THIAGO
Gdy otworzyłem oczy, Cristiny już
obok nie było. Spojrzałem na zegarek. Było dosyć wcześnie.
Przejechałem otwartą dłonią po twarzy i zwlokłem się z łóżka,
ruszając w kierunku naszej łazienki. Drzwi były uchylone, więc je
po prostu pchnąłem. I tu od razu powitało mnie zaskoczenie, bo na
ziemi, oparta o wannę siedział Cris i tępo wpatrywała się w
ścianę, a widać też było, że ściskała coś kurczowo w dłoni.
- Cristina? - usiadłem obok niej. -
Stało się coś? Źle się czujesz?
- Jestem w ciąży. - szepnęła i
rozluźniła dłoń. w której miała pozytywny test.
- To wspaniale! - odparłem i objąłem
ją ramieniem. Zabrałem do ręki test i lekko się uśmiechnąłem.
- Nie wiedziałam jak zareagujesz. -
uśmiechnęła się lekko i oparła głowę na moim ramieniu.
- Przecież to było wiadome, że się
ucieszę, Cris!
- Tylko, że ja już wcześniej to
podejrzewałam i się bałam jak to będzie.
- Będzie dobrze - wyszeptałem jej do
ucha. - Teraz tylko musisz o siebie dbać.
- Przy tobie to chyba nie mam innego
wyjścia. - zachichotała i mocno mnie przytuliła. - Dzieciaki się
ucieszą z tej wiadomości.
- A nasi rodzice? - zaśmiałem się
cicho i zabrałem ją na ręce. Opuściliśmy łazienkę i udaliśmy
się w stronę sypialni. Położyłem ją na łóżku i po chwili
wylądowałem obok niej.
- Zwariują. Pamiętasz z resztą jak
moi rodzice domagali się kolejnego wnuka. Wtedy to nie była idealna
sytuacja, a teraz? - spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
- Teraz jest idealna - cmoknąłem ją
w nos.
- Tylko tyle? - mruknęła i wgramoliła
się na mnie, kładąc się na moim torsie i brzuchu. - Stęskniłam
się za tobą. - szepnęła mi wprost do ucha.
- Ja za tobą też, ale nie wiedziałem
czy chcesz czegoś więcej - odparłem i wsunąłem dłonie pod jej
koszulkę.
- Teraz wiesz. - wyszczerzyła się. -
Zawsze działasz na mnie tak samo, a teraz wiem, że nie żałuję
tej nocy z rocznicy. - wsunęła palce w moje włosy.
- Bo to była szczególna noc -
wyszczerzyłem się i pozbyłem się owej koszulki.
- Z niespodzianką. - zaśmiała się i
złączyła nasze usta w pocałunku.
- Lubie takie niespodzianki - puściłem
do niej oczko.
- Że znów zostaniesz tatusiem? -
przygryzła dolną wargę.
- Yhym! Taki malutki Thiago - zaśmiałem
się.
- I rozumiem, że chcesz mieć drugiego
syna? - uśmiechnęła się.
- Czemu nie? - zacząłem bawić się
jej włosami.
- Typowy facet - pokręciła głową.
- Przesadzasz - uśmiechnąłem się. -
Taką kolejną kopią mojej ukochanej żony też bym przecież nie
pogardził.
- To może kolejne bliźniaki?
- Myślisz, że znowu by mi się udało
tak trafić? - przejechałem opuszkami po linii jej kręgosłupa.
- Wszystko jest możliwe - wyszeptała.
- Już widzę minę mojej mamy na wieść
o kolejnej dwójce wnuków. - zaśmiałem się i potarłem swoim
nosem o jej.
- Może jednak zostańmy przy tym
jednym - zaśmiała się cicho.
- Chyba też jestem tego zdania -
kiwnąłem głową. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już
wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej. - pogłaskałem skrawek jej
odkrytego brzucha.
- Ja też się z tego cieszę. Jestem
taka szczęśliwa - uśmiechnęła się szeroko.
- Wiesz, że myślałem o dziecku? -
uśmiechnąłem się. - Tylko potem okoliczności raczej nie były ku
temu sprzyjające, a z resztą... Nieważne. - pokręciłem głową.
- Nie mówmy o tym - uśmiechnęła się
lekko i najpierw pocałowała mnie w policzek, a później złożyła
delikatny pocałunek na moich ustach. I nagle cały czar prysnął,
bo usłyszeliśmy płacz Rosario z pokoju obok.
- Pójdę sprawdzić - powiedziała i
szybko nałożyła na siebie koszulkę. Wyszła z pokoju i ja też
wstałem. Po woli ruszyłem za nią. Wszedłem do ich sypialni, a tam
na środku dywanu leżał gumowy, zabawkowy wąż, Rosario płakała
przytulona do Cristiny, a na łóżku obok siedział zadowolony z
siebie Rafael.
- A co tu się stało? - zapytałem.
- Rafa mnie przestraszył swoja
zabawką. - zapłakała dziewczynka.
- Położył jej tego węża koło
głowy, a gdy się obudziła... - zaczęła Cris, a zaraz Ros
zapłakała jeszcze głośniej. - Właśnie. - wskazała na nią.
- Rafa - spojrzałem na niego i
pogroziłem mu palcem. - Tak nie wolno.
- Ale było zabawnie. - zaśmiał się
pod nosem, a Cris spojrzała na niego karcąco.
- Skąd ty bierzesz takie pomysły, co?
- usiadłem obok niego.
- Same mi do głowy wpadają -
wyszczerzył się.
- Jakbym słyszał Rafinhe, gdy zamknął
Thaise w szafie. - pokręciłem głową. - I nawet tego nie próbuj!
- spojrzałam od razu na syna.
- No dobrze - pokręcił główką.
- Masz obiecać. - powiedziała
Cristina. - Przecież to niefajne, że twoja siostra płacze.
- Wiem i przepraszam - mruknął,
podchodząc do nich.
- Nie lubię węży! - oburzyła się
Ros. - Wolę lalki i bobasy!
- Nawet Maria nie lubi lalek i bobasów
- oburzył się.
- A właśnie, że lubi! Mówiła mi,
bo się ze mną nimi bawi! - Ros założyła ręce na piersi.
- Nie kłóćcie się o takie rzeczy,
dobrze? - spojrzałem na nich. - Macie się wspólnie bawić.
- Ale Raf mnie denerwuje! Dlaczego on
jest moim bratem?! - Ros spojrzała na nas błagalnie, a ja zaśmiałem
się pod nosem.
- Za kilka miesięcy może będziesz
miała kolejnego - Cris dała jej pstryczka w nos.
- Naprawdę?! - wykrzyczała z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Tak, naprawdę. - uśmiechnąłem się
do niej, a ona wtedy mocno przytuliła Cris i przybiegła do mnie, a
Raf usiadł obok swojej mamy.
- Ale fajnie! Będziemy mieli
dzidziusia w domu! - krzyknęła Rosario.
- To dobrze, że się cieszycie. -
uśmiechnęła się Cris. - Idziemy na śniadanie? - zaproponowała,
a dzieci od razu skinęły główkami i pognały do kuchni. Wstałem
i podałem rękę żonie, pomagając jej wstać. - Poczekaj kilka
miesięcy a bez tego się nie podniosę. - wyszczerzyła się, a ja
objąłem ją ramieniem i pocałowałem w głowę.
LOLA
Zostawiłam dwie najmłodsze pociechy
pod opieką opiekunki w mieszkaniu i razem z Marią ruszyłam na
plan. Mieliśmy dziś kręcić tylko kilka wspólnych ujęć i wolne.
Cieszyłam się, bo nie byłam w najlepszym nastroju. Wczorajsza
kłótnia z Isco jeszcze bardziej mnie zdołowała.
W trakcie przerwy dosiadłam się z
kubkiem kawy do stolika, przy którym siedział Mario. Kątem oka
zauważyłam, że Maria jest rozbawiana przez Roberta oraz Paco.
- Co taka smutna jesteś? - usłyszałam
głos Casasa.
- Nie, wydacie ci się. - uśmiechnęłam
się lekko.
- Lola, no przecież widzę. -
przysunął się bliżej.
- Mam małe problemy, ale to mało
ważne - machnęłam dłonią i upiłam trochę kawy.
- Problemy? Lola, co się dzieje?
- Isco - powiedziałam, jakby to
wszystko wyjaśniało.
- Mężulek daje w kość?
- I to nie pierwszy raz - przewróciłam
oczami. - Jest zazdrosny i ogólnie nie pasuje mu to, że tu pracuje
z Marią.
- Ożenił się z młodą aktorką to
chyba wiedział, że będziesz grać, prawda? Zazdrosny? Niby o kogo?
- zaśmiał się pod nosem. - No chyba, że nadal myśli, że będę
chciał mu cię sprzątnąć sprzed nosa. - puścił do mnie oczko.
- Najpierw chodziło o ciebie, a teraz
o Paco - zaśmiałam się cicho. - On nie rozumie, że nikt nie jest
w stanie sprzątnąć mu mnie sprzed nosa.
- Ee, szkoda, że nie jest jeszcze
zazdrosny o Hektora, Roberta albo Camilo, portiera sprzed planu. -
zaśmiał się. - Albo o swoich kolegów z drużyny. Ten twój Isco
jest wprost przezabawny.
- O Roberta też jest, bo widział
nasze promo. Wszystko w sumie od tego się zaczęło - poinformowałam
go. - Isco jest jaki jest, ale go kocham.
- Facet ma ogromne szczęście i po
prostu tego nie docenia.
- Jakie szczęście? - uśmiechnęłam
się lekko.
- Ciebie - spojrzał na mnie. - Lola,
mogę o coś zapytać?
- Jasne. O co chodzi? - teraz i ja
spojrzałam na niego.
- Te kilka lat temu...- zaczął
niepewnie. - Patrząc na to co teraz przechodzisz przez Isco, nie
żałujesz, że wtedy nie spróbowałaś mi dać szansy?
- Byłam mężatką, Mario. Nadal
jestem.
- Lola, to nie jest odpowiedź na
pytanie, które ci zadałem. - pokręcił głową.
- Mam trójkę wspaniałych rzeczy,
więc nie żałuje.. Ale jeśliby ich nie było, to na pewno bym tego
żałowała. Isco nie jest już tym samym facetem - jęknęłam,
chowając twarz w dłoniach.
- Bo jest głupi - mruknął. -
Powinien ci ufać, a co to za związek bez tego?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. -
Potrzebuje trochę czasu, aby pomyśleć co dalej z moim małżeństwem.
- Wiesz, że gdybyś chciała pogadać
albo potrzebowałabyś pomocy, to daj znać. - uśmiechnął się.
- A znasz jakiegoś dobrego prawnika? -
zapytałam.
- Nie wiem, musiałbym pomyśleć. W
domy na pewno mam jakieś wizytówki albo numery.
- Jakby co to daj mi znać, bo będzie
mi potrzebny.
- Prawnik? Po co ci prawnik? To
zazwyczaj mi się z rozwodami kojarzy.
- I do tego będzie mi potrzebny. Ja
mam dość kłótni, dzieci na pewno też - westchnęłam.
- Jeżeli jesteś zdecydowana na taki
krok, to czemu nie?
- To będzie trudne, ale myślę też o
dzieciach. One nie zasługują na ciągłe krzyki i sprzeczki.
- I masz rację. Żadne dziecko nie
powinno się wychowywać w takiej atmosferze... Dobra, nasze filmowe
to wyjątek. - wyszczerzył się.
- Wiesz, jestem zdziwiona, że Maria
tak szybko odnalazła się na planie - uśmiechnęłam się szeroko.
- Odziedziczyła to po mamusi. - dodał
i spojrzał w jej stronę.
- Cieszy mnie to - pokiwałam głową i
przywołałam ją ruchem dłoni. Szybko do nas podbiegła. - Nie
jesteś głodna? - zapytałam ją i posadziłam sobie na kolanach.
- Nie, nie jestem. - pokręciłam
główką. - Wujkowie opowiadali mi śmieszne historie. - zaśmiała
się.
- No to super - pocałowałam ją w
główkę. - Jedynie zjemy obiad w domu.
- Dobrze, a kiedy wracamy? - zapytała.
- Niedługo. A co, chcesz się pobawić
z Alvaro? - zaśmiałam się.
- Tak! - pisnęła. - A kiedy wrócą
Ros i Rafa?
- Za kilka dni. Wtedy załatwię ci
kilka dni wolnego - posłałam jej szeroki uśmiech.
- A będę mogła nocować u cioci i
bawić się całą noc z nimi? - wyszczerzyła się.
- Jeszcze to omówimy w domu - puściłam
do niej oczko.
- Dobrze, a mogę wrócić do wujków?
- zapytała, a ja się zgodziłam. Pobiegła z powrotem do Roberta i
Paco.
- A właśnie, co tam u tej twojej przyjaciółki, Cristiny, prawda?
- A właśnie, co tam u tej twojej przyjaciółki, Cristiny, prawda?
- Jest mężatką i ma bliźniaki -
odpowiedziałam mu.
- No ładnie. - skinął głową. - Ci
nasi piłkarze musieli powyrywać wszystkie najpiękniejsze kobiety w
kraju. - zaśmiał się.
- Nie mów tak. Na pewno jeszcze nie
jedna piękna kobieta stanie na twojej drodze!
- Jeszcze się pewnie taka nie
urodziła, a nawet jeżeli to nie chcę uchodzić za pedofila.
- Nie przesadzaj - zaśmiałam się
cicho. - Dziwię się, że nikogo nie masz.
- Najlepszą porwał niejaki Alarcon. -
puścił do mnie oczko i wstał, kończąc swoją kawę. - Chyba
musimy wracać na plan. - wskazał na zegar.
- Tak. Chyba tak - odłożyłam swój
kubek i ruszyłam za nim.
CRISTINA
Wyszłam z pokoju dzieciaków, po
bardzo długich męczarniach. Po pierwsze, dziś miały jakiś napad
energii, a po drugie Rosario nie mogła zasnąć, bo bała się, że
jej mądry braciszek znów jej coś wywinie, bo już ją straszył
przy kolacji. Leżałam z nią dopóki sama nie zasnęła, a
wcześniej zapewniałam ją, że Raf już takiej głupoty nie
wywinie. Wyszłam do dużego pokoju, gdzie Thiago siedział na
kanapie i oglądał coś w telewizji. Rzuciłam się obok niego i
wtuliłam w tors.
- Jestem padnięta. - mruknęłam. -
Rafael zasnął od razu, a ta się bała.
- Nasze dzieci to diabełki -
wyszczerzył się i objął mnie ramieniem.
- Yhmmm, w szczególności nasz syn. -
uśmiechnęłam się pod nosem.
- To akurat ma po wujku - zaśmiał
się.
- Pewnie, zwal wszystko na biednego
Rafinhe, ale i tak módlmy się, żeby jego dziecko odziedziczyło
większość po Katinie.
- Zgadzam się. Mój brat to wariat i
lepiej, aby dziecko nie odziedziczyło po nim genów.
- Zawsze może wdać się w wujka. -
wyszczerzyłam się do niego.
- I to byłoby najlepsze rozwiązanie -
zarechotał cicho.
- Ale jeżeli nie, to nasz Raf będzie
miał rywala. - pocałowałam go w policzek.
- Jednak będzie pomiędzy nimi duża
różnica wieku.
- Za jakieś piętnaście lub
dwadzieścia lat nie będzie jej widać, zobaczysz.
- Tak myślisz? Rafa już będzie dawno
po ślubie z Marią - rozmarzył się.
- Rozumiem, że ślub Rafy masz już
obmyślany, ale Rosario będziesz i tak pilnował?
- Oczywiście! Niech tylko ją ktoś skrzywdzi! - oburzył się.
- Pamiętam jak mój tata tak do mamy powtarzał jak zaczęłam chodzić na randki! Potem się uspokoił gdy byłam z Tylerem.
- Bo Tyler był spoko, ale potem na Ibizie pojawił się taki jeden i namącił ci w głowie. - wyszczerzył się i dostałam lekkiego pstryczka w nos.
- Masz całkowitą rację. - zaśmiałam się. - Wiesz co, marzę o gorącej kąpieli i łóżeczku. - uśmiechnęłam się do niego i wstałam. Ruszyłam do łazienki i odkręciłam kurek przy wannie. Stanęłam na środku i zdjęłam koszulkę, gdy nagle poczułam na swojej talii dłonie, a na szyi jego oddech. - A co pan tu robi, co? - zaśmiałam się.
- Ja też marzę o gorącej kąpieli - odarł, odgarniając włosy z mojej szyi.
- Chyba wiem jak można na to zaradzić. - zachichotałam i wtedy poczułam jego wargi na swoim karku.
- Nie masz nic przeciwko wspólnej kąpieli? - wyszeptał mi do ucha i delikatnie zsunął ramiączka od mojego stanika.
- Hmm, jeżeli obiecasz być grzeczny, to czemu nie? - mruknęłam cicho.
- Wolałabym być grzeszny, ale niech będzie - zaśmiał się cicho i ściągnął swoją koszulkę.
- Kto wie, może zmienię zdanie? - odwróciłam się do niego przodem i przejechałam opuszkami palców po jego torsie.
- Liczę na to - wyszeptał i wpił się w moje usta. Jego jedna dłoń powędrowała na mój pośladek, a drugą wplótł w moje długie włosy.
- I jakoś mnie to nie dziwi. - pokręciłam głową i zsunęłam dłonie do paska jego spodni.
- Lepiej wejdźmy już do tej wanny - wyszczerzył się i szybko pozbyliśmy się naszych ciuchów. Woda była gorąca i pachnąca od olejku, który wlałam wcześniej. Oparłam się cała o swojego męża i odchyliłam głowę, a on mnie objął i położył ręce na brzuchu.
- Oczywiście! Niech tylko ją ktoś skrzywdzi! - oburzył się.
- Pamiętam jak mój tata tak do mamy powtarzał jak zaczęłam chodzić na randki! Potem się uspokoił gdy byłam z Tylerem.
- Bo Tyler był spoko, ale potem na Ibizie pojawił się taki jeden i namącił ci w głowie. - wyszczerzył się i dostałam lekkiego pstryczka w nos.
- Masz całkowitą rację. - zaśmiałam się. - Wiesz co, marzę o gorącej kąpieli i łóżeczku. - uśmiechnęłam się do niego i wstałam. Ruszyłam do łazienki i odkręciłam kurek przy wannie. Stanęłam na środku i zdjęłam koszulkę, gdy nagle poczułam na swojej talii dłonie, a na szyi jego oddech. - A co pan tu robi, co? - zaśmiałam się.
- Ja też marzę o gorącej kąpieli - odarł, odgarniając włosy z mojej szyi.
- Chyba wiem jak można na to zaradzić. - zachichotałam i wtedy poczułam jego wargi na swoim karku.
- Nie masz nic przeciwko wspólnej kąpieli? - wyszeptał mi do ucha i delikatnie zsunął ramiączka od mojego stanika.
- Hmm, jeżeli obiecasz być grzeczny, to czemu nie? - mruknęłam cicho.
- Wolałabym być grzeszny, ale niech będzie - zaśmiał się cicho i ściągnął swoją koszulkę.
- Kto wie, może zmienię zdanie? - odwróciłam się do niego przodem i przejechałam opuszkami palców po jego torsie.
- Liczę na to - wyszeptał i wpił się w moje usta. Jego jedna dłoń powędrowała na mój pośladek, a drugą wplótł w moje długie włosy.
- I jakoś mnie to nie dziwi. - pokręciłam głową i zsunęłam dłonie do paska jego spodni.
- Lepiej wejdźmy już do tej wanny - wyszczerzył się i szybko pozbyliśmy się naszych ciuchów. Woda była gorąca i pachnąca od olejku, który wlałam wcześniej. Oparłam się cała o swojego męża i odchyliłam głowę, a on mnie objął i położył ręce na brzuchu.
- Już niedługo będzie taki duży -
mruknął mi do ucha i zaczął robić palcami kółeczka.
- Będę gruba i nie będę mogła się
ruszać. - zaśmiałam się.
- Będziesz pięknie wyglądać.
- A teraz? - wyszczerzyłam się.
- Teraz jesteś cudowna. - pocałował mnie w czubek nosa.
- Teraz jesteś cudowna. - pocałował mnie w czubek nosa.
- Kocham cię - wyszeptałam i
przymknęłam oczy. Usta Thiago zaczęły wędrować po mojej szyi.
- Myślisz, że wanna to odpowiednie
miejsce na takie pieszczoty? - zaśmiałam się cicho.
- A dlaczego by nie?
- Miałeś być grzeczny. - szepnęłam
ze śmiechem, gdy przejechał dłonią po moim udzie.
- Przecież jestem - odpowiedział ze
śmiechem.
- No nie wiem - pokręciłam głową i
sama wpiłam się w jego usta.
- Ale ja wiem - pokazał mi język i
przeniósł swoje dłonie na moje nagie piersi. Delikatnie bawił się
moimi sutkami.
- Grabisz sobie - zaśmiałam się i
odwróciłam do niego przodem, oplatając rękami jego szyję.
- Nie podoba ci się? - zapytał,
cwaniacko się uśmiechając.
- A czy kiedyś mi się nie podobało?
- wyszeptałam wprost do jego ucha.
- No to dlaczego narzekasz? - zapytał
ze śmiechem.
- Bo się stęskniłam, a poza tym
jestem kobietą, więc lubię trochę ponarzekać. - wyszczerzyłam
się.
- Wiem coś o tym - wyszeptał i
schylił się, by móc całować moją szyję. Cicho mruknęłam i ją
odchyliłam, a on oplótł mnie i przysunął do siebie. Otarłam
delikatnie swoim nosem o jego i pocałowałam go namiętnie, wsuwając
swój język do jego ust. Zaczęłam się uśmiechać, gdy jego dłoń
powędrowała na mój pośladek.
- Podoba się pani? - zapytał, a ja
skinęłam głową.
- Myślę, że możesz sprawić, żeby
podobało się jeszcze bardziej. - mruknęłam cicho.
- Czyli pozwalasz mi być niegrzecznym?
- zapytał, ale nie czekał na odpowiedź, bo poczułam go we mnie.
- Tak - jęknęłam mu do ucha i
przymknęłam powieki. Był delikatny jakbym przynajmniej już była
w dziewiątym miesiącu ciąży, ale chyba dzisiaj tego mi było
trzeba. Był blisko i to mi wystarczało. Po jakimś czasie, o dziwo,
wykąpani, wyszliśmy z wanny, a Thiago sięgnął po duży ręcznik
i znów przysunął mnie to siebie, okręcając nim naszą dwójkę.
Wziął drugi i zaczął wycierać nim moje włosy.
- Wykończyłeś mnie. - zaśmiałam
się i złapałam jego dłoń, ciągnąc go w stronę sypialni.
- Chyba nie było tak źle, co? -
zapytał ze śmiechem.
- Żartujesz? Było cudownie. -
zaśmiałam się i podeszłam do szafki, by wyjąc z niej czystą
piżamę.
- No to się cieszę - uśmiechnął
się lekko.
- Chodź - złapałam go za rękę i
położyliśmy się do łóżka. Pocałowałam go w policzek i
wtuliłam się w niego. - Dobranoc kochanie.
- Dobranoc kochanie. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobranoc kochanie. - zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy.
ISCO
Siedziałem na plaży na ręczniku i
obserwowałem wszystkich dookoła. Alvaro z Lisą wygrzewali się na
kocach, Viola z Marcem bawili się w wodzie, a Thiago i Cris
przytulali się obok mnie pod parasolką. Nie było bliźniaków,
więc korzystali z czasu wolnego. Wszyscy byli tak słodcy, że
chciało mi się wymiotować.
- Isco, co tak przymulasz? - usłyszałem
po chwili głos Vazqueza.
- Nie jestem w humorze - odparłem
cicho.
- To chodźmy może wieczorem gdzieś
do jakiegoś klubu, co? Najwyżej opiekunka zostanie dłużej z
Danielem. - nagle obok pojawił się Bartra.
- I co ja tam będę sam robił? Każdy
z was ma swoją drugą połówkę przy sobie - warknąłem.
- Albo idźcie sami. Ty, Alvaro, Marc,
Thiago i Rafael. - zaproponowała Lisa.
- Wolę zostać w hotelu.
- Żeby jeszcze bardziej się
przytłaczać? - zapytała Cristina.
- A to chyba nie twoja sprawa, co?
Pewnie cię to cieszy, że się tak męczę - warknąłem w jej
stronę.
- Boże, Isco? Teraz ty zaczynasz? -
spojrzała na mnie z wyrzutem.
- To ty wczoraj zaczęłaś.
- Przestańcie, co? - wtrącił się Marc.
- Przestańcie, co? - wtrącił się Marc.
- Nie jesteśmy tu żeby się kłócić
- dodała Viola.
- Ja jakoś tutaj się ciągle kłócę.
Chyba znienawidzę tą wyspę - westchnąłem i podrapałem się po
torsie.
- Nie mów tak. Pamiętaj, że to tu
poznałeś Lolę. - odezwał się Alvaro.
- I tu ją straciłem - wyszeptałem i
schowałem twarz w dłoniach.
- Jeszcze się zejdziecie - powiedział
Alcantara.
- Przed czy po rozwodzie? - prychnąłem.
- W trakcie - mruknął ironicznie
Marc.
- Dzięki za radę - syknąłem w jego
stronę i wstałem z piasku. Musiałem rozprostować kości. - Lola
dała mi ultimatum i to wcale nie jest fajne.
- Jeżeli nie chcesz jej stracić to
musisz coś zrobić, nie? - Thiago na mnie spojrzał.
- Ale.. Ja nie potrafię się zmienić!
- Wystarczy jeżeli czasem przemilczysz
pewne sprawy, szczególnie wtedy gdy zaczynasz być zazdrosny. -
odezwała się Cristina.
- Bo to jest takie łatwe. Ja i tak nie
dam jej rozwodu - powiedziałem pewnie.
- Jeżeli nie chcesz dać jej rozwodu
to chociaż daj jej powody, by o niego nie wnosiła. - powiedziała
Lisa.
- Kocham ją tak bardzo.. Nie potrafię
bez niej żyć, ale nie zmuszę jej do bycia ze mną - spojrzałem na
nich.
- Więc zrób coś, Isco! Samym
siedzeniem, lamentowaniem i użalaniem się nad sobą nic nie zdziałasz - Cris przewróciła oczami.
- Lepiej, abym jej się teraz na oczy
nie pokazywał - skrzywiłem się.
- Niby tak, ale powinna widzieć, że
przynajmniej chcesz coś zrobić w kierunku poprawy samego siebie. -
wtrąciła się Lisa.
- Porozmawiam z nią, ale jak wrócę z
Azji.
- Rób jak chcesz - Marc pokręcił
głową. - Ale błagam, sprecyzujcie się jakoś bo to jest męczące.
- Jak chcecie to mogę wrócić do domu
i nie będziecie musieli się ze mną męczyć - warknąłem.
- Głupi jesteś i tyle! - mruknął
Alvaro. - Nie ma sprzeciwów, wszyscy idziemy dziś do klubu! -
dodał.
- Bliźniaki jak wrócą a Rafą i Katiną to podrzuci się naszej opiekunce, więc nie ma problemu już. - powiedziała Viola.
- Bliźniaki jak wrócą a Rafą i Katiną to podrzuci się naszej opiekunce, więc nie ma problemu już. - powiedziała Viola.
- No dobra, możemy iść - zgodziłem
się. I tak nie miałem wyjścia, bo znając ich to pewnie by mnie
tam zaciągnęli.
A jednak Cris jest w ciąży! <3
OdpowiedzUsuńNo i ta wanna *...*
Isco coraz bardziej działa mi na nerwy, a Loli mi szkoda..