niedziela, 8 czerwca 2014

Czterdziesty ósmy: Strzeżcie się, bo nadchodzimy!

CRISTINA

  Ubrałam się chyba w najlepsze rzeczy jakie tu miałam przy sobie w walizce. Thiago oczywiście udawał, że zaniemówił z wrażenia, gdy tylko wyszłam z łazienki. Tak samo dzieci, no ale to było miłe. Wyszliśmy wszyscy z domku i zahaczyliśmy o Rafe i Katinę. Poszliśmy do hotelu, by tam zostawić dzieciaki z opiekunką, która pilnowała od samego początku małego Bartre.
   - Gotowi na ponowny podbój Ibizy? - wyszczerzył się Marc, gdy tylko wyszliśmy z budynku.
   - No pewnie. Tutaj są najlepszy imprezy - odpowiedział mu mój mąż i złapał moją dłoń.
   - Strzeżcie się, bo nadchodzimy! - zawołał Alvaro, a Lisa jedynie pokręciła głową.
   - Ty się strzeż przed porannym kacem. - wyszczerzyła się do niego.
   - Jakim kacem? My już potrafimy pić - odparł, a cała reszta się zaśmiała. 
   - Tak Alvaro, jakbym cię nie znała - poklepała go po ramieniu. 
   - Ja już nawet nie pamiętam kiedy byłem pijany!
   - Jeżeli chcesz to ja ci z wielką chęcią przypomnę. - powiedziała poważnie Lisa.
   - Ej, spokojnie mi tam - zaśmiałam się do nich. - Do którego tego klubu idziemy? - zapytałam. 
   - Do tego co zawsze - puścił mi oczko Bartra.
   - No to dobrze - odparłam.
   - I panowie oszczędnie z procentami! - zakomunikowała Viola. 
   - Ja nie zamierzam sobie żałować - odezwał się Isco, który do tego czasu milczał.
   - No to trzeba cię będzie pilnować - zaśmiał się Thiago. 
   - Jak na moim wieczorze kawalerskim? - na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
   - To co ty kombinowałeś, że trzeba było cię pilnować? - zdziwiła się Katina. 
   - A nic takiego - machnął ręką.
  - Tak, tak. Nic - roześmiał się wesoło Marc.
   - To brzmi podejrzanie, Marc? - Viola spojrzała na niego.
   - Thiago? - ja spojrzałam na swojego męża i to samo zrobiły Lisa i Katina ze swoimi. 
   - Zostawcie ich w spokoju. To nic takiego - wzruszył ramionami Isco i spojrzał w swój telefon.
   - My chyba sobie porozmawiamy później. - Viola przymrużyła powieki. - Ale teraz idziemy się bawić. 
   - Właśnie. Chodźmy - odezwał się Alvaro i przyśpieszyliśmy kroku. Kilka minut później byliśmy w klubie. Udało nam się dostać nawet tą samą lożę, co zawsze. Każdy (no prawie) zamówił sobie po drinku i powoli go sączył.  
   - No dobra, mamy procenty, muzyczka leci, można się bawić. - zaśmiał się Alvaro i porwał Lisę do tańca. 
   - Dokładnie - pokiwał głową Bartra i poszedł w ślady przyjaciela. 
   - To ja też mogę poprosić swoją piękną żonę to tańca? - usłyszałam głos Thiago, który wyciągnął do mnie swoją dłoń. 
  - Oczywiście - zaśmiałam się i złapałam jego dłoń. Zaprowadził mnie na parkiet i lekko się uśmiechnął. Akurat wtedy poleciała wolniejsza piosenka, z reszta jak zawsze. - Ty masz jakieś wtyki u tych dj'ów? - zaśmiałam się.
   - Ja? A skądże! Po prostu wyczuwam dobry moment. A pamiętasz jak pierwszy raz zaprosiłem cię do tańca? Lola praktycznie wtedy cię do mnie popchnęła. - zaśmiał się.    
   - Ona wiedziała co się kroi - uśmiechnęłam się szeroko i objęłam jego szyję. - Powinnam jej za to podziękować.
   - Może będziesz miała ku temu okazje - spojrzał na Isco, który siedział samotnie przy stoliku. - Tylko ty możesz sprawić, że zmieni zdanie.
   - Thiago, ona myśli o rozwodzie. - mruknęłam cicho. - Mogę oczywiście jej coś powiedzieć, ale chcę też dla niej dobrze. 
   - Szkoda mi go, no. Widzę, że się męczy - odpowiedział i oparł swoje czoło o moje. 
   - Masz rację, ale każdy popełnia błędy, prawa? - spojrzał na mnie. - Isco nie jest idealny, ale kocha Lolę.  
   - Żaden facet nie jest idealny - zaśmiałam się cicho. 
   - Porozmawiasz z nią? - zapytał i pogłaskał mnie po policzku. - Proszę, zrób to dla mnie.
   - Dla ciebie wszystko - uśmiechnęłam się. - Ale serio ja nie wiem co mam jej powiedzieć. Rozkazać, że ma wrócić do Isco? 
   - Może że powinna dać mu jeszcze jedną szansę?
   - Jak ja tobie? 
   - Dokładnie - pocałował mnie w nos.       
   - Zobaczę co da się zrobić, ale wiesz, że niczego nie obiecuję. Mi też jest szkoda Isco, ale Loli również. I dzieciaków, które tęsknią za ojcem. 
   - A nie wydaje ci się, że to trochę wina Loli? Wyjechała i zaczęły się ich problemy.
   - Ona po prostu chciała zagrać, Thiago. To źle? 
   - Dla dzieci na pewno - pokiwał głową.
   - No, bo tak się dobrali. Piłkarz i aktorka. Łatwiej by im było, gdyby ich nie mieli, ale z drugiej strony co to za życie bez tych kochanych małych diabełków? - zaśmiałam się. 
   - Ja chce im tylko pomóc, bo wiem, że Lola maczała palce w naszym zejściu się - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek.
   - A co ty taki pewny, co? - pokręciłam głową. 
   - A może nie było tak?
   - Może akurat Lola podsuwała mi inne pomysły co mam zrobić, hmm?  
   - Isco was podsłuchiwał - wyszeptał mi do ucha i cicho zaśmiał. 
   - A to menda i już musiał ci wszystko wyśpiewać? - przymrużyłam powieki. 
   - Tak tylko mi wspomniał.
   - No to ty chyba też masz coś za co możesz jej podziękować. - uśmiechnęłam się. - Ale na to też miała wpływ ta ich kłótnia. 
   - Czyli to jednak dobrze, że się pokłócili? - zaśmiał się cicho, a ja zrobiłam tak samo.     
   - Jak dla kogo. - pokręciłam głową. - Wracamy już? - wskazałam na lożę, a on skinął głową. Ruszyliśmy w tamtą stronę. Z Isco siedziała już cała reszta naszej kompanii.
   - Thiago! - usłyszeliśmy jakiś damski głos, gdy mieliśmy już siadać.
   - Jimena? - spojrzał na nią i zrobił ogromne oczy.
   - Tak, kochanie, Jimena - uśmiechnęła się szeroko, a mnie momentalnie zrobiło się słabo.  
   - Ale, że kto to jest? - usłyszałam dziwny ton swojego szwagra, a wtedy blondyna, która jakoś dziwnie przypominała mi tą samą co ze zdjęć, przytuliła się mocno do mojego męża.
   - To do zobaczenia później skarbie. - pocałowała go w policzek i oddaliła się, kręcąc tyłkiem, który praktycznie miała na wierzchu.
   - Jak mogłeś mi to tu zrobić?! - syknęłam w jego stronę i poczułam, że do moich oczu napływają łzy.
   - Ja naprawdę nie wiem skąd ona tu się wzięła! - zawołał. - Musisz mi uwierzyć. - ciągnął, a moją odpowiedzią był po prostu siarczysty policzek, wymierzony mu.
   - Już ci nie wierzę. Zostaw mnie i nasze dzieci w spokoju! - krzyknęłam.
   - Cristina, nie mów tak! Proszę cię! - chciał złapać moją dłoń, ale szybko ją zabrałam.
   - Ale o co tu chodzi?! - zapytał Rafa.
   - Młody, ty się nie wtrącaj. - warknął Thiago w jego stronę.
   - Nie ma się już w co wtrącać, Thiago. Zaufałam ci po raz kolejny, ale to był błąd - wyjąkałam. Lisa razem z Violą i Katiną podeszły do mnie i mocno przytuliły.
   - No, ale ja naprawdę nie wiem co ona tu robi! Cris, wiesz, że tamtego już dawno nie ma! - patrzył na mnie.
   - Jakoś ci nie wierzę - zaśmiałam się cicho. Byłam wściekła na siebie, że znowu mu uwierzyłam. Teraz bolało mnie podwójnie.
   - Więc co mam zrobić żebyś uwierzyła? - machał rękoma.
   - Cofnąć czas, ale tego nie potrafisz.
   - Wiem, że jestem idiotą, ale przecież gdyby nadal to trwało to nie ciągnąłbym jej tu za sobą! Musiała tu sama przyjechać!
   - No pewnie, stęskniła się za swoim skarbem! - prychnęłam.
   - Słuchajcie, to nie jest miejsce na takie rozmowy - wtrącił się Alvaro. - Możecie to sobie wyjaśnić w domu?
   - Nie wiem jak on, ale ja tam dzisiaj nie wracam! - warknęłam.
   - Cris, nie rób tego. Możesz później żałować - mruknął cicho Isco.
   - A co mam zrobić?!
   - Porozmawiajmy na spokojnie. - Thiago pociągnął mnie na zewnątrz i wtedy mu się wyrwałam. Na szczęście nie było w pobliżu nikogo.
   - Co, nie za dobrze ci jest jednego dnia pieprzyć mnie, a następnego tamtą dziwkę?! - krzyknęłam.
   - Cristina, nie mów tak! - również podniósł głos. - Skończyłem z nią przed Euro, rozumiesz?
   - Jakoś tego nie widać! Leć do niej, bo przecież nie może czekać! Podsunę wam pewien pomysł, spróbujcie w wannie! - krzyczałam.
   - Boże, Cris - westchnął i spojrzał na mnie. - Przysięgam na wszystko i na wszystkich, że z nią nie sypiam!
   - Ja już nie wierzę w nic i sam do tego doprowadziłeś. - wysyczałam.
   - Nie miałem pojęcia, że tutaj jest!
   - Tłumacz się. - kiwnęłam głową.
   - Ona to robi specjalnie. Chce, abyś się rozeszli, ale ja nigdy na to nie pozwolę - powiedział pewnie, a z klubu wyszedł Isco.
   - Widocznie naobiecywałeś jej złote zamki jeżeli tak robi, tylko szkoda, że wtedy nie pomyślałeś o mnie i dzieciach! - z moich oczy płynęły już łzy. - Tylko może poinformuj ją od razu, że za niedługo z dwójki dzieci zrobi się trójka!
   - Cristina - chciał mnie objąć, ale nie pozwoliłam mu na to.
   - Nie dotykaj mnie! - darłam się.
   - Thiago, zostaw ją - usłyszeliśmy głos Alarcona.
   - Nie, dopóki mi nie uwierzy! - powiedział Thiago z wyrzutem. - Cris, kocham ciebie, bliźniaki i nasze dziecko, które się dopiero urodzi i nikt inny się nie liczy, zrozum!
   - Ale ja ci nie wierzę i zostaw mnie w spokoju. Dzieci odbiorę ja - poinformowałam go.
   - Pójdę z tobą - powiedział spokojnie Isco.
   - Porozmawiamy jeszcze jutro w domu - zwrócił się do mnie Thiago.
   - Wracaj już o środka - mruknął do niego Alarcon i po chwili nadstawił swoje ramię.
   - Dzięki - mruknęłam cicho i złapałam za nie.
   - Z tego co wywnioskowałem to jesteś w ciąży, tak? - zapytał po chwili.
   - Tak - pokiwałam twierdząco głową.
   - Powinienem gratulować?
   - W obecnej sytuacji to sama nie wiem. Zaufałam mu, cieszyliśmy się z tego, chociaż praktycznie ono powstało w kłótni - wskazałam na swój brzuch. - A teraz sama nie wiem co mam robić.
   - Wydaje mi się, że on mówi prawdę, Cris - powiedział.
   - Męska solidarność, Isco - przewróciłam oczami. - No to co ona tu robi, co?! Zaraz pewnie do niej poleci!
   - Nawet tak nie myśl! Nie wolno ci się denerwować - spojrzał a mój brzuch.
   - Pamiętam Isco, już raz byłam w ciąży. - powiedziałam. - To jest trudne się nie denerwować, uwierz.
   - Sam się denerwuje Lolą, ale nie mówmy teraz o tym.
   - No, więc widzisz! Thiago mnie zdradził i nie zapomnę o tym tak od tak, a w szczególności teraz. Wcześniej miałam dość tamtej kłótni, bo widziałam twoją i Loli, ale teraz to i tak nie ma sensu.
   - Może to jednak da się jeszcze odkręcić? - spojrzał na mnie. - Cris, nie podejmuj teraz pochopnych decyzji. Poczekaj aż emocje z ciebie zejdą.
   - Zejdą i co? Ja mam tego dosyć! Nie wiem co z dziećmi, całą trójką. - dotknęłam swojego brzucha. - Ale na razie nikomu o tym nie mów, dobrze?
   - I tak z nikim nie gadam - wzruszył ramionami.
   - Ok. - powiedziałam, gdy byliśmy już pod hotelem. - Mam nadzieję, że jeszcze nie zasnęły.
   - Na pewno nie. Maria o tej zawsze jeszcze biega - zaśmiał się cicho.
   - Fakt, ale nic nigdy nie wiadomo. - uśmiechnęłam się lekko. Wyjechaliśmy na piętro i podeszliśmy do drzwi pokoju Bartrów. Zapukałam cicho i nacisnęłam na klamkę, wchodząc do środka.
   - Państwo już wrócili? - zapytała opiekunka i uśmiechnęła się lekko.
   - Tak, chcę odebrać bliźniaki, więc przynajmniej od nich już sobie pani odpocznie - odparłam i zajrzałam do pokoju, gdzie się bawili.
   - Oczywiście. Czekali na rodziców - puściła do nas oczko.
   - Mama! - usłyszałam radosny krzyk dzieci. - A czemu przyszłaś z wujkiem, a nie z tatą?
    - Tata wróci później - uśmiechnęłam się do nich.
   - Dobrze, to wracamy już? - zapytała Rosario.
   - Tak, pożegnajcie się i uciekamy.
   - Okej - pokiwały główkami i pobiegły do opiekunki.
   - Odprowadzę was i później wrócę do siebie, jakoś nie mam ochoty na dalszą zabawę - powiedział Isco.
   - Dzięki wielkie - uśmiechnęłam się do niego i całą czwórką wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Isco co chwilę sprawdzał swój telefon. - Co cię tak męczy? - zapytałam po chwili, ściskając dłoń córki.
   - Nic, nic. Sprawdzam godzinę - uśmiechnął się blado.
   - Nie wierzę ci, Isco - spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem.
   - Ciągle mam nadzieję, że może Lola będzie chciała zadzwonić.
   - To dlaczego sam tego nie zrobisz?
   - Zrobiłem wczoraj. I dostałem ultimatum - skrzywił się.
   - Isco... - westchnęłam. - Ona cię kocha i nigdy nie wywinęłaby ci takiego świństwa jak Thiago mi, więc nie rozumiem tych twoich scen zazdrości. Ona ma już ich po prostu dość i ją to boli.
   - Mnie też zabolało, że po prostu chce rozwodu - mruknął smutno.
   - A dziwisz się jej? - zapytałam, gdy stanęliśmy przed domkiem i otworzyłam drzwi, żeby dzieci weszły do środka.
   - Tak, bo przyrzekaliśmy sobie na dobre i na złe! Kocham ja!
   - My też sobie przyrzekaliśmy z Thiago. Każda para sobie przyrzeka i różnie to bywa. Jeżeli ją kochasz to zrób coś, żeby zrezygnowała z myśli o pozwie.
   - Ona naprawdę o tym myśli, Cris? - zapytał poważnie i przejechał dłonią po twarzy.
   - Nie Isco, na niby. - pokręciłam głową. - Wiesz, że od początku wam kibicowałam i wkurzały mnie momenty, gdy ona widywała się z Noelem albo mówiła, że nic z tego nie będzie, bo ma Nowy Jork. Jesteś w porządku facetem, ale ta twoja zazdrość jest okropna!
   - Nie mogę jej stracić. Ona jest całym moim światem - jęknął.
   - Więc zrób coś!
   - Mamo! - usłyszeliśmy z wnętrza domu.
   - Już, zaraz! - zawołałam. - Trzymam kciuki Isco. Muszę już chyba znikać, dzieciaki wołają.
   - Okej. Dobranoc i trzymaj się - pocałował mnie w policzek i po chwili odszedł w stronę hotelu.
Ja weszłam do środka i od razu położyłam spać dzieci, które nawet szybko zasnęły. Wróciłam do sypialni i ubrałam swoją piżamę. Położyłam się na swojej połowie łóżka i zamknęłam oczy, ale sen nie chciał nadejść. Myślałam o Thiago i tej jego tlenionej blondynie.

LOLA

  Byłam zmęczona ciągłym myśleniem o Isco, więc wzięłam sobie dzień wolnego. Opiekunka zabrała dzieci na spacer i mogłam odpocząć. Zamknęłam się sypialni i włączyłam sobie na laptopie nagrania, które nagrywaliśmy wspólnie podczas wspólnych wakacji lub po prostu w domu. Przebrałam się w koszulę Isco, którą niedawno zostawił i przeglądałam te wszystkie filmiki oraz zdjęcia. Wiedziałam, że to zdołuje mnie jeszcze bardziej, ale po prostu nie potrafiłam tego wyłączyć. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Z wielką niechęcią wstałam i poszłam by otworzyć. W progu zastałam Cristinę, ale jej mina również nie wyrażała radości, a wręcz przeciwnie.
   - Cześć, mogę? - szepnęła.        
   - Jasne - odparłam i wpuściłam ją do środka.
   - Co słychać? - zapytała cicho i wtedy spojrzałam na jej oczy, miała lekko podkrążone. 
   - Jest mi tak bardzo źle - mruknęłam i sięgnęłam po butelkę wina. - Chcesz trochę?
   - Pewnie odpowiedziałabym, że z chęcią, ale niestety... - wskazała na swój brzuch. 
   - To wspaniale! - powiedziałam, próbując się uśmiechnąć. Sądząc po minie przyjaciółki utwierdziłam się w przekonaniu, że mi nie wyszło.
   - Gdyby pominąć tak kilka innych istotnych faktów to tak, byłoby wspaniale. 
   - Jakich faktów? Cris, co się stało? - zaprowadziłam ją o sypialni i rozsiadłam się wygodnie na łóżku.
  - No, bo już myślałam, że będzie dobrze. Byliśmy razem i cieszyliśmy się z tego, że będziemy mieć jeszcze jedno dziecko. - schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. 
   - Hej, co się dzieje? - zapytałam, głaszcząc ją po włosach.
   - Wyobraź sobie, że miał tupet sprowadzić sobie tą dziwkę tam na Ibizę! - ryknęła jeszcze większym płaczem. 
   - Że co?! - wytrzeszczyłam oczy. - Jak śmiał?!
   - Najwyraźniej miał taki kaprys! - prychnęła. - Nie chcę go widzieć na oczy, ale wiem, że nie mogę tego zrobić dzieciakom. 
   - Jak się o tym dowiedziałaś? 
   - Poszliśmy wszyscy do klubu i tak jakby nigdy nic sobie do niego podeszła!
   - To jest przegięcie! Co za skurwiel - zamachałam dłonią.
   - Mam tego dosyć Lola! 
   - Wiem, słońce, wiem - przytuliłam ją mocno. Tak naprawdę nie wiedziałam co jej doradzić, bo była to ciężka sytuacja, praktycznie bez wyjścia. - Ustaliliście już coś?
   - Nie rozmawialiśmy odkąd wróciliśmy z Ibizy, czyli od wczoraj. Praktycznie nie rozmawialiśmy od tej kłótni. Wtedy gdyby nie Isco to nie wiem co by się tam działo. 
   - A co zamierzasz zrobić? - zapytałam, zupełnie ignorując imię mojego męża.
   - Nie mam zielonego pojęcia. Poza tym spodziewam się przecież jego dziecka!
   - Ale chyba nie zamierasz nadal uważać, ze wszystko jest okej, prawda? - spojrzałam na nią.
   - Przed nim? Na pewno nie. - prychnęła. 
   - Nadal chcesz się męczyć? Cris, jesteś pewna, że dasz radę siedzieć z nim przy tym samym stole i spać w tym samym łóżku?
   - Tylko, że jeszcze gorzej będzie mi odpowiadać na pytania dzieci dlaczego jedno z nas śpi w drugim pokoju. Ja zasnęłam dziś w łóżku z Rosario, więc nie było podejrzeń. 
   - Niezależnie co postanowisz, ja będę cię wspierać - uśmiechnęłam się lekko.
   - Nawet jeżeli pomyślałabym o rozwodzie, to będzie cholernie trudne. 
   - To nie jest takie trudne jak się wydaje.
   - Ale ja nie wiem jak to wszystko się potoczy dalej. Zawsze jest tak, że w takich sytuacjach najbardziej cierpią dzieci. 
   - Dlatego zrobisz jak zechcesz - westchnęłam.            
   - A ty już coś postanowiłaś w stosunku do Isco? On chyba naprawdę żałuję tego wszystkiego. 
   - Jakoś tego nie okazuje - prychnęłam zła. 
   - Daj mu chwilkę czasu. Myślę, że chyba też potrzebuje czasu na przemyślenie wszystkiego, a przede wszystkim swojego postępowania. 
   - Jeszcze nie znalazłam prawnika, więc na razie nie dostanie papierów rozwodowych. Powiedzmy, że będziemy w separacji - mruknęłam smutno.      
   - Nowy facet Thaisy jest prawnikiem, może ci się przyda.
   - Załatw mi jego numer. Jeśli Isco nic nie zrobi, to weźmiemy rozwód.
   - Ok - poprawiła swoje włosy. - Wieczorem do niej zadzwonię, to poproszę ją. A tak właściwie to gdzie ty masz dzieci? Za cicho i za spokojnie tu. - uśmiechnęła się lekko. 
   - Poszły na spacer z opiekunką. Ja musiałam trochę pobyć sama - rozejrzałam się po sypialni, w której panował bałagan. Do tego panowała w niej ciemność, bo zasłoniłam rolety.
   - No to u nas jest Mazinho i siedzi z bliźniakami, bo Thiago po coś miał jechać do klubu. Jakieś sprawy związane z presezonem.  
   - Jak dobrze, że wyjeżdżają to będziemy miały spokój - przewróciłam oczami. 
   - I nie będę musiała niczego udawać w domu - westchnęła. 
   - U mnie praktycznie nic się nie zmienia - wzruszyłam ramionami. - On poleciał już do Manchesteru?
   - Tak, poleciał prosto z Ibizy. 
   - No to fajnie, że nawet pomyślał, aby odwiedzić dzieci, prawda?
   - Wiem, że to wszystko jest trudne, Lola. - pokręciła głową. - Ale będzie dobrze. - położyła dłoń na moim ramieniu. 
   - Nie wiem czy będzie - zaczęłam płakać. - Kocham go, ale dłużej już tak nie potrafię.      
   - Obie jesteśmy w głupich sytuacjach, bo kochamy naszych mężów, a oni nam coś takiego wywijają. - przytuliła mnie. 
   - Może popełniłyśmy błąd wychodząc za nich? - wyszeptała.
   - Może ja popełniłam błąd wtedy zostawiając Tylera?
   - A ja odrzucając Mario? - pokręciłam głową. - Ty i Tyler byliście dobraną parą.
   - I stwierdzasz to po tylu latach, ze ja i Tyler byliśmy dobraną parą? Nie lubiłaś go!
   - Fakt - zaśmiałam się cicho. - Ale byłaś przy nim szczęśliwa.
   - Pamiętam jak mi się oświadczał, a to ja wtedy wyjechałam mu z taką informacją. 
   - Wiesz, że jest mi go teraz troszeczkę szkoda?
   - Mnie tez i to cholernie. Przynajmniej mam z nim czasem kontakt. I wiesz, że znów jest sam? 
   - To on kogoś miał? - zdziwiłam się.
   - Niedługo po mnie przyczepiła się do niego jakaś Francuzka, potem jego kuzynka spiknęła go z jakąś tapeciarą, a niedawno był z taką Eleną i myślałam, że im się faktycznie uda, ale podobno też się rozstali. 
   - A może to jest jakiś znak? - puściłam do niej oczko.
   - Lola, nie wierzę w takie znaki - pokręciła głową. - I ma się przeprowadzić do Katalonii, ma pracować przy stajniach na wyścigach samochodowych. W końcu to była jego pasja, nie? 
   - I jesteś pewna, że to na pewno nie jest żaden znak?
   - Nigdy nie byłam przesądna.
   - Tak tylko żartuje, bo może chociaż na chwilę poprawiły by nam się humory - uśmiechnęłam się lekko. - Jutro muszę już wrócić do pracy.
   - No tak. - zaśmiała się pod nosem. - A dasz radę? 
   - Muszę. Najgorzej jest wieczorami - powiedziałam i spojrzałam na ekran monitora. Akurat widniało na nim zdjęcie z naszych pierwszych wakacji na Ibizie.
   - Rozumiem cię znakomicie - westchnęła. - Ja tak miałam gdy dostałam te zdjęcia, a Thiago był w Polsce. Nie mieliśmy niczego wyjaśnione jeszcze dokładnie, a mnie męczyła niepewność. 
   - Zaczynam czuć, że to naprawdę koniec - jęknęłam i wpakowałam się pod kołdrę. - Będę tu leżeć cały dzień i się dołować.
   - Przestań, obie musimy być silne! Dla siebie i dla dzieci. 
   - On powiedział, że mi je zabierze - mruknęłam ze łzami w oczach.                 
   - A ty sobie to wyobrażasz? - zakpiła. - Isco z trójką dzieci na głowie, w jednej ręce pielucha Francisci, a w drugiej obłocona piłka?!
   - Niby mówił to w złości, bo postawiłam mu ultimatum.
   - No widzisz. Każdy plecie co mu ślina na język przyniesie w złości! Szczególnie twój mąż. 
   - Tak. On jest w tym mistrzem - przytaknęłam i lekko się uśmiechnęłam. - Ale chyba dlatego też tak bardzo go kocham.
   - Lola, dajcie sobie szansę. - kiwnęła głową. - Isco tylko czasem za dużo mówi, ale cię kocha i ufa. - Dałam już mu kilka szans, Cris. Zapomniałaś co było na Euro?
   - Na Euro tak, ale zauważ, że po nim zmądrzał.        
   - Szkoda, że nie na długo - prychnęłam i wstałam z łóżka. - Część mnie najchętniej poleciałaby do niego i wszystko mu wybaczyła, ale ta druga mówi, że to on ma się postarać.
   - I obie po części mają rację, ale najgorsze jest to, że ja całkowicie nie wiem co mam robić!
   - Wiesz co? Może wyjdziemy gdzieś razem wieczorem? Zapomnimy o facetach i po prostu spędzimy cudowny wieczór - uśmiechnęłam się szeroko.
   - Jeżeli tylko Thiago zostanie z bliźniakami to nie ma problemu, Już bardzo, ale to bardzo dawno temu nie byłyśmy nigdzie razem. - uśmiechnęła się. 
   - I trzeba to zmienić!
   - Masz rację. W końcu mieszkamy w jednym mieście, więc trzeba to wykorzystać.      
   - Czyli widzimy się wieczorem? - spojrzałam na nią, a ta pokiwała głową. - Super - dodałam po chwili. Cristina posiedziała jeszcze chwilę i wróciła do domu, a ja wzięłam odprężającą kąpiel. Następnie wybrałam strój na wieczór i poczekałam aż wrócą moje diabełki. 

2 komentarze:

  1. No nie, ta laska ma tupet -.-
    Isco mógłby schować dume do kieszeni i działać!
    Znów sie sypie,ehh..

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi kurde dziewczyny troche na nerwy działają... owszem, Thiago nawalił, ale żeby Lola od razu tak na Isco musiała nadawać? Ta Jimena czy inna dziunia ma tupet, nie ma co. Ale jeśli Cris kocha Thiago, to powinna mu uwierzyć, że tamto skończone. Gdybym była na miejscu Isco, zachowałabym się pewnie podobnie, widząc tylu przystojnych aktorów kręcących się obok mojej żony..
    Ehh, ide czytac dalej. :*

    OdpowiedzUsuń