niedziela, 8 czerwca 2014

Czterdziesty siódmy: Najlepszą porwał niejaki Alarcon.

THIAGO

  Gdy otworzyłem oczy, Cristiny już obok nie było. Spojrzałem na zegarek. Było dosyć wcześnie. Przejechałem otwartą dłonią po twarzy i zwlokłem się z łóżka, ruszając w kierunku naszej łazienki. Drzwi były uchylone, więc je po prostu pchnąłem. I tu od razu powitało mnie zaskoczenie, bo na ziemi, oparta o wannę siedział Cris i tępo wpatrywała się w ścianę, a widać też było, że ściskała coś kurczowo w dłoni.
   - Cristina? - usiadłem obok niej. - Stało się coś? Źle się czujesz?
   - Jestem w ciąży. - szepnęła i rozluźniła dłoń. w której miała pozytywny test.  
   - To wspaniale! - odparłem i objąłem ją ramieniem. Zabrałem do ręki test i lekko się uśmiechnąłem.
   - Nie wiedziałam jak zareagujesz. - uśmiechnęła się lekko i oparła głowę na moim ramieniu.
   - Przecież to było wiadome, że się ucieszę, Cris!
   - Tylko, że ja już wcześniej to podejrzewałam i się bałam jak to będzie.
   - Będzie dobrze - wyszeptałem jej do ucha. - Teraz tylko musisz o siebie dbać.
   - Przy tobie to chyba nie mam innego wyjścia. - zachichotała i mocno mnie przytuliła. - Dzieciaki się ucieszą z tej wiadomości.
   - A nasi rodzice? - zaśmiałem się cicho i zabrałem ją na ręce. Opuściliśmy łazienkę i udaliśmy się w stronę sypialni. Położyłem ją na łóżku i po chwili wylądowałem obok niej.  
   - Zwariują. Pamiętasz z resztą jak moi rodzice domagali się kolejnego wnuka. Wtedy to nie była idealna sytuacja, a teraz? - spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
   - Teraz jest idealna - cmoknąłem ją w nos.
   - Tylko tyle? - mruknęła i wgramoliła się na mnie, kładąc się na moim torsie i brzuchu. - Stęskniłam się za tobą. - szepnęła mi wprost do ucha.
   - Ja za tobą też, ale nie wiedziałem czy chcesz czegoś więcej - odparłem i wsunąłem dłonie pod jej koszulkę.
   - Teraz wiesz. - wyszczerzyła się. - Zawsze działasz na mnie tak samo, a teraz wiem, że nie żałuję tej nocy z rocznicy. - wsunęła palce w moje włosy.
   - Bo to była szczególna noc - wyszczerzyłem się i pozbyłem się owej koszulki.
   - Z niespodzianką. - zaśmiała się i złączyła nasze usta w pocałunku.
   - Lubie takie niespodzianki - puściłem do niej oczko.
   - Że znów zostaniesz tatusiem? - przygryzła dolną wargę.
   - Yhym! Taki malutki Thiago - zaśmiałem się.
   - I rozumiem, że chcesz mieć drugiego syna? - uśmiechnęła się.
   - Czemu nie? - zacząłem bawić się jej włosami.
   - Typowy facet - pokręciła głową.
   - Przesadzasz - uśmiechnąłem się. - Taką kolejną kopią mojej ukochanej żony też bym przecież nie pogardził.
   - To może kolejne bliźniaki?
   - Myślisz, że znowu by mi się udało tak trafić? - przejechałem opuszkami po linii jej kręgosłupa.
   - Wszystko jest możliwe - wyszeptała.
   - Już widzę minę mojej mamy na wieść o kolejnej dwójce wnuków. - zaśmiałem się i potarłem swoim nosem o jej.
   - Może jednak zostańmy przy tym jednym - zaśmiała się cicho.
   - Chyba też jestem tego zdania - kiwnąłem głową. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej. - pogłaskałem skrawek jej odkrytego brzucha.
   - Ja też się z tego cieszę. Jestem taka szczęśliwa - uśmiechnęła się szeroko.
   - Wiesz, że myślałem o dziecku? - uśmiechnąłem się. - Tylko potem okoliczności raczej nie były ku temu sprzyjające, a z resztą... Nieważne. - pokręciłem głową.
  - Nie mówmy o tym - uśmiechnęła się lekko i najpierw pocałowała mnie w policzek, a później złożyła delikatny pocałunek na moich ustach. I nagle cały czar prysnął, bo usłyszeliśmy płacz Rosario z pokoju obok.
   - Pójdę sprawdzić - powiedziała i szybko nałożyła na siebie koszulkę. Wyszła z pokoju i ja też wstałem. Po woli ruszyłem za nią. Wszedłem do ich sypialni, a tam na środku dywanu leżał gumowy, zabawkowy wąż, Rosario płakała przytulona do Cristiny, a na łóżku obok siedział zadowolony z siebie Rafael.                   
   - A co tu się stało? - zapytałem.
   - Rafa mnie przestraszył swoja zabawką. - zapłakała dziewczynka.
   - Położył jej tego węża koło głowy, a gdy się obudziła... - zaczęła Cris, a zaraz Ros zapłakała jeszcze głośniej. - Właśnie. - wskazała na nią.
   - Rafa - spojrzałem na niego i pogroziłem mu palcem. - Tak nie wolno.
   - Ale było zabawnie. - zaśmiał się pod nosem, a Cris spojrzała na niego karcąco.
   - Skąd ty bierzesz takie pomysły, co? - usiadłem obok niego.
   - Same mi do głowy wpadają - wyszczerzył się.
   - Jakbym słyszał Rafinhe, gdy zamknął Thaise w szafie. - pokręciłem głową. - I nawet tego nie próbuj! - spojrzałam od razu na syna.
   - No dobrze - pokręcił główką.
   - Masz obiecać. - powiedziała Cristina. - Przecież to niefajne, że twoja siostra płacze.
   - Wiem i przepraszam - mruknął, podchodząc do nich.
   - Nie lubię węży! - oburzyła się Ros. - Wolę lalki i bobasy!
   - Nawet Maria nie lubi lalek i bobasów - oburzył się.
   - A właśnie, że lubi! Mówiła mi, bo się ze mną nimi bawi! - Ros założyła ręce na piersi.
   - Nie kłóćcie się o takie rzeczy, dobrze? - spojrzałem na nich. - Macie się wspólnie bawić.   
   - Ale Raf mnie denerwuje! Dlaczego on jest moim bratem?! - Ros spojrzała na nas błagalnie, a ja zaśmiałem się pod nosem.
   - Za kilka miesięcy może będziesz miała kolejnego - Cris dała jej pstryczka w nos.
   - Naprawdę?! - wykrzyczała z szerokim uśmiechem na twarzy.
   - Tak, naprawdę. - uśmiechnąłem się do niej, a ona wtedy mocno przytuliła Cris i przybiegła do mnie, a Raf usiadł obok swojej mamy.
   - Ale fajnie! Będziemy mieli dzidziusia w domu! - krzyknęła Rosario.
   - To dobrze, że się cieszycie. - uśmiechnęła się Cris. - Idziemy na śniadanie? - zaproponowała, a dzieci od razu skinęły główkami i pognały do kuchni. Wstałem i podałem rękę żonie, pomagając jej wstać. - Poczekaj kilka miesięcy a bez tego się nie podniosę. - wyszczerzyła się, a ja objąłem ją ramieniem i pocałowałem w głowę.

LOLA

  Zostawiłam dwie najmłodsze pociechy pod opieką opiekunki w mieszkaniu i razem z Marią ruszyłam na plan. Mieliśmy dziś kręcić tylko kilka wspólnych ujęć i wolne. Cieszyłam się, bo nie byłam w najlepszym nastroju. Wczorajsza kłótnia z Isco jeszcze bardziej mnie zdołowała.
W trakcie przerwy dosiadłam się z kubkiem kawy do stolika, przy którym siedział Mario. Kątem oka zauważyłam, że Maria jest rozbawiana przez Roberta oraz Paco.
   - Co taka smutna jesteś? - usłyszałam głos Casasa.             
   - Nie, wydacie ci się. - uśmiechnęłam się lekko.
   - Lola, no przecież widzę. - przysunął się bliżej.  
   - Mam małe problemy, ale to mało ważne - machnęłam dłonią i upiłam trochę kawy.
   - Problemy? Lola, co się dzieje? 
   - Isco - powiedziałam, jakby to wszystko wyjaśniało.
   - Mężulek daje w kość?
   - I to nie pierwszy raz - przewróciłam oczami. - Jest zazdrosny i ogólnie nie pasuje mu to, że tu pracuje z Marią.     
   - Ożenił się z młodą aktorką to chyba wiedział, że będziesz grać, prawda? Zazdrosny? Niby o kogo? - zaśmiał się pod nosem. - No chyba, że nadal myśli, że będę chciał mu cię sprzątnąć sprzed nosa. - puścił do mnie oczko.
   - Najpierw chodziło o ciebie, a teraz o Paco - zaśmiałam się cicho. - On nie rozumie, że nikt nie jest w stanie sprzątnąć mu mnie sprzed nosa.  
   - Ee, szkoda, że nie jest jeszcze zazdrosny o Hektora, Roberta albo Camilo, portiera sprzed planu. - zaśmiał się. - Albo o swoich kolegów z drużyny. Ten twój Isco jest wprost przezabawny. 
   - O Roberta też jest, bo widział nasze promo. Wszystko w sumie od tego się zaczęło - poinformowałam go. - Isco jest jaki jest, ale go kocham.
   - Facet ma ogromne szczęście i po prostu tego nie docenia. 
   - Jakie szczęście? - uśmiechnęłam się lekko.
   - Ciebie - spojrzał na mnie. - Lola, mogę o coś zapytać?
   - Jasne. O co chodzi? - teraz i ja spojrzałam na niego.
   - Te kilka lat temu...- zaczął niepewnie. - Patrząc na to co teraz przechodzisz przez Isco, nie żałujesz, że wtedy nie spróbowałaś mi dać szansy? 
   - Byłam mężatką, Mario. Nadal jestem.
   - Lola, to nie jest odpowiedź na pytanie, które ci zadałem. - pokręcił głową. 
   - Mam trójkę wspaniałych rzeczy, więc nie żałuje.. Ale jeśliby ich nie było, to na pewno bym tego żałowała. Isco nie jest już tym samym facetem - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.
   - Bo jest głupi - mruknął. - Powinien ci ufać, a co to za związek bez tego? 
   - Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Potrzebuje trochę czasu, aby pomyśleć co dalej z moim małżeństwem.
   - Wiesz, że gdybyś chciała pogadać albo potrzebowałabyś pomocy, to daj znać. - uśmiechnął się. 
   - A znasz jakiegoś dobrego prawnika? - zapytałam.
   - Nie wiem, musiałbym pomyśleć. W domy na pewno mam jakieś wizytówki albo numery. 
   - Jakby co to daj mi znać, bo będzie mi potrzebny.
   - Prawnik? Po co ci prawnik? To zazwyczaj mi się z rozwodami kojarzy. 
   - I do tego będzie mi potrzebny. Ja mam dość kłótni, dzieci na pewno też - westchnęłam.
   - Jeżeli jesteś zdecydowana na taki krok, to czemu nie? 
   - To będzie trudne, ale myślę też o dzieciach. One nie zasługują na ciągłe krzyki i sprzeczki.
   - I masz rację. Żadne dziecko nie powinno się wychowywać w takiej atmosferze... Dobra, nasze filmowe to wyjątek. - wyszczerzył się.  
   - Wiesz, jestem zdziwiona, że Maria tak szybko odnalazła się na planie - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Odziedziczyła to po mamusi. - dodał i spojrzał w jej stronę. 
   - Cieszy mnie to - pokiwałam głową i przywołałam ją ruchem dłoni. Szybko do nas podbiegła. - Nie jesteś głodna? - zapytałam ją i posadziłam sobie na kolanach.
   - Nie, nie jestem. - pokręciłam główką. - Wujkowie opowiadali mi śmieszne historie. - zaśmiała się. 
   - No to super - pocałowałam ją w główkę. - Jedynie zjemy obiad w domu.
   - Dobrze, a kiedy wracamy? - zapytała. 
   - Niedługo. A co, chcesz się pobawić z Alvaro? - zaśmiałam się.
   - Tak! - pisnęła. - A kiedy wrócą Ros i Rafa? 
   - Za kilka dni. Wtedy załatwię ci kilka dni wolnego - posłałam jej szeroki uśmiech.
   - A będę mogła nocować u cioci i bawić się całą noc z nimi? - wyszczerzyła się. 
   - Jeszcze to omówimy w domu - puściłam do niej oczko. 
   - Dobrze, a mogę wrócić do wujków? - zapytała, a ja się zgodziłam. Pobiegła z powrotem do Roberta i Paco.
   - A właśnie, co tam u tej twojej przyjaciółki, Cristiny, prawda?             
   - Jest mężatką i ma bliźniaki - odpowiedziałam mu.
   - No ładnie. - skinął głową. - Ci nasi piłkarze musieli powyrywać wszystkie najpiękniejsze kobiety w kraju. - zaśmiał się. 
   - Nie mów tak. Na pewno jeszcze nie jedna piękna kobieta stanie na twojej drodze!
   - Jeszcze się pewnie taka nie urodziła, a nawet jeżeli to nie chcę uchodzić za pedofila. 
   - Nie przesadzaj - zaśmiałam się cicho. - Dziwię się, że nikogo nie masz.                    
   - Najlepszą porwał niejaki Alarcon. - puścił do mnie oczko i wstał, kończąc swoją kawę. - Chyba musimy wracać na plan. - wskazał na zegar. 
   - Tak. Chyba tak - odłożyłam swój kubek i ruszyłam za nim.      

CRISTINA

 Wyszłam z pokoju dzieciaków, po bardzo długich męczarniach. Po pierwsze, dziś miały jakiś napad energii, a po drugie Rosario nie mogła zasnąć, bo bała się, że jej mądry braciszek znów jej coś wywinie, bo już ją straszył przy kolacji. Leżałam z nią dopóki sama nie zasnęła, a wcześniej zapewniałam ją, że Raf już takiej głupoty nie wywinie. Wyszłam do dużego pokoju, gdzie Thiago siedział na kanapie i oglądał coś w telewizji. Rzuciłam się obok niego i wtuliłam w tors. 
   - Jestem padnięta. - mruknęłam. - Rafael zasnął od razu, a ta się bała. 
   - Nasze dzieci to diabełki - wyszczerzył się i objął mnie ramieniem.
   - Yhmmm, w szczególności nasz syn. - uśmiechnęłam się pod nosem. 
   - To akurat ma po wujku - zaśmiał się.
   - Pewnie, zwal wszystko na biednego Rafinhe, ale i tak módlmy się, żeby jego dziecko odziedziczyło większość po Katinie. 
   - Zgadzam się. Mój brat to wariat i lepiej, aby dziecko nie odziedziczyło po nim genów.
   - Zawsze może wdać się w wujka. - wyszczerzyłam się do niego. 
   - I to byłoby najlepsze rozwiązanie - zarechotał cicho.
   - Ale jeżeli nie, to nasz Raf będzie miał rywala. - pocałowałam go w policzek. 
   - Jednak będzie pomiędzy nimi duża różnica wieku. 
   - Za jakieś piętnaście lub dwadzieścia lat nie będzie jej widać, zobaczysz. 
   - Tak myślisz? Rafa już będzie dawno po ślubie z Marią - rozmarzył się.
   - Rozumiem, że ślub Rafy masz już obmyślany, ale Rosario będziesz i tak pilnował?
   - Oczywiście! Niech tylko ją ktoś skrzywdzi! - oburzył się.
   - Pamiętam jak mój tata tak do mamy powtarzał jak zaczęłam chodzić na randki! Potem się uspokoił gdy byłam z Tylerem.
   - Bo Tyler był spoko, ale potem na Ibizie pojawił się taki jeden i namącił ci w głowie. - wyszczerzył się i dostałam lekkiego pstryczka w nos.
   - Masz całkowitą rację. - zaśmiałam się. - Wiesz co, marzę o gorącej kąpieli i łóżeczku. - uśmiechnęłam się do niego i wstałam. Ruszyłam do łazienki i odkręciłam kurek przy wannie. Stanęłam na środku i zdjęłam koszulkę, gdy nagle poczułam na swojej talii dłonie, a na szyi jego oddech. - A co pan tu robi, co? - zaśmiałam się.
   - Ja też marzę o gorącej kąpieli - odarł, odgarniając włosy z mojej szyi.
   - Chyba wiem jak można na to zaradzić. - zachichotałam i wtedy poczułam jego wargi na swoim karku.
  - Nie masz nic przeciwko wspólnej kąpieli? - wyszeptał mi do ucha i delikatnie zsunął ramiączka od mojego stanika.
   - Hmm, jeżeli obiecasz być grzeczny, to czemu nie? - mruknęłam cicho.
   - Wolałabym być grzeszny, ale niech będzie - zaśmiał się cicho i ściągnął swoją koszulkę.
   - Kto wie, może zmienię zdanie? - odwróciłam się do niego przodem i przejechałam opuszkami palców po jego torsie.
   - Liczę na to - wyszeptał i wpił się w moje usta. Jego jedna dłoń powędrowała na mój pośladek, a drugą wplótł w moje długie włosy.
   - I jakoś mnie to nie dziwi. - pokręciłam głową i zsunęłam dłonie do paska jego spodni.
   - Lepiej wejdźmy już do tej wanny - wyszczerzył się i szybko pozbyliśmy się naszych ciuchów. Woda była gorąca i pachnąca od olejku, który wlałam wcześniej. Oparłam się cała o swojego męża i odchyliłam głowę, a on mnie objął i położył ręce na brzuchu.
   - Już niedługo będzie taki duży - mruknął mi do ucha i zaczął robić palcami kółeczka.
   - Będę gruba i nie będę mogła się ruszać. - zaśmiałam się. 
   - Będziesz pięknie wyglądać.
   - A teraz? - wyszczerzyłam się.
   - Teraz jesteś cudowna. - pocałował mnie w czubek nosa. 
   - Kocham cię - wyszeptałam i przymknęłam oczy. Usta Thiago zaczęły wędrować po mojej szyi.
   - Myślisz, że wanna to odpowiednie miejsce na takie pieszczoty? - zaśmiałam się cicho. 
   - A dlaczego by nie?
   - Miałeś być grzeczny. - szepnęłam ze śmiechem, gdy przejechał dłonią po moim udzie. 
   - Przecież jestem - odpowiedział ze śmiechem.
   - No nie wiem - pokręciłam głową i sama wpiłam się w jego usta. 
   - Ale ja wiem - pokazał mi język i przeniósł swoje dłonie na moje nagie piersi. Delikatnie bawił się moimi sutkami.
   - Grabisz sobie - zaśmiałam się i odwróciłam do niego przodem, oplatając rękami jego szyję. 
   - Nie podoba ci się? - zapytał, cwaniacko się uśmiechając.
   - A czy kiedyś mi się nie podobało? - wyszeptałam wprost do jego ucha. 
   - No to dlaczego narzekasz? - zapytał ze śmiechem.
   - Bo się stęskniłam, a poza tym jestem kobietą, więc lubię trochę ponarzekać. - wyszczerzyłam się. 
   - Wiem coś o tym - wyszeptał i schylił się, by móc całować moją szyję. Cicho mruknęłam i ją odchyliłam, a on oplótł mnie i przysunął do siebie. Otarłam delikatnie swoim nosem o jego i pocałowałam go namiętnie, wsuwając swój język do jego ust. Zaczęłam się uśmiechać, gdy jego dłoń powędrowała na mój pośladek. 
   - Podoba się pani? - zapytał, a ja skinęłam głową.
   - Myślę, że możesz sprawić, żeby podobało się jeszcze bardziej. - mruknęłam cicho. 
   - Czyli pozwalasz mi być niegrzecznym? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo poczułam go we mnie.
   - Tak - jęknęłam mu do ucha i przymknęłam powieki. Był delikatny jakbym przynajmniej już była w dziewiątym miesiącu ciąży, ale chyba dzisiaj tego mi było trzeba. Był blisko i to mi wystarczało. Po jakimś czasie, o dziwo, wykąpani, wyszliśmy z wanny, a Thiago sięgnął po duży ręcznik i znów przysunął mnie to siebie, okręcając nim naszą dwójkę. Wziął drugi i zaczął wycierać nim moje włosy. 
   - Wykończyłeś mnie. - zaśmiałam się i złapałam jego dłoń, ciągnąc go w stronę sypialni.  
   - Chyba nie było tak źle, co? - zapytał ze śmiechem.
   - Żartujesz? Było cudownie. - zaśmiałam się i podeszłam do szafki, by wyjąc z niej czystą piżamę. 
   - No to się cieszę - uśmiechnął się lekko.
   - Chodź - złapałam go za rękę i położyliśmy się do łóżka. Pocałowałam go w policzek i wtuliłam się w niego. - Dobranoc kochanie.
   - Dobranoc kochanie. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy.        

ISCO

 Siedziałem na plaży na ręczniku i obserwowałem wszystkich dookoła. Alvaro z Lisą wygrzewali się na kocach, Viola z Marcem bawili się w wodzie, a Thiago i Cris przytulali się obok mnie pod parasolką. Nie było bliźniaków, więc korzystali z czasu wolnego. Wszyscy byli tak słodcy, że chciało mi się wymiotować.                 
   - Isco, co tak przymulasz? - usłyszałem po chwili głos Vazqueza. 
   - Nie jestem w humorze - odparłem cicho.
   - To chodźmy może wieczorem gdzieś do jakiegoś klubu, co? Najwyżej opiekunka zostanie dłużej z Danielem. - nagle obok pojawił się Bartra. 
   - I co ja tam będę sam robił? Każdy z was ma swoją drugą połówkę przy sobie - warknąłem.
   - Albo idźcie sami. Ty, Alvaro, Marc, Thiago i Rafael. - zaproponowała Lisa. 
   - Wolę zostać w hotelu.
   - Żeby jeszcze bardziej się przytłaczać? - zapytała Cristina. 
   - A to chyba nie twoja sprawa, co? Pewnie cię to cieszy, że się tak męczę - warknąłem w jej stronę.
   - Boże, Isco? Teraz ty zaczynasz? - spojrzała na mnie z wyrzutem. 
   - To ty wczoraj zaczęłaś.
   - Przestańcie, co? - wtrącił się Marc.
   - Nie jesteśmy tu żeby się kłócić - dodała Viola. 
   - Ja jakoś tutaj się ciągle kłócę. Chyba znienawidzę tą wyspę - westchnąłem i podrapałem się po torsie.
   - Nie mów tak. Pamiętaj, że to tu poznałeś Lolę. - odezwał się Alvaro. 
   - I tu ją straciłem - wyszeptałem i schowałem twarz w dłoniach. 
   - Jeszcze się zejdziecie - powiedział Alcantara. 
   - Przed czy po rozwodzie? - prychnąłem.
   - W trakcie - mruknął ironicznie Marc. 
   - Dzięki za radę - syknąłem w jego stronę i wstałem z piasku. Musiałem rozprostować kości. - Lola dała mi ultimatum i to wcale nie jest fajne.
   - Jeżeli nie chcesz jej stracić to musisz coś zrobić, nie? - Thiago na mnie spojrzał. 
   - Ale.. Ja nie potrafię się zmienić!
   - Wystarczy jeżeli czasem przemilczysz pewne sprawy, szczególnie wtedy gdy zaczynasz być zazdrosny. - odezwała się Cristina. 
   - Bo to jest takie łatwe. Ja i tak nie dam jej rozwodu - powiedziałem pewnie.
   - Jeżeli nie chcesz dać jej rozwodu to chociaż daj jej powody, by o niego nie wnosiła. - powiedziała Lisa. 
   - Kocham ją tak bardzo.. Nie potrafię bez niej żyć, ale nie zmuszę jej do bycia ze mną - spojrzałem na nich.
   - Więc zrób coś, Isco! Samym siedzeniem, lamentowaniem i użalaniem się nad sobą nic nie zdziałasz - Cris przewróciła oczami. 
   - Lepiej, abym jej się teraz na oczy nie pokazywał - skrzywiłem się.
   - Niby tak, ale powinna widzieć, że przynajmniej chcesz coś zrobić w kierunku poprawy samego siebie. - wtrąciła się Lisa. 
   - Porozmawiam z nią, ale jak wrócę z Azji.
   - Rób jak chcesz - Marc pokręcił głową. - Ale błagam, sprecyzujcie się jakoś bo to jest męczące. 
   - Jak chcecie to mogę wrócić do domu i nie będziecie musieli się ze mną męczyć - warknąłem.
   - Głupi jesteś i tyle! - mruknął Alvaro. - Nie ma sprzeciwów, wszyscy idziemy dziś do klubu! - dodał.
   - Bliźniaki jak wrócą a Rafą i Katiną to podrzuci się naszej opiekunce, więc nie ma problemu już. - powiedziała Viola. 
   - No dobra, możemy iść - zgodziłem się. I tak nie miałem wyjścia, bo znając ich to pewnie by mnie tam zaciągnęli.

1 komentarz:

  1. A jednak Cris jest w ciąży! <3
    No i ta wanna *...*
    Isco coraz bardziej działa mi na nerwy, a Loli mi szkoda..

    OdpowiedzUsuń