niedziela, 8 czerwca 2014

Pięćdziesiąty drugi: W tym stanie?

LOLA

  Miesiąc później odbywała się Gala Hiszpańskiej Piłki Nożnej, którą razem z Mario miałam okazje prowadzić. Dlaczego ja? Sama nie wiem, ale zapewne chodziło o ten cały szum z Isco i naszym rozwodem. Wszystkie szmatławce już o tym pisały, więc każdy już wiedział, że Lola Rosales i Francisco Alarcon rozwodzą się po siedmiu latach małżeństwa.
Miałam na sobie granatową sukienkę do samej ziemi, wysokie szpilki oraz kilka dodatków, które idealnie ze sobą współgrały. Casas postawił na czarny garnitur, w którym było mu naprawdę ładnie. Wieli ludzi sądzi, że mamy romans, ale to tylko przyjaźń. Mario bardzo mi pomaga i jestem mu za to wdzięczna. Wszyscy na planie mi pomagają razem z moją mamą oraz Cristiną.
Po rozdaniu nagród nadszedł czas na przyjęcie w hotelu, w którym odbywała się cała uroczystość. Wszystkich gości zaproszono do ogromnej restauracji. Siedziałam przy stoliku razem z Mario oraz swoją przyjaciółką z jej mężem. Brzuszek Cris był już widoczny i wszyscy robili im ciągle zdjęcia. Współczułam jej, bo wiem ile kosztuje ją udawanie szczęśliwego małżeństwa. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy zobaczyłam, że Isco siada razem z Monicą przy stoliku obok.
   - Mogę jej wydrapać oczy? - zapytałam szeptem, a wszyscy przy naszym stoliku zachichotali.
   - Wiesz, z chęcią bym ci pomogła... - uśmiechnęła się Cris.
   - No to na co my jeszcze czekamy?!
   - Moje drogie panie, trochę opanowania i spokoju - odezwał się Mario i przytrzymał moją dłoń. - Nie warto brudzić sobie rąk takim czymś.
   - Mario ma rację, ale jeżeli już faktycznie musicie to zaczekajcie do końca aż media się zmyją. - dodał Thiago i uśmiechnął się do Cristiny.
   - Miałam ochotę jej przywalić, kiedy gratulowała Isco dostania nagrody! I dlaczego to ja musiałam mu ją wręczać?! - zapytałam z oburzeniem.
   - Bo zazwyczaj robią to kobiety - powiedziała Cris.
   - Pieprzony dupek. Ta nagroda wcale mu się nie należała - mówiłam wściekła.
   - Lola, ostatnio zachowujesz się bardzo dziwnie. Ja rozumiem, że jesteś na niego zła i w ogóle, ale on to może słyszeć - zaśmiał się Casas.
   - Co najmniej jak ja na początku ciąży - mruknęła Cris i po chwili dziwnie na mnie spojrzała.
   - Co się tak patrzysz? Na milion procent nie jestem w ciąży!
   - No nie, no. Tak tylko mówię. - wzruszyła ramionami.
   - Nie mam partnera. Jak mogę być w ciąży? - zapytałam sama siebie.
   - Zjedzmy w spokoju, a później pójdziemy tańczyć - mruknął Mario, puszczając do nas oczko.
   - No dobra, to smacznego - powiedział Thiago i zabraliśmy się za jedzenie tego co przed chwilą zaserwował nam kelner.
Kilkanaście minut później cała nasza czwórka miała już opróżnione talerze i była gotowa na podbicie parkietu. Spojrzałam jeszcze w stronę Isco, który również spoglądał w naszą stronę. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały o mało nie wybuchłam płaczem. To było zbyt wiele jak na mnie.
   - Lola, chodź zatańczymy - usłyszałam głos Mario. Wstał z krzesła i podał mi dłoń.
Ruszyliśmy w stronę parkietu, gdzie było już kilka tańczących par. Obok nas tańczyła moja przyjaciółka ze swoim mężem, do których posłałam lekki uśmiech, a po chwili zauważyłam Isco z Monicą.
   - Oni będą mnie prześladować, prawda? - mruknęłam do ucha Casasa.
   - Nie przejmuj się nimi - odparł od razu.
   - Nadal jest moim mężem. I na dodatek chce mi odebrać dzieci! Co on sobie w ogóle wyobraża?!
   - Nie zabierze ci ich, ja ci to mówię. Jeżeli będzie trzeba to prócz Roque, wynajmiemy kolejnych stu prawników.
   - Nie musisz tego dla mnie robić - uśmiechnęłam się lekko.
   - Ale chcę, bo ten dupek nie zabierze ci dzieci.
   - Masz rację, to dupek - zachichotałam cicho i wtuliłam się w jego ramię.
Przetańczyliśmy kilka kawałków i Mario musiał wracać do domu, bo zostawił chorą mamę w domu. Całe szczęście, że Gala odbywała się w Barcelonie. Wróciłam do stolika i zastałam tam siedzącą Cris.
   - A gdzie Thiago? - zapytałam.
   - Stoi tam gdzieś z Rafą i innymi. - wskazała za siebie. - Temat piłki, normalka. - zaśmiała się.
   - Nawet tutaj muszą o tym gadać - przewróciłam oczami. - Wyjdziemy na świeże powietrze?
   - Jasne, sama nawet miałam to zaproponować - uśmiechnęła się i obie wstałyśmy.
   - No to chodźmy - mruknęłam cicho i wyszłyśmy na zewnątrz. Na dworze było już chłodno, ale potrzebowałam zaczerpnąć powietrza. W środku było już trochę duszno i robiło mi się słabo.
   - Wszystko dobrze? Jakoś blado wyglądasz.
   - Ostatnio ciągle jestem na planie. Mało śpię, mało jem - odpowiedziałam i nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Złapałam się barierki.
   - Lola, ej! - głos Cristiny wydawał się jakby z oddali, a stała obok mnie.
Nie zdążyłam jej już nic odpowiedzieć, tylko poczułam jak upadam na ziemię.

CRISTINA

 Na tarasie był wtedy tylko ochroniarz i jakichś dwóch innych facetów, którzy pomogli mi z Lolą. Przyjechała karetka, a pracownicy hotelu postarali się by nikt nie wychodził z na zewnątrz. W szczególności ktoś z mediów. Nikt nie dowiedział się kogo zabrała karetka. To było by za dużo dla mojej przyjaciółki. Wystarczy jej już jeden rozgłos o rozwodzie. Pojechałam z nimi. Thiago miał pojechać do domu i zobaczyć co z bliźniakami, którzy zostali z opiekunką, a i przy okazji się przebrać. Miał dojechać do szpitala. Na miejscu zabrali ją na badania. Pytałam o nią pielęgniarki i lekarzy, ale nikt mi nie chciał nic powiedzieć, bo nie jestem nikim z rodziny. Zdenerwowało mnie to i zostałam zmuszona by zadzwonić po Isco. Przyjechał po piętnastu minutach, na szczęście sam.
   - Gdzie zgubiłeś modliszkę? - wysyczałam przez zęby.
   - Co z Lolą? - zapytał, ignorując moje pytanie.
   - Nic mi nie chcą powiedzieć, więc zadzwoniłam do ciebie. Tobie powinni.
   - No ale co się stało? Zemdlała?
   - Tak. Byłyśmy na tarasie i zasłabła. - odparłam, a on usiadł obok mnie. - Isco, ona ostatnio za dużo pracuje.
   - To niech ten Mario ją pilnuje - prychnął zły.
   - On i tak jej już pomaga - spojrzałam na niego. - Ale oboje pracują.
   - To już jej wybór. Ona ostatnio dała mi do zrozumienia, że nie chce mnie w swoim życiu - mruknął cicho i zaczął rozglądać się za lekarzem.
   - Bo miała dość twoich wiecznych wątów. Dziwisz się? - przewróciłam oczami. - Jest lekarz. - wskazałam na idącego mężczyznę w białym fartuchu.
   - Pogadamy o tym później - mruknął i szybko do niego podszedł. - Jestem mężem Loli Rosales. Co z nią?
   - Dobrze, że pan jest - mruknął, poprawiając swoje okulary. - Pani Lola ostatnio jest za bardzo przemęczona, brakuje jej witamin, a w tym stanie to jest naprawdę poważna sprawa.
   - W tym stanie? - Isco zmarszczył brwi, a ja podeszłam bliżej.
   - Pana żona jest w ciąży. Nie wiedział pan? To początek trzeciego miesiąca.
   - Nie, Lola nic mi nie mówiła - podrapał się po głowie. Wyglądał na zaskoczonego. Nie dziwię się, bo sama byłam.
   - Jeśli się obudzi to będzie mógł pan z nią porozmawiać - uśmiechnął się lekko lekarz i po chwili od nas odszedł.
   - Trzy miesiące... Czyli to moje dziecko. - mruknął i spojrzał na mnie.
   - A ty myślałeś, że kogo? Lola nie sypia z Mario. Oni nie są parą!
   - Myślałem... Nie wiedziałem. - zająknął się.
   - Isco, jesteś idiotą! - prychnęłam zła. - Po co ci była ta Monica? No po co?
   - Obiecała, że mi pomoże odebrać Loli dzieci!
   - Ty na serio jesteś kretynem! Dzieci powinny być przy matce. Co ty sobie wyobrażałeś? Znienawidziła by cię chyba!
   - Po prostu chce mieć przy sobie swoje dzieci. To grzech? - zapytał.
   - Nie, ale one potrzebują was oboje. Nie ważne czy razem czy osobno, byle byście się nie kłócili. Szczególnie teraz, gdy Lola znów jest w ciąży.
   - Dobrze wiesz, że nie chciałem tego rozwodu - westchnął, zakrywając twarz w dłoniach. - Kocham Lolę i kocham nasze dzieci.
   - To czemu na boku pieprzysz się z modliszką?! - wysyczałam.
   - Omamiła mnie! Zaczęła gadać, że mi pomoże i to mnie przekonało! Żałowałem tego, ale nie potrafiłem tego zatrzymać.
   - Jakiś ty wielce poszkodowany!
   - Wiesz co, Cris? Może ty lepiej zajmij się swoim małżeństwem! Dlaczego ciągle każesz Thiago? On to robił dla was! Przecież wiesz, że ta suka go szantażowała - warknął w moją stronę.
   - Co?! Jak to szantażowała?! - zrobiłam wielkie oczy i nagle mnie zatkało.
   - Nie powiedział ci? - zapytał zdziwiony.
   - Przynajmniej nic o jakimś szantażu. Isco, o czym ty właściwie mówisz? - pokręciłam głową.
   - To nie ja ci o tym powinienem mówić - westchnął i spojrzał na mnie. - Ta laska wszystko sobie zaplanowała. Zrobiła zdjęcia, kiedy całuje się z Thiago, który był pijany. Zaczęła go szantażować, że jeśli nie będzie się z nią spotykał, to zrobi wam krzywdę.      
   - Ja nic nie wiedziałam - szepnęłam. - To dlaczego po prostu nie poszedł na policję?
   - Bo stwierdził, że nie wezmą go na poważnie, jeżeli powie, że jakaś babka mu mówi: bądź ze mną albo zrobię coś twojej rodzinie. - przewrócił oczami.  
   - Mógł mi powiedzieć.
   - Bo to jest takie łatwe! Co miał powiedzieć? Kochanie, muszę cię zdradzać, bo inaczej ta wariatka coś ci zrobi? - zapytał głupkowato.
   - No nie - westchnęłam ciężko i pochyliłam się, chowając twarz w dłoniach. 
   - Przynajmniej wiesz, że mówił prawdę. On cię kocha, Cris - poczułam jego dłoń na swoim ramieniu.
   - Isco, ale to nie zmienia faktu, że poszedł z nią do łóżka - mruknęłam. Nie wierzyłam nadal w to, że ta dziewczyna jest taka nienormalna, by szantażować mojego męża, mówiąc że coś nam zrobi. Po chwili na końcu korytarza pojawił się właśnie Thiago, już nie w garniturze, a jeansach i T-shircie. 
   - Można wejść do pacjentki - usłyszeliśmy głoś pielęgniarki, a Isco zerwał się na równe nogi.
   - Pozwolisz, że pójdę pierwszy? - spojrzał na mnie.     
   - Idź - skinęłam głową, a on wszedł do sali. Wtedy podszedł do mnie Thiago i usiadł obok. 
   - Co z Lolą?  
   - Nie uwierzysz, ale jest w ciąży.
   - W ciąży? Jak to? - przymrużył powieki. 
   - Trzeci miesiąc. Wygląda na to, że sama o tym nie wiedziała - mruknęłam cicho.
   - Kurczę - mruknął. - Ona musi teraz jakoś spuścić z tonu, bo przecież ciągle siedzi na planie. 
   - Teraz na pewno to zrobi. W sumie to film i tak jest prawie skończony, więc będzie mogła odpoczywać - uśmiechnęłam się lekko.
   - No tak - skinął głową. - Cris, jest już późno. Isco jest z Lolą. 
   - I to mnie martwi - westchnęłam i wstałam. - Zajrzę jeszcze do niej - dodałam i skierowałam się w stronę jej sali. Cicho weszłam do pomieszczenia, gdzie w białej pościeli leżała Lola, podłączona do kroplówki. Spała. Na krześle, tuż obok łóżka siedział Isco i wpatrywał się w jej twarz.
   - Musi odpoczywać. - mruknął, nawet się nie oglądając.
   - Przyjadę rano - wyszeptałam i szybko wyszłam. Podeszłam do Thiago i razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia ze szpitala. Przez całą drogę myślałam o tym, co powiedział mi Francisco. O domniemanym szantażu. Co chwila też na niego spoglądałam. Siedział za kierownicą, skupiony na drodze. W domu podziękowaliśmy i zapłaciliśmy opiekunce, która już wtedy tylko pilnowała śpiące dzieciaki. Thiago pierwszy zajął łazienkę, a ja wtedy weszłam do kuchni, bo po prostu musiałam coś przegryźć. Po dziesięciu minutach już ja byłam pod prysznicem. Chwilę później wyszłam z łazienki i weszłam do sypialni, gdzie tliła się tylko lampka po mojej stronie łóżka. Thiago wyglądał jakby już spał. Położyłam się i zgasiłam światło, kładąc dłonie na moim zaokrąglonym już brzuszku. Zamknęłam oczy, kiedy poczułam, że Thiago się przysuwa i przytula do mojego brzucha, kładąc na niego głowę.
   - Thiago... - szepnęłam.
   - Cris, nie odbieraj mi tego. - powiedział.
   - Dobrze się dziś bawiłam - mruknęłam i wsunęłam swoje palce w jego włosy. - Może.. Może moglibyśmy gdzieś wyjść? Do kina albo na kolacje? 
   - Chcesz mnie wyciągnąć na randkę? - wyobraziłam sobie jak się uśmiecha. 
   - Chyba tak - pokiwałam głową i sama się uśmiechnęłam.
   - Bardzo się cieszę, wiesz? - szepnął. - Bo czasami mam takie myśli, że już zostanie tak jak było, czyli nie za dobrze. 
   - Postaramy się, aby to zmienić. Oboje - powiedziałam pewnie i przymknęłam oczy.    
   - Dobranoc, Cris - powiedział cicho i delikatnie pogłaskał mnie po brzuchu, w miejscu gdzie był mój tatuaż. 
   - Dobranoc, Thiago - odpowiedziałam i poczułam jak powoli zasypiam.  

LOLA

 Otworzyłam oczy i o razu je przymknęłam, bo raziła mnie przerażająca biel. Przez chwilę leżałam bez ruchu, ale zdałam sobie sprawę, że jestem w szpitalu, bo wczoraj zemdlałam. Ostatnio dość często było mi słabo i zbierało mi się na wymioty, ale to przez przemęczenie. Dużo pracowałam, a za to mało jadłam i spałam. A jeśli miałam wolny dzień, to siedziałam w domu i zamęczałam się myśleniem o Isco oraz jego nowej panience.
Poczułam na swoim brzuchu czyjąś dłoń, która delikatnie masowała mój brzuch. Musiałam przyznać, że było to bardzo miłe uczucie. Przez chwilę leżałam jeszcze w bezruchu aż w końcu postanowiłam dać znak, że już nie śpię. Byłam pewna, że gościem jest moja przyjaciółka.
   - Cris? - zapytałam szeptem.
   - Nie, nie Cris. To ja - usłyszałam cichy, męski głos, który należał do mojego męża. 
   - Co tu robisz? - podniosłam głos i powoli otwarłam oczy.
   - Byłem tu przy tobie - mruknął cicho, ciągle na mnie patrząc. 
   - Nikt cię o to nie prosił - warknęłam i zsunęłam jego dłoń z swojego brzucha. 
   - Lola, musisz teraz o siebie dbać. Nie możesz tyle harować na planie. Ciąża to nie przelewki, przecież o tym wiesz.  
   - Jaka ciąża? Nie rozumiem - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
   - Lola, jesteś w ciąży. Trzeci miesiąc - powiedział poważnie. 
   - Chyba ci się coś pomyliło! To twoja nowa cizia pewnie jest w ciąży, ale nie ja! - zamachałam dłonią.
   - No lekarze się chyba nie pomylili, co? Zemdlałaś, bo za dużo pracowałaś i nie dbałaś o siebie, a w dodatku nosisz nasze dziecko!
   - Jeśli już to moje dziecko - poprawiłam go i delikatnie pogładziłam swój brzuch. 
   - Nie mów tak. To nasze dziecko! Nadal tu jestem i mam do niego takie samo prawo jak do pozostałej trójki. 
   - Ty masz prawo do tej dziwki, ale nie do mnie i dzieci - wysyczałam i chciałam się podnieść, ale przeszkadzała mi kroplówka. 
   - Nie ruszaj się - zareagował od razu. - Musisz odpoczywać - powiedział jakby nigdy nic, ignorując moje poprzednie słowa. 
   - A ty musisz się zamknąć. Nie chce, abyś tutaj był!
   - Ale martwię się o ciebie - mruknął. 
   - To przestań, bo moja ciąża nic nie zmienia. Nadal się rozwodzimy, więc możesz już iść do modliszki i dać mi spokój, dobra? 
   - Ale musisz mi obiecać, że będziesz na siebie uważać, Lola! - zawołał, a wtedy do sali weszła Cristina. 
   - Nie muszę ci już nic obiecywać - powiedziałam i poczułam na swoich policzkach łzy.
   - Miałeś się z nią nie kłócić - warknęła w jego stronę i podeszła do mnie.
   - Miałem, ale chyba w tym momencie raczej nie da się inaczej - mruknął. 
   - Wyjdź stąd i nigdy więcej nie wracaj - warknęłam w jego stronę.
   - Nie, nie wyjdę, Lola! Jesteś moją żoną. Ciężarną żoną - podkreślił i złapał moją dłoń. - Ja cię nadal kocham i nie mogę pozwolić byśmy rozwalili swoje małżeństwo - dodał po chwili. Było mi wstyd, że Cris musi być świadkiem jego głupiego przedstawienia.               
   - Powiedziałam, żebyś wyszedł! Wracaj do swojej Monici! - krzyknęłam. 
   - Nie rób mi tego, proszę - wyszeptał. - Monica nic dla mnie nie znaczy. Nigdy nie znaczyła.
   - Prawda, musiałeś sobie kogoś znaleźć, żeby od czasu do czasu ją sobie posunąć! 
   - Lola, nie mów tak. Daj nam szansę! Przecież jesteś w ciąży!
   - Ale ja już powiedziałam, że to nic nie znaczy! Dam sobie radę! - krzyczałam.
   - Isco, chyba powinieneś już iść. Ona nie powinna się denerwować. - wtrąciła nagle Cristina. 
   - Ja tego tak nie zostawię. Pojadę teraz zobaczyć się z dziećmi i wrócę, Lola - powiedział, patrząc na mnie. Po chwili wyszedł z sali i zostałam sama z Cris.
   - Lola, jak się czujesz? - usłyszałam cichy głos Cristiny, która usiadła na krześle obok. 
   - Przez niego fatalnie - szepnęłam i pozwoliłam, by z moich oczu popłynęły łzy. - Ja jestem w ciąży, Cris. Co ja teraz zrobię?          
   - Spokojnie, nie martw się. Pomogę ci ja, Thiago i Mario na pewno też. 
   - Nie wiem jak powiedzieć o tym Mario. Na pewno nie spodziewał się, że jestem w ciąży - mruknęłam.
   - Po prostu, tak normalnie. Przyjaźnicie się przecież. - złapała za moją dłoń.  
   - Muszę jak najszybciej uwolnić się od Isco. Widzisz sama co on odwala - przewróciłam oczami.
   - Lola to nie będzie takie proste, bo macie razem dzieci. 
   - Niech sobie zrobi z modliszką. To mu tak świetnie wychodzi!
   - Lola przestań - przewróciła oczami. - Musicie się jakoś w końcu dogadać! Całe życie będziecie sobie skakać do gardeł? 
   - A czemu nie? - zamyśliłam się.
   - To się w końcu stanie nudne, a dla dzieci męczące. 
   - To co ja mam zrobić? Musze go znienawidzić, to jest łatwiejsze - mruknęłam smutno.
   - Nie dasz rady, Lola - pokręciła głową. - Spędziłaś z nim kilka lat i od tak go nie znienawidzisz. 
   - To może mogłabym przestać go kochać po tym wszystkim co mi zrobił? - spojrzałam na nią.
   - Ja naprawdę nie wiem co mam ci teraz poradzić. Przede wszystkim musisz spuścić z tonu i zająć się sobą, nie myśleć o nim. 
   - Nie wiem, Cris. Moja ciąża wszystko komplikuje.
   - Zdecydowałaś się na rozwód, więc po prostu go weźmiecie, a zawsze znajdzie się ktoś, kto ci pomoże. 
   - Z niańczeniem czwórki dzieci? Tak, na pewno wszyscy o tym marzą! - jęknęłam.
   - Mama ci na pewno pomoże, Mario no i my.
   - Wy za niedługo sami będziecie się zajmować swoim małym dzieckiem - przewróciłam oczami. 
   - Lola, ty chcesz tego dziecka czy nie? - zapytała mnie.
   - Chcę - odparłam, ale i trochę się zawahałam. - Przecież nie mogłabym go... - zacięłam się i przełknęłam ślinę.
   - Zawsze marzyłaś o dużej rodzinie, Lola - położyła mi dłoń na ramieniu. 
   - Wiem, ale sama widzisz jaka teraz jest sytuacja.
   - Ja tak samo mówiłam jak podejrzewałam swoja ciążę, a wtedy przecież i tak nie było kolorowo pomiędzy mną i Thiago.  
   - Ale wy nadal jesteście razem.
   - Podobno ta dziewczyna go szantażowała - mruknęła i spuściła wzrok. 
   - Co?! Skąd wiesz?!
   - Isco mi wczoraj powiedział i dziwił się, że o tym nie wiem. 
   - Rozmawiałaś już o tym z Thiago? - zapytałam i lekko się podniosłam. Miałam już dość pozycji leżącej.
   - Nie. Musiał mieć jakiś powód, żeby mi nie powiedzieć o tym - spojrzała na mnie. 
   - No to może zapytaj go o to, co? Może nie wszystko jest jeszcze stracone - uśmiechnęłam się do niej lekko. W tym samym drzwi się otwarły i zobaczyłam w nich Mario.
   - Lola! Jak tylko dowiedziałem się, że tu jesteś, od razu przyszedłem! Wystraszyłaś mnie. - mówił. 
   - Na szczęście to nic poważnego - zwróciłam się do niego.
   - Podobno zasłabłaś. Co się dzieje? - oparł dłonie o tył krzesła, na którym siedziała Cristina. 
   - Jestem w ciąży - mruknęłam nieśmiało.
   - Co?! Z kim?! - otworzył szeroko oczy. Tradycyjna reakcja mężczyzny...
   - Z moim mężem - kiwnęłam głową. - To już trzeci miesiąc.
   - Lola nie martw się, bo będzie dobrze - posłał mi lekki uśmiech. 
   - Dziękuję - szepnęłam. Tak bardzo bałam się jego reakcji, a okazało się, że Mario z chęcią mi pomoże. Był naprawdę świetnym przyjacielem i byłam mu bardzo wdzięczna. Posiedział u mnie jeszcze trochę z Cris i później oboje musieli pójść. Ja znów zasnęłam.

1 komentarz:

  1. Zanim przeczytałam to już sie domyśliłam, że to ciąża ;D Czwórka dzieci i Lola sama ;o

    OdpowiedzUsuń