LOLA
Stałam w kuchni i przygotowywałam
śniadanie dla całej rodziny. Wszyscy oprócz mnie i Francicisci
jeszcze spali, więc miałam trochę spokoju. Dla mnie oraz Isco
przygotowałam aromatyczną kawę oraz dwa jogurty i musli, a dla
dzieci szklankę mleka i kanapki. Nie minęło kilka minut, kiedy
poczułam na swojej talii męskie dłonie.
- Hej, zabieraj te łapy - zaśmiałam
się cicho. Nie mogłam w tym momencie nic zrobić, bo właśnie
zalewałam kawę wrzątkiem.
- Wybacz. - zaśmiał się i przeniósł
wszystko do stołu, a po chwili stanął obok mnie.
- I ubierz się - spojrzałam na niego.
Był w samych majtkach.
- Myślałem, że podoba ci się taki
widok. - wyszczerzył się i sięgnął po swoje dresy, które
wcześniej przewiesił przez oparcie krzesła.
- Podoba, ale zaraz ma wpaść Cris -
powiedziałam i ucałowałam go w policzek. - Usiądź i zjedz w
spokoju śniadanie zanim dzieci wstaną.
- Mówisz jakby nigdy gołego faceta
nie widziała. - zaśmiał się i ubrał spodnie. Usiadł do stołu i
sięgnął po jogurt.
- Domyślam się, że widziała -
wyszczerzyłam się. - Ale nie chce by widziała mojego - usiadłam
obok niego.
- No tak. - pokręcił głową
roześmiany i spojrzał na przenośne łóżeczko, w którym spała
już pojedzona Fran. - Po kim ona jest taka grzeczna? - zapytał i
przeniósł swój wzrok na mnie. - Po mamusi na pewno nie - dodał,
kiedy już otwierałam usta.
- Głupek - walnęłam go w ramię i
upiłam łyka kawy. - Wczoraj zapomniałam ci podziękować za
kolację i spacer, a było cudownie - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie musisz. - wyszczerzył się. -
Ważne, że jesteś. - dodał, a nagle usłyszeliśmy tupot Marii,
która po chwili znalazła się przy nas.
- Dzień Dobry, słoneczko -
powiedziałam do niej. - Siadaj do stołu - dodałam po chwili.
- Dzień dobry. - powiedziała i
odsunęła sobie krzesło obok Isco.
- Głodna? - zapytał ją i podsunął
jej szklankę z mlekiem oraz talerzyk z kanapkami.
- Yhym - wymruczała, pocierając oczka rączkami.
- Ona chyba jeszcze śpi - dodałam ze śmiechem.
- Yhym - wymruczała, pocierając oczka rączkami.
- Ona chyba jeszcze śpi - dodałam ze śmiechem.
- To trzeba obudzić tą małą, śpiącą
królewnę. - wyszczerzył się Isco i zaczął ją łaskotać.
- Tato, przestań - zaczęła się
śmiać i w tym samym czasie rozbrzmiał dźwięk dzwonka.
- Pójdę otworzyć - powiedziałam szybko i wstałam od stołu, kierując się do drzwi.
- Pójdę otworzyć - powiedziałam szybko i wstałam od stołu, kierując się do drzwi.
- Nie przestanę, jestem łaskotkowym
potworem, który budzi małe dziewczynki. - słyszałam i sama
zaśmiałam się pod nosem. Otworzyłam drzwi i w progu zobaczyłam
swoją przyjaciółkę, więc szeroko się uśmiechnęłam,
zapraszając ją do środka.
- Hej, nie przeszkadzam? - ucałowała
mnie w policzek i uśmiechnęłam się lekko.
- Oczywiście, że nie - oparłam szybko i zaprowadziłam ją do salonu, który był połączony z jadalnią.
- Oczywiście, że nie - oparłam szybko i zaprowadziłam ją do salonu, który był połączony z jadalnią.
- Cześć wam. - uśmiechnęła się
lekko i najpierw przywitała się z małą, a później ucałowała
policzek mojego męża. Następnie podeszła do łóżeczka i szeroko
uśmiechnęła się do Fran, która właśnie otworzyła oczka.
- Nie ma Ros i Rafy? - zapytała Maria
ze smutną minką.
- Dziś zostali w domku, ale następnym
razem ich przyprowadzę. - uśmiechnęła się do niej.
- Chciałaś pogadać? - spojrzałam na
przyjaciółkę, a ta skinęła głową. - To chodźmy do sypialni -
dodałam.
- Tylko się nie przestraszcie - zaśmiał się cicho Isco.
- Tylko się nie przestraszcie - zaśmiał się cicho Isco.
- Nie tylko ty zostawiasz bałagan w
sypialni. - Cris pokazała mu język i poszła za mną.
- Ale chyba nie taki - jęknęłam i
zaczęłam zbierać nasze ubrania z połogi. - Wybacz - wyszczerzyłam
się do niej.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła
się lekko i usiadła na rogu łóżka.
- To o czym chciałaś pogadać? -
spojrzałam na nią.
- No, bo... - mruknęła i spuściła
głowę. - Przespałam się z Thiago, co nie powinno mieć miejsca.
- CO?! - z tego wrażenia wszystkie
rzeczy wyleciały mi z ręki. Szybko usiadłam obok niej i zrobiłam
szerokie oczy. - Powiedz, że to jakiś żart.
- Nie. - jęknęła i oparła głowę o
moje ramię. - To nie powinno się stać, Lola.
- Racja. Nie powinno, ale się stało -
mruknęłam cicho i pogłaskałam ją po głowie. - Jak w ogóle do
tego doszło?
- Wypiłam za dużo wina, ale byłam
świadoma. Oglądaliśmy film, a na końcu poleciała moja ulubiona
piosenka, więc Thiago zaprosił mnie do tańca, a ja go później
pocałowałam. - schowała twarz w dłoniach.
- Cris, nie wiem co ci teraz powiedzieć
- westchnęłam cicho. - Rozmawiałaś już z nim o tym?
- Tak. - skinęła głową. -
Powiedziałam, że nic to nie zmieniło. Ja się z tym wszystkim tak
okropnie czuję.
- To on powinien się okropnie czuć.
Ty spałaś z własnym mężem, a on z inną kobietą.
- No tak, i właśnie dlatego się tak
czuje. Był z inną, a później jakby nigdy nic wracał do mnie,
jeszcze przed Euro. I skąd mam wiedzieć czy nadal się z nią nie
spotyka?!
- Cristina, uspokój się - spojrzałam
na nią. - Gdyby się z nią spotykał to nie dostałabyś tych
zdjęć.
- Ja już nic nie wiem. - mruknęła. -
Wszystko mi się miesza po tej nocy, a najlepsze jest to, że ja go
nadal kocham.
- To normalne, że go kochasz. Może
powinnaś spróbować mu ponownie zaufać?
- Mówił, że chce tego. -
powiedziała. - Ale ja nie wiem czy potrafię.
- Spróbować jednak możesz - posłałam
jej lekki uśmiech.
- Masz rację. - skinęła głową. -
Nie chcę go przekreślać.
- Cieszę się. Zasługujecie na
szczęście - pocałowałam ją w czoło. W tej samej chwili o
sypialni wszedł Isco z Alvaro na rękach.
- Nie uznam to jako zdrady - pokazał nam język.
- Nie uznam to jako zdrady - pokazał nam język.
- Bardzo zabawne. - wykrzywiłam mu
się. - A kto to wstał? - uśmiechnęłam się szeroko do synka.
- Właśnie. Wstał i ma dla ciebie
prezent - uśmiechnął się szeroko i spojrzał na jego spodenki od
piżamy.
- Cristina, ani mi się waż na Ibizie
go w tym wyręczać! - powiedziałam do niej i wstałam, biorąc
Alvaro za ręce.
- Hej, przecież bym to zrobił, ale
karmię naszą śpiącą królewnę - uśmiechnął się lekko i
pochylił, wpijając się w moje usta. Oczywiście nie byłby sobą,
gdyby nie przerodziło się to w coraz bardziej namiętny pocałunek.
Usłyszeliśmy chrząknięcie Cris.
- Wybacz. - mruknęłam lekko
zawstydzona. - A ty jak ją karmisz to wracaj. - spojrzałam na Isco
i pokazałam mu język.
- No dobra, dobra - mruknął smutno i
zostawił nas same.
- Widzisz co ja z nim mam? - spojrzałam na nią i zabrałam się za przebieranie Alvaro.
- Widzisz co ja z nim mam? - spojrzałam na nią i zabrałam się za przebieranie Alvaro.
- Widzę, widzę. - pokręciła głową
i zaczęła uśmiechać się do Alvaro. - Jeny, kiedy moje dzieci
były takie małe?! Już nie mówiąc o takich jak Francisca!
- Ciesz się! To wcale nie jest takie
fajne - uśmiechnęłam się lekko.
- Oj przesadzasz. - zaśmiała się.
- Chcesz się zamienić na kilka dni?
Od razu ostrzegam, że Isco nie gotuje ani nie pomaga przy
dzieciach!
- Może nie. - wyszczerzyła się. - No
to ja chyba mam lepiej. - dodała, bawiąc się z Alvaro.
- Ale i tak jest wspaniały. Wczoraj
byliśmy na kolacji i czułam się jakbyśmy dopiero co się poznali
- zaśmiałam się cicho.
- Ohohooo. - zawołała i wzięła na
kolana przewiniętego już Alvaro. - I bardzo dobrze.
- Każdego dnia kocham go coraz
mocniej, chociaż nie wiem czy to jest możliwe - uśmiechnęłam się
szeroko i spojrzałam na obrączkę, którą miałam na palcu.
- Pomimo takich kłótni wy nadal
jesteście genialną parą.
- Uwierz, że czasem w Manchesterze
jest gorzej. Chociaż po tej naszej pierwszy kłótni nigdy więcej
nie myśleliśmy o rozwodzie - mruknęłam cicho.
- I dlatego mówię, że jesteście
genialni. - uśmiechnęła się lekko.
- Genialny to on jest, ale w łóżku -
zachichotałam.
- No proszę. - zagwizdała. - Czyli
nie narzekasz. - zaśmiała się.
- Nie, na to akurat nie - pokręciłam
głową ze śmiechem.
- Rozumiem, że wasza rocznica była
owocna - puściłam do niej oczko.
- Okay, nie zaprzeczę. - przymknęła
oczy i cicho się zaśmiała.
- A to niby my jesteśmy świntuchami -
usłyszałyśmy głośny śmiech Isco.
- Nie podsłuchuj! - zawołałam.
- Nie podsłuchuj! - zawołałam.
- Co nie podsłuchuj? - zaśmiał się.
- Przechodziłem i usłyszałem przypadkiem!
- Ty wszystko robisz przypadkiem -
krzyknęłam i zabrałam Alvaro od Cris. - Chodź, napijemy się kawy
- powiedziałam i obie ruszyłyśmy do kuchni.
CRISTINA
Na Ibizie byliśmy już od kilku
dni. Nasza czwórka, Isco z Alvaro, Rafael z Kat, Marc z Violą i
małym Danielem oraz Alvaro z Lisą. Miło spędzaliśmy wszyscy
czas, siedząc na plaży czy gdzieś po prostu chodząc.
Dziś wybraliśmy tą pierwszą
opcję, czyli plaża. Katina i Viola leżały w cieniu parasola z
małym Danielem, a cała nasza reszta wybrała miejsce ze słońcem
obok.
- Mamo, idziemy do wody? - zawołała
Ros, ciągnąc mnie za rękę.
- Tata też! - dorzucił mały Raf i
również go pociągnął. Wstaliśmy i we czwórkę poszliśmy w
stronę wody, a bliźniaki od razu zaczęły się chlapać.
- Tylko nie chlapcie mamy, bo tego nie
lubi - pogroził im palcem i posłał mi lekki uśmiech.
- Ale za to tata uwielbia. - zaśmiałam
się i sama zabrałam wody, chlapiąc go.
- Hej, przestań! - zaśmiał się i
złapał mnie w pasie. - Nie wolno tak robić!
- Nikt mi nie zabroni. - zapiszczałam
i wtedy dzieci zaczęły mnie chlapać.
- Widzisz jak bronią tatusia? - na
twarzy Thiago pojawił się szeroki uśmiech.
- To od dzisiaj tylko tatuś opowiada
im bajki i daje buziaka na dobranoc! - zawołałam.
- Nie! - dzieci od razu zaprzeczyły i
przestały chlapać. - My kochamy mamusie! - zawołał Rafa.
- O wy zdrajcy! - Thiago pokręcił
głową i mnie puścił, zaczął ich lekko chlapać.
- Ale tatusia też kochamy! - zawołała
Ros.
- Moja córeczka. - zaśmiał się i
wziął ją na ręce.
- A Rafa jest mamy! - zawołała i wyszczerzyła się, przytulając do Thiago. Szczerze przyznam, że posłuchałam Loli i jakoś odpuściłam z lekka. Nie jest tak jak było, ale jestem milsza dla męża i on sam to widzi.
- A Rafa jest mamy! - zawołała i wyszczerzyła się, przytulając do Thiago. Szczerze przyznam, że posłuchałam Loli i jakoś odpuściłam z lekka. Nie jest tak jak było, ale jestem milsza dla męża i on sam to widzi.
- Ale wam teraz zazdroszczę -
usłyszeliśmy Isco, który wszedł do wody z małym Alvaro.
- Czego nam zazdrościsz? - zaśmiałam
się. - W tym momencie akurat przekupujemy nasze dzieci. - dodałam.
- Przynajmniej możecie to robić
wspólnie - mruknął smutno i zamoczył trochę Alvaro w wodzie. -
Lola chyba nie dostanie wolnego - dodał po chwili.
- Jak to nie dostanie? Miała
przyjechać przecież. - odezwałam się i spojrzałam jak teraz
oboje, i Raf i Ros bawią się w wodzie z Thiago.
- Ale ten Hektor jest powalony! -
przewrócił oczami. Wiedziałam, że Lola go wkręca, bo chciała mu
zrobić niespodziankę. - A ja zarezerwowałem dla nas jacht.
- Głupek! - pokręciłam głową. -
Najwyżej odstąpisz go komuś. - wskazałam na pozostałe pary na
plaży.
- Może wam? - zaśmiał się cicho.
- Isco! - spojrzałam na niego.
- No co?
- No to, że zajmij się sobą, a po
drugie się odwróć, bo twoja żona zrobiła cię w konia!
- Co? Jak to? - zmarszczył czoło i
szybko się odwrócił. - Lola! - krzyknął głośno.
- Leć do niej - pokręciłam głową i
wzięłam na ręce ich syna.
- Isco jest niemożliwy - Thiago
pokręcił głową i patrzył jak jego przyjaciel podbiega do
blondynki i okręca ją wokół własnej osi.
- Isco, Isco! - powtórzył radośnie Alvaro.
- Isco, Isco! - powtórzył radośnie Alvaro.
- No Isco, ale on pewnie wolałby
tatuś. - zaśmiałam się do małego i pocałowałam w czubek głowy,
a Thiago w tym czasie złapał go za małą rączkę. Nasze bliźniaki
od razu wypadły z wody i pobiegły przywitać się z Marią.
- Zobacz jak Rafa pomyka do ukochanej
- Thiago wskazał na naszego syna.
- Wcześniej tylko się śmialiśmy,
ale to na prawdę coś poważnego. - zaśmiałam się i wtedy Alvaro
zrobił to samo. - A ciebie misiaczku co tak bawi? - spojrzałam na
niego.
- Isco! - odpowiedział od razu.
- Chyba nauczył się nowego słowa - zwróciłam się do męża.
- Chyba nauczył się nowego słowa - zwróciłam się do męża.
- Lola będzie zachwycona. - odparł
Thiago, a wtedy mały wyciągnął do niego ręce.
- Chyba chce do wujka - zaśmiałam się
i przekazałam mu go.
- No to chodź mały szkrabie. -
uśmiechnął się i wziął go na ręce, a ten zrobił zadowoloną
minę. - No widać, że wie gdzie najlepiej, nie?
- Chciałbyś - puściłam do niego
oczko.
- A nie? Najpierw wyuczyłem się przy
małym Bruno, potem przy bliźniakach miałem już wszystko w małym
paluszku! - zaśmiał się.
- Oczywiście, powiedz jeszcze, że wykarmiłeś je własną piersią. - wyszczerzyłam się.
- Oczywiście, powiedz jeszcze, że wykarmiłeś je własną piersią. - wyszczerzyłam się.
- Nie no, piersią nie, ale było
blisko!
- Blisko do czego? - spojrzałam na
niego roześmiana.
- No karmienia piersią, bo robiłem to
butelką - wyszczerzył się.
- Oj Thiago, Thiago. - pokręciłam
głową. - Byłaby z ciebie dobra matka. - poklepałam go po
ramieniu, a Alvaro tak jakby zrozumiał, zaczął się śmiać.
- Zobacz jaki on rozumny - zauważył
mój mąż. - Ale to chyba nie po Isco, co? - dodał, a ja wybuchłam
śmiechem.
- Dobrze, że on w tym momencie tego
nie słyszy.
- Isco! - zawołał chłopiec.
- Isco! - zawołał chłopiec.
- Zobaczysz, że zaraz tu przyjdzie jak
Alvaro będzie krzyczał - roześmiał się.
- A moja wina, że się nauczył tak
mówić? - wyszczerzyłam się.
- Nie kochanie, krasnoludków - zakpił i jakby się na chwilę zaciął, ale zauważył, że nijak nie zaprotestowałam temu jak mnie nazwał.
- Nie kochanie, krasnoludków - zakpił i jakby się na chwilę zaciął, ale zauważył, że nijak nie zaprotestowałam temu jak mnie nazwał.
- A czy mój synek wołał tatusia? -
podeszła do nas Lola i przywitała się z nami.
- To Cristina go nauczyła. - zwalił
to na mnie i podał Alvaro blondynce.
- No i bardzo dobrze! - roześmiała
się.
- Jakie dobrze? Ja jestem tatuś, a nie Isco! - tuż obok nas pojawił się również i Alarcon.
- Jakie dobrze? Ja jestem tatuś, a nie Isco! - tuż obok nas pojawił się również i Alarcon.
- A mówiłam, że będzie wolał
tatusia, a nie Isco. - pokręciłam głową i spojrzałam z triumfem
na męża.
- Ale Isco to też ładnie! - oburzył
się.
- Ej, bo zaraz wyszkolę twoje
bliźniaki! - wyszczerzył się Alarcon.
- Ty lepiej je zostaw w spokoju!
- No wiesz, możliwe, że nasz syn
będzie jego zięciem. - dodałam i spojrzałam Thiago.
- Właśnie - zaśmiała się Lola.
- To będzie miał dobrego teścia - puścił do niego oczko Thiago.
- Ale ej! Jak tylko ją zrani to pamiętaj - wtrącił się Isco.
- To będzie miał dobrego teścia - puścił do niego oczko Thiago.
- Ale ej! Jak tylko ją zrani to pamiętaj - wtrącił się Isco.
- Wtedy rozliczaj się z nim.
- Ale wiecie, geny i historia lubią się powtarzać, nie? - wypalił Isco i nagle zapadła cisza, a on skumał sens słów dopiero po miażdżącym wzroku Loli.
- Ale wiecie, geny i historia lubią się powtarzać, nie? - wypalił Isco i nagle zapadła cisza, a on skumał sens słów dopiero po miażdżącym wzroku Loli.
- No co? Powiedziałem coś złego? -
zapytał głupkowato.
- Tak jakby. - mruknęłam i wolnym
krokiem skierowałam się w stronę plaży.
- Nie wiem o co wam chodzi - wzruszył
ramionami i objął w pasie Lolę. Ruszyli tuż za mną.
- Czasem po prostu siedź cicho, dobrze? - usłyszałam głos przyjaciółki.
- Czasem po prostu siedź cicho, dobrze? - usłyszałam głos przyjaciółki.
- No, ale... - zaczął.
- Potem pogadamy, dobrze? - uciszyła go, a ja szłam przed nimi. Usiadłam na piasku przy Lisie i Alvaro.
- Potem pogadamy, dobrze? - uciszyła go, a ja szłam przed nimi. Usiadłam na piasku przy Lisie i Alvaro.
- Co tam? - zagadał wesoło Alvaro.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się lekko
i wtedy podeszła i Katina, gryząc jabłko.
- Dziewczyno, ty ciągle coś jesz! - zaśmiała się Lisa.
- Dziewczyno, ty ciągle coś jesz! - zaśmiała się Lisa.
- Zobaczysz jak to jest, gdy zajdziesz
w ciążę!
- Będziesz wtedy pożerać wszystko! -
zaśmiałam się.
- I to wcale nie jest fajne - dodała
Lola, która usiadła obok mnie.
- My lubimy jeść, nie? - wyszczerzył
się Alvaro i objął Lisę.
- Szczególnie ty - zaśmiała się i
dała mu pstryczka w nos.
- Oj no! A kto mi kiedyś w nocy zjadł
całą pizze, co?! - obruszył się.
- Emmmm, Woody? - wzruszyła zabawnie ramionami.
- Emmmm, Woody? - wzruszyła zabawnie ramionami.
- Nie, bo on jest kochany i nie
podjada! - pokazał jej język.
- Oj, Alvaro.. - Lisa pokręciła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- A o czym tu sobie gawędzicie? - podszedł do nas Isco z najmłodszą pociechą na rękach.
- O jedzeniu podczas ciąży - odpowiedziała mu żona.
- Co? Jesteś w ciąży? Okres ci się spóźnia? - zrobił wielkie oczy i zaczął zadawać milion pytań.
- Oj, Alvaro.. - Lisa pokręciła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- A o czym tu sobie gawędzicie? - podszedł do nas Isco z najmłodszą pociechą na rękach.
- O jedzeniu podczas ciąży - odpowiedziała mu żona.
- Co? Jesteś w ciąży? Okres ci się spóźnia? - zrobił wielkie oczy i zaczął zadawać milion pytań.
- Nie głupku! - Lola pokręciła
głową.
- Lisa? - Alvaro spojrzał na nią podejrzliwie.
- Ej, no ja też nie! - odparła. - Ta tu tylko siedzi z brzuszkiem! - zaśmiała się i wskazała na moją Katinę. - Żaden okres mi się nie spóźnia! - dodała dobitnie, gdy ten nie spuszczał z niej wzroku. Zaraz... Dzisiaj jest... Wbiłam wzrok w horyzont morza. Trzy dni... Spokojnie, przecież czasem zdarza się mała obsuwka!
- Lisa? - Alvaro spojrzał na nią podejrzliwie.
- Ej, no ja też nie! - odparła. - Ta tu tylko siedzi z brzuszkiem! - zaśmiała się i wskazała na moją Katinę. - Żaden okres mi się nie spóźnia! - dodała dobitnie, gdy ten nie spuszczał z niej wzroku. Zaraz... Dzisiaj jest... Wbiłam wzrok w horyzont morza. Trzy dni... Spokojnie, przecież czasem zdarza się mała obsuwka!
- Kamień mi z serca spadł -
powiedział Isco i pocałował córeczkę w główkę.
- A co? Myślisz, że już
zmajstrowałbyś kolejne? - zaśmiał się Vazquez.
- To nie jest możliwe. Żona
wszystkiego pilnuje - wtrąciła się Lola.
- I dlaczego to zawsze my musimy
pamiętać żeby gumka była w szufladzie albo żeby połknąć
tabletkę? - wyszczerzyła się Lisa.
- Kat ten jeden raz zapomniała. - zaśmiał się Isco.
- No chyba, że zrobiła to naumyślnie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Kat ten jeden raz zapomniała. - zaśmiał się Isco.
- No chyba, że zrobiła to naumyślnie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
- Hej, wy się lepiej interesujcie ile
razy Lola zapomniała - pokazała nam język.
- Albo ile razy ty jeszcze zapomnisz. -
blondynka pokazała jej język.
- Dobra, nie kłóćcie się o głupoty
- powiedział Isco i wyciągnął dłoń w stronę Loli. - Chodź,
kochanie. Opowiem ci o naszych planach na wieczór.
- No chyba nie mam wyjścia. - zaśmiała
się Lola i wstała razem z Isco. Lisa o czymś rozmawiała z Katiną,
a ja zaczęłam myśleć o jednym. Co by faktycznie było, gdybym...
Przecież to i tak nie może być możliwe!
LOLA
Wystroiłam się na wspólny wieczór z
Isco i czekałam na niego z dziećmi przy wyjściu od naszego
apartamentowca. Miałam na sobie czarną sukienkę, bieliznę oraz
jego ulubioną część damskiej garderoby - pończochy. Dobrałam do
tego czarne szpilki oraz bransoletkę, a na palcu u dłoni
standardowo miałam obrączkę i pierścionek zaręczynowy.
- Tata - powiedziała po chwili Maria i spojrzała w stronę drzwi od łazienki. Ja również tam spojrzałam. - Ale ładnie wyglądasz! - dodała po chwili. Francisco był ubrany w ciemne jeansy oraz granatową koszulę. Musiałam przyznać, że wyglądał bardzo seksownie.
- Dziękuje, kochanie - pocałował ją w czoło i zabrał ode mnie Alvaro. - Możemy już iść - zakomunikował.
- Tata - powiedziała po chwili Maria i spojrzała w stronę drzwi od łazienki. Ja również tam spojrzałam. - Ale ładnie wyglądasz! - dodała po chwili. Francisco był ubrany w ciemne jeansy oraz granatową koszulę. Musiałam przyznać, że wyglądał bardzo seksownie.
- Dziękuje, kochanie - pocałował ją w czoło i zabrał ode mnie Alvaro. - Możemy już iść - zakomunikował.
- Możemy. - uśmiechnęłam się lekko
i sięgnęłam po swoją torbę i pchnęłam wózek z Fran. Wyszliśmy
z pomieszczenia
- Dobrze, że Cris i Thiago zgodzili
się robić za niańki - wyszczerzył się po chwili.
- No ale przecież mogliśmy świętować z dziećmi - powiedziałam.
- No ale przecież mogliśmy świętować z dziećmi - powiedziałam.
- Po pierwsze, myślę, że nie bardzo,
a po drugie, myślę, że i tak Alcantarownie nie mają nic innego do
roboty, a i tak mówili, że pewnie będą u nich też wieczorem Raf
z Katiną, więc dadzą sobie radę z takim przedszkolem.
- Ty i myślenie - zachichotałam cicho
i dostałam za to pstryczka w nos od męża.
- O to się nie martw. - obruszył się.
- Myślę i to bardzo dobrze.
- Och, serio? To dlaczego gadałeś
takie głupoty na plaży? - spojrzałam na niego.
- Jakie znów głupoty? - skrzywił
się.
- O tej Ibizie!
- No przecież nic takiego nie
powiedziałem!
- Isco, nie załamuj mnie - zaśmiałam
się cicho i stanęłam przed domkiem Alcantarów. Kupili go sobie
dwa lata temu i teraz to właśnie w nim się zatrzymali. Mój mąż
zapukał do drzwi i czekaliśmy aż nam otworzą.
- Hej, wchodźcie. - w progu pojawił
się uśmiechnięty Thiago, a za nim tylko śmignął duży Rafa z
małym Rafą na baranach.
- Rafa! - zawołała radośnie Maria i
weszła do środka.
- No tak, już się za nim stęskniła.
- zaśmiał się Thiago i wpuścił nas do środka.
- Oczywiście - odparłam i podałam mu
torbę z potrzebnymi rzeczami dzieci. - Jesteście pewni, że dacie
sobie z nimi radę?
- Spokojnie, dziewczyny pewnie zajmą
się Alvaro i Franciscą, a my z Rafą weźmiemy starsze pod swoją
opiekę.
- No to dobrze - uśmiechnęłam się
lekko. - Dziękujemy wam.
- Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze. -
po chwili pojawiła się obok nas Cris.
- Na pewno będziemy - Isco puścił do
niej oczko i objął mnie ramieniem.
- Ale na pewno to nie jest kłopot z
nimi? - zapytałam jeszcze, a Isco podał Alvaro Cristinie.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęła
się szeroko.
- No to chyba idziemy, Lola? - Isco
spojrzał na mnie.
- Tak, tak - pokiwałam głową i
pożegnałam się z dziećmi. - Wpadniemy po nie później.
- Albo rano, nam to nie przeszkadza. -
dorzuciła Cristina.
- Tak, zdecydowanie rano - odezwał się
mój mąż i złapał moją dłoń. - Miłego wieczoru życzymy -
dodał ze śmiechem
- Pa! - usłyszeliśmy ich jeszcze i
wyszliśmy z domku.
- To co wykombinowałeś? - zaśmiałam się i spojrzałam podejrzliwie na niego.
- To co wykombinowałeś? - zaśmiałam się i spojrzałam podejrzliwie na niego.
- Zaraz sama zobaczysz - odpowiedział
tajemniczo i pociągnął mnie w stronę plaży.
- Mam się bać? - zaśmiałam się. -
No powiedz mi. - jęknęłam.
- Kochanie, bądź cierpliwa - mruknął
i na chwilę przystanął. - Muszę ci zawiązać oczy, bo inaczej
będziesz podglądać - dodał i wyciągnął z kieszeni swój
krawat.
- No, no! Jaki przygotowany! -
zaśmiałam się i dałam sobie zasłonić oczy.
- Nic nie widzisz? - zapytał i znający życie pewnie machnął mi ręką przed oczami.
- Nie, nic. - odparłam, a on złapał moją dłoń.
- Nic nie widzisz? - zapytał i znający życie pewnie machnął mi ręką przed oczami.
- Nie, nic. - odparłam, a on złapał moją dłoń.
- No to możemy iść - powiedział i
poczułam jak szpilki wbijają mi się w piach. - Isco - jęknęłam
i wskazałam na moje buty.
- Jeju, jeszcze cię nosić muszę - zabrał mnie na na ręce i pocałował w czoło.
- Jeju, jeszcze cię nosić muszę - zabrał mnie na na ręce i pocałował w czoło.
- Bywa. - zaśmiałam się i po
niedługim czasie postawił mnie znów na ziemię, tym razem już na
czymś twardym.
- Teraz po woli. - mruknął i złapał mnie za ręce, delikatnie pociągając.
- Teraz po woli. - mruknął i złapał mnie za ręce, delikatnie pociągając.
- Hej, powiedz mi gdzie jesteśmy! -
tupnęłam nogą. Stanął za mną i zsunął mi z oczu krawat. Z
tego co zdążyłam zauważyć to byliśmy na jachcie.
- I jak się podoba? - zapytał
uśmiechnięty.
- Jest pięknie - spojrzałam na
stolik, na którym było już nakryte do kolacji. Odwróciłam się
do niego przodem i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Więc, bardzo się cieszę. -
powiedział i zaprowadził mnie do stołu, odsuwając mi krzesło.
- Muszę przyznać, że mnie
zaskoczyłeś. Nie sądziłam, że wybierzesz to miejsce - zaśmiałam
się cicho.
- No w końcu z jachtu też mamy miłe
wspomnienia, prawda? - wyszczerzył się i zabrał za otwieranie
wina.
- Czy ty zawsze musisz to wspominać? -
zapytałam zawstydzona.
- A czemu nie? - zaśmiał się i nalał
czerwonego wina do mojego kieliszka.
- Bo ja tego nie lubię - pokazałam mu
język.
- Dobra, dobra - pokiwał głową. -
Głodna?
- Bardzo - odparłam, a Isco nałożył mi jedzenia.
- Bardzo - odparłam, a Isco nałożył mi jedzenia.
Ale genialny sposób na świętowanie z tym jachtem ;) i to jak Lola nabrała Isco :D
OdpowiedzUsuń