożyła na mój brzuch żel, a potem zaczęła jeździć po nim urządzeniem. Razem z Thiago spojrzałam na mały ekranik. Dziecko było jeszcze małe, ale dało się zauważyć główkę oraz nóżki i rączki.
   - Prawie zapomniałam jakie to jest cudowne uczucie - uśmiechnęłam się i wtedy poczułam jak Thiago całuje wierzch mojej dłoni.
   - Chcecie posłuchać jej lub jego serduszka? - zapytała z uśmiechem na ustach.
   - Tak - powiedzieliśmy oboje równo i spojrzeliśmy na ekran. Zaśmialiśmy się.
   - No to włączę dźwięk - mruknęła i wcisnęła jeden z guziczków. Po chwili usłyszeliśmy pukanie serduszka. Czułam jak łzy zbierają się w moich oczach. Wtedy znów poczułam jak Thiago całuje moja dłoń, a ja spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam, a on wierzchem dłoni starł pojedynczą łzę z mojego policzka.
   - Rodzice zawsze się wzruszają w tym momencie - uśmiechnęła się do nas. - Z dzieckiem jest wszystko w porządku. Rozwija się prawidłowo.
   - Bardzo się cieszymy. - odparłam i znów spojrzałam na ekran. Wcześniej na takim widziałam dwie małe istotki, teraz jedną, ale to i tak jest nadal cudowny i magiczny widok.
   - To chyba na dzisiaj wszystko. Umówimy się tylko na kolejną wizytę.
   - I będziemy już wtedy znali płeć dziecka? - zapytał Thiago.
   - Panie Alcantara, a co pan w takiej gorącej wodzie kąpany? - zaśmiała się lekarka i podała mi papierowe ręczniki, bym wytarła swój brzuch. 
   - Po prostu chciałbym wiedzieć - odpowiedział.
   - Wszystko w swoim czasie - powiedziała, puszczając do mnie oczko. Ja w tym czasie wytarłam swój brzuch i z pomocą Thiago wstałam. Przeszliśmy do poprzedniego pomieszczenia, a tam pani doktor dała nam karteczkę z datą następnej wizyty i kopię nagrania z USG.
   - Dziękujemy - uśmiechnęłam się.
   - Pokażecie dzieciom ich siostrzyczkę albo braciszka. Zawsze są takim czymś zachwyceni. - odparła.
   - Na pewno tak zrobimy - odparł Thiago i złapał moją dłoń. - Do zobaczenia - pożegnał się i oboje skierowaliśmy się w stronę parkingu.
   - Możemy jechać teraz do Loli? - zapytałam przy samochodzie i spojrzałam na nasze ciągle splecione dłonie.
   - Oczywiście. A ona nie jest na planie? - zapytał, otwierając mi drzwi.
   - Nie, dziś idzie na plan popołudniu. - odparłam i wsiadłam.
   - Ok - skinął głową i zajął miejsce kierowcy. Po chwili odpalił samochód i ruszył. Jechaliśmy praktycznie w ciszy, a ja myślałam o tej wizycie u lekarza. Oboje byliśmy tym bardzo przejęci, bo to nasze kolejne, wspólne dziecko. Każde z nas zachowywało się tam normalnie, tak jakby nic się nigdy nie wydarzyło.
   - Jesteśmy - powiedział nagle, wyrywając mnie z przemyśleń.
   - To super. Lola miała dziś spotkanie z Roque, więc jestem ciekawa - uśmiechnęłam się lekko i wysiadłam za samochodu. To samo zrobił Thiago.
   - Czyli ona tak faktycznie serio, serio o tym rozwodzie? Ja miałem nadzieję, że oni się zejdą. - mruknął Thiago i przytrzymał mi drzwi od klatki.
   - Ona już postanowiła. Będzie rozwód - mruknęłam i skierowałam się w stronę windy.
   - Współczuje im obojgu. - skinął głową i nacisnął guzik z numerkiem piętra. Drzwi się zasunęły, a on oparł się o ściankę obok mnie. - Nie chcę żeby tak się też stało z nami, Cris.   
   - Uwierz, że ja też tego nie chcę. - szepnęłam.
   - Bo głupotą by to było, jeżeli oboje mamy nadzieję, że może być tak jak dawniej. - spojrzał na mnie i wtedy drzwi się rozsunęły.
   - Wszystko się okaże później - mruknęłam i szybko wyszłam z windy. Zrobiłam kilka kroków i stanęłam przed drzwiami do mieszkania przyjaciółki. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż otworzy.
   - O, hej - uśmiechnęła się blondynka, gdy zobaczyła nas w progu. - Wejdźcie. 
   - Jak spotkanie z Roque? - postanowiłam nie owijać w bawełnę.
   - Całkiem dobrze. Ma się skontaktować z Isco - odparła i spojrzała na nas. - Chcecie coś do picia? Albo jedzenia?
   - Jakbyś mogła to wody - uśmiechnęłam się do niej i weszłam z Thiago do dużego pokoju, gdzie były dzieciaki. - Witam maluchy. - zaśmiałam się do nich. 
   - Ciocia i wujek! - zawołała Maria i podbiegła do nas.
   - Mam wodę - do salonu weszła Lola z tacą, na której stały szklanki.
   - Dzięki - szepnęłam. - A my byliśmy na USG. - uśmiechnęłam się i pogłaskałam najstarszą pociechę Loli po główce.
   - I będziecie mieli dzidziusia?! - zawołała. 
   - Tak - pokiwał głową Thiago.
   - Ale super! - ucieszyła się, a Lola się zaśmiała. 
   - Też się cieszę - odpowiedziałam do niej i usiadłam obok Loli. 
   - Maria, idź do siebie i przygotuj się do nauki. Zaraz przyjdzie twoja nauczycielka - powiedziała blondynka, a dziewczynka grzecznie zrobiła to, o co ją poprosiła jej mama. - Na razie będzie miała prywatne lekcje, a później wróci do szkoły - wyjaśniła nam.
   - Może i lepiej - odparłam i spojrzałam jak Thiago siada przy Alvaro, który bawił się klockami. 
   - Postanowiłam tutaj zamieszkać - uśmiechnęła się lekko. - Mogłabym wrócić do Nowego Jorku, ale to chyba nie jest zbyt dobry pomysł.
   - Racja. Chyba lepiej żeby dzieci wychowywały się w Hiszpanii. 
   - I miały kontakt z ojcem - przewróciła oczami i podeszła do kołyski z Franciscą. 
   - I to jest chyba najbardziej istotna sprawa w tym wszystkim. 
   - Byłoby mi łatwiej, gdybym nie musiała go widywać, ale rozumiem, że dzieci potrzebują ojca - westchnęła cicho. - Pójdę po butelkę dla Fran.
   - Pójdę z tobą - uśmiechnęłam się i wstałam. Po chwili obie byłyśmy same w kuchni.    
   - I co z Thiago? - zapytała szeptem.      
   - Jest tak jak było, Lola. Chociaż u lekarza było inaczej...
   - To znaczy? Jak?
   - Tak jakby wszystko było po staremu. Trzymał mnie za rękę i nie tylko wtedy gdy leżałam przy aparaturze. 
   - To chyba dobrze, co? - szturchnęła mnie i lekko się uśmiechnęła.
   - Nie wiem - przejechałam ręką po twarzy. - Ja nadal nie wiem co dalej z tym wszystkim. 
   - Wszystko się ułoży. Zobaczysz - przytuliła mnie.
   - A Isco przynajmniej dzwonił czy coś?
   - Od jego ostatniej wizyty? Raz, ale rozmawiał tylko z Marią - odparła szybko. 
   - Chociaż tyle - pokręciłam głową i usiadłam przy stole, gdzie leżał otwarty laptop. 
   - Ja nawet nie chce z nim rozmawiać. Gdybym usłyszała jego głos to zapewne bym się rozkleiła - mruknął i wyjęła z szafki małą butelkę.           
   - Lola, musisz być silna - szepnęłam i zaczęłam przeglądać jakiś portal, który był już otwarty. Po chwili otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam pewien wpis. - O cholera! Jaka suka! - palnęłam.
   - Co? - blondynka zmarszczyła brwi i podeszła bliżej. Przez chwilę milczała, oglądając zdjęcia. - To chyba nie jest modliszka?! - dodała po chwili.
   - Ja jej twarz poznam wszędzie po tylu latach. - warknęłam. 
   - O Boże - szepnęła i usiadła obok, chowając twarz w dłoniach. - Jak on mógł mi to zrobić?
   - Dupek, kretyn, idiota - wyliczałam i nagle do kuchni wszedł Thiago z Fran na rękach.
   - Ktoś tu chyba jest gło... - przerwał. - Kogo ty tak wyzywasz? - zdziwił się. 
   - Mojego męża - odpowiedziała Lola i wybuchła płaczem. - Doskonale wiedział z kim się zadać, aby mnie zabolało!
   - Co on znowu wymyślił? - zapytał i podszedł do nas. - Ale, że Monica? 
   - Tak, właśnie ona! - krzyknęła Lola. - Jeszcze niedawno zapewniał, że mnie kocha i nie chce żadnego rozwodu, a teraz pieprzy tą sukę!
   - A może się tylko tak spotkali? - mruknęłam i przewinęłam stronę niżej, a tam ukazało się zdjęcie jak Isco obejmuje ją w pasie i przyciąga do siebie. - A może nie... - zamknęłam klapkę laptopa. 
   - Nienawidzę go - wyszeptała i zabrała Fran od Thiago. - Cris, mogłabyś zadzwonić z mojego telefonu, że nie pojawię się na planie?
   - Pewnie - szepnęłam, a Thiago podał mi komórkę Loli, która wcześniej leżała na szafce. Zadzwoniłam i powiedziałam, że Lola źle się czuje. Tej cały Hektor trochę pomruczał, ale się zgodził i powiedział, że najwyżej będą dziś kręcić sceny bez blondynki. 
   - Może jednak powinnam rozważyć przeprowadzkę do rodziców - powiedziała i przygotowała dla Fran mleko. W tej samej chwili do drzwi zadzwonił dzwonek. - To pewnie nauczycielka.
   - My chyba będziemy się zbierać - uśmiechnęłam się lekko do niej i wstałam, całując ja w policzek. - Jakby co, to dzwoń, a przyjadę natychmiast.
   - Dzięki, Cris - szepnęła i pożegnała się z nami. Wyszliśmy z Thiago, automatycznie wpuszczając nauczycielkę Marii. Zeszliśmy na dół w ciszy i dopiero w samochodzie uderzyłam pięścią w maskę.
   - Cris, spokojnie - powiedział Thiago i odpalił samochód.
   - Jak mam być spokojna, jeżeli ten dupek wrócić do tamtej wiedźmy?
   - Ale to jest jego sprawa. Sam nie wiem co on wyprawia - westchnął i ruszył z parkingu.
   - Tylko, że znów mi działa na nerwy...
   - Ale nie możesz się tym teraz przejmować. Pomyśl o naszym dziecku - uśmiechnął się lekko.
   - Thiago, myślę - przejechałam dłonią po twarzy. - Tylko, że akurat teraz to wszystko tak się musiało złożyć, że nie da się nie denerwować. Nie wiem co by mnie tak naprawdę uspokoiło.
- Jesteś zła, że Isco zadał się akurat z Monicą czy o to, że zadał się z jakąkolwiek kobietą? - spojrzał na mnie.
   - Chyba bardziej chodzi mi o Monicę. Ona lubiła uprzykrzać mi życie, kiedy byłam z Tylerem, a teraz postanowiła znów omotać Isco. 
   - Nawet nie chce wiedzieć co czuje Lola. Myślisz, że ona sobie teraz poradzi z dziećmi? Może powinniśmy jej pomóc?
   - To na pewno - skinęłam głową. - Teraz myślę, że jeżeli wielmożny pan Isco postanowił sobie ułożyć życie na nowo, to Lola też powinna. 
   - Tak, powinna - skinął głową. - Ale wątpię, aby chciała sobie teraz kogoś szukać. Ona nadal kocha Isco.
   - Może kiedyś... Isco po prostu zrobił to za szybko. Tyle. - zmieniłam piosenkę w odtwarzaczu. 
   - Muszę z nim później pogadać.
   - I co mu powiesz? Myślisz, że znów zadziała wtedy jak z tym pozwoleniem na film, na Euro? - spojrzałam na niego. 
   - Powiem mu, że zrobił źle. Ale nie możemy zapominać, że to ona go rzuciła, a nie on ją.
   - On jej tylko w tym pomógł - przewróciłam oczami. 
   - Nie wiem czy on zdaje sobie sprawę, że stracił Lolę i dzieci na zawsze - powiedział i zaparkował pod naszym domem.
   - Bo jest głupi i zawsze myśli, że ujdzie mu na sucho. Przydałby mu się ktoś, kto by mu porządnie dokopał! - wysiadłam z samochodu.
   - Podejrzewam, że jeśli byłby w Barcelonie to ty byś mu dokopała - zaśmiał się cicho.
   - I chyba masz rację, bo kobiecie w ciąży oddać nie może. - zaśmiałam się. 
   - Na razie się tym nie przejmuj, dobrze? - zapytał i oboje weszliśmy do domu.
   - Postaram się - mruknęłam i przeszliśmy do salonu, gdzie właśnie Rafael upolował swoją zabawkową strzałą swojego dziadka, a Ros się z nich śmiała. - A co tu się dzieje? - uśmiechnęłam się do nich. 
   - Bawimy się - odpowiedzieli wesoło.
   - A ten wasz dziadek musi chyba was bardzo lubić, jeżeli zgadza się na takie zabawy. - zaśmiał się Thiago, gdy Mazinho wyjmował plastikowy kołek spod pachy. 
   - To przecież moje jedyne wnuki - puścił do nas oczko.
   - Już niedługo - oparłam i wyjęłam z torebki płytkę z USG i położyłam ją na stoliku. - A poza tym, dziecko Rafy będzie szybciej. 
   - Cieszę się, że to grono się powiększa!
   - To ty jeszcze czekaj na Thaise - Thiago pokręcił głową. 
   - Nie, nie. Ona ma jeszcze czas - powiedział poważnie, a ja zachichotałam cicho.
   - No wiesz, miałeś tylko o dwa lata więcej, gdy to sam zostałeś ojcem, a ja byłam właśnie w jej wieku - spojrzałam na niego. 
   - Nie rozmawiajmy o tym - machnął ręką i wrócił do zabawy z dziećmi.
   - Dobra, ja się chyba pójdę chwilę położyć, bo jestem troszkę zmęczona. - uśmiechnęłam się do męża, teścia i dzieci.  
   - Jasne. Jeśli będziesz czegoś potrzebować to jesteśmy tutaj - powiedział Thiago i posłał mi szeroki uśmiech.
   - Okej - skinęłam głową i skierowałam się schodami do góry.   
  
LOLA

  Przeczytałam bajkę Marii i zajrzałam jeszcze do Alvaro oraz Fran. Cała trójka słodko spała, więc mogłam na spokojnie wszystko przemyśleć. Byłam przybita jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie miałam ochoty jeść, pić, spać czy nawet oddychać. Jedną rzeczą, którą chciałam to zaszyć się w łóżku i z niego nie wychodzić, ale to było nie możliwe. Mam trójkę wspaniałych dzieci i to dla nich muszę być silna.
 Isco okazał się być skończonym dupkiem. Dobrze wiedział z kim mnie zdradzić, abym poczuła się jak śmieć. Niby to ja chciałam naszego rozwodu, ale ta zdrada mnie zabolała. Sam fakt, że wybrał modliszkę był dla mnie niewybaczalny, nie wspomnę już o zdradzie. I jeszcze śmie sie z nią pokazywać publicznie! Kompletnie nie myśli o dzieciach. Przecież jak Maria pójdzie do szkoły to będzie miała piekło. Ale skąd on może o tym widzieć, skoro liczą się tylko jego potrzeby?
Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i sięgnęłam po telefon. Potrzebowałam porozmawiać z mamą i poczuć jej obecność. Cris była przyjaciółką i wiedziałam, że mogę na nią liczyć, ale ona ma swoje małżeństwo i swoje problemy. A mnie teraz przyda się pomoc, więc jedyną kobietą, którą mogę o to prosić jest właśnie moja rodzicielka. Wystukałam jej numer i przyłożyłam sobie telefon do ucha.
   - Cześć, mamuś - powiedziałam, kiedy usłyszałam jej głos.
   - No cześć, kochanie. Co słychać?           
   - Nie zaprzeczę, że trochę słychać... Chciałam pogadać. 
   - No to słucham. Co się dzieje? - zapytała zmartwionym głosem.
   - Mamo, rozwodzę się - powiedziałam i poczułam na swoich policzkach łzy.
   - Lola, skarbie! Co ty mówisz? Jak to?!
   - Od samego początku miałaś rację. Isco nie jest odpowiednim facetem dla mnie. Przepraszam, że cię wtedy nie posłuchałam - mówiłam, cały czas płacząc.  
   - Nic nie mów. Lola, może wam się jeszcze ułoży! 
   - On znalazł sobie już nową - wyszeptałam. - Możesz sobie zobaczyć jak twój kochany zięć obściskuje inną kobietę.
   - On chyba sobie żartuje?! Co to za dziwka?! - krzyczała przez słuchawkę, aż zapewne przyszedł tam tata, bo usłyszałam jego głos w tle. 
   - To jego była dziewczyna. Mamo, tak bardzo mi źle - wyjęczałam i przytuliłam się do poduszki.
   - No niemożliwe! - mówiła mama. - Najlepiej nich oni mi się już na oczy nie pokazuje! 
   - Ale to ja chciałam rozwodu - poinformowałam ją.
   - I dobrze zrobiłaś, kochanie. Niech wie co stracił! 
   - Mamo, mogłabyś przylecieć? Nie poradzę sobie bez was - mruknęłam cicho.
   - Nie ma problemu. Zabukuję bilet na najbliższy lot. Ojciec raczej poradzi sobie na razie firmie, a potem pewnie do mnie doleci. 
   - Dziękuje. I przepraszam za kłopot - powiedziałam i wstałam z kanapy. Po cichu udałam się do sypialni.
   - To żaden kłopot. Powinnam być tam teraz z tobą i przytulić! To ja dziękuję, że dzwonisz i mi o tym mówisz. 
   - Gdybym cię posłuchała to pewnie byłabym teraz gwiazdą i niemiałabym problemów z facetami.
   - Ale byłaś przez ten cały czas z nim szczęśliwa. Kochaliście się i macie ze sobą trójkę wspaniałych dzieciaków. 
   - Ostatnio ciągle się kłóciliśmy. Nie miałam już więcej na niego sił - jęknęłam i położyłam się do łóżka. - Dzieciaków jest mi najbardziej szkoda. One go kochają.
   - Ty go też - mruknęła.
   - Ale już nie chcę - odparłam i wytarłam kolejną łzę ze swojego policzka. 
   - Ojciec jest tak wściekły, że rozszarpie go na strzępy.               
   - Przypomnij mu, że on nadal jest ojcem jego wnuków.  
   - Ale jaki z niego ojciec?! No jaki?! - prychnęła z pogardą.
   - Ale dzieciom nic nie zrobił i one też niczemu nie są winne. 
   - Jeszcze go bronisz? Lola, on teraz zapewne posuwa tą sukę!
   - Mamo, nie dołuj mnie - mruknęłam smutno.
   - Wybacz, ale teraz przez niego jestem zdenerwowana!
   - Rozumiem - powiedziałam i ziewnęłam. - Idę już spać, bo jutro wracam na plan. Czekam na ciebie. Ucałuj tatę!
   - No dobrze - mruknęła. - Jutro do ciebie zadzwonię i dam znać kiedy będę dokładnie. Dobranoc skarbie, śpij dobrze. 
   - Dobranoc - rzuciłam jeszcze i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wtuliłam się

CRISTINA

   Minęło kilka dni. Thiago aktualnie był na treningu, a dzieciaki już zaczęły chodzić do szkoły. Długo czekały na to by w końcu pójść do pierwszej klasy, cieszyły się z tego faktu. Siedziałam sama w domu i postanowiłam zaprosić Tylera. Musiałam z nim pogadać. 
W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi i wstałam mu otworzyć. 
   - Hej - powiedziałam od razu i wpuściłam go do środka. - Napijesz się czegoś? - zapytałam i od razu skierowałam się do kuchni. 
   - Nie, dzięki. Coś się stało, że chciałaś się spotkać? - zapytał na wstępie.
   - Wiesz, że twoja kochana kuzyneczka znów spotyka się z Isco? - palnęłam od razu i oparłam się o szafki. 
   - Monica? Mówisz serio? - zmarszczył brwi.
   - Trochę o tym mówią, Tyler - pokręciłam głową. - Zawsze mnie wkurzała. 
   - Ostatnio nie miałem czasu na gazety i internet - odparł, siadając na krześle. - Ostatni raz widziałem się z nią dawno temu i mówiła mi, że Isco to zamknięty rozdział. Że ją zranił i takie tam - machnął ręką.
   - No to najwyraźniej zmieniła swoje zdanie co do niego, bo nie szczędzą sobie miłych słówek czy tulenia się w miejscach publicznych. 
   - No ale co z Lolą? 
   - Ona się chce z nim rozwieść - mruknęłam i wzięłam do ręki jednego paluszka z paczki, która leżała obok mnie. 
   - Czyli co w tym złego, że znów się spotykają? Skoro Isco jest wolny, to może tulić się nawet i z Monicą - powiedział spokojnie.
   - Ale to ją jeszcze bardziej załamało, bo on już raz z nią był. Z resztą pamiętasz tamte wakacje - przewróciłam oczami.
   - Mówisz, że sama chce rozwodu, więc w czym problem? Cristina, dlaczego wy jesteście takie skomplikowane? - jęknął. - Lola sama wepchnęła go w ramiona innej kobiety.
   - My skomplikowane? Co przez to mam rozumieć? - przymrużyłam powieki. - To jemu zachciało się nagle innej i to na dodatek Monici!
   - Cris, nie rozumiem dlaczego tak się wściekasz.
   - Ja ostatnio tylko się wściekam - pokręciłam głową.
   - A to źle, prawda? - podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko.
   - Źle, bo nie powinnam, a to wszystko, bo za bardzo przejmuję się tym dupkiem. Ale taka już jestem...
   - Którym dupkiem? Isco czy Thiago?
   - W tym momencie chodzi mi o Alarcona... Ale i tak z Thiago jest jak było.
   - Cris, może ty też powinnaś pomyśleć o rozwodzie? - zapytał, spoglądając na mnie.
   - Ja? - zapytałam niepewnie i spojrzałam na Tylera. - Nie wiem, ale ja nadal czuje coś do Thiago.
   - To twój wybór.
   - I fakt jest taki, że nadal nieokreślony - przewróciłam oczami.
   - Ja nie wiem nad czym ty się jeszcze zastanawiasz - pochylił się nade mną.
   - Zastanawiam się nad swoim życiem - mruknęłam i wtedy poczułam jego miarowy oddech na swoich ustach. - Tyler, co ty robisz? - szepnęłam.
   - Muszę to zrobić - mruknął cicho i wpił się w moje usta. Stałam na samym środku kuchni i nie wiedziałam co robić. Odepchnąć go czy odwzajemnić ten pocałunek?
   - Przestań - mruknęłam i odepchnęłam go lekko od siebie.
   - Przecież wiem, że tego chcesz.
   - Nie Tyler, nie chcę. - spuściłam głowę. - Mam męża i chcę być z nim fair, niezależnie od tego jak jest.
   - To po co mnie tutaj ściągnęłaś? Aby porozmawiać o mojej kuzynce i Isco?
   - Chyba nie myślałeś, że zaproszę cię do swojego łóżka?! - krzyknęłam i wtedy usłyszeliśmy ciche odchrząknięcie. W progu kuchni stał Rafael, oparty o framugę.
   - Widowisko ciekawe, ale chyba powinienem się już ujawnić.
   - Rafa, co tutaj robisz? - zapytałam lekko zdenerwowana.
   - Od wczoraj trenuję na siłowni i dziś skończyłem wcześniej, więc stwierdziłem, że wpadnę. - mówił, patrząc się ciągle na Carrere.
   - To może ja już pójdę - powiedział i skierował się w stronę wyjścia. - Mam nadzieje, że Isco będzie szczęśliwy z Monicą - dodał, odwracając się w moją stronę.
   - Faktycznie już idź - mruknęłam, a on wyminął się w przejściu z moim szwagrem, który nie spuszczał z niego wzroku.
   - I co mam teraz powiedzieć Thiago? - zapytał mnie, kiedy Tyler opuścił mój dom.
   - Nie wiem - odparłam i spojrzałam w okno, przygryzając dolną wargę. - Byłeś tu i widziałeś. - dodałam, a ten podszedł i oparł się obok mnie.
   - I widziałem, że tego nie chcesz, bo kochasz mojego brata. To się ceni biorąc pod uwagę, że ten dupek cię zdradził. Miałaś okazje, ale nie zrobiłaś tego - uśmiechnął się lekko.
   - Masz rację, bardzo go kocham - szepnęłam i przymrużyłam powieki. - Nie wiem dlaczego Tyler to zrobił...
   - Najwidoczniej źle odczytał twoje zamiary - objął mnie ramieniem. - Ale nie martw się. To pozostanie między nami.
   - Dzięki Rafa - uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego ramię. - Jesteś najlepszym szwagrem - zaśmiałam się.
   - Się wie - puścił do mnie oczko.
   - A co u Katiny? Jak się czuje? - spojrzałam na niego.
   - Wszystko w porządku - pokiwał głową. - Niedługo poród.
   - Niedługo? Chłopie, jeszcze praktycznie trzy miesiące. - zaśmiałam się.
   - Ale ja się do tego przygotowuje psychicznie i fizycznie!
   - I ćwiczysz na lalkach? - wyszczerzyłam się. - Czy może jednak próbujesz pozycję do rodzenia?
   - Nie nabijaj się, dobra? - szturchnął mnie łokciem.
   - Zawsze możesz poprosić o radę swojego brata. Jemu całkiem nieźle wychodziło zmienianie pieluszek - uśmiechałam się do niego.
   - Mówisz o Bruno? - pokazał mi język.
   - No wiesz, on kiedyś też się pewnie nauczy - wzruszyłam ramionami.
   - Oby nie za szybko - pokiwał głową.
   - I też mu tego życzę - zaśmiałam się.
   - Będę już zmykać. - uśmiechnął się i zrobił krok w kierunku wyjścia. - I weź go tu już nie zapraszaj, bo go nie lubię! - dorzucił.
   - Jak sobie życzysz - puściłam do niego oczko i odprowadziłam go do drzwi.
   - Trzymaj się, Cris - zawołał i wyszedł, a ja powędrowałam do ogrodu i znów zasiadłam na leżaku z laptopem. Dobrze, że mogłam zabierać swoją pracę do domu. Dzisiejsze zachowanie Tylera mnie zaskoczyło, bo nie myślałam, że coś takiego zrobi. Dobrze, że był tam Rafinha i wszystko widział, a potem podniósł mnie na duchu.         

1 komentarz: